Król Lew PBF
Baobab u stóp Złotej Skały - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Srebrny Księżyc (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=49)
+--- Dział: Złota Skała (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=50)
+--- Wątek: Baobab u stóp Złotej Skały (/showthread.php?tid=70)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23


RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Hasira - 13-09-2012

Corragio był teraz w potrzasku. Przygwożdżony do ziemi przez większe od siebie zwierzę, silniejsze i bardziej doświadczone, bez lwicy, która mogłaby go obronić i wybawić z tarapatów. Łapy tygrysicy dociskały jego kończyny w newralgicznych punktach, sprawiając, że próba wyrwania się mogła skończyć się uszkodzeniem któregoś ze stawów. Pysk o zmrużonych ślepiach, z których widział niewiele ponad tęczówki, zbliżał się powoli; samica napawała się tą chwilą, rozciągając wargi w coraz szerszym, nieprzyjemnym uśmiechu. Długie kły lśniły tą samą bielą, co wąsy i poliki, tworząc pas przedzielony jedynie różowym nosem; ściekająca po nich ślina odbijała światło, uwypuklając gładkość uzębienia. Będą się wspaniale zagłębiały w nastoletnim mięsie lwa...

- Roar.
Powiedziała.
Właśnie tak.

Ona to jednak miała nie po kolei w głowie.


RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Corragio - 13-09-2012

Prawdę mówiąc, panika powodowała u niego paraliż. Hej, hej, no co to miało być? Owszem, trochę się tam drażnili. Ale trzymała go w uścisku - a raczej w kleszczach, o wiele za długo. Powinna już zdać sobie sprawę że Bury nie przyczyni się do urodzenia małych lygrysów. Więc...więc o co chodziło? Corragio był na tyle naiwny, że nie wierzył w to, że może zostać skrzywdzony. No dobra, wierzył, ale upchnął to w podświadomość by się tym nie martwić podczas poszukiwań siostry. I co, teraz ma zginąć? Bo zadarł z wściekłą tygrysicą? Nie! Będzie się bronić, nie leżeć jak jakaś ofiara...
Taak. Tylko szkoda, że Hasira skutecznie go unieruchomiła. I szczerząc się jak jakiś szaleniec, pochylała nad nim swój łeb. Uh, oddechu przyjemnego to ona nie miała, bez wątpienia! Kły...nieco za głośno przełknął ślinę - połowicznie ze strachu ale nie chciał też by kiedy on otworzy paszczę, ślina nie ściekała mu z kłów, bez przesady! Bał się, że biała maź spadnie z pyska Hasiry i go ubrudzi, fuu. Zarazki! Ale, ale. Zaraz mógł stracić życie, marna grzywa nie utrudniała dostępu do gardła. Przymknął szkarłatne ślepia, już nieco zrezygnowany. I...roar? Roar? Hę? A nie gryzienie bądź okaleczanie? Zaskoczyła go, chyba nawet pozytywnie. Otworzył szeroko oczy, podobnie jak pysk.
- Złaź ze mnie, ty grubasie! - warknął wściekle, poruszając się pod tygrysicą jak ryba wyrzucona na brzeg. Nic jednak nie wskórał, poza tym że trochę zaczęły go boleć miejsca które przygniatała mu samica.


RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Hasira - 14-09-2012

Miała już mu nawet dać spokój, ale za tego "grubasa" docisnęła jego lewą przednią łapę, wywołując dyskomfort. Kilka chwil poboli i przejdzie, ale było na tyle nieprzyjemne, żeby nie chciało się nadwyrężać kończyny. W końcu to staw łokciowy.
Zlazła w końcu, nie robiąc mu więcej krzywdy. Przynajmniej fizycznej.
- Lepiej?
Spytała, przeczesując łapą futro na pysku i polikach, a potem tę samą łapę wylizując grubym, różowym jęzorem. Chyba miała na myśli jego wyżywanie się na baobabie - co nie było takie trudne do wydedukowania, zważywszy na kolejne słowa.
- Co ci drzewo zawiniło, wandalu jeden?


RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Corragio - 14-09-2012

Zacisnął kły, nadal wijąc się pod tygrysicą. Kiedy samica mocniej nacisnęła na łapę, syknął z bólu. Ał! To jest ważna część ciała, łokieć. Co, chciała mu go uszkodzić? Brutalna potwora. Zamknął szkarłatne ślepia, jakby starał się w ten sposób zdławić ból. Prawdę mówiąc, był zmęczony. Głównie stresem i zachowaniem Hasiry ale także zmęczony fizycznie. Jakby nie było, gnał za Liadan aż do zgubienia tropu i potem trochę się błąkał. Zdziwił się, kiedy został uwolniony a zwłaszcza kiedy dręczycielka zadała pytanie? Co, lepiej bez jej ciężaru? Oczywiście! Ale wolał tego głośno nie mówić, chyba uczył się na błędach. Otworzył ślepia i starając się nie stawać na lewej łapie - z bolącym łokciem - wstał, miał w końcu jakieś poczucie zagrożenia, teraz mu się wyrobiło. Chętnie by poleżał, ale kto wie co uczyni wtedy pasiasta. Na wandala się zjeżył, prychnął i potrząsną grzywką. Cofnął się dwa kroki w tył, mierząc samicę spode łba. I jeszcze ma czelność sie pytać, jakby nigdy nic? Pff!
- Niech Cię to nie obchodzi. - prychnął, obrażony. Co, myśli że jak go pok...no, jak pozwolił jej wygrać i poprzytulać się do jego wspaniałej osoby to zacznie gadać jak najęty, chcąc się jej przypodobać? W życiu! Jednak nie zamierzał iść spod Baobabu - swoją drogą, bić się w takim miejscu. Ciekawe, czy gdyby wiedzieli że odbyła się tu walka Kami i Vendetty, przywódczyń - jednej ze Świtu a drugiej ze Złotej Gwiazdy - i że poległa ta ostatnia oraz że tu ją pochowano, to zachowali by się inaczej? Wątpię. Zmarli to zmarli. Tracą świadomość, gdy umierają. Jak gdyby zasypiali...Przynajmniej według jego, Corragio, opinii.
- Liadan, ty cholero... - wymruczał pod nosem, podchodząc do drzewa by ułożyć się koło niego tak, by mieć oko na czarnouchą.


RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Hasira - 15-09-2012

Z całych tych rozmyślań dla Hasiry nie wynikało nic szczególnego, dopóki Corragio nie wspomniał imienia siostry. To znaczy tygrysica nie wiedziała, że to siostra, za to była całkiem pewna, że to imię żeńskie. Takie jakieś przeczucie.
- Co, kochanka? Też bym takiego porzuciła. Nie szukaj jej, strata czasu, tego kwiatu jest pół światu.
Mruknęła "niezobowiązująco", wylizując futro na łapie. Kto wie, co się jej tam przykleiło od tego futra tak brudnego, że aż burego.
Ale tak poza tym to była już druga rzecz łącząca te dwa koty. Pierwszą była oczywiście wściekłość, kolejną motyw poszukiwania bliskich. Dla Hasiry byli to jednak dowolni przedstawiciele jej gatunku, bo szczerze wierzyła, że oni będą w stanie jej pomóc i wtedy wróci do domu.
Tylko po co miała o tym mówić jakiemuś szczeniackiemu lwu?


RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Corragio - 15-09-2012

Hasirze bardzo dobrze wychodziło prowokowanie Corrka. Ta uwaga naprawdę go ubodła. Już nawet nie ta kochanka a "też bym takiego porzuciła". Może Liadan wiedziała że brat za nią człapie i dlatego utrudniła mu odnalezienie śladów? Odpędził tę myśl, wierząc pozytywnie w siostrę. Zabawne - nie wiedział, że ta teraz może zostać przekąską dla czarnej zmory zwanej Shetani. Byli w podobnej sytuacji, z tym że jego dręczycielka była o stokroć łagodniejsza. I normalna, bez jakiegoś zbzikowanego demona we łbie. Zerwał się na równe łapy, strosząc sierść i obnażając kły.
- To moja siostra, ty wścibska kocico. - szkarłatne ślepia pełne były furii. Tego już mu było za wiele, Hasira naprawdę obrażała jego gust. Nie dość, że insynuowała coby się kochał z siostrą, to jeszcze uważała że naprawdę mógłby to robić! Przecież był do Liadan podobny a oni zdecydowanie nie grzeszyli urodą, jako chude, bure lwiska. Postanowił dopiec tygrysicy, tak jak ona dopiekła jemu.
- A tobie co? Porzucili cię, to się uczepiłaś przypadkowego wędrowca? Nie dziwię się, gdzie mogliby chcieć tygrysa! - warknął w odwecie, prawdę mówiąc nie bardzo wiedząc co ma powiedzieć. Palnął co mu ślina na język przyniosła, nie do końca szczerze. Taki tygrys byłby przydatny, jako wojownik. Tak, na pierwszy ogień go wysłać...


RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Hasira - 16-09-2012

Oooch, cóż za słodycz. Hasira zaszczebiotała, wypowiadając następne słowa; w innym świecie i w innej formie potarmosiłaby teraz "czule" jego policzek, nie omieszkując uszczypnąć na końcu.
- Ojojoj, za siostrzyczką tęsknisz? Wyszła z domu w świat i rodzice kazali ci ją przyprowadzić? Jakie to urocze. Nie uda ci się.
Ostatnie zdanie dodała już twardym, konkretnym tonem głosu. Sam był sobie winien, wywołując do tablicy jej własnego trupa z szafy. Ale nie mogła tego tak po prostu zostawić - ten rozpuszczony kociak musiał zrozumieć, gdzie jego miejsce.
- Nie, ja nie jestem burym szczylem, który zgubił się w drodze do domu. Mnie porwano. Kiedy byłam jeszcze kilkumiesięcznym kocięciem, porwano mnie i rozdzielono z matką. Wiesz w ogóle, kto to są ludzie?
Umilkła na chwilę, wpatrując się w niego intensywnie. W zielonych ślepiach grało coś nieprzyjemnego.
- Moi prześladowcy spłonęli pół roku później w ogromnym pożarze. Uratowaliśmy się my - ich zakładnicy, przetrzymywani w małej przestrzeni ograniczonej czymś twardym i nie do przegryzienia. Małpa znalazła sposób wyjścia stamtąd, zanim ogień przyszedł i do nas. Od tamtej pory szukam sposobu, by wrócić do siebie, do domu. Tu nie jest mój dom. I nigdy nie będzie.
Skończywszy swą opowieść, zawarła szczęki, których mięśnie grały słabo pod futrzastymi polikami. Jej ogon ponownie zaczął tańczyć, płożąc się po ziemi, zagarniając trawy i pomniejsze kamienie, gdy strzelała nim po bokach.
Jeszcze jakieś pytania, głupi szczylu? Jeszcze czegoś chcesz?


RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Corragio - 17-09-2012

Straaszne, kolejna smutna opowieść o stracie rodziny. Bla, bla, bla - czemu samiece uwielbiają takie rzewne opowieści? Szkoda jeszcze, że Hasira nie była przyszłą królową w tym swoim stadzie. Czy tam, tam gdzie była przed "porwaniem". Ludzie...co to, tfu, kim mogą być? Jakieś koty, jeszcze insze niż tygrysy? Musiały być niezłe, skoro robili ten twardy materiał z którego było zrobione więzienie, czy coś takiego. Nie podobało mu się, że tygrysica opowiada mu swoje życie. Po kiego mu to? Co, teraz ma powiedzieć - ah, nie wiedziałem że życie Cię tak doświadczyło? Każdego doświadcza, o tym się już zielonooka przekonała. A tak naprawdę - co Correk sądził, jak się czuł? Był rozeźlony zachowaniem tygrysicy, tym jej okropnym podpuszczaniem którego nie mógł darować. I zmęczony bezsensowną gadką, z jej strony, oczywiście. Kto by się tam przejmował że on gadał co mu ślina na język przyniosła? Pomijając jego oczywisty brak wad, ykhym, to jego cierpliwość się kończyła. Do pasiastej, jakżeby inaczej. I do Liadan. Cholero, cholero. Po co było w dzieciństwie zajmować się tak bardzo smarkatą burą kulką? Żeby potem odchodziła od rodziny, gnając za szkarłatnooką? Uh. Dobra, nie wypada mu obwiniać Liadan. Ale dość już tego siedzenia, zwłaszcza z tygrysicą.
- To było pytanie reotoryczne. Coś, na co się nie odpowiada. - syknął ironicznie, mrużąc ślepia.Uniósł zadek, zbierając się do odejścia. Ale, oczywiście, jeszcze nie poszedł.
- To co tu jeszcze robisz, szukaj dalej! Skoro nie umiesz się przystosować do życia w innym miejscu i chcesz wracać do gniazda, szukaj tego swojego domu. - dodał, już prawie spokojnie. Źrenice odzyskały normalną wielkość a Corragio, mimowolnie potrząsną grzywą - a raczej, brązowymi kłakami które wyrastały mu na łbie i pod nim.

//Przepraszam, że tak długo czekałaś ^^"


RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Hasira - 17-09-2012

Hasirę zatkało.
Przekonana o własnej wyższości nie tylko fizycznej, ale i psychicznej, o wyjątkowości swojej historii, pewna dramaturgii, która kryła się w jej słowach - nie spodziewała się takiej reakcji nastoletniego lwa. Czyli właściwie braku reakcji.
Była poruszona i dotknięta tak bardzo, że w ogóle się nie odezwała. Co tam ich dotychczasowa szermierka słowna i pogrywanie sobie z emocjami lewka; teraz tygrysica poczuła się naprawdę zraniona, bo zachwiał jednym z dogmatów jej świata. Tym, że sierotom należy współczuć, a przynajmniej zachować uprzejme milczenie.
Nastroszona, zapatrzona w przestrzeń, poruszyła się dopiero po dłuższej chwili.
- Ty masz siostrę. Ja nie mam nikogo.
Syknęła nisko, cicho, z nienawiścią. Przez moment patrzyła na Corragio, a w zielonych oczach widniał tylko ból.

Nie czekała już na jego odpowiedź ani kolejne szczeniackie hasełka. Zerwała się z miejsca, z zadu, z tą szybkością, którą już poznał - i wypruła w tym samym kierunku, z którego przybyła. Musiała się przebiec. Musiała rozładować agresję, najlepiej na czymś żyjącym. A co najważniejsze - musiała teraz pobyć sama.
By poskładać na nowo to, co tak lekkomyślnie zniszczył.

//z/t
dziękuję za doprowadzenie do ważnego dla postaci momentu :) //


RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Corragio - 19-09-2012

Nie odpowiedział. Co, miał gadać do jej znikającego zadu? Ani mi się śni! Prychnął, uderzył łapą o ziemię. Tryumf? Przepłoszył tygrysicę! Chociaż czuł się trochę paskudnie, nie tylko przez bolący łokieć. Chyba ta prawda trochę wstrząsnęła Hasirą. Ale, zaraz! Nie będzie się przejmował, jej problem ze się nie umie z tym pogodzić. By nie rozpamiętywać tego spotkania, również odwrócił się i powoli ruszył do przodu. Po paru krokach zaczął biec, baobab się zmniejszał. Po chwili po burym nie zostało nic prócz śladów na korze drzewa.

Żegnaj, Złota Skało. Do zobaczenia?

z/t


RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Ruth - 28-03-2013

Pojawiła się w pewnym momencie niedaleko tutejszego baobabu piaskowa lwica imieniem Ruth. Przechadzała się to tu to tam, aż w końcu trafiła do tego miejsca. Takie były uroki jej samotniczego życia. Nie miała stałego miejsca zamieszkania, nie miała stada. Nic nie trzymało jej w żadnym miejscu, więc przemieszczała się z jednej okolicy do drugiej i tak na okrągło. Nie zachodziła jednak na wszystkie tereny. Żyjąc tu od dawna obiło jej się o uszy, że istnieją pewne stada i nie wszystkie mile traktują obcych. Ziemie na które teraz weszła należały kiedyś do pewnego stada, lecz dzisiaj były one "ziemią niczyją". Były wolne i każdy mógł tu sobie przyjść od tak nie martwiąc się o to, ze nagle jakaś grupa znerwicowanych samców wybiegnie naprzeciw i zacznie grozić różnymi rzeczami. Nie żeby Ruth się bała. Nie. Życie nauczyło ją raczej traktować wielu z dystansem i ostrożnością. Tym bardziej nauczyło ją, że strach to tylko zbędne uczucie, które hamuje aniżeli pomaga. Nie twierdziła, że nigdy się nie bała lub że tylko słabeusze się boją. Ona po prostu... przezwyciężyła swoje obawy i tyle. Za dawnych czasów była strachliwą lwicą. Ba, pamięta nawet okres, gdy była tak zdołowana, iż miała myśli samobójcze. Mimo wszystkich przeciwności przetrwała i stała się silniejszą osobą. Gdy dotarła do ogromnego baobabu piaskowa pierw przyjrzała mu się uważnie. Pomyślała, że będzie dla niej niezłym treningiem jak spróbuje się wspiąć. Niewiele lwów to potrafiło. Ona nauczyła się bolesną metodą prób i błędów. Udało jej się wejść na jedną z gałęzi skąd raczej nikt jej nie dosięgnie. Nie znaczy to też, że nie dało jej się dostrzec. Gdyby ktoś raczył zerknąć w górę raczej ujrzałby Ruth bez problemu. Tymczasem samica położyła się na gałęzi w taki sposób, że z tylnych łap tylko jedna zwisała na dół, zaś przednie ułożyła pierw jedną na drugiej, a potem położyła na łapach swoją głowę. Postanowiła chwilkę się przespać, choć na upartego może to potrwać o wiele dłużej. Miała tyle wolnego czasu, że nie obchodziło ją to nawet. Nigdzie jej się nie spieszy, a tym bardziej nie pali się.


RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Kaidi - 28-03-2013

Kaidi po nagłym obudzeniu na terenach Strażników Niebios, o których zupełnie nie wiedziała przybyła w to miejsce. Miała nadzieję, że tym razem nie przekroczyła żadnych granic jakiegoś stada. Samica wolała być w pełni neutralna i nie narażać się jakimś obcym lwom, zwłaszcza że w tej krainie była dość niedługo i na sam początek tego pobytu nie chciała sobie narobić mnóstwo wrogów. Jak na razie zdołała już poznać kilka lwów i nawet jedną hybrydę. Na całe szczęście wszystkie były nastawione dość pozytywnie do jej osoby i Kaidi nie musiała się niczym martwić. Jednak wróćmy do chwili kiedy samotniczka znalazła się przy ogromnym baobabie. Przeszła obok drzewa z całkowitą obojętnością namalowaną na pysku. Do jej nozdrzy dotarł obcy zapach jakiegoś lwa, ale w pobliżu nie widziała żadnej sylwetki więc stwierdziła, że jeszcze przed nią musiał się tutaj ktoś znaleźć, ale najwyraźniej zniknął. Brązowa położyła się przy pniu i obserwowała okolicę ani na moment nie zerkając do góry.


RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Ruth - 28-03-2013

No i w ten oto sposób czas mijał błogo i choć Ruth w pewnej chwili poczuła czyiś obcy zapach w okolicy to nie przejęła się tym za bardzo. Dopóki ten ktoś jej tu nie dostrzeże to może sobie nawet siedzieć przy tym drzewie byleby nie przeszkadzać samicy w drzemce. Minęło może z kilkanaście minut. Niestety sen nie był za długi, lecz musiał jej wystarczyć. Dzień w sumie był jeszcze młody. Po prostu nie wyspała się prawidłowo w nocy i potrzebowała tych dodatkowych minut. Otwierając oczy ziewnęła sobie dość cicho i z pół otwartymi ślepiami rozejrzała się po okolicy. Dostrzegła pod drzewem jakaś obcą lwicę. Z początku zastanawiała się kiedy w ogóle zda sobie sprawę z obecności innej samicy powyżej. Czekała i czekała, aż w końcu znudzona Ruth postanowiła uświadomić nieznajomą. Zanim jednak się odezwała pomyślała co jeszcze powiedzieć. Jak to Ruth nic specjalnego, a tym bardziej konkretnego.
-Jak tam ci jest na dole? Dobrze?- powiedziała uśmiechając się szeroko i unosząc charakterystycznie jedną brew nieco wyżej od drugiej.Głowę wciąż miała na łapach, tylko spoglądała oczami w dół.


RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Kaidi - 28-03-2013

Nie była senna, a to zapewne przez fakt, że samica zdołała wyspać się wystarczająco w nocy. Mimo że praktycznie wszystkie zmysły trzylatki pracowały to nie zdołała wywnioskować, że ktoś oprócz niej się tutaj znajduje. Dopiero kiedy jakiś obcy głos rozbrzmiał w jej brązowych uszach lwica obejrzała się gwałtownie po otoczeniu, lecz nikogo nie zauważyła. Dopiero coś w środku niej podkusiło ją do podniesienia łba ku górze. Kaidi zatrzymała spojrzenie swoich niebieskich ślepi na nieznajomej, piaskowej lwicy.
-A czemu miałoby być źle? Poza tym jeśli z kimś rozmawiasz to wypadałoby stać przed nim, a nie nad nim. Tymi słowami miała nadzieję zmusić brązowooką do zejścia z wysoko umieszczonej gałęzi baobabu.


RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Ruth - 28-03-2013

-Tylko się przywitałam.- odparła zerkając przed siebie na tereny otaczające obie lwice. Po chwili zdała sobie sprawę, że niewygodnie jest tak siedzieć w bezruchu i to jeszcze na gałęzi. Zeskoczyła więc na dół uważając przy tym, aby niczego sobie nie złamać. Na szczęście gałąź aż tak wysoko się nie znajdowała. Teraz stała niedaleko lwicy i zmierzyła ją nieco wzrokiem. Z pewnością Ruth widziała ją pierwszy raz w życiu.
-Czemu? Cóż niektórzy z przyzwyczajenia wolą przebywać wyżej. Mi to obojętne jest.- odparła całkiem spokojnie jakby nie przejmowała się niezapowiedzianym towarzystwem. Byłoby zupełnie inaczej, gdyby samica przypadkowo lub specjalnie obudziłaby piaskową. Wtedy byłaby w nieco gorszym humorze, a tak... teraz było widać ją z tej lepszej strony.
-Gdy się z kimś rozmawia warto znać imię. Jakie jest twoje?- postanowiła pierwsza zadać to pytanie. Lubiła znać czyjeś imię, by potem móc wyznać swoje. W przeciwnym wypadku także nic nie mówiła. Ktoś kto nie zdradza imienia albo ma gdzieś rozmówcę, albo coś ukrywa