♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Kudadisi
Konto zawieszone

Gatunek:lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:18 miesięcy Liczba postów:113 Dołączył:Gru 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 45
Zręczność: 37
Spostrzegawczość: 38
Doświadczenie: 10

#61
15-05-2013, 01:08
Prawa autorskie: Malaika4/Cynek

Akurat ten fragment - o dziwo - Kudadisiemu spokojnie udało się zrozumieć. Nawet aż za dobrze. Spuścił nieco łeb, przypominając sobie o tym, jak straszliwie był głupi. Nie wiedział praktycznie o niczym, co mówiła do niego Khayaal. Inna sprawa, że pewny był tylko jednego: miał iść, cały czas w stronę słońca, chyba, że idzie się schować za górami przed księżycem. Aż w końcu znajdzie Khayaal. Nie wiedział jednak nic więcej i powoli - choć nieśmiało i nieskładnie - zaczynało do niego docierać także i to, że chyba łatwiej było iść i przeżyć, niż zapamiętać te wszystkie słowa.
Był załamany, ale posłuszny.
- Jedna antylopa, dwie antylopy, wiele antylop. Jedno gnu, dwa gnu, wiele gnu. Jedna gazela, dwie gazele, wiele gazeli - powtórzył po niej niemrawo.
Przyglądał się bez przekonania śladom w piachu, wydrapanym pazurem Khayaal. Co to niby miało być? Jakieś takie... dziwne. Po co miałaby zostawiać w piasku takie ślady? Może znaczyła w ten sposób teren? Brnąłby w bagno swoich myśli dalej, gdyby nie to, co powiedziała nieco później. Sawanna. Tam, gdzie nie ma drzew. Ucho lewka drgnęło.
Omijał to miejsce szerokim łukiem. Tam, gdzie nie było drzew, nie było kryjówek. Tam nie było cienia. I były właśnie... właśnie, różne zwierzęta. I tam były takie z czterema nogami. I z rogami! Takie... szybkie. Jak coś je płoszyło, potrafiły biec tak szybko, że ledwie nadążał za nimi spojrzeniem.
- Rogi. - Lwiątko powtórzyło po chwili, by po tym jednym słowie odwrócić łeb od lwicy. - Widziałem-antylopy. I-ee-gnu. I-wie-gazeli.
Nawet, kiedy już się do tego przyznał, wcale nie poczuł się lepiej. Westchnął przeciągle. I bardzo, bardzo smutno.
[Obrazek: kudadisiopis2_zps42ae4c28.png]
[Obrazek: Kudadisisygna3_zpsecc3c2a8.png]
Moran
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Wiek:2 lata i 8 miesięcy Liczba postów:899 Dołączył:Lip 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 88
Zręczność: 73
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 29

#62
22-05-2013, 20:05
Prawa autorskie: avatar: MadKakerlaken, edit by Ragous/sygnatura: Disney, edit by MadKakerlaken

Stanął na jednym z rozciągających się w okolicy wzgórzu. Burza najwyraźniej już objęła te ziemie i skoncentrowała się na innym miejscu, aczkolwiek nie wykluczone było, iż nawróci i uczyni podbój trudniejszym. Tak, przybył tutaj wraz ze swoimi towarzyszami, by objąć znajdujące się pod nimi tereny swoim protektoratem. Swoimi zamiarami podzielił się jedynie z trójką zaufanych Świtezian – Padme, Kahawianem i Freyem. Żadne z nich nie wiedziało jednak, jakie pobudki kierowały morskookim przywódcą, że zdecydował się na tak przedsięwzięcie tak radykalnych kroków wobec Strażników Niebios. Gdy więc podwładni zgromadzili się wokół niego, rzekł, wciąż spoglądając na Dolinę:
- W tej ziemi, ziemi wroga, spoczywają kości moich rodziców, Aslana i Aylar. Byli jednymi z nich, Strażnikami Niebios… Ciekawe, czy którekolwiek z nich ujrzy kiedyś twarze Wielkich Królów!
Parsknął i splunął na ziemię, wyrażając swoją dezaprobatę. Matka, rodowita Lwioziemka, wierzyła w te „głupstwa” i przekazywała je młodszemu pokoleniu. Po miesiącach udręki Moran nie wierzył już ani w Wielkich Władców z przeszłości, ani w niepodważalną miłość każdej matki do swego dziecięcia.
- Doświadczyliście to na własnych ciałach, że dotarcie tutaj nie sprawiło nam żadnego kłopotu. Brak tutaj patroli, wojowników, heh, jakichkolwiek Strażników! Tereny te są pod złym zarządzaniem. Kto wie, do czego to doprowadzi? Kto wie, czy groby moich rodziców już nie uległy zniszczeniu z łap tych lwów, ich „pobratymców”? Nie pozwolę, by ktokolwiek bezcześcił ich kości, bo chociaż nie mam zbyt wiele dobrych wspomnień z nimi związanymi, to dali my życie, za co powinienem być im dozgonnie wdzięczny. Strażnicy za nic mają sobie swoich członków, trzeba więc oswobodzić ich z łap tych barbarzyńców. A sam fakt, iż leżą w cudzej ziemi, niepokoi mnie okropnie.
Dopiero, gdy skończył swój wywód, skierował dumny, pełen stanowczości wzrok na trójkę Szkarłatnych.
- Wiecie chyba, co robić? – spytał retorycznie, by potem jednak jeszcze wyjaśnić tą kwestię – Idę przodem, wy osłaniacie tyły. Musimy odnaleźć któregoś ze Strażników i po prostu zakomunikować mu przejęcie tych ziem przez Szkarłatny Świt. Kulturalnie, jak wędrowcy. Jakieś pytania?
Frey
Duch
*

