Król Lew PBF
Pustkowie - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Pustkowie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=66)
+--- Wątek: Pustkowie (/showthread.php?tid=75)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10


Pustkowie - Felija - 25-06-2012

[Obrazek: q27.png]

Ogromna połać terenu, na której próżno doszukiwać się czegokolwiek poza spękaną ziemią czy paroma samotnymi skałkami. Jedynie od czasu do czasu zjawiają się tu sępy, by posilić się ciałami śmiałków, którzy odważyli zapuścić się samotnie w te niegościnne strony.



RE: Pustkowie - Kayana - 20-07-2012

Z pewnością Kayana nie należała do śmiałkow. Jednak cena przejścia przez wyschnięte, palące tereny pustkowia była warta wizji wspaniałości terenów, jakie stoją do niej otworem.  Lwica mieszkała niegdyś niedaleko terenów, jakie obejmuje Lwia Ziemia, jednak chęć odprowadzenia siostry, pożegnania z nią była o wiele większa, bo ona po prostu wiedziała, że może być to ich ostatnie pożegnanie. Kto wie, czy te mile które ich dzielą, nie są jednak zbyt dużą odległością do pokonania, ponownego znednoczenia? Mimo tego, że Kayana była raczej życiową optymistką, jednak na swój cichy sposób przeżywała rozłąkę z siostrami, jak i nadal czuła pustkę w sercu, po śmierci matki, która jednocześnie musiała zastępywać im ojca.
Krocząc przez pustynię lwica nie myślała o przeszłości, jednak o rzeczy jej przeciwnej, jaką była właśnie przyszłość. Nie przeszkadzała jej chwilowa samotność, czy nawet podrażnione poduszki łap. Myśl o wspaniałym życiu jakie może ją czekać już niedługo. Tuż tuż za tą pustynią, maluje się wspaniała, świetlana przyszłość.


RE: Pustkowie - Mako - 05-10-2012

// Uprasza się innych forumowiczów o nie wpychanie się do rozmowy, która będzie miała tu miejsce.

Biegł póki miał siły, gdy już z nich opadł dreptał naprzód, byle tylko dalej od tamtego miejsca. Mógł się spodziewać, że to nie był ostatni z ataków rodziny. Ogarnął myślami minione wydarzenia, chcąc wysupłać z tego jak najwięcej. Przecież cały czas realizował swój plan, swój niezwykle nierozważny, głupi plan. Ale po kolei. Najważniejsze było bezpieczeństwo Lwich. Następnie rozmówi się z Vei i przekaże jej swe odkrycia.
Pustkowie – kompletnie nic. Przynajmniej wiedział, że jeżeli ktoś zacznie go ścigać to szybko się o tym dowie. Przystanął by złapać oddech i dopiero w tej chwili zdał sobie sprawę, że jego rana na łapie się otworzyła, krew sączyła się niżej po łapie, aby w końcu znaleźć się na tej popękanej ziemi. Nie ma co dramatyzować od tego się nie umiera. Chyba powinien brać nieco mniej na swe barki...
Młody nie był pewien, czy znajduje się jeszcze na ziemiach Rodziny, czy nie, wiedział jedynie, że wciąż nie znajduje się na Lwiej. W istocie, tyle co przekroczył granicę tej przeklętej ziemi.
Kierunek na górę, później do samotnego pnia, a dalej... Dalej będzie już w domu.


