Król Lew PBF
Skalna wyrwa - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Ziemie Zachodu (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=177)
+---- Dział: Czarna Rzeka (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=43)
+---- Wątek: Skalna wyrwa (/showthread.php?tid=784)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16


RE: Skalna wyrwa - Nuru - 11-07-2015

Grawitacja: jeden. Nuru: zero.
Kiedy tylko usłyszał brzmiącą nutę maminej aprobaty, lewek wywiesił białą flagę. Wystarczyło kilka słów. Jeśli chcesz się jeszcze zdrzemnąć - i lewka już nie było. Łapki rozjechały się pod nim, jak gdyby dźwigały ciężar nie lwiątka, a co najmniej słonia. Klepnął cały na ziemię jak długi, aż łebek odbił mu się od kępki trawy. Nawet uszy pomału, sekunda po sekundzie opadały coraz niżej.
- Mmmhhhmmmmccchhhhrrrrrrr - wymruczał Nuru, a potem zasnął.
Nie potrzebował dużo - raptem dwa oddechy, by spać znów. Jedynie mlasnął kilka razy, a potem przegrał walkę ze zmęczeniem. Leżał tak, jak upadł - jakby runął z wysokości, plackiem. W niczym mu to jednak nie przeszkadzało, choć zapewne jego poza mogła zrodzić w Nyocie wyrzuty sumienia. Jak bowiem mogła dopuścić się tortury pobudki na lewku tak zmęczonym, zmęczeniem swym bez granic przytłoczonym?
Widocznie w jego hierarchii potrzeb sen był znacznie wyżej od posiłku. Przynajmniej teraz. Jak się obudzi, jazgot mamuśki raczej nie ominie.
Chyba, że lewek przypomni sobie powód jego snu pod gołym niebem.


RE: Skalna wyrwa - Deyne Nyota - 12-07-2015

Co mogła zrobić lwica? Jedynie zamknąć syna między swoimi łapami i choć trochę posłużyć mu za przedramieniem za poduszkę. Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w malca. O czym myślała...? Tylko ona sama wiedziała. Może o tym, co mogło spowodować jego niewyspanie i zły nastrój, może o przeszłości... a może wprost przeciwnie, o przyszłości?
W końcu jednak położyła łeb na drugiej wolnej łapie i sama zdecydowała się na krótką drzemkę mimo wyspania. Snu nigdy za mało...
Zwłaszcza, jak ma się trójkę lwiątek.


RE: Skalna wyrwa - Nuru - 12-07-2015

Nuru skwapliwie zaopiekował się poduszką, która została mu podarowana wielkodusznie przez mamę. W obliczu skrajnego zmęczenia był w stanie lewek nasz całkiem zapomnieć o zwadzie i urazie, którą żywił do Frigg. Tę wobec mamy pewnie gdzieś podświadomie pomału zaczynał wybaczać - w końcu zrobił sobie z maminej łapy poduszkę. Przytulony przez matkę lewek spał znacznie głębiej niż wtedy, gdy go znalazła - ale też czuł się o wiele bezpieczniejszy. Potrzebował objęcia, potrzebował ciepłego dotyku oraz znajomego, a ukochanego głosu - nawet, jeśli był nań obrażony wielce. Lewek spał długo, wymęczony niesnaskami dnia poprzedniego, co nie za bardzo przypadły mu w smak. Snem całkowicie zdeklasował matulę i niejedną inną kocią duszę. Spał jak zabity - nawet wtedy, gdy znów spoczęło na nim spojrzenie Nyoty. Czy aby na pewno tylko na zmęczeniu się skończyło?


RE: Skalna wyrwa - Deyne Nyota - 12-07-2015

Co jak co, ale nawet drzemki mają swoje granice. Różnokolorowe oczy ponownie tego dnia błysnęły cieniem rozespania. Z cichym pomrukiem przetarła wolną łapą ślepia. Był już późny ranek... a nawet później. Spięła mięśnie w formie mini przeciągnięcia się i ziewnęła szeroko.
Momentalnie zerknęła na nadal śpiącego malca... trochę za długo to już trwało, nawet jak na lwiątka i koty ogółem.
Łagodnie nosem zaczęła szturchać synka, starając się łagodnie go obudzić.
- Hej, pobudka. Wstawaj Nuru... już pora...
Z każdą chwilą jej obawy o złotookiego wzrastały. Może był chory? Coś się stało? No nie, przecież niż nie mogło się stać, nie teraz...
Starała się powstrzymać rosnący w gardle jęk strachu.


RE: Skalna wyrwa - Nuru - 12-07-2015

O dziwo, złote oczka otwarły się tym razem dość szybko, dość szeroko. Zdezorientowane spojrzenie spoczęło na mamie, gdy lewek delikatnie podźwignął się na przednich łapach. Zanim dotarło do niego, że nic istotnego się nie dzieje, zdążył ziewnąć jeszcze - oczywiście, na powrót lądując na ziemi. Przeciągnął się mocno i z jękliwym pomrukiem, który mógł oznaczać zarówno zadowolenie, jak i jego całkowity brak. Cokolwiek siedziało w tym jego tajemniczym nagle dla matuli łebku, przynajmniej zaczął po kolei. Polizał łapę, a potem zaczął przecierać nią rozespane ślepia.
- Cześć, mamo - powiedział cichym, ale za to wyraźnym głosem.


RE: Skalna wyrwa - Deyne Nyota - 12-07-2015

Na jej pysku błyskawicznie odmalowała się ulga. Może była przewrażliwiona na punkcie swoich młodych? Może i tak... ale miała swoje powody ku temu. Z uśmiechem na pysku liznęła łebek malca.
- Cześć Nuru. Wyspany?
Zaśmiała się cicho. Co za ulga. Rozejrzała się dookoła... a i owszem, mięso zostało w cieniu tam, gdzie je położyła.
- Pewnie jesteś głodny, potem porozmawiamy. Dobrze?
Chciała wiedzieć, jak wyglądał trening z Kahawianem, czego się nauczył. Będzie wiedziała, o co będzie mogła wypytywać drugiego syna.
Z Damają gorzej się dogadywała, wolała mieć jakieś pytania przygotowane.


RE: Skalna wyrwa - Nuru - 12-07-2015

- N-nie - odparł niemrawo - wszystko mnie boli.
Sposób, w jaki spędził ostatnie kilkanaście godzin zdecydowanie nie miał nic wspólnego ze zdrowiem. Mnóstwo wysiłku związanego z nadążaniem za Kahawianem, skakaniem tu i tam, zeskakiwaniem tam i sam, potem niezbyt mile wspominane przez lwiątka - tak, pamiętał już - spotkanie z Frigg, potem znowuż ponowne natrafienie na nią, w towarzystwie brata i kogoś jeszcze. To było za dużo jak dla niego. W jednej chwili czuł się tak, jakby mięśnie miał ulepione z galarety, tylko po to, żeby w drugiej były sztywne jak korzeń. Najgorsze było w tym wszystkim to, że bardzo bolała go głowa, nie wspominając o bardzo już nieprzyjemnym ssaniu w żołądku, które również nie obchodziło się bez bólu.
Żeby jednak wrócić może do lewka tak nieco bardziej osobiście, nie można było nie wspomnieć, że wyglądał jak cień lwiątka. Był przygarbiony, trząsł się z lekka przy głębszym oddechu, uszy nie mogły się zdecydować, czy stać dumnie, czy wtulać się w bok. Ślepka nawet miał bardzo smutne.
To dlatego, że pamiętał już teraz doskonale, dlaczego spał na zewnątrz.
- Mamo, ale ja nie jestem głodny. - Odpowiedział lewek, kłamiąc Nyocie w żywe oczy. Nie mogła nie widzieć jego pustego brzuszka. - O czym, mamo? - Zapytał lewek, dla niepoznaki znów zlizując swoje łapy z pyłu, którego już na nich nie było.


RE: Skalna wyrwa - Deyne Nyota - 13-07-2015

Mruknęła ze współczuciem. Mogła się tego spodziewać... młode ciałko nieprzyzwyczajone do tak dużego wysiłku musiało boleć. Ale malec musiał się też przyzwyczajać...
- Jak zaczniesz ćwiczyć, przyzwyczaisz się. Potem takie wycieczki nie będą robiły na tobie najmniejszego wrażenia. Będzie dobrze, zobaczysz.
Uśmiechnęła się lekko, pocieszająco.
Zastanawiało ją dlaczego jej syn mimo zakazu spał poza jaskinią i czemu teraz próbował ją okłamać?
Widziała, że walczył dzielnie ze zmęczeniem, smutkiem i głodem. Nie musiała nawet słyszeć burczenia małego brzuszka.
Pochyliła łeb tak, by ich oczy znalazły się na równym poziomie.
- Może zjesz chociaż troszeczkę? Poczujesz się lepiej. Zobacz, trzęsiesz się strasznie. jeśli nie...
Odwróciła na sekundę wzrok.
- Wiem, że wczoraj pokłóciłeś się z siostrą. Rozmawiałyśmy, gdy byłeś na patrolu z Kahawianem.
Westchnęła cicho.
- Obiecała, że więcej tak cię nie nazwie, że będzie się starać. Trzymam ją za słowo... jeśli będzie coś znów nie tak, powiedz mi. Nie chciałabym, żebyście się kłócili. Tak samo Damaja...
Wiele chciałaby powiedzieć swojemu synowi. Spróbować wyjaśnić... wytłumaczyć się...
Był jednak za młody, by zrozumieć choć część z tego co powiedziała. Może kiedyś...
Może wtedy jej wybaczą.


RE: Skalna wyrwa - Nuru - 15-07-2015

Nuru kłamał w tym wszystkim dalej, nawet więcej niż wcześniej, bo i w większej ilości spraw - nawet, jeśli kłamstewka te były mniejsze. Pomijając, rzecz jasna, fakt, iż były po prostu głupie.
- Nic mi nie jest. - Odpowiedział na propozycję posiłku. Rozum dziecka podpowiadał mu po cichutku, że fajnie by to wyglądało, jakby nie jadł cały dzień. Może wtedy inni by zrozumieli. Może by do nich dotarło. Do nich wszystkich i do Frigg też.
Potem jednak skończył się mu impet - rozbieg zbudowany na kłamstwach sprawił jedynie, że szybciej się przewrócił. Wtedy mama powiedziała mu, że wszystko wie. Lewek przestraszył się, cofnął o pół kroku, podkulił ogon. Kiedy przyszło co do czego, nie chciał o tym mówić, bał się, naprawdę nie chciał, a już zwłaszcza teraz, gdy mama tak na niego patrzyła.
Zwiesił nisko łebek, położył uszy całkiem po sobie. I bał się już udźwignąć na mamę spojrzenie, gdy to już spoczęło między pazurkami jego łap. Przed mamą czuł się winny tego wszystkiego. Przed innymi - to on czuł się ofiarą.


RE: Skalna wyrwa - Deyne Nyota - 17-07-2015

Wiedziała doskonale, że lwiątko kłamało. Na razie jednak nie wiedziała czemu i tego chciała się dowiedzieć. Póki co jednak, nie miała zamiaru go do niczego zmuszać, chciała zrozumieć, dlaczego odmawia jedzenia. Nie sądziła, żeby był chory, dzień wcześniej wszystko było w porządku. Żadna choroba chyba nie mogła tak szybko zaatakować.
Reakcja synka na jej słowa też pozwoliło jej się choć trochę domyśleć, o co chodziło. Przez moment wpatrywała się w malca, starając się jakkolwiek ułożyć ogrom myśli, który przeleciał przez jej umysł. Z cichym fuknięciem wyciągnęła łapę i przyciągnęła do siebie złotookiego i mocno przytuliła samczyka.
- To o to ci chodzi..?
Mruknęła cicho.
- Kłótnie między rodzeństwem się zdarzają, to normalne. Oboje ponosicie częściowo winę, Nuru. Jakoś musicie się we trójkę dogadać.
Oparła delikatnie brodę na grzbiecie jasnego. Ciężko było jej utrzymać spokojny, łagodny ton. Gdzieś tam w środku chciało jej się po prostu wyć z rozpaczy.
- Wiem, że tobie i Damai jest ciężko... ale nie możecie się poddawać. Całe stado wam pomoże, ale musicie z nami a przede wszystkim ze mną rozmawiać. Wiem, że nie zawsze mam dla was czas.
Przełknęła ślinę.
- Ale staram się.


RE: Skalna wyrwa - Nuru - 18-07-2015

Jeżeli Nyota miała zamiar postawić siebie w roli nie tylko ofiary, ale również sprawczyni smutku jej dziecka, musiała najpierw przebić się przez element programu, który faktycznie swojemu dziecku zgotowała. Było to poczucie własnej wartości, a zasadniczo to jego zupełny brak. Nie przekonało Nuru prawienie swojej mamy. On widział lepiej, co tam zaszło.
- To nie tak. - Dał matuli odpowiedź. - To wszystko moja wina.
Lwiątko opuściło łeb, nie chciało patrzeć na mamę. To on był odpowiedzialny za tamto wszystko. Gdyby to on, a nie Damaja miał karę, pewnie nic takiego by się nie stało. Powiedział tak, bo tak myślał, ale czy faktycznie czuł się winnym? Nie miał pewności.


RE: Skalna wyrwa - Deyne Nyota - 18-07-2015

Jasny ogon przytulił się do reszty szczupłego cielska lwicy. Lwiątko mogło poczuć, jak mięśnie samicy rozluźniły się, a jej oddech zwolnił i pogłębił. Starała się uspokoić...
Nie była w żaden sposób na niego zła. Nawet jeśli miałaby za co... w tej chwili o tym nie wiedziała. Łagodnie otarła się nosem o pyszczek złotookiego samczyka, niemo prosząc go kontakt wzrokowy. Nie chciała, żeby jej się bał.
A jeśli tak właśnie ją odbierał, mogła być wściekła wyłącznie na siebie.
- Niby co jest twoją winą, skarbie?
Powoli zaczynała się gubić w tym wszystkim, choć jeszcze kilka sekund temu miała wrażenie, że już rozumie o co chodzi całej trójce jej dzieci.
Teraz czuła, że się myli.
I najwidoczniej bardzo.


RE: Skalna wyrwa - Nuru - 19-07-2015

Na odpowiedź musiała poczekać raptem kilka sekund. Przytulany przez nią lewek wyślizgał się przez ten czas spośród jej łap, a kiedy już - nie bez trudu - mu się to udało, spojrzał na mamę smutnymi oczkami.
- Frigg jest zła na mnie, Damaja nie chce ze mną rozmawiać, a ty jesteś smutna. - Wymienił maluch, łzy zaczęły znów mu płynąć po policzku, a głos pękał. - Gdyby mnie nie było, byłoby lepiej. - Dodał szeptem, zwieszając nisko łeb.


RE: Skalna wyrwa - Deyne Nyota - 20-07-2015

Nie próbowała na siłę zatrzymywać go między swoimi łapami. Nie o to chodziło w tej rozmowie...
W ciszy wysłuchała wyjaśnienia malca. I o ile pierwsze dwie kwestie niespecjalnie ją zdziwiły, o tyle trzecia poruszona sprawa ją zdziwiła. Zawsze jej się wydawało, że przy swoich pociechach udawało jej się grać, że wszystko jest w najlepszym porządku. Że nic złego się nie stało, dobrze się czuje. Że wszystko się udaje.
Jak widać, bardzo się myliła.
W momencie gdy usłyszała ostatnie zdanie, poczuła, jakby serce jej pękło. To wszystko było jej winą. Jej cholerną winą, że zamiast skupić się na tym co teraz miała, żyła gniewem wobec dwóch samców i cieniem nadziei wobec jednego z nich. Wyciągnęła łapę i łagodnie podniosła łebek złotookiego tak, by spoglądał jej w oczy. Przełknęła po raz kolejny gulę, która stanęła jej w gardle... starała się powstrzymać przed rozklejeniem się.
- Frigg nie jest zła na ciebie. To tak samo jak ty i Damaja, czasami się kłócicie, ale potem wszystko wraca do normy i potem się bawicie, prawda? Tak będzie i teraz. Oboje wiecie co zrobiliście źle, więc możecie za to siebie przeprosić. Jest twoją siostrą, kocha cię. Damaja był zazdrosny o to, że ty poszedłeś z wujkiem, a on musiał zostać. Nie był zły na ciebie, a na mnie. Nie myśl o tym. A ja...
Westchnęła cicho.
- Nie jestem smutna przez was, synku. Jestem smutna przez waszego i Frigg ojców. Zrobili wiele złego... a ja nie potrafię im tego wybaczyć i zapomnieć o tym. Boję się, że kiedyś mogliby wrócić... a tego bym nie chciała. Zniszczyliby wszystko, co do tej pory zrobiliśmy.
Nadchodziła chyba najcięższa jak dla niej część rozmowy. Nie przez to co miała powiedzieć... ale dlatego, że jej chłopiec mógł kiedykolwiek w ten sposób pomyśleć.
Miękki jęzor zlizał łezki, które spłynęły po policzkach samczyka. Wtedy łowczyni pochyliła łeb na tyle, że dwa brązowe nosy stykały się lekko ze sobą. Nie chciała, by uciekał spojrzeniem. Chciała, by słowa które wypowiadała, nie były tylko pustymi wyrazami. Chciała, by widział ich odwzorowanie w oczach matki.
- Gdyby ciebie nie było, byłoby bardzo źle. Jesteś moim synkiem i kocham cię niezależnie od tego co się dzieje. Zawsze tak było i będzie, zapamiętaj to. To samo tyczy się twojego rodzeństwa, Nuru. Moje serce jest tylko wasze.
Uśmiechnęła się delikatnie. Chciałaby go przytulić... ale czuła, że to nie ona tym razem powinna z tym wyjść.


RE: Skalna wyrwa - Nuru - 21-07-2015

Lewek czuł się tak, jak gdyby stał na środku wielkiej pustyni, spękana od ukropu ziemia paliła mu się pod łapami. Wysoko na niebie wisiało słońce, powoli chowające się za deszczowymi chmurami.
Dokładnie tak czuł się, gdy patrzył na swoją mamę. Z jednej strony miał siebie za nic więcej, niż nic nie znaczącą muchę, co ledwo była w stanie rzucić własny cień. Nie mógł się ukryć przed słońcem, tak, jak nie mógł ukryć się przed przenikliwym spojrzeniem mamy - a w którym teraz dostrzegł coś strasznego. I bardzo smutnego.
A i tak otrzymał od niej współczucie, ciepły gest. Zrozumienie.
Lewek poczuł się w centrum uwagi. Było mu tu z jednej strony dobrze, bo miał to, czego chciał, ale z drugiej poczuł się przerażająco wręcz głupio. Widział przecież, jak bardzo mama była smutna. Miał łzy w oczach, ale od kilku chwil te łzy jakby nie należały już do niego. Zapomniał na moment o swoich nieszczęściach. Podniósł spojrzenie na różnokolorowe oczy mamy.
- Mamo - wymamrotał cichutko, smutnym głosikiem - tata był zły, prawda?