Król Lew PBF
Piąta po południu - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85)
+---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89)
+---- Wątek: Piąta po południu (/showthread.php?tid=869)

Strony: 1 2


RE: Piąta po południu - Raphaela - 19-12-2013

Wszystkie dziołszki podreptały grzecznie za gospodarzem, Wef podawała nam kolejne dawki informacji o miejscu w którym przez krótki czas przyjdzie nam mieszkać, a ja... byłam tutaj w ogóle? Oh, słucham więc jestem. Ciężko stwierdzić czy dałoby się odczuć różnicę gdybym nie przyjechała - no, mniejszy tłok, całkiem niemałe grono gości się znalazło w tym domu jakby nie było. Podczas rozmów o rasach i alergiach przechodziły mi przez głowę różne myśli na ten temat, ale żadna poza nią nie wyszła.
Lubiłam patrzeć na zwierzęta, więc i na kota zerknęłam - jednak z rzucania się na zwierze nie zważając czy ono tego chce czy nie, można rzec iż wyrosłam. Oczywiście - gryzoń standardowo przywłaszczył sobie tubylczą futrzaną jednostkę, więc tym bardziej odechciało mi się nim interesować. Uwagi to on ma wystarczająco dużo.
Lepiej było porozglądać się po pokoju. Kurza morda, czyżby Myszy w końcu udało się dopiąć swego? Mój umysł zaczął snuć fantazyjne plany ucieczki z tej sytuacji, na przykład... zawinąć ją w jeden z kocyków szczelnie i zostawić gdzieś w kącie, albo wsadzić do tego wiklinowego kosza, o.
Eh mózgu, to fajnie wygląda ale jest bezsensu. O rany, Wef rzuciła pytanie w naszą stronę. O nie, ona chce ode mnie DECYZJI. Moja słaba strona, nawet przy banalnych wyborach.
- Mnie obojętne. - Uniwersalna odpowiedź, taki bardziej rozgarnięty zamiennik dla "Nie wiem". Spojrzałam znów na dwa zwierzaki, które zainspirowały mnie w końcu do jakiejś dłuższej wypowiedzi, ( co nie znaczy że błyskotliwej) - Czy kociak ma jakieś legowisko? Po co tak zmuszać Mysz do spania ze mną jeśli chyba wolałaby z nim...
Mysz śpiąca z kotem, meh meh. Ta, powiedziała... sowa z myszą to nie dużo lepsze combo...
Ale mnie przynajmniej tak nie nazywają.


RE: Piąta po południu - Ariusz - 22-12-2013

Prawda, ze mnie dziwne, ale odporne zarazem dziecię. Nie zdążyłam usłyszeć jakże uroczo troskliwego pytania Fel, och miejmy nadzieję iż nie obrazi się na fakt braku mojej odpowiedzi! Nie chciałabym tego, oj nie, a prawdziwie by mnie wzruszyło, gdybym owe posłyszała, tak, takie drobne akty bardzo mą osobą ruszają, ach, tyle ile mam znajomych to każdy jednak ma takie chwile, a jakże o nie ciężko od strony Domee.
Co dalej się działo-ominęło nieświadomą Mysz, która to teraz rozglądała się po pokoju. Uśmiech wpełzł na mą krzywą mordę, gdy wzrok śledził skos za skosem, przyjemny odcień podłogi, okna w dachu, moje zawsze niedoścignione marzenie oraz obiekt podniety od dzieciństwa. Ach kaloryfercie, kalafiory! Dary Prometeja podczas zimnych polskich dni. Ciepełko, tratwa pośród i szkolnych gorszych chwil, zawsze u jego źródła siedziały osoby, które to zawsze cię przytulą i pomiziają za uchem niczym kotka czy psa, którym to za lat przedszkolnych tak chciałam być. Oderwałam myśli od wspaniałych kaloryferów, by przenieść się nimi do półeczek (tyyyle do grzebania muahah) i kolumny oraz ściany. Podlazłam radośnie do owych, rzucając torbę, przecież nie ucieknie, oceniając łóżko, jego wygodę (uh, oby nie było za miękkie! Latami spałam i na ziemi, bezpośrednio na trawie i korzeniach, podłogach i innych dechach, bez problemu, a jakieś to czasem było denerwujące- topić się we własnym posłaniu. Choć... znając mą osobę, wiem, że i tak by mi to nie przeszkadzało), wymiary, sprężystość oraz pościel. Zerknęłam na lustro, ewh, w domu mam ich mało, w pokoju- w sumie wcale. Rzadko się zdarza bym patrzyła nawet przed wyjściem z domu, do szkoły, na miasto, do sklepu w zwierciadło. Bezużyteczne twory.
-Tygodniami bez szafy się żyło, hah, więc i tym razem jakoś sobie poradzę-uśmiechnęłam się promiennie zwracając oblicze ku Wef. Wysłuchałam informacje o lokacji wychodka po czym uważnie zmierzyłam wzrokiem ręczniki, mrużąc ślepia i zakładając łapki, jakby to była najważniejsza decyzja mego życia.
-W papużki, absolutnie-odrzekłam, a moja mina na powrót przybrała beztroski wyraz. Hah, ktoś tu musiał dokonać tego męskiego wyboru! Nie każdy potrafi.
-Domi, kurczaczku ty mój, legowiskiem kota jest zwykle cały dom wraz z powierzchnią ciała domowników-wyszczerzyłam się do jajka mego, biorąc do łapek kubek z tajemniczą cieczą. Zerknęłam jednak na gospodarz domu, by uzyskać potwierdzenie mych słów dotyczących kotowatego.
Powąchałam zawartość kubka, by rozeznać cóż to w nim jest, a powinno z samego pociągnięcia kinolem mi się to udać. Mym powonieniem rozróżniam olej z pestek moreli od oleju lnianego, czy orzecha włoskiego, kawy białe od orkiszowych, ziółka wszelkie, mleko doprawione kurkumą jak i płyny słodzone syropem czy to z mniszka czy ze stokrotki.


RE: Piąta po południu - Felija - 27-12-2013

// Przepraszam. >> //

Moje oczy o bliżej nieokreślonym kolorze, coś pomiędzy zielonym a niebieskim, nagle stały się jakby większe. Dyskretnie rozejrzałam się pomieszczeniu, by upewnić się, czy aby nikt poza mną tego nie usłyszał. Nie, nic na to nie wskazuje. To tylko ja rozmawiam z wefowym zwierzakiem, co jest dla mnie o tyle niezwykłe, że zazwyczaj w tego typu sytuacjach koty mi nie odpowiadają.
Uśmiechnęłam się z pewnym zakłopotaniem, niepewna, jakiej reakcji oczekuje ode mnie Filip. Ostatecznie postanowiłam zachować pełną kulturę, toteż odpowiedziałam grzecznie:
- Bardzo mi miło. Do mnie mówią Fil albo Fel, jak kto woli.
Dziewczyny miały rację - ten kot naprawdę bije nas wszystkie na głowę.
- Chyba pójdę zobaczyć swój pokój, bo potem do niego nie trafię - wyjaśniłam mu, bo głupio byłoby odejść bez pożegnania.
Co najwyżej pozostali uznają mnie za niespełna rozumu, ale nie ma problemu, jestem już do tego przyzwyczajona.
Raz jeszcze posłałam swemu nietypowemu rozmówcy niepewny uśmiech, po czy, zgodnie ze swoimi słowami, podniosłam się z kucek i ruszyłam w stronę wyznaczonego mi lokum. Akurat natrafiłam na Wef robiącą za panią od herbaty.
- Mogę? - spytałam retorycznie, biorąc w ręce jeden z kubków. - Dzięki.
Tak, herbata to to, czego mi teraz potrzeba. Ona w jedną rękę, torba w drugą i mogę wreszcie skierować się do tego pokoju. Nikogo tam nie zastałam, dlatego po rzuceniu torby na jedno z łózek postanowiłam wziąć przykład z reszty i nawiedzić Myszę z Domee. Zdążyłam jeszcze tylko rzucić okiem na układ pokoju - również zwróciłam uwagę na balkon, bardzo dobrze, też to doceniam. W grudniu może trochę mniej, ale to nadal miły dodatek.
Po drodze skosztowałam ciepłego napoju, który trzymałam teraz w obu rękach. Weszłam do nieswojej sypialni, ale miałam w sobie tyle taktu, by, nie chcąc robić sztucznego tłumu, stanąć tuż obok drzwi. Stąd zawsze łatwo było się wycofać i wrócić na swoje miejsce. Póki co stałam i piłam tę herbatę, spoglądając po podejmujących życiowe decyzje dziewczynach.