♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Khayaal
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5 lat i 9 miesięcy Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:1,030 Dołączył:Sie 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 68
Zręczność: 78
Spostrzegawczość: 79
Doświadczenie: 10

#31
30-10-2012, 21:17
Prawa autorskie: av: malaika4
Tytuł pozafabularny: VIP

Khayaal zorientowała się w końcu, bystra jak zawsze, że na jej drodze znajdują się inne żywe istoty. Odwróciła więc w ich stronę łeb, kłaniając się przed obiema samicami, a uśmiech na pysku obejmował także ciemne, granatowe oczy. Na nosie miała pomarańczowe pasy, które zdawały się lekko falować...
- Witajcie, przepraszam, że przeszkodziłam w rozmowie.
Mówiła cicho, bez zbędnych emocji, jednak przyjaźnie i spokojnie. I spokój ten emanował z całej jej sylwetki; Khayaal była obecnie szczęśliwa i chciała wykorzystać ten stan, dopóki trwał, chciała z niego wycisnąć jak najwięcej. Nie wiedziała jeszcze przecież, że Brave zginął podczas swoich wędrówek, a mur odgradzający Hordiana od żywych nakazał mu odejść, zanim stał się częścią jej życia... I oszczędźmy jej tej wiedzy jak najdłużej się da.
Kuolema, będący obok córki półprzejrzysty lew, nie zdecydował się na zniknięcie. Choć niematerialny i niewyraźny, nie był niewidoczny - widziały go jednak tylko te istoty, które wierzyły bardziej swym zmysłom niż rozumowi, które nie bały się zaufać świadectwu oczu i uszu wbrew temu, czego nauczała pamięć. I choć większość zwykle nie zauważała jego obecności, inaczej było z głosem.
- Ja też was witam.
Odezwał się. Na próbę. Jeśli nie usłyszą, nie będzie się znów wtrącał.
Postać specjalna: Khayaal posiada zdolność pośredniczenia między światami żywych i umarłych. W miejscach mistycznych, związanych silnie z daną postacią, przy Ołtarzu Staroone, nad Jeziorem Duchów potrafi przyzwać daną duszę i dać jej głos. W jej obecności duchy stają się silniejsze i bardziej stabilne - nie są zagrożeniem fizycznym, ale stają się lepiej widoczne i słyszalne.
Felija
Administrator

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5,5 roku Liczba postów:4,347 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 84
Zręczność: 88
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 14

#32
30-10-2012, 22:35
Prawa autorskie: Malaika, tło: Disney | AtomicIceCream

Na chwilę oderwała wzrok od Panny Obłąkanej, by znów wrócić wzrok na żółtą.
- Skąd mam wiedzieć? - burknęła, unosząc przy tym brwi.
No co za idiotyczne pytanie! Zapewne po rodzicach, ale tego Felka nie może stwierdzić, bo tak naprawdę nigdy ich nie poznała. Znała imiona i stada, to wszystko. O, właśnie.
- Moi rodzice byli Złotymi. No, przynajmniej mama. A tata to nie wiem... - mruknęła, zdając sobie sprawę z faktu, iż tak naprawdę nigdy nie przyszło jej do głowy, by zastanowić się głębiej nad swoim pochodzeniem. - I dalsza rodzina to też nie wiem. Ja jestem Lwioziemką i już.
Wyszczerzyła się do niej w identyczny sposób, w jaki kiedyś zrobiłby to Kew.
- Cześć - odezwała się również ku jasnej lwicy, tonem spokojnym, acz z pewną rezerwą.
Nie ufaj, nie ufaj nikomu, a tym bardziej tym, którzy wydają się dziwni, inni. Sama też taka jesteś, tobie też nie wolno ufać...
Felija zadrżała nagle. Coś tu było nie tak. Zdecydowanie. Coś... Ktoś się odezwał. Mgiełka, jakiś niewyraźny kształt...
- W-witam...? - odparła niemal szeptem.
Znów ma omamy?
Teoretycznie powinna teraz zwracać uwagę właśnie na owe dziwne zjawisko, którego była świadkiem, ale jakieś dziwne, niejasne przeczucie kazało jej znów skierować wzrok na Wojowniczkę. All... Ona przypomina All. Beżowo-szara uczyniła to sporym wysiłkiem woli.
Ona również posiadała swojego ducha stróża, jednakże ten był zdecydowanie mniej skory do ujawniania się. Nawet sama jego 'właścicielka' nie do końca zdawała sobie sprawę z jego istnienia. All...! Jego słowa, które czasem pojawiały się w jej głowie, zwykle brała za objaw problemów z własną psychiką, które, szczególnie ostatnio, były jej nieobce. A on naprawdę do niej mówil, tylko do niej. Tak jak teraz. All! Masz ją spytać o All! Allocation...!
Otworzyła szerzej oczy. Bała się. Chciała się pozbyć tego głosu, musiała więc wykonać jego polecenie.
- Masz coś wspólnego z... Allocation? - spytała, ostatnie słowo wypowiadając niemal szeptem.
Głos umilkł, najwyraźniej zadowolony.
Vinity
Gość

 
#33
02-11-2012, 11:25
Prawa autorskie: Malaika, tło: Disney | AtomicIceCream

Zaszła ponownie na tereny Lwiej, nie śpieszyło się jej. Informacje zbierze gdy te same wypłyną z pysków otaczających jej uszy.
- Cześć.- Przywitała się z nieznanymi jej lwicami, które normalnie w ogóle by ja nie obchodziły, ale że jej humor był już lepszy, mogła zdobyć sie na ten przemiły gest, jak dostrzeżenie ich obecności.
Kontem oka dostrzegła fatalny stan Feliji, co mogło spotkać członkinie LZ?
No bo skoro obie sa obok lwiej skały to muszą to być lwice z jej stada, chyba że Vinity myliła się, co było całkiem prawdopodobne, zważywszy na fakt że nie obchodziło ją do tej pory zbytnio kto jest z Lwiej.
Khayaal
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5 lat i 9 miesięcy Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:1,030 Dołączył:Sie 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 68
Zręczność: 78
Spostrzegawczość: 79
Doświadczenie: 10

#34
02-11-2012, 17:36
Prawa autorskie: av: malaika4
Tytuł pozafabularny: VIP

Pasy na nosie Khayaal zafalowały, gdy w jej pobliżu ujawnił się kolejny duch. Z nagłej reakcji Feliji domyśliła się, że to ktoś do niej. Ale najwyraźniej lwiczka nie potrzebowała pomocy, chyba że z komunikatem, który wypowiedział Kuolema; kawowa szamanka czuła wyraźnie, że nie jest tutaj potrzebna, że swoją obecnością wprowadzi tylko więcej zamieszania niż pożytku.
Dlatego postanowiła się wycofać.
- Znajdziesz mnie na ziemiach Strażników Niebios, różnooka.
Wypowiedziała uroczyście pod adresem Felki. Skłoniła się pozostałym lwicom, te słowa traktując jak specyficzne pożegnanie, i odeszła od nich, wracając do rozmowy z ojcem.

z/t
Postać specjalna: Khayaal posiada zdolność pośredniczenia między światami żywych i umarłych. W miejscach mistycznych, związanych silnie z daną postacią, przy Ołtarzu Staroone, nad Jeziorem Duchów potrafi przyzwać daną duszę i dać jej głos. W jej obecności duchy stają się silniejsze i bardziej stabilne - nie są zagrożeniem fizycznym, ale stają się lepiej widoczne i słyszalne.
Sheloth
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:5 lat Liczba postów:186 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 78
Zręczność: 68
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 39

#35
02-11-2012, 18:07
Prawa autorskie: (c) nukotek
Tytuł pozafabularny: VIP

[ Od razu mówię, Sheloth jest póki co na tyle daleko, że nie musi zostać zauważony. Zwłaszcza, jeśli miałby przeszkodzić w jakiejś akcji, czy co tam. ]

Lew szedł niespiesznie. Nie miał powodu, by gdziekolwiek pędzić. Owszem, wcale nie tak dawno zostało mu wreszcie wybite z głowy to babskie zachowanie, to rozmyślanie nad pierdołami i krążenie smutno po terenach. Ale wbrew temu, co sobie wtedy wyobraził, ruszenie na obchód terenów w poszukiwaniu swojej... partnerki (?) i wmawianie sobie, że bierze sprawy w swoje łapy nic nie zmieniło. Najwyraźniej szukał w złych miejscach, rozmijał się z nią... Albo po prostu się spóźnił. Coś się stało.
Cholerny paranoik. Na samą taką myśl czuł, jak sztywnieją mu wszystkie kończyny a krew zaczyna szybciej pulsować w żyłach.
Tak czy inaczej, teraz podchodził do sprawy z mózgiem. Albo przynajmniej tak sobie wmawiał. Znajdzie kogoś z Lwich, pogada, popyta. Może z Lwiej Skały coś wypatrzy, może będzie ryczał z samego wierzchołka, ot tak, dla sportu. Coś się wymyśli. Może.
Nie uniósł nawet wzroku. Nie miał właściwie pojęcia, że u podnóża Skały ktokolwiek jest. A nawet, gdyby w tę stronę zerknął, to i tak był nadal zbyt daleko, by rozróżnić poszczególne sylwetki.
Szedł więc dalej, nieświadomy tego, jaką niespodziankę zgotował mu los. O ironio.
Tatjana
Gość

 
#36
03-11-2012, 10:37
Prawa autorskie: (c) nukotek
Tytuł pozafabularny: VIP

Odprowadziła wzrokiem lwicę z falującymi pasami i znowu powróciła do Feliji. Dalej była w stoickim spokoju. Teoretycznie, to trochę śmieszne być rozpoznany do lwicy, która co tydzień zmieniała wygląd. To nic, to nic. Uśmiechnęła się pod nosem do siebie i pokiwała kilkakrotnie głową.
- To moja matka. - odpowiedziała po chwili, przypominając sobie wszystkie zdarzenia przed przyjściem na te tereny. Wszystkie zloty, upadki... I pomyśleć, że tutaj jej matka dalej będzie dla kogoś znana. To miłe, że pamięć nie zanika.
- Znasz ją? - zdziwiła się, bo przecież lwica była całkiem jeszcze młoda, a matki nie było już kawał czasu. Albo może się myliła? Może to mniejsza ilość czasu niż się spodziewała? Zaraz jednak przyszła kolejna lwica, uśmiechnęła się do niej promiennie.
- Witaj. - również się z nią przywitała, z tą samą myślą, iż niebieskooka jest Lwioziemką. Wszyscy tutaj chyba byli Lwioziemcami. Dużo to stado liczyło członków, ale to dobra wiadomość.
- Chcecie może kawałek guźca? - tą propozycje rzuciła do obu lwic, łapą krążąc wokół mięsa. Po tym zerknęła kątem oka na podchodzącego z oddali lwa. Kolejny.
Felija
Administrator

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5,5 roku Liczba postów:4,347 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 84
Zręczność: 88
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 14

#37
03-11-2012, 21:11
Prawa autorskie: Malaika, tło: Disney | AtomicIceCream

- Hej - odparła, kierując owe słowo do przybyłej.
Nie, żeby jakoś specjalnie przejęła się jej obecnością, ale wypadało odpowiedzieć na przywitanie, prawda? Co z tego, że Felka nie uraczyła jej przy tym nawet przelotnym spojrzeniem?
Zamiast tego patrzyła na białą lwicę, marszcząc przy tym brwi. Strażnicy Niebios? Co za Strażnicy Niebios? Jakaś cholerna sekta? Kolejni pseudozłoziemcy? Aha, już lecę!
Coś ją niepokoiło, jakiś jakby znajomy zapach, który się tu roztaczał. Bardzo znajomy. Za bardzo. Coś tu nie gra. Ktoś idzie? Znowu? Tak, bo jej teraz brakowało tylko więcej towarzystwa.
Odegnawszy owe nachodzące ją myśli, na powrót skierowała wzrok na Tatjanę.
- Nie, ale słyszałam o niej - odrzekła już nieco bardziej przytomnym tonem, zdobywając się przy tym na słaby uśmiech.
Głos w głowie ucichł. Na jak długo?
- Jasne, dzięki - dopowiedziała zaraz, tym razem uśmiechając się z niejaką wdzięcznością.
W czasie pobytu na ziemiach Szkarłatnych trochę wyszła z wprawy, jeśli idzie o polowania na większego zwierza. A tymi mniejszymi się nie najadała, co było widoczne po jej wychudzonej posturze.
Nie mając pojęcia, o co jeszcze mogłaby spytać, ostrożnie podeszła do guźca i urwała sobie udziec, który zaraz poczęła pałaszować, co prawda całkiem spokojnie, aczkolwiek widać było, ze jest głodna.
Vinity
Gość

 
#38
03-11-2012, 21:23
Prawa autorskie: Malaika, tło: Disney | AtomicIceCream

Nie była specjalnie głodna, może weźmie kilka kęsów ot tak dla towarzystwa, by nie zrażać do siebie lwicy.
- Z chęcią.- Odparła i podeszła do świniaka urywając sobie tłusty kęs z zadka, przeżuła i przełknęła mięso, powtórzyła to jeszcze ze dwa razy, po czym oblizała pysk z krwi.
Nie miała czym wbić do tematu, nie znała ani Feliji, ani tej drugiej.. po chwili jednak natchnęło ją.
- W ogóle, to jestem Vinity, wiecie moja siostra to obecna królowa Lwiej, córa Vitani..- I tak dalej, cała ta wielka otoczka splendoru poza którą znajdowała się jej osoba jakoś napawała ją odrazą, ale trzeba jakoś grać.
Sheloth
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:5 lat Liczba postów:186 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 78
Zręczność: 68
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 39

#39
03-11-2012, 21:55
Prawa autorskie: (c) nukotek
Tytuł pozafabularny: VIP

Kto wie, czemu samiec podniósł łeb. Może złośliwy promień słońca miał akurat fantazję trafić prosto w jedno z błękitnych ślepiów. Może podmuch wiatru wycelował kosmykiem grzywki lwa idealnie w kącik Shelothowego oka. Może nagle otrzeźwiła go jakaś niespodziewana myśl. Może los tak chciał. A może po prostu tak wyszło.
Faktem jednak było to, że Sheloth znajdował się po chwili spaceru już na tyle blisko, by przy odrobinie dobrych chęci rozróżnić, czy nawet rozpoznać, sylwetki oddalonych od niego nadal samic. Z naciskiem na jedną konkretną. Domyślcie się, którą - ja w Was wierzę, uda Wam się to wykombinować.
W pierwszej chwili wzrok lwa napotkał na swej drodze nieprzyjazne światło słoneczne, co utrudniło skupienie wzroku na czymkolwiek. Zmrużył ślepia z wyrazem ostatecznego obrzydzenia na pysku. Że też on musi przez to przechodzić. Czy tu raz nie mogłoby być pochmurno, no naprawdę, czy on prosi o zbyt wiele...? Jednak w miarę przyzwyczajania się do jasnego, paskudnie bolesnego, pełnego jaskrawych kolorów świata, tak przecież różnego od monotonnej trawy pod łapami, w którą to wpatrywał się przez niemal cały ten spacer do tego momentu, mózg lwa zaczął powoli wyróżniać na tle Skały poszczególne postaci. Nie to, by Sheloth był jakiś szczególnie chętny do zapoznawania się z nimi, ale przecież może podpytać, czy nie widziały przypadkiem... Feliji. Na samą myśl, na samą już wzmiankę o tym imieniu, lwia morda wyraźnie posmutniała, mina mu zrzedła, w ogóle jakoś tak wyraźnie zmarniał. Najwyraźniej radził sobie z sytuacją tylko wtedy, kiedy o niej nie myślał. Bardzo zdrowe podejście, Szelku, gratuluję.
Ale... Zaraz, zaraz. Przytłoczony co prawda tymi nieprzyjaznymi myślami, beżowy mimo wszystko nadal zwracał jakąś tam uwagę na to, co widział przed sobą. Czy on... Czy to w ogóle jest możliwe... żeby widział... Nie. Jest gorąco, powietrze prawie parzy, to pewnie jego przegrzany mózg pod tą ciemną grzywą płata mu figle. To na pewno jakieś cholerne złudzenie.
Chociaż...?
Nie.
A co, jeśli jednak...?
Na pewno nie.
Albo może... Hm, kto wie. To byłoby w sumie cholernie ironiczne, gdyby po całym tym szlajaniu się, szukaniu jej, po tych wszystkich dniach przeleżanych niemalże bez życia, spotkał ją przypadkiem.
Z każdą chwilą lew nabierał pewności, że to nie żadne złudzenie. Że widzi swoją partnerkę (hm?). Przecież jak nikt inny pamiętał kolor jej futra na słońcu, znał jej sylwetkę, jej sposób poruszania się. To ona, jak nic.
Ona... ona tak po prostu tam sobie jest?
Tak zupełnie zwyczajnie kontaktuje się z innymi? Tak po prostu rozmawia, je, w ogóle tak po prostu JEST?!
Niespodziewanie nawet dla samego Shelotha, zamiast pogrążyć się w rozmyślaniach z rodzaju "O mój Boże, ona tam jest, co ja mam zrobić", jego dziwaczny mózg zdecydował się na... złość. Niedowierzanie. Zwykłe poczucie niesprawiedliwości.
No bo, spójrzmy. Ciekawe, co ze słowami Feliji kończonymi ich ostatnie spotkanie? Co się stało z "Wrócę do Ciebie, obiecuję"? Gdzie ten jej wielki powrót? Nie było jej tak długo, on tak się, cholera, martwił, tyle czasu stracił, a ona nawet nie uznała za stosowne znaleźć go, przywitać się, wspomnieć, że wróciła? Że mogą teraz porozmawiać o sobie, o swoich uczuciach, wreszcie rozwiązać tę niesamowicie skomplikowan kwestię i dogadać się, czy w ogóle jest dla niego miejsce w jej pieprzonym życiu?
Najwyraźniej nie.
Albo po prostu też go nie znalazła. Krążyli po tych ziemiach jak idioci i szukali siebie nawzajem. Ale to już była zbyt idiotyczna wersja wydarzeń, więc lew uznał, że można ją od razu odrzucić.
Felija
Administrator

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5,5 roku Liczba postów:4,347 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 84
Zręczność: 88
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 14

#40
03-11-2012, 23:16
Prawa autorskie: Malaika, tło: Disney | AtomicIceCream

Kątem zdrowego oka zerknęła na drugą lwicę. Ona też zechciała się pożywić, ale najwyraźniej nie zależało jej na tym tak bardzo jak beżowej.
Kiedy już nieco zaspokoiła głód, uniosła na nią krzywe spojrzenie. Matko, kolejna nadęta babka z 'królewskiego rodu'? Tylko nie to?
Co z tego, że różnooka jest potomkinią Kiary w prostej linii (konkretniej prawnuczką)? Nie miała o tym bladego pojęcia, więc to się nie liczy. A ta się tym chełpiła, jak by to było nie wiadomo co. Rojalistyczne pochodzenie, też coś! I co jej to daje? Status społeczny? Na pewno nie w oczach Lwioziemki, która to właśnie parsknęła z niezbyt miłym uśmiechem.
- Przepraszam - mruknęła prędko, ale jako tak bez przekonania, zdawszy sobie sprawę, że przecież rodzeństwo nie zawsze musi być identyczne i nie ma co oceniać innych tylko na tej chwiejnej podstawie. - Po prostu nie lubię twojej siostry. Nie, żebym z nią kiedykolwiek rozmawiała, ale zawsze kiedy ją widzę, to się zachowuje, jakby kija połknęła - wyznała bez ogródek.
Co tam, że obgaduje swoją władczynię... Jest coś takiego jak wolność słowa, nie?
- A, no a ja jestem Felija, ale mówią na mnie po prostu Fel.
Fe-li-ja. Długie. Samo Fel lepsze. Ewentualnie Felka, ale to już miało takie pozytywne zabarwienie, było więc zarezerwowane dla dobrych znajomych/przyjaciół.
Zakładając, że jeszcze jacyś jej pozostali... No, poza Mako. Mako to oczywistość. Tylko szkoda, że on jest już taki dorosły i ma dużo zajęć, szczególnie że jest tym królem. Ale ciężko, żeby ona miała o to do niego pretensje - przecież sama wysunęła jego kandydaturę...
Nagle zmarszczyła nos. Ten zapach... Znowu tu był. I drażnił ją. Aż jej się kichać chciało, tak troszkę. Ktoś tu idzie... Przyszedł. Znajoma sylwetka. Bardzo znajoma.
Nagle mina jej zrzedła, uszy oklapły, a spojrzenie przybrało wyraz pełen niewypowiedzianego bólu i niedowierzania. On tu przyszedł? Naprawdę?
Przycisnęła ogon do siebie.
Wspomnienia wydarzeń ostatnich tygodni powróciły do niej ze zdwojoną siłą. Beżowo-szarej udało się zapomnieć o tym wszystkim, ale dlaczego tylko na moment? Dlaczego to musi wracać, kiedy tylko widzi... Jego? Dlaczego to musi tak boleć...?!
- Sheloth...!?
Nie, ona tak dłużej nie może. Trzeba coś...
Spuściła wzrok.
Jestem beznadziejna.
Zacisnęła wargi. Nie ma słów, które byłyby odpowiednie w tej sytuacji. Nie ma.
Vinity
Gość

