♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Jasir
Iskra
*

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:183 Dołączył:Cze 2017

STATYSTYKI Życie:
Siła: 70
Zręczność: 84
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 45

13-03-2018, 14:32
Prawa autorskie: KanuTGL
Tytuł pozafabularny: Najbardziej nieprzewidywalna postać

Jasir też usłyszał ich rozmowę. Widocznie Ben zamiast poczekać przy strumyku postanowił spotkać rodzinkę jak najszybciej. Zuma wyprzedziła go w reakcji. Jeszcze zanim "nieznajomy" zdążyłby się przedstawić, próbował sam wszystko wyjaśnić.
- Eh. Nikt obcy. - odparł. Szybko i krótko, jakby to było przygotowanie do dłuższego przestawienia. Stanął na środku, między "nowym" a familią.
- Poznajmy się. Mówią, im więcej rodzinki, tym lepiej... - obracał się do każdego po kolei. Zaczął od lwiątek - Małe, poznajcie waszego wujka, Ben. Powaga nie jest tu potrzebna... mówcie do niego "wujku". - następnie jego wzrok skupiał na Zu, a w jej oczach miał nadzieję na pogodę i zrozumienie. - Mój brat Benjamin. - wreszcie przyszła wreszcie kolej na braciszka. Wskazywał i przestawiał mu każdego, nie zapominając także o Liroyu: "...I Liroy. Zuma, jako bardzo troskliwa lwica, przygarnęła tego malucha, i odtąd... podróżuje na jej sierści."Choć opowiadał o tym dość niechętnie
Dla jego rodziny (tzn. Jasira i Bena) nie było w zwyczaju nawet darzyć zainteresowaniem nie-lwów. Wciąż jeszcze przez wychowanie było dużo niezrozumienia dla innych istot (szczególnie dla kotowatych i hien), i o ile jego brat od czasu opuszczenia starego stada nie zmienił swoich przekonań, powinien wyrazić tych lekkie zgorszenie. Jednak już od czasu ich wczorajszego spotkania dostrzegł w nim zmianę, a poza tym wiedział, że brat brata rozumie najlepiej. Miał nadzieję, że rodzina okaże mu sympatię, a przyszłe sprawy związane z jego pobytem omówi później z Zu i samym bratem. 

Przy strumyku słychać było jakieś skoki, tańce i chlapanie wodą. Ze słów, zdaje się dwójki, lub nawet więcej nieznajomych, nic nie mógł zrozumieć. Przybysze nie zrażali się chyba, że mogą zakłócić innym spokój. Ten hałas świadczył może o tym, że wcześniej obie strony nie wyczuwały obecności drugiej. 
Wraz z bratem postanowił wyjść im na spotkanie. 
- Ktoś się tu kręci - cicho oznajmił, po tym jak ta scenka zapoznawcza się skończyła. - Idziemy to sprawdzić, bracie !
Jasir otarł się o szyję Zu i wyszeptał jej do ucha, żeby nikt nie usłyszał: "Przepraszam. Wcześniej nie mówiłem ci prawdy. Tak naprawdę miałem wiele rodzeństwa.
Porozmawiamy później... Zajmij się małymi."
Najpierw zobaczył dwóch samców, potem podrostka, a na końcu, co najbardziej przykuło jego uwagę, omdlałą samicę. Chciał wiedzieć co się z nią stało, na razie mógł podejrzewać, że to sprawka tych "dużych".
Nie chciał jednak psuć atmosfery tego miejsca, jakim jest Upendi, dlatego już od razu nie posądzał ich o jakieś złe rzeczy.
- Witamy w Upendi ! Wy wszyscy razem ? - popatrzył na leżącą lwice. A potem lekko uśmiechnął się do samców - Jeżeli potrzebujecie tu się zatrzymać, to nie ma problemu. Potrzebujecie jakieś pomocy ?
~Jasir
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 13-03-2018, 19:04 przez Jasir.)
Warsir
Samotnik
*

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Maluch Tytuł fabularny:Uczeń znachora Liczba postów:32 Dołączył:Wrz 2017

STATYSTYKI Życie:
Siła: 23
Zręczność: 27
Spostrzegawczość: 25
Doświadczenie: 5

13-03-2018, 17:22
Prawa autorskie: Zuma

O, a jednak rodzice sami się znaleźli. Warsir aż podskoczył z radości. Zdążył się stęsknić. Otarł się o łapę mamy, mrucząc głośno. Potem tata zaczął mówić coś o braciach, wujkach i różnych takich rzeczach, w których mały jeszcze średnio się orientował.

- Miło pana poznać, wujku - przywitał się grzecznie już po raz drugi dzisiaj. Chciał coś jeszcze powiedzieć, na przykład pochwalić się swoim zwycięstwem, ale wtem rozległy się jakieś dziwne hałasy. Maluch posłał mamie pytające spojrzenie. Czyżby wujków było więcej? Chyba nie, bo tata by o tym wiedział. A jakby wiedział, to nie musiałby sprawdzać. Warsir był bardzo ciekawy, o co też może chodzić. Szkoda, że nikt nie zaproponował mu dołączenia grupy zwiadowczej. Choć nikt mu też nie zabronił, więc chyba nic strasznego by się nie stało...? Lewek zerknął, czy ktoś go nie obserwuje, i zaraz już był przy strumieniu. Oh, ile tu było dziwnych rzeczy! Jakieś inne lwy, topiące się w wodzie po kostki i wrzeszczące w niebogłosy! A ta jedna to chyba już taka jak antylopa do jedzenia była... Warsir przełknął ślinę. Chyba najwyższa pora się wycofać...
Ben
Samotnik
*

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:22 Dołączył:Lut 2018

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 70

13-03-2018, 19:46
Prawa autorskie: Autor: Salvathi, tło Disney

Ben przyglądał się członkom rodziny Jasira, w jego oczach można było wyczuć spokój, brat zaczął go przedstawiać, po miłym przywitaniu odparł z uśmiechem na twarzy - Dziękuję, mi również miło was poznać - ucieszył się że ma rodzinę, chociaż zdziwił się że przygarnął on kameleona...

Przy strumyku było słychać odgłosy lwów "pewnie ktoś musi się fajnie bawić" pomyślał i po propozycji Jasira wyszedł to z nim sprawdzić. Widok mocno go zadziwił, w szczególności omdlała samica. Jasir zaczął miło się przedstawił. Ben postanowił siedzieć cicho, chciał bardziej przyjrzeć się jak dla niego podejrzanym lwom.
Zuma
Samotnik
*

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Młoda Dorosła Liczba postów:142 Dołączył:Cze 2017

STATYSTYKI Życie: 93
Siła: 60
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 80
Doświadczenie: 20

13-03-2018, 19:46
Prawa autorskie: Ja

Jak to nikt obcy? Czy Zuma coś przegapiła? Gdy partner do niej podszedł zrobiła tylko pytającą minę i czekała na wyjaśnienia. W tym czasie zauważyła też że Liroy siedzi na jej głowie i troskliwie się wita. Zastrzygła uchem chcąc w jakiś sposób pogłaskać kameleona jednak usłyszała przy tym dziwne głosy. Może nie tyle co dziwne ale głośne na pewno. Postanowiła je jednak zignorować i poznać wujka swoich dzieci. Było tylko jedno ale; Jasir mówił że nie  miał rodzeństwa. Najwyraźniej kłamał. Zu nie miała mu tego za złe, dobrze pamiętała kłótnię pod drzewem baobabu. 
-Miło mi cię poznać Ben. - Powiedziała z uśmiechem na pysku. Chciała zrobić jak najlepsze wrażenie. Na wieść o "patrolu" tylko odwzajemnia czułość Jasira i pokiwała głową. Zajmowanie się lwiątkami było jej rolą i lwicy bardzo to odpowiadało. Wyjaśniło się jednak kłamstwo partnera. Już miała wymyślać zabawy dla lwiątek gdy spostrzegła że Warsir przyłączył się do taty i wujka. Nie miała jednak zamiaruvgo zatrzymywać. -Warsir z wami idzie! 
Bahati
Samotnik
*

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Podrostek Liczba postów:28 Dołączył:Lip 2017

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 40
Zręczność: 45
Spostrzegawczość: 45

14-03-2018, 19:15
Prawa autorskie: Disney + moje przeróbki // Ghalib
Tytuł pozafabularny: Sknerus

Zdaje się, że dorośli za nic mieli prośby lwiątka. Kiedy Banjo wtargał Xenię na swój grzbiet, zrozpaczony Bahati był bliski zaatakowania go, żeby tylko oswobodzić mamę. Ale nie spodziewał się, że z taką łatwością zostanie oderwany od ziemi. Został porwany przez własnych ojców. Największy koszmar, jaki mógł mu się przydarzyć. W dodatku zaczęli śpiewać, a brązowe kocię nie miało nawet możliwości, żeby się ukryć. Nie mógł liczyć na nikogo.
Szybko stracił z oczu gromadę samic. Bezradnie miotał się w powietrzu, próbując się oswobodzić, ale na nic się to zdało. Nawet nie miał ochoty podziwiać nowych widoków. Dyndał w paszczy ojca zdecydowanie za długo. Już po kilkunastu minutach skóra zaczęła go boleć, a podróż trwała o wiele dłużej. Dopiero głośnym płaczem udało mu się zarządzić przerwę, ale z jakiegoś powodu musiał dalej podróżować w ten sposób. Przecież potrafił chodzić sam!
Wreszcie dotarli w dziwne miejsce. Bahati jeszcze nigdy nie widział tyle wody na raz. Do czynienia miał jedynie z deszczówką. Kiedy został brutalnie zaciągnięty do strumienia, przekonał się, że nie przepada za wodą. Była za mokra i za zimna. Pisnął głośno, ale dopiero, gdy cały był pokryty paskudną cieczą, Banjo zwrócił na niego uwagę.
Nie odezwał się słowem, tylko z opuszczonymi uszami poszedł w stronę najbliższych zarośli, żeby strząsnąć z siebie wodę, może wytrzeć się o liście, a resztę zlizać. Mama leżała obok, wciąż spała. Lwiątko nie mogło się nadziwić, że udało jej się przespać całą tę podróż. Chciałby przy niej zostać, ale musiał odpocząć. A dobrze wiedział, że będąc w zasięgu tatuśków mu się to nie uda.
Położył się wśród suchych traw i zaczął ścierać z siebie nadmiar wilgoci. Skóra na grzbiecie wciąż go bolała i piekła. Przerwał pielęgnację, gdy usłyszał obcy głos. Niestety nie miał tu do dyspozycji swojego okopu, więc pozostało mu jedynie przylgnąć do ziemi. Przez trawę nie mógł dokładnie przyjrzeć się nieznajomym, ale to nie było ważne. Był zbyt zmęczony i obolały, żeby podjąć się czegokolwiek. Miał nadzieję, że go nie zauważyli.
Xenia
Samotnik
*

Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Towarzysz:Pliszka siwa Liczba postów:226 Dołączył:Gru 2015

STATYSTYKI Życie: 95
Siła: 60
Zręczność: 72
Spostrzegawczość: 82
Doświadczenie: 10

21-03-2018, 20:18
Prawa autorskie: Avatar - ja, obrazek w podpisie - Vasanti Vei
Tytuł pozafabularny: Mistrz Pióra

I pomyśleć że nigdy wcześniej jej się to nie zdarzyło, nie licząc tego po przygodzie z lulkiem, ale o tamtym nawet nie pamiętała. No hej, widziała gorsze rzeczy, na przykład rozrywaną antylopę, ale nie lwa, zresztą dużo razy widziała martwą zwierzynę, ale nie lwa, chociaż ten lew przecież, poprawka, ta lwica przecież nie była wcale taka martwa, co prawda nie do końca w jednym kawałku, ale wciąż żywa, a może to jakiś podgatunek? Przecież mogły istnieć lwy o szczupłej sylwetce, ale chyba nie aż tak? A i chyba miałby wszystkie łapy? Jedno było pewne, widok trójłapej przypomniał jej lulkowy koszmar, a do tego to za nic nie chciała wracać, nigdy więcej.
Cóż, nie była zbytnio zadowolona z zaistniałej sytuacji, bo kompletnie nic, a jakaś ciemność ją otaczała, z nikłymi przebłyskami światła i nie miała pojęcia co dzieje się na zewnątrz, o ile można to tak nazwać. Bądź razie z początku dość trzęsło, potem zalała ją woda, ale i to jeszcze jej nie ruszyło. Dopiero pisk syna sprawił że chciała się poderwać, ale wyszło na to że drgnęły jej trochę przednie łapy, odkryła że zaczęła już słyszeć dźwięki, lekko stłumione, ale jednak, czyjeś rozmowy.
Ciało już powoli wracało do normy, otworzyła oczy, mrugając chwilę, by dostosować źrenice do światła i w ogóle poprawić widziany obraz. Obróciła się na grzbiet, wciąż otumaniona.
- Wiecie co... Nie polecam wam mdleć, nic fajnego... - powiedziała jakby zaspanym głosem, na szybko orientując się co się stało i nagle podrywając się na równe łapy, nieźle zakręciło jej się przy tym w głowie, ale najważniejsze to utrzymać pion, a że obraz jeszcze pozostawiał sporo do życzenia, to nie miała bladego pojęcia że jest gdzieś zupełnie indziej.
- Strasznie mi głupio, sama nie wiem jak to się stało... Nie chciałam wcale mdleć na wasz widok czy coś... I bardzo mi przykro że nie masz... Eee... - zaniemówiła, kiedy obraz wrócił już do normalności, a sama uświadomiła sobie że mówi do drzewa, obróciła się szybko szukając wzrokiem pozostałych znikniętych lwów i Ines. Zdziwiona uświadomiła sobie że jest w kompletnie innym miejscu, ogarnęło ją ogromne zdezorientowane, zwłaszcza że nie bardzo wiedziała co tu robi, przed chwilą przecież... Szczęście że chociaż tatusiowie lwiątek wciąż byli obok.
- Wiecie może co się stało?... I gdzie jesteśmy?... - spytała Banjo i Ima, w zamyśleniu, samemu próbując do tego dojść.
- O, hej, jestem Xenia, nie zauważyłam was... I w sumie nie wiem co tu robię, muszę się chyba trochę ogarnąć... - dodała do obcych, którzy postanowili wcześniej podejść, uśmiechając się przyjaźnie: - Do za chwilę - przeszła się kawałek, spacerując dookoła, aby cokolwiek skojarzyć, a i dojść do siebie. Nie kojarzyła tego miejsca, wydawało jej się że zemdlała przy przyjaciółce, a może wcale, a wcale nic z tego nie pamięta? Może była nieprzytomna kilka dni? Zaraz? A gdzie lwiątka? A, na pewno poszły pozwiedzać okolice, albo zostały na księżycowych ziemiach? Znajdą się.
- Widzieliście naszych małych odkrywców? Pewnie już nieco zgłodnieli - zawróciła, przysiadając sobie przy Imballim i Banjo, zupełnie nie martwiąc się tym że właśnie siadła we wodzie: - W sumie to mogli się zgubić, mi się to często zdarzało, ale zwykle to moi bracia pomagali mi odnaleźć drogę do domu, w trybie natychmiastowym zresztą - zażartowała, postanawiając zaczekać na maluchy, jak nie wrócą to wtedy się ich poszuka.
- A tak w ogóle... To wasz teren? - dodała do obcych: - Ładnie tutaj... O, i macie lwiątka, szkoda że naszych maluchów tu nie ma, na pewno by się razem świetnie bawili - kiedy zauważyła obce lwiątka? Ano jak spacerowała chwilę temu, zbyt ciekawska by przegapić jakikolwiek szczegół. Chociaż kameleon jej umknął i synek również.
[Obrazek: SLSoZK4.png] 


Ma malunek na prawej łopatce przedstawiający jak na razie tylko dwie żyrafy, młoda i dorosła, stojące naprzeciwko siebie.
Mbaya
Samotnik
*

Gatunek:lef Płeć:Samica Wiek:Maluch Liczba postów:17 Dołączył:Sie 2017

STATYSTYKI Życie:
Siła: 20
Zręczność: 25
Spostrzegawczość: 30

25-03-2018, 19:06
Prawa autorskie: wuasne

Burza się skończyła. Jednego brata nie było. A to znaczy że miała o połowę mniej ciepła. Właśnie to zarejestrowała lwiczka po przebudzeniu. Jako że była ciepłolubnyn i upartym lwiątkiem natychmiast zerwała się na równe łapki i pobiegła przyprowadzić brata z powrotem do norki.  Podeszła do Warsira i popatrzyła w górę żeby upewnić się czy burza już przeminęła. Szkoda że zobaczyła coś innego. 
Mbaya bała się obcych i gdy tylko zobaczyła 'wujka' spanikowała. Wybiegła do norki i schowała się za Watakim. 
Gdy tata i mama wyjaśnili że to nie taki do końca obcy mała dalej mu nie ufała. A co gorsza usłyszała jakieś dziwne krzyki. Brzmiały tak jakby były dosyć daleko mimo to budziły w małej niepokój Więc gdy tylko  wujek i tata sobie poszli wyszła z kryjówki i stanęła obok mamy. -Co robimy?-Zapytała i uśmiechnęła się dumnie. Powiedziała to tak dorośle a nie jakieś "cio jobimy". Zanim jednak dostała odpowiedź usłyszała szelest w pobliskich krzakach.Podejrzliwie zakradła się i ukryła w gęstej trawie.Chwila skradania i dostrzegła brązowe lwiątko w mniej więcej jej wieku.Bahati mógł ją dostrzec gdyby tylko chciał.Wystarczyło popatrzyć w jej stronę a białe futerko od razu rzucało się w oczy.
Banjo
Konto zawieszone

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Zezwolenia:Może zbierać kocimiętkę i lulka. Liczba postów:62 Dołączył:Kwi 2017

STATYSTYKI Życie: 91
Siła: 60
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 15

29-03-2018, 16:04
Prawa autorskie: Vari rysunek, ja obróbka ;)

Banjo oderwał wzrok od Xeni na dźwięk jakiegoś głosu. Oooo lew! Jednak ktoś tu jest.Spojrzawszy na Jasira podszedł do niego sprężystym krokiem z wielkim uśmiechem-bananem na pysku.
- Tak ,,to nasza wesoła rodzinka, rodzinkę nie małą sie maaaa"- odpowiedział nucąc piosenkę która akurat tu pasowała. Tak mu się jakoś skojarzyło.
- Eeee w sumie nam wszystko jedno gdzie, ale tu jest wyjątkowo pięknie. - lew nie wiedział nic, że to Upendi, ale wyczuwał fantastyczną atmosferę i.. NO NIE! CZY TO TO? Zlewając całkowicie towarzystwo poszedł za zapachem i tak. Znalazł kocimiętkę.
- Ej Im chono tu! Paczaj co ja tu mam!- krzyknął zrywając sporo zielska i wplątując je sobie w grzywę. Noo na to samiczki na pewno polecą. Niczym bzykające pszczółki do miodu. Idealnie w momencie, kiedy lew kończył zbieranie kocimiętki usłyszał głos Xeni. O jaki on był cudowny! Podbiegł radośnie i objął Xenie łapą.
- Xenia nawet nie wiesz ile przemdlałaś. Fantastyczna podróż i kąpiel odświeżająca. Małych odkrywców. Liczba mnoga?- dopiero teraz uzmysłowił sobie, że faktycznie pod jego nogami kiedyś pałętało się więcej szkrabów niż tylko jego kolorystyczny prawie-sobowtór.
- Eeee pewnie masz racje. Ciekawe gdzie? Ej Im brałeś jakieś lwiątka od księżycowych?- spytał ani trochę zaniepokojonym głosem. Przecież gubienie lwiątek jest czymś całkowicie normalnym. To jeden z elementów wychowania.

+ 2 porcje kocimiętki
[Obrazek: fae.gif]
"Przed spotkaniem skonsultuj się z katechetą lub egzorcystą, gdyż każdy lew niewłaściwie stosowany może zaszkodzić twojej moralności  i/lub cnocie"
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 29-03-2018, 16:05 przez Banjo.)
Imbali
Konto zawieszone

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Zezwolenia:Może zbierać kocimiętkę i lulka. Liczba postów:63 Dołączył:Kwi 2017

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 85
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 25

31-03-2018, 18:53
Prawa autorskie: avatar: ja, sygnatura: Teatr Muzyczny Capitol

Na dźwięk nowego głosu czarny zerwał się na równe łapy i już pędził, by przywitać nieznajomych. Zatrzymał się gwałtownie przed Jasirem i chwycił jego przednią łapę w swoje.
- A bardzo, bardzo nam miło - witał się, potrząsając nią intensywnie. Na szczęście czarnogrzywego nie trwało to długo, bo zaraz jego uwaga skutecznie została odwrócona przez Jo. Zaraz był przy kumplu i zaciągał się cudownym zapachem. Taaak... To jest to... Od razu robi się zwierzęciu lepiej. Narwał ile wlezie zieleninki i idąc za przykładem brązowego również wpakował ją sobie w grzywę. Gdy już przestała wypadać, odwrócił się i powiódł wzrokiem po okolicy. Nagle wydała mu się jeszcze piękniejsza niż przed chwilą. I nie tylko ona. Uśmiechając się nieco dziwnie zbliżył się z powrotem do dwóch samców i rozwalił się między nimi, obu obejmując po jednej ze swoich przednich łap. Choć może wydać się to dziwne, czuł się teraz jeszcze bardziej wyluzowany niż zwykle. Czyli BARDZO. Mimo tego oswobodzenie się z uścisku nie byłoby aż takim prostym zadaniem. Patrzył to na jednego, to na drugiego, zastanawiając się, do kogo pierwszego się odezwać. Zanim jednak się zdecydował, doszły go słowa Jo. Zrobił zdziwioną minę.
- A były tam jakieś?
Nie no tym razem chyba nie zapomniał niczego... Przecież specjalnie się rozejrzał i sprawdził, gdy wychodzili... chyba. No trudno, kiedyś się znajdą.
- Miękkie macie grzywy - rzekł, wracając myślami do samców. W sumie to po co decydować się na jednego? A tak swoją drogą to ciekawe, co robią sami w takim pięknym miejscu...

+2 kocimiętka
[Obrazek: img_2801.jpg]
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 31-03-2018, 18:54 przez Imbali.)
Jasir
Iskra
*

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:183 Dołączył:Cze 2017

STATYSTYKI Życie:
Siła: 70
Zręczność: 84
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 45

01-04-2018, 20:39
Prawa autorskie: KanuTGL
Tytuł pozafabularny: Najbardziej nieprzewidywalna postać

Jasirowi ta rodzinka mocno zamieszała w głowie. Patrzył jak brązowo-biała lwica obudziła się. Najpierw nie ogarniając całej sytuacji, potem z nową dawką energii oglądając nowe miejsce. Kiedy udała się na spacer, Jasir osłupiony, nie wiedział co powiedzieć - to była kuriozalna sytuacja.
- Eeee... Ok... Tylko niech pani do nas wróci ! Bardzo chciałbym wymienić z panią parę zdań...
Potem brązowy samiec z czupryną, z uśmiechem... zaśpiewał mu o jego "rodzince". Jasir nigdy nie gadał z tak 'bananowo' nastawionymi lwami, miał jednak nadzieję, że Ben wesprze go przynajmniej go odpowiadając im choć jednym słówkiem. Drugi samiec objął nas bardzo przyjemnym... choć trochę za długim uściskiem. Wyszedł z jego objęć i chciał już reprezentować swoją rodzinę.
- Panowie mają rację. I proszę - goście się, bardzo lubimy towarzystwo. Tutaj jest pięknie, choć prawdę mówiąc o tym nie marzyłem... Ja też mam swoją rodzinkę - chciał coś dopowiedzieć na swój temat, a potem zapoznać się także z nimi, jednak goście nagle wybuchli jeszcze większą radością na widok kocimiętki. 
Przybyła lwica. Jej wiadomość, dla Jasira, wydawała się bardzo ważna. Nie można zwlekać z poszukiwaniem lwiątek. Które są u księżycowych. Przecież to jest dobre kilkadziesiąt kilometrów stąd !
Jednak goście nie przejmowali się tym. Teraz miał szansę się wypowiedzieć.
- Mieszkamy tu, ale nie wiem, czy zamieszkamy na stałe. Nie ograniczam dostępu obcym do tego terenu, więc... Jeszcze raz powiem, że lubimy towarzystwo i jak dla nas...możecie zostać tu ile chcecie. Chętnie poznamy was bliżej...- mówił otwarcie, do wszystkich, patrząc głównie na Xenie. Przypomniała mu o lwiątkach. - Na pewno. Jeżeli jest potrzeba - odszukać, przyprowadzić - pomożemy. Zwłaszcza, że do Srebrnego Księżyca daleko...
~Jasir
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 01-04-2018, 20:44 przez Jasir.)
Xenia
Samotnik
*

Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Towarzysz:Pliszka siwa Liczba postów:226 Dołączył:Gru 2015

STATYSTYKI Życie: 95
Siła: 60
Zręczność: 72
Spostrzegawczość: 82
Doświadczenie: 10

03-04-2018, 19:53
Prawa autorskie: Avatar - ja, obrazek w podpisie - Vasanti Vei
Tytuł pozafabularny: Mistrz Pióra

Cóż, chyba nadal nie ogarniała, sprawiała wrażenie mocno zamyślonej i rozkojarzonej zarazem. Po przypomnieniu sobie o lwiątkach zaraz przyszło jej na myśl że nie zdążyła wyjaśnić sytuacji u księżycowych, ani pogodzić stron, a może sobie sami z tym poradzili? Już miała spytać, ale jakiś dziwny i przyjemny jednocześnie zapach rozpraszał ją coraz baaardziej. A pochodził z grzywy Banjo... I Imballiego też?
Wtuliła się w kręconą grzywę lwa, strasznie przyjemnie. Dotarło do niej że widziała podczas krótkiego spaceru że tam coś zrywali, oby to nie był lulek, ale chyba nieee... Cudowny zapach. Potrząsnęła głową, by przestać temu ulegać i usiadła już normalnie. Jakoś nie miała ochoty na lukowe przygody, ani też inne roślinkowę przygody. Tamta nauczka jej wystarczyła, mimo że za bardzo tego nie pamiętała.
- Cała czwórka?... - podpowiedziała już mocno rozkojarzona, co to takiego? Dlaczego tak przyjemnie pachnie, nie dało się skupić myśli. Tak miała czwórkę dzieci... A teraz to... Czuła że się rozpływa i po prostu... Nigdzie ich nie było. Znów potrząsnęła głową, zatykając sobie łapą nos, to powinno pomóc. Dziwne że nawet Bahati zniknął, a pewnie zobaczył coś ciekawego. Które lwiątko lubi jak rodzice je pilnują... Choć to dziwne, bo instynkt podopowiadał jej coś innego, ale czy się go słuchała?
- Myślę że się znajdą, nie lubię im ograniczać swobody, wybiegają się, pozwiedzają i wrócą... - machnęła na to łapą, szkoda że tą samą co przytrzymywała sobie nos: - To bardzo miło z waszej strony... Że nas z chęcią ugościcie i za pomoc też dziękuje, my w sumie też uwielbiamy gości... Zaprosiłabym was do nas, ale nie mamy stałego miejsca, podróżujemy sobie po świecie... O i też uwielbiamy towarzystwo, właściwie to chyba to samo, co nie?... Czym nas więcej tym weselej... Zaraz... Czy... Co ja?... Przyjemnie... - odpowiedziała na słowa Jasira już dość mocno otumaniona zapachem kocimiętki: - Jakie to cudowne... - powiedziała o wiele wolniej, z rozkoszą, no i nie dała rady stawiać dłużej oporu, po prostu wsunęła swój nos w grzywę Banjo, by mieć lepszy kontakt z kocimiętką, węszyła chwilę w jego grzywie, prawdopodobnie powodując łaskotki, a potem to już sama nie wiedziała co robi, biedna kompletnie straciła głowę. Zaczęła się ocierać o Jo, łasić, śmiać bez powodu, tarzać po ziemi w ogromnej euforii, by znów ocierać się najbardziej w miejscu gdzie czuła intensywny zapach kocimiętki.
- Jak pięknie pachnie, co to jest? Co to za zapach? Cudowny, jest naprawdę cudowny... Co to? - objęła łapami jego głowę, przytulając się mocno, a potem próbując go przewrócić, na siebie, bo już leżała na grzbiecie, chcąc wtulić całą głowę w jego grzywę ponownie. Nagle straciła zainteresowanie, zrywając się, aż podskoczyła do góry, pędząc do Imbaliego. By wyłożyć się na brzuch, z zamkniętymi oczami i szerokim uśmiechem na pysku, odetchnęła zachwycona, nagle zbyt zmęczona na cokolwiek, przeczołgała się kawałek.
- Kocham cię... - mamrotała: - Czymkolwiek jesteś... Słodziutki zapachu... - przeturlała się pod łapy Imbaliego, uśmiechając się do niego i zahaczając pazurami o jego grzywę, nosem wciągając powietrze, a przede wszystkim zapach kocimiętki. Zdecydowanie już nie wiedziała co robi, choć gdzieś tam resztki świadomości próbowały wybudzić lwice z kocimiętkowego otępienia...
[Obrazek: SLSoZK4.png] 


Ma malunek na prawej łopatce przedstawiający jak na razie tylko dwie żyrafy, młoda i dorosła, stojące naprzeciwko siebie.
Jasir
Iskra
*

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:183 Dołączył:Cze 2017

STATYSTYKI Życie:
Siła: 70
Zręczność: 84
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 45

07-04-2018, 14:03
Prawa autorskie: KanuTGL
Tytuł pozafabularny: Najbardziej nieprzewidywalna postać

Jasir był bardzo chętny pomóc przyprowadzić ich lwiątka, ale nie chciał się dalej narzucać. W końcu lwica była dla nich bardzo miła. Jeszcze rozmawiała z Jasirem, póki jej całej nie ogarnął zapach... kocimiętki. Dosłownie sekundę potem zachowywała się jak zaczarowana.
Już na samym początku przekonał się, że goście są totalnymi luzakami i traktują wszystko lajcikowo, poza tym często chyba pod wpływem drobnych rzeczy tracą kontakt z rzeczywistością. Cóż, mimo to Jasirowi nie przychodziło nawet do głowy, żeby nawet podzielić się tą opinią nawet z rodziną. Jemu też można by wiele zarzucić, łącznie z nieodpowiedzialnością, tylko w inny sposób... Zresztą może gdy gości pozna się lepiej, pokażą więcej niż widać teraz.
Dziwne trochę było zjawisko opętania kocimiętką... Popatrzył na brata, nie wiedział co zrobić, co powiedzieć. Przypomniał sobie o Zu. Warto ją zapoznać z przybyszami, podszedł do niej kilka kroków i szepnął do ucha:
-Zapoznaj się z nowymi gośćmi.  A tak w ogóle zajmiesz się nimi, jakby co ? Narazie są zajęci kocimiętką. Wiesz, że muszę porozmawiać także z bratem...
To był ważny moment. Chciał zadać bratu kilka ważnych pytań. Najlepiej byłby odejść parę kroków dalej...lub więcej. Nie będą jednak wychodzić poza Upendi.
- Bracie, pozwolisz na chwilę ? Ale nie tutaj. - razem z bratem udali się, po cichu, w  lepsze miejsce...
~Jasir
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 07-04-2018, 14:12 przez Jasir.)
Banjo
Konto zawieszone

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Zezwolenia:Może zbierać kocimiętkę i lulka. Liczba postów:62 Dołączył:Kwi 2017

STATYSTYKI Życie: 91
Siła: 60
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 15

07-04-2018, 17:54
Prawa autorskie: Vari rysunek, ja obróbka ;)

Banjo uśmiechnął się w sumie nie wiadomo do kogo. Był caaałkowicie wyluzowany.Ech jaki ten świat jest piękny i ona jest piękna... Stwierdził w myślach gdy zbliżyła się do niego Xenia. Potarł ją łbem zostawiając trochę zapachu kocimiętki i zamruczał jak rasowy kot. Lew. Zachichotał tuląc się się do niej i ocierać się powierzchnią ciała tak dużą jak zdołał. Buchnął śmiechem dając się przyciągnąć leżącej lwicy, gdy ta nagle podskoczyła i odbiegła do Ima. Hmmmm zgrywasz niedostępną. Podoba mi się. Już za tobą lecę mój koci kwiatuszku. Podążył za lwicą i nie myśląc wiele zaczął się ocierać. Raz o Xenie raz o Ima. Liznął Xenię po czole, Ima po pysku. Po czym legł obok Xeni obejmując ją łapą i wtulając się w nią cały czas głośno mrucząc.
[Obrazek: fae.gif]
"Przed spotkaniem skonsultuj się z katechetą lub egzorcystą, gdyż każdy lew niewłaściwie stosowany może zaszkodzić twojej moralności  i/lub cnocie"
Ben
Samotnik
*

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:22 Dołączył:Lut 2018

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 70

08-04-2018, 12:10
Prawa autorskie: Autor: Salvathi, tło Disney

Ben cały czas milczał, przyglądał się uważnie lwom... chyba bez powodu, lwy wydawały się bardzo wyluzowane pewnie jacyś hipisi pomyślał. Dla niego te wszystkie lwy były świrami... Ben wolał z nimi nie rozmawiać... czuł się trochę nieswojo. Jasir zaproponował mu rozmowę ,powiedział, że chciałby się przejść - Ciekawe. Przy okazji opowiedz mi trochę o swojej rodzinie - Odpowiedział i cichym krokiem udali się w inne miejsce.
//2x zt z Jasirem
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 08-04-2018, 12:15 przez Ben.)
Xenia
Samotnik
*

Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Towarzysz:Pliszka siwa Liczba postów:226 Dołączył:Gru 2015

STATYSTYKI Życie: 95
Siła: 60
Zręczność: 72
Spostrzegawczość: 82
Doświadczenie: 10

10-04-2018, 15:12
Prawa autorskie: Avatar - ja, obrazek w podpisie - Vasanti Vei
Tytuł pozafabularny: Mistrz Pióra

Wpadła w śmiech znienacka, w przypływie euforii, kiedy to poczuła więcej cudownego zapachu, wraz z podejściem Banjo. 
- Więcej... Więcej... - sama objęła go łapą, ocierając czulę swoim policzkiem o jego grzywę i tak zostając dobrą chwilę z przymrużonymi w szczęściu powiekami, odetchnęła zachwycona, kładąc w końcu głowę na grzywie Banjo i samemu wydając pomruk zadowolenia. Próbowała dosięgnąć łapą do Ima by złapać go za jego przednią łapę i przyciągnąć tu do nich, czy nie będzie wtedy przyjemniej? W ogóle nie zdawała sobie sprawy że może nie mieć tyle siły by to zrobić. Przeciwnie, była na tyle odurzona że myślała że może dosłownie wszystko.
Tylko coś jej tutaj nie pasowało.
- Ej... Ten to... Czy tylko mi się wydaje?... Że ktoś nam tu zniknął? - nie mało że wcześniej lwiątka, choć je zgubić łatwo... Ale jak można zgubić dorosłe lwy? A zresztą, to wydało jej się całkiem śmieszne, więc zachichotała. Zielonooka jeszcze raz uraczyła się zapachem kocimiętki, biorąc mocny haust powietrza, pomieszanego z tym cudem. A resztka świadomości i rozsądku poszła w las.
[Obrazek: SLSoZK4.png] 


Ma malunek na prawej łopatce przedstawiający jak na razie tylko dwie żyrafy, młoda i dorosła, stojące naprzeciwko siebie.


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości