♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Ahati
Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:35 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:

#1
13-09-2015, 20:26
Prawa autorskie: Malaika4

Nawet najbardziej szara z odmian codzienności dostarczała wystarczającej ilości zajęć, by nie zwracać uwagi na takie rzeczy, jak zieleń trawy. Była przecież obecna w niemal każdym wspomnieniu, nie wybijając się ponad nic nie znaczące tło. Jaką musiałaby być taka codzienność, aby lew zaczynał zwracać uwagę na rzeczy tak błahe, zapominając o wszystkich swoich zajęciach?
Ahati udała się we wskazanym jej kierunku, prowadzona przez jedno z niewielu życzliwych słów, które udało jej się na tych ziemiach zasłyszeć. Zmierzała w jego stronę, jak do skarbu, jak do swojego końca tęczy. Srebrne ślepia - to zdrowe, i to chore - wpatrzone były w kołyszące się na wietrze łany zieleni. Czasem tylko zatrzymywała się na dłużej, gdyż smagana co silniejszymi podmuchami miała problemy z utrzymywaniem równowagi. Chora łapa bynajmniej nie pomagała jej w tej wędrówce, ukłuciami bólu domagając się odpoczynku.
W końcu, po długiej, powolnej i nużącej podróży, której nie skaziła jedna nawet myśl, Ahati znalazła się na terytorium Lwiej Ziemi. Choć słyszała o nim w całym życiu raptem kilka razy, rozpoznała swoje położenie z łatwością. Ustępująca pomału mgła nieśmiało odsłaniała kontury Lwiej Skały. Była nawet całkiem niedaleko niej. Każdy normalny na jej miejscu odczuwałby niepokój - w końcu znalazła się w samym sercu ziem obcego stada. Wybór o tym, by nie zwracać na to uwagi został podjęty już dawno temu - i bynajmniej nie przez nią.
W tenże sposób Ahati znalazła się nad słynnym Wodopojem. Był spokojny, cichy, pojedyncze jedynie zwierzęta, które nie uciekły stąd na początku pory deszczowej korzystały z jego dobrodziejstw. Wkrótce dołączyła do nich również ona. Kuśtykająca, pokiereszowana lwica samą swoją posturą odstraszyła niejedno z tych zwierzątek, choć w swoim odczuciu nie zasługiwała już na miano drapieżnika. Jedynie lichego padlinożercy.
Ostre pazury służyły jej teraz tylko do utrzymywania równowagi. Długie kły zapomniały o smaku świeżego mięsa. Jedyne ślepię, choć bystre, wpatrzone było w ziemię. Uszy słuchały, lecz nie płochliwych zwierząt, a szumu wiatru. Z niegdyś pewnego, płynnego, tanecznego kroku - a czasem i powabnego, kiedy nadchodził czas - nie pozostało nic.
Przybyła tu w tym samym celu, co te zwierzątka. Dlatego w końcu zatrzymała się na brzegu, nie zawracając sobie głowy myślami zaczęła pić. Woda była jedną z niewielu rzeczy, która potrafiła jeszcze sprawić jej przyjemność. Zmrużyła ślepia, delektując się świeżym, orzeźwiającym smakiem chłeptanej przez nią wody. A piła zanurzona w niej po szyję - schylanie, jak i siadanie sprawiało jej mnóstwo bólu i kłopotu, od którego teraz była wolna. Czuła jedynie, jak spokojny nurt wody gładzi jej ciało, przemyka się pod brzuchem i między łapami, mierzwiąc miękką sierść, kojąc chorą łapę.
Niewiele było rzeczy, które sprawiały jej przyjemność - ale ta była największą z nich. Chłonęła ją całą sobą, jak gdyby miało to jakiekolwiek znaczenie. Z perspektywy czasu nigdy go nie miała. To była tylko forma zabicia zbędnego czasu, tak jak sen. Dzięki niej mniej go pozostawało na to, co czyniła każdego dnia, a czego czynić nie miała ochoty.
Na próby przetrwania.
Myślała, że jest tu sama.
Próżna to była nadzieja.
Nirai
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Rok i 4 miesiące. Liczba postów:110 Dołączył:Lip 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 60
Zręczność: 45
Spostrzegawczość: 45
Doświadczenie: 5

#2
17-09-2015, 19:18
Prawa autorskie: Jasmingarden/ Salvathi

Nadzieja bywa złudna. W tym przypadku można, by jej dopisać jeszcze jedną cechę- szydząca. Nie postanowiła zrobić wyjątku nawet dla tak zranionej i pokiereszowanej lwicy, jaką była obecna tu Ahati. Przyjemnie mierzwiący jej złote uszy szum wody został zdominowany przez odgłos zbliżających się w stronę wodopoju kroków.
Lwica zapewne spodziewała się ujrzeć dorosłego osobnika. Tymczasem jej srebrnym ślepiom ukazało się lwiątko. Samiec szedł żmudnym krokiem, choć ciężkim i zdenerwowanym. Wyraźnie na jego pysku malowało się rozdrażnienie i swego rodzaju irytacja, która wykrzywiała kąciki jego warg w drgającym grymasie. Brązowa grzywka opadła mu na ślepia, przysłaniając widok. Nie zdmuchnął jej jednak, jak to miał w zwyczaju- wolał ukryć ciosające gromy ślepia pod warstwą przyszłej grzywy.
Kiedy jego łapy były zaledwie kilka kroków od brzegu, uniósł zielone tęczówki, by natrafić z niemałym zaskoczeniem na postać wpatrującej się w niego lwicy. Rozwarł kremowy pysk w niemym zdziwieniu, lecz szybko się pozbierał.
Ciche westchnięcie wydostało się spomiędzy jego warg, by potem Nirai wypowiedział już dawno wyćwiczone, stadne powitanie.
-Deme.-powiedział, wydychając przy tym nagromadzone w sobie powietrze. Kłótnię z matką musi schować głębiej, w ciemniejsze zakamarki swojego umysłu. Nie powinien w końcu obarczać innych swoimi problemami. Prawda?
-Nie za zimna?-spytał, wskazując krótkim ruchem łba na leżącą w wodzie lwicę. Jemu dłuższe przesiadywanie w wodzie, nigdy nie przypadło do gustu. Gdyby było cieplej… Nie. Wolał nie próbować.
Zielone ślepia wpatrywały się w złotą lwicę. Lwiątku nawet do łba nie przyszło, że jest to ktoś obcy. Może to emocje, a może to przez sielankowe wychowanie przez Lwioziemców… A tam. Szukać winnych łatwo, a trudniej samemu przyznać się do niej. Złoty był po prostu zbyt ufny do innych osobników- nie sądził, że z ich strony cokolwiek mu grozi.
Za chwilę przekona się o słuszności swoich poglądów.
[Obrazek: 30iykud.png]
Ahati
Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:35 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:

#3
17-09-2015, 19:54
Prawa autorskie: Malaika4

W taki sam sposób, w jaki ona wzbudziła jego zainteresowanie, tak też on sam coś w niej rozniecił.
Tym czymś był prawdziwy, dawno już przez nią nieodczuwany niepokój. Przyglądała mu się uważnie jedynym ślepiem, zaprzestając picia. Paradoksalnie, obraz lwiątka był teraz znacznie gorszym od spotkania z dorosłym, silnym lwem - gdzie był bowiem berbeć, tam była też jego matka, ona zaś mogła nie zareagować radością na widok obcej lwicy rozmawiającej z jej dzieckiem. Do tego zuchwałej lwicy, kąpiącej się w najlepsze w samym sercu ich ziem.
Czasami podczas jej wędrówki natrafiała na nieprzychylne spojrzenia i ostrzegawcze warczenie, rzadko jednak musiała przywdziewać maski i odgrywać przedstawienia - teraz jednak było to dla niej najbezpieczniejsze wyjście, a poniekąd także i jedyne. Tak jak zwykle, nie miała bowiem wyboru.
- Jest w sam raz. - Odpowiedziała na jego pytanie, a potem zbliżyła się do niego o kilka kroków. - Jesteś stąd? - Zapytała, wystawiając łeb nieco wyżej ponad taflę wody.
Nie była zachwycona jego obecnością. Przyniósł wraz ze sobą koniec dla jej bezmyślnego odpoczynku. Nie mogła jednak nie zauważyć, jak naiwny to był dzieciak... może uda jej się przynajmniej dowiedzieć czegoś o tym stadzie, zanim przyjdzie jej opuścić jego ziemie? Dlatego zdecydowała się wyjść na brzeg.
Kulejąc i krzywiąc się przy każdym kroku dołączyła do dzieciaka, kładąc się jednak na ziemi ładnych kilka metrów od niego, u korzeni jakiegoś drzewa zwijając się w kłębek.
- Mama nie nauczyła cię, że nie rozmawia się z nieznajomymi? - Zapytała Ahati, wciąż przyglądając mu się uważnie. Nie dziwiłaby się lewkowi, gdyby w tej chwili uznał ją za zagrożenie: przez te wszystkie blizny nie wyglądała na łagodną, a wątpiła, żeby rozumiał jak bardzo przeszkadza jej chora łapa.
Nirai
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Rok i 4 miesiące. Liczba postów:110 Dołączył:Lip 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 60
Zręczność: 45
Spostrzegawczość: 45
Doświadczenie: 5

#4
17-09-2015, 20:24
Prawa autorskie: Jasmingarden/ Salvathi

Złote lwiątko wpatrywało się uważnie w postać pokrytej ranami lwicy. Chociaż zanurzona była w wodzie niemal całkowicie to jej powierzchnia nadal była przezroczysta, dzięki czemu Nirai mógł z łatwością zlustrować wygląd nieznajomej. Starał się robić dobrą minę do złej gry. Nie marzył w tej chwili o spotkaniu kogokolwiek, ale też nie miał żadnego znaczącego wyboru. Pierwsza opcja- wypędzić lwicę. Druga opcja- wybyć samemu. Ostatnia była w tej chwili niezbyt interesująca, ale to właśnie tą postanowił samiec przyjąć. Była to konkretniej mówiąc rozmowa ze złotą samotniczką.
Czarne uszy uniosły się nieco zaciekawione pytaniem Ahati. Lwioziemiec przyjął odruchowo, że lwica musi należeć do jego stada- skąd inaczej znalazłaby się tak głęboko na ich terenach? Niezauważona przez strażników ani pozostałe osobniki? Gdyby Nirai był starszy zawiadomiłby o tym nieprzyjemnym fakcie, któregoś z władców, lecz z powodu jego młodego wieku nie byłoby to raczej widziane jako przychylne zachowanie. Raczej ujęliby to pod kategorię "bezczelne".
Zielone ślepia wpatrywały się w lwicę, która kuśtykając schroniła się przed słońcem w cieniu pobliskiego drzewa. Jest ranna.- Niraiowi ta myśl niezbyt przypadła do gustu. Co miałby teraz począć? Zabrać ją do groty medyka?
Uch, raczej nie. Jeszcze spotka tam matkę, a tego na razie nie pragnął.
-Tak. Należę do stada zwanego Lwią Ziemią.-odpowiedział gładko, posyłając nieznajomej coś na kształt uśmiechu. Usiadł na trawie i przechylił odrobinę łeb w prawą stronę, zerkając w stronę Ahati.
-Skoro chciałabyś wiedzieć to często mnie o to pytają.-odparł, śmiejąc się cicho.
-Tak szczerze, to nie miała okazji.-dodał, nieco smutniejąc. Myśl o zaginionej rodzinie nadal napawała go negatywnymi emocjami. Pewnie będzie już tak do końca życia.
Chociaż Alayike starała się z całych sił to nigdy w pełni nie zastąpi mu matki. Prawdziwej, rodzonej matki. Złoty miał tego nieprzyjemną świadomość.
[Obrazek: 30iykud.png]
Ahati
Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:35 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:

#5
17-09-2015, 20:49
Prawa autorskie: Malaika4

Ahati powoli zaczynała żywić do malucha niechęć. Jak tylko usłyszała jego pierwszą odpowiedź, uszy zaczęły jej więdnąć od środka. Spośród wszystkiego, co mogło jej się przytrafić trafiła na gówniarza, który akurat nauczył się kilku mądrych słów. Starał się ze wszystkich sił mówić tak jak dorośli, jednak przepaść między składnym zdaniem a jego dziecięcym głosikiem była irytująca w stopniu uniemożliwiającym przeskoczenie. Zdążyła uodpornić się zatem w duchu na te popisywania naiwnego dziecka, gotowa mielić jego słowa jak przez sito w poszukiwaniu tego, co mogłoby ją zainteresować. Po jego raptem drugiej wypowiedzi już wzbierało jej w piersi westchnienie.
Nie zdążyła jednak nawet pomyśleć, że chciałaby być sama, że żałowała każdego kroku, który zbliżał ją do tego wodopoju. Już zdążyła odkurzyć wachlarz sztucznych uśmiechów i emocji - ale wtedy on rozpadł jej się w łapach. Otworzyły się szerzej jej srebrne ślepia, nawet pokiereszowana powieka uniosła się w połowie, odsłaniając bielmo choroby. Nirai ukłuł ją w to miejsce, gdzie lwy miały serce i nawet jej chore oko miało w sobie ten błysk.
- Jesteś sierotą? - Zapytała.
Nie była zupełnie świadoma nietaktu i brutalnej bezpośredniości, której dopuściła się właśnie wobec zranionego malca, jednak kilkoma słowami wzbudził w niej żal. Zdążyła ocenić go już w myślach, nabrać złego nastawienia, przyszykować się na niezbyt miły scenariusz, a tymczasem lwiątko obróciło ten obraz w perzynę.
Czyżby to całe stado z Lwiej Ziemi go przygarnęło? Ciekawe. Najciekawsze w tym wszystkim było jednak to, że bynajmniej nie przeszło to Ahati przez myśl - tak dziwnie czuła się ze świadomością tego, w jak wielkim była błędzie. Gruba była skorupa, którą oddzieliła swoje mroczne i smutne jestestwo od zewnętrznego świata, za przyczyną Niraia pojawiło się jednak na niej pęknięcie.
- To tak jak ja. - Odpowiedziała mu lwica, uśmiechając się krzywo do małego lewka.
Czy próbowała go tym samym pokrzepić, dodać mu otuchy? Poczuła się mu winna odrobiny ciepła i zrozumienia wobec tego zasmuconego dziecka. W końcu na własne oczy widziała śmierć swoich rodziców. Wątpiła, by lewek miał za sobą aż tak smutną historię, jednak zasmakowała już w tym życiu smaku straty.
Było jej głupio. I było jej żal tego dziecka, że on również nie był wolny od tej goryczy.
Nirai
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Rok i 4 miesiące. Liczba postów:110 Dołączył:Lip 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 60
Zręczność: 45
Spostrzegawczość: 45
Doświadczenie: 5

#6
17-09-2015, 21:12
Prawa autorskie: Jasmingarden/ Salvathi

Zielone ślepia powędrowały na umięśnione łapy młodzika. Nawet nie miał świadomości, jak te kilka miesięcy na Lwiej Ziemi go zmieniły. Jego sylwetka nabrała kształtów zbliżonych odrobinę do tych, które zapewne osiągnie w dorosłości. Już teraz wiedział, że będzie krzepkim samcem. Jego ojciec też taki był.
Na wspomnienie o samcu, lwiątko cofnęło czarne uszy. Już od pewnego czasu rozmyślał o sytuacji zaledwie sprzed kilku miesięcy, kiedy to jego drogi rozeszły się ze ścieżką rodziców. Jeszcze wtedy tłumaczył to swoim roztrzepaniem. Zgubił się, ale…
Przecież ich szukał. Wołał, krzyczał, płakał. Prosił o odnalezienie rodziny. Oni jednak nie chcieli go odnaleźć.
Lwiątko zamrugało, gdy ocuciły go słowa Ahati. Uniósł niechętnie zielone spojrzenie na jej srebrne.
-Można tak powiedzieć.-odparł jej, tym razem już nie siląc się na uśmiech. Kąciki warg nieco opadły.
-Niby mam rodzinę… Przybraną. Jednak od pewnego czasu...-nie dokończył, jakby się zacinając. Przecież lwicę nie interesują jego przeżycia. Miał wrażenie, że zaraz na niego nakrzyczy za to, że nie docenia tego co ma. Westchnął cicho, ponownie schylając łeb i spuszczając wzrok na złotą trawę. Czekał na reakcję lwicy i niemal odruchowo zniżył łeb przygotowany na jej wściekłą reakcję.
[Obrazek: 30iykud.png]
Ahati
Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:35 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:

#7
18-09-2015, 20:29
Prawa autorskie: Malaika4

Agresja, na którą się przygotowywał nie miała jednak miejsca. Ahati przyglądała mu się w ciszy, teraz, gdy zaskarbił tę niewiele znaczącą całość jej uwagi. Nie zostało już wprawdzie śladu po tym ukłuciu w piersi, gdy wyprowadzał ją z błędu, jednak Ahati nie zamierzała pozwolić mu w tej sytuacji na samotność. Dziwna to była chwila i dziwne były okoliczności ich spotkania. Być może przypominała w środku zimny kamień, lecz chciała pomóc lwiątku. Choć tyle dobrego mogła zrobić w zamian za chwilę odpoczynku.
Utwierdzała się tylko w tym przekonaniu - a także w swej intencji - wraz z każdym słowem dziecka. Złośliwe było życie i okrutny był los, że ważył się drwić nawet z dzieci, tak małych i niewinnych.
- Dzieje się coś złego, prawda? - Zapytała Ati, zapewne burząc jego wizję jej wściekłości.
Choć była pod tym względem prawdziwie upośledzona, starała się teraz ostrożnie dobierać słowa, najbardziej jak to tylko było dla niej możliwe. Nieco łatwiej było zmusić jej głos do łagodnego, ciepłego tonu: on nie uległ zmianie w dniu, w którym jej życie zakończyło się, a zarazem rozpoczęło się na nowo.
Może i zostało jej tylko jedno oko, potrafiła jednak sięgnąć nim daleko - tutaj tylko ślepiec nie dostrzegłby, jak bardzo lewek potrzebuje życzliwego uśmiechu i słuchającego ucha. A Ahati zamierzała mu je dać: rozumiała bowiem, jak bardzo tego potrzebował. Pamiętała, jak sama tego potrzebowała.
- Opowiesz mi o tym? - Zapytała, poklepując chorą łapą ziemię przed sobą, dając mu tym samym znak, że pozwalała mu podejść bliżej.
Nirai
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Rok i 4 miesiące. Liczba postów:110 Dołączył:Lip 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 60
Zręczność: 45
Spostrzegawczość: 45
Doświadczenie: 5

#8
19-09-2015, 22:22
Prawa autorskie: Jasmingarden/ Salvathi

Nie dało się ukryć, że złotego samczyka zaskoczyła reakcja Ahati. Z początku wroga, a teraz wydawała się wręcz chętna by go wysłuchać. Nie musiał potwierdzać jej słów. Jego cofnięte uszy i spuszczony wzrok mówiły same za siebie. Brązowa grzywka na powrót przysłoniła jego widzenie, więc początkowo nie zauważył zachęcającego błysku, który pojawił się w srebrnych ślepiach obcej. Dopiero, kiedy ta poklepała łapą miejsce znajdujące się praktycznie koło niej, uniósł zielone spojrzenie, w których odmalowało się zdziwienie.
Posłusznie podszedł do niej z lekko obniżonym łbem, jakby szedł na ścięcie. Prawdę mówiąc nadal nie był pewien intencji lwicy. Widział ją pierwszy raz na oczy- nie znał jej zachowań, ani jej reakcji na daną sytuację. Wolał być ostrożny- ha, co za ironia.
Złoty usiadł, omiatając przy tym pobliskie podłoże długim ogonem.
-Po prostu… Ech. Ciężko mi się przystosować do nowej rodziny. Wiem, że powinienem być im wdzięczny za to, że stado mnie przyjęło, a pewna lwica postanowiła zostać moją przybraną matką. Dali mi nowy dom, a ona rodzinę, ale…-zawahał się, podnosząc na chwilę wzrok na samotniczkę, by potem znowu go opuścić na swoje łapy.
-Brakuje mi mojej rodziny. Tej prawdziwej. Ostatnio dotarło do mnie, że to moja wersja wydarzeń była daleka od prawdy. Nie zgubiłem się. A z resztą nawet jeśli to czy normalny, kochający rodzic nie poszedłby mnie szukać? Cóż, moja rodzina tego nie zrobiła- ani moja matka, ani mój ojciec, a także żadne z braci. Wiem, że byłem jednym z młodszych i nadchodziła pora deszczowa, ale… Nie musieli mnie porzucać! Nauczyłbym się polować, pomógłbym im! Ja… Ja nie zrobiłem nic złego.-ostatnie zdanie wymówił niemal szeptem, a zielone tęczówki zalśniły od ogromu łez, które teraz całkowicie zamazały jego pole widzenia.
[Obrazek: 30iykud.png]
Ahati
Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:35 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:

#9
20-09-2015, 10:33
Prawa autorskie: Malaika4

Ahati wysłuchała w ciszy słów dziecka, ale kiedy skończył swoją smutną opowieść nie potrafiła znaleźć dla niego odpowiedzi. Długo zastanawiała się, co może odpowiedzieć lwiątku, które w ważnym momencie swojego życia, którym było dorastanie, zostało pozostawione samym sobie. Był już duży, na tyle duży, że byłby pewnie w stanie polować na co mniejsze zwierzątka. Dlaczego jego rodzina zdecydowała się pozostawić zdrowego samczyka samego? Czy brakowało im pożywienia, że podjęli decyzję o opuszczeniu go? A może coś po prostu im się stało?
Po krótkiej chwili doszła jednak do słusznego wniosku - najistotniejsze było w tym wszystkim to, że te wydarzenia odcisnęły na nim swoje piętno. Dlatego też Ahati, nie zastanawiając się nad tym zbyt długo, wyciągnęła w jego kierunku łapę.
A dopiero potem zastanowiła się, dlaczego właściwie to robi.
- Może chcesz się przytulić? - Wydukała cicho, wbrew sobie.
Ten lewek potrzebował teraz pomocy, której ona nie potrafiła mu dać. W końcu opuściła więc łapę i spojrzała na niego niepewnym, mieszanym, ale mimo wszystko ciepłym wzrokiem.
- Widzisz, mały - zaczęła powoli. Potem było już z górki. - Często w życiu jest tak, że nikt nie pyta nas o zdanie. Niektóre rzeczy po prostu się dzieją, zwłaszcza, jak się jest w niewłaściwym miejscu i w niewłaściwym czasie. Widzisz, my też żyliśmy swoim życiem. Ja i moje stado. Wszystko było dobrze, nikomu nie zawadzaliśmy, a jednak zostaliśmy zaatakowani. Do dziś zastanawiałabym się pewnie, dlaczego tak się stało, gdyby nie to, że przestałam to robić już dawno temu. Trzeba się cieszyć tym, co się ma.
Ahati z łatwością udawało się teraz znajdować słowa, które mogłaby powiedzieć lwiątku. Była hipokrytką, sama bowiem nie znała już w tym życiu radości. Zaakceptowała je takim, jakim było.
Z jednej rzeczy nie zdawała sobie jednak sprawy.
Towarzystwo, nawet dziecka, jakim był Nirai było dla niej bardzo miłe. Czyjaś obecność, siedzenie obok, nasłuchiwanie oddechu. Ale najbardziej szokowało ją to, że ten lewek, ten dzieciak jakby nie zwracał uwagi na to, jak wyglądała. Nie dostrzegał jej chorej łapy, nie widział chorego ślepia, nie zastanawiał się nad licznymi bliznami. Przyszedł do niej, rozmawiał z nią, szukał u niej pomocy. To z kolei zdumiewało Ati tak bardzo, że prawdziwie głupio czuła się w jego obecności ze sobą - taką zrezygnowaną, apatyczną lwicą, która każdym słowem sięga coraz głębiej siebie, do uczuć, o istnieniu których zapomniała?
- Nie zrobiłeś nic złego. Dobry z ciebie chłopiec. Nie rozumiem, dlaczego sobie poszli. - Odpowiedziała. - Nikt nie jest w stanie zastąpić prawdziwej rodziny, to prawda. Ale spójrz na to z drugiej strony: jeśli przyjęli ciebie do stada i zaopiekowali się tobą, to znaczy, że naprawdę chcą ci pomóc. Powinieneś pozwolić sobie pomóc.
Po tych wszystkich słowach uśmiechnęła się do niego zachęcająco.


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości