♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Padme
Konto zawieszone

Płeć:Samica Wiek:Dorosła. Znamiona:0/0 Liczba postów:662 Dołączył:Wrz 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 78
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 34/20pd

#76
26-05-2013, 18:26
Prawa autorskie: Malaika4

// pomińmy tą część narracji, nie ogranelam xd


Mimo słów Morana, nadal pozostawała czujna. Nie wie przecież skąd Kudłacz zna tego całego Kahawiana, ale... dobrze, da sobie spokój.
Kiedy zeszli na dół Padme cały czas dotrzymywała kroku młodemu przywódcy, lustrując Khayaal lodowatym spojrzeniem, które również przeniosło się na lwiątko, skulone przy jej łapach. Czyżby matka i młode? Dlaczego ona go stąd nie zabierze? Zachowanie wskazywało albo na wielki akt odwagi, albo na niesamowitą głupotę.
W sumie przekonała się co i jak, kiedy wysłuchała tego, co kawowa samica miała do powiedzenia. Normalnie beżowa zapewne wybuchłaby gromkim śmiechem, jednak teraz, nie opuszczał jej oczu lód, a pysk wykrzywiła w grymasie.
-Chyba do końca nie rozumiesz o co tutaj chodzi.- syknęła i drugi raz już dzisiaj skuliła uszy.- Niektórzy szybciej dorastają.- dodała, ani myśląc pozbyć się jadu ze swojego głosu.
Nie uznawała tego za kpinę, a za głupotę. Czyżby członkowie tego martwego stada byli równi Lwim? Głupi w swojej dobroci? Zawsze pewni tego, że w każdym jest coś dobrego?
Jeżeli tak, pójdzie szybko, a jeżeli nie.. To i tak pójdzie szybko. To już martwe stado.
GŁOS
Legend says, when you can't sleep at night, It's because you're awake in someone else's dream.
So you've never felt the attraction that comes when someone who is capable of doing terrible things, for some reason, cares O N L Y about you?
[Obrazek: rd_login?IMToken=f03816050003720936aa120...6vz6rr.png]
[center]Crazy or not. That kind of love never dies[center]
Makali
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Wiek:Dorosły. Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:179 Dołączył:Lis 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 52
Zręczność: 67
Spostrzegawczość: 51

#77
27-05-2013, 15:47
Prawa autorskie: ---

Na zdrowie? To jakaś kpina, niezrozumiała zagrywka? Burek przełknął ślinę i wstrzymał oddech, nie potrafiąc przewidzieć dalszego biegu wydarzeń. Na widok Morana gwałtownie przekrzywił wcześniej przylepiony do ziemi łeb, aż strzyknęło. Au! Wypuścił ze świstem powietrze, żeby podnieść się na wszystkie cztery łapy, podejrzliwie wystawiając łeb spośród traw. Rozpoznał swego brata, jego towarzyszkę i jeszcze jednego osobnika, jak mu tam... Frey? Hiena nie była pewna. Zarówno imienia samca jak i tego, czy ujawnienie się tak przy wszystkich nie sprawiłoby bratu kłopotów. Wraz z nim przybyły osobniki zupełnie mu obce, jeden z nich wyglądał na starszego nawet od Ojca! Ale zaraz, moment, przecież Moran nie miał się czego wstydzić. To on dyktował warunki, nie? Tak jak wcześniej Arto. A każdy, kto podważa rolę jego brata w Stadzie winien skończyć tak jak ci, którzy kwestionowali wolę Taty. Bo czy osadzenie Kudłacza na tronie nie było decyzją Arto? Znacznie pewniejszy, burek wyskoczył z gąszczu, lądując bliżej pary tubylców, niźli bandy Świtezian. Z racji upośledzonego w chwili obecnej węchu z początku tożsamość lwiątka była obca, ale teraz hiena straciła wszelkie wątpliwości. To ten sam malec, któremu zepsuł dzień jakiś czas temu. O ile wtedy miał ku temu swe powody, teraz nie miały one większego znaczenia. Ojciec nakazał Makalemu zostawić przeszłość za sobą, na dobre. Arto zdecydował się osobiście dopilnować, by ta na nowo nie uderzyła w jego dzieci. Wracając do poczynań samej hieny, ta przestąpiła z łapy na łapę, bystrym spojrzeniem oceniając zaszłą sytuację.
-Cześć. -rzucił krótko lwiątku, po czym truchcikiem ruszył ku zgromadzeniu towarzyszącemu bratu, by stanąć u boku jego partnerki, opowiadając się za tą bardziej ekspansywną stroną.
-Yat... Znaczy się hej... -mruknął niewyraźnie, obolały nos na nowo dał o sobie znać. Burek przyłożył doń łapę, badając podrażnioną powierzchnię. Nie, to nie tutaj. Bolało w środku. A może... zatkał łapą jedną z dziurek i mocno dmuchnął. O tyle nie fortunnie, że wcześniej nie pomyślał o tym, by odwrócić łeb gdzieś na bok.
Krwawy pocisk złożony ze skrzepu i wszelkiej materii, jaka zalegała w kinolu hieny, trafił prosto w oko Padme, co sam winowajca zauważył dopiero po chwili. Makali odetchnął głęboko, a uśmiech na nowo wygiął jego mordkę, do czasu, gdy zorientował się jak urządził towarzyszkę Morana. Poczucie ulgi zastąpiło zakłopotanie, uszy samca nieco opadły, a on sam cofnął się o krok. No, co, to przypadkiem!
-Ups?
Moran
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Wiek:2 lata i 8 miesięcy Liczba postów:899 Dołączył:Lip 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 88
Zręczność: 73
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 29

#78
27-05-2013, 16:41
Prawa autorskie: avatar: MadKakerlaken, edit by Ragous/sygnatura: Disney, edit by MadKakerlaken

- Ja nie muszę z nikim rozmawiać. Chcę te tereny, więc są moje - rzucił do Yaal, nim ta wypowiedziała słowa, które wywołały takie wzburzenie wśród Świtezian. I, jak się tego spodziewali, także Moran został wyprowadzony z równowagi. Każdy przecież wiedział, jak wielką wartość miał Szkarłatny Świt dla przywódcy. Dom. Rodzina. Azyl. POTĘGA. Nic więc dziwnego, że chwilę później cztery krwawe szramy przecinały policzek Khayaal. Kudłacz zaś, który warzącą się w nim wściekłość wyładował poprzez ten krótki, acz bolesny cios, stał nad Mistrzynią. Stoicki spokój malował się na jego pysku, lecz na morzu oczu samca rozpętał się śmiertelny sztorm.
- Ty zostałaś opuszczona, staruszko - rzekł wolno wymawiając każde słowo, by podkreślić ich wagę. - Jesteśmy młodzi, ambitni i doskonale dajemy sobie radę. Aż tak dobrze, że zaraz powiększymy nasze tereny, a ty zostaniesz bez dachu nad głową. A co z tobą? Jesteś sama, słaba, a twoja dojrzałość na nic się zda w tym starciu. Możesz obrażać Szkarłatny Świt, lwico, ale za chwilę to on pozbawi cię miejsca do życia.
Obejrzał się w tył, a ruchem łba rozkazał Świtowi przybliżenie się.
- Frey, Makali, odbierzcie malca tej starej wariatce. U nas będzie mu lepiej. A ty - teraz zwrócił się ku strażniczce - jeśli chcesz oszczędzić życie swoje i lwiątka, zabieraj się stąd i nie wracaj.
Mael Loki
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Liczba postów:45 Dołączył:Maj 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 10
Zręczność: 10
Spostrzegawczość: 10

#79
27-05-2013, 17:13
Prawa autorskie: Kamilionheart/ Disney

Mała kluska gnieżdżąca się bezpiecznie w brzuchu swej matki postanowiła nieco zaszaleć, a co i płód ma prawo do dobrej zabawy!
Loki wierzgnął z całej siły tylną łapka i kopnął matule w nerkę, organ aż odbił się od miednicy, samczyk bynajmniej na tym nie poprzestał, brzuch Padme był cokolwiek ciasnawy, toteż zaczął rozpychać się pacając resztę rodzeństwa łapakami, byle zrobić sobie jak najwięcej miejsca.
Świat jest wielki..
[Obrazek: 12w-2.png]
A ja mały..
A ten tekst to tylko zapychacz podpisu :D
Khayaal
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5 lat i 9 miesięcy Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:1,030 Dołączył:Sie 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 68
Zręczność: 78
Spostrzegawczość: 79
Doświadczenie: 10

#80
27-05-2013, 19:29
Prawa autorskie: av: malaika4
Tytuł pozafabularny: VIP

Khayaal nie drgnęła, kiedy łapa Morana przeleciała po jej pysku, zdrapując namalowane pierwotnie przez jej ojca pasy, zamieniając je na cztery krwawe szramy. Prezent. Jedyny, jaki potrafił jej dać, dowód siły i stanowczości, buzującej w nim agresji. W prostym sensie także dowód samczości, tego, że jest dostatecznie męski, by obronić partnerkę i jej dzieci... O ile będzie miał się na czym wyżywać, by nie zrobić krzywdy im samym. Szamanka nie miała pojęcia, że Moran kilka dni wcześniej sparzył się konkretnie z Padme, więc jej akurat to nie groziło, ale przeciętna lwica nie powinna czuć się przy nim bezpiecznie.
Spokój dotyczył całego ciała lwicy, która nie napięła mięśni, nie zjeżyła futra na karku, nie warknęła nawet - ani nie odsunęła od siebie lwiątka łapą, bo i tak doskonale wiedzieli o jego obecności. Zmarszczyła tylko brwi.
- Czy do twoich obowiązków należy także pilnowanie, by lwica po twej prawicy była opluwana przez innych członków stada?
Dopiero w tych słowach ujawniła się cicha, lecz niewątpliwie obecna dawka ironii, gdy Khayaal wskazała podbródkiem na scenę, jaka rozegrała się tuż obok Moranowego boku, gdy hiena niefortunnie kichnęła, pokrywając śluzem i krwią beżową samicę. Z pozycji, którą zajął psowaty, jasno wynikało, że jest dość blisko przywódcy. Aż tak blisko?
Wiedziała, co się teraz stanie, i nie przejmowała się. Przeprowadziła zbyt wiele lwów na drugą stronę, by martwić się tym, co ją czeka. Nie musiała się domyślać - po prostu wiedziała. Także o tym, że wróci.
Połaskotała Kudadisiego ogonem, by wiedział, że najbliższe słowa skierowane są tak naprawdę do niego, nie zaś do Morana. Pysk wciąż jednak kierowała do niego, jakby zamarła; jakby wmurowało ją w tę skałę, obrąb cichego, do tej pory nieskalanego przemocą Wodospadu.
- Nie zostaniesz sam.
Gdzie szedł Świt, tam szło zwątpienie, brak wiary i paniczna ucieczka przed tym, co wywoływało tę przemoc. Przed czym? Co było tak wielkie, by złamać życie nie jednego nieszczęśliwego lwa, a całego ich stada?
- Życzę waszemu potomstwu, żeby nie musiało doświadczyć przedwczesnego dorastania. Szczerze.
Skomentowała słowa Padme, które dotarły do jej uszu.
I nadal donikąd się nie ruszała.
Nie będzie ani chwalebnym, ani niezwykłym celem. Ot, jeszcze jedna lwica do zagryzienia i zostawienia na żer sępom. Jeszcze jeden powód, żeby na chwilę, na krótko wmówić sobie, że wszystko jest dobrze, że oto potwierdzenie własnej wartości.
Przekrzywiła łeb, nie spuszczając oka z Morana.
Postać specjalna: Khayaal posiada zdolność pośredniczenia między światami żywych i umarłych. W miejscach mistycznych, związanych silnie z daną postacią, przy Ołtarzu Staroone, nad Jeziorem Duchów potrafi przyzwać daną duszę i dać jej głos. W jej obecności duchy stają się silniejsze i bardziej stabilne - nie są zagrożeniem fizycznym, ale stają się lepiej widoczne i słyszalne.
Kudadisi
Konto zawieszone

Gatunek:lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:18 miesięcy Liczba postów:113 Dołączył:Gru 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 45
Zręczność: 37
Spostrzegawczość: 38
Doświadczenie: 10

#81
27-05-2013, 22:08
Prawa autorskie: Malaika4/Cynek

Padme napisał(a):Tera ja będę !

//http://www.youtube.com/watch?v=gvdf5n-zI14

Te wszystkie lwy to już było zbyt wiele, jak na jego małe, przestraszone oczka. Wtedy jednak pojawił się na miejscu ktoś, kto sprawił, że lewek, do tej pory dzielnie trwający przy Khayaal, cofnął się o krok, głośno przełykając ślinę. Gapił się w intruza, jak w ucieleśnienie najgorszych koszmarów - to był on! Tamta hiena! Teraz już było niemal słychać, jak trzęsie się płowy bohater tego koszmaru. I prawdopodobnie trwałby tak nadal, gdyby nie to, co wtedy zrobił Moran.
To było dla Kudadisiego, jak grom z jasnego nieba. Pierwsza oznaka burzy w jego życiu, po której nastąpił bolesny, dudniący w piersiach grzmot. Wstrzymał oddech, serce zgubiło swój jednostajny rytm.
Mógł tylko obserwować, jak szramy na łbie Khayaal nabierają czerwieni, kompletnie niezdolny do jakiegokolwiek ruchu. Przez moment. Zapomniał o hienie, zapomniał o towarzyszach tego okropnego lwa, który odważył się uderzyć Khayaal. Zapomniał o nich wszystkich do tego stopnia, że aż ruszył naprzód. Trząsł się cały i wyraźnie gubił oddech, ale postąpił tych kilka kroków. Cały ten strach, ogromny, niszczący strach też z czasem przestał mieć znaczenie, nawet, jeśli ledwo był w stanie go przemóc, by iść. Stanął między Moranem i Khayaal, oddzielając - w jego oczach - lwicę od lwa. Jego złość i nienawiść była zbyt duża. Zadarł łeb i zmrużył nienawistnie zachodzące łzami ślepia. Wysunął pazury i obnażył kły.
Tak rozzłościł go ten lew, że już przestał myśleć, co robi. Obiecał Khayaal, że z nią zostanie. Że będzie jej strzec, jak wtedy, kiedy spała. Że jej obroni, jak ostatnio, kiedy była chora. Przełknął głośno ślinę, która już zaczęła mu cieknąć wzdłuż kłów, lecz łez to nie powstrzymało. Obraz rozmazywał się i zniekształcał, ale to nic. Jego ochota uderzenia tego złego lwa w nos była zbyt duża. Większa od strachu.
- TAK NIE MOŻNA! - Zawył w stronę lwa, przygotowując się do skoku.
[Obrazek: kudadisiopis2_zps42ae4c28.png]
[Obrazek: Kudadisisygna3_zpsecc3c2a8.png]
Moran
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Wiek:2 lata i 8 miesięcy Liczba postów:899 Dołączył:Lip 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 88
Zręczność: 73
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 29

#82
28-05-2013, 13:03
Prawa autorskie: avatar: MadKakerlaken, edit by Ragous/sygnatura: Disney, edit by MadKakerlaken

- To nie twoja sprawa – rzucił cierpko do niej, gdy usłyszał wypływającą z jej ust uwagę. Moran nie widział w zachowaniu Makaliego żadnej złośliwości. Ot, zdarza się, więc po co się tym przejmować? Jego myśli zajęła jednak kolejna, trzecia wypowiedź Khayaal. Racja, Świtezianie musieli szybko dorastać – większość z nich miała za sobą ciężkie czasy. Często bywali porzucani, zostawiani na pastwę losu, a takie traumatyczne wydarzenia nie tylko wymagały od nich szybkiego usamodzielnienia się, lecz także przyczyniały się do zmiany ich usposobienia. Nie jest rzeczą dziwną, że ci, którzy doświadczyli zła, sami je później wyświadczają. Nie znając relacji między lwicą a światem duchowym, nie zrozumiał jej zapewnienia poczynionego wobec małego Kudadisiego.
Sam młodzik także przykuł uwagę Kudłacza. Dygotał ze strachu, gdy ujrzał gromadę Świtu, a teraz, nie powstrzymując napływających do oczu łez, stanął przed nim, bez wahania sprzeciwiając się jego czynom. Gdyby był dorosłym, Moran uznałby ten „heroiczny” czyn za głupotę, tymczasem miał naprzeciw siebie lwiątko, nie znające potęgi Szkarłatnych, które nie słyszało, jak wiele zła byłoby w stanie do stado uczynić. Oto jeden z niewielu aktów odwagi, które było dane kiedykolwiek ujrzeć morskookiemu.
Niewątpliwie ogromna była więź między tym małym bohaterem a starą wariatką, jak sam ją nazwał. On sam, będąc dzieckiem, w życiu nie stanąłby w obronie starszej lwicy będąc przed krwiożerczą zgrają drapieżników, które już ostrzyły sobie kły, by ją rozszarpać. Moran nie mógł na to pozwolić – zrujnować życie niewinnemu dziecku, które dopiero wkracza w życie dla szerzenia idei było złem największym – takim, którego on, dzieciak opuszczony przez rodzinę, nie był w stanie wyrządzić. Zło winno być karą za zbrodnię – nawet, jeśli miało to być jedynie sprzeciwienie się woli przywódcy. Jak więc miał ukarać lwiątko, które na sumieniu nie miało nic prócz miłości do strażniczki? Tak nie można.
- Odeskortujcie ich poza obręb tych ziem – rzucił do swych towarzyszy – Każdy włos, który spadnie im z głowy, będzie kolejnym dniem waszych tortur. Zrozumiano?
I wypowiedziawszy te słowa, wycofał się.

zt
Makali
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Wiek:Dorosły. Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:179 Dołączył:Lis 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 52
Zręczność: 67
Spostrzegawczość: 51

#83
28-05-2013, 14:22
Prawa autorskie: ---

Słysząc pierwszy rozkaz brata, natychmiast wystąpił z grupy, by zawahać się, stając u jego boku. Przekrzywił łeb, wpierw patrząc na leżącą w stoickim spokoju lwicę, niewzruszoną zachowaniem Morana. Po chwili spojrzenie złotych ślepi hieny spoczęło na samcu, a wyraz pyska mówił sam za siebie. Co to ma być? Liga sierot? Protest lwiatka już jawnie nakreślił granicę, której Przywódca nie powinien Przekraczać. A był tego blisko. Uczynił krok ku bratu, gotów naprzeć na niego swym ciężarem, nim zrobiłby coś, czego później długo by żałował, jednak w środku nie wierzył, by Moran rzeczywiście był do tego zdolny, nie po tym, co przeżył. Przeżyli. Zaraz po tych kilku chwilach, które zdawały się trwać całe księżyce, pysk burka wygiął się w nikłym uśmiechu. Nim samiec się wycofał, Makali trącił go nosem. Dobrze zrobił, odsuwając na bok jak to zaczął. Chłód ustąpił miejsca tej odrobinie ciepła w odpowiednim momencie. Widząc, jak napięcie wśród swoich opadło, hiena rozluźniła się, czyniąc krok ku zapłakanemu lwiątku. Nie dotknął kota, by otrzeć jego łzy, zamiast tego po prostu skinął łbem, niech idzie tam, gdzie jego miejsce. Maluch nie potrzebował Makalego, tylko Khayal. Ruszył ku lwicy, dając jej chwilę na uspokojenie dziecka, w międzyczasie zwracając się do pozostałych.
-Urf. Słyszeliście szefa, uczcie się. Sio! -mruknął, teraz nie był potrzebne kły czy pazury, tylko wyczucie. A jakoś wątpił, by i tym razem umieli się nim odpowiednio wykazać. Koniec imprezy, rozejść się.
-Chodź. -rzucił do lwicy. Ty też.
Padme
Konto zawieszone

Płeć:Samica Wiek:Dorosła. Znamiona:0/0 Liczba postów:662 Dołączył:Wrz 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 78
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 34/20pd

#84
28-05-2013, 15:32
Prawa autorskie: Malaika4

Aha?

Padme stała spokojnie u boku Morana i równie spokojnie obserwowała Khayaal co reszta świtezian. Rzuciła krótkie spojrzenie Makalemu, który dopiero co wyskoczył z krzaków. Jedno pytanie nasunęło jej się na myśl, a mianowicie co ta hiena tutaj robi? Nie powinien odejść razem z Arto? Coś go zatrzymało, czy został przypilnować swojego przyszywanego brata? W każdym razie nie pora by teraz się nad tym zastanawiać. Nie drgnęła gdy burek stanął u jej boku, wszak musiała mieć na oku Khayaal i Kahawiana, wiec nie będzie się przejmować tą w miarę znaną sobie osobą. 
I wstrząs. 
Powieka szybko zareagowała, chroniąc ślepie przed hienimi smarkami, które później lwica usunęła za pomocą łapy, rzucając Makalemu poirytowane spojrzenie, które po chwili zmieniło się w chłodną uprzejmość i wymuszony, nieszczery uśmiech, którym chciała przekazać, że oczywiście, nic się nie stało, bo która kobieta nie chciałaby zostać opluta? Oh, ale to przecież przpadek, nieprawdaż? A więc nie ważne. Gdy chciała wrócić do obserwacji i zwróciła już łeb ponownie w stronę Khayaal i jej młodego, jej własne obiło jej się o nereczki, co mamuśka skomentowała sykiem i krótkim przekleństwem. Jednak cały ten ból Padme zrzuciła na szczura, którego zmarła przed tym całym podbojem, bo w końcu.. Skąd pomysł, że może być w ciąży? Dyskretnie wymasowała bolące miejsce i podeszła z lekkim opóźnieniem do Morana, który dopiero co podrasował dobroduszną staruszkę. Zasłużyła, to było pewne, ale przez jej głupotę miał oberwać też Kudadisi, na którym właśnie ostał jej wzrok. No proszę, w akcie rozpaczy gotów jest odrzucić strach i stanąć w obronie tej tu. Szlachetnie. Dlatgo była zadowolona z decyzji Morana, by zostawić go w spokoju i po prostu oddelegować gdzieś poza te tereny. 
Nic nie skomentowała, a po prostu odeszła za Kudłaczem.
GŁOS
Legend says, when you can't sleep at night, It's because you're awake in someone else's dream.
So you've never felt the attraction that comes when someone who is capable of doing terrible things, for some reason, cares O N L Y about you?
[Obrazek: rd_login?IMToken=f03816050003720936aa120...6vz6rr.png]
[center]Crazy or not. That kind of love never dies[center]
Frey
Duch
*

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:2,5 roku Liczba postów:297 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:

#85
28-05-2013, 20:14
Prawa autorskie: Ragous / KamiLionheart

Cierpliwość Freya była wystawiana na ogromną próbę. Jeszcze chwila i rzuci się z pazurami na tego szurniętego babsztyla... Dobrze, że przywódca zdążył wcześniej wydać konkretne polecenie. Szlachetne z jego strony, że nie zamierzał dopuścić do rozlewu krwi. Ciekawe tylko, na ile ci tutaj to docenią? Starucha i lwiątko? Taa, już to widzi!
- Nie pozwalaj sobie, lwico! - warknął na Khayaal, przystępując do niej. - I idź, jak władca tych ziem każe!
Zuchwałość? Ależ skąd! Raczej rozpalona na nowo wiara w szczytne idee Świtu. Bo jakże tu poddawać je w wątpliwość? Wszak mieli absolutną rację!
Spojrzał za Makalim, sam jednak postanowił, że nie ruszy się stąd, dopóki kawowa nie pójdzie za hieną. Ktoś musi iść na końcu i pilnować, czy ta przypadkiem nie ma zamiaru wymknąć się i powrócić na któryś z 'jej' terenów. A że Padme polazła, a Kahawian póki co także nie wyrażał chęci udawania się gdziekolwiek, to beżowy uznał to za swój obowiązek, szczególnie że wcześniej przywódca zgłosił się bezpośrednio do niego. Swoją drogą, zerkał ukradkiem na dwugrzywego, bo zależało mu, by po skończonej akcji zagadać do niego z dość ważną sprawą. Tylko sęk w tym, że z całą pewnością nie może być przy tym Maoni... Zawsze, ale wtedy - absolutnie nie!
Trzasnął ogonem w powietrzu, zwracając niecierpliwe spojrzenie na ciemnooką. Raczy zrobić użytek z łap czy ma jej w tym pomóc?
[Obrazek: kopia_frey_by_kamilionheart_d4m8ycwx_by_...avzygs.png]
Khayaal
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5 lat i 9 miesięcy Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:1,030 Dołączył:Sie 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 68
Zręczność: 78
Spostrzegawczość: 79
Doświadczenie: 10

#86
28-05-2013, 20:26
Prawa autorskie: av: malaika4
Tytuł pozafabularny: VIP

Reakcja Kudadisiego, sama w sobie dziwna, choć typowa dla tego nietypowego lwiątka, wywołała równie niespodziewany efekt. Khayaal nie zwykła kłamać, więc uznanie dla odwagi młodego błyszczące w jej ślepiach było szczere. Znała go, w przeciwieństwie do pozostałych - i wiedziała, że to nie brawura, a rzeczywiste przezwyciężenie strachu. Dlatego uśmiechała się, patrząc, jak na pysku Morana odmalowują się kolejne odczucia, na końcu twardniejąc w zmienioną decyzję. Nie był to uśmiech radosny, choć tchnął pewną dumą z Kudadisiego.
- Kiedyś się jeszcze spotkamy.
Kiwnęła Moranowi łbem, gdy ten odchodził, i poczekała, aż wraz z nim zawróci Padme. Wtedy wzięła w objęcia Kudadisiego, zapłakanego, zasmarkanego samczyka, który diametralnie odmienił losy tego spotkania - i po chwili cichych szeptów, pod czujną strażą hieny, umieściła go na karku. Nie dysponowała wprawdzie grzywą, w którą mógłby się wczepić, ale wierzyła, że sobie poradzi. Zawsze sobie radził. A może kołyszący krok ułoży go do snu.
- Wobec innych władców tak samo będziesz lojalny? To godne podziwu.
Spytała tym razem Freya, przekrzywiając łeb w drugą stronę niż przed chwilą. Zlustrowała go wzrokiem; był młodszy niż jej dzieci, jeśli któreś w ogóle dożyło. Mógł nie znać innego przywódcy niż czarnogrzywy, więc ten konflikt był wciąż przed nim. Potrząsnęła łbem, odpowiadając sama sobie, i ruszyła irytująco powoli za Makalim, któremu się też szczególnie nie spieszyło, zapewne wbrew pragnieniom młodzika.

z/t x2
Postać specjalna: Khayaal posiada zdolność pośredniczenia między światami żywych i umarłych. W miejscach mistycznych, związanych silnie z daną postacią, przy Ołtarzu Staroone, nad Jeziorem Duchów potrafi przyzwać daną duszę i dać jej głos. W jej obecności duchy stają się silniejsze i bardziej stabilne - nie są zagrożeniem fizycznym, ale stają się lepiej widoczne i słyszalne.
Frey
Duch
*

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:2,5 roku Liczba postów:297 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:

#87
28-05-2013, 21:16
Prawa autorskie: Ragous / KamiLionheart

- Moran będzie rządził jeszcze długo - stwierdził bez krzty wahania w głosie.
Zachodził w głowę, po cóż samicy ta jakże niezbędna do życia wiedza, rychło jednak postanowił dać sobie z tym spokój. I tak nie dociecze, jaki był cel jej wypowiedzi, nie ma potrzeby się nad tym zastanawiać. Na pewno coś sobie głupiego ubzdurała i teraz gada od rzeczy.
Pokręcił łbem z pobłażaniem. Co ona w ogóle może o nim wiedzieć? Toż on przeżył już władców... Eee, dwóch bez Morana, bo Bjorn się chyba nie liczy? Frey już prawie o nim zapomniał.
Wybył więc, złorzecząc pod nosem na jej zamierzone guzdranie się.

Z/t
[Obrazek: kopia_frey_by_kamilionheart_d4m8ycwx_by_...avzygs.png]
Kahawian
Dwugrzywy | Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:1,101 Dołączył:Kwi 2013

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 17

#88
29-05-2013, 00:32
Prawa autorskie: MadKakerlaken

//Tu je Moron, jakby co. Mam zgodę Korrkę :3

Kahawian przyglądał się temu całemu zajściu z daleka. Nie miał zbyt wiele do powiedzenia - w końcu to nie on był głosem stada, a i był tylko marnym adeptem. Sam podjął się ochraniania tyłów, więc bacznie obserwował otoczenie. Kto wie, czy wiedzeni instynktem Strażnicy nie wyskoczą na pomoc dwójce swych pobratymców? Musiał mieć oczy dookoła głowy. Gdyby zawiódł, to on by ją stracił jako pierwszy.
Przyglądał się uważnie kawowej lwicy, którą Moran nazywał "staruszką". Wyglądała na rówieśniczkę Dwugrzywego. Nic więc dziwnego, że poczuł się tym mianem nieco urażony. Starcem się nie czuł, miał jeszcze szmat życia przed sobą - wprawdzie nie tyle co reszta stada, ale to i tak dużo. Z drugiej strony, czy Kudłacz nie miał racji? Gdyby parę lat temu pewne niefortunne wydarzenia nie miałyby miejsca, zapewne byłby teraz dumnym dziadkiem gromadki wnuków.
Tak się pogrążył w myślach, że nie zauważył dalszego przebiegu zdarzeń. Ocknął się dopiero, gdy morskooki odchodził, wydawszy uprzednio rozkaz. Hiena, która według Świteziana pojawiła się nagle i znikąd oraz młody Frey zajęli się eskortą Strażników. Wyglądało na to, że nie miał już tutaj co robić.

zt
Maoni
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:4 lata Znamiona:1/4 Liczba postów:336 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 72
Zręczność: 78
Spostrzegawczość: 71
Doświadczenie: 49

#89
29-05-2013, 01:08
Prawa autorskie: Salvathi

Słysząc polecenie Kahawiana, nie ruszyła się z miejsca, czekając na polecenia od Morana. Nie, żeby nie miała szacunku dla starszych i bardziej doświadczonych, jednak, z tego co się orientowała, lew był stosunkowo krótko w stadzie, a w dodatku nie mógł mieć jakiejś hiper-duper-wielkiej rangi.
Po potwierdzeniu Morana, co do słuszności słów, jak się okazało, słusznie ocenionego przez Maoni - adepta, ustawiła się na miejsce, a po znaku Morana ruszyła wraz z resztą w dół stoku. A czuła się w tym momencie tak... wyjątkowo. Właśnie idzie wraz z resztą swych pobratymców podbijać jakieś stado, któego nazwę słyszała po raz pierwszy. Strażnicy Niebios... To jest ekscytujące!
Stanęła wraz z resztą przed jakąś lwicą z młodym, patrząc na nią poważnym wzrokiem. Jeszcze nigdy nie była taka powazna, teraz jednak wymagała tego sytuacja, poza tym sama Maoni była zbyt skupiona. Po chwili też dostrzegła jakąś hienę, jednak spojrzenie dalej miała wbite w niebieskooką. I co, to jest całe stado? Gdzie reszta? Przyszli podbić... Lwicę z lwiątkiem? Jej wyraz pyska się nie zmienił, słuchała z uwagą słów a to jednej, a to drugiej strony. Podniosła brew, słysząc jej słowa. Młodzieniaszkowie? Wiek nie decyduje o wiedzy i umiejętnościach. Po tym dosłyszała kwestie Padme. Mimowolnie kiwnęła łbem lekko, zgadzając się z jej słowami. Miała rację, ta jasna nie powinna tak ich niedoceniać.
Później znowu głos zabrał Przywódca. Postawiła ucho, bacznie słuchajac jego słów. I jeszcze bardziej, jak poprzednio, Moran zyskał poparcie i uznanie młodej lwicy, chociaż zapewne niewiele go to by obchodziło. Bo jakiż inny przywódca okazałby taką dobroduszność i umiejętność logicznego myślenia, żeby przygarnąć takie lwiątko, żeby zapewnić mu lepszą przyszłość?
Na rozgrywającą się później scenkę patrzyła tym samym wzrokiem, można by rzec, że ze zrozumieniem. Lwica zachowywała się nagannie, za co została ukarana. Na jej słowa pozostała głucha, uznała je za jakieś głupoty. Wierzyła w idee Świtu, to jej starczyło.
Gdy Moran kazał im odprowadzić babcię z wnukiem, ruszyła nieco do przodu, nie robiąc jednak nic, bo już reszta się tym zajęła. Nie zrozumiała, o co chodziło granatowookiej w jej ostatniej kwestii, zresztą, to pewnie kolejna mało ważna rzecz. Odprowadziła ją wzrokiem, po czym podążyła, jak zawsze, za Freyem. Czyli to już koniec? Szybko poszło.

zt
[Obrazek: maonipo_by_chotara-d8opbyq.png]
Maya
Nieprzejednana | Konto zawieszone

Płeć:Samiec Liczba postów:547 Dołączył:Cze 2013

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 99

#90
01-07-2013, 00:09

Bez jedzenia mogła wytrzymać długo, ale w taki niemiłosierny ukrop nie dało się wytrzymać bez wody. Lejący się z nieba gorąc może i był piątym kołem u wozu, ale nie miała zamiaru pozwolić się mu spowolnić. Trucht samicy nie zelżał ani trochę, mimo, że katorżniczy był to trud. Bała się jednak ryzykować samotnej wędrówki w świetle księżyca - to wtedy wyłażą z cienia lwy, ze swych gałęzi obserwują je czujne lamparty, a gdzieś w oddali opętańczo wyją hieny. Chłód nie był wart takiej ceny. Chciała jedynie dotrzeć w pobliże czyjegoś terytorium, na granicy którego mogłaby czekać, aż ktoś ją zauważy. Taki był plan. Nie widziała jednak lwa od tygodnia, nie wspominając już o zorganizowanym stadzie - tego widoku nie pamiętała już wcale.
Wilgoć w końcu pociągnęła ją za nos, przerywając puste, bezowocne rozmyślania. Ledwie kilka chwil później lwica zatrzymała się nad chwiejnym lustrem wody i z ulgą utopiła w nim pragnienie. Była zmęczona, ale nie zamierzała zatrzymywać się na długo - póki jeszcze słońce było w górze, powinna mieć względny spokój. Lwy w taką porę raczej wygrzewają się i śpią, a polują w nocy. Akurat wtedy nie chciała im wchodzić w drogę.
W ten oto sposób rozpoczynała się jej przygoda na terenach Czterech Stad. Zmęczeniem, pragnieniem i poszukiwaniami.


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości