Król Lew PBF
Dno wąwozu - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Pustkowie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=66)
+---- Dział: Kanion (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=67)
+---- Wątek: Dno wąwozu (/showthread.php?tid=757)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20


RE: Dno wąwozu - Lauva Tai - 11-12-2015

Idąc wśród skał znów utonął w myślach. Był świadom tej przypadłości, jednakże nie potrafił z nią walczyć i zawsze po jakimś czasie w jego głowie pojawiał się dryfujący kłębek. Żeby też myślał o czymś pożytecznym...

Wrzask wpadł do lwich uszu. Białogrzywy zatrzymał się, a jego myśli rozjaśniły się. Rozważał za i przeciw oraz stopień zagrożenia. Nie był pewien jakie zwierzę wydało ten krzyk, ale kołatało mu się w głowie skojarzenie wskazujące na jakąś istotę skrzydlatą. Ruszył więc w stronę źródła dźwięku truchtem, gdyż chciał zachować odrobinę bezpieczeństwa. Co prawda w kanionie droga zazwyczaj jest prosta, jednak istnieją różne zakamarki. Mijając je zwalniał i nasłuchiwał, czy to nie z nich przypadkiem nie wydobywają się nieprzyjemne odgłosy. Póki co niczego nie znalazł…


RE: Dno wąwozu - Miyuki - 12-12-2015

Zachowanie Iris zdziwiło ją, szybko jednak zrozumiała je, dostrzegając jej brak łapy. Nie skomentowała jednak tego nawet spojrzeniem. Były ważniejsze sprawy do roboty niż zastanawianie się nad kalectwem Iris. Współczuła jej, niemniej takim podejściem mogła przyczynić się do śmierci sępicy. Prawdopodobieństwo, że rozwinie się zakażenie było dość wysokie, tym bardziej, że Vult nie miała wielkich możliwości ruchu i po prostu będzie nim zahaczać, ciągnąć za sobą. Pokręciła głową, zaprzeczając. Nie ma innej opcji.
Skrzywiła się delikatnie, gdy hiena skoczyła na sępa i użyła swoich szczęk. Nawet, jeśli była mięsożercą, to nie wykorzystywała swoich zębów do takich celów. I, tak jakoś... Nie wiem, może to kwestia mentalności? Nie dała jednak swoim myślom zawładnąć, trzeba było działać. Podbiegła do sępa i przygniotła tylną łapą jej skrzydło, hamując prowizorycznie krwotok. Przednimi łapami rozwinęła parę dużych liści, które po bokach miały dziurki pozwalające na stabilne połączenie ich - nigdy się nie rozstawała z nimi, jak widać to była mądra decyzja. Pomagając sobie pyskiem, zwinęła je tak, by mogły tworzyć bandaż i obróciła się, po czym sprawnie owinęła nimi skrzydło Vult i przymocowała go długimi łodygami roślin wodnych. Na chwilę musiała puścić łapę, niemniej po zawinięciu znów ucisnęła, aby wspomóc. Bandaż wystarczająco tamował krwawienie, niemniej wolała się upewnić, czy wszystko dobrze.


RE: Dno wąwozu - Iris - 12-12-2015

Nie mogła uwierzyć Mi, musiało być jakieś inne wyjście, po prostu musiało. Iris stała nieruchomo, nie chciała dopuścić lwicy do Vult, obawiając się że ta ją skrzywdzi. Była gotowa się nawet szarpać z Mi, byleby nie dostała się do sępicy, o ataku nawet nie myślała, nie była skora do walki, najwyżej obrony.
Zanim się zorientowała że zadanie usunięcia skrzydła miała Kiu, było już za późno. Iris tak na prawdę nie wierzyła że hiena jest do tego zdolna, z resztą wcześniej nawet nie zauważyła porozumiewawczego spojrzenia Mi na Kiu. Myślała że medyczka sama to zrobi, a Kiu miała jej pomóc tylko w przytrzymaniu Vult. Iris nawet się nie obejrzała, nie widząc w całości tego drastycznego widowiska. Dopiero krzyk Vult, który niemal ją ogłuszył, sprawił że aż podskoczyła obracając się gwałtownie w tył. Tylna łapa lekko jej się rozsunęła na bok i prawie by zleciała na tylną część ciała, gdyby nie chwyciła równowagi, prostując ogon.
Była przerażona tym widokiem, jak gdyby na nowo przeżywała chwilę kiedy się obudziła i zobaczyła że nie ma tylnej łapy. Vult już skrzydła nie miała, już nie było czego ratować, szkoda że Iris nie potrafiła dopuścić do siebie myśl że tak będzie lepiej, bo Vult będzie miała większe szanse na przeżycie niż z chorym skrzydłem.
Nie zwracała już na nic uwagi, wpatrując się w odgryzione przed chwilą skrzydło i co chwilę patrząc też na Vult, przeszedł ją dreszcz po grzbiecie, rzeczywiście nie dałoby się tego poskładać, było to widać gołym okiem, ale brązowa nadal myślała że dałoby się je uratować.
Iris przez to wszystko nie była w stanie nawet usiąść, choć łapy się pod nią uginały, więc wciąż stała, obserwując w milczeniu dalsze wydarzenia. Niby widziała co się dzieje, ale myślami wciąż była przy tym co miało miejsce przed chwilą.
Po jakimś czasie w końcu siadła na ziemie i spuściła nisko głowę, wpatrując się przybitym wzrokiem w skalne podłoże, była jednak czujna, bo wciąż czuła się zagrożona ze strony Mi zwłaszcza że teraz przez nią Vult straciła skrzydło. Na szczęście nie dała się jej wykrwawić, bo tego Iris także się spodziewała po Mi. Pomimo że zupełnie jej nie znała.


RE: Dno wąwozu - Kiu - 14-12-2015

Oblizałam pysk i kiedy Mi zajęła się Vult i ja opatrzyła to puściłam ją. Zastrzygłam uchem obejmując wzrokiem nasze miejsce. Spojrzałam an Iris, była.. przerażona? No cóż może to dość drastyczne ale tak czasem trzeba. Westchnęłam i podeszłam do niej. Może się nie wystraszy, otarłam swój łeb o jej bok próbując ja jakoś podtrzymać na duchu. W końcu tak koty się pocieszają też nie? W ten usłyszałam jakieś kroki i skierowałam spojrzenie w ową stronę. Dostrzegłam obcego lwa. Do tego samca!
Warknęłam i do razu wyleciałam na zewnątrz stojąc u wyjścia do naszego leża.
-Czego tu i kto ty!- Warknęłam do niego z uniesionym ku górze ogonem. Z uwaga przyglądałam sie mu.


RE: Dno wąwozu - Vult - 14-12-2015

Korzystając z momentu, że została puszczona. Zerwała się jak oparzona i uciekła z tego miejsca. Adrenalina krążąca w jej żyłach dodała jej niesamowitych energii na bieg. Chciała być sama, z dala od nich wszystkich. I choć też uważała ich za potwory w przyszłości z pewnością zmieni zdanie i kiedyś wróci. Gdy tylko uspokoi skołatane nerwy i zastanowi się nad własnym losem.
z/t


RE: Dno wąwozu - Lauva Tai - 15-12-2015

Podskoczył słysząc warknięcie. Obrócił głowę i ujrzał rozeźloną hienę. Widząc nie do końca resztki krwi na jej pysku zaczął mieć mieszane myśli. Absurdu do tej sytuacji dodał fakt nagłego wybiegnięcia z załomu skały jakiegoś ptaka, który równie szybko zniknął gdzieś za zakrętem. Odpowiedział jej, starając zachować spokój.

- Ja? Ja tylko przechodzę, górą przejść nie mogłem a w tę stronę to najszybciej się dostanę na południe, gdzie podobno są ziemie, na których można poznać kogoś ciekawego... - Uważnie przyglądał się samicy, szykując się jednocześnie do ewentualnej ucieczki, gdyż nie miał zbytnio ochoty tłuc się z hieną, prawdopodobnie będąc już "tak blisko" celu.


RE: Dno wąwozu - Iris - 19-12-2015

Iris poczuła lekkie otarcie, od razu przyszło jej na myśl że tak przecież robią jej pobratymcy, aby dodać sobie nieco otuchy, czy też się przywitać, a jednak hiena także znała ten język ciała. Iris podniosła lekko jedną z przednich łap, nieco przechylając się na bok, odsuwając się tym samym od hieny, zaskoczona i całkiem zmieszana, nie wiedziała już co myśleć o Kiu. "Kiu za bardzo zaufała Mi dlatego to zrobiła. Przecież nie skrzywdziłaby celowo Vult" mówiła sobie w myślach, mimo że miała wątpliwości. Nagle znalazła powód do kolejnego niepokoju, a mianowicie obecność obcego lwa, samca. Ale gdy Kiu się nim zajęła, Iris podeszła do Mi.
- Kiepski z ciebie medyk, skoro nie potrafiłaś znaleźć innego sposobu żeby pomóc Vult, bo na pewno taki był - powiedziała z wyrzutem, patrząc jej prosto w oczy, sama nie wierzyła że odważyła się na coś takiego, ale po czymś takim i całym szoku, i jeszcze ucieczce Vult, poczuła się współwinna, bo niczego nie powstrzymała, niczemu nie zapobiegła. I Vult spotkało to samo co ją kiedyś. Kierowała nią też niechęć do medyków, ogromna niechęć, bo ubzdurała sobie że każdy jest zły, zwłaszcza już po tym co widziała przed chwilą.
- Jak się z tym czujesz że Vult nigdy przez ciebie nie poleci? - teraz już nieco ją poniosło, bo wysunęła pazury, jednak nie zrobiła nic innego co by mogło świadczyć o tym że chcę się rzucić na Mi, bo choć emocje ją ponosiły wcale nie chciała walczyć, wolała unikać tego, o ile nie jest to konieczne.


RE: Dno wąwozu - Miyuki - 22-12-2015

Westchnęła, widząc zachowanie kalekiej lwicy. Naprawdę? Sama straciła łapę, chyba powinna wiedzieć, że amputacja była naprawdę ostatecznym krokiem, gdy naprawdę nic nie dało się zrobić. Żaden porządny medyk nie ucina kończyny ot tak, bo taki ma kaprys. Wytrzymała spojrzenie lwicy, ze stoickim spokojem przypatrując się jej. W żaden sposób nie zdradzała wrogości, równocześnie jednak stała wyprostowana i pewna siebie. Nie zlękła się zachowania lwicy.
- Mądra decyzja. Oceniać kogoś, kogo nawet się nie zna - odparła spokojnie. Nie zdziwiłabym się, gdybyś właśnie za takie zachowanie straciła łapę - swobodne myśli, które nie miały uzewnętrznienia w postawie czy słowach jasnolicej - Spójrz. Skrzydła ptaków składają się z takich samych kości, co nasze łapy - usiadła, coby było wygodniej pokazywać brązowej lwicy - Jedna z tych kości była pęknięta - przejechała łapą w miejscu kości promieniowej, po czym dotknęła łokcia - A tutaj łączą się kości i zabezpieczone jest specjalnymi wzmocnieniami. Vult miała całkowicie zniszczone połączenia między kośćmi, zerwane połączenia. Bardzo mała szansa, że wszystko wróciłoby do normy, a nawet jeśli zrosłoby się jako tako, nie mogłaby latać. Zostawiając skrzydło mogłaby zapomnieć o tym i próbować się poderwać do lotu przestraszona. Może wzniosłaby się na metr, ale... Spadłaby. Znów uszkodziłaby sobie staw, kolejna porcja silnego bólu i coraz mniejsza szansa na ponowne naprawienie stawu. Przykro mi, ale to było konieczne. Jak się z tym czuję? Źle. Ale na tym polega ta praca, czasem trzeba coś poświęcić, aby przeżyć. Gdyby medycy mieli zapłakiwać się na głos zanim cokolwiek coś takiego zrobią, nasi bliscy by umarli.


RE: Dno wąwozu - Iris - 23-12-2015

Iris nadal nie odrywała wzroku od Mi, zdając sobie jednak sprawę że popełniła błąd. Mi miała rację, nie należy kogoś oceniać, kogo zupełnie się nie poznało. Iris nawet nie miała tego w zwyczaju, jednak w tym wypadku uznała że jeśli Mi jest medykiem to musi być zła, bo każdy kto nim był, był dla czekoladowej lwicy zły. Już zwłaszcza po tym co widziała. Co tak bardzo przypomniało jej o przeszłości, o własnym bólu.
Jak tylko Mi zaczęła jej wszystko tłumaczyć, Iris schowała pazury stając nieco luźniej, nie czuła już takiego napięcia kiedy medyczka usiadła. Słuchała uważnie, analizując każde słowo i wszystko co pokazywała jej Mi, aby łatwiej było jej zrozumieć wyobrażała to sobie. Wszystko nagle stało się jasne i logiczne. Wreszcie dotarło do Iris o słuszności decyzji Mi, choć nadal trudne było to dla niej do zaakceptowania. To oznaczało że tamten szaman, który pozbył się łapy brązowej także miał rację. Iris nie znała się na tym kompletnie, wiedza na temat budowy wewnętrznej czy to kończyn czy też całego ciała nie była jej do niczego potrzebna, wiedziała jedynie że jak złamie się kość, ona się zrośnie o ile zostanie odpowiednio usztywniona. Nie zdawała sobie wcześniej sprawy że nie wszystko da się wyleczyć i nie wszystko może się zagoić.
Chcąc uratować łapę, której za nic w świecie, gdyby cofnęła się w czasie nie chciałaby stracić, mogła doprowadzić do własnej śmierci. Jej obrażenia może nie były takie same jak Vult, bo nikt nie przygniótł jej łapy, ale rozszarpał, rozrywając mięśnie i ścięgna, krusząc kości. A wszystko to stało się w szczękach lwa, który był jednocześnie mordercą jej rodzeństwa. Była wtedy lwiątkiem, nie widziała jak szaman pozbywa się jej łapy, zrobił to gdy była nieprzytomna. Obudziła się, na początku jej nie czując, a potem odkrywając że jej nie ma. To był dla niej szok, a jako że była lwiątkiem nie potrafiła zrozumieć zbyt skomplikowanych w tamtym czasie wyjaśnień, nie wystarczyły jej słowa szamana zapewniające że łapy nie dało się uratować przez obrażenia jakie doznała.
Teraz nadszedł czas żeby zrozumiała że on również tak jak Mi uratowała Vult, tak i on uratował jej życie, kosztem dożywotniego kalectwa. Ale co mogło być gorszego? Śmierć czy kalectwo? Na to pytanie nawet Iris nie mogła sobie odpowiedzieć, gdyby wolałaby umrzeć już dawno by się zabiła, ale coś trzymało ją mimo to przy życiu, bo ona chciała żyć.
Iris spuściła wzrok, usiadła na ziemi nie odrywając go od podłoża.
- Chyba... Chyba nie miałam racji... - powiedziała nie mając już odwagi spojrzeć w oczy Mi. Była kompletnie zdezorientowana, bo nagle to w co była przekonana okazało się kłamstwem, w które dotąd wierzyła. Za stratę łapy mogła już tylko obwiniać lwa, który ją zaatakował, przed którym broniła kiedyś rodzeństwa.
- Przepraszam - odrzekła krótko, odchodząc w głąb jaskini, tam się położyła, zamyślona obserwując obcego lwa. Miała tylko nadzieje że nie miał okazji dostrzec jej braku łapy. Nie chciała podzielać się tym faktem ze wszystkimi, nadal obawiając się rekacji ze strony obcych. Co prawda wiedziały o tym już trzy osoby i żadna nie zrobiła czegoś co mogłoby być krzywdzące dla brązowej. Iris jednak w dalszym ciągu była nieufna i odczuwała lekki stres spowodowany obecnością kremowogrzywego lwa.


RE: Dno wąwozu - Kiu - 25-12-2015

Słysząc słowa lwa westchnęłam lekko i spoglądałam na niego.
-Kogoś ciekawego.. Mało precyzyjny jesteś- Rzekłam, bo w końcu wszędzie kogoś poznać można.
-Szukasz kogoś konkretnego?- Zapytałam się znowu lwa i zastrzygłam lekko uchem. Samca w okolicy jeszcze nie miałam okazji spotkać. z nimi trzeba uważać., Ci zawsze stanowa niebezpieczeństwo. Do tego przed chwila Vult mi zwiała.
-Vul!- Tylko tyle udało mi się rzec i sępica mi znikła z oczu.
-Same problemy- Mruknęłam pod nosem, będę musiała jeszcze prosić Mi aby tez już poszła lub coś. Trochę byłam zmęczona już tym wszystkim ale trudno.
-Jak się obcy nazywasz w ogóle.


RE: Dno wąwozu - Lauva Tai - 25-12-2015

Napięcie trochę z niego zeszło, jednak nadal, na wszelki wypadek, był gotów dać dyla. Po chwili namysłu powiedział.
- Wolę nie mówić zbyt dużo, może i powody są prozaiczne, jednak dla mnie trochę niekomfortowe jest opowiadać o sobie każdej napotkanej osobie, tak od razu... - Nie był pewien, czy ta odpowiedź była dla hieny satysfakcjonująca. Sam nawet pomyślał, że by sobie nie uwierzył, jednak postanowił nie plątać się jeszcze bardziej w zeznaniach.
- Nie szukam kogoś konkretnego. Nazywam się Lauva Tai, jednak przyzwyczajony jestem do różnych zdrobnień i skrótów. Nie będę może Ci więcej przeszkadzał, ruszę już dalej... - powoli ruszył łapą, szykując się do postawienia kroku.


RE: Dno wąwozu - Miyuki - 25-12-2015

Kiwnęła głową w milczeniu, przejmując przeprosiny. Nie czuła potrzeby komentowania zachowania brązowej. Nie miała wiedzy medycznej, wydawała więc pochopny osąd. Ważne, że umiała przyznać się do błędu i przeprosić, to bardzo cenna umiejętność. W obecnych czasach powszechnego buractwa i chamstwa to wręcz sztuka. Usiadła na progu jaskini. Wiedziała, że grota należała do hieny i naruszała jej teren. To wystarczyło w zupełności, jeszcze czego. Miałaby się im pakować do mieszkania. Dobre sobie.
- Przychodzę tu, gdy chcę pobyć sama i rozmyślać. Tak było i dziś - nie musicie się mnie bać. Nie zamieszkałabym tutaj. Są żyźniejsze ziemie, niezamieszkałe przez nikogo. Co tutaj robisz?


RE: Dno wąwozu - Iris - 26-12-2015

Iris z zamyślenia wyrwały słowa Mi, ale trochę zbyt późno żeby zorientowała się w porę do kogo są skierowane. Brązowa wiedząc jednak że Kiu jest zajęta rozmową z obcym, postanowiła jakoś sama odpowiedzieć.
- Jestem tu, bo... Po prostu, podróżowałam, a Kiu zaproponowała mi żebym została, a że nie mam gdzie się podziać to... - przerwała na moment, żeby się zastanowić, dlaczego w sumie jej się tłumaczy, przecież nie znała na tyle dobrze Mi, nawet jej nie ufała, mimo przyznania się wcześniej do błędu i przeproszenia medyczki.
- Chwila... Znasz jakieś lepszej jakości ziemie, których nikt nie zamieszkuje? - zmieniła szybko temat, zorientowawszy się nagle że Mi o czymś takim wspominała. Jeśli to prawda, byłaby to doskonała okazja żeby znaleźć ziemie, na którą mogłaby pójść polować, a raczej ćwiczyć polowania, bez ryzyka że natknie się na kogoś. Nie zamierzała na razie opuścić wąwozu. Mimo że źle się czuła będąc w jaskini Kiu, w końcu to dom hieny i Iris miała wrażenie że zajmuje jej niepotrzebnie miejsce, ale Kiu zgodziła się na to żeby i ona w nim przez jakiś czas została. Pomimo zdarzenia z Vult, Iris rozumiejąc już teraz całą sytuacje nie miała za złe Kiu że tak postąpiła ze skrzydłem sępicy. Były też inne powody dla których wolała zostać. Nie łatwo będzie znaleźć drugie schronienie, po za tym brązowa nie chciała zostawać całkiem sama. Była niepewna i zwyczajnie się bała, reakcji ze strony innych. Co z tego że do tej pory miała szczęście? Przecież może znaleźć się ktoś kto źle ją potraktuje z powodu jej kalectwa.


RE: Dno wąwozu - Kiu - 30-12-2015

-Ciekawe imię- Machnęłam lekko ogonem obserwując samca. W kanionie zrobiło sie tłoczno. No cóż w innych warunkach i sytuacji pewnie bym bardzo się cieszyła. obeszłam lwa dookoła przyglądając się mu.
-Tym razem nie będę tą wredną i przepuszczę cie przez kanion bez problemów białasku- zaśmiałam sie i pokręciłam lekko łbem wracać do środka jaskini. Nie miała siła na potyczkę.
-Jak chcesz i czujesz się zmęczony możesz tutaj przenocować, sa jeszcze resztki antylopy, możesz zjeść, całkiem świeża- No skoro wędruje to pewnie głodny. Spojrzałam na Mi.
-Nikt tutaj nie przychodził dlatego wybrałam to miejsce, lubię towarzystwo ale często inni ocenią za to, że jest się tym czym sie jest. W szczególności lwy tak robią- Podeszłam do Iris i otarłam łeb o jej bok.
-Przyda nam sie spacer, co ty na to?- Zaproponowałam brązowej. Trochę rzeczy, które się tutaj wydarzyły zagęściły atmosferę. Mnie się na pewno przyda się spacer, brązowej myślę, że też. Rozprostowałaby łapy.


RE: Dno wąwozu - Iris - 30-12-2015

- Chyba masz rację, jestem za - powiedziała niepewnie. Niepewnie dlatego że nieco obawiała się że ktoś ją może zobaczyć ob drogę, ktoś z obcych. Choć z jednej strony wiedziała że nie będzie całkiem sama, bo w towarzystwie Kiu. Nie powinna też wciąż siedzieć w jednym miejscu, lepsze dla niej będzie oswoić się z brakiem łapy i pokonać strach z nią związany. Mimo że to nie będzie wcale takie łatwe, przecież już tyle czasu minęło, a ona i tak dalej przejmowała się reakcją ze strony obcych. A może dopiszę brązowej szczęście i nikt jej, ani Kiu po drodze nie spotka, wyjdą tylko na spacer i wrócą. Właśnie na to głównie liczyła Iris, choć było to mało prawdopodobne, zwłaszcza że czekoladowa lwica nie znała tutaj żadnego miejsca i nie miała bladego pojęcia dokąd pójdą.
- A dokąd się przejdziemy? - spytała po namyśle, było jej to obojętne, byleby miejsce do którego się udają nie było zbytnio zamieszkane. U Iris spotkanie wielu zwierząt na raz, zwłaszcza lwów mogłoby wywołać niemały szok. Choć brązowa wątpiła że Kiu miałaby ochotę zapuszczać się na tereny lwów, zwłaszcza że będą tylko w dwójkę i w razie czego nie miałyby jak się obronić przed większą grupą.