♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Kiu
Konto zawieszone

Gatunek:krokuta cętkowana Płeć:Samica Wiek:5,3 lat (dorosła) Liczba postów:752 Dołączył:Lip 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 67
Spostrzegawczość: 51
Doświadczenie: 30

#76
13-05-2016, 21:51
Prawa autorskie: lineart BlackNemera- podpis'/ awek -Trollberserker
Tytuł pozafabularny: VIP

Nie odzywałam się tylko wszystko obserwowałam dokoła. No cóż skoro te ziemie należą do kogoś obecnie to lepiej będę się zbierać. Jakos mało mnie obchodziło czy kudłata góra mięsa na mnie spogląda czy też nie. Dla mnie ważniejsza była Ate i młode ale skoro wszyscy tutaj się znają.. w senie ją znają, to nie jestem potrzebna. Lekko poruszyłam ogonem i wstałam. Otarłem łbem karczek Ate.
-Robi się tu ciasno, mykam- Odrzekłam do niej. Faktycznie robiło się ciasnawo a to kudłate coś jeszcze bardziej zabrało przestrzeń. Do tego zaczynało przez to robić się trochę duszno. Ominęłam kudłata i wyszłam na zewnątrz. No cóż deszcz.. Przeżyję to i ruszyłam tak gdzieś przed siebie.

zt.
[Obrazek: secret_santa_2017</em>kiu_by_nukotek-dbx812q.png]

 Głos *To mi w duszy graj

Nie ma tak dobrego mistrza, który nie trafiłby na lepszego od siebie
Ate
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Osiem susz i trzy miesiące Liczba postów:278 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 71
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 71
Doświadczenie: 51

#77
14-05-2016, 16:27
Prawa autorskie: KujonekZombiiVitri || ftourini-d48ubt0 || Numizmat || allonkira || Dirke (KIJKU
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry / Skryba

Słuchała bardzo uważnie słów Kami, od czasu do czasu marszcząc jedynie brwi. Wyglądała na nieco zasępioną. Ale cóż... nie dziwota, że kudłata zagarnęła ziemie, które od jakiegoś czasu były wolne. Nikt ich nie zajmował. Stało się jasne, że prędzej czy później ktoś je sobie przywłaszczy. W pewnym jednak momencie cień diabelskiego uśmiechu przemknął po jej pysku. Zmrużyła nieznacznie ślepia, wracając oczyma wyobraźni do wspomnień minionych lat. O tak. Kami miała całkowitą rację. Złych diabli nie biorą, a w szczególności jeśli same diabły za nimi podążają krok w krok. I obie chyba zdawały sobie z tego sprawę, patrząc na to, co się obu tyczyło. Jak różne i dziwne historie, przepełnione po brzegi może nieco abstrakcyjnymi wydarzeniami, które wpłynęły na życie obydwu. Mroczne, mrożące krew w żyłach historie, które zdarzają się jedynie w baśniach... a jednak smolista i kudłata kryły we wspomnieniach równie straszne dzieje. Zerknęła na Kiu, również ocierając się o nią lekko. Jej decyzja była w pełni uzasadniona. Smolista podziękowała za obecność hieny i pożegnała ją. Zerknęła jeszcze na Białego Apollina, patrząc na niego przez dłuższą chwilę. Przyszedł jednak czas, by powrócić spojrzeniem mętnych szmaragdów, które utraciły swój dawny blask, na Kami. Uniosła pysk w zamyśleniu i zastrzygła uchem.
- Chyba nie powinnam... ale cieszy mnie to, że te ziemie trafiły w twoje łapska. Być może to przez świadomość twojej zawziętości i tego, że nie porzucisz tak łatwo swojej zdobyczy. - zaczęła spokojnie, a jej głos wypełniał pogłosem skalną grotę. Brzmiał nieco jak furkot starego silnika. Nieprzyjemny. Drażniący uszy. - Ogień dawno umarł. Wypalił się. Chociaż w popiole coś jeszcze się tliło... i najwidoczniej tobie udało się wzniecić żar od nowa. - spojrzała na berbecie - Pozwól mi zostać tu, dopóki młode nie podrosną. Wyniosę się kiedy tylko będą zdolne same wystać na łapach... - nie wydawało jej się, by była tu miłym gościem. A ponadto nie mogła się przemóc by pochylić przed kudłatą kark i żebrać o jej łaskę.
A t e

[Obrazek: 332bdkz.jpg]
Vanthi
Konto zawieszone

Gatunek:Lef Płeć:Samica Wiek:Podrostek Liczba postów:66 Dołączył:Maj 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 60
Zręczność: 60
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 15

#78
14-05-2016, 17:00
Prawa autorskie: Lineart (c) Malaika4, reszta moja

Vanthi cicho zapiszczała. Dużo tu osób było najwidoczniej, co niepokoiło małą białą kuleczkę. Otworzyła ślepka. Wielkie, szafirowe. Jasna cholera. Kto by się spodziewał? Popatrzyła na matkę nimi, a potem na dużego, białogrzywego samca, który siedział nieopodal Ate. Była kropka w kropkę jak jej babka. No może nie tak do końca, bowiem natura postanowiła zrezygnować z udziwnień w postaci fioletowych kudłów, chociaż... fioletowe ciapki na uszach zostały. Ale również nie był to intensywny fiolet. Ciemny. Jak gdyby wymieszany z czernią matczynej sierści. A przede wszystkim była silnie podobna do tego białogrzywego, jak gdyby była jego berbeciem. Choć w rzeczywistości wiadomym było, któż jest ojcem. A przynajmniej dla Ate. Bowiem ta nie miała zamiaru ujawniać tego przed nikim, być może nawet przed własnymi dziećmi. Ziewnęła przeciągle i lekko podniosła łebek, jakby chciała się uważniej przyjrzeć Kobie. A potem matce. Matka w ogóle ją zszokowała. Kiedy ujrzała jej zielone włosy, na małym pyszczku wymalowało się swoiste dziecinne zdziwienie. I ta wielka kudłata brązowa lwica, która zajmowała większą część skalnej groty. Tej się nieco przestraszyła. I jej głosu. Sierść zjeżyła się nieco na karku, a maleństwo mocniej wtuliło się w matkę.
[Obrazek: cho_by_choiicho2_by_fileera-d91don1.png]

Sweet home Alabama, 

Where the skies are so blue, 

Sweet homa Alabama 

Lord, I'm coming home to you.



 







Kami
Kanibal | Abajifo
*

Gatunek:Panthera spelaea+ Płeć:Samica Wiek:Antyk Znamiona:5/5_{1} Tytuł fabularny:Znachor Zezwolenia:Cechy Panthera spelaea 500kg/ 350cm(bez ogona) / Postać Specjalna Liczba postów:1,637 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 80
Siła: 95
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 74
Doświadczenie: 15

#79
16-05-2016, 11:48
Prawa autorskie: ~KamiLionheart/ *jollyjack/ bethesda
Tytuł pozafabularny: VIP

Byc może ignorowała Kobe, być może po prostu obserwowała go na razie. Nie musiał niczego mówić, by do jej łba trafiały jakieś informacje o nim. Miała bardzo podzielną uwagę, spostrzegawczość samicy też nie należała do najgorszych. Przyjdzie czas, w którym kudłata odezwie się do niego bezpośrednio, na razie jednak pierwszy plan grała Ate i jej bąble. Osobista słabość wielkiej kocicy.. maluszki.
Kiedy hiena postanowiła ulotnić się z groty kudłata spięła mięśnie w karku czekając tak, aż ta ją wyminie by odetchnąć z wyraźną ulgą. W grocie faktycznie zrobiło się ciut duszno, jakby jednak nie ułożyła wielkiego cielska zatykała spora część wlotu, wiatr uderzał o jej plecy nie przedzierając się przez futro.
- Tak, zapewne leżałby odłogiem jeszcze długo.. a szkoda marnować szansę na wspaniałą zabawę. Ile przecież można wypoczywać? Zbierać tłuszcz? Obrastać jak jakie prosie..- Sarknęła rozbawiona, bo kto tutaj hodował fałdki? Chyba tylko jej się na tyle powodziło. Cała reszta chodziła jakaś niedożywiona. Zasępiona..
- Nawet najmniejsza iskra może wywołać pożar na sawannie.. zdaje się że o tym zapomnieliście, ty i cała reszta.. zapomnieliście jak go podtrzymać. Bardzo było mi to na łapę. Zadeptywałam każdą iskierkę nadziei.. jedną po drugiej, bez wahania, to nie było trudne. Nie mam jednak powodu by czynić tak dalej.. nie jesteście już moimi wrogami, ten rozdział opowieści dobiegł końca. Nie ma Złej Ziemi.. nie ma Płonącej Ziemi. Zostali po nich tylko wojownicy, zbyt uparci, by umrzeć, czy odejść. Ate, nie ma potrzeby byś wynosiła stąd swój czarny zadek. Co więcej, ty i te młode, możecie stać się częścią naszej wspólnoty. Decyzja należy jednak do ciebie..- Przyjmowanie dawnego wroga do wspólnoty, wydawało się albo bardzo głupie, albo bardzo szlachetne. Kami zapamiętano na różne sposoby, czego by jednak nie mówić o wielkiej wywłoce.. były to wielkie wspomnienia. W końcu brązowa spojrzała na białego.
- Moje słowa tyczą się zarówno jej, jak i Ciebie biały. Zdaje sobie sprawę, że ta decyzja wymaga przemyślenia. Macie więc na to dokładnie 2 miesiące od tego dnia. Do tego czasu chcę mieć waszą odpowiedz. Ziemie Cinis nie są bowiem azylem dla samotników.- Stwierdziła i podniosła zadek z ziemi gotowa do dalszej drogi.
My Lioden Den 

~X~
A co jeśli życie jest zbyt krótkie, 
by poddać się mądrości milczenia? 


[Obrazek: Fuck_Stamp_by_Voltaira.gif] [Obrazek: 3k8uyjj_by_kamilionheart-d9q7uas.png]
MÓJ GŁOS!                                                       
Twój koszma                                     Moje Rozmiary

[Obrazek: trollface.png]
Ate
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Osiem susz i trzy miesiące Liczba postów:278 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 71
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 71
Doświadczenie: 51

#80
16-05-2016, 13:11
Prawa autorskie: KujonekZombiiVitri || ftourini-d48ubt0 || Numizmat || allonkira || Dirke (KIJKU
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry / Skryba

W głowie zielonowłosej zaszumiało. Słuchała słów Kami z wyraźną dozą zaskoczenia. Cóż. Najwyraźniej była przygotowana na to, że ta zaraz przegoni i ją i jej młode. Jednak tak się nie stało. Natomiast slowa, które padły z jej brązowego pyska, były całkowicie niespodziewane i w pierwszym momencie samą Ate przytkało, mówiąc kolokwialnie. Zastrzygła uchem i zmarszczyła z lekka brwi. Propozycja kudłatej zbiła ją nieznacznie z tropu... a w jej głowie zaczęło odzywać się wiele głosów. Jedne były całkowicie za, inne z kolei kategorycznie przeciw. Wszystko to, co zdarzyło się na przestrzeni minionych lat niechybnie wypaliło się ogromną dziurą w duszy Ate. Spowita dziwną mgłą, odeszła w cień, nie chcąc się rzucać za bardzo w oczy. Ich upadek był potwornym ciosem między łopatki. Nie zdołali już się nigdy więcej podnieść. Kto wie... może na jedno to i dobrze? Jakby nie było... dawniej te dwie suki były wrogami. Najgorszymi. Po latach zmagań i walk, w końcu wygrała jednak Kami. I nikogo to raczej nie dziwiło. Jej zwycięstwo było pewne od dawna. Było to już jedynie kwestią czasu, kiedy Płonąca upadnie.
Kudłata jednak miała niechybnie rację w jednym: to była przeszłość. Pewien rozdział, który należało już definitywnie zakończyć, bowiem książka nie składa się tylko z tego fragmentu. Powieść toczy się dalej, a koniec wciąż nie jest nam znany. Milczała długo, wsłuchana w słowa, które pogłosem odbijały się od ścian skały. Zapatrzone w swoje bąble, zerkając sporadycznie na białogrzywego, który spoczywał u jej boku.
- Zaczekaj... - mruknęła nagle, gdy kudłata była już gotowa do wyjścia z jej groty. Chociaż ta grota nie była tak do końca jej, no ale pal licho. - ...masz rację. Absolutnie. Płonąca Ziemia, Zła Ziemia. To przeszłość. To wszystko jest już za nami. Wczoraj było wczoraj, a dzisiaj... jest już dzisiaj. - ciche westchnienie wydobyło się z jej trzewi, a ona podniosła szmaragdy swych dzikich ślepi na Kami - Przystaję na twą propozycję. I winna ci jestem podziękowania, wywłoko... - cień dzikiego uśmiechu pojawił się na smolistym pysku. Spojrzała wówczas na białogrzywego i trąciła ogonem jego bok. - Pozostań tutaj ze mną, bialolicy... - może nie powinna go była o to prosić. A jednak żebrała wciąż o jego obecność i nie chciała, by się rozstawali w tym miejscu.
A t e

[Obrazek: 332bdkz.jpg]
Koba Kai
Konto zawieszone

Gatunek:Panthera leo Płeć:Samiec Wiek:8 Liczba postów:68 Dołączył:Gru 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 6o
Zręczność: 7o
Spostrzegawczość: 8o
Doświadczenie: 35

#81
16-05-2016, 17:47
Prawa autorskie: Lion by Tigon, edit by me.

Białolicy bardzo dobrze wiedział iż nastanie wreszcie ów moment, w którym ku niemu zwróci się oblicze osobliwej persony, w końcu jak było mu wiadomo nie był żadnym cieniem ani tym bardziej eterycznym duchem aby go całkowicie zignorować bądź przez tak długi czas nie dostrzegać. Do tej chwili, miał całkowite baczenie na padające w owej grocie słowa, które tak wiele mogły mu dopowiedzieć oraz rzucić całkiem nowe światło na obecne tutaj jestestwa o których nic zanadto dotychczas nie wiedział , oprócz imienia spoczywającego tuż obok wynaturzenia – Koba Kai – Odrzekł bardzo spokojnie, tonem nie skrywającym ani krzty strachu wobec prawdziwej anomalii która tuż przed nimi postała, trwając niewzruszenie w swojej stoickiej aurze, jaka była zarazem jego tarczą, za którą skrywał wszystkie swoje rozterki, które to wszakże wszyscy posiedli.
A jedną z nich okazał się właśnie owy wybór, przed jakim ponownie musiał stanąć na rozwidleniu ścieżki swojego dotychczasowego życia, aby po raz kolejny obrać kierunek który mógł zmienić tak wiele, nie będąc równocześnie tego nazbyt pewnym, czego w tejże chwili obawiał się najbardziej. Czy samego zaś wyboru, wiedząc już który to będzie, czy być może przyszłych zmian jakie za sobą on niesie, stając równocześnie przed ogromną przepaścią przed którą musiał przemóc wszystkie wątpliwości aby całkowicie wyzwolić swoje jestestwo tuż przed tym co zaraz nastanie.
Dopiero kolejne zaś słowa, płynące wprost z gardzieli odpoczywającej diaboliny, sprawiły iż po raz kolejny został wyrwany z kajdan swojej wizji, spostrzegając już nieco trzeźwiejszym wzrokiem, jak nastała owa chwila prawdy w ostatecznym osądzie, jaki po raz wtóry mógłby już nie nastąpić, teraz albo nigdy, a później ? Niechaj diabli go pochłoną – Zostanę do czasu jaki nam dano. - Rzekł w stronę szmaragdowej głębi, po czym swoje szafiry przeniósł na śpiące kruszyny, które najwyraźniej potrzebowały obydwu rodzicieli i pomimo tego iż nie były jego, to w taki oto właśnie sposób raczył podziękować losowi i zarazem spłacić swój dług zaciągnięty u niego, za to iż niegdyś ktoś inny objął opiekę tuż nad nim w potrzebie, a może było w tym coś więcej ? Chwilę później swoje soczewki zwrócił w stronę odchodzącej osobliwości – Do tego czasu będę służyć wam w dobrej wierze moim jestestwem. - Po czym zamilczał. I choć samych słów nie było nazbyt wiele, to musiało wystarczyć iż płynęły wprost z jego wnętrza, które nie rzucało ich niepotrzebnie na wiatr, starając się od zawsze skrupulatnie je dobierać, wierząc iż w nich była zaklęta ich cała potęga, której nie wolno było zbędnie nadużywać a tym bardziej lekceważyć.
Kami
Kanibal | Abajifo
*

Gatunek:Panthera spelaea+ Płeć:Samica Wiek:Antyk Znamiona:5/5_{1} Tytuł fabularny:Znachor Zezwolenia:Cechy Panthera spelaea 500kg/ 350cm(bez ogona) / Postać Specjalna Liczba postów:1,637 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 80
Siła: 95
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 74
Doświadczenie: 15

#82
18-05-2016, 11:05
Prawa autorskie: ~KamiLionheart/ *jollyjack/ bethesda
Tytuł pozafabularny: VIP

Ciągłe pozostawanie w przeszłości utrudniało znacząco zrobienie kolejnego kroku. Żyj chwilą, łap okazje, a z przeszłości wyciągaj wnioski, by nie popełniać tych samych błędów- swoich, ani cudzych, szkoda na nie czasu.
Wcale nie chciało się jej wychodzić w tą ulewę, wystawiła łeb na zewnątrz, wzdrygnęła sie jednak gdy pierwsze krople roztrzaskały się jej na nosie. Odwróciła łeb w tył gdy Ate zawołała za nią. Czyżby smolista namyśliła sie? Tak szybko? Była odrobinę zaskoczona, przeważnie.. było tak, że Płonący zwlekali, zwlekali z najważniejszymi decyzjami. Jednak nigdy nie zagłębiała się w to stado, może nie wszyscy tacy byli, więc tym bardziej warto było odszukać tych, którzy nie mieli z tym problemu?
Stała tam na jej prośbę czekając na to co miała do powiedzenia. I na jej szkaradnej mordzie wykwitł uśmiech. - Więc dobrze. Zobaczymy ile jeszcze ognia można z Ciebie wykrzesać staruszko..- Rząd pożółkłych zębów ukazał się dwójce w zadziornej ekspresji dzięki której wyglądała zapewne na nieco młodszą, ale przecież 9 lat.. to nie tak wiele, wszystko zależało od tego w jakim wieku był duch, a duch Kami chyba nigdy nie miał zamiaru zbytnio dojrzeć.
- Koba Kai.- Zapisała w pamięci dwuczłonowe imię białego, czekała dalej, jego odpowiedz też chciała znać. Dla siebie, ale i po to by przekazać reszcie jak mają z nim postępować. No cóz, swą obietnicę składał chyba bardziej Ate.. nie miała jednak zamiaru mącić w więzi która miała tu powstać. Czas. Na zbudowanie solidnych relacji był on niezbędny, a to był naprawdę dobry początek.
- W takim razie.. witajcie w Cinis. Oboje.. wy i te maluchy, którym życzę by z każdym dniem nabierały siły i rosły zdrowe.- Kiwnęła im łbem i w końcu wyszła, całkiem stanowczym krokiem, chociaż by tak to wyglądało musiała kopnąć się solidnie mentalnie w kosmaty zadek.

ZT
My Lioden Den 

~X~
A co jeśli życie jest zbyt krótkie, 
by poddać się mądrości milczenia? 


[Obrazek: Fuck_Stamp_by_Voltaira.gif] [Obrazek: 3k8uyjj_by_kamilionheart-d9q7uas.png]
MÓJ GŁOS!                                                       
Twój koszma                                     Moje Rozmiary

[Obrazek: trollface.png]
Mitali
Konto zawieszone

Gatunek:Lwica Płeć:Samica Wiek:Dopiero się urodziła Liczba postów:5 Dołączył:Maj 2016

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 5
Zręczność: 5
Spostrzegawczość: 5

#83
21-05-2016, 17:58
Prawa autorskie: Kiowara

Można by przysiąc, że drzemka, którą zaserwowała sobie mała Mitali trwała całą wieczność, ale nie wolno było się temu dziwić. Była przecież małym lwiątkiem, które większość swojego czasu spędza na śnie i jedzeniu, nawet zabawy z rodzeństwem nie są jeszcze aż tak atrakcyjne. Brązowa mlasnęła głośno, co mogło zwrócić uwagę matki i jej towarzysza, ale wcale nie musiało. Lwica powoli otworzyła swoje ślepka, które do tej pory miała zamknięte, a dzięki temu wszyscy wokół mogli zobaczyć przepiękną zieleń jej tęczówek. Maleńka brązowo-czarna kulka futra zaczęła czołgać się w stronę sutków Ate, z których ponownie pociągnęła spory łyk ciepłego mleka.
Ate
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Osiem susz i trzy miesiące Liczba postów:278 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 71
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 71
Doświadczenie: 51

#84
29-05-2016, 14:48
Prawa autorskie: KujonekZombiiVitri || ftourini-d48ubt0 || Numizmat || allonkira || Dirke (KIJKU
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry / Skryba

Kwestią honoru pozostawało zachowanie smolistej pokraki. Jedni z pewnością uznają, że postąpiła niczym zdrajczyni. Że zachowała się w sposób absolutnie niegodny jej pochodzenia i winna ponieść konsekwencje swych czynów. Ona zaś sama wiedziała jednak, że to jest najlepsza możliwa opcja, jaką mogła wybrać spośród wszystkich pozostałych. Przede wszystkim ze względu na maluchy, które w tej chwili wierciły się przy jej brzuchu, ciągnąc różowe sutki, domagając się jedzenia a także matczynej uwagi. Spoglądała przez dłuższy czas na tę wielką kudłatą wywłokę, która zgodziła się jej pomóc. Jej. Smolistej pokrace, której jakiś czas temu gotowa była urwać łeb w obronie swego stada. A dzisiaj proponowała jej miejsce u siebie. Czego by o niej nie powiedzieć... mimo wszystko miała w sobie krztę swoistej dobroci, a przede wszystkim posiadała zdrowy rozsądek i wyrozumiałość, których można jej było pozazdrościć.
Tym cieplej zrobiło się Ate na sercu, kiedy usłyszała słowa Koby, który w praktyce winien odwrócić się od niej i pozostawić ją tu na pastwę losu z maluchami. A jednak tkwił przy niej czujnie. Białolicy Apollin, który zaskakiwał swoim nietypowym jestestwem. Biała zjawa, której obecność uspokajała Ate praktycznie całkowicie. Kiedy Kami pozostawiła ich samych, trąciła różowym nosem jego bok w podzięce za jego postawę i słowa, w które wierzyła. Po Anubisie nie było śladu. Nie czuła nawet krzty jego obecności w okolicy... a więc odszedł? Najwidoczniej. Zniknął bez słowa, pozostawiając ją samą z berbeciami na głowie. To było potężnym ciosem dla smolistej. Upadła królowa ponownie miała nieco zasępiony pysk, który jednak odzyskiwał zdrowe emocje, gdy napotkał spojrzenie obu małych kuleczek. Vanthi miała ślepia po jej matce, a Mitali... po niej. Pomrukując cicho powiodła nosem po ich karczkach i przejechała różowym językiem po ich sierści, by potem powrócić wzrokiem na Kobę. Jej długi ogon powędrował w stronę samca i pochwycił jego ogon, owijając się wokół niego mocno. Nie chciała go stracić. Od tamtego spotkania... czuła, że przestrzeń pomiędzy nimi wypełnia coś więcej niż cisza mieszana z pustką. Coś między nimi wybrzmiewało w swej pełnej melancholii melodii... i miało to szansę wybrzmieć mocniej, jeśli tylko oboje się postarają.
- Dziękuję... - wyrwało się spomiędzy smolistych warg. Urwane. Może nieco niewyraźnie i zbyt ciche. Ale jednak rzeczywiście pełne wdzięczności względem Koby. Była wyzuta z sił. Zmęczona wielogodzinnym porodem... i świadomością tego, że ojciec jej dzieci pozostawił ją tutaj, zapewniając uprzednio o swej miłości o lojalności. Może chociaż kilka ostatnich lat życia spędzi spokojnie.
A t e

[Obrazek: 332bdkz.jpg]
Koba Kai
Konto zawieszone

Gatunek:Panthera leo Płeć:Samiec Wiek:8 Liczba postów:68 Dołączył:Gru 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 6o
Zręczność: 7o
Spostrzegawczość: 8o
Doświadczenie: 35

#85
02-06-2016, 20:46
Prawa autorskie: Lion by Tigon, edit by me.

I nareszcie nastał ów moment w którym, choć nie pokazując tego po sobie, on sam a być może nawet wraz ze spoczywającą tuż obok diaboliną, mógł odetchnąć z ulgą spostrzegając jak osobliwa "pokraka" opuszcza ich wspólny azyl, po czym w spokoju mógł oddać się w objęcia chwilowej zadumy. Jednakże owy stan rzeczy nie trwał nazbyt długo, aby dość niespodziewanie coś lub ktoś pochwycił jego jestestwo gdzieś w bliżej nieokreślonym świecie i za sprawą swojej zaś mocy czym prędzej sprowadził go do obecnej rzeczywistości, przy czym czując po raz kolejny jej ognisty dotyk, wewnętrznie nieco skonsternowany zaistniałą sytuacją, po krótkotrwałej chwili zwrócił swoje szafiry w stronę jej majestatycznej maski. Z jakiej wydobyło się jakże szlachetne słowo podzięki, po którym na jego obliczu doraźnie zagościł pogodny uśmiech, aby w oka mgnieniu zniknąć niczym spadająca gwiazda tuż zza horyzontem, pozostawiając po sobie wspaniały blask oraz kolejne nietuzinkowe wspomnienie i być może życzenie, które miałoby w niedalekiej już przyszłości się ziścić, bądź spełniło się już teraz.
Białofutry nadal milczał, niczym ociosany monolit pozbawiony całkowicie życia, do chwili w której jego soczewki powędrowały w stronę baraszkujących maleństw, będących jakże najwspanialszym cudem tegoż oto świata – Czy otrzymały już swoje miana ? - Rzekł dość niespodziewanie, choć tonem całkowicie spokojnym jak to miewał w swoim już zwyczaju białogrzywy czynić, po czym jak zwykle zamilczał, aby korzystając z jednej ze swych cnót, jaką była niewątpliwie jego niezmącona cierpliwość, wyczekiwał poznania świeżo upieczonych godności, aby być może nawet dopomóc w ich wyborze o ile dostąpi takiego oto błogosławieństwa.
Ate
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Osiem susz i trzy miesiące Liczba postów:278 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 71
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 71
Doświadczenie: 51

#86
03-06-2016, 07:42
Prawa autorskie: KujonekZombiiVitri || ftourini-d48ubt0 || Numizmat || allonkira || Dirke (KIJKU
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry / Skryba

Pozostawieni sobie nawzajem, tkwili tutaj w tym wspólnym bezistnieniu, zapatrzeni w mrok ich dusz, który opiewany był hymnami i pieśniami demonów. Tchnienia dwóch serc, które przez całe swe życie milczały, dziś zaczynały odzyskiwać swe umiejętności.
Wiesz jak to jest stać nad przepaścią...? Kiedy od wybawienia i całkowitego spełnienia dzieli Cię jedynie mały kroczek. Zdajesz sobie sprawę ze swego tkwienia w bezistnieniu. Chłoniesz całym sobą rześki wiatr, który z wolna napełnia twe trzewia. Zdaje się ciebie oczyszczać... jakby zmywał z ciebie skazy, przygotowywał do spotkania na Sądzie. I wpatrujesz się w eter przed sobą. W głuchą pustkę, która wyciąga ku tobie swe chłodne ramiona, chcąc utulić cię swym milczeniem. Chwiejesz się na krawędzi, spoglądając w dół, przygotowując się niczym Ikar... gdyż zbyt blisko pragnąłeś być nieba i stopiły się twe skrzydła. Teraz cichniesz i powoli umierasz. Nawet serce nie jest tak chętne to wybijania rytmów jak niegdyś. Trzeszczy niczym stary mechanizm, zdaje się krztusić wypluwaną krwią, chcąc się jej pozbyć.
Szmaragdy, których nieprzenikniona głębia wpatrywała się teraz w Białogrzywego Apollina, zdawały się odzyskiwać nieco wigoru przy jego jestestwie. Jak gdyby ta upadła anielica ostatkiem sił starała jeszcze podnieść się z burej, brudnej ziemi i wzbić niczym wolny ptak ku niemu. Jednak skrzydeł już nie miała, a jedynie krwawiące rany w miejscu ich wyrwania. Bóg zabrał jej niebo. Nie dla niej ono było. Ciche westchnienie wydobyło się z jej trzewi, gdy spojrzała na dzieci. Zaczęła od najmniejszej, brązowo-czarnej.
- Mitali... - przedstawiła maleństwo Kobie, a potem trąciła barwnego malucha - ...Ażdah... - kontynuowała i wzrok jej utkwił w białej puchatej kulce, której szafirowe oczy z zaciekawieniem wpatrywały się w białolicego. Była do niego bardzo podobna. Samej Ate odebrało na chwilę mowę. Gdyby nie to, że jej dziecię miało uszy o nietypowej barwie, z pewnością można by się kłócić o to, kto tak naprawdę był jej ojcem. Cień uśmiechu zjawił się na wargach demona. - I Vanthi. - przedstawiła dziecię, a wzrok jej utkwił na powrót w samcu, który czuwał przy niej.
A t e

[Obrazek: 332bdkz.jpg]
Koba Kai
Konto zawieszone

Gatunek:Panthera leo Płeć:Samiec Wiek:8 Liczba postów:68 Dołączył:Gru 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 6o
Zręczność: 7o
Spostrzegawczość: 8o
Doświadczenie: 35

#87
05-06-2016, 22:52
Prawa autorskie: Lion by Tigon, edit by me.

W istocie tak było iż białofutra kulka od samego już początku jej dostrzeżenia, najbardziej zaintrygowała szafirookiego, by tym samym odnaleźć światło na końcu tunelu, przez jaki tak wiele już księżyców wędrował w najgłębszym to mroku. Kontemplując tuż nad tym czy mogła być jego odpowiedzią na tak wiele niewypowiedzianych pytań a zarazem pozostać jego nowym drogowskazem w kierunku którego powinien podążyć w swoim odwiecznym poszukiwaniu bratnich mu jestestw ?
Tak czy inaczej po raz kolejny zamarł w osobliwym milczeniu, przyglądając się wszystkim maleństwom z osobna, aby chwilę później swoje soczewki zwieńczyć z lśniącymi szmaragdami upadłej diablicy – Możesz być z siebie dumna. - Odrzekł bardzo spokojnie, po czym mimochodem dodał – Oboje możecie. - I zamilczał, czując w głębinach własnego jestestwa symptom, który czym prędzej wskazał mu pewien nietakt, który prawdopodobnie mógł poruszyć dość bolesny temat, rany jaka nie zdążyła jeszcze się zagoić, aby nadal się jątrzyć. Jednakże białogrzywy bardzo dobrze wiedział co czyni, pragnąc poznać swoją przyszłość, która to teraz zależała tylko i wyłącznie od jego, a być może nawet ich wspólnego wyboru. A zatem wspólnie po stanęli przed rozdrożem, ścieżki swojego żywota jaką to wspólnie przez chwilę kroczyli – O ile ich ojciec raczy powrócić.
Ate
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Osiem susz i trzy miesiące Liczba postów:278 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 71
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 71
Doświadczenie: 51

#88
24-06-2016, 12:41
Prawa autorskie: KujonekZombiiVitri || ftourini-d48ubt0 || Numizmat || allonkira || Dirke (KIJKU
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry / Skryba

Jej smoliste lico zwrócone było ku owocom jej... miłości? Co za śmieszne i odważne słowa. Jej przygody z przeszłym niedoszłym, który nie raczył się zjawić. Który nie raczył przynieść tu swego szanownego jestestwa i choćby oznajmić, że jednak nie chce. On zwyczajnie zniknął. A przynajmniej miała takie wrażenie. Wrażenie, że już nigdy go nie ujrzy, bo on najzwyczajniej w świecie zniknął, odszedł z tych ziem, pozostawiając ją w objęciach samotności i pustki wraz z trójką dzieciaków. Powiodła zimnym różowym noskiem po ich łebkach, które zaraz potem poczochrała równie różowym językiem. Usłyszała jego słowa i wzniosła szmaragdy na jego białe anielskie lico. Cichy warkot wydobył się z jej gardzieli. Brzmiało to niczym furkot starego silnika. Ojciec. Ojciec jej dzieci. Już nie ukochany Anubis. Był po prostu dawcą nasienia dla jej dzieciaków. Zacisnęła wyraźnie szczęki, składając ponadto swe uszy i zacisnęła powieki, starając się uspokoić.
- Skoro nie powrócił do tej pory... - zaczęła dość oschłym tonem, powoli odsłaniając te dwa piękne kamienie, które spoglądały na jej dzieci - ...to wątpię, by w ogóle miał się zamiar tu pojawić. - dodała po chwili i podniosła nań już nieco spokojniejsze spojrzenie. Ciche westchnienie wydobyło się z jej trzewi. Wyciągnęła ku niemu pysk i otarła się łbem o jego bok nieznacznie. Był jej oazą. Azylem spokoju. Jego smukłe wyciszone lico dawało jej swoiste ukojenie. Jej dusza z wolna wydobywała się z tej czarnej jak piekło cielesnej okowy, chcąc ulecieć do niego.
- Cieszę się, że tu jesteś. I że zostaniesz... - mruknęła nagle, zdając sobie sprawę z czegoś. Przypomniało jej się ich pierwsze spotkanie. Dwie samotne zagubione dusze na bezdrożach. Wpatrzone w siebie oczy i milczenie, które wypełniało przestrzeń pomiędzy nimi. A jednak dusze potrafiły ze sobą rozmawiać.
A t e

[Obrazek: 332bdkz.jpg]
Vanthi
Konto zawieszone

Gatunek:Lef Płeć:Samica Wiek:Podrostek Liczba postów:66 Dołączył:Maj 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 60
Zręczność: 60
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 15

#89
24-06-2016, 13:50
Prawa autorskie: Lineart (c) Malaika4, reszta moja

Szafirowe oczęta wzniosły się ku wielkiemu białemu lwu. Zamrugała nimi i powoli wygramoliła się z objęć mamy. Mama musiała ją bardzo kochać, skoro tak czule ją tuliła do siebie i ciągle lizała po główce. Ale ona była ciekawa tego dużego pana, który z takim zaciekawieniem przyglądał się jej. Oczywiście nie pozostawała mu dłużna, bo i w jej wielkich oczętach lśniło nie małe zaintrygowanie jego personą. Poczłapała ku niemu, potykając się o własne łapki i klapnęła przed nim. Podniosła łebek do góry i przyjrzała się jego dużej postawie. Duży i biały. Aż się uśmiechnęła. Spojrzała na swoje łapki i jedną położyła na jego o wiele większej łapie. Obie były idealnie białe. Jakby stworzone z tego samego tworzywa. Wyszczerzyła bielutkie ząbki i podniosła wysoko fioletowawe uszka. Poczłapała bliżej samca, co by się do niego przytulić. Kto wie? Może to właśnie jego uważała za ojca, a nie jakiegoś tam Anubisa. Przeszłego niedoszłego, o którym matka najwidoczniej nie chciała mówić. Słyszała jej gniew, który był dla niej nieco... dziwny w odczuciu. Ten nieprzyjemny furkot. Ale mamy się nie bała. Dziwnego białego pana też nie.
[Obrazek: cho_by_choiicho2_by_fileera-d91don1.png]

Sweet home Alabama, 

Where the skies are so blue, 

Sweet homa Alabama 

Lord, I'm coming home to you.



 







Koba Kai
Konto zawieszone

Gatunek:Panthera leo Płeć:Samiec Wiek:8 Liczba postów:68 Dołączył:Gru 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 6o
Zręczność: 7o
Spostrzegawczość: 8o
Doświadczenie: 35

#90
27-06-2016, 20:23
Prawa autorskie: Lion by Tigon, edit by me.

Tym samym białogrzywy nazbyt wiele się nie pomylił, przeczuwając a być może nawet wiedząc już znacznie wcześniej iż nieobecność prawowitego ojca spoczywających tuż obok kruszyn, była nad wyraz bardzo wątpliwa. Jednakże potwierdzenie jego pewności w poruszonej przez niego kwestii niespodziewanie została odkupiona dość sporą daniną w postaci zapewne bolesnych wspomnień rozdzierających świeżą ranę, która nie zdążyła dość mocno się zasklepić. Dlatego milcząc niczym skała, prawdopodobnie przeklinając w głębinach własnego jestestwa samego siebie, szafirooki przyglądał się cierpieniu jakiego był domniemanym sprawcą. Aby chwilę później po raz kolejny z jakże delikatnym muśnięciem poczuć wspaniałe doznanie w postaci pieszczoty będącej jakże niezrównanym oraz beztroskim uczuciem, nigdy wcześniej przez niego nie zaznanym na tym oto padole. Pozwalającym powrócić mu do wspomnień ich pierwszego spotkania oraz nocy jaką wspólnie wówczas spędzili, rozpalając w nim misterny żar, wobec którego w jakiś tajemniczy dla niego sposób był całkowicie bezsilny. Jednakże on sam jakby nie był wobec niego spętany nie mogąc się oswobodzić, tym samym nie zamierzał z tym walczyć, czując iż było to najwyraźniej jego przeznaczeniem, którego przez tak wiele księżyców oraz krain jakich dotychczas przemierzył, tak wielce poszukiwał aby wreszcie odnaleźć swój cel dalszej egzystencji – Na zawsze. - Rzekł bardzo łagodnie czując wspaniałą nić oplatającej ich bliskości, uczucia które z każdą to chwilą coraz bardziej w nim potęgowało do czasu kiedy coś lub nawet ktoś zdążył raz jeszcze sprowadzić go do obecnej rzeczywistości. W jakiej ku własnemu zdumieniu spostrzegł małego brzdąca, będącego nikim innym jak jego własne odbicie, choć dość znacznie pomniejszone, u którego gdyby nie kilka dość błahych szczegółów, to byliby jak dwie krople wody.
I choć nie była krwią z jego krwi to on sam nie miał nic przeciwko temu czym raczyła go dość niespodziewanie obdarować, przy czym na jego obliczu zagościł przez chwilę pogodny uśmiech a tuż zza nim dość nieporadnie, nie mając przeto żadnego doświadczenia w obchodzeniu się z tak kruchym kwieciem, delikatnie jak było to tylko możliwe pogładził swą łapą małą kruszynę.


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości