Król Lew PBF
Księżycowa Polana - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Srebrny Księżyc (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=49)
+--- Dział: Księżycowa Polana (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=53)
+--- Wątek: Księżycowa Polana (/showthread.php?tid=99)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25


RE: Księżycowa Polana - Nyasi - 21-07-2015

Nyasi ślamazarnie szedł w kierunku tej o to polany, było mu bardzo smutno z powodu Sami, i wyraźnie było to widać. Gdy przechodził obok dwójki lwów mruknął tylko coś na styl bardzo cichego i niemrawego z nutką chrypki "cześć" i poszedł dalej, nie daleko nich położył się w trawie na grzbiecie i zaczął robić to co zawsze uwielbiał - patrzeć w chmury. Zawsze to uwielbiał, co wieczór kładł się na łące z ojcem i szukali nowych kształtów. Odezwał się tylko dlatego aby nie robić sobie znowu kłopotów, najchętniej to by zamilkł i już nigdy się do nikogo nie odzywał. Z jego oka zaczęły płynąć łzy dlatego, że jest sam. Nyasi nie ma nikogo, a każda jego próba znalezienia przyjaciół kończyła się źle, i źle to bardzo mało powiedziane.


RE: Księżycowa Polana - Mirage - 23-07-2015

- Dla mnie bycie samotnikiem nie było dobre. Wolę być w stadzie niż wędrować sama. - powiedziała szczerze - Można zawsze liczyć na pomoc innych jak też innym pomóc. - Pomaganie innym to jest jej cel życiowy dlatego też chciała zostać medykiem. - Nie mogę się doczekać szkolenia przez Lottę wtedy będę bardzo pomocna - uśmiechnęła się szeroko.
Wejrzała na przechodzącego obok nich serwala i skinęła mu łbem na przywitanie. Już miała po pewnym czasie zwrócić mu uwagę, że te ziemie są zajęte ale zauważyła łzy w jego ślepiu, które mu pozostało.
- Czy coś się stało? - skierowała swoje słowa do niego


RE: Księżycowa Polana - Shaka - 23-07-2015

- Hmm, życie w stadzie to ogólnie naturalna rzecz dla lwów, dlatego też zgodzę się z Tobą, mi również znacznie lepiej, kiedy mam własny kąt, który dodatkowo mogę dzielić z innymi. - odpowiedział jej z uśmiechem. Na wspomnienie o Lotcie, zamyślił się na chwilę.
- Dobrze, że Lotta się nam trafiła. Nawet nie wiedziałem, że zostaliśmy bez medyka, póki nie stał się ten wypadek z Kijivu. - powiedział jedynie. Czego jak czego, ale stado nie powinno doprowadzać do takich sytuacji. To było ogromne zaniedbanie, nie powiedziałby oczywiście, że to wina Ines, jednak faktem było, że Srebrny Księżyc nie trzymał się za bardzo w jednym miejscu. Przez większość swojego pobytu tutaj nie odczuwał za bardzo żadnych więzi, tak jakby był dalej samotnikiem, z tym że na konkretnym terenie, który dzielił z paroma innymi lwami. Teraz jakoś na całe szczęście udało się zebrać wszystkich w jedno miejsce i Shaka miał nadzieję, że członkowie Księżyca nie rozejdą się ponownie po tym wszystkim.
Również zerknął na serwala. - Niech Księżyc oświetla Twą drogę, nieznajomy - przywitał się z nim powitaniem, które Ines często używała w stosunku do innych. Brakowało mu w Księżycu powitania, jakie miał w Płonącej Ziemi, dlatego też postanowił, że zapożyczy nieco od Ines. Tym bardziej, że w końcu należał do Srebrnych, nie miał zamiaru tego ukrywać.


RE: Księżycowa Polana - Nyasi - 24-07-2015

Serwal podniósł się i usiadł grzbietem do lwów. Łzy nadal moczyły mu futerko pod okiem, a przed jego oczami przeleciały mu ceny z czasów od jego urodzenia aż po dziś dzień. Na przywitanie lwa powiedział z lekkim rozczarowaniem
- Tak, ten księżyc... oświetla mi drogę przez całe życie, ale to życie... -i tutaj się obrócił do lwów - tak, to życie jest okrutne dla takich jak ja. - spuścił łeb ku ziemi i patrzył na przechodzące tamtędy termity


RE: Księżycowa Polana - Mirage - 25-07-2015

Na słowa Shaki o stadzie uśmiechnęła się. Zdziwiło ją, że nie było przez jakiś czas medyka.
- To dobrze, że teraz będzie więcej medyków do pomocy - dodała.
Tutaj zerknęła na serwala
- Jestem Mirage - przedstawiła się. W końcu tak wypada - Mi za młodu również życie kładło kłody pod nogi ale nie trwa to wiecznie. Trzeba wziąć życie w swoje łapy. - powiedziała powoli delikatnym ale pewnym siebie głosu. Nie mogła patrzeć na krzywdę innych.


RE: Księżycowa Polana - Nyasi - 28-07-2015

- Tak trzeba i nie moge już być taki naiwny jak byłem. Jestem Nyasi. - Nyasi podniósł głowę jeszcze raz spojrzał na chmury i zrozumiał, że życie jest dobre tylko dla silnych. Nie można mieć zasad i nie można być uprzejmym. Savoir- vivre jest dla słabeuszy. Ostatnim miłym gestem w jego życiu było przedstawienie się. Więcej nie będzie miły, skoro go za to skarcili, znaczy że to jest złe.
- Wybaczcie, ale muszę iść. Muszę oczyścić rany. - pokulał dość szybko i minął pozostałych znikając w trawie.

z.t


RE: Księżycowa Polana - Shaka - 29-07-2015

Nie odzywał się już, nie rozumiejąc do końca, o co chodziło serwalowi. Zresztą, ten i tak postanowił już opuścić to miejsce.
- Bywaj. - rzucił za nim, przez chwilę jeszcze zastanawiając się, co młody miał na myśli. Pierwsze słowa były jasne, został pokrzywdzony przez los, zapewne miał o to wyrzuty do całego świata. Jednak nie wiedział, o co chodziło mu później. Ostatecznie lew stwierdził, że to i tak nie ma większego znaczenia, skoro tamten już poszedł i zapewne widzi go po raz ostatni, dlatego wzruszył barkami, następnie zwracając się z powrotem ku Mirage.
- Tak właściwie to cieszę się, że zyskaliśmy nowego Kapłana. Myślę, że Nathaniel znacznie odciąży Kapłankę od natłoku jej pracy. Też przyda to się stadu, w końcu się rozrastamy. - powiedział, postanawiając podzielić się z lwicą swoimi myślami. Mimo, że nie znał brata Kapłanki, nie obawiał się co do jego kompetencji. W końcu skoro ona go wybrała, musiała być pewna, że ten się sprawdzi na swoim stanowisku.


RE: Księżycowa Polana - Mirage - 02-08-2015

Zdziwiło ją trochę, że serwal postanowił tak nagle ich opuścić. Przedtem mógł oczyścić sobie rany, a dopiero teraz postanowił to uczynić. W końcu odwróciła się znowu do Shaki
- Tak, bardzo obciąży Kapłankę. Kiedy dołączałam do stada to było wielu innych chętnych i musiała na spokojnie z każdym z osobna porozmawiać co spowodowało, że zajęło to bardzo sporo jej bezcennego czasu, a dodatkowo niektórzy w oczekiwaniu zaczęli się między sobą wykłócać. - Wspomniały jej się dwa tygrysy - W poszukiwaniu Kapłanki czy Kapłana jest większa szansa, że nie będą już oblężeni przez tłumy - powiedziała uśmiechając się delikatnie.
- Wybacz ale muszę ruszyć dalej. Miło się rozmawiało - powiedziała dźwigając się i ruszyła przed siebie. Po chwili znikła z oczu Shaki.


ZT


RE: Księżycowa Polana - Shaka - 11-08-2015

Potakiwał lwicy jedynie kiwnięciem łba. Rzeczywiście, i on uważał, że Ines przyda się pomoc brata. Miała całe stado na głowie, szkoda że w żaden sposób nie mógł jej pomóc. Przynajmniej Nathaniel się znalazł.
- Do zobaczenia. - rzucił za Mirage, kiedy ta postanowiła odejść. Omiótł polanę szybkim spojrzeniem i westchnął cicho. Nie miał tu już nic do roboty. I on ruszył w drogę.

zt


RE: Księżycowa Polana - Ahati - 20-09-2015

Po pamiętnej nocy, w której przeciwstawiła się nurtowi, Ahati musiała wyzbyć się starych nawyków na rzecz nowych umiejętności. Zmienił się sposób, w jaki się poruszała, a to z kolei pociągnęło za sobą konieczność poszukiwania innych miejsc do odpoczynku, a także innych dróg łączących jedno z drugim. Taka była jej pozbawiona celu podróż, która nauczyła ją wybierać najcichsze, najspokojniejsze, najbezpieczniejsze z miejsc.
Chociaż w walce straciła zdrowie, nie uwolniła się od talentu do znajdowania się w najgorszym możliwym miejscu o najgorszym możliwym czasie. Czasem niemal widziała, jak zmienia się na jej oczach na wskutek czyjejś obecności.
Teraz jednak jej zmysły, zazwyczaj czujne, były uśpione. Spotkanie z Niraiem pozostawiło w niej głęboki ślad, który dawał jej do myślenia. Nie potrafiła zrozumieć, co w tym małym, niewinnym lwiątku w ogóle pozwalało jej przebywać w towarzystwie takiej okaleczonej szkarady jak ona. Dlaczego nie uciekł od niej, jakby nosiła straszną chorobę, która mogła go do niej upodobnić? Tak zrobił niejeden już lew przed nim, większość jednak po prostu ją przepędzała. Co zrobił natomiast Nirai? Zbliżył się do niej w poszukiwaniu pomocy. Pomocy u lwicy, która nie widziała w swym życiu żadnego sensu. Koniec końców opuściła jednak Lwią Ziemię, choć zapewne przyjdzie jej jeszcze do niej powrócić, jeśli tylko jej obecność będzie tam mile widziana. Nie wiedziała, dlaczego chciała tam powrócić, jednak była to potrzeba, której wzrost czuła w swoich piersiach. Irracjonalna i krępująca, ale jednak obecna.
To tym zajmowała swój czas kuśtykająca, zmęczona i obolała lwica. Raz jeszcze zupełnie podświadomie dokonała wyboru, odnajdując Księżycową Polanę - jedno z najspokojniejszych miejsc na Ziemi Czterech Stad. Zwolniła kroku, kiedy w końcu zdała sobie sprawę z tego, że porusza się we mgle, chciwie, lecz czule ogarniającej całą okolicę. Zieleń traw i szum wiatru były teraz jedynymi rzeczami, których potrzebowała.
Kręciła się więc po okolicy, poszukując najlepszego miejsca na chwilę odpoczynku. Nieświadoma jeszcze tego, że tej nocy nie przyjdzie jej spędzić w samotności.


RE: Księżycowa Polana - Völundr - 20-09-2015

Spokój, który przypisywała Księżycowej Polanie, tylko przez najbliższy czas ma cechować całe ziemie należące do Srebrnego Księżyca. Kiedy na trawę spłynęła krew pierwszej niewinnej ofiary, została zapoczątkowana nowa, ciemna era w dziejach stada. Za parę miesięcy nic nie zostanie ze spokojnych, cichych odmętów w tej części Krainy Czterech Stad. Ich świętość naruszy bezprawie, a każdy mord będzie uzasadniony wiarą w Najjaśniejszego.
Porzućmy na razie apokaliptyczne wizje przyszłości. Nie miała ona znaczenia w tym momencie, prawdopodobnie nawet nie istniała w podświadomości samotnie przemierzającej Czarny Ląd młódki. Dla niej życie skończyło się wraz z upadkiem stada. Podobne myśli kotłowały się w głowie tego, którego czyny, o ile nie zostaną zaprzestane, doprowadzą do spełnienia tych czarnych scenariuszy. On sam tak o tym nie myślał, w końcu wszystko czynili z wdzięczności wobec swojego Pana. Kto odrzucił miłość Najjaśniejszego, winien szykować się na śmierć. Świetlisty dał im wszystko - życie, bliskich, dom, jedzenie, powszedni dzień. Powinni być wobec niego wdzięczni. Skoro nie potrafili dziękować, nie powinni przyjmować darów. A Völundr, najwierniejszy sługa Srebrnego, nie dopuści do takiej obelgi wobec Niego. Nie oddaliby ich z własnej woli, trzeba było im je odebrać siłą.
Wciąż nie mógł znieść myśli, że ktoś mógłby znów chcieć zhańbić Jego oblicze. Pojawienie się tutaj Nyasiego było przytykiem zarówno w stronę kapłanki, jak i wobec Świetlistego. Taka bezczelność nie może ujść kolejnej osobie na sucho. Gdyby nie pojawienie się znachorki, u której Srebrni mieli dług, zmasakrowane truchło młodego serwala stałoby się przestrogą dla reszty niewiernych. Tak więc błękitnooki kroczył do przodu, żeby zająć czymś swoje zmysły i żeby znaleźć kogoś, kogo śmierć powiodłaby w świat wieść o potędze Księżyca i jego wyznawców. Gdy tylko w oddali mignął pomarańcz lwiego futra, skąpogrzywy wiedział już, co miał zrobić.
Wyłonił się z zarośli, wyskakując z nich. Chociaż wiek i tułaczka odebrały mu siły, jego ciało nadal cechowała zwinność. Szerząc zęby w ostrzegawczym warknięciu, potruchtał w kierunku intruza. Ani przez chwilę nie zastanowił się, czy to nie aby kolejny nieznany mu członek stada. Już nawet nie miał zamiaru udawać przyjaznych zamiarów. Tak więc, podsumowując: Ahati mogła ujrzeć nadciągającego od boku rozeźlonego samca, z którego jasnych, dziwnie znajomych ślepi, wyzierało szaleństwo i furia.


RE: Księżycowa Polana - Ahati - 20-09-2015

Jak smutna i pusta musiała być lwia tułaczka, by Ahati przywitała strach jak starego przyjaciela? Lwica zachowała się tak, jak dziesiątki razy wcześniej. Przerażenie zbliżyło się do niej, poklepało po łbie, otwarło nawet to chore ślepię. Popchnęło ją na ziemię, pomogło podnieść łapy w geście kapitulacji. Pomimo bezbronnie odsłoniętego brzucha, pomogło jej nawet wypluć z siebie tę samą formułkę co zawsze.
- Ja tylko tędy przechodzę! Przychodzę w pokoju!
Wykrzyknęła więc te same słowa co zawsze, ze strachem gapiąc się w nadbiegającą sylwetę samca. Zwykle odstępowali, jak widzieli stan, w jakim się znajdowała, miała nadzieję, że i on dostrzeże blizny na jej ciele, a także chorą łapę, czy też ślepe oko. Owszem, zebrała w życiu już niejeden cios od niejednego samca, ale to zdarzyło się jej tylko kilka razy - zazwyczaj po prostu kazano jej uciekać.
Podświadomie całą sobą pragnęła, by teraz było podobnie. Nie zauważyła nawet tego samca wcześniej, w zbyt głębokiej była zadumie.
- Nie rób mi krzywdy, proszę!
Dodała. Nauczyła się, że ten rozpaczliwy krzyk przynosił nieraz lepsze rezultaty, niż puste zapewnienia. Srebrne ślepia, to zdrowe i to chore, ze strachem gapiły się w nadciągającego lwa.


RE: Księżycowa Polana - Völundr - 20-09-2015

Nie spodziewał się braku oporu. Większość spotkanych na rodzinnych ziemiach intruzów niewiele sobie robiło z przybycia gospodarza, nie wiadomo jak wściekłego i rzucającego mięsem. Byli bezczelni i chamscy, twierdzili, że stąpanie po cudzym terenie jest należną im wolnością. Tymczasem lwica, którą miał przed sobą nie dość, że nie podzielała takiego zachowania, to jeszcze uniżyła się przed nim - i to tak bardzo, że aż legła na ziemi, mową ciała wyrażając swoją bezbronność.
Gdyby młoda była w lepszej kondycji, samiec zatrzymałby się i pomimo jej uległości, z rykiem kazałby jej wynieść się. Lecz blizny na skrajnie wychudzonym ciele, chora łapa i zmętniałe oko przypomniały mu jego samego sprzed paru miesięcy.
Tamtej nocy Księżyc roztaczał swój blask dokładnie tak samo, jak dzisiaj. Drzewa szumiały wieczorne pieśni, woda przelewała swoje krople w spokojnych falach, wszystkie zwierzęta drzemały - oprócz niego. Można było się pokusić o stwierdzenie, że wszystko wyglądało tak samo mimo różnego miejsca na ziemiach Srebrnych, lecz istniała zasadnicza różnica. Wtedy przecież Völundr był na miejscu jasnookiej. Leżał w strugach błota, zmęczony, wygłodzony, zraniony w najgorszy sposób. Młody strażnik tutejszego stada znalazł go i otoczył opieką, której nie raczył mu dać nikt inny. Jeśli starzec tego chciał, sam mógł teraz przyjąć rolę wybawcy i odwdzięczyć się Księżycowi za darowane życie.
Nie był utwierdzony w przekonaniu, czy podjęcie decyzji o pomocy było słuszne. Nie wszyscy są tacy miłosierni jak on. Pewnie by ją uratował, narażając dobro stada, a jak ona by się odwdzięczyła? Uciekłaby, nawet nie wypowiedziawszy słów podzięki, o czynach nie wspominając. Dopiero kiedy podszedł bliżej i mógł się lepiej przyjrzeć intruzowi, był całkowicie pewny, że miał rację.
- Ati...? - wyjąkał, błądząc rozbieganym z szoku spojrzeniem po poranionym ciele wnuczki. - Najsłodsza, czy to starość zwodzi mój wzrok, czy naprawdę Najjaśniejszy postawił mi ciebie na swej drodze?


RE: Księżycowa Polana - Ahati - 20-09-2015

Chociaż Ati wiele już w życiu przeszła, widok czyjejś szarży, zwłaszcza szarży wymierzonej przeciwko niej napawał ją prawdziwym, najgłębszym i niemal paraliżującym strachem. Zbyt mocno przypominał jej, że raz już stawiła czoła takiemu natarciu. Ledwo uszła z życiem, tracąc jednak raz na zawsze zdrowie, wraz z nim zaś szansę na normalną przyszłość. Dlatego wraz z następnymi krokami Völundra, nieruchomiała coraz wyraźniej. W końcu stała się niczym więcej, jak zasłaniającą trwożnie łeb, głośno przełykającą ślinę kukiełką. Trzęsła się przed nim na ziemi, łzy napływały jej do oczu, nie potrafiła już całkiem zapanować nad oddechem. Jak zawsze w takiej sytuacji. Nie bała się śmierci, lecz bólu.
Ale wtedy, w całym tym przerażeniu dobiegła jej jedna sylaba. Jej zdrobniałe imię. Ati. Serce, do tej pory drżące jej w piersi i trzęsące się wraz z nią zamarło, podobnie jak jej oddech. Głośno, głośniej niż wcześniej przełknęła ślinę - lecz ani ważyła się ruszyć. Jedynie skuliła się przed nim jeszcze bardziej, kiedy zdała sobie sprawę z tego, że skądś zna tego lwa. Jego dziwne, jasne ślepia, to ciemne futro z jaśniejszymi i wreszcie brunatną, jakby siwiejącą grzywę. Kojarzyła go - ale jakim cudem? Jakim cudem oprawca mógł wyglądać tak znajomo? Zaaferowana jego wyglądem nie zwracała już nawet uwagi na jego dziwną mowę.
Zamknęła ślepia, nerwowo oblizała nagle suche usta.
- Kim jesteś i skąd znasz moje imię? - Zapytała jedynie, nie ważąc się powiedzieć nic więcej.


RE: Księżycowa Polana - Völundr - 20-09-2015

Jego świadomość nie zanotowała jej pytania. Był zbyt szokowany tym, co zobaczył. W końcu nie codziennie widzi się córkę własnego syna w takim stanie... Wiele pytań cisnęło mu się na usta. Czemu tutaj była? Kto ośmielił się ją tak skrzywdzić? Czemu nikt jej nie obronił? Bezbronność i rozpacz doprowadziły do tego, że łzy stanęły mu przed błękitnymi źrenicami.
Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie był idealnym ojcem i partnerem. Często reagował zbyt ostro, czasem nie reagował wcale. Mierzył swoje dzieci przez swój własny pryzmat, porównywał je do siebie. Nie potrafił zrozumieć, że każda młoda istota, która z niego powstała, miała różny charakter i różne zamiłowania. Pomimo niesnasek, Völundr starał się przynajmniej w tej jednej kwestii - ciałem zasłaniałby swoje potomstwo, gdyby miałaby stać im się krzywda. Takie też wartości wpoił swoim synom i córkom. Wymagał od nich zrozumienia tej kwestii. Jeśli ojciec Ahati się nie zastosował, staruszek natychmiast by go wyklął. Nieważne - w każdym razie kiedy tylko rozpoznał w obcej lwicy kropelkę swojej krwi, natychmiast poprzysiągł sobie, że zgładzi każdego, kto do jej marnego stanu się przyczynił i będzie chronił ją aż do powrotu do domu.
Dopiero po paru minutach podświadomość dała mu znak, że pomarańczowa się odezwała. Westchnął cicho. Jakiż z niego był dureń, że przebywając na ziemiach jej ojca nie zabiegał o okazję do spotkania się. Widział ją może dwa, trzy razy, nie zamieniając zbyt wiele słów. Teraz musiał zbierać żniwa swoich błędów.
- Jestem Völundr, Ahati - odpowiedział, przełknąwszy wcześniej gulę śliny. - Miałem przyjemność gościć u twojego ojca, kiedy uciekałem przed niesprawiedliwością moich kuzynów. Einar przyjął mnie wtedy pod swoje skrzydła, odpłacając mi się w ten sposób za dane mu życie. Widzisz, Ati, Einar jest moim synem.
Jest. Nie brał pod uwagę tej drugiej opcji.