Król Lew PBF
Las na skraju stepu - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Srebrny Księżyc (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=49)
+--- Dział: Ognisty Step (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=52)
+--- Wątek: Las na skraju stepu (/showthread.php?tid=750)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26


RE: Las na skraju stepu - Nathaniel - 10-05-2016

Kroki Nathaniela powiodły wprost do lasu, który, swoją drogą, był całkiem wyjątkowym miejscem, jak na sawannę. Nigdzie indziej nie widział podobnych drzew, co wzbudzało w fiołkowookim zainteresowanie. No ale, wiadomo - najlepszemu stadu przypadają najlepsze tereny.
Wreszcie dostrzegł jakiś ruch - poza nim najwyraźniej był tu ktoś jeszcze. Zbliżył się, dostrzegając dwie postaci - karakalkę i serwala.
- Witajcie!
Odezwał się, rozpoznając Serret, serwala jednak kompletnie nie kojarzył. Zatrzymawszy na nim spojrzenie, przekrzywił lekko głowę. Prawdopodobnie nie był stąd.
- Co cię sprowadza na tereny Srebrnego Księżyca?
Zapytał, jakby faktycznie go to tak bardzo interesowało. No ale chyba powinien wiedzieć, jako Strażnik i kapłan tych ziem... To jego praca. Przynajmniej coś pożytecznego chłopak w życiu robi.


RE: Las na skraju stepu - Natan - 10-05-2016

Natan czuł się bezpiecznie w towarzystwie nowej znajomej. Ten świat nie był aż tak niebezpieczny jakim poznał go na początku. Cieszył się, że spotkał kogoś takiego jak on, kogoś komu również udało się zwiać stamtąd. Oni tu gadu gadu, a od tyłu podszedł i Nathaniel. W pierszej chwili serwal się wzdrygnął, lecz spostrzegł, że nie ma się co bać... na razie.
- Księżyc - odpowiedział spokojnie.
- Mów mi Natan lub "Sześć" - przedstawił się. To, że ludzie nazywali go obiektem szóstym mu nie przeszkadzało, liczylo się to, że był jedynym obiektem szóstym tam i gdziekolwiek indziej.


RE: Las na skraju stepu - Serret - 11-05-2016

- Niech ci Księżyc świeci, Hashi! - przywitała ją z typowym sobie entuzjazmem.
Następnie przeniosła uprzejme wejrzenie na ciemnego samca, którego, prawdę mówić, dopiero teraz udało jej się dostrzec. Wcześniej zbytnio skupiała się na Natanie.
- Ja jestem Serret. I tak, należymy do Stada Srebrnego Księżyca - wyjaśniła pokrótce.
Jako że lwica i lampart zajęli się sobą nawzajem, a niebawem nawet gdzieś zniknęli, podobnie jak i Amai, karakalka mogła znów skierować uwagę na pierwszego rozmówcę.
- Hm, hm... - Myślała na głos, próbując wyobrazić sobie półłyse małpy. - Oj, to niedobrze, nikt nie powinien być tak zupełnie sam. Po uszach?
Kotka w niemal matczynym odruchu uniosła łapę i ostrożnie pogłaskała nią jedno z natanowych uszu. Sama zastrzygła swoimi, następnie odstawiła łapę i uśmiechnęła się niepewnie. Szkoda jej się go zrobiła, taki młody, a już tyle wycierpiał. Nie zamierzała jednak dopytywać, co się dokładnie stało, żeby nie rozdrapywać świeżych ran.
- Ach, jeśli byłbyś otwarty na nauczanie Księżyca, to może... Chciałbyś tu z nami zostać? - zaproponowała ciepłym tonem. - Zapoznałabym cię z wszystkimi ze stada, na pewno by cię polubili!

Tymczasem Chi odbiegła dalej, niż mogłoby się zdawać. Nie minęła chwila, jak zniknęła wszystkim z oczu.

- O! - fioletowooka znów się odezwała, unosząc życzliwy wzrok na przybyłego. - Niech Księżyc oświetla twoje drogi!
Już chciała przedstawić serwala, ale ten zdążył poradzić sobie bez niej, toteż grzecznie usiadła i patrzyła to na jednego, to na drugiego samca, niecierpliwie oczekując na dalszy rozwój wydarzeń.


RE: Las na skraju stepu - Nathaniel - 12-05-2016

Nie umknął jego uwadze moment, gdy serwal wzdrygnął się na powitanie Natha. Cóż. Nigdy by nie pomyślał, że jego głos aż tak źle brzmi... Jego pysk rozświetlił szeroki uśmiech, w którym zajaśniały lekko białe kły.
- A ja jestem Nathaniel.
Oznajmił, zauważając przy tym, że zapamiętanie imienia serwala nie sprawi mu większego problemu. Brzmiało całkiem podobnie do jego własnego... Tak trochę plagiat, no ale trzeba być tolerancyjnym. Jeśli miałby mieć jakieś pretensje, to tylko do jego rodzicieli.
- O czym rozmawiacie?
Zapytał, siadając - w ślad za Serret. Nie oczekiwał od nich odpowiedzi, jeżeli nie chcieli mu o tym mówić. Ale skoro już tu był, postanowił zostać na chwilę, porozmawiać.


RE: Las na skraju stepu - Sadie - 12-05-2016

Jakiś czas potem, Sadie w końcu poczuła, że jest w domu. Krocząc z maluchami przez tereny Srebrnego Księżyca, miała poczucie pewnego bezpieczeństwa. Kochała Otieno, ale obawiała się zostawać na obcych ziemiach. Bezpieczniej czuła się tutaj, między swoimi. Podczas długiej wędrówki musiała uważnie pilnować całej siódemki, bowiem lubiły jej robić psikusy. I zadawały dużo pytań. A co to? A na co? A po co? A kiedy? A co? A gdzie? A dlaczego? A ile? A czego? A z czego? A Sadie miała jak zwykle dużo cierpliwości i duuuużo opowiadała swoim bąbelkom kochanym.
W końcu zaś do jej nozdrzy doszedł charakterystyczny zapach znajomych lwów. Kroczyła poprzez Ognisty Step, aż dotarła do lasu na jego skraju. Tam w oddali zamajaczyło jej kilka sylwetek. Uśmiechnęła się szeroko, gdy zauważyła wybijające się długie, czarne uszy. Zbliżyła się do obecnych.
- A to jest ciocia Serret. Będzie wniebowzięta. Uwielbia takie bąble - oznajmiła swoim dziatkom - Niech księżyc oświetla twą drogę - mruknęła nagle, kiedy znalazła się w pobliżu karakalki.



RE: Las na skraju stepu - Azim - 12-05-2016

Dreptał dumnie za mamą, próbując utrzymać się z przodu rodzeństwa, żeby mieć jak najlepsze widoki. I nagle przed jego oczyma pojawiło się kilka obcych zwierząt. Przekrzywił śmiesznie łepek. Zastanawiając się co to za mały lew z takimi ciapkami i bardzo dużymi uszami i jeszcze ten drugi z równie dużymi uszami i pędzelkami na uszach. Już miał zapytać, ale mama poprzedziła jego słowa. Złoty więc zbliżył się do cioci Serret, której imienia za nic nie umiałby wymówić. Oparł przednie łapki o jej puszyste futro na brzuchu, żeby pokazać jaki jest odważny i przy okazji chciał się popisać przed mamą i rodzeństwem.
- Dlacego mas tak duze uszy? - spytał, wpatrując się w oczy karakalki.
Później przysiadł przy cioci, oglądając się za siebie. Nie minęła chwila, a do głowy malca wpadł pomysł. Pobiegł, jeszcze nieco niezdarnie jak to lwiątko w jego wieku, okrążając serwala, potem lwa i znikając gdzieś w trawie, by jak mu się wydawało znienacka wyskoczyć na jedną z sióstr, na Ciri. Zebrało mu się nagle na zabawę. Złapał ząbkami za ogon siostry, czekając jak zareaguje na jego zaczepki.


RE: Las na skraju stepu - Natan - 13-05-2016

Propozycja Serret była kusząca, właściwie to i tak cały czas ufał księżycowi to czemu nie.
- Byłoby miło - uśmiechnął się ciepło, problem leżał w tym, że Natan nie wiedział co miałby rodzić w stadzie. Nigdy nie należał do żadnego.
- A co mam zrobić by tutaj należeć? - zapytał. To było ważne, w sumie najważniejsze pytanie jakie miał zadać jeśli chciał tu zostać. Miło będzie mieć przyjaciół.
- Serret daje mi wskazówki jak przetrwać na sawannie - odpowiedział Nathanielowi. w lesie zaczęło robić się tłoczno.
- Bonum Mane, pani - przywitał się. Sadie przyszla z dziećmi, Natan bał się dzieci. Przy ostatnim spotkani z jednym z nich omal nie spalił sobie sierści. Jego strach można było poznać po tym, że gdy maluch przebiegł obok niego ten odskoczył.


RE: Las na skraju stepu - Sirisa - 14-05-2016

Ona jednak w przeciwieństwie do podekscytowanego brata, wcale nie pchała się na przody ich kompani, a wręcz przeciwnie. Niepewnie dreptając na kosmatych łapkach, trzymała się najbardziej z tyłu jak to tylko było możliwe, a jednocześnie najbliżej mamy, praktycznie tuląc się do jej tylnej łapy. Od początku nie podobał jej się pomysł wyjścia gdzieś w nieznane. Gdyby ktokolwiek się jej zapytał, odpowiedziałaby, że zostaje w domu. Nikt jednak nie liczył się ze zdaniem małej, puchatej kulki. Ze wzajemnością. Całą tą podróż tłumiła w sobie nieznośne, żałosne jęki, jedynie spoglądając co chwila na mamę oraz rodzeństwo, szukając choćby ździebka współczucia i zrozumienia, jednak najwyraźniej tylko ona planowała przesiedzieć resztę życia w grocie.
Przez większość czasu starała się nie spoglądać do przodu, a jedynie ślepo podążać za rodziną, lecz teraz, gdy w końcu się zatrzymali, musiała w końcu zerknąć gdzie właściwie się teraz znajdowała. Pierwsze co rzuciło jej się w oczy, wcale nie były obecne tam osobniki, a drzewa. Barwne, zielone drzewa, trzęsące się delikatnie na wietrze. Wyglądały zupełnie inaczej, niż te które miała okazje zobaczyć po drodze. To miejsce całkiem różniło się od jej starego, szarego domu. Czy to tutaj miała teraz mieszkać? Skuliła się ze strachem. Nie chciała. To wszystko było takie inne i dziwne.
-Mama... - Pisnęła żałośnie, unosząc mordę, by chwycić rodzicielkę na ogon, chcąc zwrócić na siebie jej uwagę. -Chcę do domu. - załkała, kręcąc główną na boku, chcąc pokazać swą dezaprobatę dla nowych terenów.


RE: Las na skraju stepu - Sadie - 14-05-2016

Na każdego jednak przychodzi ten odpowiedni czas, gdy trzeba opuścić to, co doskonale znane, celem odkrywania tego... co nieznane. Przed jej dziećmi cały świat stał otworem. Oczywiście, że bała się o nie. Bała się o to, ile niebezpieczeństw spotkają na swojej drodze i być może nie zawsze będą potrafiły stawić im czoła. Jednak takie właśnie było życie. Pełne niebezpieczeństw i przeciwności, które nakładane były codziennie
Widziała doskonale, jak Nami stara się przez całą tę drogę trzymać się jej tylnej łapy. Od czasu do czasu zerkała na jej pełen dezaprobaty i strachu pyszczek, aż w końcu jej bąbelek uczepił się jej ogona, piszcząc żałośnie i wyrażając swoje zdanie. Zastrzygła czekoladowym uchem i zniżyła swój łeb. Chwyciła maleństwo za sierść na karku i usadowiła między swoimi przednimi łapami, ocierając się o jej łebek i pomrukiwała uspokajająco nad jej uchem.
- Nie możesz całe życie przesiedzieć w grocie, skowronku... - powiedziała tym łagodnym tonem i wskazała na rozległe tereny przed sobą - ...świat jest wielki, może jeszcze nieco straszny. Ale nie masz się czego obawiać. Jestem tutaj, żebyś się nie bała... - dodała po chwili i obdarzyła ją tym ciepłym matczynym uśmiechem, by następnie końcówką ogona połaskotać jej kudłaty brzuszek. Podniosła wzrok na serwala, który zwrócił się ku niej. Skinęła mu łbem.
- Niechaj Księżyc oświetla twą drogę - przywitała się i trąciła jeszcze noskiem Namirę.



RE: Las na skraju stepu - Lerato - 15-05-2016

Wśród tej całej gromadki, był też i on. Maszerował wraz z nimi, co jakiś czas gapowato się potykając o jakiekolwiek mniejsze od niego przedmioty. Podnosił się i brnął dalej, a mama dosyć szybkie tempo miała! Ha, a może tylko dla niego... Spostrzegł, jak jego brat trzyma się na przodach. Zaś słodka siostrzyczka trzymała się blisko naszej mamusi. Lerato rozglądał się ciekawsko, kosztując toteż małe roślinki. Komicznie wykrzywiał pyszczek, gdy tylko coś było niesmaczne. A właściwie to nic nie było smaczne, taka prawda. Ciekawość więc, to pierwszy stopień do piekła. Z uśmiechem na brązowym pyszczku, cieszył się otaczającym go światem. Był taki spójny - wszystko pasowało. Mimo młodej głowy, to lwiątko zdążyło pokochać florę i faunę. Nadal nic nie mówiąc, dreptał szalenie zadowolony. Widział jak jego rodzeństwo wykonuje pomiędzy sobą jakieś interakcje. Jednak był tak zajęty, że nie miał ochoty dołączyć. Jego małym oczkom ukazało się coś pięknego - były to kwiaty. Ha, mały ogrodnik. Coś jakby w jego głowie krzyczało ''WEŹ NAS, ZERWIJ!'' Mimo sporej chęci zerwania ich, dla mamy - nie zrobił tego. Wiedział, że trzeba szanować to, co nas otacza. W pewnym momencie podbiegł do mamy. Podniósł głowę tak, by ta na niego spojrzała. - Kocham... cię... Właściwie to wyszeptał, nie lubił mówić głośno. Może to wina młodego wieku, może mu przejdzie.


RE: Las na skraju stepu - Sadie - 16-05-2016

Beżowa obserwowała uważnie nieustannie każde ze swoich dzieci. Ich ciekawość świata ogromnie ją cieszyła. Było to dlań już pewną wskazówką tego, że dzieciaki z pewnością będą odkrywać w dużej mierze same świat, zafascynowane jego wielkością i wspaniałością. Czekała, aż nadejdzie noc, by mogła im poopowiadać nieco o księżycu i gwiazdach.
Szmaragdowe ślepia zwróciły się wówczas na małego Lerato, który podbiegł do niej. Jakże czuły i ciepły uśmiech pojawił się na jej pysku, gdy usłyszała jego słowa. Dzieci są w końcu najbardziej szczerymi istotami na ziemi. Wobec tego to ciche i bardzo osobiste wyznanie młodego mocno rozczuliło Sadie, która nie omieszkała polizać swojego kochanego bąbelka i zagarnąć go do siebie, między łapy, gdzie siedziała już Namira.
- Ja też was baaaaardo kocham. Bardzo, bardzo, bardzo, moje gwiazdeczki... - zamruczała nad ich uszkami, trącając oboje wilgotnym noskiem. Świadomość posiadania rodziny i to tak wielkiej... była dla niej czymś niesamowitym. Czymś, co ogromną radością przepełniało jej serce. Siedmioro maluchów. Sama jednak zerwała pięknego kwiatuszka, aby podarować go Namirze, chcąc jej w ten sposób pokazać, że świat nie jest taki zły. Jest piękny niczym ten kwiat.



RE: Las na skraju stepu - Cilian - 16-05-2016

Rzeczywiście, mały lew swoimi ślepkami z zachwytem oglądał cały świat, czasami tak wpatrywał się w jakieś zjawisko, gdy przykładowo wiatr delikatnie poruszał listkami na drzewach, że wchodził w swoje rodzeństwo, albo w matkę, nie kontaktując co się wokół niego dzieje. I potem jedynie słyszał narzekanie reszty, aby nie popychał, uważał co robi, patrzył gdzie idzie.
Gdy przystanęli, mały natychmiast zajął się sobą, wypatrzył wielką, tłustą, fascynującą dżdżownicę, sunącą powoli po ziemi i postanowił, że musi taką mieć. Zakradł się, skoczył, cap! Dżdżownica rozpaćkana pod ciężarem młodego samca. Patrzył to z szczerym zdumieniem i na usta cisnęło mu się pytanie: "Ale dlaczego?"
To była taka ładna dżdżownica.
Tak śmiesznie pełzała.
No nic.
W tej chwili zauważył, że Azim zaczepia Ciri. Mężnie obrócił się w jego stronę i zaszarżował, jak na wielkiego wojownika przystało, po czym skoczył na brata, może nie tyle z chęci obrony siostry, co dołączenia się do zabawy.
Niech tamci podlizują się mamie i tak jego kocha najbardziej!


RE: Las na skraju stepu - Lerato - 17-05-2016

Czułe gesty od mamy, były czymś niesamowitym. Poczuł się taki kochany. W momencie, gdy Sadie smygnęła go noskiem - zaśmiał się. Mokry nos po prostu, sprawił mu gilgotki. Potem znalazł się jeszcze bliżej, doskonały punkt obserwacyjny. Bezpiecznie wśród łap matuli. Obrócił głowę w stronę siostrzyczki, urocza z niej kuleczka. Przysunął się do niej by się przytulić. - Zobacz! Wskazał łapką na kwiatuszki, które podarowała jej mama. - Dotknij je, zobacz jakie ładne. Powiedział, sam zaglądając ciekawsko.


RE: Las na skraju stepu - Nymeri - 17-05-2016

Mieszkanie u taty bardzo się jej podobało, choć jakoś nie przepadała za wychodzeniem na tamtejsze tereny, były bowiem pokryte popiołem, smętne i nieciekawe, a te lwy... cóż, może jak podrośnie to zagłębi się w jego ziemiach, lecz póki co ochoczo ruszyła wraz z mamą i rodzeństwem na tereny, o których to Sadie wcześniej im mówiła wielokrotnie. Należała do stada Księżycowych, co Nymeri bardzo zainteresowało i nie mogła doczekać się spotkania z nimi. Przez całą podróż obserwowała uważnie tereny, które to stawały się coraz bardziej zielone, coraz mniej pustych placków na ziemi, dzięki czemu i zwierząt jakby przybyło, tu motyle, tam ptaki. Wszystko stało się jakby ciekawsze, wiedziała więc że to tu było jej miejsce, tak jak i mamy. Na wygłupy rodzeństwa nie zwracała uwagi, sama wolała obserwować, chłonąć całą wiedzę jaką tylko mogła dostrzec, a gdy dotarli na miejsce, podeszła bliżej Sadie i spojrzała na każdego z osobna. Najbardziej zaciekawił ją brązowy lew, który miał na grzywie coś fioletowego, jakby kamyczki. Długoucha ciocia Serret również była interesująca, przyglądała się więc obojgu co jakiś czas, siedząc przy mamie. -Dzień dobry... znaczy... niech księżyc świeci!- odparła, uśmiechając się lekko. Cóż, nie poszło jej to przywitanie tak, jakby chciała, lecz mimo wszystko i tak jako jedyna z rodzeństwa próbowała nauczyć się przywitania stadnego. Miała jednakże jeszcze dużo czasu przed sobą by wszystkiego się nauczyć i doskonalić swą wiedzę.


RE: Las na skraju stepu - Lerato - 20-05-2016

W zasadzie to nic dziwnego, że małe lwiątka są ciekawskie. Poznają dopiero świat, więc wszystko jest fascynujące. Najważniejsze to zapamiętać liczne rodzeństwo, a nie było ich mało. Czekając na reakcję siostrzyczki, gdy dostała kwiatuszki od mamy - zjawiła się kolejna siostra. Wolno myknął z łap mamusi, by się z nią przywitać. Chwilę potem, był już obok niej. Przyszedł i usiadł. Patrząc na nią, przywitał się. - Cześć siostrzyczko. Uśmiechnął się.