RE: Pustkowie - Felija - 05-10-2012

Lwica pobiegła prostopadle do rzeki, po drodze mijając Skałę Skay. Którędy do domu? Jak dawno nie była na Lwiej Ziemi? Och, bardzo dawno...! Ale czy ma prawo teraz odejść, czy spełniła już swe niechlubne zadanie, którego nawet nie była do końca świadoma? Czy może powinna wrócić za kilka chwil? Nie, nie było jej szkoda dzieci ani skonsternowanego szarego samca, po prostu źle się czuła na myśl, że Arto może tam wrócić lada moment, a jej nie będzie... I co wtedy? Może jej szukać, żeby się zemścić...!
Teraz jednak wiedziała, że najważniejsze to biec - byle dalej, byle szybciej!
Przekroczyła granicę. Ale wciąż znajdowała się daleko od domu.
Dom. Czy ma jeszcze prawo do nazywania Lwiej Ziemi w ten sposób?
Raptem przerwała swą szaleńczą gonitwę za szczęściem, którego już nigdy nie będzie dane jej zaznać. Zatrzymała się - wynędzniała, brudna, chuda jak szkapa sylwetka na horyzoncie...
- Mako...? - niemalże jęknęła, ujrzawszy swego przyjaciela.
Przyjaciela? Ha...! Chciałaby. Chciałaby mieć kogoś. Kogokolwiek. Byle nie Świtowca. Byle znów nie dać się wykorzystać.
Ale to Mako. Tak, to na pewno on, bo któż by inny? Ale dlaczego...!? Och! Podeszła czym prędzej, właściwie to podtruchtała, bo na więcej nie było jej stać. I tak się potykała, i tak ledwo utrzymywała się na łapach.
- Co ci się stało?! - dodała z niemałym przejęciem, wręcz przestrachem.
Obraz nędzy i rozpaczy, jaki obecnie stanowiła Felija, właśnie wpatrywał się z niemałym szokiem w krew, jaka płynęła z łapy czarnogrzywego. Ona - chora na ciele i duchu, wracająca po długim pobycie na obcych, niegościnnych ziemiach, teraz nie mogła wyjść ze zdumienia, iż jej przyjaciel zranił się w łapę.
To był dla niej niepomiernie bardziej emocjonujący widok niż własne dzieci płaczące z zimna i głodu...


RE: Pustkowie - Mako - 07-10-2012

Czyżby go ścigali? Nie... Mako odwrócił łeb by ujrzeć zmierzającą w jego stronę swą przyjaciółkę. Wyglądała dość biednie: wychudzona, jakaś taka zmarnowana, zaniedbana. Najchętniej rzuciłby się teraz na nią i przytulił, ale bał się, iż w tym stanie, w jakim znajduje się Fel może jej zrobić po prostu krzywdę. Ściągnął więc emocje na wodzy i wykrzesał z siebie uśmiech.
- To? To nic takiego. – skomentował stan swej łapy – Ale mniejsza o mnie. Gdzie Ty się cały czas podziewałaś? Nie widzieliśmy się od zebrania w grobowcu. Nie masz pojęcia jak się martwiłem. Wiesz, średnio podoba mi się to miejsce – rzekł i ruszył w dalszą drogę, wolnym tempem by Felija mogła zrównać z nim krok i aby mogli swobodnie rozmawiać. W ten sposób Mako oddalał się od tych przeklętych ziem i był co raz to bliżej domu. Sądząc po kierunku, z którego nadeszła Felka, Mako wywnioskował, że i ona zmierza do domu – na Lwią.
Co do jej zapachu, nie zwrócił nań uwagi, sam był nim przesiąknięty i zdawał sobie z tego sprawę.
- No, opowiadaj. - zachęcał przyjaciółkę.


RE: Pustkowie - Felija - 08-10-2012

Jej tym bardziej nie przyszłoby teraz do głowy, by zastanawiać się nad zapachem Mako. Przez cały ten czas zdążyła już do niego przywyknąć - ba, teraz zapewne bardziej by ją uderzyła woń Lwioziemców...
Spuściła wzrok, niepewnie ruszając. 'Opowiadaj'? O czym? Ma się przyznać do wydarzeń ostatnich... Miesięcy? Tak, to jej zabrało aż tak dużo czasu. O zgrozo! Nigdy więcej...!
On się o nią martwił, a ona... Uch, szkoda gadać! Precz, bezlitosne myśli!
Teraz w ogóle spuściła łeb. Ta radosna zwykle lwica tym razem uparcie milczała, jedynie pokręciwszy łbem na znak, że nie ma ochoty na mówienie o tym w tym momencie.
Chociaż nie, później zapewne też owej ochoty nie nabierze.
- Nie... Nieważne - wydukała cicho.
Weź się w garść.
Cud, że nie przystanęła. Ostatnio doświadczała tylu dziwnych sytuacji, że jakiś głos w głowie - który zresztą słyszała już po raz wtóry - nie zrobił na niej aż takiego wrażenie. Szczególnie że mówił z sensem.
Uniosła pysk i spojrzała na przyjaciela ze słabym uśmiechem na pysku.
- Wiesz, mam już trochę dość wędrówek. Myślę, że teraz długo nie będę się ruszać z Lwiej Ziemi - wyznała szczerze i całkiem stanowczo.
Wiedziała, że tam właśnie zmierzają, oboje. Do domu... W końcu!