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:2,5 roku Liczba postów:297 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:

#63
24-05-2013, 00:26
Prawa autorskie: Ragous / KamiLionheart

Zjawił się tu niemal od razu po Moranie, tak że zdążył skinąć mu łbem, przywitać cichym 'salve' i z uwagą wysłuchać wszystkich jego słów. A te wprawiły go w niemałe osłupienie, którego jednak starał się zanadto nie okazywać. Tak mu się wydawało, że Przywódca nie jest prawdziwym synem Arto - albo gdzieś mu się to obiło o uszy, albo po prostu doszedł do takiego wniosku za sprawą, chociażby, ich wyglądu czy wieku. Ale takie prawdziwe imiona rodziców - Aslan i Aylar... Pierwsze słyszy. Nie rozumiał też, po co władcy protekcja nad ich szczątkami, skoro dotychczas się nimi nie interesował. Frey swoich rodziców pamiętał jak przez mgłę i nie sprawiało mu to żadnego problemu. Ba, już nawet obraz siostry bliźniaczki z wolna zacierał mu się w pamięci... Rodzina. Komu to potrzebne? Jest stado!
Wracając do tematu, brązowogrzywy naprawdę słuchał tego wszystkiego z należytym skupieniem, co jakiś czas kiwając przy tym łbem. Tak, wiadomo, że oni będą lepszymi gospodarzami dla tego skrawka ziemi. Ich oaza była sto razy ładniejsza, ale jeszcze jeden wodospad z pewnością w niczym im nie zaszkodzi. Co prawda, ciężko było mu ocenić ten teren, bo aura ku temu nie sprzyjała, ale... Ale i tak oaza rządzi!
- Ja mam jedną drobną sprawę - ozwał się niepewnie, spoglądając na Świtezianinia z szacunkiem. - Mam nadzieję, że nie będzie problemem, że prawdopodobnie przyjdzie tu jeszcze Maoni... Nie chciałem zostawiać jej samej na wolnych terenach. W taką pogodę ciężko byłoby jej trafić z powrotem na nasze ziemie, a ta burza rozpętała się tak nagle, że już zabrakło czasu na odprowadzenie jej z powrotem na nasze ziemie - stwierdził na swoje usprawiedliwienie.
Choć ta była już niemal dorosła, to poniekąd czuł się za nią odpowiedzialny, w końcu to on wprowadził ją do Świtu.
[Obrazek: kopia_frey_by_kamilionheart_d4m8ycwx_by_...avzygs.png]
Maoni
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:4 lata Znamiona:1/4 Liczba postów:336 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 72
Zręczność: 78
Spostrzegawczość: 71
Doświadczenie: 49

#64
24-05-2013, 02:17
Prawa autorskie: Salvathi

Razem ze złotookim pojawiła się tutaj i Maoni. Zdawała się w ogóle nie przejmować panującą ostatnio pogodą. Ze słów przywódcy usłyszała jedynie końcówkę, to rozdzielenie ról, jak to sobie nazwała. Nie mogła uwierzyć, że załapała się na taką ważną akcję. Tym bardziej, że ominął ją poprzedni podbój.
- Salve. - przywitała się, skłaniając lekko łeb. Stanęła obok Freya, słuchając jednym uchem jego wyjaśnień. Wygląda na to, że ten podbój nie był jednak przeznaczony dla wszystkich Świtezianów. Nie poczytała swojej obecności tutaj jednak jako nietaktu. Uważała nawet za szczęście, iż udało jej się na coś takiego załapać. Poza tym, ej! Sam Frey powiedział, że jak chce, to niech idzie z nim, prawda? Miała ochotę, i to ogromną, aby się odezwać, stwierdziła jednak, że lepiej będzie, gdy tego nie zrobi. Ale oczywiście nie mogła wytrzymać, żeby nie wtrącić swoich trzech groszy.
- Nie będę przeszkadzać. Postaram się być przydatna, wykonam każde polecenie- zadeklarowała więc, patrząc wprost na Morana. Machnęła ogonem, przy okazji zerkając na Freya kątem oka. Są już na miejscu? Powiedział jedynie, że idą na podbicie jakiegoś stada. Myślała, że podczas takich akcji jest mnóstwo lwów, a w szczególności właśnie z tego podbijanego stada. Nie zauważyła tutaj jednak nikogo, prócz nich samych. Z przyjaciela przeniosła wzrok z powrotem na przywódcę. Co rozkaże, to zrobi. Nie zdziwiłaby się, gdyby kazał jej iść z tyłu i co najwyżej obserwować. W końcu nie znał jej za bardzo, mimo że w stadzie była już dosyć długo. Jej to zresztą nie zrobiłoby większej różnicy. Cieszyłaby się z samego faktu, że może być świadkiem czegoś takiego.
[Obrazek: maonipo_by_chotara-d8opbyq.png]
Kahawian
Dwugrzywy | Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:1,101 Dołączył:Kwi 2013

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 17

#65
24-05-2013, 19:12
Prawa autorskie: MadKakerlaken

Bezszelestnie zjawił się za plecami Maoni. Chyba dużo się nie spóźnił? Nerwy miał napięte, starał się nasłuchiwać najlżejszych szmerów, a oczy omiatały teren. Usiadł i przysłuchiwał się słowom Morana. Sądząc po jego wypowiedzi i zachowaniu, może być to spokojna akcja... Zaskoczyło go jednak to, że samiec jednak zdecydował się na przejęcie ziem, gdzie spoczywali jego rodzice. Choć z drugiej strony... można było zrozumieć jego decyzje. Nie ważne jacy byli rodzice, zawsze zawdzięcza się im życie. Nawet, jeśli z czasem się odechce tej podróży...

Musiał przyznać rację Dowódcy. Teren był ogromny i piękny (musiał to przyznać z lekkim zaskoczenie,) i aż dziw, że brakowało tu straży. Głupota, czy przekonanie o własnej świętości? Tak czy inaczej, nie wróżyło im to dobrze. Poczuł dozę dumy z tego młodzika. Dwukrotnie od niego młodszy i nawet znajdując się wśród rówieśników oraz starszych od siebie potrafił wzbudzić ich uznanie i uległość.
- Brak, Dowódco- według Kahawiana, w takich sytuacjach należało podkreślać rangę poszczególnych osobników. To nie sytuacja na przyjacielskie pogawędki.
- Jednak Mistrz prosi, abyś odwiedził go w Grocie Medyków w wolnej chwili. To dosyć ważne- po tych słowach zwrócił się do Maoni i Freya.
- Pójdziecie za nim. Ja będę na końcu... w razie czego zabezpieczał tyły. Bezpieczeństwa nigdy za dużo.-
Ostatni raz obejrzał się i powstał, gotowy do akcji. Możemy ruszać.
Padme
Konto zawieszone

Płeć:Samica Wiek:Dorosła. Znamiona:0/0 Liczba postów:662 Dołączył:Wrz 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 78
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 34/20pd

#66
25-05-2013, 01:15
Prawa autorskie: Malaika4

A ona, niezauważona od samego początku stała za Moranem, delikatnie wychylona obserwowała przybyłych. Huh, a więc tak nasz groźny kudłacz widzi spokojne miejsce, tylko i wyłącznie dla nich? Powinien za to dostać po pysku, ale nie teraz.
Mimo złości, którą skrzętnie w sobie chowała, z uwagą wsłuchiwała się w słowa Morana, dopiero w połowie zdając sobie sprawę, że już wcześniej słyszała o tej akcji, szkoda tylko, że nie zostały podane ramy czasowe. Ale i tak by się zgodziła. Nie ma to jak solidny wpierdol bez osobistych powodów, choć to, co kierowało jej partnerem, powinno kierować również nią. Powinno, właśnie.
Nim zdążyła się w jakikolwiek sposób odezwać, całą uwagę skupiła na osobniku który przyszedł tu jako ostatni. Obcy.
Od razu atramentowe pazury się wysunęły, sierść zjeżyła a uszy położyły wzdłuż łba. To są jakieś żarty? Jeszcze ustala jakąś swoją taktykę? Nowy w stadzie? Jeżeli tak, to ma duży problem. Padme na pewno nie da sobą rządzić przez jakiegoś adepta, który pojawił się tu znikąd i o którym nie usłyszała. Objęła Morana karcącym spojrzeniem, którego pech - nie mógł zauważyć, bo nadal stała nieco za nim. Dopiero gdy się z nim zrównała, otworzyła pysk i wydusiła przez zęby pytanie:
- Co to ma być?- nie spuszczała wzroku z kolorowogrzywego, trwając w tej samej pozycji od chwili zauważenia go. Ma usłyszeć wyjaśnienia, krótkie i treściwie.
Kudłacz miał tyle czasu, żeby ją o nim poinformować, ale zamiast tego, dawał upust swoim emocjom.
Oh, zła kobieta.
GŁOS
Legend says, when you can't sleep at night, It's because you're awake in someone else's dream.
So you've never felt the attraction that comes when someone who is capable of doing terrible things, for some reason, cares O N L Y about you?
[Obrazek: rd_login?IMToken=f03816050003720936aa120...6vz6rr.png]
[center]Crazy or not. That kind of love never dies[center]
Khayaal
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5 lat i 9 miesięcy Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:1,030 Dołączył:Sie 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 68
Zręczność: 78
Spostrzegawczość: 79
Doświadczenie: 10

#67
25-05-2013, 01:59
Prawa autorskie: av: malaika4
Tytuł pozafabularny: VIP

- A widzisz. Jednak je widziałeś, a teraz wiesz już, jak się nazywają.
Khayaal widziała smutek w oczach wnuka, ale nie miała pomysłu, jak mu zaradzić. Jeszcze nie. Znalazł ją, nie musiał już nigdzie podążać, a wciąż się zamartwiał, choć teraz było to jej zadanie. Nie chciał się bawić - nawet gdyby miał z kim. Chociaż może powinna poszukać mu towarzystwa? To, że ona sama wyrosła na szczęśliwą i spokojną lwicę, mając za kompanię tylko przybranego ojca, nie znaczy, że i Kudadisi będzie miał to szczęście.
- Gazele to te małe, gnu to te olbrzymie, a antylopy pośrodku...
Powtórzyła jakby mimochodem, bo coś odwróciło jej uwagę. Wiatr przyniósł zapach lwa - nie, lwów - tutaj, nad Wodospad. Żadna z woni Strażników - których nie widziała od dawna. Uniosła łeb, węsząc w powietrzu, a po chwili uczyniła to samo z resztą ciała, próbując wywiedzieć się czegoś więcej z samego zapachu.
Potrzebują pomocy? Zabłądzili? Przyszli szukać schronienia przed burzami, których ślad znać było na horyzoncie?
Szturchnęła Kudadisiego nosem.
- Nie smuć się! Mamy gości.

Nie miała złych przeczuć. Kuolema pozostawiony przy Kovasie nie mógł zwrócić uwagi córki na to, że zamilkły ptaki, przepłoszone przez widocznych dla nich drapieżców. Nie było go wtedy, kiedy był potrzebny...
Postać specjalna: Khayaal posiada zdolność pośredniczenia między światami żywych i umarłych. W miejscach mistycznych, związanych silnie z daną postacią, przy Ołtarzu Staroone, nad Jeziorem Duchów potrafi przyzwać daną duszę i dać jej głos. W jej obecności duchy stają się silniejsze i bardziej stabilne - nie są zagrożeniem fizycznym, ale stają się lepiej widoczne i słyszalne.
Kudadisi
Konto zawieszone

Gatunek:lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:18 miesięcy Liczba postów:113 Dołączył:Gru 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 45
Zręczność: 37
Spostrzegawczość: 38
Doświadczenie: 10

#68
25-05-2013, 09:21
Prawa autorskie: Malaika4/Cynek

Kudadisi najwyraźniej nie był zachwycony. Lekko mówiąc.
- Gości? Jakich gości?
Lewek podniósł się z ziemi, jak na zawołanie czujny i ostrożny. Uszy podniosły się w momencie. Równie szybko domyślił się, że zapach nieproszonej wizyty przyniósł Khayaal wiatr - gdyby było inaczej, pewnie już teraz by ich widzieli i słyszeli. Czyżby dzikość i czujność weszła mu w krew na tyle, żeby miała zastąpić rozsądek Khayaal i brak Kuolemy?
- Khayaal, ja nie chcę tu być. - Lewek nerwowo rozglądał się po okolicy. On zawsze miał złe przeczucia, kiedy miał do czynienia z lwami, tego się nauczył. Nawet przekonanie się do znajomych Khayaal zajęło mu znacznie więcej czasu, niż powinno. Jeżeli to jej przyjaciele, to nie może im pozwolić się zobaczyć w takim stanie. Zapłakany, smutny, brudny i przestraszony. Lwiątko drążyło więc temat. - Khayaal, chodźmy stąd, proszę. Ja nie chcę gości. Khayaal, proszę. - Lewek mruczał coraz natarczywiej. Gdyby był zwykłym lwiątkiem, pewnie lwica miałaby podstawy nie potraktować jego słów poważnie. Ale Kudadisi nie był zwykłym lwiątkiem.
[Obrazek: kudadisiopis2_zps42ae4c28.png]
[Obrazek: Kudadisisygna3_zpsecc3c2a8.png]
Makali
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Wiek:Dorosły. Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:179 Dołączył:Lis 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 52
Zręczność: 67
Spostrzegawczość: 51

#69
25-05-2013, 14:08
Prawa autorskie: ---

Po krótkiej drzemce na terenie dżungli, burek ruszył ku samemu Wodospadowi w celu zaspokojenia pragnienia. Chociaż z początku jego priorytetem był Moran, pełny brzuch nieco ostudził zapał hieny. Czyżby to głód sprawiał, że padlinożerca parł nieprzerwanie do przodu? Niewykluczone. Po odpoczynku, samiec nie był już tak ociężały jak wcześniej, ba, nawet zdołał pomieścić w sobie ogon naiwnej kotki. W zasadzie, kiedy teraz przemierzał zarośla, było mu trochę głupio za to jak się zachował, ale przecież z drugiej strony nawet nie znał samiczki, jej woń nie niosła niczego, co jego nos mógłby skojarzyć. Po co zamartwiać się na zapas? Właśnie, skoro już mowa o kinolu. Tata zawsze mawiał, by Makali pilnował się, gdzie go pakuje. A Makali znów nie posłuchał, co jak zwykle skończyło się bólem. Drapieżnik przystanął, ozorem badając obolałe miejsce. Nie to, żeby nie przyznawał racji słowom Arto czy też miał je w poważaniu, ale... Na przyszłość będzie uważał z cierniami, na pewno! A to, że w przeszłości postanawiał to już kilkukrotnie, odepchnijmy na bok. Ale to nie sam ból najbardziej irytował młodziaka, dla hieny to uczucie nie jest niczym obcym. Znacznie bardziej dokuczliwe było to, że nos przestał sprawdzać się w swej roli. A przynajmniej nie tak, jak to burek by chciał. Chociaż czuł woń roślin, owoców, co niektóre tropy, to wszystko było przytłumione, zagłuszone. Zapachem jego własnej krwi. Co to za hiena, która nie może węszyć, znaleźć śladu? Wygląda na to, że w najbliższych dniach będzie musiał sobie trochę odpuścić bycie hieną, przynajmniej na tyle, na ile da radę. Chociaż gdy już znajdzie się w Świcie nie będzie to jakaś ujma, lecz na razie...
Prychnął, by znów ruszyć ku Wodospadowi, którego szum już od dawna dochodził do postawionych na baczność uszu. No, przynajmniej te działały. I zapewne szybko znalazłby się nad taflą wody, gdyby nie echo rozmowy, które przedarło się przez ryk spadającej wody. Samiec zmarszczył pysk i zjeżył się. On też nie miał w planach żadnych gości, pomijając to, że sam był jednym z nich. Burek zniżył nieco łeb, ostrożnie stąpając wśród traw, zajmujących okolicę, żeby w końcu zrównać się z poziomem ziemi, podejrzliwie obserwując coraz wyraźniejszy obraz wodospadu. Zwyczajna hiena dałaby sobie w takich okolicznościach spokój, ruszając ku innemu źródłu wody, byleby nie narażać skóry. Ale Makali nie był zwyczajną hieną. Brew młodziaka powędrowała ku górze. Zaraz, zaraz, czo to nie... Pociągnął nosem, zapominając o jego stanie, czego miał za chwilę pożałować.
-Apsik!
Khayaal
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5 lat i 9 miesięcy Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:1,030 Dołączył:Sie 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 68
Zręczność: 78
Spostrzegawczość: 79
Doświadczenie: 10

#70
25-05-2013, 16:05
Prawa autorskie: av: malaika4
Tytuł pozafabularny: VIP

//jak rozumiem, podchodzisz do wodospadu, a nie do Moranowej górki - w razie czego daj znać.//

- To idź do mojej jaskini, jeśli nie chcesz ich poznawać. Przyjdę wkrótce.
Ciepły oddech i mokry nos na łebku malca - Khayaal miała tym razem ochotę w taki sposób okazać mu czułość, wdychając przy okazji słodki zapach dziecięcy. Przez chwilę rozważała nawet, czy nie sprawić mu przyjemności i odpuścić przymusowe spotkanie z wędrowcami, ale przecież ledwie moment temu zadecydowała, że czas znaleźć mu towarzystwo. Jak ma to zrobić, jeśli nie poprzez poznawanie nowych lwów? A to, że ktoś kichnął w niedalekich zaroślach, przypieczętowało właśnie podjętą decyzję.
- Na zdrowie!
Zawołała przyjaźnie w kierunku, z którego dobiegł ich dźwięk, pozwalając Kudadisiemu schować się za jedną ze swoich łap. Spokojna, niewzruszona, po cichu uśmiechnięta Khayaal, która nie czuła hieniego zapachu. Co, szczerze mówiąc, i tak nie zrobiłoby jej różnicy - chory to chory. Może potrzebować pomocy.
Jak Hordian.
Postać specjalna: Khayaal posiada zdolność pośredniczenia między światami żywych i umarłych. W miejscach mistycznych, związanych silnie z daną postacią, przy Ołtarzu Staroone, nad Jeziorem Duchów potrafi przyzwać daną duszę i dać jej głos. W jej obecności duchy stają się silniejsze i bardziej stabilne - nie są zagrożeniem fizycznym, ale stają się lepiej widoczne i słyszalne.
Moran
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Wiek:2 lata i 8 miesięcy Liczba postów:899 Dołączył:Lip 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 88
Zręczność: 73
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 29

#71
26-05-2013, 12:00
Prawa autorskie: avatar: MadKakerlaken, edit by Ragous/sygnatura: Disney, edit by MadKakerlaken

//Pad, między wydarzeniami nad wąwozem i atakiem miało minąć parę dni. Jak inaczej Moran powiadomiłby Świtezian? Nie mogli więc tutaj przyjść od razu.

- Nie, nie mam nic przeciwko. Jej obecność może nam się przydać, ale proszę, następnym razem zachowaj moje rozkazy dla siebie - odparł normalnym tonem - Nie chciałbym, by całe stado było w to zamieszane.
Później zaś jego pysk skierował się ku Padme, która najwyraźniej nie była zachwycona widokiem Kahawiana. Huh, dlaczego ona ma zawsze takie uprzedzenie ku nowym?
- Po co się tak od razu bulwersujesz, moja droga? - bąknął do niej, widać, że wkurzony. Nie było teraz na to czasu, bo mieli inne plany, a on musiał tłumaczyć błahe sprawy naburmuszonej "księżniczce".
- Kahawian, Adept Świtu. Słusznie prawi, ktoś silny jest nam potrzebny na tyłach. Nie ma, co tu sterczeć. Idziemy, Świcie!
I ruszył w dół stoku.

***
Zejście na dół, w okolice Wodospadu, nie zajęło Szkarłatnym wiele czasu. Niemal od razu po tym, jak wyruszyli, stanęli tłumnie przy Khayaal. Wyraz ich pysków nie był przyjazny i nie wyrażał zagubienia towarzyszącego nierozgarniętym wędrowcom. Miast tego emanowali stanowczością i pewnością siebie charakterystycznymi dla niestrudzonych wojowników. Błękitnooka Mistrzyni wiedziała, jak w wielkim była błędzie, uznając tą gromadę za gości.
- Witam panią serdecznie - odparł z przesadną, udawaną grzecznością. - Z wielką przyjemnością dane jest mi zakomunikować, iż te ziemie zostały wyzwolone spod nieudolnej pieczy Strażników Niebios i znajdują się pod protektoratem Szkarłatnego Świtu. Jakieś pytania, moja droga?
Na widok Makalego wzdrygnął się nieco. Nie sądził, że on również został na Ziemiach Czterech Stad - Ares oznajmił mu przecież, że cała rodzina prócz Kudłacza i błękitnookiego lwiątka opuściła ojczyznę, by zapuścić się w głąb lądu. Okazanie entuzjazmu i zdziwienia na widok przybranego brata mogłoby być w tej chwili niezmiernie niekorzystne dla jego stada, więc usilnie tłumił je w sobie.
Kudadisi
Konto zawieszone

Gatunek:lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:18 miesięcy Liczba postów:113 Dołączył:Gru 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 45
Zręczność: 37
Spostrzegawczość: 38
Doświadczenie: 10

#72
26-05-2013, 15:54
Prawa autorskie: Malaika4/Cynek

Niechęć i niepokój przerodził się w strach, kiedy tylko pojawił się duży lew, a razem z nim kilka innych dużych lwów i dużych lwic. Hiena tylko przepełniłaby czarę, ale tego gościa przerażony Kudadisi nie dostrzegł jeszcze, ani nie wyczuł. Mimo to jednak, dziki malec cofnął się o kilka kroków, a ogon schował się między zadnimi łapami, kiedy już stał z powrotem obok Khayaal. Przestraszone oczy miotały się spojrzeniem między kotami, z których teraz każdy wydawał się być większy od Khayaal. Od niej, przy której on wyglądał, jak byle pchła.
Od zawsze - tak był nauczony - za wszelką cenę unikał kontaktu z innymi lwami. Jedynym wyjątkiem miała być Khayaal.
Przerażenie zwykle było dla niego sygnałem i paliwem do ucieczki - ale teraz lewek nie pobiegł zniknąć w gąszczu. Chociaż zjeżył futerko i trząsł się, jak cieniutka gałązka na wietrze, ani się ruszył z miejsca, w którym się znalazł. Obiecał, że pozostanie z Khayaal i tak też zrobił. Głośno przełknął jedynie ślinę, po czym, trzęsąc się jeszcze mocniej, spróbował się wyprostować - co wyszło mu dopiero po chwili. Dygotać jednak nawet wtedy nie przestał.
Bał się wszystkich lwów. A zwłaszcza tych, od których czuć było kłopotami. A oni wcale nie wyglądali zbyt miło.
[Obrazek: kudadisiopis2_zps42ae4c28.png]
[Obrazek: Kudadisisygna3_zpsecc3c2a8.png]
Khayaal
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5 lat i 9 miesięcy Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:1,030 Dołączył:Sie 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 68
Zręczność: 78
Spostrzegawczość: 79
Doświadczenie: 10

#73
26-05-2013, 16:44
Prawa autorskie: av: malaika4
Tytuł pozafabularny: VIP

Tego zupełnie się nie spodziewała. Nim ktoś, kto kichał w gąszczu, zdążył podziękować za jej życzliwe życzenia powrotu do zdrowia, w dół zeszła zbieranina wyrośniętych lwiątek, podobna w opinii Khayaal do bandy rozbójników, która pozbawiona opieki rodziców radzi sobie w życiu, jak potrafi. Tylko ten lew o dwukolorowej grzywie, pilnujący tyłów, wyglądał na jej rówieśnika; reszta miała na pyskach wymalowaną młodość i butę, i jeszcze brak doświadczeń, bo skąd mieliby je zdobyć, skoro życie dopiero się przed nimi otwierało. Szamanka nie zwykła odczuwać pogardy, jednak rozczarowanie i smutek jak najbardziej, pozwoliła więc ujawnić się tym dwóm odczuciom na swoim pysku.
- Witajcie na ziemiach Strażników Niebios, przybysze. Przywódcą stada jest szarofutry samiec Demi i, jak sądzę, z nim powinieneś rozmawiać na temat akcesji terenów, chłopcze.
Szkarłatny Świt... Czy coś jej to mówi? Nie, chyba nie. Poza nieudolną próbą wzbudzenia postrachu poprzez sam dźwięk nazwy. Jak miało to przejąć grozą kogokolwiek, kto skończył pół roku?
- Pozwolę sobie również zauważyć, że zwykle młodzieniaszkowie nie wypełniają roli dorosłych, bo ich zadaniem są treningi i poszukiwanie partnerów, także odkrywanie tajemnic własnych ziem. Rozumiem jednak, że poza tym, który kroczy za wami, nie posiadacie nikogo dorosłego w swym... stadzie. Zostaliście opuszczeni, mam rację?
Khayaal przekrzywiła łeb, badawczo przyglądając się Moranowi. Głębokie, granatowe spojrzenie, w którym nie odnajdywał ani agresji, ani zuchwałości - choć z łatwością mógł odebrać jej słowa jako subtelną obrazę, zarówno ton, jak i to wejrzenie wskazywały na szczerą troskę. Albo upadła na łeb, nie pojmując, co się dzieje, albo jego żądania nie wywarły na niej wrażenia, bo obrona terenów nie stanowiła priorytetu dla tej kawowej lwicy.
Szamanka w tym czasie przypominała sobie wszystkie przemyślenia na temat lwów, wszystkich co do jednego lwów, które spotykała na Ziemiach Czterech Stad. Opuszczone, porzucone, jedyni ocaleni, pozbawieni rodziców, nieznający tożsamości, niemający wzorów. Przybywali tutaj w nadziei na odzyskanie poczucia przynależności - i znajdowali tylko więcej sierot o historiach tak podobnych do ich własnych. Czy mogła winić ich za to, co robili ze swoim życiem? Czy mogli być odpowiedzialni za wydarzenia, które w tak młodym wieku silnie ukierunkowały ich los?
Nie potrafiła ich za to ganić. Nie byli świadomi.
Dlatego czekała na odpowiedź, nie okazując strachu, a... współczucie.
Postać specjalna: Khayaal posiada zdolność pośredniczenia między światami żywych i umarłych. W miejscach mistycznych, związanych silnie z daną postacią, przy Ołtarzu Staroone, nad Jeziorem Duchów potrafi przyzwać daną duszę i dać jej głos. W jej obecności duchy stają się silniejsze i bardziej stabilne - nie są zagrożeniem fizycznym, ale stają się lepiej widoczne i słyszalne.
Frey
Duch
*

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:2,5 roku Liczba postów:297 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:

#74
26-05-2013, 18:04
Prawa autorskie: Ragous / KamiLionheart

- Zrozumiałem - odrzekł na słowa swego przywódcy, wcześniej skinąwszy łbem.
Fakt, nie powinien był zapraszać tu Maoni, ale... Tak chyba było lepiej, niż gdyby miało się okazać, że przybiegła tu z własnej inicjatywy? A Moran najwyraźniej jeszcze nie zauważył, że ta młoda lwica była wszędzie tam, gdzie on. Szkoda tylko, że latała za nim wyłącznie jako za przyjacielem. Będzie się musiał kogoś poradzić, co zrobić, żeby zmieniła punkt widzenia... Ale może odłóżmy te myśli na później, teraz są ważniejsze rzeczy do roboty.
Z zaciekawieniem przyjrzał się lwicy z lwiątkiem. Matka i dziecko? Urocze, nie ma co... Nigdy jeszcze nie widział żadnego ze Strażników. Szczerze mówiąc, wcześniej nawet nie miał pojęcia o istnieniu podobnego stada. Jest Świt, durni Lwi, Północnych ją rozwalili... Tyle. Jakim cudem tu się jeszcze ostała taka namiastka stada?
- Co za...! - syknął z dezaprobatą na słowa granatowookiej, acz na tyle cicho, by nie dotarło to do jej uszu.
Ciężko mu było nawet znaleźć odpowiednie określenie na tę osobę. Toż to jawna kpina z całego Świtu! Jak ona śmiała?! Gdyby był sam albo tylko z Maoni, rozszarpałby ją w tej chwili! W obecnej sytuacji nie mógł jednak tego zrobić, bo przecież musiał wykonywać polecenie przywódcy. Nie ruszył się więc ani o krok, choć w środku się w nim gotowało.
Jedynie przyjaciółce rzucił szybkie spojrzenie. Ona na pewno miała takie samo zdanie co on, szkoda tylko, że nie miało to żadnego znaczenia.
[Obrazek: kopia_frey_by_kamilionheart_d4m8ycwx_by_...avzygs.png]
Kahawian
Dwugrzywy | Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:1,101 Dołączył:Kwi 2013

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 17

#75
26-05-2013, 18:22
Prawa autorskie: MadKakerlaken

Przyuważył reakcję brązowej na jego obecność. Trzymała się dosyć blisko Morana, wygląda na to, że to jego partnerka, Padme. Coś mówiło mu, że lepiej jej nie podpadać...

***

Nadal trzymał się w pewnej odległości od serca stada, bacznie nasłuchiwał i obserwował okolicę. Wszystko zdawało się być w najlepszym porządku. Gdy odezwał się Morskooki, przyjrzał się lwicy i lwiątku. Malec wzbudził jego litość, ich wizyta wprawiła go w przerażenie. Najchętniej by uciekł... jednak on tylko przysunął się do lwicy. Biedaczek. O ile nikt nie będzie fikać, nie będzie miał się czego bać...

Ajajaj. Lwica może była w jego wieku, ale drażnienie samca niewiele od niego mniejszego w dodatku z obstawą, nie było rozsądne. Zwłaszcza, jeśli chodzi o zajęcie terenu. Myślał, że lwica nie mogła pogorszyć swojej sytuacji. Jakże się mylił.
Blizny na pysku znikły na moment, gdy Kahawian z niesmakiem zmarszczył pysk. Czy ona naprawdę była tak naiwna? Czy ślepa? Sama pogarszasz swoją sytuację...
Miał zamiar już się odezwać, ale powstrzymał się. Nie on tu odpowiadał za negocjacje jeśli będzie musiał coś powiedzieć, to to zrobi.

Z błyskiem w oku błyskawicznie zwrócił głowę ku Freyowi. Celna uwaga, młody. Jednak ciskanie się i gotowanie nic tu nie da. Póki co spokojnie...
Miał nadzieję, że brązowogrzywy pojmie znaczenie tego spojrzenia. O ile je zauważy.


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości