♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Derion
Duch
*

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:zdechł, miał wtedy ok. 7 lat Znamiona:Stada ZG na lewym barku Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:964 Dołączył:Paź 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 87
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 44

#31
10-11-2014, 03:26
Prawa autorskie: av - Rag, obrazek w podpisie - Szczurzysława, ref - ja
Tytuł pozafabularny: VIP

Zacisnął zęby i zassał przez nie powietrze, wyobrażając sobie wszystko to, co zachodziło pod skórą szamoczącego się lwiątka. Ruch tak bardzo pogarszał sprawę, jak to tylko było możliwe i zapobieganie mu zapobiegało właściwie śmierci, lecz wobec niektórych odruchów nawet Derion miał na tyle litości, by pozostać obojętnym. Przyjął pacnięcie w nos uśmiechem.
- Widać, że jakiejś dziewczynie mocno zalazłeś za skórę - stwierdził z widocznym na mordzie zadowoleniem z powodu tej jakże bystrej pseudo-konkluzji, po czym wyczyszczoną łapę przyłożył do barku Tobo i uniósł go całego delikatnie minimalnie nad ziemię. Ktoś, kto dobierał się do lwiątka nie był dziewczyną, był wielkim lwem o potężnych kłach i chciał zabić, sądząc po lokalizacji najcięższych ran; przy łepku, barkach, na bokach w bliskiej odległości od serca. Bawił się przed jedzeniem, parszywy kocur, a Kahawian nie pozwolił na dokończenie dzieła. Nie lepiej było...?
- Nie, nie, nie, żadnego zdychania, daj spokój - od razu odburknął, w skupieniu i starając się zadać młodemu jak najmniej cierpień. Przytknął nos do jego łopatki i powtórnie zabrał za oczyszczanie ran, zaczynając od odsłoniętego miejsca, później sukcesywnie zatrzymując się przy każdym zagłębieniu-śladzie po czyichś ostrych zębiskach. Tym razem ledwie dotykał skórę, ledwie ją muskał. Nie chciał pobudzać krążenia, nie mógł pozwolić na większą utratę krwi. W połowie zabiegu oczyszczoną łapę wyjął delikatnie spod Tobo i przebrawszy palcami w nerwowym odruchu, mruknął:
- Zaboli.
Po czym bez ceregieli przyłożył ją do wcześniej zdiagnozowanej jako najpoważniejszej rany. W zasadzie okrył ją jednym palcem. Zatamował.
Koho
Konto zawieszone

Gatunek:lew Wiek:2 lata Liczba postów:224 Dołączył:Mar 2014

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 82
Zręczność: 66
Spostrzegawczość: 62
Doświadczenie: 90

#32
10-11-2014, 03:40
Prawa autorskie: ja

- Ma na imię Frigg - powiedział bez pardonu. - Córka Ragnara, skłamała mu na mój temat, a Kahawian mu mnie praktycznie podetknął pod nos. - Dodał za chwilę z ogromnym wyrzutem w głosie. Doskonale wiedział kogo powinien oskarżyć o swój obecny stan fizyczny. Nie zarejestrował śmiechu Deriona, na chwilę obecną nie docierało do niego nic, co mogłoby w jakiś sposób rozładować atmosferę, co mogłoby poprawić mu humor. Wszystko działało tutaj przeciw jego dobremu samopoczuciu.
- Jeśli kiedyś ją spotkam, zrobię jej to samo co ona mnie - powiedział rzucając Derionowi zmęczone, ale i zdecydowane spojrzenie. Na chwilę obecną nie wydawało mu się, żeby blefował. Na chwilę obecną był tak zawiedziony na tym świecie, że najchętniej doprowadziłby do jego kresu.
Położył na chwilę łepek na łapie Deriona pozwalając pielęgnować rany, ale nagle padło ostrzeżenie i... no cóż. Rzeczywiście zabolało. Warknął głośno a dla Deriona tym gorzej, że pazurki uczepiły się jego łapy. Cóz.
|THEME & VOICE|
I am the king of the parasites
She is the queen to me
We live in the sea that nobody knows
And that's how the story goes
[Obrazek: w7orqg.png]
Derion
Duch
*

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:zdechł, miał wtedy ok. 7 lat Znamiona:Stada ZG na lewym barku Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:964 Dołączył:Paź 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 87
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 44

#33
10-11-2014, 03:53
Prawa autorskie: av - Rag, obrazek w podpisie - Szczurzysława, ref - ja
Tytuł pozafabularny: VIP

Zacisnął mocno zęby i zmrużył oczy, przyjmując ukłucie ostrych pazurków bez zająknięcia. Mlasnął powoli, otworzył ślepia. Skończył. Na ten moment. Kahawian wróci i dalszych nieprzyjemności będzie ciąg dalszy, w tej chwili Derion chciał znaleźć komfortową pozycję dla siebie i niewygodnie skręconej łapy tamującej upływ krwi spomiędzy tobiaszowych żeberek. Ze dwa były złamane.
- Pogadam z Kahawianem - odpowiedział i z głośnym westchnięciem przewalił tułów na jedną, tylne łapy na drugą stronę, by umościć się pomiędzy wgnieceniami w trawie wygodniej. - Z jakichś powodów zależy mu na tobie, nie widzisz? Ale mniejsza o niego.
Uniósł lekko kąciki pyska w machinalnym uśmiechu.
- Jesteś Lwioziemcem, prawda? Powinieneś chyba liczyć na pomoc z ich strony, nie mogą tego tak zostawić - stwierdził, bardzo dziwnie się czując z tym wnioskiem wypowiedzianym z pozycji sympatyzującego z Zachodnią Ziemią samotnika.
Koho
Konto zawieszone

Gatunek:lew Wiek:2 lata Liczba postów:224 Dołączył:Mar 2014

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 82
Zręczność: 66
Spostrzegawczość: 62
Doświadczenie: 90

#34
10-11-2014, 04:05
Prawa autorskie: ja

Ból nagle się skończył... to znaczy, nadal bolało, ale nieco mniej. Der zaprzestał na razie. Tobo obejrzał się po sobie odruchowo, żeby przyjrzeć się swoim ranom. Jeszcze słabiej mu się zrobiło gdy je zobaczył, dreszcz przeszył jego ciałko ponownie. Rozluźnił się jednak zaraz pozwalając sobie na nieco bardziej wygodną pozycję. Puścił też wolno łapę dorosłego samca.
- Może zrozumiał, że popełnił błąd - odparł twardo. Nie patyczkował się, taki już był, czego konsekwencje właśnie boleśnie odciskały się na jego zdrowiu. Chciało mu się spać, ale jak na razie te wszystkie zabiegi medycznie skutecznie odganiały od niego sen. Choć powieki były jakby z ołowiu.
- Nie jestem... chyba, że nazywasz lwioziemcem kogoś, kto spędził tam raptem tydzień. Zresztą Vasanti nie może mnie takim zobaczyć. Nie chcę jej znów zawieść- powiedział znów kładąc łeb na łapach. - Ja nie mam rodziny.
Znów kaszel i znów musiał wypluć ślinę mieszającą się z krwią. Pociągnął lekko nosem. Nie miał zamiaru płakać, choć serce właśnie łamało mu się na kawałeczki. Chyba dopiero teraz wszystko do niego docierało, gdy tak po cichu sobie wszystko podsumował.
- Chce mi się spać - mruknął.
|THEME & VOICE|
I am the king of the parasites
She is the queen to me
We live in the sea that nobody knows
And that's how the story goes
[Obrazek: w7orqg.png]
Derion
Duch
*

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:zdechł, miał wtedy ok. 7 lat Znamiona:Stada ZG na lewym barku Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:964 Dołączył:Paź 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 87
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 44

#35
10-11-2014, 04:20
Prawa autorskie: av - Rag, obrazek w podpisie - Szczurzysława, ref - ja
Tytuł pozafabularny: VIP

Nie mógł zasnąć, nie mógł zasnąć, nie mógł zasnąć... mimo iż życie małą, wartką strużką ciągle wypływało z niego i niepomne na mocny nacisk, ciągle znajdowało ujście pomiędzy derionowymi palcami... Lew uniósł wargi, obnażył kły i zmarszczył się, niechętnie zmieniając minimalnie pozycję łapy i dosięgając opuszkiem bliżej źródła posoki. Szybko odpowiedział, chcąc by koncentracja Tobo mogła się rozdzielić między niewygodę, a jego słowa.
- Nawet Vasanti była kiedyś w opałach, to żadna ujma - przeszedł do konspiracyjnego szeptu. - Widziałeś jej ogon? Przyjrzyj się następnym razem, lub jeśli już to zrobiłeś...
Uśmiechnął się. Szczerze.
- Będziesz nosić te blizny z zadartą łepetyną, nie to co ja... Tam gdzieś - zarzucił łbem - jest moja łapa, której połowę stopy straciłem bo miałem ochotę obić komuś szpetny pyszczek. Ah, to było wtedy, wyobraź sobie, kiedy byłem Lwioziemcem. Nawet takie szuje ta ziemia karmiła.
Zmarszczył nos u nasady i uśmiechnął się szelmowsko.
Chociaż wewnątrz zaczynał się niepokoić o mały los oddychający ciężko pomiędzy jego łapami.
Koho
Konto zawieszone

Gatunek:lew Wiek:2 lata Liczba postów:224 Dołączył:Mar 2014

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 82
Zręczność: 66
Spostrzegawczość: 62
Doświadczenie: 90

#36
10-11-2014, 04:35
Prawa autorskie: ja

Miauknął niemrawo z pretensją, zrobiło się nieco niewygodnie. Pacnął łapą Deriona, żeby mu nie przeszkadzał, ale wyglądało na to, że nie dadzą mu sie nawet zdrzemnąć. Tobo nie rozumiał dlaczego nie mógł tego zrobić, o niczym bardziej teraz nie marzył. No może poza tym, żeby się napić.
- Już raz mnie opatrywała w tak krótkim czasie - fuknął. - Poza tym większość lwiątek na moim miejscu i tak by zdechło. Ragnar nie chciał urwać mi ogona tylko głowę, ale jeśli przeżyję... - w sumie to urwał. Nie miał zamiaru się tak odgrażać bez większego sensu. To nie dotyczyło Deriona, zresztą ileż można mówić o takich rzeczach.
- Nie wiem czy jest być z czego dumnym. - Poprawił się nieco między łapami Deriona. Jego ciało usilnie walczyło z niewygodą.
- Czemu mi to opowiadasz? - Zerknął kątem oka na samotnika. - Nie mów mi, że nagle zrobiło ci się mnie szkoda. Nie uwierzę w to. Ostatnio wolałeś mnie przegonić zamiast mi pomóc. A teraz zapewne pomagasz mi, bo kumplujesz się z Kahawianem. Dam sobie łapę odgryźć, że tak.
|THEME & VOICE|
I am the king of the parasites
She is the queen to me
We live in the sea that nobody knows
And that's how the story goes
[Obrazek: w7orqg.png]
Derion
Duch
*

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:zdechł, miał wtedy ok. 7 lat Znamiona:Stada ZG na lewym barku Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:964 Dołączył:Paź 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 87
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 44

#37
10-11-2014, 11:30
Prawa autorskie: av - Rag, obrazek w podpisie - Szczurzysława, ref - ja
Tytuł pozafabularny: VIP

- Oczywiście, że pomagam ci, bo mnie o to poprosił Kahawian! - potwierdził jego słowa z teatralnie wyeksponowanym oburzeniem - no bo jakże to tak mogłoby być inaczej... Jasne, że by mu pomógł, gdyby go znalazł w takim stanie nawet i bez Kahawiana, ale ostatnim, czego w tym momencie pragnął, było robienie z siebie dobrego Samarytanina. Ostatnim. I zdawał sobie sprawę z tego, że sam Tobo nie chciał być traktowany ani z litością, ani nadmierną czułością. Byłoby to bardzo niewygodne dla jego malutkiego, lecz wyjątkowo wielkiego jak na ten wiek ego.
Nawet jeśli nie miał rodziców i jego oczy szkliły się z tego powodu dużo częściej, niżby chciał. Żadnego mazania się.
Czarna grzywa zatrzepotała, gdy jej właściciel potrząsnął głową w próbie strącenia z nosa potrzeby podrapania go. Skrzywił się, lecz zadowolony z efektu, mógł z powrotem skoncentrować uwagę na młodym. Zanim otworzył paszczę omiótł wzrokiem ciemniejącą połać sawanny poprzetykaną niewysokimi drzewami, na których prostować skrzydła zaczynały nocne ptaszyska.
- Potrafisz już coś upolować? - mruknął, ledwie poruszając wargami, bardziej od usłyszenia odpowiedzi zainteresowany ciemnym kształtem sunącym wzdłuż ściany zagajnika kilkanaście susów od nich. Mrugnął kilkakrotnie. Spuścił głowę i zogniskował spojrzenie na zakrwawionym pyszczku lwiątka. Na jego własnym dało się zauważyć kilka zmarszczek niezadowolenia.
Kahawian
Dwugrzywy | Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:1,101 Dołączył:Kwi 2013

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 17

#38
10-11-2014, 13:50
Prawa autorskie: MadKakerlaken

Po dłuższej chwili udało mu się znaleźć wszystko, o co prosił go Derion. Miał i te kwiatki i pokrzywę- im większy wybór tym lepiej. Zajęło mu nieco dłużej niż się spodziewał- rzeczywiście na samym początku wydawało mu się, że wszystko wygląda tak samo. Dopiero po kilku głębszych wdechach wszystko wróciło do normy. Ile sił w łapach popędził z powrotem do medyka i jego pacjenta.
Z cieniem ulgi w ślepiach złożył zielska u łap granatowookiego, po czym spojrzał na Tobo.
Pytanie które zadał, skierowane było jednak do przyjaciela.
-I co?
Koho
Konto zawieszone

Gatunek:lew Wiek:2 lata Liczba postów:224 Dołączył:Mar 2014

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 82
Zręczność: 66
Spostrzegawczość: 62
Doświadczenie: 90

#39
10-11-2014, 14:08
Prawa autorskie: ja

Spojrzał na Deriona, spodziewał się takiej odpowiedzi dlatego w jego oczach nie kryło się rozczarowanie, a jedynie przekonanie, że miał słuszność w osądzie. Nic dziwnego zresztą. Poza tym nie posądzałby medyka o jakiekolwiek odruchy miłosierdzia, jakoś mu to do niego nie pasowało.
Co do dziwacznej jak na jego wiek powagi, jaką sobą reprezentował to cóż. Tobo wciąż był jeszcze dzieckiem i doskonale wiedział o tym.Miewał wcześniej typowo dziecięce odruchy, zwłaszcza gdy poczuł się bezpieczniej pod skrzydłami lwioziemców. Wtedy jakoś wróciła do niego ta beztroska chęć zabawy, ale teraz sądził, że został wyprany z resztek infantylności. W myślach oskarżył sam siebie, że poczuł nieco bezpieczeństwa u Vasanti i od razu spuścił gardę. Tak nie mogło być, nie mógł pozwolić sobie na kolejne spotkanie takiego lwa jak Ragnar i skończenie w taki sposób jak teraz. Chciał być przygotowany i zabić... jeśli to konieczne.
- Nawet jeśli, to co z tego skoro jestem w takim stanie? - Burknął. - Ale zanim znalazłem się u Vasanti żywiłem się jaszczurkami i ptakami, albo padliną. Ale to trwało tylko dwa tygodnie.
Tobo całkowicie zdawał sobie sprawę z tego, że nie przeżyłby dłużej bo prędzej czy później padłby ofiarą jakiegoś głodnego drapieżnika, albo padłby z wycieńczenia.Niejednokrotnie dorosły lew ma problem żyjąc samemu a co dopiero lwiątko.
Dostrzegł kątem oka nadchodzącego Kahawiana. Fuknął niezadowolony bo domyślał się, że znów będzie musiał przeżyć serię bolesnych zabiegów... życie życie.
|THEME & VOICE|
I am the king of the parasites
She is the queen to me
We live in the sea that nobody knows
And that's how the story goes
[Obrazek: w7orqg.png]
Derion
Duch
*

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:zdechł, miał wtedy ok. 7 lat Znamiona:Stada ZG na lewym barku Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:964 Dołączył:Paź 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 87
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 44

#40
10-11-2014, 16:14
Prawa autorskie: av - Rag, obrazek w podpisie - Szczurzysława, ref - ja
Tytuł pozafabularny: VIP

Dźwignął cielsko, starając się jak najmniej poruszyć prawą łapą. Stanąwszy na przeciwko Kahawiana wysłuchał do końca słów Tobo, lecz swoją uwagę w większości skupiał na rdzawym pysku poszukującym nie mających racji bytu zapewnień o tym, że wszystko jest i będzie w porządku.
- W najbliższym czasie będziesz miał okazję wysłuchać wielu teoretycznych lekcji - uniósł wysoko brwi, spoglądając w końcu w dół na nieszczęśnika. Z jego pogodnego tonu powolutku ulatywały resztki udawanego optymizmu, ale póki co starał się jak mógł zachować przed młodym pobudzającą jego makówkę do życia konkurencyjną względem jego własnej arogancję.
Szybko powrócił spojrzeniem w czerwone ślepia przyjaciela i przysunąwszy mordkę blisko okolonego dwukolorową grzywą pyska, milczał wyczekujących kilka sekund. Spuścił wzrok na wymowny ułamek sekundy i wziąwszy płytki wdech, polecił rdzawemu szybko zachrypniętym, balansującym na krawędzi szeptu głosem: - Wyczyść jedną łapę. Przytrzymasz go w tym miejscu co ja, kiedy będę przygotowywał rośliny. Musisz mocno naciskać, żeby krew nie wyciekała z rozerwanego mięśnia.
Zamknął paszczę i przysunąwszy brodę bliżej piersi, kątem oka obserwował Kahawiana.
Kahawian
Dwugrzywy | Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:1,101 Dołączył:Kwi 2013

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 17

#41
10-11-2014, 16:25
Prawa autorskie: MadKakerlaken

W ciszy wysłuchał tego, co powiedział mu Derion. Nie miał siły się cofnąć, czy zaprzeczać... musiał to zrobić. Z nutą zrezygnowania w swoim ruchu, skinął krótko łbem. Każde działanie ma swoje konsekwencje. Dla niego była to konieczność oglądania ran młodego lewka i znoszenie w ciszy jego bólu. Nie było czasu na zaprzeczanie czy wykręcanie się od obowiązku. Bez słowa, szybkimi i dokładnymi pociągnięciami jęzora wyszorował łapę, po czym zajął miejsce wcześniej okupowane przez samca. Jeszcze raz szybko przemknął ozorem po kończynie, upewniając się, że wszystko co zrobił zostało wykonane bezbłędnie. Dopiero potem wykonał tą najtrudniejszą część zadania.
I zmusił się, żeby spojrzeć na pysk fioletowookiego.
- Gdybym wiedział, że on jest zdolny do czegoś takiego, w życiu bym cię do niego nie zabrał.
Koho
Konto zawieszone

Gatunek:lew Wiek:2 lata Liczba postów:224 Dołączył:Mar 2014

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 82
Zręczność: 66
Spostrzegawczość: 62
Doświadczenie: 90

#42
10-11-2014, 16:38
Prawa autorskie: ja

Przestał się do niego odzywać. Może to i lepiej, sam nie wiedział. W tym momencie trudno było myśleć o czymś innym niż o tym, że boli i to bardzo. Że wielce prawdopodobna jest śmierć. Nie mógł znać się na medycynie i nie mógł wiedzieć, że to wszystko co tych dwóch robiło może spełznąć na niczym jeśli wda się zakażenie. Nie wiedział jak bardzo balansuje na tej cieniutkiej granicy a kolejny przypływ bólu tylko powodował, że Tobo odchodził coraz bardziej od zmysłów i dziecięcej niewinności. Mycie ran przez Kahawiana było tak bardzo nie przyjemne i znów silny nacisk na ranę, która bolała go najbardziej. Czym on sobie na to zasłużył? Nie mógł wiedzieć. Chciał nawet coś odpowiedzieć Kahawianowi, ale nie miał na to siły. Zupełnie inne dźwięki przeciskały się przez jego młodziutkie gardło by wydać odgłos ogólnej udręki. I tak nie mógł nic poradzić na to, że boli.
|THEME & VOICE|
I am the king of the parasites
She is the queen to me
We live in the sea that nobody knows
And that's how the story goes
[Obrazek: w7orqg.png]
Derion
Duch
*

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:zdechł, miał wtedy ok. 7 lat Znamiona:Stada ZG na lewym barku Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:964 Dołączył:Paź 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 87
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 44

#43
10-11-2014, 16:54
Prawa autorskie: av - Rag, obrazek w podpisie - Szczurzysława, ref - ja
Tytuł pozafabularny: VIP

Przyglądał się Kahawianowi bardzo uważnie, łapczywie pochłaniał każdy sygnał wysyłany przez jego spięte ciało. Razem z wypowiedzianymi w kierunku Tobo słowami i wszystkim tym, co dowiedział się o przyjacielu do tej pory, tworzyły spójną, odmalowaną w ciemnych barwach całość.
- O, o, o, dobrze - podszeptywał cichutko, gdy ten przykładał łapę do rany, podczas gdy on sam odsuwał własną.
Cisza, która przysiadła na gałęzi drzewa w tym momencie egzagerowała każdy, nawet najlżejszy szelest. Derion pociągnął nosem i podreptał w stronę przyniesionych przez Kahawiana roślin. Z racji gęstniejącego mroku i zaufania pokładanego w większym stopniu w wyspecjalizowanym zmyśle węchu, przyłożył nochal do obydwu roślin i po stłamszonym w klatce piersiowej kichnięciu bez najlżejszego uśmiechu na mordzie począł przeczesywać sawannę w promieniu kilkunastu metrów od Tobo i rdzawego starannymi, nie omijającymi żadnego skrawka gleby zakosami. Wrócił po kilku minutach i zabrał za układanie trawy w coś na kształt gniazda. Koncentrując się na tym zadaniu w stopniu, który zabroniłby mu jako typowemu samcowi o mało podzielnej uwadze zabrać za cokolwiek innego, milczał. Gdzieś tam po kilku okrążeniach wokół naprędce i w pośpiechu kleconego gniazda, pomiędzy zaniepokojonymi łypnięciami w prawie już granatowe niebo, zerknął w końcu w stronę Kahawiana i Tobo.
Kahawian
Dwugrzywy | Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:1,101 Dołączył:Kwi 2013

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 17

#44
10-11-2014, 17:13
Prawa autorskie: MadKakerlaken

Czując jak krew młodzika napiera na jego łapę, przełknął nerwowo ślinę. Gdyby mógł, najpewniej pomściłby to, co się stało. Ale w obecnej sytuacji... miał rozszarpać sam siebie? Wymusił na pysku cień uśmiechu, po czym mruknął cicho.
-Wytrzymaj jeszcze trochę... potem będzie już mniej bolało. Obiecuję.
Oby tylko wszystko skończyło się dobrze.
Nie wiedział nawet, czy Tobo usłyszał to, co do niego mówił. I nie miał zielonego pojęcia co jest gorsze. Widok jak Ragnar go zaatakował, czy bycie tu w tej chwili.
Rude ucho śledziło poruszającego się niedaleko Deriona. Ufał mu i wierzył, że nie musi mu patrzeć na łapy.
Przynajmniej na razie.
Derion
Duch
*

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:zdechł, miał wtedy ok. 7 lat Znamiona:Stada ZG na lewym barku Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:964 Dołączył:Paź 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 87
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 44

#45
10-11-2014, 19:06
Prawa autorskie: av - Rag, obrazek w podpisie - Szczurzysława, ref - ja
Tytuł pozafabularny: VIP

W utworzonym w trawie gnieździe Derion umieścił szeroki płat kory oderwanej od rosnącej nieopodal akacji. Drzewo nie było w najlepszym stanie, lecz wystarczająco dobrym, by podzielić się ze znachorem resztkami płynącego pod jej twardą korą leniwym strumieniem soku. Jak na końcówkę pory suchej akacja była wyjątkowo szczodra – drewno zwilgotniało w kilka sekund, a sok, który był tego sprawcą, po niedługim czasie złączył się ze startymi liśćmi pokrzywy i przeobraził w zadziwiająco jednorodną, pachnącą leśną ściółką masę.
- Muszę poczekać chwilę - mruknął do ucha Kahawiana, kiedy w kilku bezszelestnych krokach znalazł się obok niego - aż puszczą soki - szepnął bardziej do siebie, niż do Dwugrzywego, omiatając wzrokiem wątłą sylwetkę leżącą przy rdzawych łapach. Ważne, żeby wiedzieli, co się dzieje, że dzieje się cokolwiek. Nawet jeśli rokowania nie napawały optymizmem.
Odsunął delikatnie łapę przyjaciela i w pełnym napięcia skupieniu musnął językiem rozdarcie na tobiaszowym boku. Krew nadal się sączyła, lecz zdecydowanie mniej intensywnie. Zarówno z powodu jej zmniejszonej ilości, jak i w końcu przynoszącego jakieś rezultaty krzepnięcia.
- Spisałeś się świetnie - oznajmił, odsuwając pysk od lwiątka po jeszcze kilku delikatnych pociągnięciach językiem po jego skórze, nie spuszczając z niego wzroku. - Ty też - uśmiechnął się do Kahawiana słabo.
Zamarł w półobrocie, zmrużył oczy, wpatrując się w ranę i upewniając się, że pozostawienie jej bez nacisku zaświadczyło o pomyślności podjętych działań. Jeśli ragnarowe kły nie przecięły żadnej arterii młody miał szansę nie umrzeć w ciągu najbliższych godzin. Ale zdecydowanie większym przestrachem napawało Deriona to wszystko, czego gołym okiem nie mógł zobaczyć, czego nie wyczuł uważnie oczyszczając pokruszone wewnątrz ciałko.
- Jak długo możesz tutaj zostać? - odwrócił pysk w stronę Kahawiana, nie prostując skręconego tułowia. Kontynuował szeptem, ubierając rysy w zmartwiony wyraz - Jeśli młody przeżyje noc, będzie można myśleć o przeniesieniu go, na razie nie może się ruszać. Będzie wymagał opieki jeszcze bardzo długo, a przez najbliższe dni nie można z niego spuszczać oczu. Jesteśmy na Lwiej Ziemi, ale te leniwe gnidy nie raczą fatygować się na żadne patrole, więc powinieneś z samego rana znaleźć kogoś z nich na własną łapę. O ile taki był twój plan... Dobrze się stało, że na mnie trafiłeś. Ani żywej duszy w okolicy.
Zerknął w stronę złogogrzywego. Dzieciak został wmieszany w jakąś bardzo paskudną sprawę.


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości