Król Lew PBF
Skalisko - szczyt - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=7)
+--- Dział: Archiwum (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=102)
+---- Dział: Kosz (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=106)
+---- Wątek: Skalisko - szczyt (/showthread.php?tid=90)

Strony: 1 2 3 4 5 6


RE: Skalisko - szczyt - Miles - 18-11-2012

Jasne, Miles zdecydował się na to by pozwolić przybyszom odpocząć tutaj. Nie wygonił ich i przeprosił za swe przednie zachowanie. Lecz mimo wszystko nie darzył tych dwojga wielkim zaufaniem. Nie, w ogóle im nie ufał.
Dlaczego, zapytacie? Bo kto w pojedynkę zapuszcza się w obce, przesiąknięte już morskim zapachem kotowatych miejsce...? Jasnolicy przyłapał jednego na wręcz czajeniu się... Słyszeli śmiech, dlaczego nie zawołali, tylko w zupełnej ciszy im się przyglądali? No i dlaczego ten odważniejszy wyłonił się dopiero po zorientowaniu się króla o obecności "Feya"?
I przede wszystkim ten zapach. Czuł go już parę razy, pamiętał... Lecz od tamtych przybyszów nie dowiedział się wiele. W każdym razie nic o ich pochodzeniu lub stadzie. Albo może? Może te panny przedstawiały się, ale on po prostu nie zapamiętał tych szczegółów? No i teraz tego żałował...
Istniało też inne wyjaśnienie tego zapachu. Byli na tamtych terenach, tak? ... Ale przecież prawie zaraz ich wygoniono, więc jak to możliwe że zapach był tak intensywny?
Miles gdy położył się przy ścianie, prawie od razu spojrzał na tych dwojga.
Żadnych oznak walki na ciele...
A może morskooki jest tylko przewrażliwiony...
Gee, ale i tak będzie go męczył ten fakt, że zapomniał o czymś tak teraz istotnym... Myśl... Jakiekolwiek dziwne zachowanie jak u tych lwic? Jedna była na pewno zwyczajnie radosna...
Czekaj. Radosna? I przesiąknięta tym zapachem? Nie wyglądała jakby była przegoniona. A "Ramon" powiedział, że tamtejsi nie byli przyjaźnie nastawieni.

Podczas gdy Miles intensywnie myślał, obserwował gości jak oka w głowie... Słuchał każdego zdania. Niby zachowują się naturalnie. Ale to dlaczego dowody miałyby kłamać...?
- Ajris, myślę że nasz gość użył stwierdzenia słowa "czerwoni", gdyż tak ich zwyczajnie skojarzył. Oni sami lub ich ziemia musi być pokryta czerwienią, wyglądająca charakterystycznie... Lub ich nazwa stada musi mieć coś z tym do czynienia. - powiedział w powagą w głosie, patrząc w oczy albo jednego, albo drugiego.
- A zimowy klimat nie jest wielkim problemem. Przebywamy tu dużo czasu, tak więc i szybko nowi się hartują. No i przede wszystkim trzeba wziąć pod uwagę, że tylko część tych terenów pokryta jest tym białym puchem. Konkretnie las. A cała reszta jak już pewnie zauważyliście, to niska trawa i morski piach. Aczkolwiek nie zmienia to faktu, że tu też jest chłodno. To dzięki wietrze wiejącemu z oceanu.
Tu westchnął cicho. Trudno myśleć o czymś teraz tak nieistotnym. Ciągle wracają mu te wspomnienia...
- Wiesz może jak liczna grupa was stamtąd wygoniła? Mam na myśli tych "czerwonych". I jak długo tam przebywaliście?...

// Przede wszystkim przepraszam za drobne błędy (piszę na tablecie który domyśla się wyrazów i nie zawsze mogę zauważyć, że jakiś wyraz jest przekręcony). I za to że wolno odpisuję...
No i za te duże podejrzenia Miles'a xd" Nie żebym chciała strasznie odkryć dokładne pochodzenie waszych postaci, ja tylko trzymam się tego, o czym Miles wiedział i czego dowiedział się przez parę tamtych chwil.//


RE: Skalisko - szczyt - Moran - 18-11-2012

//Nie ma sprawy. O realizm przede wszystkim tutaj chodzi, prawda?

- O, brzeg oceanu też jest wasz? Myślałem, że upodobaliście sobie tą "białą" część. Jak ktoś nie znosi zimna, to ma gdzie się chociaż odrobinę ogrzać, o ile można tak to nazwać.
Tym samym dostał dwie informacje - o terenach Nowej Północy i o tym, jak długo tu już są. Nie są świeżym stadem. Skoro już dawno nie wpadli na ich trop Szkarłatni szpiedzy, to musi być ich jedynie garstka. Kudłacz głupi nie był i widział, że władca nie ma do ich zaufania. Ani na moment nie spuszczał ich z oczu. Dobrze, że jego jasnofutra towarzyszka była tutaj obecna. Bez niej nic by się nie udało.
- Hmm, udało nam się przespać tam ostatnią noc i pół dzisiejszego dnia w jakiejś jaskini. Niestety, w południe powróciła właścicielka i zrobiła takie larmo, że od razu żeśmy się wynieśli. I tak nas wyczaili, ale byliśmy szybsi. Potem dali sobie spokój, całe szczęście. Nie mam pojęcia, ilu ich było. Nie chciałem tracić czasu na oglądanie się za siebie.
Ciemnogrzywy w końcu pozwolił sobie na wygodniejsze położenie się. Jego jasny ogon legł na jednej z jego tylnych łap.
- Tak właściwie, to ta dolina ma jakąś nazwę? Ja i Fey pochodzimy z Rajskiej Ziemi, odległej o parę tygodni drogi stąd. Ile właściwie - sam nie wiem, straciłem rachubę. Byłem tam Księciem, ale po śmierci ojca mój przyrodni brat przywłaszczył sobie tron. Nie pozostało mi nic, tylko opuszczenie tamtych stron. Fey podążył za mną, ale sam nie wiem, dlaczego. Może wreszcie przerwiesz milczenie i rozwiejesz moje wątpliwości, mój druhu?


RE: Skalisko - szczyt - Ajris - 19-11-2012

Uśmiechnęła się ciepło.
- Jasne nie ma sprawy.- mruknęła w geście odpowiedzi, podchodząc jednak bliżej króla, by zasiąść u jego prawicy.
Słuchała biernie wymiany zdań, między północnym a przybyszami, by po chwili sama wyciągać własne wnioski. Jednak jedno było pewne- nie chciała mieć do czynienia z żadnym z tych czerwonych, ani nawet zajść na ich tereny. Co by było, gdyby okazało się że nie jest taka szybka jak oni i nie daj bóg zostałaby złapana?
Otrząsnęła się z tych nieprzyjemnych myśli, by znów przybrać śmiały uśmiech. Białosierstna zgłodniała od ostatniego czasu, więc w sumie mogłaby się wybrać na małe polowanie.
- Milesie, nie miał byś nic przeciwko, bym udała się na małe polowanie?- wolała zapytać króla o zgodę.
Wszak nie taktownym było by po prostu odejść, pomachawszy łapą na pożegnanie, a może jeszcze dowie się czegoś ciekawego?
Czasami jednak lepiej jest żyć w niewiedzy, niż wiedzieć, że za rogiem czyha zagrożenie.


RE: Skalisko - szczyt - Frey - 19-11-2012

A on legł obok swojego towarzysza zaraz po tym, jak tamten to uczynił. Ramon, Książę Rajskiej Ziemi... Beżowy miał ochotę parsknąć śmiechem, jednakże zaraz już humor mu się zepsuł po tym, jak tamten kazał mu zacząć coś mówić. I po co to komu? Ech, mógł od początku udawać niemowę, może byłoby prościej... A tak to jeszcze musi myśleć!
- Ja? - spytał więc, żeby dać sobie troszkę więcej czasu do namysłu. - Właściwie to z tego samego powodu... Wiesz, jak twój brat przejął tron, to od razu poleciała do niego lwica, która dotychczas była ze mną. A myślałam, że jest dla niej za stary... Jak widać, władza jest ważniejsza. I co, miałem tam zostać i na to patrzeć? Nie, dziękuję.
Uśmiechnął się w nieco zgorzkniały sposób. Tak, panie Ramon, teraz Frey został biednym lewkiem odrzuconym przez miłość swojego życia przez twojego brata...! Jak mogłeś o tym nie wiedzieć?!
Dopiero po wypowiedzeniu tych słów żółtooki zaczął się zastanawiać, co też mu takiego przyszło na myśl, żeby wymyślić AŻ TAK głupawą wersję wydarzeń. Toż on nigdy nawet się nie zauroczył, jak więc mógł twierdzić, że owszem, nawet miał partnerkę (w dodatku pazerną)? Wyobraźnia kryje w sobie wiele tajemnic... Ale przynajmniej było to o tyle logiczne, że wyjaśniało, dlaczego Fey opuścił rodzinne strony dokładnie w tym samym momencie co czarnogrzywy.
Nie okazywał tego, jednak czujnie zważał na każdą wypowiedź Milesa. Wolał uważać, w końcu to przywódca tych tutaj.
Zerknął jeszcze za Ajris z pewnym niepokojem. Oho, ich popleczniczka sobie idzie, to zły znak. Oby tylko zaraz po jej wybyciu jasnogrzywy nie uznał, że jednak nie ma zamiaru dłużej gościć dwójki młodych, trochę podejrzanych wędrowców.


RE: Skalisko - szczyt - Miles - 21-11-2012

Ah, nocowali na tamtych ziemiach. No wyjaśniałoby to, dlaczego ich sierść tak pachnie. Lecz nawet mimo tego Miles'a coś ciągle męczyło. Albo mówią prawdę, albo grają... A jeśli grają, to muszą być w tym cholernie dobrzy. Chociaż... chociaż co to dzisiaj. Wystarczy się wczuć, potrafić improwizować, zyskiwać na czasie lub... często w młodości kłamać.
Jasnogrzywy spuścił wzrok z oczu "Ramon'a" w które patrzył dość długo i zatrzymał go na jakimś punkcie na skalnym podłożu. Zmarszczył brwi w namyśle.
Ok, niech będą zmęczone lwy po podróży. Ale jakby tak założyć że kłamią. I że służą tym "czerwonym" lub coś w tym stylu... To czego by chcieli? Po co przychodzi się do obcego stada i przyjaźnie rozmawia. Będąc bardzo, ale to bardzo ostrożnym, lub nawet śledząc czy-- podsłuchując...
?!
Nagle źrenice morskookiego zwężyły się do naprawdę małych rozmiarów, a w brzuchu odbiło się coś jakby echem.
Cholera! Ile im już powiedzieli?! Ile dali tym dwojga jak na tacy?!
Miles natychmiast doszedł do siebie. Nie pokaże że jest w szoku. Nie może. Gra nadal trwa. Musi trwać. Dlatego też jasnolicy zmusił się do podwójnego zamrugania i parokrotnych zwykłych wdechów. Niech wiedzą że się zastanawia.
Zaraz uwagę jasnego przykuła Ajris, co jeszcze bardziej zaniepokoiło króla. Rany, ona jest taka łatwowierna... trochę nawet i naiwna... ... I jeśli jej nie powstrzyma, dostarczy naprawdę wielu informacji! Ale jak dojdzie co co czego, jeśli będzie musiał ją przy jakiejś sposobności ostrzec, jak udowodni swoje przeczucia o tych samcach? Przecież sama taka historyjka opowiedziana może wydać się absurdalna. I wyda sama za siebie opinię, że przywódca ma urojenia lub głęboką fantazję...
Nie, Miles, wykorzystaj te sekundy na jakiś plan... Na cokolwiek, co pomoże uniknąć nieprzyjemnych konsekwencji.
Przede wszystkim co tu się przed chwilą działo. Jeden mówił o czymś coś bardzo długo, a drugi chyba zakończył swoją kwestię pytaniem. Heh, typowe. Jakby wszystko w durnych domysłach blondasa nabierało barw.
Dobra... zrobimy tak...
Miles mrugał w długich odstępach, miarkował oddech i co jakiś czas używał brwi do okazania, że coś go martwi. Niech wiedzą, że myśli i że teraz się o tym zorientował. Spojrzał na "Ramon'da" i "Fey'a" zdziwiony i zarazem speszony.
- Przepraszam, chyba odfrunąłem na większą część waszej wypowiedzi... Bo widzicie... tak myślałem żeby zbadać troszkę tę sprawę. Wiecie, dotyczącą "czerwonych". - powiedział spokojnie znowu przenosząc spojrzenie na punkty na ziemi, co jakiś moment zerkając na zgromadzonych. - Szczerze mówiąc zaniepokoiliście mnie. Mieszkamy tu od jakiegoś czasu i zwykle nie miałem okazji by poznać się ze sąsiadami. A z tego co wywnioskowałem z waszej historii, "czerwoni" zajmują terytoria niedaleko. Przeszedłbym się tam i zamienił parę słów z przywódcą lub zastępcą. Może istnieje jakieś logiczne wytłumaczenie tego agresywnego zachowania. A jeśli ogólnie tacy są - agresywnie nastawieni do wszystkiego i wszystkich - to na wszelki wypadek zwołałbym parę wojowników i ptaki patrolne, które ostrzegałyby nas o ich liczebności i zamiarach. Oczywiście nie chciałbym tak zaraz na powitanie wojny, nie... - i tu znowu zamilkł na moment. Cóż, dużo jest tu prawdy jak i kłamstwa, ale jego wypowiedź ma chyba równie taki sam sens jak i historie tych tu przybyszów.
I cóż, jakby okazało się, że ta dwójka to rzeczywiście biedni przechodni, to tak czy owak dowie się o pozostałym żyjącym tu stadzie.
Jasnolicy znów obejrzał się po lwach. Gdy Ajris przedstawiła propozycję polowania, samiec uśmiechnął się do siebie.
- A może by tak grupowe polowanko? Zawsze to upoluje się większą sztukę lub dwie mniejsze. Zachęcam was, panowie, do dołączenia się, ale zrozumiem jeśli jesteście tak bardzo zmęczeni~... Z uprzejmości jednak jeśli byście się nie zdecydowali, musiałbym was prosić chociaż o towarzyszenie z boku, lub w każdym bądź razie opuszczenie Skaliska, bo jak widzicie nikogo tu nie ma, a że nie jesteście członkami~... Rozumiecie mnie chyba, prawda panowie? - dodał i z zainteresowaniem w oczach ponownie począł przypatrywać się brązowym samcom.


RE: Skalisko - szczyt - Moran - 21-11-2012

Skinął głową w geście zrozumienia jego słów.
- Nie ma sensu wszczynać wojen dla kogoś spoza stada. To by było wielkie nadużycie z naszej strony. Ale owszem, należałoby coś z tym zrobić. Wprawdzie to nie nasza sprawa, bo my nie stąd, ale możemy pomóc. Jeśli zechcesz, to możemy się tam udać jako obstawa i porozmawiałbyś z ich władcą, Milesie. We trójkę nic nam nie zrobią, a może trzeba o tym poinformować przywódców, co wyprawiają podwładni.
Ziewnął przeciągle. Nie, nie było to udawane jak większość tej scenki, lecz był to najprawdziwszy objaw zmęczenia.
- Dziękujemy za zaproszenie, lecz chyba jestem zmuszony je odrzucić. Ponadto posililiśmy się niedawno jakimś truchłem, a nie widzę sensu zabijać niewinnej zwierzyny, gdy żołądek jest pełny.
Kudłacz podniósł się i wymownym spojrzeniem zachęcił Frey'a do opuszczenia tego miejsca. Mieli teraz do tego najstosowniejszą okazję.
- Jeszcze raz dziękujemy serdecznie za gościnę i przepraszamy za najście. Przynajmniej trochę można było się ogrzać... Powiadasz, że niedaleko jest ocean? Tego nam chyba brakuje, więc może tam się udamy... Dziękujemy, Milesie. Życzę Tobie i Ajris powodzenia w polowaniu.
Moran wysilił się na delikatny, przyjazny uśmiech i na skinięcie głową z szacunkiem wobec starszego lwa. A teraz nie ma czasu do stracenia, trzeba się stąd ulotnić jak to tylko możliwe. Schodził jednak krokiem wolnym, aby nadal nie psuć swojego "teatrzyku". Właściwie, to pod koniec rozmowy wydawało mu się, że jasnogrzywy król coś podejrzewał... a to zły znak. Nie wiedział, czy będzie w stanie dalej to ciągnąć, a wiedział, kiedy zejść ze sceny. W końcu razem z Freyem znaleźli się poza Skaliskiem, a wtedy posłał młodszemu zawadiacki uśmieszek, widoczny tylko dla niego. A moment później już ich tu nie było.

zt z Freyem


RE: Skalisko - szczyt - Ajris - 22-11-2012

Biała zaś nie wtrącała się w konwersację samców, czekając cierpliwie, aż król rozwieje swoje wątpliwości, bądź też i nie, jak się zresztą stało.
Wzrok oliwkowych ślepi przerzucała to z przybysza, to na Milesa, siejąc własne domysły, jednak nie były tak ogólnie dostępne, a tylko dla ich właścicielki. Pełna anonimowość.
Kiedy w końcu rozmowa zeszła na właściwy tor, Ajris uśmiechnęła się od ucha do ucha, by po chwili przytaknąć przywódcy i dorzucić coś od siebie:
- To świetny pomysł! Jestem ciekawa efektu.- wydała z siebie okrzyk ekscytacji, by na puentę swej wypowiedzi nieco zejść ze swego entuzjazmu, zostając po prostu przy spokojnym melodyjnym stwierdzeniu.
Jednak i ta chęć białofutrej nie zostanie spełniona, bo mimo jej wysiłków, przybysze nie chcieli im towarzyszyć. Cóż, przymusu nie ma, tym bardziej, że 'Ramon' i 'Fey' jak też powiedział ten starszy- jedli coś wcześniej.
Białej pozostało jedynie westchnąć cicho i przenieść wzrok na króla, tym razem nie odzywając się nic.
Dopiero później rzuciła okiem na beżowych, którzy poczęli się oddalać ze skaliska, aż w gęstej mgle nie było ich już w ogóle widać, wtedy białosierstna wstała, zajmując ich poprzednie miejsce.
Teraz sytuacja wydawała jej się co najmniej dziwna. Porozmawiali o stadach, wypytali o tereny i odeszli. No ale oliwkowooka postanowiła sobie tym głowy nie krzątać, a wpadła na znacznie ciekawszy pomysł.
- Szkoda w każdym razie. Milesie, udam się teraz na samotne polowanie, przejdę się nieco po terenach, powinnam wrócić niebawem.- rzekła w jego stronę, posyłając mu nieco cwaniacki uśmiech, by po chwili żwawym marszem udać się w tą samą stronę, w którą udali się przybysze...



zt


RE: Skalisko - szczyt - Moran - 10-06-2013

Wiele miesięcy minęło, odkąd ostatni raz stał na szczycie Skaliska. Tak wiele się wtedy zmieniło - "stracił" rodzinę, awansował dwukrotnie, nabrał nieco doświadczenia... Będąc tu przypomniał sobie dawne czasy beztroskiego dzieciństwa, kiedy wycieczka na Lwią Ziemię nie wiązała się z karą, a z nawiązaniem nowych znajomości, dnie płynęły na poznawaniu świata, nie na jego podbijaniu oraz stwarzaniu dziecinnych problemów, nie zajmowaniem się mających wpływ na życie konfliktów. Owszem, było dużo nieprzyjemnych wspomnień, które miłość Arto i jego rodziny zamazała (lecz nie wymazała) w pamięci Kudłacza. A propos - gdzie teraz podziewał się jego przybrany ojciec? Twierdził, że miał "Sen Śmierci", cokolwiek to znaczyło. Bóg jeden tylko wie, gdzie znajduje się teraz smukłe ciało Wypłosza. Ailla i Akira zapewne zaczęli wyrastać już na sprawne młodziki, które zapewne będą miały już niedługo za sobą swoje pierwsze polowanie. Ares musi cholernie za nimi tęsknić - tak bardzo, jak Moran za swymi siostrami.
Tak, pamiętał, jak skończyła się jego znajomość Zaj, jednak jej pierwszych miesięcy nigdy nie wyrzuci z głowy. Był jej oparciem, sam się na to zdecydował, bo pomimo młodego wieku wiedział, że nikt nie może zostać sam. Zielonooka lwiczka sama nie poradziłaby sobie na "rodzinnym" wygnaniu, a życie w dwójkę mogło chociaż trochę zwiększyć ich szanse na przeżycie. O ile on z niej skorzystał, to nie był pewien, czy starsza siostrzyczka ją podjęła. Pamiętał przecież spotkanie z Saber, kiedy wyrzuciła mu, że odebrał jej rodzinę - wyszło więc wtedy na jaw, że samica nie trzymała się żadnej części rodziny. Nawet rodziców, którym z trójki dzieci nie pozostało żadne. Swoją drogą, ciekawe, czy Saber została z tym całym Naarą. Wielką ciekawością Kudłacz obdarzył także Nizara, ojcowskiego bękarta, który przypałętał się kiedyś na Ziemie Czterech Stad. Nie był jednak pewien, czy chciał go ujrzeć i tym samym przypominać sobie zmarłego przed rokiem Aslana.
Oceaniczny wiatr targał mocno grzywą przywódcy, a morskie oczy bacznie przeczesywały porośniętą gęstym lasem okolicę. Nowa Północ upadła, ale kto wie, czy jacyś jej potomkowie (haha!) nadal się tutaj nie pałętają? Ta ziemia dawno nie czuła na sobie lwich łap, więc zapewne ani Ajris, ani Nzuri nie wracały do swojej dawnej ojczyzny, by rozpaczać nad jej bezradnością. Miles obiecał im wiele - dom, bezpieczeństwo, szczęście - by Świt w ciągu zaledwie paru minut rozniósł to wszystko w pył. Trudno się więc dziwić, że dawne wojowniczki Północy pozostawały w ukryciu. Ich zaufanie i oferowanie w zamian życia sprowadziło nań jedynie jedno wielkie rozczarowanie.


RE: Skalisko - szczyt - Ares - 10-06-2013

Niedługo po Moranie, przybył jego tropem Ares. Choć trwało to długo, a ślady przywódcy pokrywały się i krzyżowały w wielu miejscach, brązowy jakoś się z tego wykaraskał i ruszył pewnym krokiem w stronę skaliska, widząc z daleka malującą się na jego szczycie sylwetki morskookiego. Dotarł do tyłu skaliska, gdzie rozpoczął mozolną, żmudną wspinaczkę w górę po kamieniach, by dotrzeć do jedynej zamieszkałej w tej krainie osoby, która była mu naprawdę bliska. Sapiąc, zatrzymał się na szczycie, rozstawiając szerzej łapy, by nie upaść z powodu zmęczenia przebytą niedawno drogą.
-Cześć Moran!-kilka sapnięć, przerwa i znów sapanie. Oblizał wysuszony pysk w oczekiwaniu, że chociaż to nieco mu pomoże zwilżyć suchą skórę i sierść na kakaowej mordzie. Podszedł jeszcze te kilka chwiejnych kroków, po czym zajął miejsce przy przednich łapach beżowego samca. Jeśli oczy przywódcy świtu były dość uważne, to mógł dostrzec, że Ares nieco urósł oraz przybrał na wadze, co w tym przypadku było raczej zaletą, a niżeli wadą. Zamrugał kilka razy, ponieważ przypomniał sobie w tej chwili zadanie, które dostał od brata już jakiś czas temu. Skrzywił się i spuścił z niego wzrok, patrząc gdzieś w bok, jakby bojąc się, że informacje już nie przydadzą się mu tak bardzo, jak wcześniej uważał.
-Nie wiem, czy wiesz, ale niedawno, gdy jeszcze kazałeś mi szpiegować inne tereny to znalazłem dość duże zbiorowisko lwów. Chyba się naradzali, ale przerwali, bo mnie usłyszeli, gdy się skradłem. Skłamałem, że należę do samotników i że przebywam tymczasowo na ziemiach Świtu z moją rodziną. Wracając do tematu, to zebrali się wokół takiej białej lwicy. Bielszej od chmur na niebie i z długą grzywką w kolorze jej sierści. Nie pamiętam jej imienia, ale było krótkie, to wiem na pewno. I był tam taki duży, brązowy lew z czarną grzywą, na imię mu było Nkiruma. Powiedział coś do jednej z lwic, że później przejmą te tereny we władanie. Aha, nie powiedziałem ci gdzie byłem. W oddali mijałem taką wielką skałę, coś jak na lwiej ziemi, ale ta była inna. Taka trochę... Złota, o. To dobre okreslenie. No i spotkałem ich na takiej równinie, porośniętej brązowa trawą. Wiesz, gdzie to jest?-zakończył monolog pytaniem, nadal nie patrząc na brata. Może on to już wie i przygani go, za zagracanie mu czasu?


RE: Skalisko - szczyt - Moran - 10-06-2013

Sądził, że żaden ze Szkarłatnych nie zapuści się w tak dalekie zakątki ziem stada. Stwierdził, że głęboko się mylił, gdy u swego boku zauważył znajomego mu (a nawet bardzo bliskiego) podrostka. Jego uwadze z pewnością nie umknęła zmiana wyglądu brata - wyraźnie przybrał na masie i wzroście, a na karku i torsie pojawiły się zaczątki grzywy, które uparcie przebijały się przez brąz futra.
Moran nie odpowiedział na przywitanie Aresa słowami; wolał przysłuchiwać się jego opowieści, w międzyczasie obdarzając jego czekoladową sierść krótkimi liźnięciami mającymi na celu zarówno wyczyszczenie pokrytego pyłem ciała, jak i wymianę czułości między przybranym rodzeństwem. Zajęty pielęgnacją wsłuchiwał się uważnie we wszystko, co zostało mu powiedziane.
- Dobra robota, Ares - rzucił do młodzika - Wygląda na to, że Ziemie Czterech Stad zyskały kogoś na miejsce Nowej Północy.
Dokładnie zanotował sobie w głowie opisany przez lwiątko wygląd białofutrej. Lwic o takiej barwie niewiele pałętało się w tej krainie, a już na pewno takich z długimi grzywami. Nkiruma zaś wydawał się niczym nie odbiegać od zwyczajnego osobnika swego gatunku. Podane jednak imię może się przydać na przyszłość.
- Stwierdziłbym, że to jakaś rodzinka, ale skoro przejmują ziemię, to chyba szykuje się coś poważnego... Być może już mają coś na swym koncie, przecież byłeś przy nich jakiś czas temu, który mogli wykorzystać na podbój. No cóż, mamy dwa wyjścia - odnaleźć ich i dowiedzieć się więcej lub siedzieć na tyłku. I chyba wiesz, co wybiorę, prawda?
Zadziorny uśmiech od ucha do ucha wstąpił na pysk Kudłacza. Konkurencja rosła na boku - kto wie, czy nie mają ekspansywnych zamiarów. Jeśli tak, trzeba im zaradzić.


RE: Skalisko - szczyt - Ares - 11-06-2013

Pochwała jasnego szybko rozwiała obawy młodzika. Jego czarne uszka powędrowały ku górze, a wzrok ponownie odnalazł morskie oczy przywódcy, gdy ten zakończył już pielęgnacje jego sierści. Czarne brwi zaś uniosły się zaraz po odpowiedzi Morana ku górze, gdy brązowy przeanalizował nieznaną mu nazwę stada.
-Nowa Północ?-burknął pod nosem i rzucając wzrokiem na okolicę widoczną ze szczytu Skaliska. Nie mógł dojrzeć stąd tamtych terenów lecz zorientował się mniej więcej, jak tam dotrzeć. Przynajmniej tym razem się nie zgubi, byłoby głupio zwłaszcza, że byłby przy nim jego brat. Uniósł łeb, patrząc z uniesionym ku niemu i wyszczerzył się, odpowiadając w ten sposób na zadziorny uśmiech przywódcy.
-Szykuje się niezła zabawa.-podsumował, chichocząc z uciechą. Pacnął kilka razy ogonem o skały, lustrując wzrokiem sylwetkę Morana, po czym szybko dodał.-Byłoby głupio, gdybyśmy spotkali po drodze kogoś, kto mnie wtedy widział. Będziemy więc musieli trzymać się mojej wersji, jeśli nie chcemy problemów. Powiedziałem im, że bawiłem się z bracmi w chowanego więc nie było raczej dziwne, że tak daleko mnie poniosło. Więc mogłoby być tak, że przykładowo wróciłem do braci, a tamci słysząc o tym, że spore zbiorowisko lwów kręci się gdzieś w krainie, zechcieli więcej wysłuchać na temat tego stada. Mógłbyś być jakimś reprezentantem, czy coś, hah. Chyba, że po prostu "podziękowałbyś" za zajęcie się mną przez kilka osobników. Zawsze coś, co nie?-zakończył, nieśmiało wzruszając przy tym barkami. Przeniósł cięzar na drugą łapę, chcąc rozciągnąć tym oto ćwiczeniem napięte mięśnie.
-Chyba, że masz jakąś inną propozycję.-dodał szybko.


RE: Skalisko - szczyt - Moran - 14-06-2013

- Tak, Nowa Północ - zaczął tłumaczyć - małe pseudo-stado, na których terenach jesteśmy i które padło dzięki mnie i Freyowi. Była ich trójka, samiec i dwie samice, a zajmowali teren równy ziemiom Świtu. Cmentarzysko Słoni zostało zwrócone Złej Ziemi.
Uśmiechnął się. Czyżby mały Ares miał podobne zapędy, co jego starszy brat?
- Coś się wymyśli po drodze - odbąknął i podniósł zad z ziemi. Jeśli chcą działać, to trza to załatwić teraz.

zt

//To co, idziem do Padmełę zajpierw?


RE: Skalisko - szczyt - Ares - 16-06-2013

Co tu więcej pisać. Brązowy zaśmiał się głośno, po czym pobiegł prędko za bratem, aż się za nim kurzyło.

zt


RE: Skalisko - szczyt - Kahawian - 14-07-2014

Z piskiem pazurów dostał się na miejsce. Oddychał spokojnie, głęboko wdychając chłodne, rześkie powietrze. Tu miał spokój i ciszę, tak potrzebne mu do wewnętrznego skupienia i równowagi. Usiadł wygodnie i zamknął oczy, wsłuchując się w dźwięki oceanu. Wdech... wydech...


RE: Skalisko - szczyt - Maya - 14-07-2014

Maya gubiła już powietrze w płucach. Wyprzedzając sam wiatr, lwica gnała w kierunku miejsca, do którego prawdopodobnie zmierzał Kahawian - Termitiery. Nie miała jednak szczęścia. W połowie drogi znalazła jego trop, który prowadził - o zgrozo - prosto na Cmentarzysko Słoni. Niemal zdarła poduszki z własnych łap, zawracając niemal w miejscu i pędząc dwakroć szybciej w stronę przeklętej pułapki.
Po drodze miała jednak skalisty szczyt. Zgubiła trop już w drodze, a nie było czasu do stracenia, by błądzić bez celu po okolicy. Obca lwica mogła zająć Ragnara na tyle długo, by zdążyła wspiąć się na samą górę i stamtąd zadecydować, co dalej. Na kładkę, po której lwy zwykle wchodziły ostrożnie i ze strachem samica wręcz wparowała, wykorzystując impet szaleńczego, gwiżdżącego w uszach pędu do wbiegnięcia po ścianie. Pazury szarpnęły ostrym bólem, jednakże skróciła sobie drogę o połowę. Zachwiała się na samej górze i o mało nie znalazła się z powrotem na dole, jednak odzyskała oddech na tyle szybko, by znów rzucić się biegiem na górę. I, w końcu, znalazła się na szczycie, odnajdując tam Kahawiana. Serce o mało nie zatrzymało się jej w piersi na jego widok.
- Kahawian! - Wypaliła z siebie, tocząc śliną z ust. Była brudna, cała ociekała wręcz zmęczeniem. Zwaliła się na ziemię tuż obok niego. I choć wyglądało to tak, jakby zemdlała, lwica jedynie przełknęła ślinę, po czym zaczęła wypluwać z siebie następne sylaby. - Kahawian, pomóż! Ragnar chce atakować Lwią Ziemię!