Król Lew PBF
Wielki Szkielet Słonia - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Cmentarzysko Słoni (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=44)
+--- Wątek: Wielki Szkielet Słonia (/showthread.php?tid=95)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18


RE: Wielki Szkielet Słonia - Koho - 19-07-2014

Szedł za Frigg bacznie ją obserwując, tak na wszelki wypadek gdyby się pośliznęła i musiałby ją łapać. Przecież jakby spadła to by się nieźle się poobijała, a tego by przecież nie chcieli.
Szeroko rozstawiał palce w łapkach, robił kroki bardzo ostrożnie, ale długie, coby dotrzymać małej lwiczce dotrzymywać kroku. Oczywiście również co jakiś czas bywał zmuszony do łapania równowagi za pomocą swojego długiego ogona.
Zerknął w wyznaczony przez Frigg kierunek i zastanowił się chwilę w milczeniu. Potem swoje dwa fiołkowe paciorki przeniósł na swoją nową koleżankę.
- Jesteś pewna? Jest dość ślisko, może nam się nie udać - oznajmił wyrażając tym samym swoją opinię na ten temat. Spróbować zawsze mógł, ale nie miał pewności czy im się to uda. Poza tym mogliby się ześliznąć, upaść i potłuc. Mogłoby boleć gdyby spadli najpierw na tę stertę kości a potem na glebę.


RE: Wielki Szkielet Słonia - Frigg - 20-07-2014

W zasadzie Frigg również nie czuła się zbyt pewnie. Patrząc na czaszkę z daleka wydawało jej się, że kość będzie stanowić łatwą do pokonania ściankę wspinaczkową, jednak konfrontacja z rzeczywistością położyła jej uszka po sobie i zatrzęsła jej malutkim ogonkiem w oznace niepewności. Rozsądek podpowiadał by zrezygnować, póki wszystkie cztery łapki były całe...
- Emm... a ty nie jesteś pewny? Rzeczywiście jest tutaj trochę ślisko, ale moglibyśmy tam ze szczytu zobaczyć taką duuuużą skałę, na której kiedyś było zebranie naszego stada, wiesz?
Zacisnęła ząbki i mimo, iż jej wypowiedź miała podążyć w zupełnie innym kierunku, nie mogła zignorować nowego wątku, który nagle pojawił się w jej główce:
- Wy też macie na Lwiej Ziemi jakąś dużą skałę? Na której są różne spotkania?
Oparła przednie łapki na czaszce i popatrzyła w górę, oceniając wysokość, na którą zamierzali się wspiąć. I wyczekując w międzyczasie odpowiedzi, spróbowała sięgnąć łapką do niewielkiego występu w kości, który mógłby jej posłużyć do podciągnięcia się. Może Tobo wypatrzy inną, łatwiejszą drogę? Od tyłu, przejście z kręgosłupa na szczyt olbrzymiej słoniowej czaszki wydawało się być niemożliwe.


RE: Wielki Szkielet Słonia - Koho - 31-07-2014

- Nie jestem pewny - pokręcił lekko łepkiem. Nie był tchórzem, ale zdążył już na tyle dorosnąć, by umieć skalkulować co może się stać jak będą próbować wejść na tak śliską rzecz. Wolał nie ryzykować skręcenia łapek w takim miejscu. Kto by przyszedł im z pomocą? - Brzmi fajnie, ale co jak coś się komuś stanie? Wiesz jak uraz łapki boli? Zresztą mnie wciąż boli ta stłuczona łapa.
Na pytanie o skale musiał się lekko zastanowić. Ale chyba widział jakąś dużą skałę, w zasadzie widać ją z daleka. Tylko tyle, że on nigdy na niej nie był i nie wiedział, czy lwioziemcy w niej mieszkają, czy zbierają się w niej i w ogóle.
- Jest jakaś, ale nie miałem jeszcze okazji widzieć ją z bliska. Jest ogromna - powiedział z przekonaniem i jednocześnie obdarowując Frigg spojrzeniem fiołkowych oczek.


RE: Wielki Szkielet Słonia - Frigg - 05-08-2014

Z jednej strony Racjonalna Frigg zgadzała się z opinią Tobo w stu procentach. Jej nowy kolega miał rację i podpierał ją solidnymi argumentami. W dodatku miał ubitą łapkę. Jednak pewna mała cząstka błękitnookiej uważała za dyshonor rezygnację tuż przed linią mety. Byli kilka sięgnięć łapkami do szczytu; całkiem niewiele, gdyby spojrzeć na to z dalszej perspektywy.
- Mmmm... - wymsknęło się z jej pyszczka mruknięcie zastanowienia.
Nie za bardzo wiedząc, co należy powiedzieć - a nie mówiąc nic to przecież tak jakby nic nie sugerować, nic nie narzucać - Frigg skuliła się, popatrzyła w górę, zmarszczyła nosek, zatrzęsła ogonkiem i... siup. Z intencją wbicia pazurków w kość, wyskoczyła w górę. Deszcz i słabiutkie mięśnie zrobiły swoje - lwiczka przeorała pazurkami czaszkę i wydając z siebie stłumiony, wysoki pisk, spadła na ziemię.


RE: Wielki Szkielet Słonia - Koho - 06-08-2014

Och! Uparta Frigg nie posłuchała racjonalnych argumentów Tobo i skończyło się to tak, jak przewidział. Mała wskoczyła, a ponieważ kość była za śliska to lwiczka ześlizgnęła się i spadła. Nie umknął mu jej pisk i to, że na pewno choć na ułamek sekundy była choć trochę przerażona. Sam pewnie by się wystraszył, gdyby miał spaść i się obtłuc (co przecież całkiem niedawno mu się przytrafiło). Oczywiście młody lewek nie stał sobie bezczynnie i nie patrzył głupkowato, od razu podszedł do koleżanki i przyjrzał jej się uważnie.
- Nic ci się nie stało? Wszystko w porządku? - Zapytał obchodząc młodszą koleżankę wokół aż wreszcie usiadł sobie nieopodal.
- A może cię boli, co?


RE: Wielki Szkielet Słonia - Frigg - 10-08-2014

//od dzisiaj będę odpisywać od razu po Tobie, oczywiście jak tylko będę w domu.

- NIC! - pisnęła, bardzo sprawnie i zdecydowanie tnąc powietrze wyciągniętą łapką w intencji napotkania pazurkami przejętego sprawą Tobo. Na jej pyszczku malowała się furia; położone po sobie uszka podkreślały gotującą się wewnątrz złość. Jak mogło się nie udać?! - Nic mi nie jest... Tylko ta kość była tam wyjątkowo śliska - wycedziła przez zaciśnięte gardziołko i szczękające ząbki, tonem dugerującym, że wyjątkowo śliska kość miała rozum i wszystko, co się wydarzyło było jej winą.
Frigg wstała i nie bacząc na obtłuczenia, wsparła się na tylnych łapkach, przednie opierając na kręgosłupie słoniowatego. Popatrzyła wyczekująco na Tobo. Złość w jego kierunku wypłowiała; winę za nieprzyjemny incydent ponosiła tylko i wyłącznie śliska kość, Tobo mógłby co prawda - w mniemaniu błękitnookiej - również spróbować wdrapać się na szczyt czaszki, lecz ten jeden raz niech mu będzie.
- Pomożesz?


RE: Wielki Szkielet Słonia - Koho - 10-08-2014

Widział rosnącą frustrację ze strony Frigg, dlatego gdy tylko pisnęła ze złością cofnął się natychmiast, żeby łapka nie trafiła jego pyszczka i nie zostawiła przypadkiem jakiegoś nieprzyjemnego śladu. Nic nie mówił, ani nawet "a nie mówiłem, że tak będzie?" Powstrzymał się widząc złość małej lwiczki.
- A jakby coś ci się stało? - Zapytał nagle, zwłaszcza, że Frigg jakby dalej próbowała dopiąć swego. Nie chciał jej pomagać we wspinaniu, bo podskórnie czuł, że to się może źle skończyć. Co innego jak lwiątka wspinają się na niewielkie drzewa albo na grzbiety swoich rodziców, a co innego jak próbują tego samego na twardej i śliskiej kości słoniowatego.
- Jakby coś ci się stało to pewnie twój tata nie byłby zadowolony i miałby do mnie pretensje, że ci na to pozwoliłem - powiedział z pretensją w głosie, ale podszedł do lwiczki chcąc jej bądź co bądź pomóc. Kłócić się nie chciał.


RE: Wielki Szkielet Słonia - Frigg - 10-08-2014

- Mój tata byłby dumny, że próbowałam! - odparowała agresywnie, biorąc racjonalne argumenty Tobo za personalny atak. Zaraz jednak wyraz jej pyszczka uległ drastycznej zmianie. Wyczuła, że sam złotogrzywy nie jest w stu procentach przekonany do własnych słów. Przewróciła oczami i zacisnęła wargi. - Oh, podsadź mnie - miauknęła, uprzednio machnąwszy łapką w powietrzu. - Nic się nie stanie, naprawdę. Chyba, że mnie nie podsadzisz. To wtedy ci odgryzę ogon.
Spojrzenie błękitnych ślepi, które wylądowało na pyszczku kolegi nie było ani trochę niepoważne. Na podkreślenie wypowiedzianych słów, Frigg zerknęła na zakończony złotym pędzelkiem ogon Tobo i machnęła własnym, niecierpliwiąc się w oczekiwaniu na żądaną pomoc. Prawdę powiedziawszy nie brała pod uwagę możliwości sprzeciwu ze strony nowego kolegi.


RE: Wielki Szkielet Słonia - Koho - 10-08-2014

Zmarszczył brwi i nadął policzki ze złością. Fukał jak na zdenerwowanego kociaka przystało.
- Hej! - Warknął wycofując się. - Nie jestem twoim sługą, księżniczko! Nie jestem nawet z twojego stada, nie widzę więc powodów, żeby ci służyć pomocą jak jesteś taka niegrzeczna! Nie pomogę ci!
Stanął naprzeciw Frigg unosząc wysoko wzrok i patrząc na koleżankę wycofywał się coraz bardziej i bardziej.
- A już na pewno nie mam zamiaru mieć cię na sumieniu - dodał w ogóle nie spuszczając z tonu, żeby Frigg wiedziała, że nie ma co liczyć na jego pomoc w tej nierozważnej zabawie. Dobrze wiedział jak będzie. Ona spadnie, w tym momencie wpadnie któryś z jej rodziców i jemu się oberwie, a życie wciąż mu miłe.


RE: Wielki Szkielet Słonia - Frigg - 11-08-2014

//JAKI WSPANIAŁY PODPIS AA


Przede wszystkim zapowietrzyła się. Wzięła haust powietrza większy, niż objętość jej płucek, przez co nadęła się trochę, tak jakby uniosła, wybałuszyła błękitne ślepka i otworzyła małą paszczękę, prezentując dolny rząd ostrych szpileczek-mleczaków. Później, jednak nie na tyle "później" by mówić tu o jakiejkolwiek spójności czasowej, raczej "w tym samym momencie", lub nawet "zazębiając" o poprzednie, trochę podskoczyła. Zmarszczyła przy okazji czółko. A potem tak jakoś wyszło, że uderzyła obiema przednimi łapkami w boczek Tobo. Z całej siły, jaką dysponowała. Wlewając w ten nieporadny ciosik całą złość, która w niej wezbrała z powodu otrzymanej odmowy.
Wysunęła nawet pazurki. Ostre, małe pazurki.
A gdy stanęła wszystkimi czterema łapkami na ziemi oddychała szybko i głośno, wpatrując się w pyszczek Tobo z wyrzutem nakazującym natychmiastowe zaserwowanie wyjaśnień. Bo inaczej - i to, zdawałoby się, że sugerował drżący ogon i położone po sobie uszy - nie skończy się na jednym pacnięciu.


RE: Wielki Szkielet Słonia - Koho - 12-08-2014

Zapowietrzył się widząc co zamierza zrobić Frigg i potem czując na swoim boku pacnięcie małymi łapkami puszystej, piaskowej kulki.
- Frigg! Jesteś niegrzeczna - położył uszy po sobie i zmarszczył swój lwi nosek. Był niezadowolony, ale chyba nie zamierzał oddać samiczce. Bądź co bądź, to już nie była zabawa a Frigg zaczynała prawdziwą przepychankę. Tobo się to wcale nie podobało, dlatego zaczął powoli schodzić ze słoniowatego kośćca, aż wreszcie był znów na ziemi.
- Sama się baw jak chcesz się tak głupio bawić - powiedział donośnym głosem i usiadł na glebie, która powoli nabierała konsystencji błota.


RE: Wielki Szkielet Słonia - Frigg - 12-08-2014

Oburzenie wzrastało we Frigg z każdym wypowiadanym przez Tobo słowem. Nie była jedynaczką, nie poświęcono dla niej całego świata, a mimo to błękitnooka rościła sobie prawo do stuprocentowej uwagi i bezwarunkowego posłuszeństwa. Przy czym nie do końca byłaby w stanie przyznać, że tak właśnie jest. Uważała, że pewne rzeczy, a wśród nich między innymi powszechny posłuch, należą jej się... bo tak. Bo racja zawsze leżała po jej stronie.
- UH! Niegrzeczna? To ty jesteś niegrzeczny - nie chcesz mi pomóc - rzuciła, nie racząc utrzymać tonu grzecznej rozmowy. Właściwie to nie miała już wyjścia ani odwrotu. A przynajmniej tak jej się wydawało.
Wkleiła na swój pyszczek nieprzyjemny uśmieszek. W innych warunkach mógłby uchodzić za zawadiacki lub niewinnie zaczepny, jednak w tych zwiastował zrodzenie w główce niezbyt wyrafinowanego pomysłu. I nie zastanawiając się nad nim dłużej, niż było to niezbędne do opracowania kolejnego kroku, mając przed oczami szarą sylwetkę ojca i wyobrażenie o tym, jak też on może walczyć w obronie własnego terytorium, kremowa kluska rzuciła się na Tobo z niezbyt udanym warknięciem.
- Możemy się bić... jeśli... nie chcesz... się wspinać... - dochodziły do szarych uszu wypowiadane pomiędzy niewprawnymi ciosami słowa. Frigg zamierzała powalić rywala, nie bacząc na raczej znamienną różnicę ich mas. Póki co bardzo wierzyła we własne siły i zajęła się naparzaniem łapkami w grzbiet kolegi i próbą wejścia na niego również tylnymi. W zaaferowaniu zapomniała wysunąć pazurki, a że jej ruch miał charakter bardziej zaczepki niźli wybuchu autentycznej złości, same z siebie się nie wysunęły.


RE: Wielki Szkielet Słonia - Koho - 12-08-2014

- Tak! Niegrzeczna! - Położył uszy po sobie.
Na początku nie spodziewał się tego, że Frigg zamierza się na niego rzucić, ale młoda na szczęście była mniej doświadczona niż szary lwiak. Dlatego usłyszał zbliżającą się piaskową lwiczkę i gdy tylko rzuciła się na niego, on zrobił krok w bok i tym samym unik przed tym jej atakiem. Nie trafiła więc w niego, a Tobo ustawił się gotów do bójki, choć wciąż utykał na jedną łapkę. Będzie musiał powiedzieć o tym Vei.
Zmierzył swoją koleżankę wzrokiem i aktywnie starał się unikać jej nieudolnych ciosów i za każdym razem oddawał jej pacnąwszy ogonem w jej nos. Jednak w końcu stracił cierpliwość i odepchnął ją łapką.
- Wracam do domu - warknął odwrócił się od Frigg tyłem machają zamaszyście ogonkiem. Miał zamiar znaleźć drogę, dzięki której będzie mógł się wydostać i trafić z powrotem do reszty kompanii z Lwiej Ziemi.


RE: Wielki Szkielet Słonia - Frigg - 12-08-2014

Frigg z każdą zakończoną niepowodzeniem próbą panikowała wewnątrz coraz bardziej, koniec końców racząc Tobo serią tak desperackich i nieudanych ciosów trzepoczących na wszystkie strony łapek, jak tylko było to możliwe. Jej oczka były mocno zmrużone. Lwiczka starała się nie wypuścić na zewnątrz wzbierających w niej łez. Jeszcze nigdy nikt tak jej nie upokorzył. Nawet Szyszki. Nawet Szyszki!
Wylądowała w końcu na ziemi na wszystkich czterech łapkach, wbijając w fioletowe ślepka roziskrzone błękity. Jej bródka zatrzęsła się, a mordka skrzywiła, przykrywając pod pozorem obrazy smutek. Zadarła główkę, popatrzyła w dół na złotogrzywego i przez ściśnięte cały czas powstrzymywanym szlochem gardło, wycedziła:
- UHH! Jesteś okropny! - zbeształa go, wymawiając każde słowo tak dokładnie, jak tylko to było możliwe, na wszelki wypadek, gdyby sama ich treść nie była wystarczająca do obrazy ledwie poznanego kolegi. - Naprawdę okropny!
Była święcie przekonana, że racja stoi po jej stronie, a oburzenie w zaistniałej sytuacji jest jak najbardziej na miejscu. Walka, którą toczyła teraz ze sobą, by nie wypuścić zza powiek wodospadu łez, zdawała się zbliżać ku końcowi, lecz póki gorąco napływające do policzków Frigg było jedynym objawem histerii, nie poddawała się.
- Jak tak możesz! Wstrętny, obrzydliwy, śmierdzący, mały nietoperz, UHH!!
Wyrzucenie w jego kierunku obelgi wlało w jej serce więcej pewności siebie. Z otwartym szeroko pyszczkiem posadziła zadek na ziemi i zamykając ślepka, zadarła łepek bardzo, bardzo wysoko. Wypuściła powietrze z teatralnym ułożeniem warg w dzióbek, jakby usilnie próbowała uspokoić się i nie wybuchnąć. Chciała być ponad.
- Przychodzisz na MOJE terytorium i tak mnie traktujesz. MNIE. Nawet nie wiesz, co mój tata zrobi, jak się tylko o tym dowie.
Otworzyła oczy do połowy i popatrzyła na Tobo z przerysowanym politowaniem. Nie raczyła spuścić zadartego pod niebo łebka.


RE: Wielki Szkielet Słonia - Koho - 12-08-2014

On okropny? On OKROPNY?! Jak ona mogła tak w ogóle mówić?! Wpadł tu przez przypadek, wyznał jej prawdę o swoich rodzicach, chciał się z nią zaprzyjaźnić a ona traktowała go jak pomagiera! I to on jest okropny? Tobo absolutnie nie mógł znieść tego. Dlatego młody samczyk podskoczył i rzucił się na małą Frigg chcąc przygwoździć ja do ziemi. Nie za mocno, nie chciał zrobić jej krzywdy, chciał jej tylko dać nauczkę.
- Ty mała zołzo! - Warknął, on również miał szklanki w oczach, bo przecież ileż można wysłuchiwać takich niegrzecznych rzeczy będąc, bądź co bądź, tylko dzieckiem? Oczywiście wiadomo, dzieci bywają na prawdę okrutne, a Frigg w jego mniemaniu była na prawdę bardzo okrutna.
- Jesteś głupia i głucha?! Mówiłem ci chyba sto razy, że nie chciałem się tutaj znaleźć. Wbij sobie to wreszcie do głowy. To był WYPADEK, WY-PA-DEK! Co mnie obchodzi to twoje "MNIE" i twój tatuś? Dla mnie jesteś nikim. Nie jesteś dla mnie księżniczką! A ty jesteś słaba, bez tatusia nie przeżyłabyś nawet pięciu minut!
Ot wyrzucił z siebie to, co leżało mu na wątrobie od dłuższego czasu.
- No i sądzę, że to nie mnie by się dostało, gdyby twój tatuś dowiedział się jak się chciałaś niebezpiecznie bawić! Dostałabyś w ogon i po prostu nie umiesz tego przyznać, bo jesteś nadęta!
Puścił ją i odwrócił się od niej znów, znów też wrócił do szukania wyjścia z tego okropnego miejsca.