Król Lew PBF
Cmentarz - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Cmentarzysko Słoni (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=44)
+--- Wątek: Cmentarz (/showthread.php?tid=94)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33


RE: Cmentarz - Vasanti Vei - 13-07-2014

Lwica wydała z siebie pomruk zadowolenia. Dobry nastrój uwidocznił się poprzez uśmiech, który, nie zawracając sobie głowy pytaniem jej o zgodę, zawitał na pysku bursztynowookiej. Bliznopyski był jedną z nielicznych osób w jej życiu, które kiedykolwiek oddziaływały na nią w ten sposób. Jakby się porządnie zastanowić, to był jedną taką osobą.
Odwzajemniła przywitanie, czule ocierając łbem o szyję osłoniętą gęstą samczą grzywą. Następnie uniosła zaintrygowane spojrzenie na jej właściciela. Zazwyczaj to ona okazywała się tą, która składała propozycje "nie do odrzucenia", a tu proszę, co za nagła odmiana... Z chęcią wysłucha. Najwygodniej na siedząco.
Usiadła więc i niemal natychmiast przyszło jej tego pożałować. Skrzywiła się z niesmakiem i ostrożnie przysunęła się na połać gruntu, na której ilość ostrych fragmentów słoniowego kośćca na metr kwadratowy sprawiała wrażenie nieco niższej.
Przybrała uprzejmą minę. Rozejrzała się. Upewniwszy się, że są tu zupełnie sami, ułożyła się obok szarego, starając się nie natrafić na zbyt wiele kujących odłamków.
- Zachodnie Ziemie... Brzmi spokojniej niż Szkarłatni - podzieliła się swoją opinią.
Poszarpana końcówka ogona poruszała się rytmicznie, jak zawsze, gdy królowa skupiała się na czymś konkretnym. A skupienie to pochłonęło ją tak bardzo, że nie zdawała sobie sprawy z obecności obcej lwicy. Wróć - tutejszej; to Vei była tą obcą...
Zastrzygła naderwanym uchem. Zdawało się jej, że usłyszała coś poza dudniącym powiewem, nota bene, zachodniego wiatru. Obejrzała się za siebie. Nic, tylko szkielety, tak samo martwe jak wtedy, kiedy przyglądała się im poprzednim razem.
Zmrużyła oczy, próbując przeniknąć błękitne ślepia Ragnara.
- Masz rację, Lwiej Ziemi nie brakuje niczego poza mieszkańcami obdarzonymi inteligencją o poziomie wyższym niż surykatki. I tak, lubię cię...
Na wpół świadomie uniosła kąciki warg, ukazując białe kły.
- ...mój drogi. - Tu oblizała wargi. - Lecz w jednym się mylisz - sprawa nie jest taka prosta, bo twoi wartościowi członkowie...
Przybliżyła doń łeb.
- Nie wydaje mi się, żeby za mną przepadali - oznajmiła smutnym szeptem, jakby wyjawiała mu tajemnicę nieprzeznaczoną dla nikogo innego.


RE: Cmentarz - Skanda - 13-07-2014

Na słowa królowej lwisko przekrzywiło kosmaty łeb, marszcząc nieznacznie nos. Co prawda nie brał tego wcześniej pod uwagę, ale nie zdawało się, aby ów fakt był dla niego jakąkolwiek przeszkodą, co zakomunikował pobłażliwym uśmiechem.
-O to akurat nie musisz się martwić. To ja jestem ich przywódcą i to ja będę decydować kto będzie nam przyjacielem, a kto wrogiem.-oświadczył stanowczo, mimowolnie uderzając ogonem o podłoże.
-Zresztą przy twojej osobie to nie powinno sprawić większego problemu, może i jesteś Lwioziemką, ale w twym sercu próżno szukać naiwnej dobroci, tak typowej dla twoich podwładnych. Bliżej ci do nas niźli tamtych rozlazłych miernot.-dodał, uśmiechając się się do tamtej.
Wszystko zdawało się iść zgodnie z planem, toteż z gardła lwiska wydobył się niski pomruk zadowolenia.
-Rozumiem, że w to wchodzisz?-spytał ostatecznie, chcąc przejść do szczegółów intrygi.


RE: Cmentarz - Maya - 14-07-2014

Maya nie była idiotką. Kiedy spojrzenie nieznajomej lwicy zaczęło błądzić nieprzyjemnie blisko niej - paradoksalnie - nie schowała się. Głupie serce może i zabiło w piersi nieco mocniej, ale dopiero po tym jednym uderzeniu schłodziła je krew. Maya ani drgnęła. To ruch był największym wrogiem każdego szpiega, nic innego. Łatwiej było zauważyć znikający kształt, niż ledwie dostrzegalne oko, spozierające na nich spomiędzy kości.
Zupełnie bez potrzeby Maya zmieniła miejsce - przesunęła się odrobinę w dół, wciąż wykorzystując żebra jako osłony przed niechcianym spojrzeniem. Dopiero, kiedy wyjrzała znów spomiędzy nich przekonała się jednak, że akurat tym razem był to zbędny środek ostrożności. W tej jednej chwili ciężej było powstrzymać zdziwienie, niż utrzymać kamuflaż.
Gdy zmieniała miejsce, tamta lwica zdążyła się już przytulić do Ragnara, skierować do niego jakieś trudne do zrozumienia słowa. Zdziwiona widokiem, nie wyłapała ich dokładnie. Bardzo wyraźnie do jej uszu dotarła natomiast stanowcza odpowiedź samca, jakoby to on miał decydować, kto jest wrogiem stada, a kto nie.
Może inny lew na jej miejscu uciekłby teraz stąd czym prędzej, uznając, że chodziło tylko o przyjęcie jakiejś lwicy do stada. Ale Maya nie szpiegowała własnego przywódcy bez powodu - a już zwłaszcza postawiwszy w zastaw własną skórę. Skoro lwica chciała tylko dołączyć do stada - co sugerowały wypowiadane słowa - to po cholerę cała ta szopka? Z drugiej strony pojawił się następny trop: skąd nagle wzięło się tyle chętnych na dołączenie do Szkarłatnego Świtu, i to w tym samym czasie? To nie było normalne.
Szybko jednak trop urwał się i zatarł. I w końcu jej cierpliwość przyniosła zaskakujące rezultaty. "Może i jesteś Lwioziemką (...)". Co?! Maya skuliła się za kośćmi, uznając, że nie musi już oglądać tego dłużej, skupiając się na wsłuchiwaniu się w dialog. Lwioziemka, w samym sercu tych ziem? Jakim cudem przedarła się przez sam środek terytorium strzeżonego przez najsilniejsze stado w okolicy, do tego niepostrzeżenie? Maya zaczynała podwójnie żałować straconego na Skale czasu, ale najgorsza była świadomość tego, że pod samym ich nosem Ragnar prowadził jakąś grę i to z byle Lwioziemką.
Lew nawet nie dał Mai czasu nabrać ułudy, że chodziło mu o jej tyłek - w takim wypadku Maya odeszłaby stąd bez słowa komentarza, niech sobie Ragnar robi z kuprem pomarańczowej zabaweczki, co mu się tylko podoba. Ale teraz lwica miała już teraz przed oczyma dowody, że właśnie nawiązywał się przed nią dialog, który nie miał być przeznaczony żadnej innej parze uszu.
Dialog, który nie powinien w ogóle mieć miejsca.


RE: Cmentarz - Vasanti Vei - 14-07-2014

- Nie znam nikogo z twoich. Nie wątpię, że masz na nich ogromny wpływ, ale... - Zawahała się, bystro spoglądając w błękitne ślepia. - Może troszkę wątpię. Musiałbyś mnie im... Przedstawić. Przekonać ich.
Nie można powiedzieć, że nie ufała Ragnarowi - a przynajmniej jeszcze nie teraz. Zwyczajnie obawiała się, że może on nie mieć facji. Przypominała sobie wyraźną niechęć Kifo w stosunku do szarego, pomimo solennych zapewnień Vei o nieszkodliwości lwa. Skoro tak trudno skierować tor myślenia wychowywanego od małego lamparciątka na odmienne tory, to o ileż trudniejsze będzie zmuszenie do tego całego stada...?
- Wiem - odrzekła na jego ostatnie stwierdzenie.
W jej głosie swego rodzaju duma mieszała się z niepokojem. Z jednej strony odpowiadało jej bycie ponad, ale z drugiej z chęcią przyjęłaby pod opiekę stado osób dysponujących pewną bystrością umysłu...
...co przywódca Zachodnich właśnie jej oferował.
- A co z Lwioziemcami? Powybijasz ich wszystkich? - mruknęła obojętnie, unosząc przy tym brew.
Pomimo tego, czego można by się po niej spodziewać, twierdząca odpowiedź nie do końca by ją satysfakcjonowała. Należałoby zostawić przy życiu Venety, lwiątka oraz, rzecz jasna, jej kochanego Kifo. Los pozostałych obchodził ją na tyle, na ile byli jej potrzebni do realizacji jej egoistycznych celów.


RE: Cmentarz - Skanda - 14-07-2014

Na szczyptę nieufności Bliznopyski zareagował cichym chichotem, obdarzając tamtą filuternym uśmieszkiem. Właściwie, to nie miał jej za złe ostrożności, ale przez pryzmat zachowania królowej widział, jak bardzo zależy jej na utrzymaniu swojej pozycji.
-Jeśli to miałoby wyciszyć nieco ten brak zaufania wobec mnie, to nie ma sprawy.-odparł z rozbawieniem.-Zresztą będę musiał wprowadzić resztę w szczegóły naszego planu, a to będzie idealna okazja. Z początku mogą oczywiście nie być do końca zadowoleni z takiego obrotu rzeczy, ale żywię głęboką nadzieję, że dostrzegą niewątpliwe zalety takiego kompromisu.-dodał, poruszając nieznacznie końcówką ogona.
Na pytanie odnośnie losu Lwioziemców, lwisko uśmiechnęło się parszywie, parskając cichym śmiechem.
-Domyślam się, że są tacy, których wolałabyś zatrzymać przy sobie. Ale jeśli czujesz do nich coś więcej niźli pogardę, znaczy to tyle, że mają potencjał i wyłamują się z lwioziemskich standardów, a to dobrze. Bardziej lub mniej głupawej reszty wolałbym się pozbyć, podobnie jak ich potomstwa. Oszczędzajmy miejsce na własną krew.-skwitował, zwieńczając swoje słowa wymownym uśmiechem.


RE: Cmentarz - Maya - 14-07-2014

Chociaż zdziwienie Mai rosło z każdą chwilą, w końcu może nawet dorównując samej obawie, udało jej się odnaleźć kilka brakujących elementów układanki. I choć nie była w stanie powiedzieć, że wszystko wiązało się w logiczną całość - bo tak nie było, cały ten dialog był jak wyjęty z jakiegoś pokręconego snu - nagle zrozumiała, że to wszystko faktycznie nie był przypadek.
Rzuciła spojrzeniem za siebie, spodziewając się odnaleźć tam Alainę, Gizę i Mirrę z krwią Otieno na pyskach. Nie znalazła jednak nic poza martwymi kośćmi. Teraz już miała pewność, że to nie był żaden przypadek. Tajemnicze spotkanie Ragnara i tej drugiej lwicy było starannie zaplanowane. Nie wiedziała, jak im się to udało, ale te trzy lwice miały odciągnąć uwagę strażników od przejścia, które później pomarańczowa wykorzystała, żeby dostać się tutaj i spotkać się z Ragnarem. Podczas, gdy ona była zajęta zajmowaniem się niespodziewanymi gośćmi, rozmowa między tą dwójką trwałaby tutaj w najlepsze, jednak tak się nie stało.
Tylko skąd w Alainie wzięło się w tym wszystkim tyle szczerości, smutku, żalu? Z perspektywy czasu widziała w niej to samo, co Kahawian, jednak teraz, w obliczu całej tej szopki tym bardziej nie wypuściłaby jej z łap, choćby miała ją trzymać pazurami za ogon. Nic z tych rzeczy nie tłumaczyło jednak, dlaczego Ragnar zdecydował się na takie przedstawienie. Nie mógł po prostu spotkać się z tą lwicą gdzieś indziej, poza terytorium stada, lub na jego granicy? Miałby wtedy święty spokój od nich, nawet ona sama nie zwróciłaby pewnie większej uwagi na to, że Ragnar rozmawia z jakąś lwicą - może nawet odeszłaby z tą samą myślą, co wcześniej, mianowicie, że lwu zależy tylko na jej dupie. W końcu zaczynała wątpić, jaka w tym wszystkim była rola Gizy, Mirry i Alainy, to było aż nierealne, żeby to był jakiś przypadek. Porzuciła szybko ten trop. To zupełnie się nie kleiło.
Do momentu, w którym nagle Mayę uderzyło, że jeśliby skreślić Ragnara... może to tamtej lwicy zależało na tym, by nikt jej nie odnalazł? Nikt nie spodziewałby się Lwioziemki w samym środku terytorium Świtu. Tak, to zaczynało mieć sens. Mało tego, lada moment dostała potwierdzenie swoich słów. Pełne obojętności słowa samicy przepędziły wszelkie wątpliwości precz - była zdrajczynią, nikim więcej. Zdolna sprzedać całe swoje stado... w imię czego?
Tak naprawdę, Ragnar wcale nie musiał się odzywać, żeby źrenice o mało nie rozsadziły zielonych ślepi. Na wszystko, co święte, chodziło o ziemię. O Lwią Ziemię. Przypomniała sobie ten dialog, tuż przed nieszczęsnym pojedynkiem, kiedy lew wyskoczył do niej z rozżalonym westchnieniem, że Lwioziemcy posiadali najlepsze terytorium, a byli niczym więcej, jak zgrają ciot. Pamiętała również swoją odpowiedź, w której zrobiła z niego mięczaka.
Gdy kontynuował, Maya wyzbyła się już resztek wątpliwości. Morderstwo lwiątek, słabych lwów, selekcja. Czystka. Świeża krew. Gwałty, zdrada. Rzeź.
Serce tłukło się o jej żebra tak, że cała drgała w rytm młota w jej piersi. Szok, gniew, lepki, zimny strach. Zaczeka tylko na odpowiedź pomarańczowej. Nie było czasu do stracenia.
Musiała odnaleźć Kahawiana. NATYCHMIAST.


RE: Cmentarz - Vasanti Vei - 14-07-2014

Pokiwała łbem w zadumie. Nietrudno było spostrzec, że taki układ mniej więcej jej odpowiada. Gdy już ujrzy Świ... mieszkańców Zachodnich Ziem, zarejestruje ich reakcje na plan Ragnara, to nabierze pewności co do czystości jego intencji wobec jej.
Kolejna jego wypowiedź była równie ważna, jeśli nie ważniejsza. Podobnie jak wcześniej, słuchała go z niezmąconą uwagą. Pozbyć się głupców - żaden problem. Może Mako - tak, Mako jest tu problemem. Jego trzeba zabić (lub chociaż zmusić do ucieczki) na samym początku, tak by reszta nie widziała sensu w walce o Lwią Ziemię i dobrowolnie opuściła te tereny. Ruda chwilowo nie zamierzała się dzielić z Bliznopyskim tym niecnym zamiarem.
Większą litość odczuwała wobec lwiątek, z których niektóre - nawet potomstwo idiotów - można by było wychować na całkiem porządne jednostki. Pytanie tylko, kto miałby to robić. Ile jest lwic na Zachodnich Ziemiach? Czy mają swoje potomstwo? Czy potrafiłby zająć się młodymi? Vei nie da sobie rady z nimi wszystkimi... Szczególnie, jeśli...
Sierść nie pozwoliła solidnemu rumieńcowi zasmakować światła dziennego. Lwioziemka przez moment wytrzeszczała oczy w niemym zdumieniu. Czym prędzej zmrużyła ślepia i uśmiechnęła się dziwnie, zaczepnie trącając tylną łapę samca swym ogonem.
- Racja - odparła jedynie, po czym odchrząknęła. - Jeszcze jedno pytanie. - Tu nastąpiła efektowna pauza. - Jak dokładnie chcesz się ich pozbyć?
Wreszcie będzie miała dzieci. Własne dzieci, godnych następców, które wyrosną na silne i bystre lwy - a samca posiadającego obie te cechy nie spotkała na Lwiej Ziemi, odkąd tam przybyła. Właściwe to już o jedną z nich byłoby ciężko.
- I mów dalej, co jeszcze obmyśliłeś. Lubię, jak mówisz.


RE: Cmentarz - Maya - 14-07-2014

Maya z trudem zwalczyła przymus pozostania tutaj i wysłuchania tego, co Ragnar miał do powiedzenia. Była to wiedza bezcenna, jednak czas działał tu na ich niekorzyść - co z tego, że pozna plan lwa co do szczegółu, kiedy nie będzie czasu, żeby mu zapobiec? Zignorowała zupełnie zalotne poczynania obcej, wycofując się szybko z Cmentarzyska.
Pierwszy szok zdążył się już stępić o wystające z ziemi kości. Kłujące szczątki szybko sprowadziły ją na ziemię, zaś miejsce zaskoczenia zastąpiło niedowierzanie. Nie była w stanie uwierzyć, że chadzają jeszcze po tym świecie lwy tak parszywe, zepsute i spaczone, jak tamta dwójka. Co to było za miejsce, że jak za dotknięciem jakiegoś czaru wszyscy zapominali o tym, że to pazur świadczył o sile, nie intrygi, polityka, knowania? To był arsenał parszywych łotrów i sprzedajnych suk.
Bardzo szybko odrzuciła jednak precz ten filozoficzny niemal żal, skupiając się na nowym zagrożeniu, jakim okazał się być jedyny lew, któremu na tych ziemiach zaufała. Jedyny lew, który miał czelność to zaufanie wykorzystać, zdeptać i zniszczyć. Dostrzegła już, dlaczego tamtej tak zależało na tym, by pozbyć się Lwioziemców. Miała go w garści. Parę lwów zginie, parę lwów przekona, że to było słuszne, Ragnar wymyśli swoje historyjki o tym, na co zasłużyli, a na co nie. I będzie mieć nieograniczoną władzę, bez kogokolwiek, kto mógłby się sprzeciwić jej woli, a przez to - woli Ragnara. Wiedziała, co się stanie teraz. Obca przypieczętuje swój plan. Brzydziła się na samą myśl o tym, jak bardzo Ragnar zdradzał teraz wszystkie wartości, które zdawał się wyznawać. Które ważył się wpajać własnej córce.
Kiedy biegła wgłąb swoich ziem, miała już w sercu nie szok i niedowierzanie, a gniew i strach. Furia dreptała za nią krok w krok. Przybyła na te ziemie, by móc normalnie żyć. Znaleźć swoje miejsce. Ale prawdą były słowa, które zapisały się już nieraz szkarłatem krwi.
Jeżeli chcesz pokoju, szykuj się do wojny.
Jej plan był prosty: natychmiast odnaleźć Kahawiana, Maoni i Nahuela, a potem najpewniej rozdzielić się, aby ostrzec Lwią Ziemię i Szkarłatny Świt o zamiarach obu tyranów, zanim będzie za późno. Wyśle pozostałych na ziemie Szkarłatnego Świtu, a sama uda się na Lwią Ziemię.
Chociaż od spraw tych ziem Mayę odgradzał wysoki mur, nie pozwoli żadnemu lwiątku i żadnej matce stracić życia, choćby miała przypłacić to śmiercią. Nie pozwoli, by Ragnar stał się samozwańczym panem życia i śmierci, do tego z prawdziwą władczynią za plecami, którą on miał za nic więcej, jak zabawkę na noc. Nie pozwoli, by przez samca i jego chore ambicje ktokolwiek stracił życie. Zwłaszcza ktoś niewinny. Stało się już to w przeszłości.
Maya mimowolnie przyspieszyła ponad swoje siły.
Nie dopuści, by historia się powtórzyła. Choćby miała zabić ich oboje.
Nie dopuści.

[zt]


RE: Cmentarz - Skanda - 14-07-2014

Ciemne ucho drgnęło gwałtownie, a w jego ślady poszedł kosmaty łeb.
Podrażnione bliżej nieokreślonym szmerem radary stanęły na sztorc, podczas gdy błękity rozglądały się w poszukiwaniu jego źródła.
Gdy owe starania spełzły na niczym, lwisko spoglądnęło na swą towarzyszkę, wzruszając barkami.
-Nie wiem, to Twoi poddani więc sama powinnaś podjąć tę decyzję. Załatwienie sprawy raz, a porządnie byłoby efektowne ale i budzące wątpliwości co do nas, jako przywódców. To byłaby ostateczność, do której nie musimy się posuwać. Póki co.-odparł spokojnie, puszczając tamtej oko.
-Byłbym raczej za wypędzeniem ich, dyplomatycznie, bez niepotrzebnego rozlewu krwi. dodał, uśmiechając się niejednoznacznie. Zamilkł na dłuższą chwilę jakby analizując podrzuconą przez siebie wizję i wyciągając z tego konkretne wnioski, które zdawały się być dosyć kluczowe.
-Z drugiej strony taka odrzucona grupa może zbuntować się przeciwko nam, odejść, ale i wrócić ze zdwojoną siłą, chcąc zemsty-to coś, czego byśmy nie chcieli.-zaczął, wbijając zaabsorbowane problemem spojrzenie w bursztyny królowej.
-Właściwie..-tutaj urwał, wykrzywiając nieznacznie pysk.-Brałem pod uwagę nieco przyjaźniejsze rozwiązanie, chociaż nie ukrywam, że ta wizja jest dla mnie daleka od zadowalającej. Tamci mogliby zostać, podszkolić się trochę.. W końcu nikt nie jest miernotą nieodwołalnie, racja? Pytanie tylko, czy to w ogóle warte zachodu.-zaśmiał się sztucznie, uśmiechając się kwaśno.
-No i jeszcze te lwiątka..-dodał ponuro, dosyć jasno wyrażając swą niechęć do tamtych młodych, której "przyjaźniejsze rozwiązanie" zdawało się nie obejmować.
-Najlepiej byłoby zostawić je w naszym wąwozie i zobaczyć, co się stanie.-stwierdził, parskając cicho i uśmiechając się wyjątkowo nieładnie.
-Nie wiem Vei, przedstawiłem Ci swoje stanowisko, ale to Twoi podwładni-ja umywam łapy.-oświadczył ostatecznie, spoglądając na tamtą badawczo. Co prawda miał swoje zdanie, które uważał oczywiście za najlepsze, ale jednocześnie nie chciał przekraczać tej niewidzialnej granicy, jeśli nie pozwalała mu na to sytuacja. A to ewidentnie nie była chwila, w której mógłby sobie na takie odstępstwo pozwolić-w dobrym guście było pozostawić tę jedną decyzję królowej.


RE: Cmentarz - Vasanti Vei - 14-07-2014

Wpatrywała się weń z kamiennym wyrazem pyska. Postawiła uszy.
- Słyszałeś coś? - Zaniepokoiła się, chwilowo odwracając wzrok ku źródłu domniemanego dźwięku.
Prędko powróciła wzrokiem do głębokich samczych ślepi.
- Oni będą walczyć... Albo uciekną. Nie podporządkują się.
Nie potrafiła (bądź też nie chciała) przyznać, która wersja wydarzeń wydawała się jej bardziej prawdopodobna. Wiele zależało od Mako oraz jego durnowatej przyjaciółki. To ona nakręca Inn i Luka. Kto im jeszcze został poza lwiątkami, Hewa, Hatima i Hasira...? Od wieków ich nie widziała. To niedobrze.
- Nadejdzie wojna albo rzeź... Lub będziemy nękani przez bandę uchodźców, tak jak mówisz.
Odwróciła wzrok, przymykając oczy. Po raz pierwszy od czasu rozpoczęcia rozmowy zanikała jej pewność siebie i przekonanie o powodzeniu przedsięwzięcia.
- Lwiątka są jeszcze nieukształtowane, je można wychować na porządne lwy.
Nagle przeniosła na Raga spojrzenie, w którym jak nigdy płonęła zawziętość.
- Kim bym była, gdybym miała skazać lwiątka na śmierć? Co ze mnie za lwica?
Instynkt macierzyński chwilowo wygrywał z równie potężną żądzą władzy.
Spuściła łeb.
- W czym przeszkadzają ci lwiątka? Nie macie lwic, które mogłyby się nimi zająć?
Zerknęła na niego spod rudej grzywki. Wyraźnie było widać, że akurat ten temat był dla niej mocno drażliwy i nic nie wskazywało na to, by potrafiła tu łatwo ustąpić. W razie potrzeby mogłaby skrzywdzić Mako, Hewę, każdego... Ale nie lwiątko. Dzieci były jedynymi istotami, które nie zasługiwały na ból.


RE: Cmentarz - Skanda - 14-07-2014

-Tak mi się zdawało.-odmruknął, jeszcze rozglądając się, ale ostatecznie ignorując szmery.
Pysk lwiska skrzywił się na słowa rudej. Ewidentnie nie podobała mu się perspektywa wojny, której on sam komuś nie wypowiadał.
-Myślisz, że to jedyne wyjście?-spytał po chwili, rzeczywiście powątpiewając w skrajność wizji tamtej.-Czemu nie miałbym ich do siebie przekonać, hm? Zresztą, jakbyś znalazła sobie partnera, to oboje bylibyście przywódcami więc w czym problem? Może i nie są najbystrzejszymi okazami tych ziem, ale chyba nawet oni zauważą, że ten plan to równa wymiana, a nie bezprawne wtargnięcie na ich tereny.-dodał ze starannością dobierając słowa i rzucając Vei pytające spojrzenie.
Na wzmiankę o lwiątkach, ciemne wargi wykrzywiły się w niezadowoleniu. Zdawało się, że ta kwestia nie mogła wyglądać tak samo w ich oczach, nie, kiedy spotykały się tak skrajne priorytety-samca i samicy.
-Raczej nie mam w zwyczaju plamić się krwią niewiniątek. To dosyć szlachetne, biorąc pod uwagę tradycję, nie sądzisz?-mruknął z rozbawieniem.
-Oczywiście, że mamy lwice.-odparł nieco rozdrażniony.-Ale chcemy kontynuować własną linię krwi-zajmowanie się cudzymi smrodami nie wchodzi w grę.-oświadczył cierpko, marszcząc nos w irytacji. Czemu ona tego nie rozumiała? Czy sama nie wolała córek i synów z krwi i kości od prowadzenia schroniska dla zbłąkanych gnojków, którym nie poszczęściło się w życiu?


RE: Cmentarz - Vasanti Vei - 14-07-2014

- Nie rozumiesz - oświadczyła z nagłym bólem, raptownie podnosząc łeb.
Podniosła się z miejsca. Ta rozmowa zaczynała ją męczyć. Lwica doskonale zdawała sobie sprawę, że nie ma prawa przerwać jej w takim punkcie. Ale nie mogła też dłużej jej kontynuować na leżąco. To nie było odpowiednie.
Chwilowo postanowiła pominąć drażliwą kwestię młodych. Jeśli pozostałe aspekty planu zakończą się sukcesem, to wrócą do tego przy najbliższej okazji.
- Dziwi mnie, że sami tego nie zauważyliście, ale... Lwia Ziemia...
Wzięła głęboki oddech, jakby szykując się do wyznania czegoś bardzo istotnego.
- Ona zawsze miała króla. Tak nakazuje tradycja. Ma go i teraz - oznajmiła, mierząc szarego pełnym powagi spojrzeniem. - Ale nie jestem jego partnerką! - dodała niezwłocznie.
Skrzywiła się na samą myśl o takim stanie rzeczy. Vasanti i... Ugh! Brakowało jej wyobraźni i siły woli, by przywołać ten makabryczny obraz.
- Mako, ten czarnogrzywy lew, raz z nim rozmawiałeś. Mako jest Królem Lwiej Ziemi! - zagrzmiała, nieustannie machając ogonem.
Miała głęboko w nosie to, że ktoś niepowołany mógłby ją usłyszeć. Granica opanowania została już dawno przekroczona. Teraz królowa stanowiła rudy kłębek nerwów.
- Nie ma partnerki ani dzieci, więc jest nieszkodliwy. Ja sprawuję praktyczną władzę, bo jestem córką legendarnej Vitani. Od śmierci Raya to ja jestem królową, bo tak nakazuje prawo krwi.
Zadrżała, szeroko otwierając swe ślepia.
- Ale Mako... On jest królem ich serc - rzekła lodowatym tonem. - Oni mnie nie rozumieją, tak jak ja nie rozumiem ich. Oni pójdą za nim.
Łapała oddech z niejakim trudem. Odsunęła się o krok, niepewna reakcji samca. Wiele dni przeminęło, odkąd ostatnio zdecydowała się na podobnej wagi wyznanie.
- Albo stchórzą i uciekną. Cholera wie.


RE: Cmentarz - Skanda - 15-07-2014

Mina szarego samca wyraźnie zrzedła, gdy do jego uszu dobiegła zgoła niespodziewana informacja. Wówczas blade ślepie z chłodnym zaskoczeniem zmierzyły Vei, a ciemne wargi zwilżyły się jęzorem, który przejechał po nich ze zdenerwowaniem. Lwisko zamilkło, trawiąc owy fakt przez dłuższą chwilę-zarówno wieść o kolejnej przeszkodzie, jak i to, że pomarańczowa przez cały czas ukrywała przed nim istnienie króla.
-To nie było fair, królowo.-wypluł oschle, nie ukrywając swojego niezadowolenia. Zupełnie zignorował emocje, jakie targały bursztynoowooką, kiedy mówiła o tamtym. Kłamstwem byłoby powiedzieć, że jej zachowanie nie wzbudziło w nim wątpliwości.
-Wymagasz ode mnie poświadczenia czystości swoich intencji, a sama ukrywasz przede mną tak istotny fakt. Skoro tak ma wyglądać nasza relacja, to może spakuję pokłady zaufania do ciebie i rozejdziemy się, jak gdyby nigdy nic, hm?-spytał lodowatym tonem, nawet nie starając się ukrywać dystansu, jak tamta stworzyła między nimi.


RE: Cmentarz - Vasanti Vei - 24-07-2014

Zacisnęła wargi. Nie śmiałaby spodziewać się reakcji bardziej przychylnej od tej, która nastąpiła. Samiec bynajmniej nie wyglądał na zachwyconego, ale też nie rzucił się jej do gardła. O losie, dzięki ci za twą łaskawość...
Lwica schyliła łeb.
- Nigdy nie wtrącałam się w twoje prywatne sprawy ani nie wymagałam od ciebie wyjawiania tajemnic twojego stada - wyjaśniła powoli. - To, kim jest Mako, nie miało wcześniej żadnego znaczenia, dlatego mówię o tym dopiero teraz.
Odchyliła naderwane ucho, wieńcząc swą wypowiedź cichym fuknięciem. Dlaczego miałaby dzielić się z nim wszystkimi stadnymi sekretami? Nie na tym chyba polega ich znajomość. Owszem, w obliczu ich najświeższych planów, udzielanie pewnych informacji okazywało się niezbędne, ale przecież wcześniej nie było takiej potrzeby.
Z powrotem uniosła pysk, spoglądając na samca z umiarkowanym zainteresowaniem. Postawiła ucho z powrotem.
- Wybacz.
Wyrzekłszy to, zupełnie zamilkła, w napięciu oczekując na odpowiedź. Błędem byłoby stwierdzenie, że jej jedyne obawy dotyczyły problemów w realizacji ragnarowej wizji. Równie frapującą kwestię stanowił przyszły stosunek szarego do Vei - nie tylko w dziedzinie polityki.


RE: Cmentarz - Skanda - 24-07-2014

Słowa bursztynowookiej zdawały się być kolejną iskrą, do świeżo wznieconego ogniska nieufności. Samiec zmarszczył złowrogo nos, wyraźnie podrażniony jej tokiem rozumowania- to nie była odpowiedź, na jaką liczył. Nie tyle co nie przyznała się do błędu, ba, ona go nawet nie dostrzegała. To jeszcze bardziej podsyciło delikatnie iskrzący się w kosmatym łbie gniew.
-Nie będziesz decydować, co jest dla mnie istotne, a co nie.-odparł chłodno, ale ze względnym spokojem.-A istnienie drugiego władcy w tym cholernym stadku to chyba coś, o czym miałem prawo wiedzieć, zwłaszcza, że to ja wtargnąłem na jego ziemie i to nie jeden raz.-dodał od razu, milknąc i biorąc głębszy oddech.
-Widziałem go na własne oczy, tak samo jak i on mnie. Rozmawiałem z nim, nazywając go w Twojej obecności sługą, a ty? Nie pisnęłaś nawet słowem.-zaśmiał się nerwowo, na powrót przywdziewając maskę obojętności.
-Co ty kombinujesz Vei? Masz zamiar działać w duecie, jak równy z równym czy robić za tę bystrą ze mną w roli przydupasa u boku, któremu czasem o czymś powiesz, co?-syknął, wyraźnie podrażniony wnioskami, jakie wyciągnął z poprzedniej analizy.
-Bo ja się na to nie piszę, nie będziesz mnie sobie owijać wokół palca, kochanie.-warknął niemal, czując, jak wzmagają się w nim coraz to większe pokłady gniewu.
Słysząc ostatnie, wymowne słowo królowej zamilkł momentalnie. Chwilowe napięcie zdawało się nieco zelżeć, podobnie jak i gromy ciskane w spojrzeniu niebieskich ślepi. Jasna klatka piersiowa, przykryta ciemnymi kudłami uniosła się, biorąc głęboki oddech i wzdychając ciężko.
-Albo jesteś ze mną, albo przeciw mnie.-wypluł cierpko, wpatrując się w bursztyny królowej.