Król Lew PBF
Mały Wąwóz - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Srebrny Księżyc (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=49)
+--- Dział: Księżycowa Polana (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=53)
+--- Wątek: Mały Wąwóz (/showthread.php?tid=96)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10


RE: Mały Wąwóz - Brand - 29-07-2015

Słysząc jego jęknięcie, wyrwał się jakimś cudem z zamyślenia. Spojrzał na niego znów, tym razem dość obojętnie. - Cześć... - Przywitał go, jak starego druha i puścił. Wydawać by się mogło, że przeszło mu, że chciał już mu dać spokój... nic bardziej mylnego. Chwycił go za grzywę i pociągnął do tyłu, tak że samiec siedział przed nim, grzbietem do niego. By przypadkiem nie mógł Branda uderzyć łapami. - Powiedz mi... co ciekawego mogę znaleźć w okolicy? - Wyszeptał mu do ucha, liżąc go po nim.


RE: Mały Wąwóz - FireLion - 29-07-2015

Można rzec, że dostał szoku, gdy został nagle puszczony i przywitany. Z powodu tego "szoku" nie uciekał stamtąd. Choć i tak miał małe szanse, bo chwila wolności byłą dosyć krótka. Najwyraźniej owy lew chciał go pomęczyć zanim puści, pogryzie, pobije albo co gorsza, zabije. Jednak ostatni gest Branda sugerował coś gorszego od pobicia.
- N... nie wiem... - odrzekł przerażony.


RE: Mały Wąwóz - Brand - 29-07-2015

- Mmm... widzę, że ktoś Ci już mordkę przemodelował. Szkoda... ale! Kilka nowych blizn nikomu nie zaszkodzi, prawda?! - Był wyraźnie podekscytowany. Szarpnął go nieco, by tracił równowagę. Zachwiał go, po czym rzucił w stronę wąwozu. Pysk Fire znalazł się tuż obok spadku, podczas gdy Brand stanął nad nim. - Zastanów się mały jeszcze raz... - Przytrzymał pysk lwa, by jego wzrok kierować na przepaść. - ... nie ma tu nic ciekawego do zobaczenia...? - Jak nie powie, Brand nauczy go latać.


RE: Mały Wąwóz - FireLion - 29-07-2015

Miał dość tej całej zabawy. Czemu on nie mógłby po prostu zachować się jak normalny agresywny lew, zamiast jakiś psychol? Czemu nie da mu wpierdolu i nie pójdzie sobie? Tak czy inaczej, musiał to przetrwać. Całe szczęście, że wylądował obok spadku, a nie trochę dalej.
- Znaczy się... Jest... Są stada... Podzielone terenami. - rzekł, trochę się plącząc.


RE: Mały Wąwóz - Brand - 29-07-2015

Ciemny samiec zniżył się nieco, całym ciałem nakładając na ciało rudo-grzywego. - No no... mów dalej, mały... - Wymruczał, ponownie liżąc go po uchu. Chciał zobaczyć, jak zareaguje, sprawdzić go. Uwielbiał to robić... męczyć ofiary takimi drobnostkami. W końcu... kto potrzebuje wielkich wybuchów i innych pierdół? Owszem, sam Brand! Ale nie teraz. Teraz go powoli złamie... ot tak, jak zapałkę. Ale po co łamać zapałkę?! Lepiej nią coś podpalić...


RE: Mały Wąwóz - Moréna - 29-07-2015

Nadleciała niczym zwiastun rychłej śmierci. Zwabiona krzykami, rozejrzała się tylko czy innych ptaków nie ma w okolicy. Nie chciała się pchać tam gdzie może znaleźć swoich pobratymców. A więc była pierwsza. Wylądowała na drzewie nieopodal, skąd miała dobry obraz na szamotających się samców nad przepaścią. Dość nietypowy widok, szczególnie jak podczas rzekomej walki jeden drugiemu ucho lizał. Czyżby to była jakaś nowa metoda znęcania się? Nie miała żadnego pojęcia o relacjach damsko-męskich. Któż by miał jej to wytłumaczyć skąd się dzieci biorą, czym w ogóle są czułości. Po stracie rodziców była zdana tylko na siebie. Zero jakichkolwiek poglądów w tych sprawach, stąd też nie rozumiała tego zachowania. Zaskrzeczała tylko dając o sobie znak, by trochę podbudować nerwowe napięcie. Nikt się nie ucieszy na widok sępa, gdy ma się nad sobą wizję własnej śmierci przez roztrzaskanie.
Poczeka, zobaczy jak ta sprawa się zakończy. Może szczęście się do niej uśmiechnie i trafi jej się świeże mięsko.


RE: Mały Wąwóz - FireLion - 29-07-2015

- No... Stada są, lwy tam są i inne zwierzęta... I żyją tam. - tym razem powiedział od razu, w obawie o spadek w dół.
Gdy znowu był lizany, ponownie zaczął szarpać się. Ale nagle usłyszał odgłos ptaka dość znanego sobie gatunku. Jeszcze tylko obserwatora tu brakowało. Upokarzające to było. Jeszcze gorsze było to, że prawdopodobnie sęp czeka na jego jak najszybszą śmierć.


RE: Mały Wąwóz - Brand - 29-07-2015

Słysząc nowego towarzysza, który najwyraźniej przybył obserwować teatrzyk Branda, poszerzył uśmiech na swej mordzie. Teraz miał dylemat! Zabić Fire i nakarmić sępa, czy nie zabijać, ale sęp też będzie głodny. A może tak... jedno i drugie? Zabić, ale by sęp nie dostał żarcia... to wypadałoby zabić i sępa. Ale tak od razu, bez pomęczenia go? Łech! To nie było fajne. To było nudne... Brand miał ogromny orzech do zgryzienia, a w czasie, gdy się zastanawiał, puścił w końcu rudego. - Tylko się nie poszczyj... bekso!


RE: Mały Wąwóz - FireLion - 29-07-2015

W końcu został puszczony. Miał zamiar jak najszybciej się ulotnić. Jednak ostatnie słowa lwa, powtarzane już w kilkakrotnie (choć nie słowo w słowo), uraziły jego dumę i honor (tak, mimo że był pierdołą, to jednak trochę tego posiadał).
- Bekso?! - krzyknął do niego. - Widziałeś, żebym płakał?!


RE: Mały Wąwóz - Brand - 29-07-2015

- Ciii... bo Ci łzy lecą zbyt rzewnie... - Prychnął. - Skoro są stada... to i przywódcy się znajdą. Są wśród nich jacyś... warci poznania? - Łatwo było się domyślić, że Brand nie szukał nikogo do pogawędek, czy miłego spędzenia czasu. W każdym razie, na pewno nie miłego dla jego towarzyszy. Z tym dzikim, szyderczym uśmiechem na mordzie, wlepiał w rudego swoje płonące żywym ogniem spojrzenie. - A może inne znamienite osobistości, które... he he... zaproszą mnie na herbatkę, ciasteczko i jakiś trotyl, albo i saletrę?


RE: Mały Wąwóz - Mistrz Gry - 29-07-2015

Do uszu lwów i sępa zaczęło dobiegać głośne tupanie. Gdyby zechcieli sprawdzić źródło tego hałasu, ujrzeliby pędzącą, szarą zagładę o wadze ponad dwóch ton, zwaną nosorożcem białym. Zwierzak w swej pełnej prędkości pędził na Branda, nie patrząc na to, co się działo wokół. Pochylił łeb, a następnie uderzył ciało lwa, z impetem zrzucając je z wąwozu. Wyhamował i spojrzał z pogardą na spadającego lwa. Niemal z satysfakcją przysłuchiwał się jego wrzaskom.
-Masz swoją herbatkę, wypierdku ewolucji.
Uśmiechnął się, po czym odwrócił i odszedł.



RE: Mały Wąwóz - Moréna - 29-07-2015

Głośne dudnienie i lekkie trzęsienie ziemi przykuło uwagę sępa. To co wydarzyło się potem przeszło jej najśmielsze oczekiwania. Krzyk rozniósł się echem po wąwozie.
Takiego obrotu spraw się nie spodziewała. Obstawiała bardziej porażkę pasywnego ognistogrzywego lwa.
Machnęła skrzydłami wzbijając się w powietrze, małymi kółkami zaniżała lot w stronę przepaści.
Podano do stołu.
Posiliła się rozrywając ostrym dziobem i szponami skórę by dobrać się do mięsa. Śpieszyła się zanim przybędzie tu reszta padlinożerców.
Z pełnym żołądkiem i zadowoleniem z pierwszego od dawna sutego obiadu odleciała.


RE: Mały Wąwóz - FireLion - 01-08-2015

Doznał szoku, gdy nagle został uratowany przez nosorożca. Gdy już ten się oddalił, spojrzał tylko na lwa, który był już zjadany przez sępa. Jak najszybciej postanowił stamtąd wrócić na Lwią Ziemię. Ruszył, myśląc o wszystkim, co zaszło. Dopiero dotarło do niego, jaka jest pierdołą i ofiarą losu. Czy coś takiego musiało się wydarzył, aby to zrozumiał?! Przecież dobrze pamiętał, że kiedyś nie był taki. Zrozumiał właśnie, ze powinien coś z sobą zrobić. W przeciwnym razie czeka go szybka śmierć lub kalectwo. Nie wspominając już o pośmiewisku z powodu swojej nieudolności. Postanowił jak najszybciej to zmienić.

//z. t.//


RE: Mały Wąwóz - Laja - 23-04-2016

Nie miałam zielonego pojęcia, dokąd prowadziło mnie moje przeczucie. Zatrzymywałam się bardzo często, umorusana błotem i wilgocią, tykwy na mej różdżce grzechotały w rytm kroków, gdy już je podejmowałam. Zwiewny strzępek światła pojawiał się i znikał - aż w końcu przestałam go widzieć zupełnie.
Przez dłuższą chwilę nie byłam w stanie rozpoznać miejsca, w którym się znalazłam, aż w końcu noc odsłoniła przede mną skaliste ściany niewielkiego wąwozu. Serce zabiło mocniej w mojej piersi, zatrzymałam się, w strugach deszczu czując na swoim karku nieprzyjemny dotyk strachu. Zawahałam się. Bałam się. Nie mogłam jednak zignorować tego błysku, który ukazał się moim oczom. On zdecydowanie prowadził mnie. Chciał, bym poszła za nim. Odkąd zaś moja ścieżka znów zaczęła biec równolegle z drogą, którą podążał mój mistrz, nie mogłam sobie pozwolić na ignorowanie takich znaków.
Nawet, jeśli prowadziły mnie w miejsca tak niebezpieczne, jak wąwozy. Postawiłam kilka niepewnych kroków na niestabilnej, błotnistej ziemi - a później kolejne, i kolejne. Powoli wkraczałam wgłąb kanionu.
Strach z każdym krokiem wzmagał się w mej piersi, lecz ani myślałam się zatrzymać. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że nuciłam sobie pod nosem starą pieśń. Ale nie przestałam tego robić nawet, gdy zdałam sobie z tego sprawę.
Dokąd mnie zaprowadziłeś tej nocy, ogniku?


RE: Mały Wąwóz - Derion - 23-04-2016

Mądrość była dlań parą złotych oczu, które milczeniem wydobywały zadry z jego serca i gdy przychodził ku temu odpowiedni moment, błyszczały, tłumacząc w prastarym języku ciszy, jak wyleczyć ropiejącą zadrę. Nie wiedział, dlaczego to robiły, ale poddawał się tej kuracji bez jęku sprzeciwu, chociaż bolało. Manuela przyoblekała go w nową godność. Starej strzępki zrywała pasmo po paśmie. On stawał się lepszy. Nie znał powodu, dla którego poddawał się temu doskonaleniu. Wielokrotnie umykał mu, znikał na kilka dni, a czasem i tygodni na Zachodnich Ziemiach i wylegiwał się w słońcu razem z Kahawianem, wolny od trosk, wtórny dupek bojący się wrócić do partnerki oczekującej od niego tylko uczciwości. W tej zawiódł gdzieś na samym początku ich miłości, kiedy obiecał lwicy coś, czego nigdy, wiedział to dobrze, nie zamierzał zrobić. W co nigdy nie wierzył, że się uda.
Laja.
Teraz stał na odległość powalonego drzewa od niej, bokiem, łeb trzymał wysoko, w tej samej pozycji jak wtedy nad Rzeką Życia, ale tym razem spowity przez wyraz jakiegoś smutku, niepokoju. Z otwartego pyska po kremowych kłach płynął deszcz, jego krople obmywały czarne wargi, skapywały na ziemię, po której snuła się wężowa witka małego strumyczka.
Spuścił głowę w dość szybkim ruchu, jakby ocknął się z zamyślenia. Zlokalizował oczyma oplatającą jego łapy strugę i powędrował spojrzeniem w jej górę aż do łap Lai. Z jego luźno zwieszonej szczęki nie ulatywał oddech, chociaż boki falowały w przyspieszonym rytmie.
Patrzył na jej jasne łapki przez długi czas. Spojrzał w górę, kiedy figlarna kropla deszczu zatańczyła mocnym blikiem na szmaragdzie kołyszącym się na szyi lwicy.
- Laja.
Pamiętał ją z tej spiekoty. Przypomniał sobie. Widziadło Mani zniknęło sprzed jego oczu. Odczuł z tego powodu niemały zawód. Parsknął niby wrogo, zaraz jednak się rozpogodził i parsknięcie wybrzmiało ironiczną troską. Och, ty głupiutka dziewczyno.
- Chodź. Laja - szepnął. - Gdzie byłaś? Szukałem cię... Was szukałem - mówił pogodnie, nie kryjąc jednak zdziwienia widokiem lwicy przed sobą.