RE: Pustkowie - Mako - 10-10-2012

Gdy Felka spuściła łeb, Mako patrzył na nią pytającym wzrokiem. Skinął głową ze zrozumieniem, był świadom, że każdy ma swoje tajemnice. Skoro on nie powiedział Rozie, że jest królem, to czemu Fel nie ma prawa zachować przeżyć sprzed kilku miesięcy dla siebie?
- O, mam nadzieję. Strasznie cicho było na Lwiej, choć nie... - Mako odchrząknął – Znaczy było spokojnie, nie licząc ostatniego wydarzenia.
W sumie dlaczego ma kryć przed Fel takie informacje. Zamilkł na chwilę, krocząc ciągle naprzód.
- Miałem dość wątpliwą przyjemność natknąć się na Kami i jej rodzinę. Zwyczajnie napadli na Lwią. Nie wiem jak reszta Lwich. A ja? - westchnął – Dałem się porwać jak idiota.
Co z tego, że to było poświęcenie się z jego strony. Gdyby ujął to w ten sposób zapewne musiałby wysłuchać kazania na temat „Jakie to było głupie”, a wiedział, że usłyszy coś takiego od Vei.
- Dość, że miałem szczęście i mój strażnik był oniemiałby. To znacznie ułatwiło ucieczkę. - odwrócił łeb w stronę ziem Świtu – To było niczym powrót z krainy zmarłych... Nigdy więcej.
Komu innemu miałby się zwierzyć z tego co przeszedł. Od tego są właśnie przyjaciele.


RE: Pustkowie - Felija - 10-10-2012

- Był z nimi Arto?
Pierwsze pytanie, jakie padło, musiało oczywiście dotyczyć tej okropnej przecież osoby. Właściwie to lwica wyrzuciła je z siebie ot tak, bez namysłu. Zaraz też zganiła siebie za to w myślach. Co ją to obchodzi? Co zmieniłaby okropna świadomość, że Arto atakował jej stado, kiedy ona zajmowała się jego dziećmi?
Uch, nie, nie myśl już o tym!
To przeszłość. Zostaw ją. Tu i teraz również dzieją się ciekawe rzeczy, na przykład łapa Mako krwawi...
- I to oni tak ci poharatali łapę? - domyśliła się, a przynajmniej tak się jej wydawało.
Ciekawe, kim był ten strażnik. Może to jeden z lwów, które zdążyła spotkać w Jaskini Arto w momencie, w którym zebrał się tam największy tłum? Albo przynajmniej był to ich przyjaciel/ojciec/brat?
Lwica skinęła łbem, usłyszawszy ostatnie słowa lwa.
- Fakt, tam jest okropnie. - Akurat tego, że akurat tam się znalazła, postanowiła nie ukrywać.
Przecież to i tak było oczywiste. Szła z tamtej strony, no i zapach... Na pewno jest nim już tak przesiąknięta, że jeszcze długo nie zdoła się go pozbyć.
Chyba że zaraz pójdzie się wykąpać. W sumie to nie byłby taki zły pomysł.


RE: Pustkowie - Mako - 11-10-2012

Pierwsze pytanie zbiło go z tropu. Nie sądził, że Arto może być powiązany więzami krwi z Kami. No cóż, może nawet nie trzymał z „Rodziną”.
- Nie. Jednakże był z nimi jasny samiec, który też był ślepy na jedno oko. - zamilkł na chwilę, przelotnie zerkając na łapę – Uwierz, to nic nadzwyczajnego. Po prostu efekt pośpiechu i nie patrzenia pod łapy. Z czego owy pośpiech wynikał? Może to dziwne, ale na Lwiej natrafiłem na Rozę, choć się tego w ogóle nie spodziewałem. Zmieniła imię, od teraz Nanizu... i ma synka – rzekł na pozór normalnym tonem – Spotkałem ją na skraju Wąwozu, wycieńczoną. Zaniosłem ją i jej podopiecznego na skałę, no a później gdy biegłem po wodę się potknąłem. – Mako wcale nie uważał się za bohatera, zrobił to co uznał za konieczne. - Powrót na Lwią wywołał u niej spory szok. Nie mam zamiaru pogłębiać go, dlatego dla niej nie jestem nikim więcej jak Pazurem. Rozumiesz? - może i okłamywanie przyjaciół było nie najwłaściwsze, ale stwierdził, iż prawda może wywołać gorszy skutek niż to drobne przeinaczenie prawdy. - I jest jeszcze jedna kwestia... Co cię podkusiło, żeby wystawiać moją kandydaturę tam w Grobowcu?! - powiedział, niby poważnie. - Chyba prawie każdy nadałby się lepiej niż ja.


RE: Pustkowie - Felija - 11-10-2012

Jasny samiec... Był ten, ten taki jeden... Ale czy był ślepy? Raczej nie.
- Roza? - Zdziwiła się nieco; już tak dawno nie widziała owej lwicy, że zdążyła niemal zapomnieć o jej istnieniu.
Wciąż pamiętała jednak, że była ona ważna dla Mako. Bardzo ważna. Dlatego beżowa, choć wciąż otumaniona, z uwagą śledziła wyraz pyska lwa, kiedy ten wspominał o jej dziecku. Czyli odeszła, zmieniła tożsamość i powiła syna?
- W porządku... - dodała z pewnym wahaniem, bowiem miała w tej kwestii mieszane uczucia.
Z jednej strony ukrywanie prawdy może mieć fatalne skutki - przecież w końcu i tak wszystko wyjdzie na jaw - a z drugiej... Przepraszam bardzo, co ona sama robiła!?
- Tak, poza mną i Lucasem - zaśmiała się; po raz pierwszy od dłuższego czasu na jej pysku zawidniał uśmiech, a w oczach pojawiły się figlarne błyski. - Wiesz, dziwię się, że nie wzięliście Hewy na królową. Ją przynajmniej wszyscy znają.
Dla beżowej było zupełnie niepojęte, dlaczego Mako wysunął kandydaturę jakiejś nadętej dziewuchy, wcale nie starszej od Fel. Co prawda kolorowooka nie miała za dużo do czynienia z przywódczynią, ale wcale jej to nie przeszkadzało - wręcz przeciwnie, nie ukrywała faktu, że tamta w ogóle jej nie podchodzi i w życiu nie chciałaby się z nią lepiej zapoznawać. Dla niej i tak królem zawsze będzie Mako.
Ej, moment. Czyli on nie wie, jak to jest z Arto? I ze Świtem w ogóle? Ooo... Co prawda siedzą w grocie, Wojowniczka nie poznała każdego, kogo się dało, ale niektórych na pewno. A dla czarnogrzywego takie informacje mogą być przydatne.
- Arto jest przywódcą Świtu - oznajmiła, wyjątkowo przybierając poważniejszą minę. - Jestem tego pewna na sto procent. Shaid też tam jest.
Zmarszczyła brwi, próbując sobie przypomnieć więcej szczegółów, które osiadły w jej łbie przez ostatnie tygodnie, a teraz znów się ujawniały.
- Jest też Moran, młody jasny lew z ciemną grzywą, morskimi oczami i takimi śmiesznymi pędzelkami na uszach. Chyba jest ważny, bo mówił do Arto 'ojcze'.
Zamilkła na krótką chwilę, by potem kontynuować:
- Spotkałam też takiego szarego lwa. Nie wiem, kim jest. Ale wydaje mi się, że jakimś sługą Arto. Chociaż tam chyba wszyscy nimi są.
Ostatnie zdanie właściwie burknęła, tak niedorzeczny wydał jej się owy stan rzeczy.


RE: Pustkowie - Mako - 12-10-2012

Nie można powiedzieć, Mako nigdy nie poddał się z misją ratowania Roz, choć z czasem zadanie to przekształciło się bardziej w chęć wcielenia lwicy znów w szeregi Lwiej Ziemi. Czy czuł żal, że życie potoczyło się w ten sposób? Owszem. Niejednokrotnie zastanawiał się, czy gdyby nie tamto wydarzenie, to mógłby wieść spokojne życie z Roz... Znaczy się, jak z dobrą przyjaciółką.
W tej chwili Fel mogła poczuć, że została lekko pchnięta w bark.
- Ej, powinnaś mnie wspierać i powiedzieć mi jaki to dobry jestem – rzekł, chichrając się pod nosem. Zamilkł na chwilę, by znów zabrać głos, tym razem mówiąc całkowicie poważnie – Wiesz dlaczego nie wysuwałem Hewy na królową? Zwyczajnie bałem się o nią i chciałem ją chronić. Ona i ja wiemy jak to jest dorastać bez rodziców, wydaje mi się, że lepiej będzie jeżeli poświęci więcej czasu młodym. Gdyby została wybrana, najpewniej by się zgodziła, ale to by ją ograniczało. Nawet później, gdy rozmawiałem z Vei czułem, że Hewa zajdzie wysoko w hierarchii stadnej. Na wieść, że została medykiem nieco się uspokoiłem. Będąc medykiem jest po części związana z Lwią, nie opuszcza jej, a co za tym idzie nie naraża się.
Może i jego słowa brzmiały nierealnie, to taka była prawda.
- Dlaczego Vei? Hm, jest z królewskiego rodu, ale to nie czyniło by jej lepszym władcą od Raya. Jednak w przeciwieństwie do niego, ona naprawdę zna się na polityce, jest silna zarówno fizycznie jak i psychicznie. Bardzo dobrze odnajduje się w tej rzeczywistości, gdzie odbudowa Lwiej jest ważna. - powiedział tym samym pewnym głosem, by po chwili dodać już radośniej – No i gdyby nie ona, nie mógłbym pozwolić sobie na moje wędrówki.
Wysłuchał Felki do końca, by po chwili namysłu rzec.
- Czyli na głowie mamy Rodzinę Kami i Świt... - Mako nie wiedział, że tak naprawdę to jedno i to samo – Pewnie są tak samo niebezpieczni jak Kami i jej towarzysze. Fel, jedna rzecz nie daje mi spokoju, skąd o tym wszystkim wiesz?


RE: Pustkowie - Felija - 12-10-2012

- Jaa? - zdziwiła się niepomiernie, by zaraz zaśmiać się serdecznie. - Od tego masz Hewę.
I znów się wyszczerzyła. Nie ma to jak dobra i współczująca przyjaciółka, nie? Co on by bez niej zrobił...
- Hm - odparła, wysłuchawszy jego wypowiedzi na temat medyczki.
Młode... Niefajna sprawa. To znaczy, ona nigdy nie chciałaby mieć dzieci, to nie dla niej. Co z tego, że teoretycznie ona również jest MATKĄ (jak to brzmi!)? Ona za Chiny nie będzie siebie tak postrzegać, szczególnie że wskutek chwilowego obłędu uznała, że te młode w ogóle nie są jej, skoro nie przypominają jej nawet w najmniejszych szczegółach. To są dzieci Arto i tego się trzymajmy.
Aaa tak wracając do tematu, różnooka znów uśmiechnęła się na słowa czarnogrzywego.
- Fakt, to jest jakiś plus - przyznała. - Gdybyś ciągle musiał królować, to już w ogóle nie dałoby się na ciebie trafić, żeby pogadać.
Zmarszczyła nos. Zaraz, zaraz, coś jej tu nie pasowało.
- A to Kami nie jest w Świcie? - spytała ze szczerym zdumieniem. - Jeśli nie, to na pewno jest z nimi sprzymierzona - dodała po chwili namysłu.
Ups, a teraz trudne pytanie. Mogła się tego spodziewać. I jak tu teraz z tego wybrnąć...
- Spotkałam Arto i słyszałam też jego rozmowy z paroma Świtowcami - odrzekła pokrótce.


RE: Pustkowie - Mako - 15-10-2012

Cóż, bez niej jego życie było by nieco bardziej nudne. Nawet gdyby miał wybór raczej nie zmieniłby swego życia. Tak, było mu dobrze.
Teoretycznie? Hm, to dość wątpliwa kwestia.
- Fel, pamiętasz co powiedziałem Ci kiedyś w Ruinach? Patrz, minęło trochę czasu, jestem odrobinę większy, wyrosła mi grzywa – całe szczęście – i choć los poddał mi pod łapy taką ścieżkę, to jestem rad, że wciąż jesteśmy przyjaciółmi. - co go zebrało na taki wywód? Ano, uświadomił sobie, że pewnego dnia jego życie może zostać ukrócone przez na ten przykład taką Kami. - Obiecaj mi jedno, jeśli kiedyś nie znajdę czasu na przyjaciół, to mnie palnij.
Szedł chwilę milcząc.
- Gdy tylko natrafi się ktoś lepszy ode mnie, albo Lwia stanie na równe łapy wycofam się z tego. Od polityki można sparszywieć. Chyba nie jestem najlepszym politykiem, ale chcę by Lwi żyli dobrze... Ale chyba póki co nie zostałem skreślony, choć co poniektórzy mogą mieć mnie już za martwego. Kto wie, może kiedyś ktoś mnie wspomni i nie będzie mieć o mnie całkowicie złego zdania. - ostatnie zdanie było wypowiedziane żartobliwym tonem, choć w głębi Mako zastanawiał się nad tym. Nie jest sztuką przejść do historii jako nieudacznik, to już lepiej zostać zapomnianym.
- To by wiele wyjaśniało, ale to znaczyłoby tyle, że Arto jest jakoś spokrewniony z Kami... Tak, czy inaczej lepiej na nich uważać.
Zerknął na Feliję, widać było, że wyszła z tego spotkania bez szwanku. Taa, to budziło podziw.


RE: Pustkowie - Felija - 16-10-2012

Chciała odpowiedzieć coś wo rodzaju 'z wielką chęcią', jednak w porę uznała, że może warto na chwilę odpuścić. Przecież miała teraz być przykładną Lwioziemką...! Jak zawsze po spotkaniu z Mako. Ciekawe tylko, na jak długo tym razem.
- Obiecuję - odparła więc jedynie, uśmiechając się szeroko, acz bez cienia ironii.
Dalszych jego słów również słuchała z uwagą.
- A co ty się martwisz tym, co będzie za ileś lat? Poza tym, jeśli nie zrobiłeś niczego złego, to na pewno nikt nie będzie miał podstaw, żeby mówić o tobie źle - stwierdziła. - A jeśli spróbuje, to będzie mieć do czynienia ze mną, o!
Teraz wyszczerzyła kły w uśmiechu, przy okazji pokazując, jaka to ona może być groźna i niebezpieczna dla tych, którzy ośmielą się zadrzeć z jej przyjacielem. A co! Tylko ona ma prawo obrażać Mako.
- Może i są rodziną, ja tam nie wiem. Ale to chyba nie ma znaczenia, i tak trzeba na nich uważać, i tak...
Zamilkła na chwilę, bo właśnie zapatrzyła się przed siebie. Lwie Ziemie były coraz bliżej, już prawie czuła ich zapach... O tyleż inny od smrodu Szkarłatnych!


RE: Pustkowie - Mako - 17-10-2012

Jak on dobrze wpływał na innych. Z awanturnika Anubisa zrobił lwa, z którym normalnie dało się pogadać. Ba, zostali przyjaciółmi, choć nigdy nie powiedzieli sobie tego wprost. Lwicę całkowicie wypraną z emocji przekabacił na tyle, by w świecie dostrzegała nie tylko politykę, lecz także bliskich. Co do Fel, nigdy nie wiedział, że należał do grona osób, które trzymały kolorowooką od całkowitego zejścia na złą drogę.
- Tak jakoś mnie wzięło – odpowiedział wymijająco, po chwili milczenia dodał głosem, w którym co uważniejszy słuchacz mógłby wyczuć pewność i jakiegoś dziwnego rodzaju stanowczość – Nie byłem w stanie ochronić przyjaciółki. Dlaczego? Bo byłem zwyczajnie zbyt słaby. Właśnie po to trenowałem, by być wsparciem dla przyjaciół, by ich chronić. - czy wykazywał się pychą w swych słowach? Według mnie nie, posiadał jasno określony cel, do którego zmierzał. Jego jedne z niewielu marzeń, które posiadał, choć przeważnie się nimi z nikim nie dzielił – Chyba w tym co powiedziałem nie było krztyny logiki, hm?
Mako...! Jego zdolność do przeplatania powagi z komizmem była wręcz niesamowita, ale właśnie przez takie zabiegi budował swój dystans do świata. Przez takie coś mógł się również wydawać głupszy, ale to był tylko pozór.
- Ostatnio mam jakiś dar do wpadania na dawno nie widziane osoby. Kami, Roza, ty i ostatnio był Sheloth – ech Mako, wchodzisz na niebezpieczny teren – Co prawda zamieniłem z nim tylko kilka zdań, ale zdawało się, że ma zamiar wrócić na Lwią. Chyba każdy z nas potrzebował chwili wyciszenia poza Lwiątyle, że moje ostanie było troszkę, jakby to ująć, przymusowe Nie wyglądał zbyt wesoło, ale przynajmniej był w jednym kawałku.
Przynajmniej fizycznym