♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Ewige Valm
Samotnik
*

Gatunek:Lampart Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Liczba postów:13 Dołączył:Sty 2018

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 55
Spostrzegawczość: 55

08-02-2018, 18:20
Prawa autorskie: avek --> frisket17

Kocica spanikowała na moment gdy zauważyła zapewne ojca młodych. Nie wiedziała co odpowiedzieć. Na szczęście kapłanka wróciła na czas, bardzo sprawnie się uwinęła.
Kiedy Samiya zaproponowała jej chwilowe pozostanie w jej stadzie wszystko stawało się powoli jasne. Jeżeli serwalka powiedziała, że to jest jej stado to chyba jest przywódczynią.
Valm kiwnęła głową i podziękowała. Instynktownie podniosła się z ziemi i stanęła na czterech łapach. Czuła, że ból ustał. Podeszła parę kroków do nieznajomego i się przedstawiła
- Jestem Valm. Nad rzeką Tsavo wybuchł ogień ledwo uszłam z życiem. Udało mi się dowędrować aż tutaj. - wytłumaczyła i skierowała wzrok na kapłankę. - Samiya pomogła mi i za to jestem jej bardzo wdzięczna.
Ewige - Wieczny
Valm - Płomień

Mów mi Valm
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 08-02-2018, 21:07 przez Ewige Valm.)
Kamuti
Konto zawieszone

Gatunek:Złotoserwal Płeć:Samica Wiek:Maluszek Liczba postów:24 Dołączył:Lis 2017

STATYSTYKI Życie:
Siła: 10
Zręczność: 21
Spostrzegawczość: 25

09-02-2018, 12:44
Prawa autorskie: raven-morticia, Samiya

A ziemniaczek sobie ciągle wesoło ryczał oparty łebkiem o matkę. Raczej nie wesoło... jednak nie wszystko co mały kotek robił był wesołe, w głowie Kamuti rozgrywała się tragedia, wizja świata bez mamy i taty, świat w płomieniach. Zagłada stepu, deszcze ognia, potopy i generalnie apokalipsa. Tylko jak wytłumaczyć taką okropną wizje będąc tylko małym złotoserwalem? Zapytana przez matkę przestała płakać, wzięła sobie dwa głębokie wdechy.
- Bo myślałam, że nie wrócisz. - Odpowiedziała łamiącym się głosem, nie było w nim słychać opisywanej w myślach apokaliptycznej wizji świata, ale najwidoczniej nawet tatko poczuł, że coś jest nie tak bo dość szybko się pojawił.
Zapamiętać na przyszłość, donośny ryk rozpaczy przywołuje obu rodziców nie tylko mamę.
I była w tej chwili rozdarta bo nie chciała się odkleić od mamy a przydałoby się też przykleić do taty więc wyciągnęła małą łapkę w kierunku ojca mając nadzieje że ten zrozumie że ma podejść i przytulić płaczącą kulkę.
Firrael
Samotnik
*

Gatunek:Złotokot afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Towarzysz:Pustułka ciemna Liczba postów:152 Dołączył:Mar 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 55
Zręczność: 55
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 35

09-02-2018, 23:37
Prawa autorskie: Vei, Inn, Ate/podpis (lineart): Lady-Tzi

Choć w powietrzu wisiało lekkie napięcie, trudno było powiedzieć, czy właścicielka obcego zapachu miała jakieś złe zamiary względem rodziny rudzielca. W powietrzu nie było woni świeżej krwi, więc jak dotąd do żadnej walki na pewno nie doszło. Dzieci potrafiły rozpłakać się z najbardziej błahych powodów, dlatego samiec potrzebował kilku słów wyjaśnień z jedynego wiarygodnego źródła - od Samiyi. Czekał więc, ignorując nawet przywitanie syna, żeby jak najszybciej podjąć działanie, jeśli będzie taka potrzeba.
Dopiero, gdy partnerka dała znać, że wszystko jest w porządku, złotokot rozluźnił się trochę. Tylko trochę, bo uważał pozostawienie młodych pod opieką obcego lamparta za dość nieodpowiedzialne. Zwłaszcza, że był to jeden z ich pierwszych kontaktów ze światem zewnętrznym. Ledwie się powstrzymał od poruszenia tego tematu. Nie był to odpowiedni moment na to. Pogładził grzbiet Remiela swoim policzkiem i zaraz potem znów skupił zmysły na nieznajomej, która uzupełniła wytłumaczenie kapłanki. Nic nie mówiła mu nazwa rzeki, którą wspomniała, w końcu nie był zbyt światową osobą, ale łatwo można było wywnioskować, że nie znajdowała się ona w żadnej dżungli, więc Valm zapewne była z tych stepowych lampartów.
- No tak, cała ona - odparł, a na jego pysku pojawił się ledwie dostrzegalny uśmiech. Dobrze znał serwalkę i wiedział, że nikogo nie zostawiłaby w potrzebie - nie ważne, czy należał do jej stada, czy nie. Chyba, że w jakiś sposób by jej się naraził, wówczas pokazywała swoją bardziej szorstką, bezwzględną stronę. Ale Firrael kochał to gniewne oblicze tak samo jak to dobroduszne.
Niestety wyciągnięta łapka Kamuti została przeoczona, ponieważ złotokot najzwyczajniej w świecie nie mógł wychwycić tego gestu.
- A gdzie Demyt? - zapytał. Teraz, gdy był na miejscu już kilka minut, zauważył, że brakuje jednego z kociąt. Posłużyłby się pomocą swojej pustułki, żeby je odnaleźć, ale Jicho nie była przy nim. Od jakiegoś czasu miała swoje własne sprawy i nie zawsze mogła być jego oczami.
[Obrazek: t2LmOVE.png]
THEME || VOICE
Demyt
Samotnik
*

Gatunek:Złotoserwal Płeć:Samiec Wiek:podrostek Liczba postów:9 Dołączył:Lis 2017

STATYSTYKI Życie:
Siła: 21
Zręczność: 35
Spostrzegawczość: 40

10-02-2018, 03:10
Prawa autorskie: Rain-Strive/Samiya

Kiedy Demyt próbował dogonić pozostałych członków swojej rodziny, w jego łepku powstał pewien plan. Zamiast dołączyć do reszty rodzeństwa, maluch postanowił utrzymywać dystans, który w jego mniemaniu pozwalał mu na pozostanie niezauważonym. Nie przejmował się teraz, że któryś z rodziców możne się przejąć jego nieobecnością, w tym momencie liczyła się tylko dobra zabawa. Kiedy grupka zatrzymała się, Demyt zastygł w miejscu a ruszył w momencie dopiero gdy jego uszu doszyła tocząca się rozmowa. Malca nie obchodziło specjalnie, że jego rodzice mogą być teraz zajęci czymś ważnym i nie mają teraz czasu na wygłupy. Zbyt dużą frajdę sprawiały mu te niby podchody, by myśleć teraz o czymś innym niż o zabawie. Poruszając się wśród gęstych traw, malec odbił w bok, by po pokonaniu kilkunastu kroków, delikatnie wychylić się zza bujnej roślinności. Nie potrzebował wiele czasu, żeby zdecydować, że to ojciec stanie się głównym celem jego wygłupów. Obecność obcej mu lwicy, zupełnie w niczym mu nie przeszkadzała. Po krótkiej chwili przygotowania, malec wystrzelił jak z procy w kierunku Firraela, by ostatecznie zakończyć lot na jednej z ojcowskich łap.
-Tutaj!- zakrzyknął radośnie, jednocześnie obejmując upolowaną kończynę.
Samiya
Niezłomna | Kapłanka
*

Gatunek:Serwal Płeć:Samica Wiek:Dorosła Znamiona:4/4 Tytuł fabularny:Medyk / Młodszy Szaman Liczba postów:2,003 Dołączył:Gru 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 50
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 67
Doświadczenie: 15

10-02-2018, 21:07
Prawa autorskie: Owlyblue (Ghalib) / LeftDuality
Tytuł pozafabularny: VIP / Maskotka Felki / Mistrz Cytatów

Samiya machnęła niedbale łapą w odpowiedzi na wdzięczność Valm.
- Nie ma za co, to mój obowiązek i powinność - powiedziała wesołym głosem.
Jednak rozmawianie z lamparcicą nie było takie proste, gdy jej uwagi domagały się także kocięta - młoda matka szybko doświadczała wszystkich niedogodności posiadania trzech żywotnych szkrabów. W myślach czasem wracała do swoich rodziców i zdecydowanie im się nie dziwiła, że jako dziecko tak łatwo udało jej się zgubić. Jej kocięta chyba jednak odziedziczyły matczyną energię. A mała Kamuti także i wrażliwość.
Samiya sięgnęła pyszczkiem do córki, by skubnąć jej ucho zaczepnie.
- Pyrko, przecież powiedziałam, że wrócę, prawda? Myślisz, że byłabym zdolna nie dotrzymać słowa? - odezwała się łagodnie do małej zielonookiej, choć w jej tonie czaiło się delikatne rozbawienie.
Podniosła pysk, by spojrzeć na rudzielca, i zdążyła dostrzec jego typowy, ledwo zauważalny uśmiech. Ona zaś, jakże typowo, uśmiechnęła się bardzo szeroko, pomimo świadomości, że on tego nie będzie widział. Jednak grymas ten zniknął dość szybko, gdy Firrael zapytał o ich drugiego syna, który przecież powinien być tuż obok, prawda? Samiya zdążyła rozejrzeć się w panice, nim niebieskookie kocię samo się ujawniło, skacząc na ojca niczym wytrawny łowca. Serwalka zaśmiała się krótko, i w tym momencie kątem oka dostrzegła, jak jej córka wyciąga łapkę w stronę ojca. Oczywiście, Firrael tego dostrzec już nie mógł, zatem Samiya szybko podjęła decyzję. Chwyciła Kamuti za kark w pysk i w kilka kroków znalazła się przy partnerze, by z najwyższą delikatnością postawić kocię na jego grzbiecie. Jej ukochany i trójka ich szkrabów, taki widok najchętniej by się uwieczniło i schowało już na zawsze w pamięci, by móc się nim cieszyć w trudnych chwilach. Nie zdołała się też powstrzymać od szybkiego liźnięcia Firraela po policzku, nim wreszcie odwróciła się do Valm. Odchrząknęła.
- Uzupełniając moje wcześniejsze słowa, to są ziemie stada Srebrnego Księżyca, a ja jestem jego kapłanką. Jeżeli ktokolwiek spyta cię, co tu robisz, po prostu powołaj się na mnie. - Uraczyła samicę uśmiechem.
Sweet Crescent Moon, up in the sky
Won't you sing your song to Earth as she passes by?
Your sweetest silver melody, a rhythm and a ryme
A lullaby of pleasant dreams as you make your climb.

[Obrazek: fA02y7o.png]

Send the forests off to bed, the mountains tuck in tight
Rock the ocean gently, and the deserts kiss goodnight.
Sweet Crescent Moon, up in the sky
You sing your song so sweetly after sunshine passes by.

Ewige Valm
Samotnik
*

Gatunek:Lampart Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Liczba postów:13 Dołączył:Sty 2018

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 55
Spostrzegawczość: 55

17-02-2018, 14:03
Prawa autorskie: avek --> frisket17

Kocica obserwowała wszystkich swoim czujnym okiem. Choć kapłanka jej pomogła i wyraziła zgodę na przebywaniu na jej terenie nadal miała wrażenie, że to nie jest odpowiedzialne przebywać na terenie stada.
Valm uśmiechnęła się i kiwnęła głową na znak podzięki.
- Niedługo powinnam dojść do siebie. - stwierdziła. - Czy podczas pobytu na waszych terenach mogłabym się co nieco dowiedzieć o stadzie?
Lamparcica wydawała się zaciekawiona tradycją i zasadami panującymi tuta,j bowiem kiedyś jak należała do swojego stada również miała reguły którymi należało się kierować.
Nakrapiana popatrzyła się na młode swoim czułym spojrzeniem. Jej ogon delikatnie kołysał się na prawo, na lewo. Była podekscytowana tym co tu zaszło.
Ewige - Wieczny
Valm - Płomień

Mów mi Valm
Firrael
Samotnik
*

Gatunek:Złotokot afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Towarzysz:Pustułka ciemna Liczba postów:152 Dołączył:Mar 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 55
Zręczność: 55
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 35

21-02-2018, 10:26
Prawa autorskie: Vei, Inn, Ate/podpis (lineart): Lady-Tzi

Odpowiedziała mu cisza pełna napięcia. Czyżby selekcja naturalna już zrobiła swoje? Bezgłos ułatwił ślepcowi wychwycenie szelestu traw i cichego dudnienia kroków za plecami. Doświadczone uszy błyskawicznie określiły ciężar napastnika, a domyślenie się, z kim ma do czynienia było kwestią sekundy. W końcu gryzonie zazwyczaj nie rzucały się na koty. Pozwolił więc się złowić i nawet nie drgnął, gdy jego tylna łapa przyjęła atak złotoserwala.
- No, no, ta noga nie miała szans - mruknął bez specjalnego entuzjazmu. Od razu pomyślał, że będzie musiał nauczyć młode, w jaki sposób atakować ofiary, bo skupiając się na kończynach stracą większość zwierzyny. Ale może to zbyt poważne i krytyczne przemyślenia jak na tę chwilę.
Był oblężony z dwóch stron przez kocięta, a Samiya postanowiła podrzucić mu kolejne, które obciążyło jego grzbiet. Oj, zdecydowanie ważyło już więcej niż Jicho. Zanim zaprotestował, dostał buziaka, więc tylko westchnął zrezygnowany. Oto i on, Firrael - niegdyś posępny duch dżungli, teraz półka na dzieci.
[Obrazek: t2LmOVE.png]
THEME || VOICE
Samiya
Niezłomna | Kapłanka
*

Gatunek:Serwal Płeć:Samica Wiek:Dorosła Znamiona:4/4 Tytuł fabularny:Medyk / Młodszy Szaman Liczba postów:2,003 Dołączył:Gru 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 50
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 67
Doświadczenie: 15

26-02-2018, 18:55
Prawa autorskie: Owlyblue (Ghalib) / LeftDuality
Tytuł pozafabularny: VIP / Maskotka Felki / Mistrz Cytatów

- Ależ oczywiście! - odpowiedziała natychmiast lamparcicy, a szeroki uśmiech pojawiły się na jej pysku. Valm całkiem przypadła jej do gustu, bardzo kulturalna i uprzejma z niej kotka, choć to zdrobniałe określenie wydawało się jej, serwalce, dziwne do określania tak dużego stworzenia.
- Możesz pytać o co tylko zechcesz, każdy powinien ci odpowiedzieć, jeżeli tylko nie będzie zajęty czymś bardzo ważnym. Zresztą, nawet ja mogę teraz odpowiedzieć ci na parę pytań - zapewniła Valm, lecz nagle zawahała się dziwnie.
- Pozwólcie na chwilę - rzuciła szybko, i nim ktokolwiek mógł się zorientować, skoczyła sprawnie na drzewo baobabu, które udzielało im cienia - uprzednio zdążyła tylko jeszcze chwycić w zęby swoją torbę. Błyskawicznie i bez trudu wspięła się na wyższe gałęzie - wszak była wychowanką karakala! Zielone ślepia szybko dojrzały to, czego szukała - odpowiednio wyglądających owoców baobabu, istotnego medykamentu. Wystarczyły jej na razie tylko dwa, by miała je w zapasie, tak na wszelki wypadek. Zerwała je i wsadziła do torby, by zaraz zeskoczyć z drzewa.
- Przepraszam, ale wolę korzystać z owoców pory mokrej, póki się da - uraczyła Valm nieco przepraszającym uśmiechem. - Więc, jeżeli masz jakieś pytania, to śmiało.

//+2 baobab
Sweet Crescent Moon, up in the sky
Won't you sing your song to Earth as she passes by?
Your sweetest silver melody, a rhythm and a ryme
A lullaby of pleasant dreams as you make your climb.

[Obrazek: fA02y7o.png]

Send the forests off to bed, the mountains tuck in tight
Rock the ocean gently, and the deserts kiss goodnight.
Sweet Crescent Moon, up in the sky
You sing your song so sweetly after sunshine passes by.

Ewige Valm
Samotnik
*

Gatunek:Lampart Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Liczba postów:13 Dołączył:Sty 2018

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 55
Spostrzegawczość: 55

28-02-2018, 09:42
Prawa autorskie: avek --> frisket17

Valm z szacunkiem kiwnęła głową. Wiedziała, że jeżeli miała przebywać na nieznajomych terenach powinna nieco się o nim dowiedzieć. A poza tym kocica lubiła poznawać nowe zwyczaje i kultury.
Kiedy lamparcica miała zadać jej jedno pytanie, serwalka znikła na moment. Z wielkim zaskoczeniem patrzyła na nią. Jak tylko wróciła z owocami baobabu, uśmiechnęła się.
- Chciałabym się zapytać o waszą kulturę. - powiedziała nieśmiało. - Oczywiście wszystkiego naraz nie muszę wiedzieć ale chciałabym chociaż trochę się orientować...
Valm zapatrzyła się chwilowo w zielone oczy kapłanki. Bardzo miło było ją poznać. Wydawała się sympatyczna, pomocna i wyrozumiała. Potem przeniosła wzrok na złotego kota. Uśmiechnęła się lekko widząc jeszcze maluchy.
- Tak... To jest prawdziwa rodzina. - pomyślała i westchnęła wesoło, powoli przypływały do niej wspomnienia z dzieciństwa jednak szybko je odgoniła. Wiedziała, że przyszłość nie wróci i trzeba żyć chwilą.
Ewige - Wieczny
Valm - Płomień

Mów mi Valm
Kamuti
Konto zawieszone

Gatunek:Złotoserwal Płeć:Samica Wiek:Maluszek Liczba postów:24 Dołączył:Lis 2017

STATYSTYKI Życie:
Siła: 10
Zręczność: 21
Spostrzegawczość: 25

02-03-2018, 09:19
Prawa autorskie: raven-morticia, Samiya

Ziemniaczek powoli się topił w swoim dziecinnym smutku i poczuciu niedoli.
Mama mówiła, że wróci. Ale gdzie była kiedy jej nie było?! - Myślała młoda złotoserwalka, nierozwinięty jeszcze umysł tworzył wiele paradoksów i jeszcze trzeba sporo uderzeń naukowym młotkiem by jakoś ten umysł zaczął kojarzyć fakty za pomocą innych narzędzi niż nadmierne uczucia.
Nie rozumiała dalej czemu zawsze jak machała łapką czy stroiła jakieś minki to tata nigdy tego nie dostrzegał. Jakby o zgrozo... nie potrafił się bawić.
- Tak, mamo. - Odpowiedziała mechanicznie na słowa matki i trochę zaczęła powstrzymywać płacz, jednak zaczynała gubić wątek na tyle, że pytanie utonęło jakoś w myślach a Kamuti wolała odpowiedzieć to co grzeczne dzieci powinny mówić zawsze niż pytać o powtórzenie pytania.
I wtedy coś skubnęło za kark, łapki straciły poczucie oparcia w ziemi, trawa zrobiła się mniejsza, a grzbiet taty jakby większy. Musiała wystawić pazurki i czym się dało jakoś ustabilizować się, zupełnie nie przejmując się tym, że te mogą trochę zakłuć tatka.
- Cześć tatku. Wio. - Powiedziała i pochyliła by nie spaść, próbując być gotowa jakby złotokot okazał się dość wymagającym wierzchowcem.
Samiya
Niezłomna | Kapłanka
*

Gatunek:Serwal Płeć:Samica Wiek:Dorosła Znamiona:4/4 Tytuł fabularny:Medyk / Młodszy Szaman Liczba postów:2,003 Dołączył:Gru 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 50
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 67
Doświadczenie: 15

04-03-2018, 23:00
Prawa autorskie: Owlyblue (Ghalib) / LeftDuality
Tytuł pozafabularny: VIP / Maskotka Felki / Mistrz Cytatów

Spoglądała zielonymi ślepiami na lamparcicę szczerze i zachęcająco, by tym bardziej wyzbyła się ewentualnych oporów przy zadawaniu pytań. Samiya z chęcią na każde odpowie, czemu by nie? To było jej obowiązkiem kapłanki, ale też chyba po prostu lubiła opowiadać o swoim stadzie.
- Kulturę? Cóż, to właściwie całkiem dobre pytanie. Moje stado ma dość bogatą kulturę w porównaniu z innymi, które się tu przewijały na przestrzeni czasów - powiedziała, uśmiechając się przy tym delikatnie - choć jej słowa były kąśliwe.
- Jednak podstawą istnienia stada Srebrnego Księżyca jest wiara w Jasnego Pana - czyli właśnie Księżyc. Właśnie dlatego w ogóle tworzymy stado, by móc razem żyć w wierze i kierować się Jego wolą. - wytłumaczyła. - I dlatego jestem kapłanką, nie przywódczynią ani królową - dodała po chwili. - Choć przewodzę stadu, to jest nieco inna rola niż zwykłego przywódcy czy lidera.
To mogło zabrzmieć nieco chełpliwie, i choć oczywiście kapłaństwo było dla serwalki dumą, wcale nie mówiła tego w ramach przechwałek. Po prostu próbowała zaznaczyć pewne niuanse.
Kątem oka spoglądała czujnie na swoje dzieci, które co prawda były przecież bezpieczne przy swym ojcu, lecz przecież Firrael nie mógł mieć na nich oka. No, to było całkiem oczywiste, choć wydawało jej się, że dzieci nie zawsze rozumieją o co w tym chodzi. Mimo wszystko, scenka ta była niezwykle urokliwa - w takich chwilach wydawało jej się, że nie da się mieć dość swoich dzieci, jednak w głębi serca wiedziała, że zdecydowanie się da. Trójka maluchów była niezwykle absorbująca i wymagając, więc czasem zwyczajnie ją to męczyło. I wiedziała, że Firraela też. Lecz mimo wszystko zajmowanie się kociętami było przede wszystkim jej obowiązkiem, co było całkowicie naturalne, więc cieszyła się każdą chwilą, gdy dzieci na moment przejmowane przez ojca i dostawała chwilkę wytchnienia, tak jak teraz.
Sweet Crescent Moon, up in the sky
Won't you sing your song to Earth as she passes by?
Your sweetest silver melody, a rhythm and a ryme
A lullaby of pleasant dreams as you make your climb.

[Obrazek: fA02y7o.png]

Send the forests off to bed, the mountains tuck in tight
Rock the ocean gently, and the deserts kiss goodnight.
Sweet Crescent Moon, up in the sky
You sing your song so sweetly after sunshine passes by.

Ewige Valm
Samotnik
*

Gatunek:Lampart Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Liczba postów:13 Dołączył:Sty 2018

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 55
Spostrzegawczość: 55

08-03-2018, 19:45
Prawa autorskie: avek --> frisket17

Valm przysłuchiwała się kapłance z zaciekawieniem. Jej oczy wręcz błyskały zainteresowaniem. Nigdy jeszcze nie słyszała o Jasnym Panu.
Lamparcica co chwilę potakiwała głową. Zdziwiła się nieco, kiedy serwalka wytłumaczyła, że nie jest przywódczynią tylko kapłanką. Jednak zrozumiała po chwili, rola którą pełni jest bardzo ważna. Kapłanka prowadzi a nie dyryguje... 
- Rozumiem. - stwierdziła z namysłem i wesołym tonem. - Dziękuję.
Nakrapiana podniosła wąsy do góry. Rany przestały jej doskwierać. Ból ustał. Miała nadzieję, że szybko wyzdrowieje, a towarzystwo w którym przebywała bardzo jej przypadło. Valm spojrzała najpierw na młode a później na Samiye. Z pytającym wyrazem na pysku miała zamiar zapytać co dalej, miała dosyć sporo pytań. Również jednym z nich było gdzie teraz się zapodziej. Nie znała tych terenów, ani okolicy. Uchyliła tylko pyszczek i na tym przystała, coś ją zamurowało.

//Sorry, że tak długo :/ Proponowałabym zakończyć tę rozmowę, bo cienko u mnie z czasem. A wolałabym nie przytrzymywać i nie blokować was w fabule :)//
Ewige - Wieczny
Valm - Płomień

