♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Belial
Płomień
*

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:młody dorosły Tytuł fabularny:Mentor Liczba postów:1,310 Dołączył:Lut 2015

STATYSTYKI Życie: 87
Siła: 86
Zręczność: 71
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 185

09-07-2017, 01:16
Prawa autorskie: Kiu
Tytuł pozafabularny: Łowca serc

Szary nie pokazywał że jest zadowolony z wyniku walki... Bo właściwie tu nie było przegranych a walka była jedynie sposobem by zatrzymać lwicę przy sobie. Anubis zaś wyczerpał temat dostatecznie. Samiec który obserwował walkę już był urabiany przez kuzyna więc nie wiele można było dodać... Chyba że... 
- Gdybym miał umrzeć... Skoczył byś na pomoc... Sam wiesz... Co było by głupie, ale jakże normalne... - odparł krótko. Sam wsadził by sobie honor gdzieś żeby uratować przyjaciela... Ale to tylko wyjątek potwierdzajacy regułę...spojrzał na lwicę, szkoda że nie obyło się bez ran, ale te nie są poważne i szybko się zagrają. 
-wybacz... Gdzie drwa rąbią tam wióry lecą... Jeśli będziesz z nami wędrować, obiecuję pomoc ze swojej strony. - Nagle szary poczuł zapach innego osobnika, spojrzał w stronę gdzie ten powinien się znajdować... 
- więcej gości... - powiedział do Anubisa...
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 09-07-2017, 01:20 przez Belial.)
Alamera
Duch
*

Gatunek:Lew z Tsavo Płeć:Samica Wiek:5 lat Liczba postów:37 Dołączył:Maj 2017

STATYSTYKI Życie: 83
Siła: 65
Zręczność: 72
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 25

09-07-2017, 13:08
Prawa autorskie: malaika (lineart) Ghalib (kolorki)

Oczywiście cały czas milczała, nie chcąc od razu dawać odpowiedzi na pytania Anubisa, z czasem może i odpowie, ale póki co się na to nie zapowiadało. Tyle przeszła by być wolna, by nie usługiwać samcom i nie rodzić im dzieci jak maszyna produkcyjna, a teraz znowu zaczyna się dziać to czego chciała uniknąć. Z drugiej strony może i by się z nimi zgrała, ale nie była pewna...w końcu miała jeszcze Ghaliba i jego syna, których ot tak porzucić nie zamierzała. Rodzina, a przede wszystkim brat były dla niej w tym momencie ważniejsze.
- Spokojnie, jakoś będę musiała dać radę, nie z takich opresji już wybrnęłam z głową całą i zdrową. - rzekła do Beliala i zdecydowała się spojrzeć na udo. 
Rana rzeczywiście nie wyglądała aż tak strasznie jak się jej wydawało. Położyła się przed czerwonookim i zaczęła wylizywać odniesione obrażenia, by pozbyć się brudu i oczyścić je. Dopiero po tym zabiegu zgrabna lwica z klasą wstała i rozejrzała się po okolicy. Coś jej tu nie grało.
- Skoro mam z wami podróżować, a właściwie mogę... bo odpowiedź dam wam może przy następnym naszym spotkaniu, chciałabym chociaż wiedzieć jak się nazywacie i gdzie mam was szukać w razie gdybym się zdecydowała.  - oznajmiła dwóm samcom, nie zaszczycając nawet przelotnym spojrzeniem hybrydy. Miała gdzieś jego obecność. Dopiero zdanie wypowiedziane przez Beliala uspokoiło ją i potwierdziło jej przeczucia. Czyli ktoś ich obserwował?
Sizar
Konto zawieszone

Gatunek:Hybryda lwa i lamparta Płeć:Samiec Wiek:Trzy lata i pięć miesięcy Liczba postów:18 Dołączył:Lip 2017

STATYSTYKI Życie:
Siła: 70
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 5

11-07-2017, 13:32
Prawa autorskie: Google grafika, z jakiegoś artykułu w gazecie | Lioden

Hmm.
Sizar był dość prostym w funkcjonowaniu stworzeniem, nie wymagał wiele: własny kąt, trochę mięsa w paszczy, łyk zimnej wody i może raz na jakiś czas wymienione słowo z drugim wielkim kotem. Jednak jeżeli chodzi już o tą wymianę słów, to miał jakieś swoje wymaganie. Nie tylko jednak wobec siebie, ale także i rozmówcy. Czerwonogrzywy lew, którego tu napotkał zdawał się zaspokajać jego potrzebę rozmowy. Bowiem nie tylko słuchał, ale i też zadawał coraz to bardziej zawiłe pytania. A to bardzo podobało się leoponowi. Cały czas obserwował jak ta dwójka dzielnie się pojedynkuje, nagłe zwroty, próby uników, zadania ciosów, aż w końcu pierwsze rany. Wszystko możnaby porównać do bardzo brutalnego tańca, w którym tańczący bardzo perfidnie depczą sobie nawzajem po stopach... ale z gracją. Zastrzygł uchem, gdy tylko usłyszał kolejne słowa z ust Anubisa. Ten lew potrafił dobrze manipulować słowem co jednocześnie imponowało Sizarowi i mówiło mu, że temu typowi nie powinno się w pełni ufać.
- Tak, niestety w naszej walce o przetrwanie, nie zawsze znajdzie się miejsce na dumę. Natura nakazuje nam przeżyć i zdobywać. Wtedy jest moment walki o nasze życie, mienie. Nie koniecznie wtedy uda nam się ustalić warunki pojedynku z napastnikiem - mruknął z westchnięciem. Gdyby kiedyś udało mu się zwyczajnie "dogadać" z każdym konkurentem o jego ziemię, to istnieje szansa, że dalej pozostałby w swoim poprzednim domu. Walka dobiegła końca, nie obeszło się bez ran. Zdawało się, ze głównie ucierpiała samica, albo ciemny samiec potrafił dobrze maskować ból. Jednak nie dostrzegał tam żadnych poważnych ciosów. Może i rzeczywiście na świecie tlił się jakiś honor. Sizar, byłeś tego świadkiem, może więcej wiary w sprawę? Po słowach walczących mógł wywnioskować, że po części była to też jakaś walka inicjacyjna. No dobrze, mógł zrozumieć coś takiego, wydawało się nawet bardzo sprawiedliwe. Ogólnie jego pierwsze wrażenie go zmyliło. Myślał, że podchodząc do tej grupy, wchodzi do zwykłych zbirów, a tu proszę, wszystko obrócone do góry łapami. Samica zdawała sie ignorować jego obecność, o niebiosa jak dobrze! Ostatnie czego chciał to interakcje z płcią przeciwną, przystanął więc na takich warunkach. W przeciwieństwie jednak do lwicy, szkarłatnooki samiec dawał mu wystarczająco uwagi, przez co wąsy hybrydy drżały z entuzjazmu.
- Jak mam być szczery to nie mam za wiele do decydowania w tej sprawie. To zazwyczaj napastnik decyduje za mnie. Pomimo tego, że chwalę takie rozwiązania siłowe, a przynajmniej taki sposób w jaki się wykonuje, honorowo, to sam niewiele się do nich stosowałem. Powiedzmy, że mając zbyt wiele do stracenia, pierwszy odpowiada instynkt, a nie rozsądek. - powiedział szczerze i bez żadnej skruchy. Był bardziej dzieckiem przetrwania, aniżeli honoru, ale dzisiejsze wydarzenie mogło w nim coś zmienić. - Powiem jednak, że po tym doświadczeniu, bardziej ochoczo podejmę się honorowej walki i dopuszczę do głosu pierwszą dumę, a nie głodne bitwy pazury.
W międzyczasie dostrzegł zachowanie wcześniej walczącego Beliala. Ktoś nowy w okolicy? Czyżby nie tylko Sizar niczym głodny sęp, krążył w poszukiwaniu towarzystwa. To może być równie ciekawe, chociaż był już nasycony widokiem potyczek.
Kamui
Wódz
*

Gatunek:Lew Tsavo Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Towarzysz:Nietoperz borsuczy Liczba postów:496 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 86
Siła: 81
Zręczność: 69
Spostrzegawczość: 69
Doświadczenie: 15

11-07-2017, 20:45
Prawa autorskie: Ian Hinley/kosekiasai/XylaX

Obserwował spektakl z swojej kryjówki nadal zastanawiając sie czy jest to bardziej walka dla zabawy, czy samce postanowiły zakatować tą lwicę z jakiegoś powodu. Wiedział że po tym świecie krążą bydlęta odnajdujące uciechę w zwykłym mordowaniu, strzępki słów gdy wiatr nie wiał mu do uszu docierały do niego trudno było z nich wywnioskować coś konkretnego. walka jednak skończyła się i nikt nie ucierpiał poważniej. 
Więc był to tylko pojedynek, zapewne sprawdzający umiejętności.. młodzików? Belial nie miał zbyt bujnej grzywy, a Alamera nie wyglądała na smarkulę, przeczucie jednak kazało mu myśleć że to rudy był tu tym, który żyje ciut dłużej, no chyba że jest bardzo włochaty. Ciężko było ocenić coś z tej odległości. Wiatr który zapychał mu co jakiś czas uszy zmienił kierunek i popchnął jego woń ku zgromadzeniu, dotarło to do niego już po fakcie, skrył się więc za skałami bardziej i zaczął wycofywać.
Kto wie jak mogli zareagować na stalkera, a kłopotów mu nie było potrzeba, szukał siostry, a tereny te nie pachniały stadem, wątpił też by przegapił oznaczenie.
Pacnął tyłkiem w jakiś głaz i skrzywił się bezdźwięcznie kuląc bliżej tułowia piątką łapę. Liczył na to że wycofa się do kotlinki i umknie bokiem, najwidoczniej zapomniał jednak o tym kamieniu.
Anubis
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:8 lat i 3 miesiące (Wiek średni) Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:568 Dołączył:Paź 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 90
Zręczność: 71
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 20

11-07-2017, 23:00
Prawa autorskie: Avatar by MadKakerlaken

Uśmiechnął się mimowolnie na słowa Beliala, niestety kuzyn miał rację. Nie zależnie od tego jakie byłyby ustalenia, w chwili jakby przeciwnik miałby zabić kuzyna on sam bez chwili zawahania rzuciłby się na tamtego by powstrzymać napastnika.
- Pewnie tak, ale walka na śmierć i życie to inny przypadek pojedynku. Gdzie to obaj walczący zgadzają się na pewne warunki, to nie można zmusić innych do tego by i oni się na to zgodzili. Wtedy zawsze zwyciężają emocje i chęć ocalenia współtowarzysza - odpowiedział nie ukrywając, że sam by tak postąpił. 
- Jak zwykle wyjątki potwierdzają regułę, a my Belial przecież od zawsze troszczyliśmy się o swoich współbraci i siostry z którymi postanowiliśmy żyć w jednym stadzie - dodał patrząc się na szarego i pod koniec zerknął na majestatyczny wulkan malujący się na horyzoncie. 
Kolejne jego słowa spowodowały, że zamknął na moment szkarłatne oczy i wciągnął mocno powietrze w płuca. Faktycznie również teraz wyczuł nową obecność. Kolejny samiec, kotowaty. Odwrócił łeb w stronę gdzie mógł się znajdować, ale jeszcze nic nie odpowiedział. Spojrzał się na samicę która właśnie się położyła przed nim, wypuścił powietrze gwałtownie i powstrzymał się by na usta wdarł się nawet delikatny uśmiech. 
Przez tą krótką chwilę niezwykle mocno zmieniały się nastawienia zarówno lwicy w stosunku do nich, jak i ich w stosunku do niej. Przecież jakby nie zaufała im nawet odrobinę to nigdy w życiu nie położyłaby się tak przed nimi. Odsłoniła się całkowicie i Anubis bardzo mocno docenił ten znak od nieznajomej.
- Ja jestem Anubis - rzekł zmuszając struny głosowe by wszystko zabrzmiało jeszcze niższym tonem.
- Używam jednak też imienia Duriel, więc może się zdarzyć też tak, że to nim mogę się przedstawiać innym osobą, będziesz wiedzieć przynajmniej, że to i o mnie wtedy jest mowa - dodał równie spokojnie, również uznając, że jest jej coś winny przez znak jaki przed chwilą wykonała. Samemu podając jej jego drugą godność, którą to stosował w przypadku gdy wiedział, że strasznie narozrabia. Był to wręcz jego podpis sceniczny, który to podpisywał zazwyczaj terror jakim lubił parać się razem z Windu.
Spojrzał również na mieszańca jakby oczekiwał, że i tamten się przedstawi, chociaż z czystej przyzwoitości, jako, że dane mu było poznać innych imiona.
W końcu zerknął ponownie na wulkan i powiedział cicho:
- Ten tam, wielki szczyt, to Burgess Shale, wulkan który dawniej należał do Płonącej Ziemi, stada do którego należałem ja i Belial. To tam, lub w jego najbliższych okolicach będziesz mogła nas znaleźć. Jeśli się już namyślisz co do odpowiedzi - dodał i uśmiechnął się lekko. Oczywistym byłoby z jaką odpowiedzią by wtedy przyszła. W końcu jeśli by nie chciała dołączyć do nich to nawet by się nie fatygowała w te niegościnne miejsca. I taka odpowiedź rudemu by zdecydowanie wystarczyła. 
- To prawda, jak najbardziej się z tobą zgadzam - rzekł na słowa Sizara patrząc się w jego stronę. 
- Nawet nie śmiałbym próbować myśleć inaczej. Wtedy jak najbardziej sensowny jest zmasowany atak. Wtedy oczywiste jest, że ktoś mając o wiele większą przewagę liczebną jest z góry stawiany na wygranej pozycji. W końcu nie uzna walki jeden na jeden jako równą. Bo to byłoby bez sensu jeśli by takową przegrał i powiedzmy musiał się wynosić z danego terenu, zamiast w jedną chwilę przejąć wszystko i unieszkodliwić przeciwnika. Tutaj mówię raczej o walce równym z równym. Gdzie wojna przeciąga się o wiele za długo, a kolejne jej ofiary nijak mają się ku temu by przechylić wygraną na którąś ze stron. Wtedy taki pojedynek rozwiązuje niemal wszystko, bowiem kim jest osobnik który swoje życie ceni o wiele bardziej niż kilka żyć swoich sióstr i braci? Dla mnie zdecydowanie nie jest godzien nazywania go władcą, a zwykłym tchórzem. A tchórz nie ma prawa stać powyżej dzielnym, nawet zwyczajnym wojakom - mówił spokojnie i dopiero pod koniec zauważył, że znów się rozgadał. Przez co uśmiechnął się przepraszająco na swój wywód, widocznie starość dawała o sobie pierwsze znaki. Na co niczym widmo stanął mu przed oczyma obraz przodka, stary, biały Vader. Który to zawsze stawiał wpierw na dyplomację, a w ostateczności szykował płonących do bitki.
Na kolejne słowa mieszańca nieco spochmurniał. Bardzo dobrze wiedział dlaczego życie tamtego tak wyglądało. Dziecko dwóch gatunków, posiadające cechy obu rodziców. Pozbawione obu miejsc na życie, wyjęte spod prawa stada matki jak i ojca. Zmuszone do ciągłej tułaczki. 
Chciał coś powiedzieć lecz poczuł, że lekko łamie mu się głos, więc chcąc się pozbyć tego uczucia przełknął ślinę i wyprostował się dumnie.
- To bardzo cenna cecha. Osobiście uważam, że im bardziej życie nam dokopie tym jesteśmy mocniejsi. To niemal jak z wielkim kamieniem. Jeśli leży sobie spokojnie jego krawędzie są zaokrąglone, zaś jeśli natura brutalnie się z nim obchodzi, jego końce nabierają ostrych kształtów, bruzd, wypukłości, ma znacznie więcej cech które go wyróżniają na tle innych kamieni. Jest cenniejszy - powiedział posyłając mu tajemniczy uśmiech, jednak niezwykle pogodny.
- A my od zawsze szukaliśmy takich cennych i nieprzeciętnych osób, prawda Belial? - rzucił po tym szybko do kuzyna ukazując kły w uśmiechu.
- A tak się składa, że ten tutaj specjalizował się wręcz dawniej w doszlifowywaniu takich cennych kamieni - dopowiedział wskazując łbem szarego.
Uniósł uszy wyżej słysząc jakiś stukot gdzie ktoś się ukrywał. Nie zamierzał nic wcześniej mówić uznając, że tamten samiec w końcu sam wyjdzie z ukrycia. Pewnie już zauważył, że wyczuli jego obecność.
- Spokojnie, możesz wyjść z ukrycia, te tereny nie mają jeszcze właściciela - Rzucił znacznie głośniej niż mówił do tej pory patrząc się w stronę wielkiego kamienia stojącego nie tak daleko, a wydającego mu się jedyną możliwą kryjówką w tym miejscu.
Belial
Płomień
*

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:młody dorosły Tytuł fabularny:Mentor Liczba postów:1,310 Dołączył:Lut 2015

STATYSTYKI Życie: 87
Siła: 86
Zręczność: 71
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 185

11-07-2017, 23:16
Prawa autorskie: Kiu
Tytuł pozafabularny: Łowca serc

Szary co chwila przytakiwał gdy kuzyn się produkował... 
- każdemu można dać szansę... Każdy może dostać kredyt zaufania... - odparł patrząc najpierw na lwicę a później na mieszkańca. Windu miał kiedyś uczniów z których był dumny jednak czasem było zupełnie inaczej... Bywa. 
- walka o ziemię, o rodzinę, o przyjaciół i honor to jest to po co warto żyć i umrzeć... - tu urwał z wiadomych powodów, oni jeszcze nie musieli wiedzieć. 
- Nie jesteśmy dobre koty... Jesteśmy źli a na tych ziemiach już takich nie ma jak my... - chciał by to się zmieniło, by tutejsze ciepłe kluchy umarli ze strachu gdy usłyszą że dzieci ognia wracają... Nawet z krainy zmarłych. Spojrzał w miejsce gdzie powinien być nieznajomy... 
- jeszcze! - dodał po słowach Anubisa. 
- lepszej okazji może już nie być!
Alamera
Duch
*

Gatunek:Lew z Tsavo Płeć:Samica Wiek:5 lat Liczba postów:37 Dołączył:Maj 2017

STATYSTYKI Życie: 83
Siła: 65
Zręczność: 72
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 25

11-07-2017, 23:30
Prawa autorskie: malaika (lineart) Ghalib (kolorki)

Alamera zakodowała sobie odpowiedź Anubisa i podreptała bliżej w kierunku nieznajomego, których próbował prawdopodobnie zwiać. Obdarzyła go przelotnym spojrzeniem, po czym nadal idąc przed siebie zmyła się zupełnie z oczu samcom. Szła tam, gdzie ją łapy niosły. Może i powinna się pożegnać, ale uważała, że jeśli to zrobi to będzie to też odpowiedź na pytanie lwa, znacząca iż nigdy więcej się nie zobaczą, a tego brązowa nie była pewna.




z/t
Kamui
Wódz
*

Gatunek:Lew Tsavo Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Towarzysz:Nietoperz borsuczy Liczba postów:496 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 86
Siła: 81
Zręczność: 69
Spostrzegawczość: 69
Doświadczenie: 15

12-07-2017, 15:13
Prawa autorskie: Ian Hinley/kosekiasai/XylaX

Dwużopny karakan..- Zaklął cicho pod nosem, marszczac na nim skórę i kładąc po sobie uszy. Sytuacja w ktorej znalazł się pchany przez swą ciekawość była patowa, na jego własną prośbę z resztą. Jedyne pretensję mógł więc mieć tylko do siebie samego.
Krzyki skierowane w jego stronę nie polepszyły mu humoru, przecież wiedział że go wyczuli! Nie muszą tak dobitnie oznajmiać mu niedoskonałości jego umiejętności. Przewrócił oczami i wtedy napatoczyła się brązowa, wszelka ekspresja jak ręką odjął zniknęła mu z pyska. Oba rubiny mimo ciepłej opalizujacej barwy zdawały się być chłodniejsze niż lód. Odprowadził ją wzrokiem i jeśli miał taką sposobność zerknął na zadaną przez Beliala ranę. Sapnął i podniósł się otrząsajac z drobinek ziemi wychodząc z ukrycia. Piąta łapa tkwiła kurczowo przyciśnięta do piersi za tą znajdująca się bardziej z przodu. Nie spieszyło mu się z podejsciem. 
Z mordy Kamuiego dalej niewiele dało się wyczytać.
- Jeszcze. To znaczy że niebawem ma się to zmienić?- Pociągnął wątek zwlekajac z przedstawieniem się. Samce wygladały mu na parke cwaniaków. Chwilę dłuższą patrzył na mieszańca marszcząc brwi. 'Dziwny' przeszło mu przez myśl, ale uwagę tę zachował dla siebie, spoglądając z powrotem na Anubisa.
Thanatos
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Dorosły (4 lata) Liczba postów:71 Dołączył:Lip 2017

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 60
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 10

13-07-2017, 18:14
Prawa autorskie: Disney, PrinceVoldy

Thanatos spokojnym krokiem szedł w stronę spalonych stepów gdyż miał nadzieję, spotkać w końcu Anubisa. Gdy na horyzoncie zauważył wulkan pomyślał jedno, to muszą być te tereny byłego stada o którym mówił jego dziadek. Po chwili usłyszał dziwny szmer jakby nie był tutaj sam na tych terenach. Po chwili z daleka zauważył inne lwy. Na razie nie chciał zbliżyć do zgromadzenia bo nie znał ich zamiarów na tyle żeby z nimi rozmawiać. W danym momencie przestał iść rozglądając przez siebie gdzie ma iść, bo miał wrażenie czy przypadkiem nie widział Anubisa.
Shun
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Liczba postów:22 Dołączył:Lut 2017

STATYSTYKI Życie:
Siła: 67
Zręczność: 77
Spostrzegawczość: 66

13-07-2017, 19:20
Prawa autorskie: Velannal/piline0509

Poszukiwania Kami spełzły na niczym, wobec czego postanowiła odświeżyć sobie pamięć po lwich krainach. Im bardziej oddalała się od dawnej złej ziemi, tym coraz mniej czuła zapachów. Skręciłam w złą stronę? Myślała przez dobre kilka kilometrów, nie zmieniając jednak kierunku. 
Dla kogoś tak wiekowego jak Shun odwiedzenie terenów na których umierali jej przodkowie było czymś istotnym. Sama myślała o tym, by się tutaj osiąść, bo w zasadzie spędziła tutaj więcej życia niż na lwiej ziemi. Osiąść i użyźnić swoim starym ciałem glebę. Ile jej jeszcze pozostało. Może dwa lata? Albo trzy? O ile jej wcześniej nic nie zje. Jednak i tyle czasu w obliczu tego co już przeżyła było niczym. W tyle można najwyżej odchować ostatnie potomstwo. 
Potrzebowała chwilę czasu zanim zapuściła się wgłąb szarych ziem. Kiedy nazbierała sił wędrowała dalej. Na szarych ziemiach niestety nie było co jeść ani co pić, bo rzeka płynąca w bagna była równie niebezpieczna co pozostały po wybuchu wulkanu krajobraz. Ale jedno było widać - odradzające się z popiołów życie, wschodzące trawy na wulkanicznej glebie. Napawało to optymizmem. Może niedługo szare ziemie staną się jeszcze bardziej zielone od doliny spokoju. 
Widząc grupę lwów od razu ruszyła w ich stronę. Ani myślała żeby się zawahać, była zbyt starą kluchą żeby się jakiejś grupki przestraszyć. Najwyżej tutaj zginie, trudno. Była w zasadzie u siebie. 
Widok znajomych pysków niespecjalnie ją zachwycił. Znaczy się, znała jeden. Pozostała dwójka była łudząco podobna do znanych jej osób. Może to ich dzieci? 
- Płonąca Ziemia jest martwa jak te tereny i tak powinno pozostać. 
Rzuciła gromkim głosem, kiedy była już pewna, że ją słyszą. 
No? Wynocha. Zostawcie stare kości w spokoju.
626 został zaprogramowany na potwora. Ale teraz... nie ma już czego niszczyć. 
Bo widzisz, nie nauczyłem go niczego innego. 
Jakie to uczucie kiedy nie ma się nic, nawet wspomnień, które można przywołać
w środku nocy?


[Obrazek: lionne_by_piline0509_d4d7tyq.png]
Anubis
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:8 lat i 3 miesiące (Wiek średni) Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:568 Dołączył:Paź 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 90
Zręczność: 71
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 20

17-07-2017, 00:02
Prawa autorskie: Avatar by MadKakerlaken

Odprowadził Alamerę wzrokiem i spojrzał się na nowo przybyłego. Ściągnął brwi nie wiedząc czy to wzrok płata mu figle z powodu zmęczenia, czy nadal lekka woń siarki jakoś dziwnie podziałała na zmysł wzroku. Spojrzał się dokładniej na jego dodatkową łapę i zamrugał lekko, lecz bardzo szybko.
- Najprawdopodobniej, chcemy to zmienić i to co kiedyś było nasze znów zagarnąć - odpowiedział stanowczo nie chcąc owijać to w piękne słówka. Przez chwile mu się przyglądał, szukał podobieństwa, ale nauczył się już, że nie tylko potomkowie Scorpiusa byli białymi lwami. Choćby ten ziomeczek, co to latał za Ate.
Kolejny pojawił się rudy samiec na którego widok Anubis się zamyślił, znał go bardzo dobrze, ale wyglądał znacznie inaczej niż ostatni razem go widział. Ruszył w jego kierunku, nie oddalając się jednak zbytnio od wszystkich zebranych. Nie chciał ich zostawiać w tak niegrzeczny sposób, lecz jego persona nie dawała mu spokoju. Dlatego kiedy był na tyle blisko, by tamten mógł go usłyszeć rzekł do niego:
- Witaj, nie wiem dlaczego, ale odnoszę wrażenie, że się znamy - powiedział do Thanatosa poświęcając mu teraz najwięcej uwagi. 
Najbardziej zaskoczyła go jednak kolejna postać, której nie spodziewał się nigdy tutaj ujrzeć.
- Owszem Płonąca Ziemia dawno temu upadła, ale czy my wyglądamy na martwych? O dziwo nawet ty się dobrze trzymasz... Ciociu. - odpowiedział białej lwicy i nie potrafił się powstrzymać od zerknięcia na Beliala.
- Nie mniej jednak trochę przesadzasz mówiąc, że te tereny są martwe. Spójrz, rozejrzyj się dokładniej, bo jak dla mnie to wyglądają znacznie lepiej niż za czasów Płonącej Ziemi kiedy to Burgess Shale był aktywny. A ja jako najstarszy z synów władców mam prawo by się o nie ubiegać, a nawet i walczyć jeśli będzie to potrzebne - dopowiedział i ruszył z powrotem do większego zgromadzenia, prowadząc Thanatosa lub i idąc bez niego.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 17-07-2017, 00:03 przez Anubis.)
Thanatos
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Dorosły (4 lata) Liczba postów:71 Dołączył:Lip 2017

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 60
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 10

17-07-2017, 00:09
Prawa autorskie: Disney, PrinceVoldy

Spoglądał się ów horyzont jednakże usłyszał czyjeś kroki. W danym momencie to był Anubis którego poznał bez problemów. Właściwie mógł warknąć z przywitaniem ale wolał nie wychylać z tym dlatego wolał faktycznie upewnić czy to on czy nie. W danym momencie usłyszał jego słowa kierując swoje spojrzenie.
- Tak to prawda, znamy się i to bardzo dobrze Anubisie - rzekł krótko idąc za nim w stronę zgromadzenia innych lwów. Najwyraźniej musieli o czymś ważnym rozmawiać albo chcą w końcu ożywić stado, które pewnie kiedyś upadło. Właściwie mógłby im pomóc dlatego ruszył słuchając innych co mają do powiedzenia. Spokojnie spojrzał się po wszystkich i na razie milczał nie pytany. Miał nadzieję, że syn Davien jest bezpieczny bo nie chciałby mieć na sumieniu.
Askari
Wódz
*

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Mentor Liczba postów:352 Dołączył:Kwi 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 76
Zręczność: 72
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 5

17-07-2017, 17:12
Prawa autorskie: av - Shimyur; podpis - Ja
Tytuł pozafabularny: Junior Admin

Biegła tak bez odpoczynku odkąd usłyszała od bąkojada o masakrze w grocie. Bieg nie pozwalał na zbytnie rozmyślania, sprawiał że lwica mogła się skupić i uspokoić. Dopiero gdy wulkan na horyzoncie stawał się coraz większy Askari zwolniła kroku, pozwalając sobie na krótki odpoczynek, po czym już niespiesznie ruszyła dalej przez wąwóz.
Jej oczom ukazało się niemałe zbiorowisko pośród którego znajdował się i Belial. To była ta jego grupa którą zebrał? Trzeba przyznać, wyglądają całkiem obiecująco. Dobrze, ze było ich aż tylu, nie chciała dłużej zwlekać z tym całym przedsięwzięciem. Spokojnie podeszła w ich stronę.
[Obrazek: CXahL1L.png]
Bring me the head of the lion king
Let me see the things he's seen
Belial
Płomień
*

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:młody dorosły Tytuł fabularny:Mentor Liczba postów:1,310 Dołączył:Lut 2015

STATYSTYKI Życie: 87
Siła: 86
Zręczność: 71
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 185

17-07-2017, 20:46
Prawa autorskie: Kiu
Tytuł pozafabularny: Łowca serc

Szary zobaczył Askari, ciekawe jak to teraz będzie... Lwica widzi Beliala a tak na prawdę go tu nie ma. Shun postanowił olać, owszem była jego matką ale zawsze miała go gdzieś więc niech żyje w przekonaniu że Windu jest w piekle... Przynajmniej na razie. Ruszył w stronę Askari jednak najpierw podszedł do Anubisa by wyszeptać mu do ucha. 
- Stary... Trzeba się w końcu zbierać... Bierzemy tych co się nadają by przedstawić im jakiś plan... Wulkan musi znów zapłonąć ogniem naszych serc... - od razu podszedł do lwicy zanim jeszcze zbliżyła się do wszystkich i zatrzymał ją... Musiał jej teraz wytłumaczyć pewne rzeczy... 
- Anudora Askari... Muszę Ci coś powiedzieć...
Kamui
Wódz
*

Gatunek:Lew Tsavo Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Towarzysz:Nietoperz borsuczy Liczba postów:496 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 86
Siła: 81
Zręczność: 69
Spostrzegawczość: 69
Doświadczenie: 15

17-07-2017, 22:10
Prawa autorskie: Ian Hinley/kosekiasai/XylaX

Czekał na odpowiedz od Anubisa, ale nie, musiał wtrącić się ktoś miedzy wódkę a zakąskę z swoimi trzema kamykami. Bez obracania głowy popatrzył na białą zdegustowanym odrobinę wzrokiem.
I gdyby nie słowa które padły z jej, a potem mordy Anubisa pewnie skomentowałby to mało przyjemniej. No bo co mu się jakaś stara torba wcina w męskie pogawędki?
Fakt, że miał przed soba dawnych płonących był interesujący, niezwykły, do tego w liczbie której się nie spodziewał, matka nie opowiadała mu o nikim o wyglądzie któregokolwiek. raczyła go i siostrę o wiele starszymi opowieściami niż zapewne była Shun, albo nie znała ich, albo godni wzmianki nie byli.
- Muszę się zgodzić z jedna rzeczą, która poruszyła ta stara jędza. Płonąca Ziemia jest martwa, nie mąci się spokoju trupa z sentymentu. - Nie pałał takim entuzjazmem jak oni, stado matki miało wady, to co chcieli tu robić powinno powstać na wnioskach wyciągniętych z upadku. Powielać błędów przodków nie miał chęci.


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości