♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Felija
Administrator

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5,5 roku Liczba postów:4,347 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 84
Zręczność: 88
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 14

25-10-2014, 17:39
Prawa autorskie: Malaika, tło: Disney | AtomicIceCream

Ja.
Felka postawiła uszy. On coś mówi. Do niej. O sobie, ale jednak do niej. Ciekawe, co takiego?
Ten.
Wpatrzyła się w samca z niezrozumieniem wymalowanym na pysku. Jaki "ten"? Który? A dlaczego nie "ta"? Albo "to"? Cóż za głębokie treści zaraz spłyną z shelothowej mordy?
No.
O, to słowo rozumie. Zna. Nawet go używa. Nadużywa.
Cześć.
Teraz to beżowa odchyliła uszy i zmrużyła oczy. Cofnęła się. Cześć? Tak po prostu?
- Deme - odparła ostrożnie, nie do końca pewna, co chce teraz przekazać. - Lwioziemcy mówią deme. Ja jestem Lwioziemką... A przynajmniej się staram - poprawiła prędko. - A ty, ty nie wiem, kim jesteś. Tak ogólnie i dla mnie.
Kłamała. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, kim jest ów jegomość. Jest Shelothem, wędrowcem. Marą, cieniem jej przeszłości, która pojawia się wtedy, kiedy lwica zdąży już zatrzeć w swojej świadomości jego ślad. Ale nie powie mu tego. Nie znała tak wyszukanych wyrażeń.
Machała ogonem i nagle nasunął się jej genialny pomysł na pociągnięcie rozmowy. Przestąpiła z łapy na łapę, nieco poddenerwowana.
- Wiesz, jesteśmy dorośli, może zachowujmy się poważnie. Żadne z nas nie było fair, ale to było dawno, nie?
Usiadła. Sama nie wierzyła w to, że to jej własne słowa, przez nikogo nie podpowiedziane. Ale jakże szczere! I rzeczywiście, Felija nie była już tą samą osobą co kiedyś, a nawet zmieniła się od ostatniego spotkania z ciemnogrzywym. Emocje powoli gdzieś się zacierały, nie rządziły nią tak jak przez większą część życia. Owszem, niekiedy wciąż odczuwała je ze zdwojoną siłą, ale akurat ten lew... Chyba przestał je w niej wywoływać. Miała na głowie odnalezione i znów zagubione dzieci, a później przejmowała się tym, że Mako jak król znowu nie ma dla niej czasu, a ona nie ma nikogo innego. Trochę to smutne.
Sheloth
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:5 lat Liczba postów:186 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 78
Zręczność: 68
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 39

26-10-2014, 15:05
Prawa autorskie: (c) nukotek
Tytuł pozafabularny: VIP

Mało brakowało by głośno parsknął. Czyli co, pora na teatrzyk, na kłamstwa w żywe oczy, na unikanie odpowiedzialności...?
O, jednak nie. Zamrugał parę razy, przekrzywiając łeb jak zagubiony kociak. Czy ona... właśnie postąpiła dojrzale? Nie do wiary.
- Zaskoczyłaś mnie, wiesz...? - mruknął tylko, przestępując z łapy na łapę.
Czuł się dziwnie, jakby wszystko w nim chciało krzyczeć, gryźć i kopać. Wszystko nie tak, za logicznie, za grzecznie. To nie jest ona, to nie może być ona, ona nie była taka dorosła...!
Przełknął ślinę, gryząc się przy tym w język by nic z tego nie powiedzieć na głos.
- Jeśli jesteś w stanie zostawić to wszystko za nami, to ja też.
Kłamstwo. Ale może Ci uwierzy, frajerze.
Czyli dorosłość to rzeczywiście zamykanie się w sobie i gra pozorów. Lew zaczynał żałować, że zdecydował się na powrót tutaj, jeśli tak to miało wyglądać.
Felija
Administrator

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5,5 roku Liczba postów:4,347 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 84
Zręczność: 88
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 14

27-10-2014, 12:26
Prawa autorskie: Malaika, tło: Disney | AtomicIceCream

Wpatrzyła się w niego, z trudem kryjąc zdziwienie. A niby co w jej zachowaniu było takiego zaskakującego? Lata temu zakochała się w przystojnym, szarmanckim, trochę ciapowatym, ale w tym wszystkim w pewien sposób pociągającym Shelocie. Teraz miała przed sobą lwa, który wyglądał, jakby przegrał wszystkie dziewięć kocich żyć. I zapewne wiele w tym prawdy.
- Tak? - Zamachała ogonem, jednak nieco zdenerwowana. - I co, chcesz tu zostać czy tak tylko wpadłeś? Tu się nic nie zmieniło. Mako i Vei nadal rządzą, Inn potyka się o własne łapy, na Lwiej Ziemi prawie nie ma lwów, Świt istnieje, słońce świeci...
Wzruszyła barkami dla podkreślenia tego, że absolutnie każdy szczegół jest po staremu. Co z tego, że ona w międzyczasie przeżyła kilka stresów, które niemal doprowadziły do wywalenia jej ze stada (a kto wie, czy wkrótce się to nie stanie?). Nic istotnego. Że jej dzieci gdzieś się tu pałętają i może na nie natrafić w najmniej oczekiwanym momencie. Kogo to obchodzi?
Lekko przekrzywiła łeb i oblizała wargi w skupieniu. Starała się dostrzec dawnego Shelotha w tym odrapańcu. Ciężka sprawa.
Felija
Administrator

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5,5 roku Liczba postów:4,347 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 84
Zręczność: 88
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 14

24-11-2014, 00:26
Prawa autorskie: Malaika, tło: Disney | AtomicIceCream

Felka nigdy nie uważała się za cierpliwą osobę, ale tym razem postanowiła chwilę poczekać. I jeszcze chwilę. I jeszcze. I je... DOŚĆ!
Podniosła się z miejsca, traktując wwiercając w rozmówcę pełny wyrzutu wzrok.
- Tak szybko się rozmyśliłeś? Dobra, jak tam sobie chcesz. - Wtedy spojrzała gdzieś w bok. - Mnie to jedno. Jak coś, to jestem na Lwiej.
Słowa zlewały się ze sobą, lwica mówiła bardziej w bliżej nieokreślona przestrzeń niż zwracała się do Shelotha. Już myślała, że naprawdę porozmawiają, po raz pierwszy tak normalnie, a nie to co przez ostatnie, och, lata...? Widać jej wymagania były zbyt wygórowane.
Zagryzła wargi, odchyliła uszy, wyprostowała się i odeszła, nerwowo machając ogonem.

Z/t
Kiba
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Wiek:2 lata Liczba postów:44 Dołączył:Wrz 2014

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 74
Zręczność: 68
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 10

26-11-2014, 20:35
Prawa autorskie: Ki-Re

Znalazł się na polanie, a jego zmysły wyłapywały każdy dźwięk, woń, kształt. Czujnie brnął przez dość wysoką trawę, mając nadzieję na sposobność upolowania sobie czegoś. Co prawda, jego umiejętności łowcze nie były jakieś szalenie wysokie, ale od pewnego czasu musiał żyć na tym, co udało mu się upolować. Najczęściej były to jakieś jaszczurki, czy niewielkie ptactwo, ale nie narzekał. Nie miał prawa narzekać. Musiał być wytrwały, nie mógł przecież się poddawać, był w końcu samodzielny. Zdany tylko na siebie. Samotność czasem mu doskwierała, ale nie mógł nic z tym zrobić. Zdążył już się trochę przyzwyczaić do tych wszystkich trudów życia, jakie go spotykały dzień po dniu. Idąc tak w zamyśleniu, ale wciąż będąc wrażliwym na każdy dźwięk, nieco się zawiódł, gdy nie znalazł żadnego zwierzęcia do upolowania. Przystanął, gdy dostrzegł źródełko i napił się z niego, gdyż nagle poczuł, że jest przeraźliwie spragniony. Przysiadł obok, nadal starając się wyłapać wzrokiem coś godnego uwagi, lecz wciąż i wciąż nie działo się kompletnie nic. Kiba czuł się już tym wszystkim przytłoczony.
Kijivu
Konto zawieszone

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:Dorosła - obecnie nieco ponad 5 lat Liczba postów:103 Dołączył:Maj 2014

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 58
Zręczność: 83
Spostrzegawczość: 63
Doświadczenie: 15

26-11-2014, 20:49
Prawa autorskie: lineart: afrozenheart kolorki: ladyfromeast (mua)

Po drodze ku bezpiecznym, srebrzystym ziemion Szara natrafiła na rozległą polanę. Szła dalej przed siebie na drżących łapach, usilnie ignorując swoje niedomaganie. Bidulka wciąż miała od czasu do czasu zawroty głowy. W końcu zdecydowała się przystanąć i usiadła z wyraźną ulgą na trawie. Była bardzo zmęczona, toteż nie zadbała o rozejrzenie się wokół siebie. Ba, zupełnie zapomniała o jakiejkolwiek czujności. Nie dziwne więc, że z początku zupełnie nie zauważyła młodego lwa, który zapewne znajdował się tutaj już od jakiegoś czasu.
Był sam.. czy z kimś? A może to ona widziała podwójnie? Potrząsnęła łbem, po czym pochyliła go, węsząc, szukając wody. Czuła się spragniona, stres i niedawne przeżycia zrobiły swoje.
Zdecydowała się podejść do nieznajomego, zagadać. Poczułaby się raźniej.. A ten osobnik wyglądał na tam samotnego.. Nie umiała go zignorować.
- Witaj.. - zaczęła, dość cichym i słabym głosem. Sama była zaskoczona tym, jak brzmi. Och, stres jeszcze nie opuścił jej do końca. - Nie znasz może żadnego uzdrowiciela? - pamiętała dobrze o zaleceniu Venety. Powinna skontrolować swój stan, odwiedzić medyka, tylko sęk w tym, że żadnego nie znała.. - Czemu podróżujesz sam? - wypaliła na koniec, nie mogąc wręcz powstrzymać ciekawości, której nie zgasiło nawet parszywe samopoczucie.
Kiba
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Wiek:2 lata Liczba postów:44 Dołączył:Wrz 2014

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 74
Zręczność: 68
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 10

26-11-2014, 21:11
Prawa autorskie: Ki-Re

W końcu zdusił w sobie poczucie głodu, postarał się je po prostu zignorować. Na tej polanie nic się nie działo. Był sam, bez jedzenia. To jeszcze nie najgorsze, co mogłoby go spotkać ale i tak czuł się fatalnie. Gdy nagle zrozumiał, że nie jest tutaj sam, odruchowo ugiął się, jakby próbował się schować. Zaczął wędrować wzrokiem wokół siebie, a po chwili dostrzegł jakiś kawałek od niego lwicę. Zupełnie tak samotną jak on. I chyba go nie dostrzegła. Nagle naszła mu na myśl Penumbra i od razu skrzywił się z niesmakiem. Ale to nie była ona. To był ktoś inny. Ten ktoś wyglądał inaczej i pachniał inaczej. Lwiak zrobił ostrożny krok w przód, lecz w tym samym momencie usłyszał głos. Czy to do niego? Czy ta lwica na pewno była sama? Może tylko mu się zdawało? Ale szara patrzyła w jego kierunku... Kiba uniósł głowę, gdy zbliżyła się do niego.
- Dzień dobry. - odpowiedział ostrożnie na powitanie. Słaby ton głosu lwicy nieco zainteresował Kibę. Poczuł nagły przypływ współczucia, bo szara także wyglądała mizernie...
- Ee.. niestety nie. - lekko zwiesił głowę, czując się głupio, że nie mógł jej pomóc. Na kolejne pytanie lwicy lwiak nie od razu odpowiedział. Nie był w stanie sformułować zdania, myśli lawirowały mu w głowie jak jesienne liście targane powiewami wiatru. W końcu nabrał powietrza w płuca i postanowił odpowiedzieć.
- Ja... ee... nie mam z kim podróżować. - powiedział wreszcie, po czym cicho westchnął. Nie chciał mówić wszystkiego, nie lubił wspominać tego, co sprawiło, że został na samotność skazany.
- A co się pani stało? - zapytał nagle, chcąc zmienić temat, ale także po części z powodu ciekawości. Jego mina wyrażała zarazem zaintrygowanie i żal z powodu stanu lwicy. Nie mógł już dłużej wytrzymać w niewiedzy, choć i tak wiedział, że nie jest w stanie jej pomóc.
Kijivu
Konto zawieszone

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:Dorosła - obecnie nieco ponad 5 lat Liczba postów:103 Dołączył:Maj 2014

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 58
Zręczność: 83
Spostrzegawczość: 63
Doświadczenie: 15

26-11-2014, 22:01
Prawa autorskie: lineart: afrozenheart kolorki: ladyfromeast (mua)

- Och.. odpowiedziała zakłopotana słysząc wyjaśnienia młodego lwa - To smutne.. Nikt nie powinien być sam.. - Tak, Szarej nigdy nie brakowało współczucia dla innej osoby, gdyby mogła, z chęcią by młodemu pomogła, choć nie czuła się na siłach. Prawdę powiedziawszy męczył ją jeszcze najlżejszy wysiłek. W końcu swoje żniwo musiał zebrać strach, stres i wszystko to co zdarzyło się za sprawą Zahanorry. Och, ten gad.. Jedna z naprawdę niewielu istot, których Kijivu nie chciała znać i żałowała, że napotkała ją na swojej drodze. Ale czasu nie cofnie.
- Nie bój się - powiedziała, widząc w zachowaniu lwa cień strachu przed obcą sobie osobą - Nic ci nie zrobię, czemu miałabym? - I znów, przemoc Szarej była obca.. Ze spotkania z wężem pamiętała w gruncie rzeczy niewiele.. Moment, kiedy mamba wstrzyknęła jej jad był granicą, za którą reszta wydarzeń była zamglona i niejasna. Pamiętała dopiero moment, kiedy obudziła się w towarzystwie Venety. Co było wcześniej? Och, to dla niej zagadka, której nie chciała raczej rozwiązywać, przynajmniej nie w najbliższym czasie.
- Ukąsił mnie wąż - wyjaśniła prosto, odpowiadając na ostatnie pytanie lwa - Chyba miałam szczęście.. Na miejscu był ktoś, kto mi pomógł, ale zalecił mi odwiedzenie uzdrowiciela..
Kiba
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Wiek:2 lata Liczba postów:44 Dołączył:Wrz 2014

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 74
Zręczność: 68
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 10

27-11-2014, 19:08
Prawa autorskie: Ki-Re

Kiba dobrze wiedział, że lwica ma rację. Nie powinien być sam, samotność sprawiała jedynie, że stał się bardziej płochliwy, mniej otwarty, taki jakby nieco zacofany... Wcześniej tego nie dostrzegał, lecz teraz, gdy szara zwróciła na to uwagę, był skłonny zrozumieć, że to prawda.
- Ja się pani nie boję. - odpowiedział stanowczo, chcąc zatuszować swoją wcześniejszą reakcję. Był przecież prawie dorosły, nie mógł być postrzegany jako tchórz. Cieszył się, że lwica nie zamierzała dłużej drążyć tematu przyczyny jego samotności, nie miał ochoty o tym rozmawiać. Gdy usłyszał odpowiedź na swoje pytanie, lekko go wstrząsnęła. Co prawda, niewiele wiedział na temat ukąszeń węży. Myślał bowiem, że to "nieuleczalne". Że od razu jest się skazanym na śmierć. Ale się mylił. Całe szczęście, bo szkoda by mu było tej miłej lwicy...
- Więc nie powinna się pani pospieszyć? - zapytał dociekliwym tonem. - Może pójdę z panią? Będzie pani raźniej i... ee... mi też. - dodał, uśmiechając się lekko, zachęcająco. Najchętniej nigdzie by się stąd nie ruszał, był zmęczony, ale nie chciał też zostać sam. Tak mu było dobrze, że wreszcie mógł z kimś porozmawiać. Poza tym, poczuł, że Kijivu bardzo potrzebuje jego pomocy... Przecież mógł pomóc, mógł towarzyszyć lwicy! Och, byłoby cudownie, poznałby jakiegoś tam uzdrowiciela... kimkolwiek ktoś taki jest. Ale, jak sądził, brzmiało to dość ciekawie.
- Pomogę pani. - powiedział stanowczym tonem, wypinając dumnie pierś. Przecież jego pomoc jest bezcenna! Nie można nie skorzystać z takiej oferty! Nagle poczuł się odpowiedzialny za lwicę, była przecież sama, a on nie mógł jej zostawić... Ach, te jego ambicje.
Kijivu
Konto zawieszone

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:Dorosła - obecnie nieco ponad 5 lat Liczba postów:103 Dołączył:Maj 2014

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 58
Zręczność: 83
Spostrzegawczość: 63
Doświadczenie: 15

27-11-2014, 23:28
Prawa autorskie: lineart: afrozenheart kolorki: ladyfromeast (mua)

Tak, samotność była jedną z najgorszych trucizn jakie istnieją na świecie, Szara również coś o tym wiedziała. Była przecież odrzucona przez te wszystkie lata w swoim stadzie.. Tylko taki świat znała, aż trafiła tu, w progi stada, którą ją przyjęło, zdecydowało się dać szansę. To był najpiękniejszy moment w jej życiu, jaki potrafiła przytoczyć.
Ucieszyła się, kiedy lew przyznał, że Szara nie wzbudza w nim strachu. W końcu była inna, obca, dziwna wręcz, bo srebrzysta. No i nie wyglądała dobrze. Kijivu sama nie miała pojęcia jak może wyglądać, zgadywała jednak, że nie był to wcale przyjemny widok. Musiała wyglądać na schorowaną, zmęczoną, wręcz zmaltretowaną przez uprzednie zdarzenie. A przecież był to jeden, jedyny incydent, wcale nie tak długi. Los ma jednak potężną moc..
- Powinnam.. chyba - odpowiedziała na bardzo trafne pytanie młodego samca. Nie miała pojęcia tak naprawdę co i kiedy powinna zrobić, ufała tylko żelaznym słowom Venety, które płonęły teraz w jej głowie niby rozgrzany metal. Znajdź uzdrowiciela. Wprawdzie Szara nie czuła, żeby miała za chwilę paść i umrzeć, ale obawiała się powikłań, jakich mogła się nabawić. Jeśli jednak jakiekolwiek zaistnieją.. Cóż, za taką cenę warto żyć. Nic nie jest więcej warte niż życie, zachować je to niesamowite szczęście. Kijivu czasem wciąż miała problem z uwierzeniem w to, co się wydarzyło. Jad mamby był zabójczy, a ona jednak żyła.
- Dziękuję - powiedziała szczerze, kiedy młodzieniec zaproponował pomoc. Ale.. jak mógł pomóc? Szarej nie przychodziło do głowy wiele więcej, niż prośba o doprowadzenie jej do ziem jej stada, a tam do Ines. Tylko ona może wiedzieć, co robić. W końcu była kapłanką, jej przewodniczką, dobrodziejką i przywódczynią stada. Tak, do Ines chciała trafić.
- Pomógłbyś mi dojść do domu.. Na tereny stada, do kapłanki? Może ona będzie wiedziała, co robić.. Ja nie wiem.
Kiba
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Wiek:2 lata Liczba postów:44 Dołączył:Wrz 2014

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 74
Zręczność: 68
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 10

29-11-2014, 14:12
Prawa autorskie: Ki-Re

Ucieszył się w duchu na podziękowanie ze strony lwicy. Nie oznaczało to bowiem, że ma coś przeciwko jego propozycji, a na to przecież liczył. Wysłuchał jej kolejnej wypowiedzi i ochoczo skinął głową.
- Na pewno będzie wiedziała. - stwierdził. Co prawda, niewiele wiedział o kapłankach, ale ktoś noszący tak ważnie brzmiące miano musiał wiedzieć wszystko. A przynajmniej on tak uważał.
- Zaprowadzę tam panią. - znów dumnie zaakcentował swoje słowa, z jednej strony nieświadomie. Ale czuł się dumnie, że mógł pomóc choćby w ten sposób. Pomoc przepełniała go poczuciem wartości, że jednak ktoś go jeszcze potrzebuje... Po chwili coś mu zaświtało. Nie zrobił czegoś bardzo ważnego, a skoro już się znają, to jest to niezbędne...
- Na imię mi Kiba - przedstawił się z delikatnym uśmiechem, po czym, znów spojrzawszy na Szarą uśmiech ten znikł prawie że całkowicie. Nie wyglądała dobrze. A każda sekunda się liczy, nie warto marnować tak cennego czasu.
- Chodźmy! - powiedział ochoczo, najpierw czekając, aż lwica ruszy. Następnie i on poszedł u jej boku. Szedł jej tempem, nie spieszył się. i tak całe dnie się nudził, dla niego czas nie był aż taki ważny. Gorzej jednak z czasem u Kijivu. Ale przecież niedługo będzie zdrowa! Kapłanka ją naprawi! Jaka miła musi być ta kapłanka... Tak rozmyślając, coraz bardziej zbliżał się ku terenom stadnym Stada Srebrnego Księżyca. A tam przecież taka osobę zobaczy!

/ zt
Kijivu
Konto zawieszone

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:Dorosła - obecnie nieco ponad 5 lat Liczba postów:103 Dołączył:Maj 2014

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 58
Zręczność: 83
Spostrzegawczość: 63
Doświadczenie: 15

01-12-2014, 10:24
Prawa autorskie: lineart: afrozenheart kolorki: ladyfromeast (mua)

Cóż za radość i spokój jednocześnie ogarnął Szarą, gdy ów młody lew zgodził się jej towarzyszyć w naznaczonej wysiłkiem podróży. Kijivu nade wszystko bała się teraz zostać sama, w obawie, iż ten szalony wąż, piekielny gad wróci, aby dokończyć dzieła.. A Kiba był młody, zwinny i o wiele od niej silniejszy w obecnej chwili. Był ponadto samcem, a samce zawsze lepiej potrafiły o siebie zadbać.
- Jestem Kijivu - odpowiedziała na przedstawienie się lwa. - Szara - dodała po chwili, tłumacząc znaczenie swojego imienia. Powoli przekonywała się do niego, tu już od dawna nie stanowiło środków do wytykania jej czy uszczypliwości. Było imieniem, jej opisem, świadectwem inności i oryginalności futra, a nie wyzwiskiem, przekleństwem wręcz. Gdyby tylko jej dawne stado i dawna rodzina to widziały..
Uśmiechnęła się delikatnie do młodego lwa po czym ruszyła o wiele bardziej ochoczo. Łapy wciąż się pod nią uginały i czuła ich drżenie, ale teraz miała się o wiele lepiej na duchu.
Idąc tuż obok Kiby podążyła w kierunku terenów swojego stada.
z.t.
Erendel
Konto zawieszone

Gatunek:Fenek Płeć:Samiec Wiek:dwie wiosny i pięć księżyców Liczba postów:7 Dołączył:Sty 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 30
Zręczność: 45
Spostrzegawczość: 30

07-01-2015, 23:41
Prawa autorskie: lineart: Velyra

Najpierw cichy szum w trawie. Potem można było zobaczyć jasny punkt. To mały, kremowy fenek hasał wesoło przez polanę. Była ona dość pusta, ale chyba cieszyło to bardziej liska, niż napawało poczuciem samotności. W taki piękny wieczór trudno się smucić. W końcu Eren - gdyż tak brzmiało imię malucha- zatrzymał się na środku polany. Rozciągnął spokojnie ciało i położył się na miękkiej trawce. Niebo tej nocy było gwieździste jak zawsze. Mały lisek wpatrywał się swoimi błękitnymi oczkami w wielki, błyszczący nieboskłon. "Piękne jak zawsze....." ~ pomyślał odprężając się przy tym pięknym widoku. Ostatnio spodobało mu się patrzenie na rozgwieżdżone niebo. Pozwalało to na chwilę oderwać się od świata i nie interesować się żadnymi problemami. Jednak lisek nigdy nie wyłączał czujności całkowicie. W każdej chwili coś mogło nadejść.
Shi
Konto zawieszone

Gatunek:Gepard Płeć:Samiec Wiek:Rok Liczba postów:121 Dołączył:Maj 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 30
Zręczność: 45
Spostrzegawczość: 45
Doświadczenie: 5

13-01-2015, 14:38
Prawa autorskie: ~NinjaCheetah, tło: ~ryky

Na polanie pojawił się On - Shi, szary gepard, którego już dawno nie widziała ta kraina. Powłóczył nogami, wlepiając tęskny wzrok poza horyzont. Jego ciało nie było już tak dobrze zadbane, jak jeszcze kilka miesięcy temu. Szary był wychudzony, spod skóry dobrze widoczne były jego żebra. Gepardy i tak nie mają na sobie zbyt wiele tłuszczu, on wyglądał, jakby go nie miał wcale. Jednak jego mięśnie były dobrze widoczne. Wcale nie było to spowodowane nieudolnością młodzika w polowaniach, gdyż te szły mu dość dobrze. I to wszystko dzięki jego myśliwskiemu instynktowi. Stracił jednak zapał do czegokolwiek, jako że już od bardzo długiego czasu nie widział swojej siostry, która była dla niego całym życiem. Wciąż jej poszukiwał. Mimo, że czuł, że nie ma w tym większego sensu, że jest ona zapewne już daleko stąd, on wciąż jej szukał. Nawet nie zauważył, że z powrotem zawitał w Krainie Trzech Stad.
Stanął na środku polany, ruszając uchem. Zobaczył lisa pustynnego, leżącego w trawie. Jedynie przyglądał mu się bez słowa.
[Obrazek: shipod_by_chotara-d8hpidb.png]
Erendel
Konto zawieszone

Gatunek:Fenek Płeć:Samiec Wiek:dwie wiosny i pięć księżyców Liczba postów:7 Dołączył:Sty 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 30
Zręczność: 45
Spostrzegawczość: 30

13-01-2015, 20:49
Prawa autorskie: lineart: Velyra

Lisek przyglądał się spokojnie niebu, uspakajać się widokiem gwiazd. Nagle usłyszał jakiś szum w trawie. Natychmiast oderwał się od zajęcia i instynktownie wstał i obrócił do tyłu. Był przygotowany na każdą opcję. Ujrzał szare, kotowate zwierzę, pokryte czarnymi cętkami. Według jego informacji mógł być to gepard. Nie był on na pewno dorosły, gdyż takie są trochę większe. Wydawało mu się, że był trochę wychudzony. Jak to zauważył cofnął się o kilka kroków, wiedząc, że głodne dzikie koty nie są bezpieczne dla takich zwierzaczków jak on. Najgorszym scenariuszem było skończenie w brzuchu drapieżnika. Oczywiście on tak łatwo się nie da. Nie skończy zjedzony przez jakiegoś kotka.
-Mną się nie najesz, same kości....- Mruknął patrząc podejrzliwie na zwierzę.


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości