♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Saber
Gość

 
#61
15-10-2012, 22:08

Choć miała ochotę w pewnym momencie zawiesić na chwilę wzrok. Nie uczyniła tego jednak, a dalej wpatrywała się w Naarę, po prostu wzruszając swymi barkami. Szukała rzeczy o których nie miała pojęcia. I osób którym prawdopodobnie nigdy nie spotka.
Lew szukał znajomej twarzy. Lecz czy teraz nie dane było nań patrzeć? Na te delikatne rysy pyska, na te błękitne ślepia? Tak podobne do babci rudej, której niestety nigdy nie miała okazji poznać.
I wtedy pojawił się ktoś. I to nie byle jaki ktoś. Na sam jego widok całe wnętrze Saber wywróciło kilka fikołków. Ale zagryzła zęby i... cofnęła się o kilka kroków, tuląc przy sobie uszy, by chwilę potem w kilku susach dopaść do miejsca gdzie pozostawiła trupa gada. Pochwyciła go w pysk i niepewnie spojrzała na morskie ślepia brata, idąc doń powoli.
-Moran. Ja... - mruknęła, unikając jego wzroku, by za chwilę zatrzymać się zaraz przed nim, siadając i upuszczając trupa. -Bo ja... Ja chciałam ci to dać. I przeprosić. One... Te zwierzęta... Krokodyle mają ładne łuski. I twarde. Jeśli chcesz to... No nie wiem. Coś z nich zrobić. Bardzo cię przepraszam. - mówiła, wpatrując się cały czas gdzieś w bok, z opuszczoną pokornie głową.
Moran
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Wiek:2 lata i 8 miesięcy Liczba postów:899 Dołączył:Lip 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 88
Zręczność: 73
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 29

#62
15-10-2012, 22:56
Prawa autorskie: avatar: MadKakerlaken, edit by Ragous/sygnatura: Disney, edit by MadKakerlaken

Cienka warstwa łez stanęła w jego oczach, gdy słuchał słów siostry, chyba nawet jedynej - był prawie pewny, że Zaj przepadła i jest już na tamtym świecie. Uśmiechnął się słodko i zabawnie przekręcił głowę. Wyglądało na to, że ocenił ją wtedy strasznie źle. To nie mała egoistka. To mała lwiczka, dziecko potrzebujące opieki, zaklęta w ciele dorosłej już samicy.
Przeszedł wolno nad truchłem opancerzonego stwora, by zbliżyć się do Saber i otoczyć ją swym kudłatym ramieniem. Jej łeb miał tym samym na swoim barku, zaś swój oparł o jej skroń.
- Nie musisz, Saber - powiedział przyjaźnie - Nie musisz mi nic dawać. Liczą się słowa. Ale jeśli bardzo chcesz, to możesz.
Dobrze, że się w ostatniej chwili zreflektował. Weźmie krokodylą skórę. Kto wie, może Padme zechce zrobić sobie z niej torebkę?
Cofnął się w końcu i spojrzał radosnymi ślepiami w jej błękitne, trochę posmutniałe oczka. Coś jej się należało w zamian za jej wyznanie oraz za ten cały czas, który musieli spędzić w odosobnieniu. Przysiadł więc obok niej, tak, by mieć na oku samców.
- Jakiś czas temu spotkałem rodzi... Aslana i Aylar. Tęsknili za Tobą.
Właściwie to sam nie pamiętał, czy tamci wyrazili tęsknotę za rudą córką. Pomyślał jednak, że miło jej się zrobi, gdy usłyszy takie zapewnienie. O śmierci ojca nie wiedział - tak samo jak o pokrewieństwie z obserwowanymi przez niego stale samcami. Dlaczego zaś swych własnych rodzicieli nazwał po imieniu? Ktokolwiek zna Kudłacza i jego rodzinną historię, wie, że utracił do nich całą miłość. Szacunek pozostał, lecz te dwie wartości nie są sobie równe.

//Łostatni post, by nie zamęczyć Nizara czytaniem. Nie chciałam stopować, bo jutro mnie prawdopodobnie cały dzień nie będzie.
Saber
Gość

 
#63
15-10-2012, 23:10
Prawa autorskie: avatar: MadKakerlaken, edit by Ragous/sygnatura: Disney, edit by MadKakerlaken

//Paczcie jakie niedobre ludzie. Kolejkę se olały i piszo.


To była krótka chwila. Chwila która nawet nie istniała. Stało się to wszystko tak... szybko. W jednej chwili znalazła się w objęciach brata. W jednej chwili przemknęło jej przed oczami jak ostatnio raz była do niego przytulona, jeszcze jako mała, bezradna kulka. W jednej chwili poczuła że... że nie jest sama.
Przymrużyła ślepia, by jeszcze bardziej poczuć to uczucie, które już dawno zapomniała. Już nie była sama. I nie będzie. Zrobiła błąd.
Na jej pysk wstąpił uśmiech. Prawdziwy szczery od niemal dwóch lat. Lecz znikł z następnymi słowami. Aslan. Aylar. Rodzice... Pysk jej wykrzywił się od goryczy, którą powstrzymywała z całych sił, zaciskając powieki i zagryzając kły. Mimo to strużki łez pociekły po jej policzkach. Wylewały się jedna za drugą.
-M-moran... - wydukała, siląc się na otwarcie ślepi, którymi rozżalonymi spoglądała teraz na kudłacza. Jej warga dygotała i... nie. Nie potrafiła tego powiedzieć. Nie potrafiła przyjąć do wiadomości. Nie!
Naara
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Liczba postów:62 Dołączył:Paź 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 68
Zręczność: 58
Spostrzegawczość: 84
Doświadczenie: 10

#64
16-10-2012, 00:22

Dolina Spokoju. Następna zbłąkana dusza szuka odpoczynku? Na to wyglądało. Naara z początku skinął tylko łbem nadchodzącemu lwu w ramach powitania.
Niemal zapomniał, jak to jest, rozmawiać z kimś, kto nie usiłował właśnie rozszarpać go na strzępy. Pomimo tego, że z każdą chwilą lwów było tu coraz więcej - a miał przeczucie, że na tym się raczej nie skończy - pozostał z nimi, skoro do rozmowy nie musiał używać pazurów.
I właśnie wtedy, kiedy już przekreślił wszelkie niespodzianki, coś ukłuło go w żebra, a ślepia otworzyły się szerzej. Lew dźwignął cielsko z ziemi, chwilowo zapominając o malcu siedzącym obok niego. Wbił spojrzenie w Morana i Saber.
- Znam te imiona. - Rzucił swoim niskim, warkotliwym głosem, prostując się.
Moran
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Wiek:2 lata i 8 miesięcy Liczba postów:899 Dołączył:Lip 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 88
Zręczność: 73
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 29

#65
16-10-2012, 15:36
Prawa autorskie: avatar: MadKakerlaken, edit by Ragous/sygnatura: Disney, edit by MadKakerlaken

Poruszył nerwowo końcówką ogona. Skąd u rdzawej taka reakcja? Nie wróżyła ona nic dobrego. Kudłacz zaczął się martwić.
- Co się stało? Spokojnie... Wiesz coś o rodzicach?
Spojrzał od dołu na powstającego samca. Nie chciał teraz zaprzątać sobie nim głowy. Wpatrywał się jedynie w błękitne ślepia siostry i starał się zrozumieć jej przekaz. Z pewnością coś się stało. Ale co? Może całkowicie wyparli się tej swojej córki, a jego wspomnienie o nich spowodowało jej płacz? A może to Saber czuje się winna jakiejś błahostki, którą miała rzekomo urazić ich rodzicieli?
- Możliwe - odezwał się krótko do Naary - Mieszkają tutaj od zawsze, musiałbyś więc już tu kiedyś być, by ich poznać.
Nizar
Gość

 
#66
16-10-2012, 16:34
Prawa autorskie: avatar: MadKakerlaken, edit by Ragous/sygnatura: Disney, edit by MadKakerlaken

-Ooo.-Odezwał się jedynie, z zainteresowaniem lustrując pysk i ciało samca. Całe w ranach. Musiał wiele przejść, w trakcie swojego żywota. Najwidoczniej los chciał zapaść mu na zawsze w pamięć. Nizar nie miał takiego farta. Jemu los nakreślił rany w duszy i w sercu, których nie dało się tak łatwo zatuszować. Uśmiechnął się sam do siebie, jakby chcąc się tym pocieszyć. W końcu teraz ma tylko siebie. Jednak zanim zdążył zadać samcu kolejnego, istotne pytanie, ruda lwica go wyprzedziła. Pacnął ogonem, starając się unikać jej wzroku. Byle tylko nie patrzeć w te szafirowe ślepia. Siedziałby zapewne tak jeszcze długo, gdyby nie to, że do doliny wkroczył nowy osobnik. Beżowy niepewnie uniósł wzrok znad swoich łap i przyjrzał się mu dokładnie, by potem tylko obserwować i przysłuchiwać się jego rozmowie z rudą. Po krótkim czasie uznał, że oboje muszą znać się od dłuższego czasu, z czego lwica okazywała najwyraźniej skruchę samcu. Westchnął cicho, przechylając łeb w bok. To co, po chwili usłyszał z ich rozmowy zamurowało go i sprawiło, że przez dobre kilka minut stał tak, jak kołek.
-Nie.-To jedyne słowo, mimo że miało być wypowiedziane cicho, bo aż samczykowi zaparło dech w piersiach w tym momencie, było aż za nadto słyszalne dla Naary, a co dopiero do Morana, czy Saber. Zamrugał. To osłupienie trwało dość długo, bo dotarło do krótkiej wymiany zdań między samotnikiem, a świtowcem. Końcówka jego puszystego ogona zaczęła nerwowo drgać i obijać się o ziemię. Przegryzł mocno wargę, prawie aż do krwi. Podniósł się i cofnął o kilka kroków, by znajdować się dalej od osobników. Jego rodziny. Przecież jego matka była dla niego jedyna na świecie. Czyżby była dla niego tymczasową zabawką, bo miał kryzys z wspomnianą tu Aylar? Atella miałaby być byle jaką rozrywką? Księżniczka, poprawka, królowa słynnego, bogatego w historię stada?
-Nie od zawsze.-Warknął ostrzegawczo, mierząc Morana wzrokiem. Nie był do niego nawet krzty podobny. Nic. Dosłownie nic.-Aslan zamieszkiwał tereny naszego stada. Był tam przez jakiś czas, by potem odejść. Porzucił nas. Mnie, mojego brata i moją matkę. Wyparł się własnych dzieci i partnerki. Pozostawił nas, na łaskę śmierci-Każde słowo było wręcz przepełnione siłą, agresją, ale i żalem i smutkiem, które hybryda skrywała w sobie od ostatnich kilku miesięcy. Gdy musiał patrzeć, jak ginęli jego najbliżsi. Przyjaciele. Kuzyni. Ciotki. A nawet własna matka.
Naara
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Liczba postów:62 Dołączył:Paź 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 68
Zręczność: 58
Spostrzegawczość: 84
Doświadczenie: 10

#67
16-10-2012, 17:08

Wszystkie wypowiedziane tutaj słowa nagle przestały mieć sens.
Lew przyłapał się na tym, że wspominanie łatwiej przychodziło mu pazurami, niż umysłem. Krok po kroku, lecz wciąż powoli, przypominał sobie chwila po chwili własnego syna, któremu razem z Kirisą podarowali życie i wychowali go, za czasów stada Złotej Gwiazdy. Kiedy opuszczał te ziemie w poszukiwaniu Kirisy, Aslan, Matumaini byli już prawie dorośli, a Tulivu już dawno znalazła swoje miejsce. Aż nie chciało mu się wierzyć, jak wiele ominęło go przez te lata. Z kochającego ojca i opiekuna rodziny przekształcił się w żołnierza bez skrupułów i bez serca. A teraz wspomnienia dawnych uśmiechów i wspólnych dni bardziej prześladowały go, niż cieszyły.
Nie odpowiedział na słowa malca, skupiony na własnych wspomnieniach i na rozmowie, która rozwijała się na jego oczach pomiędzy samcem, którego nieznajoma nazwała Moranem i nią samą - Saber. Nie wtrącał się, tak długo, jak tylko mógł.
To było bardzo wiele dla niego do przełknięcia na tę jedną chwilę. Wszystko docierało do niego z opóźnieniem, a przez "wszystko" Naara rozumiał to, w poszukiwaniu czego przyszedł. Chociaż ciężko mu było w to uwierzyć, rozmawiał teraz ze swoimi wnukami. Odsunął się od nich wszystkich, by móc objąć trójkę wzrokiem. Dopiero teraz zaczął rozpoznawać w ich wyglądzie znajome cechy, które - poniekąd - sam razem z Kirisą dał im w podarunku poprzez swoje dzieci. To była jego latorośl i dopiero teraz, gdy odsłonił łapą opadającą na oczy grzywę był to w stanie dostrzec, przypatrując się im brązowymi ślepiami.
Widok płaczącej Saber zadałby mu zapewne cios, gdyby nie to, że nie miał już serca, w które można było ugodzić. Odczuł jednak igłę zimna, tak dobrze mu znaną. Rozmawiali o Aslanie, a Saber rozpłakała się wypowiedziawszy tylko jego imię.
Naara westchnął ledwie zauważalnie, pozwalając grzywie opaść mu z powrotem na ślepia. Wyręczył samicę. Był w stanie domyślić się lepiej, niż ktokolwiek inny, co oznaczały te łzy.
- On nie żyje.
Głos samca był tak zimny i głęboki, jakby pochodził spod ziemi.
Moran
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Wiek:2 lata i 8 miesięcy Liczba postów:899 Dołączył:Lip 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 88
Zręczność: 73
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 29

#68
16-10-2012, 23:10
Prawa autorskie: avatar: MadKakerlaken, edit by Ragous/sygnatura: Disney, edit by MadKakerlaken

Ta wieść wstrząsnęła Moranem. Nie wydał z siebie ani jednej łzy. Gniew jednak rozszadzał jego ciało. Aslan. Ojciec. Niebiański Strażnik. Prawy członek stada, a tutaj co...? Dzieciorób i casanova. Taki ktoś nie był warty złamanego rogu.
- Czyli naszą matkę zostawił dla was - rzucił do Nizara - Chociaż... właściwie sam od nich odszedłem. Ale nie namawiał mnie do powrotu. Mówił o moim dobrze, a tak naprawdę miał na uwagę tylko swoją wygodę. Zamiast walczyć o syna, zrobił sobie dwóch nowych...
Zamknął ślepia i warknął wściekle, by rozładować rosnącą w nim agresję. Nic mu to jednak nie dało, więc począł miotać się z furią po Dolinie Spokoju.
- Pierdolcie się. Wszyscy! - ryknął i wybiegł stąd ile sił łapach. Jak najdalej od wspomnień.

zt
Saber
Gość

 
#69
16-10-2012, 23:50
Prawa autorskie: avatar: MadKakerlaken, edit by Ragous/sygnatura: Disney, edit by MadKakerlaken

Co? Nie! Jej ojciec był... Był wspaniały! Dobry... Opiekuńczy... Był? A może jednak nie?
Rozglądała się nerwowo po reakcjach lwów, to wszystko co się działo... To było za dużo. Skuliła się, patrząc na uciekającego z furii Morana, na rozeźlonego Nizara, oraz na obojętnego Naarę.
-Nie! N-nie... - wykrzyknęła, w stronę uciekającego brata, po czym ponownie spojrzała na pozostałą tutaj dwójkę, na leżącą na ziemi skórę. -Kłamiesz. Jestem pewna że kłamiesz. - zawarczała, kuląc się i jeżąc sierść na grzbiecie, cała drżąc. To... nie mogła być prawda. A nawet jeśli, dlaczego musiała dowiedzieć się o tym tak?! TERAZ?!
Obejrzała się jeszcze w miejsce gdzie znikł kudłaty, po czym... ruszyła przed siebie, biegnąc przez polankę, na jej drugą stronę gdzie padła wśród traw i... i po prostu płakała. Łkała w swą łapę, z futro którym była porośnięta.
Naara
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Liczba postów:62 Dołączył:Paź 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 68
Zręczność: 58
Spostrzegawczość: 84
Doświadczenie: 10

#70
17-10-2012, 00:10

Czekał na rozkaz, jednak nie było tu nikogo, kto mógłby zapanować nad sytuacją. Pozostał tylko on, stojący z boku i przyglądający się temu, co miało miejsce. Oni stracili ojca. On - syna.
Nie mógł uwierzyć. Kiedy już myślał, że los nie będzie w stanie zabrać mu nic więcej, ten wyciągnął raz jeszcze do niego łapę, pazurami wydzierając mu wszystko, co tylko miał nadzieję znaleźć. A on nie zdążył nawet jej odepchnąć - zareagował zbyt późno. Serce wprawdzie oddał Kirisie i wzięła je razem ze sobą, ale nawet jego oddech stał się cięższy. Zmarszczył brwi, po czym rzucając krótkie spojrzenie na malca, ruszył w kierunku, w którym pobiegła Saber.
Już po chwili siedział obok niej. Nie miał sumienia pozostawić jej jednej przeciwko temu wszystkiemu.
- Nie jesteś w tym sama, Saber. - Lekkim, nienachalnym ruchem nachylił nad nią łapę, przyglądając się jej uważnie. Miał nadzieję, że zrozumie ten gest. Bądź, co bądź, może i nie był tym lwem, co kiedyś, ale sumienie i zasady pozostały niezmienne, choć na martwym cmentarzysku. Nie kłamał, mówiąc, że nie była w tym sama.
Nizar
Gość

 
#71
17-10-2012, 16:25

Cisza, jaka zaległa w dolinie była, aż nazbyt frustrująca dla młodej duszyczki Nizara. Tego było po prostu za wiele. Nie dość, że stracił wszystko co kochał, posiadał i dbał, to teraz porzucił go na zawsze jego własny ojciec. Najzwyczajniej w świecie sobie umarł! Bo tak. Bo można zostawić dwa, półroczne kocięta, które od tej chwili nie będą miały domu. Ale zaraz... Przecież Eleasa też od dłuższego czasu nie widział. Szlag. Co za tchórz.
Wtedy poczuł się tak jakby to wszystko go nie dotyczyło. Czy to na pewno jego rodzina? A nawet jeśli, po co ma liczyć, że się nim zajmą? Skoro Naara dopiero co powrócił, pewnie nie będzie chciał mieć ciężaru na barkach, jakim jest on sam. Uświadomił sobie teraz, że od zawsze był czyimś ciężarem. Jak nie stada, to dla matki. Właśnie. Gdyby, nie on może by jeszcze żyła. Gdyby nie ta wyprawa, która miała na cel znaleźć jego ojca, może odnaleźliby jakiegoś medyka po drodze, który by znał jakiś lek na tą chorobę. Żyłaby, gdyby nie on. I Aslan. Syknął z wściekłości i swojej bezsilności. Był tylko głupim dzieciakiem. Głupim, nic nie wartym, niepotrzebnym bachorem.
Wściekłym wzrokiem odprowadził mordercę. A niech sobie idzie. I tak go nic z nim nie łączy. Nie przejął się za bardzo tym, że stracił ojca, z tego co zdążyła zauważyć hybryda, a tylko przeklął głośno i wybiegł. Kolejny bohater. Tylko bić brawo.
Jego uwagę przykuły słowa Saber. Warknął drugi raz, tym razem kierując całą złość w jej stronę.
-Gdybym kłamał, nie byłoby mnie tutaj. A twój ojciec, może bardziej przejąłby się tobą. Pewnie go zostawiłabyś, tak jak tamten drugi, dlatego uciekł. Szukał miłości. Zaufania. Może wasza matka, nie była zdolna mu tego dać. My mogliśmy. Ale nie. On wolał zabawiać się kosztem, nas wszystkich.-Starał się, jak mógł by powstrzymać napływające do ślepi łzy. Nie mógł. Tego było za wiele dla niego. Przecież był taki mały. Lwiątka w jego wieku, bawią się skaczą, wplątują się w kłopoty. A jemu los zabiera wszystko, z uśmiechem w dodatku. Gdyby był zdolny ryknąć, jak jego starszy brat, pewnie by to zrobił, ale nie mógł. Był za młody. Jak zawsze.
Cofnął się. O jeden krok, drugi, trzeci. Nie należał do tej rodziny. Oni go nie chcieli. Nie chciał go nawet własny ojciec. Z jego gardła wydobył się cichy szloch. Za dużo tego.
Nie, nie zostanie tutaj. Niech Noel sobie go szuka nawet po całej krainie. Po co ma się nim przejmować, skoro nim nikt się nie chce przejąć? Jęknął. A potem chowając łeb między barki, odbił się tylnymi łapami i zniknął w zaroślach. Jedyny aspekt tego, że był taki mały, było to, że potrafił szybko się ukrywać i znikać. Szkoda, że tak mało było tych plusów.

Zt.
Saber
Gość

 
#72
17-10-2012, 16:59

Los był wredny. A może nie los? Może tylko pewien lew... Lew który dał życie piątce innych. Już go jednak nie było, jednak ślady po głupstwach jakie zrobił pozostaną na długo kartach historii jego dzieci.
-Kim jesteś? - zapytała niepewnie, podnosząc załzawione ślepia na starszego lwa, który starał się ją pocieszyć. Teraz chyba nic jej nie pocieszy. Umarł jej ojciec, którego niegdyś tak bardzo kochała. Nie mogła zobaczyć ani jego śmierci, ani pochować ciała. Jeszcze na dodatek okazało się, że był zwykłym dupkiem, dzieciorobem. Zdradził jej matkę z jakąś... Właściwie to z czym? Z kim? No i do tego porzucił to co stworzył. Olał swe dzieci. Coś czemu należała się opieka. I umarł. Zostawił to wszystko jak jest i po prostu sobie poszedł. Problemy zostawił na barkach swych dzieci. Cóż miała teraz począć Saber? Gdzie się udać? Posłuchać woli Aslana i ruszyć za Nizarem, by się nim zająć? Pobiec za Moranem i... i w sumie nie wiadomo co i. Albo siedzieć i płakać. I prawdę mówiąc, teraz miała ochotę tylko na to ostatnie.
Naara
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Liczba postów:62 Dołączył:Paź 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 68
Zręczność: 58
Spostrzegawczość: 84
Doświadczenie: 10

#73
17-10-2012, 22:06

A on wcale się jej nie dziwił. Czuł, kiedy obejmował swoją wnuczkę, że przeżyła to o wiele bardziej od niego, jakkolwiek brutalnie to nie brzmiało. Naara nie mógł uwierzyć. Ona nie mogła się z tym nawet pogodzić.
Przyciągnął ją lekko do siebie. Prosty, mechaniczny gest, którego uczył się na nowo, czytając ze wspomnień osiadłych na najczarniejsze dno. Kiedyś potrafił być nawet czuły, opiekuńczy - teraz z trudem przychodziło mu nawet bycie ostrożnym. Przysunął młodą wnuczkę do siebie, bez większych oporów.
To, co powinien zrobić teraz było o wiele trudniejsze. Jedynymi uczuciem, jakie był w stanie oddać był chłód. Wprawdzie coś topniało w nim na widok płaczącej wnuczki, jednak wiele czasu miało jeszcze upłynąć, nim ten, kim był kiedyś powróci do domu. Grzywa z powrotem spłynęła mu po łbie, gdy lew obarczył ją ciężarem spojrzenia.
Przeczuwał, że to będzie dla niej zbyt wiele. Poza tym, nie miała nawet powodu mu wierzyć - na jej miejscu i on by go nie miał. Jeżeli nic jednak nie zrobi, lwica odejdzie i prawdopodobnie nigdy już nie będą mieli dane się spotkać. Nie po to powrócił, by pozwolić życiu po raz drugi wypaść mu z łap.
- Kiedyś nazywali mnie Naara - przedstawił się Saber. - Aslan był moim synem.
Saber
Gość

 
#74
17-10-2012, 23:15

Mogła żyć większość swego życia sama. Mogła gardzić każdym towarzystwem. Każdym kontaktem fizycznym. A już zwłaszcza tym od samców. Ale teraz... Teraz coś się w niej zmieniło. Coś w niej gdzieś tam w środku pękło. Teraz potrzebowała towarzystwa. Kogoś kto ją przytuli i powie "będzie dobrze, ruda kupo futra".
Obecność Naary była dla niej teraz czymś... Czymś czego nie potrafiła nazwać. Nie obchodziło ją czy jego wnętrze było ciepłe, czy skute lodem. Był.
Patrzyła na niego cały czas, z uwagą słuchając jego krótkich wypowiedzi, analizując je w sobie. Gdy do niej w końcu dotarł sens jego słów... Podniosła się do siadu, zaś przednimi łapami zarzuciła się na szyję lwa, zanurzając się w jego grzywie.
-Co ja mam teraz zrobić? - mruknęła cicho doń.
Naara
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Liczba postów:62 Dołączył:Paź 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 68
Zręczność: 58
Spostrzegawczość: 84
Doświadczenie: 10

#75
17-10-2012, 23:39

Naara, choć kompletnie nie znał dziecka Aslana, odpowiedział na jej błaganie o pomoc. Widział to w tym, jak się zachowywała, złamana tym, co przyszło jej przeżyć. Podniósł łapę i miękko objął Saber, opierając łebsko na jej głowie.
Przymknął ślepia, zastanawiając się nad tym, co mógł powiedzieć. Zajęło mu to kilka chwil, po których zdecydował się na ten czas nie szukać odpowiedzi na jej pytanie.
- Nad tym pomyślimy później - mruknął jej dziadek, naprawdę chcąc, by jego głos był ciepły. I chyba mu się udało. Wiedział, że nie jest dobrze i wiedział, że było zbyt wcześnie, by uwierzyć w tą mrzonkę. Nie próbował nawet pocieszać jej w ten sposób. Zamiast tego przytulił ją do siebie nieco mocniej, jakby zachęcająco. Wypłacz się. Wyrzuć to z siebie. Zobaczysz, że poczujesz się lepiej. - Nie jesteś już sama, Saber. Zaopiekuję się tobą. Zaufaj mi.


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości