Król Lew PBF
Skalna wyrwa - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Ziemie Zachodu (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=177)
+---- Dział: Czarna Rzeka (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=43)
+---- Wątek: Skalna wyrwa (/showthread.php?tid=784)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16


RE: Skalna wyrwa - Nuru - 07-09-2015

Wtedy zaś rozległo się pogardliwe prychnięcie jej młodszego brata.
W przemianę Damaji, ledwo, bo ledwo, ale był w stanie uwierzyć. W skruchę Frigg wierzyć nie był jednak w stanie. Pokazała już po wielokroć, gdzie miała ich wszystkich. Być może jego własna niechęć do niej rzutowała na jego punkt widzenia, bo widział przecież, że było jej głupio, bez trudu jednak udało mu się przekonać siebie samego, że to następne przedstawienie w jej wykonaniu. Kiedy Frigg w duchu odbywała swój rachunek sumienia, w jego łbie również zawtórowała podobna myśl.
Myślę, że nie chciała pamiętać już od dawna.
Tak, jak się nauczył, nie wypowiedział żadnego z tych gorzkich słów - nie było już na tym świecie lwa, który w jakikolwiek sposób by do niej trafił. Pokaz dała już nieraz, całkowicie ignorując samego Kahawiana. Nuru miał jednak jeden powód więcej, by być na Frigg wściekłym. Cały jego plan, w którego wtajemniczył również Damaję - diabli wzięli. Teraz za żadne skarby nie uda mu się przekonać mamy, żeby udała się do Termitiery. Musiałaby stanąć po ich stronie Frigg - a na to, nawet dla własnej matki, Nuru nie potrafił się jeszcze zdobyć.
Dlatego też, jasno dawszy Frigg do zrozumienia, co sądzi o jej przedstawieniu, pozostał w tym miejscu na tyle długo, by było to dla niej co najmniej wkurzającym. A potem, skinąwszy matce łbem odwrócił się i wyszedł z groty. Nie chciał robić mamie przykrości, a domyślał się, że jego wcześniejszy okaz dezaprobaty mógł to zrobić. Z zapadającym się w piersi sercem, ciężkim od tej myśli, znalazł się na zewnątrz, na deszczu, zimnie i wietrze. Nie odszedł daleko, chciał słyszeć wszystkie słowa, które padną, aby mógł w razie czego wykorzystać je przeciwko Frigg. Deszcz studził jego złość.
Zasłużyła na piekło po tym, co zrobiła mamie. Ona mogła już jej wybaczyć, zapomnieć. Damaja? Być może.
On sam - nie.


RE: Skalna wyrwa - Deyne Nyota - 09-09-2015

Nie zdążyła nawet odpowiedzieć córce, gdy jej uszy wyłapały prychnięcie Nuru. Nie zdołała nawet powstrzymać zaskoczenia, z cichym pytaniem w ślepiach zerknęła na złotookiego syna. Wiedziała, że się nie dogadywali... nie była to nowina. Nigdy nie było między nimi dobrych układów. Dey liczyła jednak, że z biegiem czasu się to zmieni... widocznie się myliła. Odpowiedziała mu krótkim ruchem łba i przez chwilę obserwowała niknącą w strugach deszczu sylwetkę młodego samca.
Domyślała się, o co mogło mu chodzić... jak jednak mogła się wściekać i obrażać na swoją córkę? Wtedy tym mniejsze szanse byłyby na to, że w końcu się pogodzą. A tak... zawsze jest ta iskierka nadziei.
W końcu jednak ponownie skupiła się na niebieskookiej. Zamruczała cicho, po czym raz otarła polikiem o polik córki. Różnokolorowe ślepia z uwagą i niepokojem zerknęły w tak boleśnie znajome patrzałki Frigg.
- Maya, Kalani i Kahawian się o ciebie pytali. Podobno unikasz wszystkich, a nawet treningi.
Wolała łagodnie przedstawić sprawę, niż od razu rzucać się z oskarżeniami. Przecież doskonale wiedziała, co się działo... ale chciała dać jej szansę na wytłumaczenie się.
Nie chciała jednak pytać się, a nawet rozmawiać o Ragnarze. Dla nich obu był to zbyt bolesny temat.


RE: Skalna wyrwa - Frigg - 12-09-2015

Miała naprawdę dobry humor. Może nie zdobyła się na uśmiech i radosne podskakiwanie, ale w jej błękitnych oczach nie kryło się ani krzty sarkazmu, który zazwyczaj był nieodłączną częścią jej osoby. Jeśli matka uważnie ją obserwowała mogła także dostrzec coś na kształt zadowolenia w jej oczach. Aż do tej chwili.
Prychnięcie przyrodniego brata wyrwało ją z letargu. Spojrzenie ponownie stało się chłodne i błysnęły w nich złowieszcze iskierki. Kremowy łeb obrócił się w stronę beżowego brata, a jej ślepia uważnie wpatrywały się w jego własne. Zimny błękit przeciw ciepłemu złotu.
Z gardła lwicy wydobyło się narastające, głębokie warknięcie. Miało ono wyraźnie ostrzegawczy ton. Frigg nie miała w tej chwili najmniejszej ochoty na takie wybryki ze strony brata. Kiedy ten wyszedł, odprowadziła go bacznym spojrzeniem.
Nareszcie zostały same, jednak… Czy na pewno będzie to dobre dla księżniczki?
Uważne, nieco cieplejsze spojrzenie rekrutki wylądowało znowu na matce. Odwzajemniła jej pieszczoty, przy czym cicho zamruczała. To było całkiem przyjemne. Lepsze niż to całe przytulanie.
Kiedy dotarły do niej słowa różnookiej, uśmiech zgasł niczym za niemym zaklęciem czarodziejskiej różdżki. W jej oczach pojawił się błysk zrozumienia i strach. Deyne wiedziała o jej ucieczkach. Miała świadomość, że córka nie uczęszczała tak często na treningi, jak reszta lwiątek. Co do unikania reszty stada to nawet nie starała się tego zanegować. Nie lubiła ich. Wręcz nienawidziła.
Cofnęła się, zawieszając niepewnie jedną z przednich łap w powietrzu. Miauknęła cicho, niczym zranione kocię, a ślepia zaczęły tracić skąpy blask zaufania, którym zazwyczaj obdarzały Łagodną.
-Ty… Ty jesteś po ich stronie?-wymamrotała, celując zranione ślepia w fioletowo-złote Nyoty. Pojawiło się w nich także coś na kształt oskarżenia.
-Myślałam, że chociaż ty zrozumiesz.-syknęła, przymykając stalowe tęczówki i odwracając łeb w stronę wyjścia. Dlaczego łudziła się, że będzie inaczej? Przecież wiedziała, że to się wydarzy. Przeczuwała to. A jednak, jeszcze pół godziny temu jej kremowe łapy pewnie kroczyły w stronę groty.
Za to teraz pragnęłyby, jak najszybciej się stąd wydostać.


RE: Skalna wyrwa - Deyne Nyota - 14-09-2015

Serce matki niemal zamarło, widząc tę zmianę. Czyżby aż tak daleko posunęła się jej niechęć do stada i własnej rodziny...? Czy też zdziwił ją fakt, że różnooka wiedziała o jej wycieczkach... i wiedziała, kogo szukała? Jeszcze jakiś czas temu była w stanie ją zrozumieć, wiedziała, o czym myśli. A teraz? Frigg trzymała się od niej z dala, nawet nie reagowała na prośby kontaktu. Unikała jej. Deyne wiedziała tylko jedno.
Szukała ojca.
Przez dłuższą chwilę nie była w stanie nawet się odezwać... nie potrafiła się w tym wszystkim odnaleźć. Przecież młoda widziała, ile trudu kosztowało ją przyzwyczajenie się do myśli, że On nie wróci. Czyżby już zapomniała?
- Frigg...- szepnęła.
Ciężko było jej po raz kolejny zebrać siły. To wszystko stawało się zbyt trudne...
- Rozumiem, czemu to robisz. Kochałam... i kocham twojego ojca... ale ja nie jestem w stanie już nic zrobić. Szukałam, pytałam... ale on zniknął. Nikt nic nie wie na jego temat.
Zamilkła na chwilę, starając się przegonić łzy, które nieśmiało pojawiły się w jej ślepiach.
- Jestem odpowiedzialna za ciebie i chłopców. To na was musiałam się skupić... nie na rozważaniach, co by było gdyby. Obie jesteśmy również częścią stada, którym dowodził twój tata. Obie mamy swoje obowiązki. Myślisz, że byłby szczęśliwy, gdyby wiedział co robisz...?
Starała się jakkolwiek do niej dotrzeć.
Jeśli nie przez to co ona mówi... to może w ten sposób coś do niej dotrze.


RE: Skalna wyrwa - Frigg - 17-09-2015

Ból w klatce piersiowej niemal rozrywał wnętrze młodej lwicy.
W błękitnych oczach pojawiło się coś, czego od dawna, a może nigdy tam nie widziano. Stalowe tęczówki zostały przysłonięte nadmiarem łez, które zbierały się tam odkąd Nyota wymówiła jej imię. Kremowa niezauważalnie drżała, choć w jej wnętrzu trwała o wiele większa i zacieklejsza walka.
Bitwa o zachowanie siebie.
Mentorka wypowiedziała słowa, które powtarzali już od dłuższego czasu pozostali członkowie stada.
Poszukiwanie Ragnara jest bezsensowne.
Nie sądzisz, że on by już dawno wrócił, gdyby chciał?
Resztę życia spędzisz na szukaniu cienia.
Frigg, Frigg…
Frigg!

Słone łzy uwolniły się spod zaciśniętych powiek, spływając po obu kremowych polikach. Kąciki warg wygięły się w dół, a broda zaczęła mimowolnie drgać.
Bądź silna Frigg.
Ni to fuknięcie, ni to warknięcie wydobyło się z jej pyska. Nadal jednak nie spoglądała w stronę matki, jakby dzięki temu Nyota miała nie zauważyć łez córki. Marna to była nadzieja.
-Kiedy on odszedł po jego stadzie nic nie zostało. To już nie to samo. Bez niego to stado nie istnieje.-wymamrotała, przegryzając niemal do krwi dolną wargę. Postanowiła wyrzucić z siebie wszystko co myślała o tym marnym zgrupowaniu lwów. Jak nie Deyne to komu? Matka chciała dowiedzieć się o życiu córki- pozna za to jej myśli. Okazja o jakiej marzyły miliony rodzicielek. Nie wiadomo jednak czy łowczyni powinna być zadowolona z takiego obrotu sprawy. Zwłaszcza przy takiej pierworodnej jaką była Frigg.
-Myślę, że gdyby wiedział co robię to by już dawno zareagował. Tymczasem ma mnie cały czas głęboko w czterech literach.-wyrzuciła, wypluwając każde słowo z jadem, którego wcześniej w sobie nie znalazła. Błękitne ślepia, choć przykryte warstwą łez ciosały gromy w skaliste podłoże groty.
-Szukam go. Pytam o niego, a on nadal mi się wymyka. Kiedy natrafiam na choćby drobny ślad, on znowu...-sapnęła, czując wzbierający się w niej gniew. Mięśnie napięły się odruchowo, a kremowa sierść na jej puszystym karku zjeżyła się.
-Jestem jego pierworodną córką! Tak mi wmawiał, że jestem dla niego najważniejsza, że świata poza mną nie widzi! Dla mnie zrobiłby wszystko! A zostawił mnie samą. Porzucił mnie...-zająknęła się, wydychając nerwowo nagromadzone w płucach powietrze. W tym czasie obróciła łeb w stronę matki. Nyota mogła teraz ujrzeć, jak bardzo rozgoryczona i wściekła była w tej chwili jej córka.
-Zostawił mnie...-mruknęła, a jej źrenice rozszerzyły się jakby coś do nich właśnie dotarło. Czuła, jak jej serce zaczyna kruszyć się na coraz to mniejsze kawałki. Niemal słyszała zgrzytanie przypominające odgłos szkła, które jest na granicy pęknięcia. W stalowym spojrzeniu pojawił się szok i…
-On… Zostawił mnie.-stęknęła, a ostatnia rysa na jej szklanym sercu przepełniła szalę goryczy.
Wpierw z gardła lwicy wydobył się zaczątek szlochu, by potem jej ciało zaczęło drgać opanowane przez smutek, który ją zawładnął. Z oczu pociekły łzy, które po wielu dniach ukrywania znalazły swoje ujście.
Tak bardzo chciała być silna. Pragnęła być twarda, jak jej ojciec. Nie do zranienia.
Tymczasem...
Frigg się złamała.


RE: Skalna wyrwa - Deyne Nyota - 19-09-2015

Gdyby mogła... gdyby tylko była możliwość przejęcia na siebie cierpienia córki, z pewnością by to zrobiła. A tak? Jedyne co mogła zrobić, to obserwować jak jej serce rozrywane jest przez ból i tęsknotę za ojcem...
Za to nienawidziła wszystkiego, co było jeszcze ciągle w niej żywe; swoich uczuć wobec niebieskookiego. Jak mogła kochać tego, który zawiódł swoją córkę...? Nie wiedziała, czy był żywy, czy martwy. Wiedziała jedno i to nie dawało jej spokoju - nie znaleziono go. Nawet jego szczątków. A to musiało coś znaczyć...
Mogła być tylko przy niej i pomóc odnaleźć się... może jakoś pogodzić z tym, co się stało. Pomóc zrozumieć i stać się częścią nowego stada.
Póki co jednak, musiała zmierzyć się z nieuniknionym - momentem, gdy Frigg zda sobie sprawę z tego, co się stało.
W milczeniu siedziała, choć palący ból rozrywał jej boki. Gdyby tylko mogła, położyłaby się już kilka minut temu i dała odpocząć swemu brzuchowi. Jednak to nie była chwila, na okazywanie słabości.
Pozwoliła się jej wygadać bez słowa komentarza, liczyła, że w momencie gdy tylko usłyszy siebie wypowiadającą niewygodną prawdę, w końcu dotrze do niej to, co tak długo starali się jej przekazać pozostali członkowie stada i za co ich znienawidziła.
Deyne musiała odnaleźć w sobie po raz kolejny te pokłady siły, które zgasły w niej już kilka miesięcy temu. Tym razem jednak nie dla siebie, by stanąć samodzielnie na łapy, a dla swojej pierworodnej. I to najprawdopodobniej miała być jedna z najtrudniejszych jak do tej pory prób.
Podeszła do jasnej i po prostu łagodnie oparła łeb na jej barku, pozwalając jej na wtulenie się w nią w dowolnej chwili. Cichy, łagodny pomruk wydobywał się z krtani Dey...
Zupełnie jak kiedyś.


RE: Skalna wyrwa - Frigg - 22-09-2015

Niedobrze jest kumulować w sobie emocje. Takowe z czasem narastają, tworząc coraz większą górę schowanych przed obcym wzrokiem uczuć, myśli i żali. Kremowa lwica właśnie tego doświadczyła, a spływające po jej polikach słone łzy były tego najlepszym, możliwym przykładem.
Błękitne oczy, choć otoczone teraz zaczerwienionymi od płaczu białkami, wpatrywały się to w podłoże, a to ponownie lądowały na matce rekrutki. Frigg uniosła białą łapę, by otrzeć wilgotny, cielistego koloru nos. W miejscu, gdzie powinno znajdować się dudniące, pompujące krew serce czuła… Pustkę. Jakby z wypowiedzeniem ostatniego zdania wypowiedziała magiczne zaklęcie, które sprawiło, że jej narząd rozpadł się na najmniejsze na świecie kawałeczki.
Przyspieszony z nerwów oddech Zachodniej począł się uspokajać. Lwica udało się nawet wziąć kilka głębszych wdechów nozdrzami, by potem odetchnąć przez pysk. Widziała reakcję matki. Patrzyła na jej oczy, na jej postawę. Prawda jest taka, że może gdzieś w głębi, Frigg znała sytuację Deyne. Miała świadomość w jakim matka była stanie i jak wiele musiało ją kosztować, by tak długo utrzymywać się w pozycji stojącej. W stalowych ślepiach kremowej błysnęła iskierka, która potem szybko poszła w niepamięć. Brązowe uszy cofnęły się, kiedy matka znalazła się przy niej.
Chciała do niej podejść. Pragnęła przyłożyć łeb do tego matczynego i po prostu tak stać. Frigg jednak czekała. Na co? Na jakiekolwiek słowa. Jedno, chociaż jedno. Pocieszenie, zruganie, wściekłość, smutek- cokolwiek.
Ta chwila, jednak nie nadeszła. Deyne stała koło córki, zapewne nieświadoma potoku myśli, które krążyły w kremowym łbie pierworodnej. Tymczasem niebieskooka poczuła się dotknięta milczeniem matki. Przyszła do swojej groty, jakby nie patrzeć swojego domu. Szukała pocieszenia, choć zupełnie nieświadomie.
Co w zamian dostała?
Ciszę.
Do ślepi księżniczki ponownie nabiegły łzy. Frigg zdusiła je silnym zaciśnięciem powiek i odsunęła łeb od matki. Zacisnęła zęby, aż na jej białawym pysku pojawiły się drobne zmarszczki.
-Nie.-krótkie słowo. Takie drobne, nic nieznaczące. Zwykłe zaprzeczenie.
A jednak potrafi zranić.


RE: Skalna wyrwa - Deyne Nyota - 24-09-2015

Co mogła jej powiedzieć? Skłamać, przedłużyć złudną nadzieję córki na odnalezienie ojca, liczyć się z jej kolejnymi ucieczkami i czyhającymi na nią niebezpieczeństwami... martwieniem się o to, czy wróci, cała i zdrowa...?
Czy też powiedzieć, że ma rację? Wbić kolejny lodowaty szpikulec w szczątki jej rozbitego serca, ryzykować zerwanie i tak już nikłej łączącej je więzi...?
Decyzja sama w sobie była ciężka do podjęcia... ale to, co czuła, że narasta od kilkunastu minut zalewało jej wszelkie myśli, a obraz powoli stawał się coraz bardziej zamazany. W końcu widziała jedynie czarną plamę...
Ból.
Ból, który miażdżył myśli, osłabiał kończyny, odbierał zmysły.
Czemu...? Czemu teraz? Czemu nie gdy była sama w swojej samotni...? Czemu właśnie teraz, gdy miała szansę...
Nie widziała położonych po sobie uszu Frigg... nie widziała jej zeszklonych ślepi i tego, jak jej maleńka walczyła z płaczem.
Nie widziała. Ale słyszała i czuła. Słyszała gniewne zaprzeczenie i poczuła, jak niebieskooka odsuwała się od niej.
Nie miała siły już walczyć z tym wszystkim... po prostu cofnęła się o jeden krok, drugi... aż w końcu zadnie łapy ugięły się pod nią, a kremowy łeb zawisł nisko nad ziemią.
- Nigdy nie chciałam, żeby tobie również się to przytrafiło. Robiłam wszystko, żeby tak się nie stało...- wyszeptała ciężko.
Różnokolorowe ślepia zniknęły pod osłoną powiek.
- Przepraszam, Frigg. Nie tego chciałam.


RE: Skalna wyrwa - Frigg - 24-09-2015

W ciszy, która zaległa między obiema lwicami Frigg mogła słyszeć powolne bicie swojego serce. Zabawne, że choć czuła się tak, jakby wspomnianego narządu już nie miała to wciąż zdawało jej się, że w uszach pobrzmiewa jego łomot. Jak coś, co przed chwilą rozpadło się w drobny mak, mogło jeszcze wydawać jakiekolwiek dźwięki?
Odpowiedź zdaje się być prosta. Pod warstwą puszystej, białej sierści na piersi młodej lwicy tkwiło coś, co sprawiło, że jej złamane serce zabiło na nowo. Była to nadzieja.
Błękitne ślepia, choć przykryte warstwą łez, uniosły się na matkę. Frigg uważnie przyglądała się łbu Deyne- krzywiznom na jej pysku, zmarszczkom z powodu zmęczenia i bólu, który odczuwała. Dopiero po chwili jej wzrok natrafił na różnokolorowe ślepia lwicy. Brwi się ściągnęły, a pysk kremowej rozszerzył się w niemym zdziwieniu. Rekrutka uczyniła nawet krótki ruch łbem, aby sprawdzić, czy fioletowo-złote ślepia matki podążą za nim. Nie zrobiły tego.
Młoda lwica zrozumiała swój błąd w chwili, kiedy tylko tylne łapy matki osunęły się z powrotem na ziemię. Chorobę, którą wcześniej w stalowych oczach Frigg przesłaniały gorycz i wściekłość właśnie postanowiła ukazać swoje prawdziwe oblicze. Zachodniej nie uciekło przebłysk bólu w oczach matki, jak i grymas, który zdawała się powstrzymać. Za to księżniczka czuła się tak, jakby ktoś wylał na nią kubeł lodowatej wody. Jakby za tym jednym ruchem jej umysł otrzeźwiał i przyjął najstraszniejszą prawdę- jej matka umierała.
Frigg spoglądała teraz na matkę. Jej oddech uspokoił się, chociaż miała wrażenie, że Deyne mogła słyszeć szybkie bicie jej serca. To samo, które przed chwilą sądziło, że zdoła podnieść się z popiołów. Los jest jednak perfidny, a zwłaszcza dla takich osobników, jakim przykładem jest błękitnooka.
Och, wspominając już o jej ślepiach. Stalowe tęczówki ponownie zostały przysłonięte warstwą łez. Brązowe uszy nadal pozostały cofnięte, ale jakby oklapły.
Kremowa zdała sobie sprawę z jednego. Ojciec pozostawił ją samą na pastwę losu, lecz prawdę mówiąc wiedział, że Frigg będzie miała opiekę. Miała matkę oraz całe stado, które w ciągu kilku ostatnich miesięcy od siebie odepchnęła. Tęskniła za nim, och, jak bardzo! Pragnęła zobaczyć jego szarą sierść i miękką, kudłatą grzywę- ponownie stać się małą, bezbronną lwiczką, której wszystko wybaczał.
Z Deyne sprawa miała się zupełnie inaczej. To ona dostała wszystkie możliwe ciosy- odejście Ragnara, gwałt, narodziny synów napastnika oraz… Ucieczka i humory niej samej. Do tego młodego, kremowego łba dotarło właśnie, że powodem obecnego stanu matki była właśnie ona sama- nie kto inny.
Teraz matka może z powodu choroby zostawić Frigg samą, jak też ona postąpiła z rodzicielką. Tylko, że tym razem nie zostanie już nikt, kto powita ją ciepłym uśmiechem pomimo jej grymasów i burknięć. Teraz pozostanie sama- tak, jak starała się ostatnio żyć.
Uświadomienie sobie tego było boleśniejsze niż może się wydawać. Żyć na własną łapę z wyboru to jedno, a z przymusu…
Z gardła kremowej wydobył się szloch. Łeb schylił się tak, że Frigg nie widziała teraz niczego poza skalistym podłożem.
-Przepraszam. Tak bardzo przepraszam.-zakwiliła, mrużąc zaczerwienione od długiego płaczu ślepia.
Przezroczyste, słone krople spływały po jej polikach. Tym razem zawierały one w sobie całą gorycz, która tkwiła jeszcze we wnętrzu lwicy. Nie płakała przez Ragnara. Nie robiła także tego ze względu na kogoś ze stada. Obiektem jej załamania nie była również matka.
Była nim ona sama.
Łzy nadal płynęły.


RE: Skalna wyrwa - Deyne Nyota - 26-09-2015

Starała się nadal trzymać w tej pozycji, w której utkwiła... jednak czuła, jak powoli jej łapy zaczynają drżeć... zupełnie, jakby była po jakimś ciężkim treningu, bądź też ktoś zrzucił wielki ciężar na jej kark. Czuła, jakby jakaś wielka łapa z coraz większą mocą naciskała na jej łeb, jakby starając się zmusić ją do położenia na ziemi i zwinięcia w ciasny precel wyjący z bólu.
Kremowe uszy drgnęły, słysząc kolejny szloch, który wydobył się z piersi córki. Deyne podniosła delikatnie łeb, a niewidzące ślepia wbiły się w źródło dochodzącego do niej płaczu. Mogła przynajmniej udawać, że nie jest jeszcze tak źle...
Gdyby tylko wiedziała, że Frigg wcześniej już się zorientowała w powadze sytuacji, nie robiłaby tego. A tak...
Nie ma to jak chować się z problemami przed dziećmi i udawać, że wszystko jest w porządku. Ewentualnie jest lepiej, niż jest...
- Jesteś jeszcze bardzo młoda, skarbie... uczysz się. Czasami... niektórych rzeczy nie da się przewidzieć i pogodzić się z nimi.
Przełknęła boleśnie ślinę.
- Ale nie odpychaj od siebie tych, którzy cię kochają i którzy chcą ci pomóc. Potrzebujemy ciebie tutaj, teraz. Ja ciebie potrzebuję i twoi bracia również.
Bardziej, niż kiedykolwiek.
Bardziej, niż Nyota kiedykolwiek by przyznała.


RE: Skalna wyrwa - Deyne Nyota - 26-11-2015

Myślę, że wystarczająco długo czekałam. Pozwolę więc sobie się pobawić w MG.

Być może udało by jej się wytrzymać jeszcze dłużej... porozmawiać z matką, chociaż chwilę. Być może przeprosić, starać się naprawić to, co zrobiła, choćby obiecać poprawę... za to, co robiła przez ostatnie miesiące. Jednak czy po tak długim czasu bycia zgorzkniałym i samotnym można tak łatwo się otworzyć? Czy cała ta sytuacja wraz z poczuciem odrzucenia przez ojca nie była czymś zbyt bardzo obciążającym młodą lwicę? Starała się jakoś zebrać w sobie, ubrać w jakiekolwiek słowa poplątane morze myśli i uczuć.
Jednak to wszystko zniknęło w obliczu tego, co powiedziała Deyne. Szloch Frigg przycichł, a stalowooka spojrzała na wychudzoną samicę.
- Ja... wiem, mamo.
Kącik pyska zadrżał jej lekko. Ona przecież nawet jej nie widziała. Czemu nie chciała się przyznać? Czemu udawała?!
Nie mogła dłużej na to patrzeć, nie teraz. Krótkim, szybkim krokiem podeszła do różnookiej i krótko otarła pyskiem o jej szyję, po czym wybiegła z jaskini, po drodze trącając Nuru.
Płakała.

Frigg z.t.


Nie miała szansy jej nawet odpowiedzieć. Drgnęła lekko, zaskoczona dotykiem córki... nie zdołała nawet się z nią pożegnać. Jasne uszy przez chwilę śledziły oddalające się w szybkim tempie odgłosy łap, a z zaczerwienionych oczu po chwili spłynęły łzy.
Nie była w stanie nawet za nią pobiec, krzyknąć za nią, zatrzymać... zrobić cokolwiek.
Bolesny ryk wydarł się z jasnej piersi.
Nie mogła nic zrobić.
Wymęczone cierpieniem, chude, przednie łapy ugięły się w końcu pod nią. Samica zwaliła się boleśnie na bok... jednak nie miało to znaczenia. Nic nie miało ani teraz, ani nigdy sensu.
Wszystkiemu była winna.

https://www.youtube.com/watch?v=nZihzr-23ww


RE: Skalna wyrwa - Kahawian - 26-12-2015

// Małe ustalenia wstępne. Od rozmowy Dey i Frigg minęło kilka godzin, Nuru w międzyczasie uspokoił matkę i poszedł poszukać czegoś do jedzenia. Nyota leży w kącie groty, zmęczona i obolała. Ciężko oddycha, ruch sprawia jej ból.//

Czujność Kahawiana wzmogła się, gdy wyczuł znajomy zapach młodej łowczyni. Co ona tu robiła? Nie żeby go to zirytowało, czy było to czymś niewłaściwym... po prostu zaskoczyła go. W końcu nie widzieli jej tu od pewnego czasu. Trop jednak pochodził sprzed kilku godzin, nie był pewien więc, czy Frigg jest w grocie z matką.
Zatrzymał się dopiero w wejściu i. Cicho zamruczał na powitanie, chcąc sprawdzić, czy Dey śpi. Nie chciał jej budzić... kąciki rudego pyska drgnęły delikatnie, gdy usłyszał jej jeszcze cichszą odpowiedź.
- Dey... przyszła Kahawa, mentorka Damaji. Chciałaby zobaczyć, czy mogłaby pomóc... pozwól, proszę.
Wypatrywał chociażby krótkiego skinięcia łbem kremowej samicy, jakiegokolwiek słowa, mruknięcia. Nie miał pojęcia, jak akurat tego dnia ona się czuła. Mógł co najwyżej przewidywać... a różnooka lubiła go zaskakiwać. Widząc bezsłowną zgodę, zwrócił łeb w stronę Kahawy..
- Jest gotowa.


RE: Skalna wyrwa - Kahawa - 27-12-2015

Starała się nadążyć za lwem, który stawiał znacznie większe kroki. Do tego jeszcze niosła małego ratela. Postawiła Chakide przed wejściem do groty prosząc by na nią zaczekał. To nie jest miejsce dla młodych by się pałętali przy chorych. Sama również potrzebowała chwili na wyrównanie oddechu. Weszła dopiero gdy uzyskała zgodę, spoglądając na Kahawiana by jednak zostawił je same.
Posłała zmęczonej lwicy ciepły uśmiech, jej srogie oblicze gdzieś się ulotniło. Wystarczyło, że było widać na pierwszy rzut oka jak bardzo źle wygląda, nie było sensu powodować u niej niepokoju czy stresu.
- Witaj Deyne.


RE: Skalna wyrwa - Deyne Nyota - 27-12-2015

Nie sądziła, żeby to miało w czymkolwiek pomóc... ale skoro już ratelka się pofatygowała, nie miała zamiaru odmawiać tej wizyty. Swoją drogą, to była pierwsza okazja, gdzie mogła jej podziękować i z nią porozmawiać.
Dey rozluźniła nieco ściśnięty kłębek w którym leżała i zwróciła pysk w stronę miodożerki. Jej wzrok nie wrócił jeszcze w pełni do normy, ale przynajmniej widziała kształty i kolory. Kąciki pyska samicy uniosły się w lekkim uśmiechu.
- Salve, Kahawo. To przyjemność móc cię poznać.


RE: Skalna wyrwa - Maya - 27-12-2015

Z dala od serca, przez cały ten czas. Z każdym krokiem zapominała coraz więcej ze swojej przeszłości, ale życie zmusiło ją do biegu. Nie potrafiła dłużej utrzymać raz nadanego tempa. W końcu jedynym, co jej pozostało była jej codzienność - jej kara.
Nędzna mysz zawarła umowę z polującym na nią kotem. Na efekty trzeba będzie czekać. Pierwszy stopień był najtrudniejszy i był podpisany: "akceptacja". A był to stopień prowadzący w dół.

Ciężki krok zaprowadził samicę w stronę więcej niż jednego z serc, których unikała. W okolicach środka ich ziem podjęła trop, który zaprowadził ją tutaj. Połamała w łapach białą flagę, którą wetknięto jej w łapę. Opieranie się dłużej odmładzało. Sprawiało, że wyglądała jak nadęte lwiątko, które ktoś popychał w stronę kąpieli. To było żałosne, nawet jak na standardy, które wyznaczyła w największych mrokach marnego życia.

Fuknęła im wszystkim nosem na powitanie - raczej neutralnie. I znów, jak na jej standardy, był to jeden z najcieplejszych gestów.
Zielone oczy ujrzały Kahawiana, którego szukała, ale także Nyotę i coś, co wyglądało jej na przerośniętego miodożera.
Dobrze. Przynajmniej miałam do czego wracać. Nic innego nie miało dla niej znaczenia. Przyszła tutaj dla jednego pustego dialogu, bez sensu, bez celu i bez przyszłości. Ale Nyota, z nią było inaczej. To, że jej stan się wciąż nie poprawił, to było bardzo źle. Ona miała jeszcze dla kogo żyć, nawet, jeśli w obawie przed samą sobą ciągle zamykała oczy. Widziała ten sztuczny, tani uśmiech na jej pysku. Po raz kolejny. Równie dobrze mogła z pasją wpatrywać się w ścianę.
Tym razem coś było jednak inaczej. To ten cały ratel był adresatem tego delikatnego uśmiechu. Czy powinna była ją znać?
- Nie przeszkadzajcie sobie. - Mruknęła stara lwica. - Przyszłam tylko się przywitać.