Król Lew PBF
[Z] Dług - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85)
+---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89)
+---- Wątek: [Z] Dług (/showthread.php?tid=764)

Strony: 1 2 3


[Z] Dług - Maya - 06-08-2013

Nie trzeba było wiele czasu, by skromny deszczyk przerodził się w potworne, zdające się nie mieć końca ulewy. Deszcz, co nawet nie zmieniał spękanej ziemi w błoto teraz lał się z nieba taką ścianą, jakby miał zatopić cały świat. Co jakiś czas niebo przecinał oślepiający zygzak błyskawicy, a sawanna trzęsła się od potężnych, złowrogich grzmotów. Płowe uszy raz po raz podrygiwały się, w oczekiwaniu na ten niemiłosierny, niepokojący huk, a ich niespokojna właścicielka co chwilę potrząsała przemoczonym łbem. Woda irytowała ją teraz tylko, zalewała jej ślepia, a silny wiatr i bezruch sprawiał, że momentami bywało jej nawet zimno. Maya leżała skulona pod swoim drzewkiem, równie w tej ulewie samotnym, co ona.
Już od kilku dni nie widziała żadnego znajomego pyska, przebywając sama ze sobą. Nawet Akira zdawał się teraz przebywać tylko i wyłącznie ze swoją rodziną. Jej aktywność w stadzie ograniczała się teraz jedynie do przynoszenia swoich zdobyczy w okolice Skały Skazy i Jaskini Medyka. To było wszystko. Całe dnie schodziły jej przede wszystkim na polowaniach, ale również na treningach. Resztę czasu spędzała samotnie, pod tym drzewem, wpatrując się smętnie w smagany wiatrem i deszczem świat. I wspominając. Nie szukała nawet w tej ulewie zagubionych łez.


RE: [Z] Dług - Skanda - 06-08-2013

Szary dopiero co opuścił jaskinię, gdy wtem z nieba lunęła potężna ściana deszczu. Głód jednak na tyle mu doskwierał, że mimo przytulnej, suchej groty w zasięgu łapy samiec kontynuował przechadzkę.
Uszy położył po sobie tak aby nie napływała do nich woda- trudno jednak było nasłuchiwać w ten sposób zwierzyny, nie wspominając o hałasie, jaki wywoływały miliony kropel. Zmrużył ślepia prąc przed siebie i co rusz pociągając nosem. Na nieszczęście do jego nozdrzy docierał jedynie niekoniecznie przyjemny zapach związków, sprowadzanych przez wodę z atmosfery.
W którymś momencie zatrzymał się i zaklął cicho, widząc jak grunt przed nim dosłownie rozpływa się, babrając szare łapy w błocie.
Owy widok przelał szalę goryczy, sprawiając, że rozeźlone lwisko ostatecznie zrezygnowało z polowania.
Właśnie zawracał aby czym prędzej udać się do własnego legowiska, gdy wtem jego ślepia wychwyciły dobrze znaną sylwetkę na horyzoncie. Siedziała pod tym drzewem. Nawet się nie zastanawiał, czy to rzeczywiście ona- zawsze tam była.
Samiec ruszył truchtem w stronę lwicy, a znajdując się już przy niej zamachał energicznie łbem, próbując pozbyć się wody, zalewającej mu ślepia.
-Co ty oszalałaś?-mimowolnie wyrwało się mu z pyska, a na nosie pojawiło się kilka zmarszczek-Na litość boską, czemu siedzisz tu w tę okropną ulewę?-spytał, spoglądając na znajdujące się nad nimi gałęzie drzewa, które nijak nie chroniły przed nieubłaganym deszczem.


RE: [Z] Dług - Maya - 07-08-2013

Jeżeli oczekiwał od lwicy ciepłego powitania, to grubo się mylił. Na jego pełne przejęcia słowa odpowiedziała jedynie podniesieniem łba i zdziwionym spojrzeniem. Dopiero po chwili pojawił się na jej pysku uśmiech, który teraz, gdy mokra sierść ciasno oblepiała jej pysk, wyglądał dziwnie złowrogo.
- Widać nie tylko ja oszalałam. - Przekrzyczała potężny, przeszkadzający w rozmowie szum. Dopiero w tej chwili samica podniosła się z ziemi i przywitała z Ragnarem należycie. Nieco mechanicznym gestem otarła się łbem o jego policzek, po czym cofnęła się od niego na powrót. - O co chodzi, Ragnar? - Zapytała, podejrzewając, że przyjdzie jej polować po raz następny. Być może to Ni potrzebowała jakiegoś posiłku dla siebie i młodych, którymi się opiekuje? A może nie? Lwica była faktycznie ciekawa powodu wizyty swojego szarego znajomego, którego nie widziała już ładnych parę dni.
Niestety, zanim jej słowa zdążyły nawet przebrzmieć niebo pękło raz jeszcze w oślepiającym błysku. Maya zupełnie mimowolnie skuliła się odrobinę i położyła uszy po sobie. Potężny huk raz jeszcze przetoczył się przez sawannę, zwielokrotniony jedynie przez paskudne echo. Nie wiedziała, czym były te jasne pręgi, które przecinały niebo, może i nie bała się już ich, jak kiedyś, jednak nie lubiła ich ani trochę. Zawsze następował po nich ten dziwny, dudniący w uszach i złowrogi huk. Nigdy ich nie lubiła, a teraz burza nie pozwalała jej nawet odpocząć.
- O co chodzi, Ragnar? - Powtórzyła pytanie lwica. Nie potraktowała słów Ragnara poważnie. Nawet przez myśl jej nie przeszło pakować się do jaskini, tak zwykłym elementem jej życia były burze i pora deszczowa. Nie rozumiała, co miał na myśli. Czemu siedzi w taką ulewę tutaj? A co miała robić, stać?


RE: [Z] Dług - Skanda - 07-08-2013

-Byłem głodny.-odparł, słysząc komentarz lwicy.-To akurat dobry powód na wystawianie koniuszka nosa spoza ciepłej i suchej jaskini. Ciekaw jestem, jaki był Twój.-dodał po chwili krzywiąc pysk na masę kropel spływających mu po pysku.
Mimowolnie przymknął ślepia gdy ta otarła się o niego, jednak cała przyjemność związana z podobnymi gestami została zupełnie zmyta przez nieubłagany deszcz.
Zmrużył ślepia, a uszy przyległy do łba, gdy ponure niebo znienacka przedarła jasna wstęga, a zaraz po niej pojawił się nieopisany huk. Lwisko lubiło od czasu do czasu poobserwować taniec błyskawic po nieboskłonie, nie dotyczyło to jednak położenia, w którym jedna z nich mogła w jakiś sposób go dosięgnąć-a wiedział, że cokolwiek miałoby z nimi kontakt, w mig zostałoby unicestwione. Los najwyraźniej płatał im figla, gdyż właśnie znajdowali się w jednym z ulubionych celów owych wstęg-pod drzewem.
Gdy lwisko zdało sobie z tego sprawę, jego źrenice rozszerzyły się niespokojnie, a ciało przeszył nieprzyjemny dreszcz.
Z chwilowego zamyślenia wyrwał go głos Mai, która już drugi raz zadawała mu to samo pytanie.
-Uhm, Maya chodźmy stąd.-powiedział gwałtownie, spoglądając z obawą na ciemne chmury.-Tu nie jest bezpiecznie. Te.. błyski na niebie, one mogą nas tu dosięgnąć, a wtedy nie będzie dobrze..-dodał, nie spuszczając wzroku ze złowrogich obłoków.
-Grota jest niedaleko. Ciepła, sucha i bezpieczna.-wydobyło się z jego pyska, który tym razem skierował się ku lwicy.-Nie traćmy czasu.-odszedł kawałek, oglądając się za lwicą w nadziei, że nic jej tu dłużej nie trzyma.


RE: [Z] Dług - Maya - 07-08-2013

Lwica odwróciła łeb od samca, rozglądając się uważnie po najbliższej okolicy, kiedy wyjawił jej cel swojej wizyty.
- Mam coś ci upolować? - Zapytała, mrużąc nieco ślepia. Nie była z tego powodu na niego zła, takie było jej zadanie. Była do tego stopnia oswojona z takimi poleceniami, że nie było to dla niej niczym dziwnym i w żadnym stopniu nie budziło to jej niechęci. Dług, który Ragnar do niej miał, w jej umyśle nie istniał. Taka była jej robota. - Mogłeś powiedzieć wprost. Mogę iść polować już teraz.
Jej powód bycia pod drzewem był już Ragnarowi znany, więc ten fragment puściła mimo uszu. Tak naprawdę, to zachowanie Ragnara sprawiło, że lwica zaczęła się zastanawiać, co robić. Lew zdawał się być czymś wyraźnie zaaferowany, może nawet przestraszony, ale w swoich wypowiedziach bełkotał tak niezrozumiale, że - paradoksalnie - zabrzmiało to jeszcze bardziej przekonująco.
- To mam iść za tobą, czy coś ci upolować, Ragnar?
Ruszyła za nim, czekając na odpowiedź.


RE: [Z] Dług - Skanda - 07-08-2013

Szary obrócił łeb spoglądając niemrawo na lwicę.
-Nie.-odparł cierpko, odrobinę poirytowany. Tłumaczył jej przecież, jak to u nich wygląda z polowaniami i całą resztą, a ta dalej swoje. Jakby jeszcze za mało mu polowała ostatnimi czasy, a on nie miał własnych łap albo niedomagał.
Słysząc ostatnie pytanie zgromił ją spojrzeniem pełnym zdziwienia. Czy on nie wyraził się jasno, czy Maya najzwyczajniej nie potrafiła skojarzyć faktów?
Nie zamierzał się teraz nad tym zastanawiać, nie stojąc w ulewie i narażając się na cios jednej z błyskawic.
-Za mną.-rzucił, po czym ruszył truchtem w stronę groty.

bieg bieg tupot łap bieg bieg kałuża bieg bieg


Gdy wreszcie znaleźli się w jaskini, szary odetchnął z ulgą, nie musząc dłużej znosić nieubłaganych fal deszczu, smagających jego grzbiet. Nie wchodził od razu dalej, zatrzymał się na początku, czekając aż większa część wody najzwyczajniej ścieknie, czyniąc jego futro znacznie lżejszym.
Mozolnie podszedł do jednej ze ścian i z lubością uwalił się na wyjątkowo przyjemnie suchym podłożu. Z zewnątrz wciąż dobiegały odgłosy ulewy, było tu jednak bez porównania ciszej.
Lwisko w oczekiwaniu na towarzyszkę poczęło pielęgnację przemoczonej sierści, zaczynając od ułożenia tego, porastającego lewą łapę.


RE: [Z] Dług - Maya - 07-08-2013

Lwica posłusznie ruszyła więc za nim, ignorując - lub całkiem nie dostrzegając - tych wszystkich irytacji, złości i zdziwienia, jakimi ją uraczył. Zbyt dużo uwagi poświęciła jego zachowaniu sprzed kilku chwil.
W końcu, po kilku dłuższych chwilach i ona pojawiła się w jaskini, lecz nie była sama. Sama nie dowierzając własnemu szczęściu, położyła świeżo upolowanego dik-dika przed Ragnarem, nie wypowiadając przy tym wielu słów.
- Zauważyłam go przed chwilą. Smacznego. - Uśmiechnęła się do niego, zadowolona z siebie. Może i to nie było dużo, jednak zawsze zaspokoi mały głód. Być może później uda się jej upolować coś większego, nieważne, jak trudne by to nie było. Ale teraz otrzepała swoje futro z wody i położyła się u wejścia jaskini. Już wcześniej była zmęczona, a ta chwila biegu za uciekającą jasną plamą tylko jej o tym przypomniała. Szybko jednak zadowolenie jej przeszło. Wróciła do smętnego gapienia się w szarą, ponurą sawannę, kładąc uszy po sobie.


RE: [Z] Dług - Skanda - 09-08-2013

Samiec zamrugał kilkukrotnie, w niedowierzeniu spoglądając na znajdującego się przed nim dik-dika. Albo Maya miała szczęście, albo była naprawdę dobrym łowcą-owocne polowanie przy takich warunkach atmosferycznych wydawało się lwisku co najmniej niemożliwe.
Nie zastanawiając się długo, Ragnar z lubością zatopił zęby w jeszcze ciepłym mięsie, pałaszując je niemal całkowicie. Mimo wszystko cała tylna noga wraz z mięsistym udem pozostała nienaruszona. Samiec ujął ją w zębiska po czym udał się w stronę wyjścia, tam, gdzie znajdowała się teraz lwica. Nachylił się, kładąc udziec między jej przednimi łapami.
-Dziękuję.-powiedział, zwieńczając to otarciem łba o szyję samicy.
Po chwili legł przy niej tak, że linia grzbietu stykała się teraz z jej bokiem. Łeb obrócił w stronę wyjścia, obserwując krople, uderzające o podłoże oraz błyskawice, raz po raz rozdzierające niebo.
-Stąd całkiem przyjemnie się to ogląda.-skwitował, nie spuszczając wzroku z jasnych wstęg, tańczących na nieboskłonie. Akompaniament deszczu pięknie dopełniał całe widowisko.


RE: [Z] Dług - Maya - 09-08-2013

Nie otrzymał jednak od Mai żadnej reakcji. Była pogrążona w głębokiej zadumie, jakby nie widziała posiłku, którym próbował podzielić się z nią Ragnar. Nie była głodna. Znacznie bliżej prawdy i słuszniej było jednak przyznać, że nie miała ochoty jeść. Nie zrobiła nawet tego, jakby ignorując słowa samca. Prawda - raz jeszcze - okazała się być inna.
Choć miało minąć kilka chwil, samica w końcu dała znak życia - bez słowa zajęła się jego łbem, zlizując z czoła, pyska i policzków resztki krwi, a kiedy skończyła, dźwignęła się z ziemi, odsuwając się nieco od swojej zdobyczy.
- Dla mnie - wypowiedź przerwał jej nieco bliższy grzmot, który zatrząsł ścianami jaskini - nie ma różnicy.
Samica po tych słowach westchnęła ciężko i położyła łeb na swoich łapach. To wszystko też rozegrało się podczas pory deszczowej - półtorej roku temu. Woda wciąż spływała jej po pysku, jednak lwica nie robiła z tym nic.
Leżała teraz tak, jak wtedy. Jakby minął ledwie dzień.


RE: [Z] Dług - Skanda - 09-08-2013

Mimowolnie przymknął ślepia, gdy poczuł język samicy na pysku. Spokojnie czekał, aż ta skończy, przy okazji odchylając łeb tak, aby miała lepszy dostęp do niektórych jego partii. Miła odmiana, zwłaszcza, że w tych okolicach samo zapytanie o podobną pomoc zdawało się być nie na miejscu, a jedynym, co można było otrzymać w odpowiedzi to zdziwione spojrzenie rozmówcy.
-Byłaby, gdybyś zobaczyła, co dzieje się z tym, co dosięgną te jasne pasy.-odparł, spoglądając na nią kątem oka.-Spalone na wiór.-dodał od razu, wspominając martwe, osmolone kikuty drzew, zdewastowanych przez bezlitosne błyskawice.
Wciąż leżał na boku, odwrócony od niej. Wpatrywał się przez chwilę w skalną ścianę, jakby zastanawiając się nad czymś.
-Maya?-wypowiedział jej imię, upewniając się czy ta aby nie zasnęła.-Skąd pochodzisz i.. jak właściwie się tu znalazłaś?-spytał, przewracając się na plecy i obracając łeb w jej stronę.


RE: [Z] Dług - Maya - 09-08-2013

Unikała rozmów na ten temat już od dawna - nie, żeby było to szczególnie trudnym zadaniem. Stado pozostawiało ją z reguły samą sobie. Mimo to doszła do wniosku, że pewne rzeczy lepiej było pozostawić sobie samej. Czy on naprawdę nie widział, jak teraz wyglądała? Czy on naprawdę był aż tak tępy, żeby nie zauważyć, że nie ma ochoty o tym rozmawiać? Czy on naprawdę był aż takim tępym pajacem, żeby nie dostrzec tak podstawowej rzeczy?
Była mu winna posłuszeństwo, jednak nie miała najmniejszej ochoty rozmawiać z nim na ten temat teraz. Akurat w tej smutnej chwili. Miała nadzieję, że zdawkowa, ale wciąż zgodna z prawdą relacja albo usatysfakcjonuje ciekawość Ragnara, albo wystarczy, żeby zdał sobie sprawę z tego, że nie ma ochoty o tym rozmawiać. I miała nadzieję, że lew, po tym wszystkim, co dla niego zrobiła, będzie w stanie to uszanować. Nie potrafiła się jednak zdobyć nawet na to.
Lwica zagalopowała się nieco w swoich myślach. Uporządkowała je ciężkim westchnieniem, nie chcąc dłużej się nad tym zastanawiać.
- Nie chcę o tym rozmawiać. - Spróbowała przedstawić sprawę jasno, stanowczym głosem. Niezbyt jej to wyszło. Zabrzmiała dziwnie smutno, smętnie. - Znalazłam Akirę w drodze, a potem skręciłam na zachód. I tak znalazłam się tutaj. - Odpowiedziała niechętnie.
Dlaczego akurat teraz? Dlaczego teraz, kiedy naprawdę nie miała na to ochoty? Dlaczego teraz?


RE: [Z] Dług - Skanda - 09-08-2013

-W porządku.-wzruszył barkami na tyle, na ile pozwalała mu pozycja, w której się znajdował. Jasnowidzem nie był, skąd miał niby wiedzieć o stanie Mai, który równie dobrze mógłby być dla niego zmęczeniem? Mniejsza z tym, mimo wszystko nie zamierzał naciskać, skoro lwica wyraźnie wyraziła nie tyle co niechęć do tematu, ale jak mu się wydawało, ogółem do rozmowy.
Toteż czując się nieco odsunięty, zdecydował się nie otwierać już pyska i nie strzępić niepotrzebnie pyska. On sam też czasem nie miał ochoty na rozmowę.
Podczas gdy w jaskini w upalne dni można było znaleźć przyjemny chłód, teraz, podczas pory deszczowej temperatura w niej spadała jeszcze bardziej. Stawała się ona wówczas mniej miła dla ciała, które mimo sierści od czasu do czasu przeszywały nieprzyjemne dreszcze. Na to uczucie lwisko skrzywiło się, a następnie skuliło tułów, tworząc z niego szary kłębek. Ulewa wciąż nie traciła na sile.


RE: [Z] Dług - Maya - 09-08-2013

Lepkie powiewy chłodu nie dotykały jedynie Ragnara - odczuwała je również Maya. Dokładając pewnie towarzyszowi do myślenia, obróciła się na bok i przytuliła do niego, kładąc łapę na jego szyi. Mógł się teraz zastanawiać, czy robi to z zimna, czy z przeprosin, czy tak po prostu, w ramach gestu, który dawno już wymarł na tych ziemiach, podobnie, jak z zasady zachowania lwa.
Samica nie odezwała się już, bo nie odczuwała takiej potrzeby. Zamiast tego, sama, po raz pierwszy pozwoliła sobie zanurkować nosem w futrze na jego karku. Zapach lwa był czysty, stanowczy. Samczy. Budzący zarówno zaufanie i poczucie bezpieczeństwa, jak i dziwną, niewytłumaczalną w żaden logiczny sposób niechęć. Nie była w stanie tego wytłumaczyć. Nachyliła łeb nad łbem lwiska, już zamierzając jakoś mu podziękować za uszanowanie jej decyzji, ale z sobie tylko znanych przyczyn zrezygnowała z tego. Ragnar mógł tylko słyszeć jej niezdecydowany, ciężki, nierówny oddech. W końcu jednak łeb lwicy opadł na zimne podłoże, a ona przytuliła swoją szarą poduszkę do siebie, pozwalając sobie usnąć. Po raz pierwszy, od dawien dawna u boku lwa. Tak blisko. Mimo wszystko.
Miała się obudzić po zaledwie godzinie snu.


RE: [Z] Dług - Skanda - 10-08-2013

W istocie, gest Mai przysporzył szaremu dodatkowych myśli, samiec jednak nie pozwolił aby te zdominowały go. Był tu i teraz, tak samo jak lwica-nie było się więc nad czym rozwodzić, a jedynie obserwować i ewentualnie wyciągać wnioski.
Czując ciepły oddech lwicy na swoim karku, kąciki pyska mimowolnie uniosły się, choć samo uczucie było stosunkowo dziwne-jak dotąd to on odgrywał rolę, którą tym razem przejęła samica. Przekrzywił łeb, gdy ta chciała mu coś powiedzieć, jednak jak się wydawało, szybko z tego zrezygnowała. Szary westchnął ciężko.
Po chwili stosunkowo nierówny oddech Mai stał się zupełnie miarowy, a wtulone w niego ciało zielonookiej znieruchomiało spokojnie.
Wówczas lwisko poczuło przyjemną falę ciepła, oblewającą jego tułów począwszy od grzbietu, otulonego przez miękkie podbrzusze lwicy.
Jemu jednak nie chciało się spać, toteż trwał tak w bezruchu, wpatrując się w ścianę i pozwalając aby od czasu do czasu ciche pomrukiwanie wydobyło się z jego pyska.
Mimowolnie począł zastanawiać się nad przeszłością Mai. W końcu gdy nie chce się o niej rozmawiać, to prawie zawsze znaczy mniej więcej tyle, że do najprzyjemniejszych nie należała. Toteż lwisko dumało tak sobie w ciszy, którą mącił jedynie odgłos deszczu i spokojnego oddechu samicy.
Raz na jakiś czas w powietrzu rozlegał się również potężny grzmot- akompaniament błyskawic, uderzających w ziemię niczym bicze. Wówczas ciało lwiska przebiegał nieprzyjemny dreszcz, oddech przyspieszał, a uszy niemal całkiem przylegały na płasko do łba. Końcówka ogona poruszała się niespokojnie, z obawą czekając na kolejne grzmoty. Ten odruch był stosunkowo automatyczny, dlatego samiec miał nadzieję, że Maya miała naprawdę twardy sen, zwłaszcza, że na nią owe zjawisko nie wywierało zbytniego wrażenia.
Z czasem deszcz zelżał zupełnie, a huk błyskawic całkiem ucichł. Lwisko ostrożnie obróciło się na brzuch, gdyż bok na którym leżał dłuższy czas, począł wdawać się we znaki. Zatrzymał wzrok na pysku Mai, wyglądającym teraz zupełnie spokojnie- nie malowało się na nim dłużej zmęczenie ani smutek, które swoją drogą tak trudno było szaremu od siebie odróżnić.
Położył łeb na ziemi, tym razem przymykając ślepia. Nie chciał jej budzić, zwłaszcza, że ostatnio wysiłku miała aż zanadto.


RE: [Z] Dług - Maya - 10-08-2013

Jej sen nie trwał długo, nie był również głęboki - Maya nie potrafiła już spać w taki sposób. Te czasy minęły bezpowrotnie, pomimo tego, że wspomnienia złych wyborów pozostały. To od nich zależało, kim jesteś - wybór należał do niej i tylko do niej. Ona wybrała ścieżkę gniewu - ścieżkę, którą jej matka nie była zdolna iść. Wspomnienia były, jak piasek, wdzierający się pod pazury, rozgrzebując dawne rany za każdym razem, kiedy dokonywała wyborów. Skrwawiony piasek. Deszcz, który przynieść miał ziemi ukojenie, zamieniał ją tylko w błoto - a ono również kiedyś wysychało, pozostawiając bolesne wspomnienie. Piasek, który towarzyszył jej od samego początku jej ścieżki, przypominając o każdym jednym kroku. Jej ciało i umysł były w stanie wojny z sercem, już dawno całkiem stłumionym w jej piersi. Nawet zahartowane mięśnie i żelazne zasady, które wyznawała nie były w stanie jednak go zagłuszyć. Nie pozwalały jej zapomnieć o swej winie. O swej wielkiej, wielkiej stracie.
Otworzyła ślepia, ledwie sekundy później podnosząc się cała z ziemi. Nie pozwoliła sobie ani na chwilę więcej odpoczynku. Nie to było jej teraz potrzebne. Nawet najspokojniejszy odpoczynek nie dałby jej ukojenia - a szalejąca za progiem groty burza bynajmniej go nie ułatwiała. Kłamstwem było, ślepo wierzyć w to, że pioruny i grzmoty nie robiły na niej żadnego wrażenia. Nie lubiła ich, głównie dlatego, że nie wiedziała, czym są. Nie przeszkadzało jej jednak ich towarzystwo, nawet, jeśli nie czuła się w nim spokojna.
Była zmęczona, lecz przyzwyczajona do takiego wysiłku. Nie było to jeszcze ponad jej siły - nie czuła nawet bólu, nie czuła jeszcze bezwładnego ciężaru swoich łap. Nie, daleko jej było do tego. Od braku snu bolał ją łeb, jednakże, poza tym, nie dolegało jej nic. Nie zwracając chwilowo uwagi na Ragnara usiadła u progu groty, pozwalając kroplom deszczu moczyć sierść jej łap. Zadzwoniły wysunięte pazury, zmrużyły się zielone ślepia. Powoli dźwignęła się z ziemi, nie spoglądając na lwa.
- Wrócę. - Usłyszał Ragnar. Ledwie to jedno słowo zdążyło przebrzmieć, a samica odbiła się łapami od ziemi, jednym susem znikając mu z pola widzenia. Jakiekolwiek słowa mógł mieć dla niej, zostały zagłuszone przez następny grzmot. Jeżeli podniósł się, by odprowadzić ją wzrokiem, sylweta lwicy zniknęła w błysku następnej błyskawicy, wtapiając się w szary świat.

Zabójczym, katorżniczym sprintem rzuciła się burzy naprzeciw. Im więcej niebo przecinało błyskawic, tym więcej siły odnajdywała w sobie - próbując przegnać precz wszelkie myśli, które nią targały. Strawić je, przekuć na jeszcze jeden skok. Jeszcze jeden cios. Jeszcze jeden ryk, niknący w obliczu burzy. Była wściekła, była wściekła na siebie, przede wszystkim na siebie. To był jej błąd. I to był jej wybór, który czynią ją tą dziwną, niedostępną, niezrozumiałą, chorą lwicą, przemykającą wśród cieni i gubiąc pośród nich krew. Przyspieszyła jeszcze bardziej, ledwie już łapiąc pewny grunt pod łapami, a w szaleńczym pędzie wiatr smagał jej pysk deszczem, jak pazurami. I nie przestała. Nie cofnęła się. Bo to był jej wybór.

Wróciła w pobliże groty po dwóch godzinach, wyprzedziwszy każdą jedną złą myśl, którą zdążyła przedtem w sobie obudzić. Z pędem powietrza i hukiem grzmotów wciąż dzwoniącym jej w uszach. Zmęczona ponad wszystkie swoje siły. Pierwszym, co usłyszał, było jej ciężkie sapanie - jakby dopiero co wynurzyła się z wody, łapała powietrze tak łapczywie, jakby już nigdy nie miała go zasmakować. I nie wróciła sama. Wparowała do groty żwawym truchtem, niosąc w pysku następną zdobycz - antylopę. Następną ofiarę burzy, którą znalazła nad czarną rzeką, gasząc pragnienie. Nie zdążyła nawet poczuć strachu - w tej pogodzie lwica podkradła się za nią i jednym, silnym ciosem powaliła, łamiąc jej kark. Nie był to najbardziej okazały osobnik w jej karierze, ale była pora deszczowa. Kto wie, co przyniesie jutrzejszy dzień. Poza tym, nie było mowy, żeby Ragnar najadł się byle dik-dikiem. Nie wypowiadając nic, ani nie otrzepując się z wody, upuściła ofiarę obok niego, po czym sama z przeciągłym jękiem zwaliła się na ziemię. Była wycieńczona, czuła, jak każdy jeden mięsień płonie jej pod skórą ze zmęczenia, a ona sama wciąż ciężko dyszała, nie mogąc wyrównać oddechu. Ale miała powody do zadowolenia - w końcu zasłużyła na odpoczynek. W końcu zrobiła, co do niej należało. Ból i wycieńczenie trzymało ją przy świadomości, nie pozwalając jeszcze usnąć. Ale to dobrze. Po treningu i udanym polowaniu, wreszcie mogła odpocząć. Uśmiechnęła się, ledwie zdolna na jakikolwiek gest.
Wreszcie mogła odpocząć.
Wreszcie... odpocząć.