Król Lew PBF
Dno wąwozu - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Pustkowie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=66)
+---- Dział: Kanion (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=67)
+---- Wątek: Dno wąwozu (/showthread.php?tid=757)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20


RE: Dno wąwozu - Vult - 30-11-2015

Rozglądała się niepewnie dookoła. Patrząc to na hienę, to na Mi, to na Iris. I tak w kółko aż dostała zawrotu głowy. Atmosfera zrobiła się gęsta niczym mgła o poranku. Napięcie kumulowało się, zaraz coś albo ktoś wybuchnie.
Ktoś.... Właśnie ktoś.
Przyjrzała się uważniej czekoladowej lwicy, która jakby tańcowała unosząc naprzemiennie łapy. Nie wiedzieć czemu do głowy przyszło jej skojarzenie z Taal.
Poczuła dziwne ukłucie w sercu. Mała czarna kulko, gdzie się podziewasz?
Tak samo z siebie wyszło, łbem szturchnęła samice w bark jakby chcąc dodać tym samym otuchy.
Choć z rzadka gdzieś tam jeszcze matczyne instynkty się u niej odzywały.


RE: Dno wąwozu - Miyuki - 30-11-2015

- Jestem medykiem. O co chodzi?

//Narracja kiedy indziej, dopiszę ją na komputerze. Nie mam jak, a nie chcę blokować.


RE: Dno wąwozu - Kiu - 02-12-2015

-Medykiem?- Spojrzałam raz jeszcze na lwice. Nie byłam pewna czy mówi prawdę czy też nie ale po co miałaby też kłamać?
-Możesz obejrzeć jej skrzydło?- Zapytałam się lwicy, usztywnić umiem ale rany jakie tam mogą być już nie będę w stanie dobrze zagoić. Iris miała podleczona już łapę i medyka jej nie było trzeba. Łbem wskazałam na Vult. Sam podeszłam do bezłapej lwicy.
-Jak sobie radzisz w takiej sytuacji?- Zapytałam mając na myśli radzenie sobie bez kończyny- Nie jest pewnie łatwo co?- No na pewno ale i tak było trzeba mieć do niej szacunek, ze i tka daje radę, niektórzy by nie pożyli długo z takim utrudnieniem.
-Jak wszystko będzie dobrze z Vult, to chciałabym z Toba potrenować abyś weszła w lepsza wprawę- Brak łapy wywołało u nie wycofanie pewnego rodzaju, będę chciał pomóc jej nabrać pewności siebie.


RE: Dno wąwozu - Iris - 02-12-2015

Iris poczuła nagłe szturchnięcie, co odwróciło jej uwagę od Mi. W końcu, oderwała wzrok od obcej lwicy i przestała na chwilę wykonywać nerwowe ruchy. Spojrzała na Vult jakby z wdzięcznością. Tego jej było trzeba, zwykły dotyk, ale przerwał te wszystkie obawy, które mnożyły się w jej głowie. Co prawda nie zniknęły, ale ona przestała o tym myśleć choć na moment. Znów skierowała wzrok na Mi, westchnęła cicho, dopiero po chwili słysząc słowa obcej, dotarło do niej że Mi jest medykiem. No właśnie, jest medykiem, a Iris wolałaby nie mieć z nimi żadnej styczności. Nawet nie pomyślałaby przez chwilę że będzie mieć takiego pecha, żeby pierwsza napotkana lwica, w ogóle ktoś z jej gatunku okazał się medykiem? To był ogromny pech, ze względu na poglądy trzyłapej lwicy, która to właśnie do medyków miała uraz. Spotkała tylko jednego w swoim życiu, nie licząc teraźniejszości, właściwie to on spotkał ją. Pochopnie go wtedy oceniła, uważając że ją skrzywdził. Nie wierzyła w to że uratował jej życie, nie potrafiła przyjąć tego do wiadomości że gdyby zostawił jej tę łapę, którą straciła, to mogłaby umrzeć. Rany były zbyt wielkie, a łapa i tak byłaby bezużyteczna.
Już prawie spanikowała, ale pomyślała przez moment o Vult. Przecież o to właśnie chodziło, Kiu miała znaleźć medyka, który pomógłby Vult. Pech tak na prawdę okazał się szczęściem. Jeśli Mi pomoże sępicy, to ta po jakimś czasie będzie mogła latać, przynajmniej ona odzyska to co utraciła. Iris położyła się na ziemi właśnie z tą myślą, przecież nie będzie musiała się na nic zgadzać, nie pozwoli Mi się zbadać, bo po prostu nie chcę, po prostu boi się że może spotkać ją coś gorszego niż to kalectwo i choć zdawała sobie sprawę że to absurdalne, to i tak ten lęk jej nie przemijał. Tak więc stres nie minął, próbowała go jedynie powstrzymywać, nawet nie spostrzegła że ogon oplótł jej się już wzdłuż kawałka po tylnej łapie. Otrząsnęła się dopiero po pytaniu Kiu, której wcześniej nie zauważyła.
- Jak na razie nawet dobrze mi idzie... Jeszcze nie spotkałam kogoś... Kto by... - przełknęła ślinę, kontem oka obserwując Mi: - Wyśmiewał się z mojego kalectwa czy też poniżał... Właściwie to spotkałam tylko was... Do innych się nie zbliżałam i prawie nikogo nie spotkałam po drodze, idąc w te strony. Na początku było mi ciężko... Trudno zaakceptować coś takiego... - "o ile w ogóle się da" dodała w myślach, kontynuując: - Na początku dużo ćwiczyłam, teraz już nauczyłam się biegać... - westchnęła: - Ale nie dorównuje prędkością innym lwom...
Niezbyt lubiła się zwierzać, ale to przynosiło jej ulgę. Na kolejne słowa hieny przytaknęła, trening zawsze się przyda. Zwłaszcza że jeszcze nie opanowała wszystkiego do perfekcji, jeszcze jakieś chwiejne ruchy są, bo w końcu trzy łapy to nie cztery.


RE: Dno wąwozu - Vult - 03-12-2015

Medyk. Cóż to za magiczne siły skierowały znachora w te strony. Ciężko uwierzyć, że był to czysty przypadek. Pytanie tylko czy się zgodzi opatrzyć skrzydło i rany. Patrzyła wyczekująco teraz na Mi pytającym wzrokiem, choć w jej głowie już rodziły się myśli czy nie kłamała. Nie ufała obcym.

/nie stać mnie na nic lepszego gdy jestem chora./


RE: Dno wąwozu - Miyuki - 06-12-2015

Pokiwała w milczeniu głową, po czym podeszła bliżej do zgromadzenia. Skrzydło Vult... Nie prezentowało się najlepiej. Nie znała się zbyt mocno na działaniu ptasich skrzydeł, mogła jedynie domniemać, że wyłączy to sępa z lotu, przynajmniej przez krótki czas, jeśli nie na zawsze. Zbliżyła pysk do skrzydła, w milczeniu obserwując. Było całkowicie rozłożone i bezwładne, ale pióra skutecznie ograniczały widoczność. Trzeba było je wyrwać.
- Nie wygląda to najlepiej. Jak bardzo możesz nim poruszyć?

//Proszę Mistrza Gry i jego kości o ocenę stopnia złamania skrzydła i dalszej sprawności - czy Vult będzie mogła nadal latać?


RE: Dno wąwozu - Vult - 06-12-2015

W pierwszym odruchu chciała się cofnąć gdy Mi zbliżyła pysk do jej skrzydła. Na pytanie czy może nim ruszyć pokręciła przecząco głową. Na skrzydło zwaliła się na nią zebra cielskiem. Siła gruchnięcia była tak wielka, że na jednym złamaniu z pewnością się nie skończyło. Nie brała nawet tego do głowy, że może bezpowrotnie utracić możliwość latania.

/Rzuciłam monetą, wypadło, że Vult nie będzie mogła latać. Obrażenia - zwichnięcie łokcia, pęknięta kość promieniowa i zerwane więzadło/


RE: Dno wąwozu - Kiu - 06-12-2015

Z uwaga przyglądałam się temu co robi lwica. Może i jest medykiem ale nie oznacza to, ze wolno takiej osobie ufać w pełni. Nasłuchiwałam i siedząc obserwowałam. Byłam w razie czego gotowa ingerować. Się zobaczy co dalej będzie. Na razie nie ma konkretów ale pewnie niedługo jakieś będą.


RE: Dno wąwozu - Lauva Tai - 06-12-2015

Droga z północy zaczynała już mu się dłużyć. Biało-kremowemu lwu dawała się we znaki pewna monotonia podróży, nawet pomimo zmieniających się krajobrazów. Stwierdzał jednak w każdej chwili wątpliwości, że skoro już tyle przemierzył to warto przejść jeszcze trochę, a nuż za rogiem znajdzie przyjazne mu miejsca i nowych znajomych.

Rozmyślając, doszedł do początków wąwozu. "Górą czy dołem?" zaczął się zastanawiać. Zbliżył się do krawędzi i wyczuł woń hien, ale też jakichś lwów. Stwierdził więc, że zaryzykuje i zeskoczył w dół, kiedy zbocze było jeszcze niskie. Zaczął powoli i dosyć spokojnie iść wzdłuż wąwozu. Póki co oprócz nieznacznych bodźców węchowych do jego zmysłów nie docierały ślady bytności innych zwierząt.


RE: Dno wąwozu - Iris - 06-12-2015

- Mam nadzieje że z Vult będzie wszystko dobrze... - szepnęła sama do siebie, przyglądając się obojgu, zarówno Mi jak i Vult. Nawet nie zauważyła że właśnie ujawniła swoje myśli na głos, było to spowodowane przez zdenerwowanie, bo w końcu stres jej nadal nie opuścił i od czasu do czasu zdradzała się drobnymi gestami, jak lekkie poruszenie końcówką ogona, przy niemal każdym ruchu Mi. Od lwiątka już tak miała, że gdy czegoś się obawiała, pierwszą oznaką stresu zawsze był ogon.
W końcu usiadła, nie mogąc już dłużej uleżeć. Widok Mi nasuwał jej na myśl szamana, który pozbawił jej tylnej łapy ratując jej tym samym życie. Pomimo że ten cały szaman, należał do innego gatunku niż Mi i z niebieskooką łączyło go tylko to że oboje są medykami.
Iris zaczęła się zastanawiać czy w ogóle Mi zauważyła jej brak łapy, oby nie, a jeśli tak to chyba to zignorowała. Z resztą jako medyk zapewne napatrzyła się na gorsze rzeczy niż brak kończyny. Tak przynajmniej zgadywała Iris, ale co mogła o tym wiedzieć? Nie znała się na takich rzeczach jak leczenie ran czy chorób, ba, ona nawet nie wiedziała jak wychowywać lwiątka, bo swoje rodzeństwo skazała nieumyślnie na śmierć, próbując karmić je gryzoniami, podczas gdy maleństwa potrzebowały mleka matki, która niestety umarła. Te wspomnienia były tak bolesne że Iris nie wracała do nich myślami, a każde wspomnienie z tamtego czasu próbowała wyprzeć lub odwrócić swoją uwagę od niego. Tym razem wspomnienia o rodzinie nadeszły tak nagle i uderzyły z taką siłą jak nigdy wcześniej. Być może było to spowodowane stresem, ale nim chyba nie można było wszystkiego tłumaczyć. Iris zaczęła już nawet słyszeć popiskiwania małych lwiątek, co najwyżej osesków, w swojej głowie, a to dlatego że jak zwykle próbowała usilnie odgonić retrospekcje pojawiające się w jej wyobraźni. Nieświadomie wysunęła pazury przez nadmiar emocji. Zacisnęła mocno oczy, próbując zatrzymać łzy. Dlaczego akurat teraz musiała o tym myśleć? Już lepiej byłoby śnić kolejny koszmar, przynajmniej można by się było obudzić i wiadome by było skąd nagle takie zachowanie u brązowej lwicy. Jedno było pewne, zbyt często próbowała zatrzeć ślad tego co się wydarzyło ze swojej pamięci, była to swego rodzaju ucieczka przed cierpieniem i być może to właśnie było przyczyną natarczywych myśli, których nie sposób wyciszyć.


RE: Dno wąwozu - Miyuki - 11-12-2015

Skrzywiła się delikatnie. Niedobrze. Instynktownie zaczęła mruczeć, próbując w ten sposób dodać sępicy otuchy. Delikatnie uniosła skrzydło ponad ziemię za pomocą łapy i przybliżyła pysk. Kolejnego kroku Vult mogła się nie spodziewać, ale był konieczny. Bez słowa zaczęła pozbywać się części piór, które utrudniały dostęp do rany. I im bliżej była końca tej czynności, tym bardziej w głębi duszy czuła nieprzyjemne ukucie. delikatnie położyła skrzydło na ziemi i usiadła, po czym opuszkami zaczęła delikatnie uciskać różne miejsca i delikatnie przesuwać nimi.
Nie...
- Nic z tego... Skrzydło jest tak zdruzgotane, że nawet samo usztywnienie nic nie da. Będzie boleć i bardzo prawdopodobne, że po drodze rozwinie się infekcja i umrzesz od zakażenia - tu zatrzymała się na chwilę, czując, jak nieprzyjemna gula rośnie w jej gardle. Przełknęła ślinę i spróbowała utrzymać ton głosu, stanowczy, choć miły. Udało się - Będziemy musieli ciąć.
Zwróciła spojrzenie ku hienie, w którym kryła się niema prośba. Doskonale wiedziała, że hiena ma silniejsze szczęki, ich gatunek był czyścicielami sawanny, potrafiły rozgryzać kości. Jeden pewny ruch będzie mniej bolesny iż gdyby miała to robić lwica.
- Możesz mi pomóc?
Po czym spojrzała na sępicę. Powinna mieć jakieś zioła w swoim asortymencie, które uśmierzają ból i otumaniają.


RE: Dno wąwozu - Vult - 11-12-2015

Nie spodziewała się tego, że tak nagle zostanie oskubywana. Szarpała się ale lwica sprawnie chwytała pióra w zęby i wyrywanie się przez Vult szybciej pomogło pozbyć się części upierzenia. Wrzeszczała przy tym przeklinając, że ją torturują.
Upadła zdyszana na kuper patrząc na gołe sine i przekrwione ramię. Nie wiedziała,że aż tak źle było z jej skrzydłem, pierze ładnie wszystko przykrywało.
Dopiero następna część wypowiedzi sprawiła, że sęp pobladła i oblały ją zimne poty.
- U...uciąć?
Nie nie nie. To nie może być prawda, ona miała latać! Jedyne myśli jakie jej krążyły w głowie to te, że chcą jej zrobić krzywdę. Działa teraz irracjonalnie nie zdając sobie sprawy, że tylko pogorszy sytuację.
Resztki sił jakie jej pozostały plus adrenalina krążąca w żyłach sprawiły że poderwała się energicznie próbując uciec. Jak najdalej.


RE: Dno wąwozu - Iris - 11-12-2015

Otworzyła momentalnie zapłakane już nieco oczy, przetarła je szybko łapą. Wspomnienia uciekły niczym zerwany liść podczas wichury. To było w tym momencie nie prawdopodobne, bo Iris była w kompletnej rozpaczy. Ale stało się. A wszystko przez to że usłyszała słowa Mi. Była w nie małym szoku, nawet nie drgnęła, nie mogła wręcz uwierzyć w to co przed chwilą do niej dotarło. Vult miała stracić skrzydło, tak jak brązowa kilkanaście miesięcy temu łapę. Doskonale znała związane z tym cierpienie, bo nadal jej dotyczyło, choć była już przyzwyczajona i próbowała pogodzić się z losem. Jednak Vult będzie miała gorzej, bo nie poleci, a Iris choć straciła łapę nadal może chodzić i nawet biegać, już nawet miała to nieco opanowane. To sprawiało że czekoladowej lwicy zrobiło się ciężko na sercu, współczuła Vult, w myślach szukając innego rozwiązania. Może medyk się pomylił? Może da się jakoś uratować skrzydło Vult? Iris wciąż miała na to cichą nadzieje. Zupełnie nie ufna wobec Mi wpatrywała się w nią z dość nie przyjazną miną. Nagle przyszło jej do głowy że Mi kłamie i chce tylko sprawić ból Vult. Poderwała się z ziemi, widząc jak sępica próbuje uciec i osłoniła ją sobą.
- Musi być inny sposób - powiedziała patrząc prosto w oczy Mi, była już pewna że lwica zobaczy jej brak łapy, bo przecież stała przed nią. A tyle czasu starała się to ukryć.


RE: Dno wąwozu - Kiu - 11-12-2015

Obserwowałam to wszystko w milczeniu i analizowałam wszystko we łbie. Jako medyk powinna się znać. Kiedy Vult została pozbawiona opierzenia, jawiło się jak poważnie jest skrzydło uszkodzone. Nie byłam medykiem ale widząc to sam wątpiłam aby coś z tego było. Może i zrosłoby się ale nie nadawałoby się do lotu czy nawet szybowania. Kątem oka też widziałam zachowanie brązowej lwicy. Oj dużo na głowie, dużo. Nie zdążyłam jakoś podnieść jej an duchu, kiedy to ta stanęła przed lwicą. No dość duża doza odwagi. Przed obca i zdrowa lwica stanę ukazując tym samym swoje kalectwo ale też troskę pewną wobec sępicy. Iris wiedziała jak to jest nie był w pełni funkcjonalna i jaki to ból jest stracić cześć siebie. Jednak straciła nogę z jakiegoś powodu. Jeśli Vult zostawi to skrzydło, bałam się, że może rozwinąć się jakaś choroba.
-Tylko szybko opatrz- Rzekłam do Mi i wyminęłam brązową. Szturchnęłam lekko nosem Vult, po czym skoczyłam an nią i przygniotłam. Jednym porządnym i mocnym ugryzieniem, przerwałam mięśnie, nerwy, żyły i kość. Zrobiłam to trochę wyżej aby mieć pewność, że jeśli coś w miejscu złamania się zaczęło robić nie przeszło wyżej. Całe to zajście na pewno wyglądało dość makabrycznie.
Spojrzałam an Mi.
-Tylko szybko- Rzuciłam nadal przygniatając Vult.


RE: Dno wąwozu - Vult - 11-12-2015

Jęknęła głucho gdy została przybita do ziemi przez dużo cięższą od niej hienę. To co stało się później przeszło najśmielsze oczekiwania. Wrzask pełen rozpaczy rozległ się po kanionie spotęgowany przez echo.
Łzy niczym grochy spływały po policzkach. Ból był nie do opisania, zachrypł od krzyku i zaczęła charczeć i rzęzić jakby się dusiła.