♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Shaka
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Znamiona:4/4 Liczba postów:257 Dołączył:Cze 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 74
Zręczność: 65
Spostrzegawczość: 71
Doświadczenie: 60

17-01-2016, 01:49
Prawa autorskie: ~Ki-Re/~Onalew

//Już mam neta i wszystko pozałatwiane, sory za nieobecność ;o//

Białogrzywy po tym, jak wysłuchał słów Serret uśmiechnął się lekko do niej i kiwnął głową kiedy powiedziała, że porozmawia z samicami. I rzeczywiście, zapomniał o Fiametcie. Wygląda więc na to, że mieli jeszcze więcej lwic, niż mu się zdawało. Kiedy karakalka odeszła ku jakiemuś obcemu lwiątku, on w końcu poświęcił całą swoją uwagę Vincentowi.
- Cóż, najlepiej by było, gdybyś porozmawiał z Kapłanką o tym, to ona tu rządzi. - powiedział i uśmiechnął się, ale bez problemu można było dostrzec, że miał coś jeszcze do powiedzenia. Najbardziej wartościową informacją dla Shaki był fakt, że czerwonogrzywy był znachorem. Dobrze jest być w przyjaznych stosunkach z osobami, które mają podobne umiejętności. Poza tym raczej Srebrni nie będą mieli nic przeciwko jego przebywaniu na ich ziemiach.
- Jestem Mistykiem, a do tego jednym ze strażników. Nie zabronię przebywania na naszej ziemiach osobie potrzebującej odpoczynku. Musisz wiedzieć jedynie, że nasze ziemie są dla nas święte, więc o ile nie przyniesiesz nam szkody, będziesz tu mile widziany. Zawsze to szansa, aby kolejna osoba dowiedziała się czegoś o nas i naszej wierze. - powiedział, po czym ponownie się uśmiechnął. Z racji faktu, że Vincent był znachorem, Shaka nie spodziewał się, aby ten sprawiał kłopoty. Jednak musiał mu powiedzieć coś jeszcze.
- A jakbyś spotkał naszą kapłankę, Ines albo gdyby ktoś inny będzie pytał powiedz, że rozmawiałeś z Shaką, to nie powinno być problemu. - dodał jeszcze, zerkając przy okazji na fenka i Durgę. Wątpił, aby ktoś miał jakieś wątpliwości co do przebywania Vincenta na ich ziemiach, ale w razie czego Shaka byłby w stanie bez problemu wytłumaczyć im to tak, żeby przyjęli to jako sprzyjającą okoliczność.
[Obrazek: shaka_do_av_by_chotara-d8cm72u.png]
Vincent
Wiarus
*

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:186 Dołączył:Gru 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 75
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 65
Doświadczenie: 50

17-01-2016, 22:27
Prawa autorskie: Własne

Kiedy do jego uszu dobiegł głos białogrzywego Vincent skupił na nim swoje uważne skupienie, odrywając je od oddalającej się Serret. Słysząc odpowiedź pozytywną uśmiechnął się i nieco opuścił powieki, by następnie przytaknąć łbem w geście wdzięczności po raz kolejny.
-Dziękuję.-
I znów się wyprostował, kontynuując:
-Wskażesz mi drogę do wspomnianej przez Ciebie Kapłanki? Chciałbym by wiedziała o mojej obecności.-
Odparł z grzecznością w głosie. Tak... Vincent nie lubił się szlajać po czyichś terenach bez wiedzy stada o jego obecności. Było mu lepiej na sumieniu gdy przywódcy o nim wiedzieli.

// sorki, brak weny ;^;
"जननी जन्मभूमिश्च स्वर्गादपि गरीयसी"
"One's mother and homeland are greater than even heaven"
Amai
Wtajemniczony
*

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:młoda dorosła Znamiona:1/4 Liczba postów:306 Dołączył:Sty 2014

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 65
Zręczność: 87
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 20

18-01-2016, 14:14
Prawa autorskie: ja

Amai powolnym krokiem po podniesieniu się podeszła do mistyka i powiedziała
-Ja... Ja pójdę za Serret... nie chciałabym jej znowu na dłużej stracić z oczu-
Po tych słowach ukłoniła się i pognała za karakanką
z/t
Tafari
Konto zawieszone

Gatunek:Fenek Płeć:Samiec Wiek:6 miesięcy Liczba postów:30 Dołączył:Gru 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 7
Zręczność: 11
Spostrzegawczość: 12
Doświadczenie: 5

19-01-2016, 00:03
Prawa autorskie: Nukot

Tafari zagapił się w stronę, w którą wskazał lew. To znaczy, najpierw jego wzrok powędrował za lwią łapą i skupił się na niej na tyle, że gdy Durga cofnął ją, szczeniak podążył za nią, wpatrując się w miejsce gdzie spoczęła na ziemi. Szybko się jednak na tym złapał i, odrobinkę zakłopotany, spojrzał znów w tamtą stronę. Hm, nie widział za wiele, ale skoro drogę przesłaniały mu drzewa, krzaki i inne zarośla, to tylko dowód na to, że lew musiał się przez nie wszystkie przedrzeć. Czyli aż tak mu zależało na dotarciu tutaj... A fenek trafił tu przypadkiem.
Jego uwagę przykuły słowa "lwie stado". Opis brzmiał niesamowicie, choć żaden z nich nie potrafił potwierdzić, że naprawdę tak to wygląda. Szczeniak jednak nie pomyślał o tym, zamiast tego skupiając się na wyobrażaniu sobie, jak tam musi być świetnie. Jacy wszyscy muszą być dobrzy, porządni i w ogóle - przecież o takich osobach właśnie się opowiada legendy, prawda? A skoro o tym stadzie są legendy, to samo stado na pewno też je zna i, pamiętając o nich, stara się trzymać poziom, jak przystało.
- Nie słyszałem nigdy tych historii. - przyznał szczerze, znów przenosząc wzrok na samca. - Ale to miejsce brzmi super! Też bym chciał...
I tu się zaciął. Bo co on właściwie chciał?
Swoje miejsce miał w domu. Nie potrzebował go, wolał wędrować. Tylko nagle dotarło do niego, że nie miał żadnego celu. Ani jednego, ani pół. I w szczenięcym łebku zaczęła się kotłować myśl, że to nie do końca tak powinno wyglądać.
Zerknął raz jeszcze na lwa, górującego nad nim wciąż jak jakieś wielkie drzewo. Przeszedł taki kawał drogi, a wszystko po to, żeby trafić tutaj. Specjalnie po to. Tafari przeszedł swój kawał drogi, żeby go przejść. I jakoś tak zmartwiło go to, że jego powód ani tak fajnie nie brzmi, ani nie jest tak poważny, jak Durgi.
Na tę myśl szczeniak zwiesił nieco uszka.
- ...też bym chciał mieć jakiś cel.
[Obrazek: VYQuvlE.png]
Durga
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:2 lata Liczba postów:26 Dołączył:Gru 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 76
Zręczność: 68
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 15

19-01-2016, 19:10
Prawa autorskie: Nukot

Durdze aż uniosły się uszy do góry, a w oczach eksplodował szalony błysk, jakby maleńki meteor właśnie przeskoczył mu przez źrenicę. Głos, dotąd niski i zachowujący charakterystyczną, lwią tubalność, stał się odrobinę wyższy, a mowa - przyspieszona. Nigdy nie... A więc nigdy nie słyszałeś o, o, o Simbie, i o Wielkim Wygnaniu, i o Wielkim Pokoju zaraz potem, i o zdradzieckich królach, i... aaaaaaaaaaaaaach - wziął głęboki oddech, patrząc na fenka odrobinę szalonym okiem; tik miał sygnalizować niesamowitą ekscytację tym, że ktoś może zechce jego, Durgi, słuchać - przecież na pewno te historie zna każdy i żyje nimi każdy! Prawda? To tu się narodziły! - ale jego postura urosła z tego uniesienia, jakie przeżywał, a Durga potrafił się stać odrobinę impulsywny. Zadarł głowę wysoko i spojrzał na błękitne niebo. Jest pięknie. Jest wielki dzień. Spojrzał z powrotem na malca, opanowawszy się trochę.
Nie masz celu? - powtórzył lew po fenku. Gdzie tam, jakiś cel jest zawsze. A jak nie ma, to go znajdziesz. A więc! - tu lew, gdyby tylko mógł, triumfalnie i ochoczo zaklaskałby. Znajdźmy sobie miejsce. Ta Serret, znasz ją chyba dłużej ode mnie. Chętnie bym się rozgościł na chwilę, podróż była nużąca. Więc twoim celem mogłoby być powiedzenie mi o co chodzi. I na przykład... posiedzenie tu ze mną chwilę. Jeżeli nie masz nic przeciwko. Zamotał się chwilę. Durga nie był przyzwyczajony do takiej kameraderii; tutaj jednak odczuwał dziwną więź i równość ze wszystkimi. A bo moim ostatnim towarzyszem był taki jeden ptak... - i tu Durga zaczął rozciągać przed fenkiem niedorzeczną i chaotyczną opowieść, przerywaną ciągle różnymi anegdotami. Trzeba by odrobiny siły woli, by go z niej wyrwać i przypomnieć rzeczywistość.
[Obrazek: can_i_into_pixels_by_nukotek-d9n398h.png]
Tafari
Konto zawieszone

Gatunek:Fenek Płeć:Samiec Wiek:6 miesięcy Liczba postów:30 Dołączył:Gru 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 7
Zręczność: 11
Spostrzegawczość: 12
Doświadczenie: 5

19-01-2016, 19:33
Prawa autorskie: Nukot

Serret? Serret poznał niedługo przed Durgą, a teraz nawet chyba już jej nie było. Rozejrzał się dla pewności - tak, kotka zniknęła z pola widzenia, a on nawet nie zwrócił uwagi, taki był zajęty innymi sprawami. Zrobiło mu się nawet trochę głupio, bo przecież była dla niego taka miła, a on się nawet nie pożegnał! Co to za wielki podróżnik bez dobrych manier. Kiedy jeszcze był pod opieką rodziców, mama zawsze powtarzała, żeby być grzecznym, a on zapomniał. Ale zaraz, przecież... mama jest daleko. Za daleko, żeby mu przypominać. Będzie się musiał nauczyć sam pamiętać. Znów zrobiło mu się trochę przykro, a uszka ponownie odrobinę opadły.
Podniósł jednak łebek, znów skupiając się na lwie. Co prawda na tych terenach znali się tak samo - to jest wcale, ale miał rację, należało znaleźć sobie miejsce. Zadumał się na moment, w myślach usiłując odtworzyć trasę którą tu przyszedł, jednak na próżno. Ani jedno mijane miejsce nie zapadło mu w pamięć jako dobre na legowisko. Znaczy, on nie miał za dużych wymagań, mógł zwinąć się w kłębek pod byle krzakiem, ale lew był od niego na tyle większy, że taka kryjówka raczej by mu nie odpowiadała.
- Musimy chyba się lepiej rozejrzeć. - mruknął nieśmiało, zerkając na Durgę. "Musimy", tak? Czyli idą razem, to już chyba postanowione. No, przynajmniej na razie.
Zanim jednak zdążył powiedzieć coś jeszcze, zaczęła się historia. I zdawała się nie kończyć. Nie żeby młodemu nie podobało się słuchanie samca, wręcz przeciwnie - bawił się świetnie. Ale lew nie zostawiał mu za wiele czasu na odpowiedź, dalej snując opowieść, a właściwie to chyba nawet kilka opowieści na raz. Tafari ułożył się wygodnie na ziemi, uznając, że najwyraźniej na jakiś czas zostają tutaj. Przynajmniej dopóki tamtemu nie zaschnie w gardle. Nie narzekał, miło było posłuchać jak ktoś inny opowiada. Trochę jak w domu, kiedy słuchał bajek przed snem. Tak go to uspokoiło, że nawet się nie obejrzał, a już zamykały mu się oczka.
[Obrazek: VYQuvlE.png]
Shaka
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Znamiona:4/4 Liczba postów:257 Dołączył:Cze 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 74
Zręczność: 65
Spostrzegawczość: 71
Doświadczenie: 60

20-01-2016, 13:48
Prawa autorskie: ~Ki-Re/~Onalew

Uśmiechnął się lekko do lwa i kiwnął łbem.
- Myślę, że wiem, gdzie może być. Sam zresztą też chciałbym się z nią spotkać. - odpowiedział mu, po czym zerknął na Amai.Słysząc jej słowa, kiwnął jedynie łbem, przez chwilę patrząc jak odchodzi.
Spojrzał jeszcze na fenka i Durgę.
- Do zobaczenia. I powodzenia w szukaniu przygód! - rzucił w ich stronę, po czym uśmiechnął się lekko.
- Kapłanka powinna być w okolicy. - powiedział do Vincenta, po czym sam zaczął oddalać się z tego miejsca licząc, że ten podąży za nim.

zt
[Obrazek: shaka_do_av_by_chotara-d8cm72u.png]
Vincent
Wiarus
*

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:186 Dołączył:Gru 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 75
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 65
Doświadczenie: 50

24-01-2016, 22:29
Prawa autorskie: Własne

-W porządku. Także prowadź.-
Vincent posłał białogrzywemu serdeczny uśmiech w zamian za jego pomoc. Następnie czym prędzej pochylił łeb, biorąc w zęby swoją "torbę" z ziołami i innymi potrzebnymi rzeczami do przyrządzania lekarstw czy naparów. Nie ociągając się szybko czmychnął za Shaką, wcześniej żegnając się z resztą skinięciem łba. Dorównując mu kroku opuścił małą polankę razem ze strażnikiem.

// ZT
"जननी जन्मभूमिश्च स्वर्गादपि गरीयसी"
"One's mother and homeland are greater than even heaven"
Furaha
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:2 lata Liczba postów:315 Dołączył:Cze 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 72
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 72
Doświadczenie: 20

16-08-2016, 17:37
Prawa autorskie: lineart Tcii, podpis rin-shiba i cyctat

Wędrowałem samotnie z Imirem. Nastała noc i zatrzymałem się. Do tego miejsca przywiódł mnie zapach kwiatów, które teraz w większości były zamknięte. Nie wszystkie jednak. Rosło tutaj kilka takich, które i nocą się otwierały, czułem to. Nie mogłem ujrzeć ich piękna. Musiałem zadowolić się jedynie słodka wonią. Położyłem się i obróciłem na plecy. Wzrok skierowałem an niebo. Było widać na nim trochę jasnych punktów. Chmury je przykrywały. Koniec pory deszczowej. Miałem oglądać gwiazdy z tatą. On am jednak swoje obowiązki. Leżałem sam, towarzyszył mi tylko Imir. Wyciągnąłem łape ku niebu, rozstawiłem palce i wyciągnąłem pazury, tak jakbym chciał chwycić jedną z ich. Te jednak były daleko. znikały ukrywając się za ciemnymi chmurami. Deszcz, tak. Zaczął padać. Czułem go na sobie. Nie wstawałem jednak z ziemi. Leżałem. przymknąłem powieki. Byłem wsłuchany we wszystko co mnie otaczało, w mrok który mnie spowijał. Dźwięki były ukojeniem, światłem w ciemności. Krople, które uderzały w ziemie, wiatr, który poruszał gałęziami i trawą. Nie wiem ile tak leżałem ale usłyszałem znajomy głos, który mnie wołał pośród szumu wiatru. Otworzyłem powieki, było ciemno, noc trwała nadal. Głos mnie wołał. Wstałem i otrzepałem się z wody, która i tak spadała na moje już mokre futro. Głos, był ciepły i tak bardzo mi bliski. Rozglądałem się ale nikogo nie widziałem. Nasłuchiwałem i szedłem w jego kierunku. W pewnym momencie zamarłem stojąc. Wiatr rozwiewał moją białą grzywkę, a me oczy wpatrzone były przed siebie. Nie wierzyłem temu co widzę.
-Mama...- wymamrotałem i położyłem uszy po sobie. Nie widziałem jej tak dawno, znikła jak byłem mały. Tak bardzo mi jej brakowało, brakuje. Przyśpieszyłem ale nie byłem ani trochę bliżej. Nie rozumiałem tego. Mówiła do mnie ale ja jej nie rozumiałem. Przyśpieszyłem, zrobiłem to czego do dawna nie robiłem, zacząłem biec. Mój wzrok był zły nie widziałem przeszkód. Potykałem się i nie raz przez to pyskiem wylądowałem w błocie czy też zderzyłem się z drzewem czy inną przeszkodą. Byłem cały brudny i pokaleczony, nie na tyle aby coś mi jednak było. Mama zaczęła się oddalać, widziałem ją jej smutek ale i uśmiech. Odwróciła się i zaczęła iść w druga stronę. Nie moglem jej dogonić, nie mogłem biec, chciałem ale nie byłem w stanie biec normalnie. Za dużo przeszkód stało mi na drodze, nie widziałem ich, nie wiem dlaczego. Czułem w sobie rozpacz, która zalewał mnie jak wcześniejsza ciemność nocy.
-Mamo... proszę...- nie krzyczałem ledwo te słowa wydobyłem ze swego pyszczka. Ruszyłem znowu i potknąłem się o jakieś chyba gałęzie lądując w kolejnej kałuży. Nie wstałem już. Leżałem w niej wzrokiem patrząc za mamą. Nie umiałem zrozumieć dlaczego znowu dochodzi, dlaczego znowu mnie zostawia. Na prawdę byłem tak złym lwiątkiem? Położyłem uszy po sobie i kiedy mam znikła z zasięgu wzroku zostałem sam. Ciągle sam. Zamknąłem powieki. Czułem obecność Imira, milczał nic do mnie nie mówił. Nie wiedziałem gdzie mam iść, co ze mną będzie. Przykryłem pysk jedną łapą. Było mi zimno, musiałem gdzieś iść ale gdzie. Wstałem po kilku minutach. Imir kazał mi to zrobić, kazał wstać. Zabrał mnie pod drzewo abym nie leżał tak w trawie. Ja jednak milczałem położyłem się i owinąłem łapy swoim ogonem. Czułem się tak bardzo samotny, nie potrzebny i niechciany. Nie mogłem wrócić do domu, nikt i tak nie zwrócił pewnie uwagi na lwiątko niczyje. Tutaj miałem zamiar spędzić cała noc i rankiem ruszyć w dalszą drogę. Deszcz może minie i... nawet dla mnie nastanie nowy dzień.
[Obrazek: stock_night_sky_ocean</em>_free_by_rin_shib...an7frh.png]

*Ref*
Feeling my way through the darkness
Guided by a beating heart
I can't tell where the journey will end
But I know where to start
They tell me I'm too young to understand
They say I'm caught up in a dream
Well life will pass me by if I don't open up my eyes
Well that's fine by me




Nymeri
Zbanowany

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:12 miesięcy Znamiona:1/4 Tytuł fabularny:Uczennica Medyka Liczba postów:139 Dołączył:Kwi 2016

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 38
Zręczność: 41
Spostrzegawczość: 41
Doświadczenie: 30

25-08-2016, 10:13
Prawa autorskie: DestinyBlue / Lioden

W końcu postanowiła przejść się dalej, by odpocząć nieco od rodziny, choć w sumie nie wiedziała gdzie by mogła podążyć. Nie znała jeszcze tej krainy, nie chciała również jakoś bardzo się oddalać, w końcu szybko można się zgubić nie znając terenu. Ruszyła więc o poranku na polanę, gdzie postanowiła chwilę posiedzieć a później mogła coś wymyślić, może odwiedziłaby Lwią Ziemię? Ponoć lwy które tam mieszkały były przyjazne, czemu więc nie zerknąć, choć nie bardzo wiedziała w którą to stronę. Gdy dotarła na kwiatową łączkę dostrzegła pomarańczowego lwa, trochę starszego od niej, który to najwidoczniej spał. Chwilę się zastanawiała czy podejść, ale w sumie czemu nie? Powoli ruszyła w jego stronę, a gdy już była tuż obok niego, trąciła go łapą i lekko się odsunęła, obserwując go uważnie, bo kto wie, czy miał dobre zamiary. A z pewnością nie należał do stada, kojarzyłaby go raczej, jak wszystkich którzy mieszkali na księżycowych terenach.
Furaha
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:2 lata Liczba postów:315 Dołączył:Cze 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 72
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 72
Doświadczenie: 20

25-08-2016, 13:08
Prawa autorskie: lineart Tcii, podpis rin-shiba i cyctat

Przespałem tak cała noc, nie wiedziałem czy to co się wydarzyło to był sen czy jawa, a może coś innego? Kiedy to samiczka trąciła mnie łapką poruszyłem się lekko. Łebek podniosłem dopiero po chwili i przeciągle ziewnąłem. O dziwo nawet się wyspałem. Zastrzygłem uchem i podniosłem się rozglądając dookoła, to już tak z nawyku.
-Kim jesteś- zapytałem nastawiając to uważniej uszu. Nie bardzo wiedziałem jak powinienem zareagować. Mój wzrok nie był taki jak dawniej, wręcz przeciwnie. czułem się tak dziwnie teraz. To co widziałem było równie dziwne, to nie było to co wcześniej. Rozejrzałem się ponownie jakbym na oczy pierwszy raz widział. może po prostu umysł zastąpił to co znałem czymś innym aby zastąpić głębie czarnej pustki.
[Obrazek: stock_night_sky_ocean</em>_free_by_rin_shib...an7frh.png]

*Ref*
Feeling my way through the darkness
Guided by a beating heart
I can't tell where the journey will end
But I know where to start
They tell me I'm too young to understand
They say I'm caught up in a dream
Well life will pass me by if I don't open up my eyes
Well that's fine by me




Nymeri
Zbanowany

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:12 miesięcy Znamiona:1/4 Tytuł fabularny:Uczennica Medyka Liczba postów:139 Dołączył:Kwi 2016

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 38
Zręczność: 41
Spostrzegawczość: 41
Doświadczenie: 30

25-08-2016, 14:06
Prawa autorskie: DestinyBlue / Lioden

Dziwnie jakoś ten lew wyglądał, trochę na zmarnowanego, zaś jego reakcja kojarzyła się jej z małym lwiątkiem które to po raz pierwszy świat ujrzało po otworzeniu swych ślepi, jednakże nie miała zamiaru na dzień dobry pytać co się z nim dzieje. Widząc że nie stanowił raczej zagrożenia usiadła obok niego, nadal uważnie obserwując młodziaka. -Nymeri, należę do tego stada, a ty?- odpowiedziała na pytanie oraz sama je zadała, w końcu przecież wypadałoby żeby pomarańczowy się przedstawił. Oczywiście te ziemie były dla każdego, nie zamierzała go wyganiać, lecz chciała wiedzieć czy nie jest od tych stad za którymi księżyc nie przepadał, bowiem rodzinka raczej nie cieszyłaby się na wieść iż młoda rozmawia z kimś takim. Choć z drugiej strony czy ona by się tym przejmowała? Raczej nie, choć rodzina była dla niej na prawdę ważna, mimo to nie chciała by ją ograniczali, od małego była od nich nieco inna, bardziej dorosła, interesowała się światem niż zabawą, lecz rodzina to rodzina mimo wszystko.
Furaha
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:2 lata Liczba postów:315 Dołączył:Cze 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 72
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 72
Doświadczenie: 20

25-08-2016, 14:36
Prawa autorskie: lineart Tcii, podpis rin-shiba i cyctat

-Ja jestem Furaha- Rzekłem dopiero po chwili kiedy to doszedłem bardziej do siebie. Będę musiał udać się do cioci i z nią porozmawiać ale to jeszcze czasu mam, tak mi się wydaje.
-Z tego? To znaczy jakiego?- Zapytałem się lekko zakłopotany, nie mówiło mi to za dużo. "Tego" mogło oznaczać bardzo dużo a ja jakoś tak nie bardzo łapałem.
-Ja pochodzę z Lwiej Ziemi- Powiedziałem w końcu swojej rozmówczyni. Z tego co dane mi było słyszeć to o moim stadzie to prawie każdy chociaż słyszał w plotkach. Nie wiem czy to dobrze.
[Obrazek: stock_night_sky_ocean</em>_free_by_rin_shib...an7frh.png]

*Ref*
Feeling my way through the darkness
Guided by a beating heart
I can't tell where the journey will end
But I know where to start
They tell me I'm too young to understand
They say I'm caught up in a dream
Well life will pass me by if I don't open up my eyes
Well that's fine by me




Nymeri
Zbanowany

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:12 miesięcy Znamiona:1/4 Tytuł fabularny:Uczennica Medyka Liczba postów:139 Dołączył:Kwi 2016

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 38
Zręczność: 41
Spostrzegawczość: 41
Doświadczenie: 30

25-08-2016, 14:49
Prawa autorskie: DestinyBlue / Lioden

Słysząc jego imię uśmiechnęła się lekko, miło że w końcu poznała nie tylko to, ale i skąd pochodził, cóż za zbieg okoliczności, może on pokaże jej drogę do Lwiej Ziemi, dzięki czemu będzie mogła dowiedzieć się jak tamtejsze tereny wyglądały? Póki co jednak wolała bliżej go poznać, mimo wszystko nie zamierzała iść w nieznane z nieznajomym. -Znajdujesz się na terenach Stada Srebrnego Księżyca.- odpowiedziała spokojnie, nadal się lekko uśmiechając. Była dumna skąd pochodziła, choć ponoć urodziła się na terenach Cinis, gdzie panowała jej praprababka. Póki co łapy jeszcze jej tam nie zaprowadziły, ponoć było tam dużo pyłu, ogólnie szary krajobraz, smutny i nieco dołujący, zaś ona wolała bujną roślinność, raczej żywe otoczenie, a tak ponoć było na Lwiej Ziemi. -Zgubiłeś się?- wyrwało się jej od tak, w końcu skoro nie wiedział gdzie był możliwe że nie patrzył gdzie szedł, choć pewnie drogę powrotną znał, a jeśli nie to Nymeri z pewnością jakoś mu w tym pomoże.
Furaha
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:2 lata Liczba postów:315 Dołączył:Cze 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 72
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 72
Doświadczenie: 20

25-08-2016, 16:02
Prawa autorskie: lineart Tcii, podpis rin-shiba i cyctat

-Srebrny Księżyc...- Mruknąłem pod nosem i jakoś tak automatycznie spojrzałem an niebo. Był poranek, wiem ale tak jakoś.
-Mój tata jest z tego stada, jest....- Zastanowiłem się przez chwile kim jest w tym stadzie- Mistykiem- Tak to chyba tak się nazywało. Trochę mi opowiadał ale nie miałem okazji spędzić z nim dużo czasu ale jak miał wolna chwile to tak robił.
-Nie... tak.. nie wiem- Rzekłem w końcu- poszedłem sie przejść i trafiłem tutaj- nie do końca wiedziałem jak ale trafiłem. Czułem zapach kwiatów, może to one mnie zwabiły w to miejsce. Nie spoglądałem na lwiczkę i tak bym nei widział ja tak jak powinienem a w ten co widziałem był dziwny. Do tego nie było Imira przy mnie.
[Obrazek: stock_night_sky_ocean</em>_free_by_rin_shib...an7frh.png]

*Ref*
Feeling my way through the darkness
Guided by a beating heart
I can't tell where the journey will end
But I know where to start
They tell me I'm too young to understand
They say I'm caught up in a dream
Well life will pass me by if I don't open up my eyes
Well that's fine by me






Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości