Król Lew PBF
Zachód słońca - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85)
+---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89)
+---- Wątek: Zachód słońca (/showthread.php?tid=820)



Zachód słońca - Laja - 13-10-2013

Laja była właśnie świeżo popolowaniu. Najedzona i zadowolona z życia zmierzała właśnie w stronę Lwiej Skały. Zmierzała na jedno z świąt obchodzone na Lwiej Ziemi. Była w tej chwili na sawannie. Jej głównym celem było w tej chwili porozmawianie z Mako o przejęcia funkcji miejscowego szamana. Od dawna już o tym myślała, lecz dopiero teraz odważyła się pójść o krok naprzód w tej sprawie. Pogrążona w własnych myślach, nagle dostrzegła majestatyczny obraz sawanny. Zachodzące słońce dodawało tylko uroku. Laja zamknęła oczy i wzięła głęboki wdech. Spieszyło jej się na spotkanie, a raczej na święto, jednak nie mogła się powstrzymać i przez chwilę postanowiła oglądnąć zachód słońca.
- Niesamowite.


RE: Zachód słońca - Mako - 13-10-2013

- Lepiej bym tego nie ujął – mogła usłyszeć głos Lwioziemskiego Króla. Mako siedział za Lają, łącząc się z nią w zachwycie nad zachodem słońca. Jak się tam znalazł? Ano najzwyczajniej w świecie podszedł, ale udało mu się to zrobić na tyle cicho, że sprawiało to efekt zmaterializowanie się wręcz znikąd. Rzadko kiedy robił taki numer, ale od czasu do czasu musiał, żeby nie wyjść z wprawy. Dopiero teraz Mako zaczął się zastanawiać z kim ma do czynienia, bo idąc w Jej stronę, słońce go oślepiało i nie mógł w pełni zidentyfikować lwicy. Z początku zakładał, że była to Hewa, ale się pomylił... Mimo to nie chciał się odwrócić i odejść – takie zachowanie byłoby zwykłym chamstwem, a Zielonooki chamem nie jest! Kojarzył ją, znaczy zamienił z nią kilka zdań, ale nigdy coś więcej poza standardowymi uprzejmostkami.
- Popraw mnie jeśli się mylę, ale nazywasz się Laja, prawda?


RE: Zachód słońca - Laja - 14-10-2013

Ciesząc się ostatnimi promieniami słońca, do uszu lwicy zaczęły docierać odgłosy kroków. Zdaje mi się. Jednakże po chwili znów usłyszała kroki, z dodatkiem słów. Momentalnie otworzyła oczy i spojrzała w kierunku dochodzącego głosu. Słysząc słowa króla uśmiechnęła. Co za zbieg okoliczności, właśnie miała z nim porozmawiać. Myślami jednak wróciła do zachodu słońca.
- Czas czasami nam nie pozwala usiąść i popodziwiać krajobraz tej naszej Lwiej Ziemi. - rzekła spokojnym, lekko rozmarzonym tonem. W tej chwili była jak najbardziej zrelaksowana i opanowała. Zwykle w obecności króla lub królowej, czuła zakłopotanie. Zwłaszcza gdy była małym lwiątkiem. Lecz teraz jest już w stanie bez stresu porozmawiać z jednym z nich. No może przy rozmowie z Vasanti czuła lekki strach, ale z czasem on pewnie zniknie.
- W takich chwilach wracają wspomnienia związane z rodziną.- dodała po chwili. W tym momencie przed oczami pojawił jej się obraz matki. Na jej pysku pojawił się lekki uśmiech. Chwilę po tym wspomnieniu znów usłyszała głos Mako.
- Tak zgadza się królu...Wybacz że teraz zawracam ci tym głowę, ale mam jedną sprawę. Dotyczy ona pełnienia funkcji szamana w naszym stadzie.


RE: Zachód słońca - Mako - 14-10-2013

Wysłuchał Jej odpowiedzi i skinął łbem ze zrozumieniem.
- Tyle już razy widziało się pewne miejsca, a one wciąż są magiczne. Wydaje mi się, że w obecnych czasach mało jest tych, którzy potrafią takie dostrzec
Strach przed Vei? Zniknąć? Zabawne.
Słysząc Jej kolejne słowa obdarzył Laję cieplejszym spojrzeniem, choć sam zdawał się posmutnieć. Jednakże owy stan trwał oka mgnienie i Mako na powrót przybrał wcześniejszy wyraz pyska.
I znów to samo, chyba nigdy się nie uwolni od naprostowywania – lub też raczej zakrzywiania do własnych potrzeb – sposobu patrzenia innych na jego osobę.
- Nie ma potrzeby mnie tytułować. Część członków stada znała mnie od małego, dziwnym by było, żeby później nazywali mnie królem. Oczywiście są też nowe osoby, które wcześniej mnie nie znały, ale przecież to nie czyni ich gorszymi dlatego śmiało mogą mówić do mnie po imieniu. Tak więc mów mi po prostu Mako – zamilkł, dając sobie czas na przetrawienie kolejnych słów rozmówczyni. - Nie czyń sobie wyrzutów. W zasadzie mamy szamana, ale nie widziałem go już tak długo, że nawet ja zaczynam się martwić. Zdarzało mu się znikać na długo, ale nie aż tak – znów się zamyślił, ale nie chciał pozostawiać lwicy w niepewności. – Szczerze mówiąc, to przyda się nam szaman. Masz jakieś pojęcie o sztuca szamańskiej?