Król Lew PBF
Cmentarz - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Cmentarzysko Słoni (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=44)
+--- Wątek: Cmentarz (/showthread.php?tid=94)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33


RE: Cmentarz - Akira - 08-02-2014

Powoli odzyskiwał świadomość, nie będąc pewnym, co się aktualnie dzieje. Otworzył delikatnie ślepia i nie unosząc głowy, zlustrował wzrokiem wszystko dookoła. Zdawał sobie sprawę, że leży tuż obok dorosłego lwa, ale w tym momencie nie mógł sobie jeszcze przypomnieć, jakie konsekwencjo mogłoby to przynieść. Dopiero słowa brązowego pozwoliły mu na jako-taką, trzeźwą ocenę sytuacji.
Gwałtownie odwrócił się na brzuch, wysuwając pazury i mimowolnie zaciskając łapki. Zjeżył się cały, teraz dopiero mając okazję na przyjrzenie się lwu, którego już wcześniej poznał.


RE: Cmentarz - Mistrz Gry - 09-02-2014

-Ej nie zjadłem cię, trochę wdzięczności, hm?-rzucił, gdy musztarda zerwała się, momentalnie podnosząc łeb z ciemnego boku znajomego - nieznajomego, który całym sobą miał pozornie wszystko gdzieś, kpiąc z każdego, kto nie wydawał mu się wystarczająco groźny. Był wrednym dupkiem. Ale za to niezbyt niebezpiecznym (przynajmniej dla księcia), a i przyjaźnie nastawionym wrednym dupkiem. Ziewnął przeciągle, by znów owiać młodego lekceważącym spojrzeniem unosząc wysoko jedną z brwi.
-Zdawało mi się, że zdradziłeś to stado... Masz w takim razie jeszcze prawo do przebywania na jego ziemiach?-wyszczerzył się nieco, jak to miał w zwyczaju, gdy jego brąz futro błyszczało rudym połyskiem. Tak, ten rudy wszystko wyjaśnia-rude wredne-a tak notabene-przeciągnął się, by powrócić do nieskrępowanego wylegiwania się na ziemiach samotnikom nieprzychylnych-znalazłeś mamuśkę?-spytał doskonale znając odpowiedź. Rozejrzał się samym ruchem ślepi, nie nadwyrężając karku. Cóż, straż tutaj mają marną.
Kichnął.



RE: Cmentarz - Akira - 10-02-2014

- Przepraszam. - odparł i syknął, gdy zdał sobie sprawę, że paskudnie bolała go głowa. Potarl łapą miejsce za uchem, jak gdyby miało to cokolwiek pomóc, po czym spojrzal ponownie na lwa.
- Czego ode mnie chcesz? - pytanie to nie brzmiało szczególnie uprzejme, ale był to nieświadomy zabieg ze strony malca, który po prostu był w tej kwestii bezpośredni.
- Nie rozumiem. Niejednokrotnie widziałem nieznajome mi lwy czy zwierzynę łowną a przecież nikogo stąd nie wyganiano. - najwyraźniej, pomimo nauk Mai, w łebku Akiry było jeszcze sporo niejasności dotyczących życia.
- Znalazłem - odparł na jego ostatnie pytanie bez szczególnego entuzjazmu.


RE: Cmentarz - Mistrz Gry - 15-02-2014

-Czego chcę? Ech, jako wygnaniec niewiele mi już pomożesz smarku-pociągnął nosem-spaprałeś sprawę księżulku, ot co-oblizał kinol, wstał i przeciągnął się z cichym mruknięciem. Przysiadł na swym pięknym pupsku uśmiechając się nieprzyjemnie-no chyba, że twa dziewczyna zmotywowana twą prośbą zgodziłaby się dopomóc dezerterowi w potrzebie-wyszczerzył się zgodnie ze swą manierą, tak bardzo kreśląc różnice między nim a swoją siostrą. Na jego "nie rozumiem" parsknął śmiechem i opuszczając głowę nabijał się chwilę z tego ile o tym niegdyś siejącym postrach stadzie mówi, bez żadnych oporów nieświadome dziecko. Oj tak, niech się wiadomość niesie, a jeszcze będzie tu więcej przybłęd niźli członków stada.
-Nie wyglądasz na pocieszonego hehe-podniósł łeb błyskając zielenią ślepi, z których nie sączyło się nic pocieszającego.



RE: Cmentarz - Akira - 20-02-2014

Milczał, spoglądając na niego spokojnie i zastanawiając się, o co tak naprawdę może mu chodzić.
- Powiedz, czego potrzebujesz. - odparł i podniósł się leniwie. Cóż, Akira być może był lekkomyślny i wciąż niedojrzały emocjonalnie, jednak zdawał sobie sprawę, że tamten możliwe, że uratował mu właśnie życie. Młody spojrzał w górę, z niepokojem przyglądając się ptakom. O ile samiec średnio go martwił, to towarzystwo sępów tuż przy nim już tak. Wlepił ślepia w brązowogrzywego. Wziął głęboki wdech i wypuścił ze świstem powietrze przez nos.


RE: Cmentarz - Maya - 20-02-2014

Chcąc dojść do granic ziem Świtu Iskra zdecydowała się przejść przez rzekę. To zaś oznaczało przejście zaraz obok Cmentarzyska - nie przyszło jej przebywać często w jego pobliżu, jednak nawet na niej to miejsce robiło wrażenie. Być może poprzez swoje poirytowanie jeszcze raz zechciała zobaczyć biel tych martwych kości. Nie spodziewała się jednak, kiedy tak szła szczytem kanionu, z samym cmentarzyskiem w dole, poniżej niej, że przyjdzie jej stać się świadkiem tego dziwnego widoku, jakim był dialog dwóch samców, z sępami krążącymi nad ich głowami. Uznała, że coś musiało tu ostatnio zginąć - tylko tym dało się wytłumaczyć obecność ptaszysk.
Nie decydując się nawet kryć swojej obecności, stanęła u szczytu kanionu, ponad nimi, przyglądając się im bez ogródek. Wyprostowana, dobrze widoczna spoglądała na nich z góry, aż w końcu rozpoznała w jednym z tej dwójki Akirę. Ponad wszystko inne, zdziwiła się na jego widok. Z tego, co mówił Ragnar, młody zdecydował się zostawić stado i przeszłość za sobą, a tymczasem przebywał wciąż w samym sercu tych ziem. Pozostała jednak na swoim miejscu, w dalszym ciągu jedynie się im przyglądając.
Nie zamierzała wkraczać do tego dialogu. Nie była ani częścią jego, ani częścią stada, żeby przeganiać stąd te dwójkę. Zresztą, przeciwko nim dwóm i tak małe miałaby szanse. Jeden, ten starszy lew wystarczyłby, by ją zająć - Akiry do tego nie potrzebowała. Pozostała zatem na swoim miejscu, nigdzie się nie ruszając.


RE: Cmentarz - Mistrz Gry - 21-02-2014

Mlasnął. Wcale zdradzenie owej trywialnej przyczyny jego dręczeń tutejszych pobratymców mu się nie uśmiechało. Zdecydowanie bardziej wolałby wykorzystać aktualny stan księcia i zaciągnąć go do swoich, w kupie siła, a póki jeszcze dość młody i niewinny, bez przeszłości, która by obchodziła kogokolwiek z Protektorskich czy Białych wojsk, tak, stałby się bardzo przydatny. A co tylko bardziej sprzyjające- poniekąd, był swego rodzaju dezerterem, prawda? Odszedł, zhańbił i któż go tu teraz chce? Jednak teraz...

-Potrzebuję... medyka-oświadczył spokojnie zamykając na czas wypowiadania owych słów ślepia. Gdy niedbale je otwarł dostrzegł jasną plamę, dotychczas nieobecną w krajobrazie. Uszy mu się miarowo postawiły do pionu, a uśmiech rozgościł na jego obliczu, po czym oblizał się zdeczka. Zgadnijcie, kto, nim zdezerterował wyrywał cywilne panienki. Mruknął jeszcze tylko cicho, nim na powrót przeniósł zielone ślepia na musztardowego. Kątem oka jednak kontrolował położenie samicy, a ptaki nie opuszczały stanowiska, krążąc, kreśląc niby aureolę wysoko nad jego głową.



RE: Cmentarz - Akira - 25-02-2014

- Nie możesz go więc po prostu odnaleźć? - zapytał, nie rozumiejąc. Dla niego było to dość proste. Nie rozumiał wciąż, że bezinteresowność jest rzadkością. Wpatrywał się w samca, podążając za jego wzrokiem, gdy starszy samiec dostrzegł Mayę. Akira omiótł tylko sylwetkę wzrokiem, nie rozpoznając w lwicy swojej opiekunki. Raz, że nie przykładał wagi do tego, kim ów osoba jest. Dwa, myślał, że Maya odeszła z ziem czterech stad. Trzy, był skupiony na rozmowie z samcem. Malec kichnął, czując swąd w nosie z powodu pyłu, który już od jakiegoś czasu zamiatał ogonem, którym szurał po ziemi.


RE: Cmentarz - Maya - 25-02-2014

Po krótkiej chwili Maya uznała więc, że nie ma czego tutaj dłużej szukać. Uznała jednak również, że mimo wszystko nie powinna odejść bez kilku słów na pożegnanie - i choć była zainteresowana tym, co mógłby mieć jej do powiedzenia Akira, mimo wszystko zdecydowała się skierować do niego jedynie krótkie ostrzeżenie.
- Na waszym miejscu poszłabym rozmawiać gdzie indziej. - Odezwała się głośno do obu lwów, wpatrując się jednak w młodszego z nich. - W szczególności zaś na twoim, Akira. - Dodała w jego stronę, po czym zniknęła im z zasięgu wzroku.
Znajdowali się w samym sercu ziem Szkarłatnego Świtu i choć Akira był jego księciem, wątpiła by po pełnej nieporozumień rozmowie z Ragnarem wciąż był tutaj mile widziany. Jako, że nie znała jeszcze charakteru rządów nowego władcy, uznała, że ostrzeżenie było jedyną należytą rzeczą do zrobienia.
Skierowała swoje kroki dalej, mimo wszystko zerkając za siebie od czasu do czasu, ciekawa, czy lwy zastosują się do jej ostrzeżenia. Nie była jeszcze członkinią tego stada, więc nie miała obowiązku bronić jego ziem, jednakże nie była jedynym lwem w tych okolicach - a okolicach należących do Świtu.

[zt]


RE: Cmentarz - Mistrz Gry - 25-02-2014

Słysząc pytanie małego ten opuścił z dezaprobatą głowę. Przekręcił ją po tym nieco spoglądając na musztardę w ślepiach mając jedynie "ty do mnie na serio rozmawiasz?", wywalił gałami i podniósł łepetynę. Powoli zaczął się zastanawiać, czy rzeczywiście owy księciunio jest aby na pewno najlepszym wyborem jakiego mógł dokonać szukając narzędzia do dostania się tu i ówdzie na terenie tej krainy. Niby ma tytuł i jako takie niewinne znajomości, acz przebywanie z kimś, komu wszystko trzeba tłumaczyć, wszelkie aluzje i krętactwa... traciło swój urok, nie mówiąc o czasie. To jak tłumaczyć dobry kawał! Na uwagę samicy zareagował jedynie przelotnym obdarowaniem jej spojrzeniem, decydując iż może stworzy pozory jako tako usłuchania ostrzeżenia.
-Tyak, tak smarku, może to właśnie to, za co się zabiorę-a może nie. Wstał, przeciągnął się po raz wtóry i minął go żegnając jasnego pacnięciem ogona w jegoż nos. Bynajmniej zamierzał spełnić co rzekł, jakby rzeczywiście Ragnar miał wielką ochotę mu usłużyć, a i nie wypędzić z jego osobistych ziem, i wiele innych. Spojrzał w górę na swe sępy, zerknął jeszcze w niebieskie oczęta i wyszczerzył się błyskając ślepiami, opuszczając go dopóty nie znajdzie jakiegoś użytecznego zastosowania dla jego osoby.
zt



RE: Cmentarz - Akira - 25-02-2014

Zastrzygł uchem, rozpoznając znajomy głos. Spojrzał ponownie na sylwetkę lwicy, zastanawiając się nad jej słowami. Co najdziwniejsze, jej obecność ani trochę nie poruszyła młodym samcem. Sam nie potrafił powiedzieć dlaczego. Być może zaakceptował fakt, że wszyscy mu bliscy odchodzą i wracają, kiedy im się widzi? Machnął ogonem i odprowadził oboje, samemu udając się na tereny... nienależące do Świtu.

[zt]


RE: Cmentarz - Derion - 04-05-2014

Cmentarzysko Słoni było pierwszym i, bez dwóch zdań, złowróżbnym znakiem świadczącym o tym, że właśnie znalazło się poza troskliwą kuratelą Lwiej Ziemi. Sceneria nie robiła na Derionie większego wrażenia, jednak perspektywa napotkania tutaj kogoś nieprzychylnego obcym już tak. Nie chciał prowokować, nie chciał mącić, nie chciał spłoszyć młodego strażnika na swoim pierwszym obchodzie terenu i przyprawić go o poczucie winy. Chciał z możliwie najmniejszą liczbą zakłóceń po drodze znaleźć Kahawiana i wyjaśnić zaistniałą przed kilkoma dniami sytuację. I chciał tego tak bardzo, że perspektywa poszukiwań Dwugrzywego zupełnie zaprzątnęła jego myśli, nie wiedzieć kiedy zniekształciła mentalną mapę terenu i gdy było już za późno, Derion zatrzymał się przed ciosem padłego kilka lat temu słonia. Zatrzymał się, skrzywił, zmarszczył, nie spuszczając wzroku z myszy drepczącej po kości ruszył by ominąć przeszkodę. Znalazł się na skraju niewielkiego osuwiska, skąd nie mógł dostrzec nic więcej poza kolejnym pagórkiem, kolejnym szkieletem i kolejną ścieżyną wydeptaną przez jakiegoś nadgorliwego gryzonia. Mimo bezproblemowego określenia swojego położenia względem północy, lwisko zorientowało się, że nie ma bladego pojęcia którędy pójść, by jak najszybciej opuścić Cmentarz i znaleźć się przy Czarnej Rzece. Horyzont skrupulatnie zakrywany przez wzniesienia i kości nie raczył wyciągnąć swojej pomocnej dłoni, wskutek czego lew skazany był na szczęśliwy traf. Wobec ewentualnej porażki nadłoży drogi, spędzi tu noc, narazi się na nadużycie gościnności... Nie. Znajdzie tamten duuuży, stary szkielet i będzie wiedział, że kierunek wskazywany przez jego puste, bezdenne oczodoły wyznaczy drogę na sawannę. Znajdzie go, prawda...?
Zszedł z osuwiska niepewnie i powoli ruszył w obranym kilka godzin temu kierunku, obserwując z niepokojem różowiejące na zachodzie niebo.


RE: Cmentarz - Nahuel - 05-05-2014

Och, pewnie, że znajdzie. Musi wyjść tutaj, skręcić tam, przejść pod nawisem skruszałej czaszki i spróbować jej jednak nie zahaczyć tym wielkim zadem, następnie zleźć w dół po skarpie i tym wąwozem między klatkami żebrowymi - można górą, ale tędy jest szybciej - i stamtąd to już tylko mały trucht po drobnych czaszeczkach lwów, które przy kośćcach słoni są prawie niezauważalne.
Ciekawe, kiedy sam na to wpadnie.
- Szła owieczka do laseczka
Do zielonego, ha-ha! Do zielonego!

A może wystarczy iść za głosem? To będzie tak: wyjść tam, skręcić tutaj, zanurkować między klatki żebrowe i iść tropem rozsypanego kręgosłupa, a później jednak pozostać na górze i znaleźć najwyższy punkt widokowy. Po zajrzeniu do jego wnętrza okaże się, że dudniące echo zmyliło słuchacza, oddalając go od źródła dźwięku.
- Napotkała była lewka
bardzo głodnego, ha-ha! Bardzo głodnego!

Ale śpiewak dawał Derionowi jeszcze jedną szansę.
- Gdzie jest ta sawanna, gdzie jest ten dom
Gdzie jest ta samiczka, co kocham ją?

...i wystarczyło się już tylko odwrócić w miejscu, tam, gdzie coś ciekawskiego węszyło koło ogona. Taki sposób przywitań, podpatrzony u hien. Nahuel sam chciał wypróbować, co one w tym widzą, więc wolał na obcym niż na Ragnarze. I tak mieli już historię nadmiernej zażyłości, jak na standardy królestwa, z którego tu przybył.
- Nie jesteś moją samiczką, obcy lwie. Czego u nas szukają twe piękne granatowe ślepia?
Stojący naprzeciw lampart był niski, krępy, o sylwetce bardzo mocno nabitej mięśniami. Pozostawały jednak rozluźnione, dopasowane do bardzo swobodnego stylu bycia samca. Tak swobodnego, że zapewne pozbawionego sensu; oczywiście nikogo nie zdziwiłaby taka interpretacja, zwłaszcza, że ciemnoturkusowe oczy śpiewaka błyszczały gorączką.
W rany na jego plecach, dobrze przecież widoczne, wdała się infekcja. Organizm walczył, ale nie pozostawało to bez wpływu na kondycję Nahuela.


RE: Cmentarz - Derion - 05-05-2014

Trudno było pozostać dyskretnym na ziemiach wyściełanych kośćmi trzaskającymi pod najlżejszym stąpnięciem. Derion nie uszedł pięciu kroków, kiedy na moment zapadłą po zejściu z dywanu goleni ciszę rozdarł czyjś... śpiew? Uszy zastrzygły w stronę dochodzącego doń głosu, lecz głowa nie poruszyła się. Lew zatrzymał się z jedną łapą w powietrzu, pochylił łeb i rozejrzał się z tego miejsca. Uh, tak, jakby pod altanami z żeber miał dojrzeć łapki właściciela głosu... Nic z tego. Ktoś miał nad nim przewagę ptaka przycupniętego na gałęzi - dobrego obserwatora pozostającego niewidocznym dla obserwowanego. Derion postawił więc na ziemi uniesione dotychczas łapsko, by skręciwszy tułów odrobinę, pójść za zapachem zarzuconej przynęty. Powoli, ale stanowczo, bez wahania, z lekkim uśmiechem na mordzie i ściągniętymi brwiami, chcąc dać podpatrującemu go zapewne z boku wędkarzowi znać, że zabawa ciekawa, owszem, ale zabawa, i że do jej finału powinni obaj dojść jak najszybciej. Tak też się stało. Stosunkowo szybko, powiedzmy. Derion znalazł się na wzniesieniu i zaczął odwracać powoli łeb, nie spodziewając się napotkać wzrokiem właściciela głosu, a raczej nastawiając się na przebieżkę na wskroś polany usianej kręgosłupami. A tu proszę! Mylił się. Zaskoczenie znalazło odzwierciedlenie w nagłym łomocie pod piersią, które mimo intensywności pozostało po Derionie niezauważalne. Żadnych nagłych uskoków, żadnego spłoszenia. Tylko spojrzenie w dół, na swój zadek obwąchiwany przez cętkowanego jegomościa. A tego derionowe ślepia badały uważnie i dochodziły do niepokojących wniosków. Lampart śpiewał, lampart rymował, lampart włóczył się po cmentarzu, lampartowi oczka świeciły się mocno. Lampart miał gorączkę i majaczył. I Derion na niego trafił. To mogło stanowić problem.
Odwrócił się do niego przodem, nie ruszając z miejsca przednich łap, tylko biorąc je za oś obrotu. Przed Nahuelem stanął więc duży, wysoki lew o twardym, widocznym spod skóry kośćcu i mięśniach zarysowanych subtelnie, lecz zauważalnie. Na próżno było szukać na nim zbędnego tłuszczu, a mimo to sylwetce Deriona daleko było do atletycznej. Po jego budowie można było raczej sądzić, że lwisko spędza więcej czasu na szukaniu, niż celebracji znalezionego. Posiłku, odpoczynku, czegokolwiek.
- Nie jestem nią, zdecydowanie. I nie szukam samiczki, na pewno nie twojej, kocie.
Ogół dziwactw Nahuela został wzięty za majaki, a wielce wymowne "u nas" za złowróżbny znak sugerujący przynależność nahuelowego jestestwa do jakiejś bliżej nieznanej Derionowi organizacji pozagrobowej, być może tej, na której terenie stał już jedną łapą, zważywszy na zainfekowaną ranę... Lwisko powróciło wzrokiem w przestrzeń lamparcich oczu i postąpiło krok w prawo.
- Nie będę ci przeszkadzać. Chyba już pójdę - oznajmił niepewnie.


RE: Cmentarz - Nahuel - 05-05-2014

- Ależ proszę, serdecznie zapraszam. Tylko dokąd pójdziesz?
Lampart cały był chodzącą uprzejmością, nawet jeśli nieco obłąkaną. Odsunął się nawet, by Derion przypadkiem ogonkiem nie zaczepił o kosteczkę i nie zakurzył sobie i tak okropnej grzywy, zwisającej smętnie - choć samo to nie było jeszcze wskaźnikiem słabości lwa. Nahuel wiedział o tym bardzo dobrze. Bywali i tacy osobnicy, u których zła dieta (widoczna przecież właśnie w stanie sierści) nie przekładała się na trwałe wyniszczenie organizmu, a znali się póki co zbyt krótko, by móc o sobie nawzajem pochopnie sądzić.
Może tej samej logiki powinien trzymać się Derion? Spostrzeżenie było przecież nader trafne.
- Domyślam się, że bywałeś tu kiedyś albo chociaż w podobnych miejscach, bo to widać po sposobie, w jaki się poruszasz. Po braku przestrachu. Ale twoja niepewność i przede wszystkim błądzenie w kółko mówią równie jasno, że nie wiesz, gdzie jesteś. Oczywiście możesz iść po prostu przed siebie, w końcu na pewno gdzieś dojdziesz. Pytanie: gdzie. Bo "gdzieś" to doszedłeś już tutaj. I co ci z tego przyszło?
Perorował, siedząc sobie wygodnie na szczycie dość świeżej czaszki - pozbawionej już mięsa, jednak wciąż dostatecznie silnej, by utrzymać jego ciężar. Te starsze i skruszałe nie dawały podobnej pewności, choć z drugiej strony były dostatecznie posępne w wyglądzie, by wzmocnić efekt wypowiadanych słów.
A potem zaczął lizać łapkę, nie dodając nic więcej.
Bo mógł.