Król Lew PBF
Skalisko - szczyt - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=7)
+--- Dział: Archiwum (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=102)
+---- Dział: Kosz (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=106)
+---- Wątek: Skalisko - szczyt (/showthread.php?tid=90)

Strony: 1 2 3 4 5 6


RE: Skalisko - szczyt - Kahawian - 14-07-2014

Uszy samca zarejestrowały zbliżające się cielsko. No cóż, miał zamiar nie reagować, jednak tempo i gwałtowność wspinaczki skutecznie przykuła jego uwagę. Gdy się odwrócił, dostrzegł Mayę. A gdy zobaczył w jakim jest stanie, z przerażeniem zerwał się na łapy.
Nie zdążył w zasadzie nawet otworzyć pyska by cokolwiek powiedzieć, gdy lwica wydusiła z siebie wiadomość. Kahawian westchnął ciężko i spojrzał w bok. Prędzej czy później musiało to wyjść na światło dzienne, ale dlaczego zielonooka tak zareagowała? Okolony grzywą łeb otarł się o kark lwicy, starając się ją chociaż trochę uspokoić.
- Opanuj oddech... i powiedz co wiesz.
Zastanawiało go co i ile wiedziała...


RE: Skalisko - szczyt - Maya - 14-07-2014

Uparta lwica nie zawracała sobie głowy czymś takim, jak opanowywanie oddechu. Chyba tylko jej ogólnej kondycji zawdzięczać można było to, że wypluwane przez nią sylaby były twarde i zrozumiałe, pomimo tego, jak bardzo język plątał się jej między zębami.
Maya była tak zaaferowana tym, co się działo wokół niej, że nie zdążyła w porę zdać sobie sprawy z tego, jak wielki mogła popełniać błąd. W końcu to jednak do niej dotarło. Co sprawiało, że to Kahawian budził spośród wszystkich lwów największe jej zaufanie? A co, jeśli trzymał z Ragnarem i również nie znajdował się w tym miejscu przypadkiem?
- Ragnar jest teraz na Cmentarzysku - wytłumaczyła, przełykając ślinę.
To był dokładnie ten moment, w którym zdała sobie sprawę z własnej zapalczywości. Szybko dźwignęła się z ziemi z powrotem na cztery łapy, na wszelki wypadek mocno zapierając się nimi o ziemię.
- Spotkał się z jakąś pomarańczową lwicą. Rozmawiają teraz na dole. Ta lwica jest z Lwiej Ziemi i przedostała się przez nasze terytorium niezauważona przez nikogo. Alaina, Giza i Mirra musiały odciągać naszą uwagę dla niej: to jest zbyt wygodne dla obcej, żeby to był przypadek. Nie zdziwiłabym się, jakby Otieno musiał walczyć teraz o swoje życie.
Nabrała głęboki oddech, zupełnie mimowolnie odczuwając sympatię do młokosa. Miała nadzieję, że myliła się co do tamtej trójki - jeśli zaś nie, że dał sobie radę.
- Tamta lwica chce sprzedać członków swojego stada, żeby Ragnar przejął Lwią Ziemię. Ma zabić lwiątka i większość ich matek, a resztę wykorzystać. Prędzej trupem padnę, niż mu na to pozwolę - zakaszlała - ten kretyn dał się zbałamucić pomarańczowej, nie zdziwiłabym się, gdyby teraz się z nią zabawiał, tak bardzo do niego lgnęła. Bo jaki interes mogłaby mieć tamta lwica w sprzedawaniu własnego stada, jak nie to, że owinęła sobie wokół pazura przywódcę Szkarłatnego Świtu? Przecież to w ogóle nie ma sensu, może teraz zgrywać zagubioną lalunię, ale Ragnar dał się jej złapać. Zwariował, rozumiesz? Zrobił z siebie władcę, jakby był ponad stadem, a nie jego częścią. On ma decydować o wszystkim, o życiu i śmierci każdego, rozumiesz? On nie skończy na Lwiej Ziemi, Kahawian, muszę go powstrzymać, zanim do tego dojdzie.


RE: Skalisko - szczyt - Kahawian - 14-07-2014

W ciszy wysłuchał wszystkiego. Parsknął cicho i spojrzał na nią z pełną powagą wymalowaną na pysku.
- Ta ruda lwica... już kiedyś była u nas. Gdy ja i Rag byliśmy chorzy. Ja niewiele pamiętam, bo byłem w zbyt kiepskim stanie. Wiem tylko, że była. Jest ich królową.
Westchnął cicho. Czemu to jemu przypadła ta rola...? Dlatego, że mu ufała, czy dlatego że był zastępcą Ragnara?
- Tak jak i wtedy- te lwice nie mają nic do rzeczy. Nie miały nawet cienia zapachu Lwich na sobie. Alainę spotkałem dawno temu, była samotnikiem. Giza... jest nasza. Tylko Mirra mnie zastanawia, ale sam Otieno sobie z nią poradzi. Wysłałem tam jeszcze Aresa, żeby pilnował sytuacji.
Z każdym słowem czuł, jak narasta w nim napięcie. Wiedział o całej sprawie, wiedział, jak pierwotnie miał wyglądać plan. I w zasadzie ten pierwszy niewiele różnił się od tego podanego przez lwicę. Wbrew wszystkiemu usiadł przy lwicy i spokojnie patrzył na jej pysk.
- Z jego łapy nie zginie żadne lwiątko ani jego matka. Co do gwałtów, też w grę nie wchodzi. Szary jest zapatrzony w swoją córkę, pamiętaj o tym. Czy się zabawia czy nie, to jego problem... i on będzie musiał się liczyć z ewentualnymi konsekwencjami.
Zrobił sobie przerwę na oddech.
- Ragnar zmienił się, owszem. Naturalną rzeczą jest, że każdy samiec chce ziemi i zwierzyny, a Lwia w nią obfituje. Wybrali najprostsze wyjście, czyli połączenie stad. Bez krwi. I lew syty i antylopa cała. Wiesz przecież, jak normalnie wygląda przejęcie ziem.
Mrugnął krótko. Wiedział co ona może planować...
- I mam do ciebie prośbę. Nie idź na Lwią. Jeśli powiedziałabyś co się szykuje, wybuchłaby wojna, w której najpewniej walczyłyby ze sobą trzy stada. A wtedy nikt nie zdołałby powstrzymać rozlewu krwi niewinnych. I zginęliby zarówno Lwi, Srebrni i Nasi.


RE: Skalisko - szczyt - Maya - 14-07-2014

A ona słuchała uważnie i czuła, że mogła pożałować poszukiwań Kahawiana, a może nawet zapłacić za nie własną skórą. Lew wiedział o tym wszystkim od samego początku: musiał wiedzieć. Serce spróbowało wyskoczyć jej z piersi, a po tym jednym, szaleńczym uderzeniu nastała długa cisza. Myśli niemal pulsowały jej w uszach.
Poczuła się w jednej chwili tak, jakby znów dostała w pysk. Po tamtym ciosie zostały jednak jedynie szramy - teraz pazury sięgnęły daleko, daleko głębiej. Oddech ukłuł ją w piersi jeszcze zanim zdołała go oddać, a kiedy w końcu wypuściła go z płuc, razem z nim całkiem odeszła od niej wola walki. Przekonanie, jeszcze kilka chwil temu tak głębokie, wypłynęło na powierzchnię do góry brzuchem.
Jeżeli Kahawian był częścią całej tej konspiracji, nic tu po niej. Nie wiedziała już zupełnie, co ma o tym wszystkim myśleć, co sądzić, co robić. Prawdopodobnie już teraz zawisł nad nią wyrok śmierci. Kahawian powie o wszystkim Ragnarowi i zduszą opór, zanim zdąży się objawić. Widziała jednak w jego ślepiach przekonanie, że lew wiedział, o czym mówi. I sama świadomość tego, że on wiedział, od samego początku, a ona zaś nie dobijała ją w tym wszystkim jeszcze bardziej. Przynajmniej również dostrzegł, jak bardzo Ragnar się zmienił. To było ponad nią. Te lwy myślały innymi kategoriami, nie było w nich zaś miejsca na jej rodzaj rozsądku. Królowa Lwiej Ziemi, gotowa zdradzić własnych poddanych. I Ragnar, który zrównał swoich z popiołem, o niczym nie mówiąc.
Wszystko, co kiedykolwiek dla nich zrobiła przestało być w tej chwili warte pamiętania. Oddech ciążył jej w piersi, a ona nie akceptowała tego, że najpierw Akira, teraz zaś Ragnar zniszczyli jej zaufanie.
To ona była tu prawdziwą obcą. Nie Vasanti Vei. Udźwignęła spojrzenie, by zawiesić je na ślepiach Kahawiana. Skinęła łbem.
Podniosła się z ziemi z zamiarem opuszczenia tego przeklętego miejsca.

// To nie jest zt, piszmy dalej.


RE: Skalisko - szczyt - Kahawian - 14-07-2014

W ciszy czekał na jej reakcję. W zasadzie ciężko było mu ją przewidzieć... mogła zdzielić go w pysk, zaatakować, bądź... tego rozwiązania chyba spodziewał się najmniej. Pysk samca skrzywił się- wewnątrz niego toczyła się wojna emocji i własnych zasad. Dopiero po chwili odezwał się cicho, a w jego głosie wyraźny był ton prośby.
- Maya... poczekaj chwilę.
Okrążył lwicę, trzymając kark nisko, szukając jej zielonych ślepi.
- Oprócz mnie i Raga nikt nie miał pojęcia o tym, co on planuje. Nawet ja nie wiem, jak potoczyła się ta rozmowa... na czym w końcu stanęło. Jestem pewien jednego, w tej sytuacji to Królowa jest zdrajcą, nie Bliznopyski. To ona pozwala na wchłonięcie jej ziem i wygnanie części jej podwładnych. Szary panuje tu na tyle długo, że przy podobnej polityce zdążyłby wygnać połowę stada.
Westchnął cicho i pokręcił łbem.
- Zmienił się fakt... ciężej go zrozumieć, a i owszem. Jednak coś pozostało bez zmian, od kiedy go znam. Chce by to stado się rozwijało i dla jej członków chce jak najlepiej. Naturalnym jest, że nowych członków wielkiego stada też to będzie dotyczyć.
Spojrzał jeszcze raz na nią.
- Martwisz się o to, czy mu powiem? Nie mam zamiaru, bo nie ma czego.


RE: Skalisko - szczyt - Maya - 14-07-2014

Powstrzymana przez Kahawiana lwica zatrzymała się. Nie miała tym gestem nic do przekazania - nie okazała ani niechęci, nie skoczyła mu do gardła, nie spojrzała na niego ze smutkiem, po prostu stanęła w miejscu, zamiast iść. Mógłby nawet uznać, że Maya ignorowała go: znieruchomiała z nieco opuszczonym łbem, zagubionym spojrzeniem i wyraźnie cofniętymi uszami. Takie zachowanie było do niej tak niepodobne, że wydawało się to aż nierealne. Choć nosiła na swoim ciele więcej, znacznie więcej blizn od samego Ragnara, w tej chwili wyglądała po prostu żałośnie. Jak posąg zasmuconej lwicy, który ktoś przeorał później dłutem. Nijak nie przypominała postaci, którą miała odzwierciedlać swoim pokiereszowanym obliczem.
- Jestem zmęczona, Kahawian.
Powiedziała to takim tonem, jakby właśnie przyznawała się do swej największej porażki. Siląc się na obojętność, lwica opuściła dotychczas podniesioną gardę. Choćby i miał odejść teraz i poinformować Ragnara o wszystkim, nie zareagowałaby. Udałaby się w swoją drogę, nie dałaby się im złapać. A potem pewnie błądziłaby znów po okolicy bez wyraźnego celu.
Lwica liczyła na to, że tak, jak inne lwy potrafiły nadawać jednemu słowu setki różnych znaczeń, tak i teraz Kahawian odnajdzie nowe znaczenie między wierszami. Maya była już zmęczona ciągłym dostosowywaniem się do reguł gry, której nigdy nie chciała być uczestniczką; miała już dość tajemnic, polityki zdrady, przekupstwa i groźby. Widziała, że Ragnar i reszta czuła się w tym bagnie, jak ryby w wodzie, wiecznie szczerząc swoje ostre kły. To nie był jej świat. W zamian za zmuszenie się do zostania jego częścią dostała w pysk najpierw od Akiry, później od samego Ragnara, teraz zaś wisiał nad nią Kahawian: pierwszy, a przy tym także ostatni lew, któremu ważyła się powiedzieć te słowa.
- Zawsze oczekiwano ode mnie, że będę robić swoje. I to robię. Uratowałam Akirę, syna jakiegoś księcia, króla, czy innego kundla, nakarmiłam go, wychowałam go i nauczyłam żyć, po czym stwierdził, że nie chce mnie znać. Odszedł, obwiniając mnie za to, co działo się z Lwią Ziemią. A teraz Ragnar idzie w tę samą stronę, którą szedł mój ojciec. Niedługo później z jego winy straciłam matkę. Nie zdążyłam jej nawet przeprosić.
Zielone ślepia powoli zaczynały odzyskiwać zimny, stalowy blask.
- Nie mam zamiaru dłużej służyć Ragnarowi. A już na pewno nie mam zamiaru służyć jego nowej suce. Nie wierzę w jego dobre intencje i nie wierzę w jego stado. Raz już uwierzyłam. I masz, co dostaję w zamian.


RE: Skalisko - szczyt - Kahawian - 15-07-2014

I kolejne zaskoczenie do kolekcji- nigdy nie widział jej tak zrezygnowanej, obojętnej i zmęczonej. W zasadzie można było dojść do wniosku, że czuli się tak samo. Tyle że samcza duma nie pozwalała mu na okazanie tego publicznie. Z niektórymi zagraniami wygrać nie można. Wysłuchał jej w ciszy, doszukując się w jej mowie i wyglądzie czegoś, co mógłby wykorzystać w rozmowie. Przecież musiał coś powiedzieć. A fakt, że mu to powiedziała, dodatkowo wywierała na nim presję. Nie wiedział, czy mu zaufała, czy po prostu miała dość ukrywania się, ale jednak.
- Od każdego z nas czegoś się wymaga. Część buntuje się przeciwko życiu i walczy z nim, a pozostali starają się robić to co do nich należy, tak jak choćby ty i ja. Akira najwidoczniej zechciał żyć na własną łapę i spróbować swoich sił, jak każdy młodzik. Nie zachował się jak na samca przystało, ale jednak. Każdy w końcu odchodzi. Nie chciał nawet porozmawiać z Szarym. Ty nie miałaś nic wspólnego z Lwimi. Nie masz co tego wspominać, bo to nie ma sensu.
Krótka przerwa na oddech i ubranie myśli w słowa.
- Mayu, nie ma co opierać się wyłącznie na własnych doświadczeniach... Dużo zależy od lwa, jego towarzyszy, historii, tego co zmusza go do działania... nie musi się skończyć tak samo. Jeśli twierdzisz, że to z winy ojca twoja matka zginęła, to za co miałabyś ją przepraszać? To jego zasrany obowiązek i zmartwienie, nie twój.
Do głosu samca wdarła się nuta goryczy.
- Gdybym tak robił, w życiu nie pozwoliłbym wrócić tutaj Kalani. Mój brat odpowiedzialny jest za śmierć mojej partnerki i syna. Powinienem się bać, że Ragnar ze strachu o władzę, spróbuje zrobić to samo z Kalani i naszym ewentualnym potomstwem. Tyle że Szary jest inny. I wiem, że mogę mu zaufać.
Mimowolnie cofnął nieco łeb.
- To decyzja, którą podejmujesz sama. Nie wiem kim jest ruda i czy jej kiedykolwiek zaufam. Ale wiem, że jestem odpowiedzialny za rodzinę, moje stado. I dla nich zostanę. Maya... przemyśl to wszystko jeszcze raz. Czy twoja opinia wychodzi z obserwacji i wiedzy, czy też z emocji i przeszłości.
Co mógł więcej powiedzieć? Zrobił wszystko. Spojrzał ostatni raz na zielonooką, po czym pochylił łeb i liznął ją w czoło.
Wrócił na szczyt, gdzie usiadł tak, jak siedział przed przybyciem Mai.


RE: Skalisko - szczyt - Maya - 15-07-2014

Wyglądało na to, że oboje na swoje słowa reagowali w identyczny sposób. Analizowali dokładnie każdą jedną wypowiedź, przyjmowali ją do wiadomości i długo zastanawiali się nad odpowiedzią. Maya była jednak zbyt skupiona na tym, co Kahawian miał jej do powiedzenia, niż na samym dziwnym wrażeniu. Podobieństwa skończyły się w chwili, w której lew odwrócił się od niej, uprzednio złożywszy na jej czole pocałunek. Maya odebrała go jakby z wahaniem, jednak machinalnie obniżyła nieco łeb, gdy samiec zdecydował się na ten gest. Położyła po sobie uszy.
Dobrze zapamiętała słowa Kahawiana. Nawet, jeśli miałyby to być ostatnie ciepłe słowa, jakie zasłyszała na tych ziemiach. Niosłaby je w pamięci tak długo, dopóki wspomnienie nie stałoby się równie szare i jałowe, co Cmentarzysko, nad którym zostały wypowiedziane.
Maya pozostała, nie odeszła. Jeszcze nie. Nie odzywała się jednak przez bardzo długi czas, jakby zastanawiała się, co chciała powiedzieć, a co nie. Chociaż słowa o jego poświęceniu dla rodziny piekły ją w uszach, zdecydowała się na nie nie odpowiedzieć. Ona nie miała rodziny, dla której mogłaby podjąć ten krok. Nie miała już nikogo i niczego, dla kogo mogłaby zostać. Była sama.
W końcu odezwała się.
- To stało się niedługo po tym, jak zostałam przewodniczką łowczyń.
Zaczęła cichym, pustym głosem. Cała opowieść brzmiała tak, jakby bieg lat siłą wypruł z niej wszelkie emocje, pozostawiając ziejące pustką dziury w miejscu dawnych ran.
- Miałam dwa lata, gdy moja matka odstąpiła mi miejsca. Była ze mnie dumna. I ja też byłam. - To było jedno z niewielu ciepłych wspomnień, które ostały się próbie czasu. Wytrwale niosła je dalej, uparcie walcząc z niepamięcią. - Kochałam to: siedem lwic, z których każda wiedziała doskonale, co miała robić. Słuchały mnie, ufały mi, robiły dokładnie to, co im mówiłam: bez błędów, bez pomyłek, bez pustych słów. Każda wiedziała, co miała robić, a ja byłam pośrodku nich. Zawsze trzymałyśmy się razem, nigdy nie działałyśmy w pojedynkę. To ode mnie zależało bezpieczeństwo wszystkich i ciepły, suty posiłek. Ufały mi, najmłodszej z nich wszystkich. To były piękne czasy. Ale tego roku pora deszczowa była bardziej złośliwa, niż zwykle, a zwierząt było tak mało, że nie byłyśmy w stanie nadążyć, by wykarmić lwiątka. Wtedy mój ojciec wpadł na pomysł polowania na gnu.
Lwica westchnęła ciężko.
- Przygotowywałam lwice przez dwa tygodnie do tego polowania. Obserwowałam antylopy, zapamiętywałam ich trasy, wodopoje, zachowania i reagowałam na bieżąco. Czułam, że nie byłyśmy gotowe do tego polowania, ale on nalegał. Wieczorem przed tym polowaniem wzięłam lwice do siebie i powiedziałam im wprost, co o tym wszystkim sądzę. Między mną, a moją matką doszło wtedy do sprzeczki. Nie mogłyśmy się zgodzić co do tego, która z nas znajdzie się na samym przedzie: zwykle byłam to ja, ale tym razem matka chciała inaczej. Zaczęłyśmy się bić i gryźć, dopóki nie rozdzielił nas ojciec.
Maya obniżyła łeb z wyraźnym żalem.
- Czasami tak bywało. Ale zawsze był czas, żeby przeprosić, zapomnieć o tym wszystkim. Moja matka mówiła mi, że jeśli tylko bardzo tego chcesz, to możesz naprawić każdy błąd.
Lwica aż zamknęła ślepia.
- To było największe kłamstwo, w jakie kiedykolwiek uwierzyłam. - Stwierdziła gorzko. - Nigdy po takiej kłótni nie szłyśmy polować następnego dnia. Nigdy. To najgorsze, co można było zrobić. Ale ojciec nalegał. Wiedziałyśmy, co mamy robić. Matka była z przodu, okrążaliśmy antylopy szerokim łukiem, żeby wzbudzić jak największą panikę i złapać słaby okaz. Ale trwało to bardzo długo. Wtedy ojciec, który trzymał się z tyłu stracił cierpliwość. Rzucił się naprzód. Antylopy zauważyły go natychmiast i wpadły w szał. Tratując żywcem moją matkę.
W tej jednej chwili aż poczuła na sobie stanowcze objęcie starszej ciotki, która powstrzymała ją przed rzuceniem się matce na pomoc. Niemal poczuła znów ten dotyk. Tamten ból. Tamten strach. I tamtą rozpacz.
Lwica zamilkła.


RE: Skalisko - szczyt - Kahawian - 15-07-2014

Rdzawe ucho drgnęło leciutko, gdy lwica rozpoczęła swoją historię. Z każdą chwilą coraz wyraźniej przed jego oczami pojawiały się obrazy z jej życia. Część z nich wyglądały bardzo znajomo- takie widywał w swoim rodzinnym stadzie. Nawet jego ogon nie poruszył się do końca przykrej opowieści. Wreszcie zdołała wyrzucić z siebie to, co musiało ją tak długo męczyć. Zmarszczył pysk, powstrzymując się przed westchnięciem. Po prostu odwrócił się i spojrzał na nią. Nie zastanawiał się dłużej- wyciągnął łapę i łagodnie przytulił do siebie. Jasny pysk nachylił się do ucha lwicy.
- Zadaniem rodziców jest ochrona ich potomstwa, nie na odwrót. Gdybyś to ty zginęła, twoja matka nie wybaczyłaby sobie, że nie zmieniła cię na tej pozycji. Taka jest kolej rzeczy... młodzi zastępują starszych.
Mruknął cicho i podjął przerwany wątek.
- Ten wypadek nie zdarzył się z twojej winy... takie rzeczy się zdarzają. Błędem twojego ojca było to, że nigdy ci tego nie wytłumaczył. A co do przeprosin... zawsze możesz to zrobić. Ale według mnie, ona wybaczyła ci już w chwilę po całym zajściu i nie ma ci tego za złe.


//wybacz, brak weny //


RE: Skalisko - szczyt - Maya - 15-07-2014

Lwica nie wiedziała, czemu ma dziękować za to, że nie skoczyła mu w tej chwili do gardła. Może własnemu zmęczeniu? A może to cała ta chora sytuacja wyszarpała z niej całą jej agresję i stanowczość? Koniec końców, poczuła bolesne ukłucie w piersi, kiedy wypowiedział - jej zdaniem - mocno nieprzemyślane słowa, jednak nie miała siły go zaatakować. Ani ochoty. Ani potrzeby.
- Błędem mojego ojca było to, że chciał rządzić za wszelką cenę.
Po tym jednym zdaniu jednak owe zapomniane i przekreślone ledwie moment wcześniej siły powróciły. Do ślepi w momencie powrócił stalowy błysk, a długi ogon lwicy wierzgnął się na ziemi, jak skorpion.
- To ja miałam dać sygnał: ojciec miał nas ubezpieczać i pomóc powalić gnu, jeśli zajdzie taka potrzeba. Ale nie zrobił tego: rzucił się naprzód. To przez niego straciłam matkę. To on miał na łapach jej krew.
Głos lwicy w miarę tych gorzkich słów tracił swoją pewność. Coś szarpało nim pazurami: słyszał, jak lwica walczy o każdy następny oddech.
- Kiedy trzymałam mamę w łapach, było już po niej. - Na pozór twarda wypowiedź samicy ledwie przecisnęła się przez gardło, nagle ściśnięte bólem tamtego makabrycznego wspomnienia. - To przez niego zginęła. Przez niego, i przeze mnie. I nigdy tego nie wybaczę: ani sobie, ani jemu, jeśli jeszcze żyje.
Nie musiała chyba już mówić, że to dlatego nigdy podczas polowania nie chciała mieć do czynienia z żadnym samcem. Wolała już polować sama, dwakroć ciężej i z dwakroć większym trudem, aniżeli w towarzystwie najlepszego nawet lwa. Ragnar ze swoimi zapędami zaliczał się teraz w tym gronie na pierwszym miejscu.
- Od niedawna Ragnar przypomina mi właśnie niego. Zaślepionego w sobie, swoich ambicjach i swoich potrzebach, swoich interesach gnojka, młokosa, gówniarza, którego nikt nigdy nie nauczył słuchać, zanim zaczął mówić, mówić rozkazy. Nigdy z nim nie polowałam, nie wiem, jaki jest naprawdę... ale odkąd odeszłam od swojego stada, zawsze polowałam sama. W tym stadzie nie ma zespołu. Nie ma lwic, które trzymałyby się tak, jak moja rodzina. Większość z moich sióstr i ciotek zginęła, kiedy ojciec zdecydował się odejść z bagien na inne ziemie.
Lwica wypuściła powietrze z płuc.
- Mam nadzieję, że teraz rozumiesz.


RE: Skalisko - szczyt - Kahawian - 17-07-2014

Rdzawe uszy minimalnie skuliły się, gdy zauważył zmianę w jej zachowaniu. No cóż, nie zawsze przecież musi się udawać.
- A więc był nieodpowiedzialnym głupcem. Prawdziwy władca wie, kiedy się usunąć i pozwolić innym działać. Że nie wszystkim jest się najlepszym.
Znał ten ból, gdy odchodzi ktoś, bez kogo nie wyobrażali sobie życia. Nie dziwiła go zupełnie jej reakcja, gdy o tym mówiła. W świetle tego wszystkiego co się teraz dowiedział, niewiele mogło go teraz zaskoczyć. Ciekawiło go tylko, że jednak jemu udało się z nią zapolować... co pewnie raczej było kwestią zwykłego szczęścia. Tamten kopytny wylazł tuż przed nimi. Do słów zielonookiej o Bliznopyskim pozostawiał bez komentarza... uznał to za bezpieczniejsze rozwiązanie. O lwicach już kiedyś rozmawiali...
- Rozumiem i nie mam ci za złe.
Westchnął i odwrócił pysk.
-Więc co planujesz teraz zrobić?


RE: Skalisko - szczyt - Maya - 18-07-2014

- Dziękuję.
Chociaż odpowiedź była sucha i nadeszła dopiero po kilku chwilach, była szczera, pod tym względem idąc w parze z intencją, z jaką Maya w ogóle przybyła w to miejsce. Pomimo tego, że upadła ona po drodze, jej słowa pozostały takie, jak wcześniej. Zawsze twarde, zawsze szczere, zawsze bezpośrednie. Z tym, że teraz były również bardzo smutne. Nie pasowały do niej tak bardzo, jakby w ogóle nie padły z jej ust.
A jednak to właśnie jej rany zaczerwieniły się znów na łbie samicy, kiedy obróciła go w stronę Kahawiana. Obdarzyła go spojrzeniem, w którym był - jakby dla odmiany - tak bardzo pasujący do niej stalowy błysk, a za nim zawzięcie płonący gniew. Było jednak dziwne, jak wiele różnych emocji zmieściło się w jej zielonych ślepiach - obok niego znalazło się miejsce również dla smutku, rozgoryczenia, niepewności i zmęczenia. I to właśnie to ostatnie wzięło nad nią górę, kiedy zastanawiała się nad odpowiedzią.
- Nie wiem - odparła gorzko - nie chce mi się nad tym teraz myśleć. I nie wiem, co w ogóle o tym myśleć. Teraz chcę już tylko odrobiny spokoju.
Jeśli dobrze pójdzie, to jutro obudzę się z poderżniętym gardłem, dokończyła w myślach, po czym przysunęła się nieco bliżej niego. Może odrobinę za blisko, kiedy poczuła aż na swojej piersi jego ciepły, spokojny oddech. Razem z nim zwęszyła również delikatny, stanowczy, a jednocześnie tak dziwnie stateczny zapach samca. Łeb zawisł jej wtedy bezwładnie na szyi, jakby pod ciężarem oddechu, który wypuściła z płuc. Czasami wydawało się jej, że była jedyną żywą istotą w promieni setek dni, która potrafiła jeszcze czytać z zapachu więcej, niż dało się ze słów. Po całej tej rozmowie podejrzewała Kahawiana o podstęp, jednak nie zwęszyła zapachu nerwów lub zaniepokojenia, który mógł go zdradzić. Jedynie niezachwiany spokój. I to przekonało ją w końcu, że mówił prawdę. Nieco ugięte dotychczas łapy i napięte mięśnie rozluźniły się, schowały się również ostre, bębniące o skałę pazury. Maja przytuliła się wtedy do niego, jakby w odpowiedzi na tak ciepły gest, który otrzymała od niego wcześniej. Otarła się o niego bokiem, dziwnie znów miękkim i kocim ruchem, jakby zapominając o mokrym od potu karku i ubrudzonym popiołem futrze.
W formie liźnięcia po policzku szybko przyszła jednak rekompensata.
- Zmarnowałam już dość twojego czasu. - Powiedziała smutno, jakby nieswoim głosem, po czym ruszyła w drogę powrotną.

[zt]


RE: Skalisko - szczyt - Kalani - 20-07-2014

Kahawian trwał na Skalisku w samotności aż do zachodu słońca. Tuż po zapadnięciu zmroku mógł wychwycić w powietrzu znajomy zapach, który z pewnością dał mu nadzieję, że niedługo zakończy się jego długotrwała tęsknota. Wkrótce po tym rozległo się głośne, niskie, gardłowe wycie, które lwy wykorzystywały do powiadamiania o swojej obecności. Dwugrzywy ucieszył się. Jego ukochana wróciła do domu.
Wspięła się na skalisko z niewielkim trudem. Z powodu przebytej wcześniej długiej drogi powinna była ciężko wgramolić się na jego szczyt, jednak świadomość rychłego zobaczenia się z partnerem napędzała jej serce do szybszego pompowania krwi we wszystkie, nawet najmniejsze mięśnie jej łap. Natychmiast po jego ujrzeniu podbiegła do niego i otarła się czubkiem głowy o jego żuchwę. Giętki ogon wił się do góry, kiedy całym swoim ciałem ocierała się o bok królewskiego zastępcy.
- Jesteś! - wyrzuciła tylko ze szpary wygiętego w promieniującym uśmiechu szczęścia pyska.


RE: Skalisko - szczyt - Kahawian - 20-07-2014

Z walącym sercem i niepokojem wymalowanym na pysku wyczekiwał kawowej. Czemu zajęło jej to tak długo? Czy nic jej nie jest?
Gdy tylko czubek jej pyska pojawił się zza skał, Kahawian zerwał się na cztery łapy i doszukiwał się najmniejszych zranień. Widząc że oprócz zmęczenia nic jej nie dolega, uśmiechnął się radośnie i zamruczał cicho. Czerwone ślepia znikły do połowy gdy lwica znalazła się przy nim. Ciężką łapą przygarnął ukochaną do siebie i mocno przytulił.
- A co, myślałaś że gdzieś ucieknę?
Ciepły jęzor przesunął się czule po jej łbie.
- Nie ma nawet mowy, tak łatwo się teraz mnie nie pozbędziesz.
Stęsknił się to raz. A w związku z ostatnimi niezbyt miłymi przeżyciami, potrzebował jej kojącego towarzystwa.


RE: Skalisko - szczyt - Kalani - 20-07-2014

Przysiadła na tylnych kończynach i wtuliła się w jego porośnięty grzywą bark. Zamknęła oczy i wciągnęła jego zapach w nozdrza, po czym jeszcze głębiej wcisnęła uśmiechnięty pyszczek w las ciemnych kosmyków.
- Nie, nigdy byś nie uciekł. Dogoniłabym cię i byś na pewno żałował - zażartowała i odsunęła się od Dwugrzywego. - Spotkałam Nyotę w oazie. Powiedziała mi, że Świt to teraz Zachodnie Ziemie... Bałam się, że ktoś przejął stado i spotkała cię krzywda.
Położyła uszy wzdłuż łebka. Wystraszyła się nie na darmo i nawet w chwili przypomnienia robiło jej się na tą myśl niedobrze. Nie wiedziałaby, co by zrobiła, gdyby jej przypuszczenia okazały się słuszne.