 
#41
04-11-2012, 13:34
Prawa autorskie: Malaika, tło: Disney | AtomicIceCream

- Nie ma sprawy, ja też jej nie lubię i w zasadzie podzielam twoje zdanie na jej temat.- Pech tak chciał, że była częścią tej rodziny i nie miała czym innym zabłysnąć w otoczeniu.
- No i dobra może być i Fel, jakby przyszło ci do głowy skracać moje imie używaj Vin, nigdy Vini.- Bo brzmiało to tak żałośnie i dziecinnie, a ona była juz za stara na te infantylne zdrobnienie.
Gdy zjawił się Shelot odwróciła wzrok, nie żeby samiec był.. jakoś brzydki, raczej dość przeciętny, no ale Felija, a w zasadzie jej reakcja spowodowała powrót tej niezręcznej atmosfery.
Sheloth
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:5 lat Liczba postów:186 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 78
Zręczność: 68
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 39

#42
04-11-2012, 20:44
Prawa autorskie: (c) nukotek
Tytuł pozafabularny: VIP

Stał w miejscu. Już dłuższą chwilkę. Powietrze dałoby radę pokroić nożem, poukładać kawałki na papierowych talerzykach i rozdać wszystkim obecnym. Tort z powietrza pewnie nie jest najlepszy, ale za to jak mało ma kalorii...!
Tak czy inaczej, lew nie ruszył się na krok. Stał spokojnie, łapy rozstawione luźno, bez choćby nawet jednego napiętego mięśnia. Ogon nie zamiatał podłoża, pazury pozostały ukryte. Obyło się bez pokazywania kłów, bez jakiegokolwiek fizycznego okazania złości, jaką płonął w tej chwili umysł ciemnogrzywego.
Ale gdyby ktoś z tu obecnych zadał sobie trud spojrzenia w jego ślepia, doznałby szoku. Zdziwilibyście się, jak ogromny, wściekły wręcz płomień można dostrzec w spokojnym, wydawałoby się, oceanie błękitu, jakim dotychczas były Shelothowe oczy. Płonęła w nich wściekłość, ból i rozczarowanie. Zwyczajne poczucie zdrady. On się, kurwa, martwi. Zamienia się w bezwolny worek kości. Traci jakąkolwiek chęć do życia jak jakiś pieprzony wrażliwy poeta... A ona tak po prostu wraca.
I to nawet nie do niego. Wraca do stada, do swojego życia. Nie wysilając się, by również i jego w swoim życiu zatrzymać.
A tak smutno na niego patrzyła, tak szczerze brzmiały jej słowa kiedy poprzednim razem się żegnali. Każdy by uwierzył, że ból w jej ślepiach był wtedy prawdziwy. Więc i Lwioziemiec uwierzył.
Najwyraźniej się pomylił. Nic nowego. Jest idiotą, idioci się mylą. Taki jest porządek na tym świecie.
Tylko czemu to tak boli, gdy zdał sobie z tego sprawę...?
Co prawda takie myśli towarzyszyły mu już od dawna. Od samego początku tej dziwacznej, nierzeczywistej rozłąki. Ale teraz to uczucie było sto, jak nie tysiąc razy gorsze. Bo teraz był już pewny, że ma rację. Potwierdziło się. Wystarczyło spojrzeć na lwicę przed nim. To, co widział na jej pysku, to nie była radość z powrotu ukochanego partnera. Zdecydowanie nie.
- Chyba Cię zaskoczyłem...? - mruknął tylko, nadal niemalże nieruchomy. Tylko płomienie nadal buzowały w jego błękitnych, tak kiedyś spokojnych oczach.
Felija
Administrator

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5,5 roku Liczba postów:4,347 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 84
Zręczność: 88
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 14

#43
05-11-2012, 19:43
Prawa autorskie: Malaika, tło: Disney | AtomicIceCream

Felka teraz kompletnie ignorowała zarówno Vinity, jak i Tatjanę (która, tak swoją drogą, tuż po zaproponowaniu im wyżerki, przestała się odzywać; obraziła się czy co?). Vin, Vini... Jakie to teraz miało znaczenie? Kiedy...
Kiedy świat się wali?
Znowu.
Uparcie wpatrywała się we własne łapy. Po co miała patrzeć wyżej? Gdzie? Na kogo? Na Shelotha? Aha...!
On się nawet nie rusza. Stoi. Spokojnie. Ale w powietrzu czuć napięcie. To nie jest miłe uczucie. Zdecydowanie.
Lwica przyspieszyła oddech. Miała dość. Za dużo bodźców naraz. Głosy w głowie, jacyś Niebiańscy Strażnicy, siostry królowych...
A w dodatku było jej zimno.
A, no i teraz przyszedł Sheloth. Zapomniała.
- Trochę - mruknęła w końcu, zerkając na niego na moment.
Prędko odwróciła wzrok. Płomienie. Nie, nie mogła tego znieść. Ból... Jakby to ona... Płonęła... Tam...
Podświadomie wysunęła pazury. Jeszcze chwila, moment, jeden niespokojny gest, i wybuchnie. Chciała wrócić do domu, chciała... Chciała spokoju! A nie nagłych wyrzutów! Kto mu pozwolił na żądanie od niej czegokolwiek...!?
A, zaraz.
Ona sama.
Kretynka...!
Z nagła otworzyła swe ślepia, by wbić w samca pełne nieopisanego cierpienia spojrzenie. Nie, nie, nie. To się nie może tak skończyć. Wróciła, żeby zacząć żyć od nowa, lepiej, a nie, żeby znowu się kłócić. Jeszcze jego ma stracić? Przecież... Przecież jemu na niej zależało! Szukał jej! Nawet na Złych Ziemiach! Och...!
Niewdzięczna!
Nie kłóć się, nie żądaj, to ci nie wyjdzie... Ale i nie korz się, bo tego też nie potrafisz.
Graj. Umiesz grać? Emocje. Wyraź je. Chcesz, żeby on tu został. Przy tobie. Tak. Masz inny wybór, jak prosić go o wybaczenie? Po raz któryś? Co stracisz? Honor? Za późno, jego nie masz już od dawna.
Niespokojnie poruszyła łapą, potem jeszcze ogonem i uchem. Zadrżała na całym ciele. Nerwy, znowu nerwy. Nie, koniec z tym!
Prędko, żeby się nie rozmyślić, poderwała się z miejsca i podbiegła kilka korków, po czym doskoczyła prosto do lwa.
A wtedy cofnęła się o krok, lekko odchylając się do tyłu. Znów patrzyła na niego z dołu, z istnym przestrachem w oczach.
- Wybacz... Wybaczysz mi... Raz jeszcze? - wyszeptała nie do końca zrozumiale.
Łzy napłynęły jej do oczu.
Nie, ona nie wytrzyma.
Znów się przybliżyła.
- Nie opuszczaj mnie...! - niemalże wyjęczała, patrząc gdzieś na bok.
Teraz też nie była w stanie spojrzeć prosto w jego turkusowe ślepia.
Co z tego, że dwie Lwioziemki zapewne właśnie gapią się na nią jak na wariatkę. Co z tego, że mina Shelotha prawdopodobnie za bardzo nie odbiega od tych, które dzierżyły tamte.
Jakie to miało znaczenie, kiedy ona walczyła o... O Niego?
Sheloth
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:5 lat Liczba postów:186 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 78
Zręczność: 68
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 39

#44
05-11-2012, 21:45
Prawa autorskie: (c) nukotek
Tytuł pozafabularny: VIP

Pierwsza reakcja? Cofnął się. Od razu, instynktownie. Parę niewielkich kroków w tył, jak przed starciem - jakby oceniał przeciwnika, mierzył go wzrokiem, rozmyślał nad strategią. Tylko, że przed nim nie stał wróg, a jedynie lwica. Lwica, którą niegdyś darzył najgorętszym, najszczerszym uczuciem. Czekał na nią tak długo, zrobił tak wiele... Inaczej tego po prostu nazwać nie można - kochał tę wariatkę, tę popieprzoną idiotkę bez krztyny honoru...
Bo przecież ją kochał? ...Prawda?
Po raz pierwszy od dawna nie był pewien.
I samo to już wystarczyło, by głębiej wpędzić go w ten dziwaczny, niepodobny mu stan, w którym się znajdował. Zabolało.
Bo spójrzmy prawdzie w oczy - latał za nią jak idiota. Od zawsze. Kochał ją tak bardzo, że aż mdłości brały, jakby na to obiektywnie spojrzeć. Akceptował wszystkie jej wady, zgadzał się na wszystko, co tylko powiedziała, nie raz pewnie dał się po prostu zmanipulować. I wierzył, że to uczucie, ta więź, która ich łączy, jest doskonała. Bez skazy. Trzyma się, jak by nie patrzeć, w idealnej kondycji - i co tu się dziwić, w końcu jest przecież nie do zerwania. Bo prawdziwej miłości to nic nigdy nie zniszczy...
Ta. Pewnie. Gówno prawda.
Stał teraz przed nią i jedyne, o czym był w stanie myśleć, to to, że swoimi wariackimi zachowaniami, idiotycznymi decyzjami, po prostu sposobem, jakim szła przez życie... wybiła mu z głowy obraz tej perfekcyjnej miłości. Tę przyjemną, naiwną iluzję. To, co czyniło go dziecinnym, łatwowiernym idiotą - znanym i kochanym Shelothem, uroczą przytulanką zapatrzoną w swój mały, prywatny ideał. W nią właśnie.
Tyle razy naruszała mur, otaczający w jego łbie tę koncepcję, że aż runął, biedny. Bo co innego miał zrobić. Mury, które tak po prostu sobie są, nigdy nie zostają zauważone. A jak ich zabraknie - proszę, od razu jest zamieszanie, jest afera - jest po co żyć! Wystarczy spojrzeć na Shelothowy wyraz pyska, a natychmiast wiadomo, o co chodzi.
Co do jego pyska właśnie - malował się na nim wyraz daleki od tego, jaki Felija przewidziała. Nie, nie patrzył na nią jak na wariatkę. Trudno powiedzieć, czy w ogóle patrzył na nią, czy może tak po prostu, w przestrzeń. W lśniących świeżą złością oczach jednak dało się dostrzec tylko dwie rzeczy - wściekłość i zwykły ból. Co ja gada, jaki tam zwykły. Ból porównywalny z byciem spalanym żywcem. I jednocześnie przeżuwanym przez wielkiego aligatora, skądkolwiek wziąłby się na tyle wielki aligator, by przeżuwać płonącego lwa. Nieważne, głupoty gadam.
- Dlaczego?
Jedno słowo. I tyle. Bez zbędnych emocji, bez wzruszeń. Jeśli nie tego się spodziewała, to niestety... przeliczyła się. Jak chciała swojego pluszowego lewka, potulnej, uroczej zabawki - to trzeba było jej nie zepsuć. Wszystko, za co będzie się wystarczająco długo szarpać, kiedyś pęknie.
Vinity
Gość

 
#45
06-11-2012, 13:15
Prawa autorskie: (c) nukotek
Tytuł pozafabularny: VIP

No i zaczęło się, znów została totalnie zignorowana. Do tego Para w ogóle nie przejęła sie faktem że ich sprawy stawiają w cholernie niezręcznej sytuacji resztę zgromadzenia, nie potrzebowali prywatności na te swoje wyznania.
Vin skrzywiła się odruchowo, jak ładnie wychodziło im to pierdolenie, przeplatane cierpieniem, istny dramat i to za darmo.
- Jak potrzeba wam prywatności, to ja sobie pójdę.- Burknęła siląc się na jakikolwiek uprzejmy ton, co i tak jej nie wyszło.


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości