Król Lew PBF
Skalna wyrwa - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Ziemie Zachodu (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=177)
+---- Dział: Czarna Rzeka (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=43)
+---- Wątek: Skalna wyrwa (/showthread.php?tid=784)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16


RE: Skalna wyrwa - Otieno - 24-06-2015

Kiwnął łbem na pierwsze słowa Kahawiana, bowiem miał rację. Mimo czasu który upłynął nadal pamiętał te ziemie, choć długo na nich nie przebywał. Miał dobrą pamięć, fotograficzną i trwałą, co czasem było irytujące, jak w przypadku Gizy której nie mógł zapomnieć i odpuścić, choć nawet nie znał jej tak dobrze, to było wręcz absurdalne. A może to desperacja? W końcu staje się coraz starszy a potomka brak.
-Ciężko stwierdzić, jednakże potrafiła chodzić, choć kulała. Zapewniała że nic jej nie jest, rana potrzebowała oczyszczenia, lecz tym zajął się już Saix.- odparł, po czym oblizał pysk i machnął nerwowo. Będzie musiał w końcu jakoś wybić ją sobie z głowy. Spodziewał się że za parę dni mu przejdzie, po prostu bez sensu zrobił sobie nadzieję gdy ujrzał ją pierwszy raz po powrocie, w końcu mu to zauroczenie minie... musi!
-Myślę że o samotność jej właśnie chodziło, jest strasznie uparta, choć z drugiej strony czarnego nie przegoniła... myślę że szybko dojdzie do siebie.- dodał na zakończenie już tego tematu, który mimo wszystko nadal go irytował i wręcz bolał. Cóż, odrzucenie dla każdego samca jest bolesne, choć Otieno nie chciał przed Gizą tego okazać, miał honor i dumę, choć z drugiej strony wiedział że czasami okazywanie uczuć może wyjść tylko na dobre, lecz nie w tym momencie oraz sytuacji.
-A więc do zobaczenia Kahawianie.- odparł, ukłonił swój puchaty łeb w geście szacunku dla władcy, po czym odmaszerował w stronę skały, gdzie zwykle lwy z tego stada odpoczywały, czyli po prostu spały.
z.t


RE: Skalna wyrwa - Kahawian - 28-06-2015

- Rozumiem. Czyli udało się uniknąć poważniejszego zranienia, całe szczęście.
Cieszyło go to, że oba samce szybko włączyły się w swoje obowiązki stadzie. Nie wspominał im o pomocy rodzinie, uznał to za logiczną część przynależności do ich gromady. Już na samym początku zdali egzamin, pozytywnie. Bardziej zadowoliłby go fakt, że Gizę jednak medyk obejrzał... może nie ufała im na tyle jeszcze, by zabrać się z miejsca, gdzie czuła się względnie bezpieczna. Mimowolnie też zdenerwowanie młodszego z samców... póki co, jednak nie potrafił zidentyfikować jego źródła... może chodziło jedynie o sprawozdanie z pierwszego patrolu i tego jak wypadnie? Ciężko stwierdzić.
- Giza to twarda lwica, poradzi sobie.
Odpowiedział Otieno krótkim skinięciem łba.
- Do zobaczenia. Pamiętaj o spotkaniu o świcie.
Przez moment przyglądał się czarnogrzywemu, po czym zerknął na grotę. Nie powinien już młodym przeszkadzać, powinny zbierać się do spania. Zniknęła też ratelka... może obecność dwóch dorosłych lwów ją wystraszyła, no cóż... zdarza się.
Pora i na niego.
Skierował swoje kroki w stronę termitiery. Trochę się prześpi, a potem wróci do roboty.

z.t


RE: Skalna wyrwa - Deyne Nyota - 28-06-2015

Jasne cielsko lwicy błysnęło nieśmiało na horyzoncie. W drodze już znacznie przyśpieszyła... było już po zmroku. Mimo, że chętnie spędziłaby tą noc sama, nie wybaczyłaby sobie pozostawienia młodych samych w grocie na całą noc. Frigg może i była już starsza... ale wiedziała, że jej młodsi bracia niekoniecznie będą chcieli dostosować się do poleceń lwiczki.
W końcu z cichym, miękkim pomrukiem weszła do środka. Wyczuła wcześniej zapach nieznanego zwierzaka, Kahawiana i któregoś z nowych samców... ciekawe, co ich tu sprowadzało.
Otarła czule pyskiem o pysk niebieskookiej, po czym mokry jęzor spadł na łebki jej synów. Nuru jeszcze nie spał, co trochę ją zdziwiło. Powinien być zmęczony po patrolu z przywódcą, a tymczasem to właśnie ten, który cały dzień spędził w grocie leżał i spał. Może z nudów tak się zmęczył? Z lekkim uśmiechem delikatnie chwyciła ciemniejszego z synów i położyła go między swoimi łapami.
Różnokolorowe ślepia spoglądały na samiczkę.
- Dzisiaj bez problemów?


RE: Skalna wyrwa - Nuru - 29-06-2015

Każdy ma w sobie mur. Ze wschodem słońca dokłada do niego następną cegiełkę, wieczorem niszczy, następnego zaś dnia - na odwrót. Nie każdy zdaje sobie sprawę z istnienia takiego muru, oddzielającego, rozdzierającego to, co proste od tego, co skomplikowane - kiedy określenie dobra i zła było zbyt banalne. Między bielą i czernią było kilkanaście odcieni szarości. A dla małego, zagubionego, przygaszonego płomyczka nawet to było zbyt mało. Dla niego murem stała się właśnie ta jaskinia, w której Nyota uniosła w pysku Damaję i zaczęła rozmawiać z Frigg.
Z rzeczy prostych - był głodny. Był zmęczony, bolały go oczy, łapy, czuł każde jedno zadrapanie i każdy krok, który tego dnia zostawił za sobą, a w gardełku miał jakby kamień, który nie pozwalał mu normalnie oddychać. Każdy głębszy oddech sprawiał zmęczonemu ciału ból.
Tego, co było skomplikowane lewek nie rozumiał. Widział, że mama nie poświęciła mu uwagi. Widział, że była tam Frigg. Widział to i tylko czuł, jak z każdą następną chwilą robiło mu się coraz bardziej przykro. Tęsknił za panem wążem i panią ptaszek. Nie chciał do mamy, nie chciał do pana wujka, nie chciał do brata i siostry - chciał do sawanny. Nie wiedział, co to było "być sam jeden", ale tego właśnie chciał.
W rogu jaskini zwęszył krztynę samotności. Położył się tam na boku, grzbietem do nich wszystkich. Potem już tylko udawał, że śpi - najlepiej, jak potrafił. W każdej chwili gotów powiedzieć "zostaw mnie, mamo". "Zostaw mnie, Damaja". "Zostaw mnie, Frigg".
"Chcę być sam".
Chcę być sam.
Tak bardzo sam.


RE: Skalna wyrwa - Frigg - 02-07-2015

Widząc że w grocie nazbierało się trochę towarzystwa, młodej zrobiło się aż niedobrze. czuła się taka...taka...przyciśnięta. Przez ten czas nic się nie odzywała, jedynie odpowiedziała na pożegnanie Damaji wybierającemu się na drzemkę.
Dopiero gdy towarzystwo się rozeszło, mogła odetchnąć z ulgą i zrezygnowana położyła się patrząc na Nuru, który chyba jako jedyny tu został.
- Cześć... - zaczęła, lecz nie dokończyła bo za chwilę pojawiła się ich matka, na którą szybko przeniosła swe spojrzenie. Odruchowo zamruczała i przymrużyła ślepia gdy poczuła na sobie ciepły język matki.
- Tak, mamo. Wszystko w porządku - odpowiedziała westchnąwszy.


RE: Skalna wyrwa - Deyne Nyota - 05-07-2015

Zaniepokojona nieco reakcją jasnego synka, odprowadziła go kątem oka w mrok jaskini. Nie rozumiała, co się stało młodemu... czyżby coś w trakcie patrolu z Kahawianem poszło nie tak? Czy Dwugrzywy powiedział mu o czymś, czego nie powinien był wiedzieć? Pysk lwicy wygiął się w zaniepokojonym wyrazie. Może jutro powinna powiedzieć lwicom, by wzięły ze sobą Busarę, a ona spędzi czas z młodymi? Czuła, że coś działo się złego.
Nie wiedziała tylko co.
Słysząc głos Frigg, ponownie skupiła na niej swoją uwagę. Z całej trójki, to chyba ona radziła sobie najlepiej... ale przecież była z nich najstarsza. Jeszcze trochę i czeka ją test dwulatka, o którym mówił jej przywódca. Miała przystąpić do niego nieco później, razem z Busarą z bardzo prostej racji- gdy zniknęła, umknęła jej część treningu. Musiała ją odrobić.
Z cichym westchnięciem oparła łeb na boku niebieskookiej.
- To dobrze. Bardzo dobrze.
Skoro obyło się bez kłótni, bójek, przepychanek, ucieczek... był to dobry dzień. Zawsze to trochę lżej, niż gdyby musiała godzić ich na noc. Musiała jednak porozmawiać ze swoimi synami.
I spędzić z nimi trochę więcej czasu... bo ostatnio im go skąpiła.
Musiała się w końcu przed sobą do tego przyznać.
Chciała przed nimi uciec. Co z niej za matka?!
Jakby w próbie niemego zaprzeczenia, musnęła jęzorem grzbiet córki.
- Słodkich snów, Frigg.


RE: Skalna wyrwa - Frigg - 06-07-2015

Tak, teraz Frigg nie potrzebowała niczego innego jak tylko dobrego snu. Teraz gdy obok leżała jej matka, nic już jej nie było do szczęścia potrzebne. Gdy tylko poczuła jej język na swoim ciele, ta mrucząc zamknęła ślepia i zasnęła.


RE: Skalna wyrwa - Nuru - 06-07-2015

Nuru, choć zmęczony nie mniej od swej siostry i matki był jednak ostatnią istotą na afrykańskiej sawannie, która potrzebowała teraz snu. Czuwał, jak przystało na lwa, słuchając dużymi uszami. Kiedy już upewnił się, że zarówno Frigg, jak i mama już śpią, lewek podniósł się z ziemi i wykradł się na zewnątrz - tym razem bezgłośnie, czujnie i ostrożnie umykając resztek kości, które pogruchotał rankiem.
Wypełzł na zewnątrz i przebierał łapami przed siebie, aż przestał już czuć zapach rodziny. Usiadł wtedy ciężko na ziemi, wcale niedaleko głazu, na którym bawił się z Damają, ostatecznie zaś wskoczył na niego - tym razem bez żadnego problemu - i tam umościł sobie leże.
Miał łzy w ślepkach, odbijała się w nich sawanna, u której szukał odrobiny wsparcia, spokoju, zrozumienia. Nie wiedział nawet, czemu wyszedł na zewnątrz - z jednej strony bardzo nie chciał być teraz z mamą i Frigg. Wiedział podświadomie, że pewnie coś zrozumieją z tego, że go nie było z nimi, kiedy się obudzą. To wyglądało odpowiednio, po prostu. Z drugiej jednak strony bał się tej ciemności, bał się dźwięków i bał się miejsc, które widział, a których nie znał. Ostatecznie jednak, pomimo strachu, pozostał tam, gdzie się zatrzymał.
Było mu zbyt przykro. Mama nawet z nim nie porozmawiała, od razu poszła rozmawiać z córką. Damaja pewnie był teraz z panem wujkiem, pewnie nocował u nich... też nawet z nim nie porozmawiał, po prostu sobie poszedł, zostawiając go samego.
Po policzku malca zaczęły płynąć łzy. To był bez wątpienia najgorszy dzień w jego życiu.
Nie chciał pat-rolu. Nie chciał odkryć, dlaczego to nazywało się pat-rol. Nie chciał, żeby ktokolwiek z nim był.
I w ten oto sposób lewek wytrwał aż do rana. Dopiero tuż przed wschodem słońca udało mu się usnąć, przez całą noc nawet nie zmrużył oka. Było mu zbyt zimno, zbyt mocno bolał go brzuch - teraz zmęczenie wzięło górę nad wszystkim innym. Wycieńczony, z na wpół otwartym pyszczkiem spał i krzywił się, gdy promienie słońca zaczęły kłuć po powiekach. Przewrócił się tyłem do słonka, tyłem do groty - i spał dalej.


RE: Skalna wyrwa - Deyne Nyota - 06-07-2015

Cichy pomruk lwicy świadczył tym, że w końcu się obudziła. Stało się to później niż zazwyczaj, ale nie martwiło ją to. Dzisiaj postanowiła spędzić dzień ze swoimi młodymi... a przynajmniej z dwójką z nich. Miała nadzieję, że Damaja dołączy do nich później. Powoli otworzyła wrażliwe na promienie światła oczęta, podniosła łeb ze zmęczonych i obolałych łap. Musiała udawać, że wszystko jest w porządku...
Choć od dawna czuła, że coś nie jest. Szybciej się męczyła, szybciej zaczynało boleć ją ciało... mniej jadła.
Póki co, nie traciła jeszcze na władze... przynajmniej tego nie czuła.
Pokręciła łbem, w poszukiwaniu synów. I o ile zniknięcie Damai nie zdziwiło ją, w końcu miał patrol z Kahawianem... o tyle wystraszył go brak jej drugiego chłopca.
Zerwała się na łapy, starając się nie obudzić Frigg. Ślepia matki rozwarły się w przestrachu. Powtórka dnia poprzedniego?
Nie czekając na nic, wybiegła z jaskini gorączkowo rozglądając się za jasnym malcem. Co się takiego stało, że zazwyczaj posłuszny malec złamał podstawowy zakaz? Bez bury się raczej nie obejdzie...
Nie pomyliła się.
Widząc jednak śpiącego malca, nie rzucała się z rykiem, krzykiem... po prostu bezszelestnie podeszła do niego i przyglądała mu się. Uwadze Dey nie umknęły słone ślady na policzkach lewka. Jasne uszy stuliły się delikatnie. Co się stało...
Miękkim jęzorem jak najdelikatniej starała się wytrzeć wysuszone ślady smutku.
Dopiero potem cicho odezwała się do złotookiego.
- Nuru...


RE: Skalna wyrwa - Nuru - 07-07-2015

Jasne uszka jak gdyby nie usłyszały wypowiedzianego przez mamę imienia. Lewek nie zareagował - poruszony jej pocałunkiem łebek opadł z powrotem tak, jak wcześniej leżał, wciąż z na wpół otwartym pyszczkiem. Zza niego opadł teraz na skałę czerwony języczek, lewek jednak ani myślał się zbudzić. Musiał się położyć spać niedawno, zważywszy na jego kamienny sen, którego nie zmąciła nawet obecność matki.
Nie zmrużywszy oka całą noc, w końcu zmogło go zmęczenie i głód. Usnął niedaleko przed wschodem słońca, którego ciepłe promienie zbudziły Nyotę i zaprowadziły ją tutaj.


RE: Skalna wyrwa - Deyne Nyota - 07-07-2015

Jedna z brwi uniosła się delikatnie w zdziwieniu. Zazwyczaj taka pobudka skutkowała... najwidoczniej był bardzo zmęczony. Może powinna dać mu jeszcze chwilę pospać?
Po wczorajszym patrolu nie byłoby to dziwne... zapewne też będzie głodny. Sama złapie coś małego i szybko wróci... może coś w jej tajnej spiżarni zostało? Ostatnio gdy jadła mniej, zdarzało jej się chować swoje porcje w skałach kilkadziesiąt metrów stąd... jeśli nic ich nie znalazło, powinny być w porządku.
Ostatni raz rzuciła okiem na synka ( dostrzegłszy wysunięty w zaspaniu jęzorek uśmiechnęła się lekko) po czym bezgłośnie odbiegła w stronę skrytki. Wróci szybko, nic się nie stanie...

I nie pomyliła się. Z zadowoleniem odnotowała, że jej kryjówka na jedzenie zdawała się sprawdzać idealnie... chłód skał i cienia chronił mięso, a i inni chętni na jej mięso trzymali się z daleka. Udało jej się jakimś cudem chwycić dwa całkiem sporawe ochłapy, po czym już znacznie wolniej wróciła do groty.

Jeden, większy złożyła przy wejściu. Niebieskookiej też się przyda przekąska przed treningiem. Nie miała pojęcia, czy dzisiaj uda się młodym łowczyniom coś złapać, a lwiczka nie powinna chodzić głodna. Teraz swoje kroki skierowała w stronę śpiącego księcia. Mięsiwo złożyła tuż obok niego na skale... nawet przez sen powinien wyczuć jego zapach.
Musnęła grzbiecik synka nosem.
- Nuru, śniadanie.


RE: Skalna wyrwa - Nuru - 07-07-2015

Tak jak wiatr i woda zdolne były kruszyć skały, tak i podświadoma wizja posiłku zakończyła kamienny letarg Nuru. Jeszcze bez udziału śpiącego rozumku suchy nos rozpoznał położoną przed nim zdobycz. Jeszcze przez sen lewek wyciągnął szyję i zacisnął szczęki na mięsie - i w ten sposób spał dalej. Dopóki znacznie utrudniony oddech nie doprowadził go do kaszlu.
Prawdziwie obudził się dopiero wtedy. Swoje niezadowolenie oznajmił światu pełnym wyrzutu warkotem. Jeszcze z zamkniętymi ślepkami lwiątko pomału dźwignęło swój ciężar ze skały, przynajmniej do pionu - bo o wstaniu z ziemi nie mogło być mowy.
Jęknął obolały, pomału otworzył rozespane ślepka, w końcu przetarł je chwiejną łapą.
- Mmmmrześć mamo - przywitał się z nią, zbyt zmęczony by pamiętać cokolwiek ze smutnych myśli, które ukołysały go do snu. Zanim przypomniał sobie o mięsie, zlizał najpierw przednie łapki, a potem ziewnął tak potężnie, że byłby pewnie w stanie w tej paszczy zmieścić cały przyniesiony mu kawałek.
Był ledwo żywy.


RE: Skalna wyrwa - Deyne Nyota - 07-07-2015

W oczekiwaniu na reakcję lwiątka, lwica usiadła kilka kroków od głazu. Wiedziała doskonale, że zapach śniadania był w stanie wyrwać ze snu każdego... no, może nie każdego. Nie kwalifikowali się ci śpiący wiecznie. Z rosnącym rozbawieniem oglądała, jak złotooki praktycznie nieświadomie chwyta ochłap i dalej sobie drzemie. Tego to jeszcze w życiu nie widziała... z każdą chwilą ciężej było jej powstrzymać parsknięcie śmiechu.
Gdy w końcu malec podniósł się, Dey odezwała się cichym pomrukiem i położyła się obok Nuru. W ramach przywitania, liznęła rozczochrany łebek.
- Cześć, synku.
Dała mu chwilę spokoju na ogarnięcie się, w międzyczasie grzbietem nosa podsuwając mu śniadanie.
- Zjedz coś.
Spojrzenie różnokolorowych ślepi na moment pomknęło w kierunku groty. Frigg chyba jeszcze spała... od razu spojrzała na jasnego.
- Jak było wczoraj na patrolu? Podobało ci się?


RE: Skalna wyrwa - Nuru - 09-07-2015

- Tak - odpowiedział lewek, przecierając łapą ślepia - mamo, nie jestem głodny.
Odpowiedział króciutko na jej pytania, wciąż dochodząc do siebie po bardzo krótkim śnie. Owszem, był bardzo głodny, ale poza ssaniem w żołądku czuł również dziwny ucisk w gardle, który nie pomagałby mu w jedzeniu, poza tym, miał jeszcze gorzki posmak snu w ustach. Było za wcześnie na jedzenie, choć brzuszek bolał go już z głodu.
Najchętniej położyłby się spać z powrotem, czym dawał znać samym sobą. Grawitacja zdawała się wygrywać z rozespanym lewkiem, siedział bowiem zgarbiony niemożebnie, co chwila przecierając piekące i swędzące ślepka.


RE: Skalna wyrwa - Deyne Nyota - 09-07-2015

Delikatnie zmarszczyła czoło.
- Na pewno? Zazwyczaj pierwszy rwałeś się do śniadania.
Uśmiechnęła się lekko do malca. Nie była to jakaś złośliwość z jej strony, prztyczek, czy cokolwiek co mogłoby sprawić mu przykrość, a raczej drobny żarcik dla rozluźnienia. Widząc jednak zmęczenie lwiątka postanowiła jednak dać mu jeszcze trochę spokoju. Jedzenie nie ucieknie, Dey również nie planowała wyjścia gdzieś przez najbliższe kilka godzin, chyba że jej pociechy sobie tego zażyczą. To miał być dzień dla nich.
Powoli wyciągnęła łapę i łagodnie przyciągnęła syna do siebie tak, że znalazł się jej między jej przednimi łapami. Spojrzała uważnie w jego rozespane ślepka.
- Jeśli chcesz się jeszcze zdrzemnąć, po prostu powiedz. Dzisiaj nigdzie nie idę.
Gdyby wiedziała, jak zaspany byłby te kilkanaście minut później, zapewne poczekałaby i obudziła go za jakieś kilka godzin. Z drugiej strony... nie powinien spać za dużo w ciągu dnia, inaczej w nocy będzie się wiercił.
Ciepłe powietrze z nozdrzy lwicy omiatało boki złotookiego. Mógł zdecydować.