Mów mi Valm
Demyt
Samotnik
*

Gatunek:Złotoserwal Płeć:Samiec Wiek:podrostek Liczba postów:9 Dołączył:Lis 2017

STATYSTYKI Życie:
Siła: 21
Zręczność: 35
Spostrzegawczość: 40

11-03-2018, 16:56
Prawa autorskie: Rain-Strive/Samiya

Pomimo braku entuzjazmu ze strony Firraela, mały Demyt odebrał słowa ojca jako pochwałę i natychmiast na jego pyszczku zagościła dumna mina. Pierwsze polowanie w jego krótkim życiu można było uznać za udane. Cała ta gadanina o księżycu i jakimś tam jasnym panu specjalnie go teraz nie interesowała więc cała uwaga malucha skoncentrowana była na jego ojcu, który wydawał mu się teraz czymś w rodzaju zabawki.  Kiedy zobaczył jak jego mama kładzie Kamuti na firraelowym grzbiecie, Demyt zapragnął znaleźć się tuż obok niej. W końcu nie może pozwolić by traktowano go gorzej.
-Ej ja też tak chcę!- zakrzyknął radośnie i zamiast czekać na pomoc  ze strony któregoś z opiekunów, maluch postanowił samodzielnie zawalczyć o swoją pozycję. Wyciągnął pazurki i uczepił się nogi swojego ojca, by spróbować dostać się na jego grzbiet. Oczywiście mały nie miał bladego pojęcia jak powinna wyglądać taka wspinaczka, więc ruchy jego łap były dość nieporadne i każda próba wdrapania się wyżej kończyła się fiaskiem. Ale mały Demyt nie zamierzał się łatwo poddać...
Firrael
Samotnik
*

Gatunek:Złotokot afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Towarzysz:Pustułka ciemna Liczba postów:152 Dołączył:Mar 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 55
Zręczność: 55
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 35

21-03-2018, 01:06
Prawa autorskie: Vei, Inn, Ate/podpis (lineart): Lady-Tzi

Firrael słuchał jednym uchem rozmowy partnerki z potencjalnym członkiem stada. Był już osłuchany z tymi wszystkimi gadkami o Księżycu, ale nigdy nie mogły one całkowicie go przekonać. Ale szczerze mówiąc już dawno przestał dociekać, a Srebrni nigdy nie zadawali sobie trudu, żeby nakłonić go do szczerej wiary. Rudzielec mógłby podważać ich religię na każdym kroku, ale postanowił ułatwić życie sobie i innym, sprawiając wrażenie pokornego sługi Jasnego Pana. W końcu był związany z samą Kapłanką, nikt nie wątpił, że drzemie w nim głęboka wiara. A może po prostu nie miało to dla nich znaczenia?
W każdym razie większą część jego uwagi zaprzątało potomstwo. Uporanie się z całą trójcą było wielkim wyzwaniem i katorgą. Było to zadanie wymagające cierpliwości, wyrozumiałości i ogłady. A nie była to domena złotokota. Skrzywił się, gdy kilka zestawów pazurów wbiło się w jego skórę. Jicho często zostawiała drobne rozcięcia na jego grzbiecie, ale w porównaniu do trzech tuzinów ostrych haczyków jej szpony przynosiły znacznie mniej bólu.
- Dobra, dosyć tego - powiedział podirytowany. Sięgnął pyskiem do Kamuti i ściągnął ją na ziemię. Zaraz potem to samo zrobił z Demytem.
- Jeśli chcecie się powspinać, znajdźcie sobie jakieś drzewo - powiedział siadając. Zaczął wylizywać podrażnione miejsca na skórze, dzięki czemu mógł poczuć choć częściową ulgę.
A z tym drzewem to bynajmniej nie żartował. Skoro dzieciaki tak rwą się do wspinaczki, to może dobry moment, żeby nauczyły się poruszać po drzewach. W dżungli była to bardzo cenna umiejętność, a na otwartych terenach mogła je ocalić choćby przed lwami. Rudzielec nasłuchiwał, co robią dzieciaki, żeby w razie czego podążyć za nimi.
[Obrazek: t2LmOVE.png]
THEME || VOICE
Kamuti
Konto zawieszone

Gatunek:Złotoserwal Płeć:Samica Wiek:Maluszek Liczba postów:24 Dołączył:Lis 2017

STATYSTYKI Życie:
Siła: 10
Zręczność: 21
Spostrzegawczość: 25

21-03-2018, 20:10
Prawa autorskie: raven-morticia, Samiya

Z dumą patrzyła na nieporadne próby wspinania się brata, czuła się na górze o wiele lepiej mimo niestabilnego podłoża, pozwoliła sobie nawet na trochę śmiechu powoli zapominając co tym co się działo jeszcze parę chwil temu kiedy zapłakana siedziała przy matce, jednak dzieci szybko zmieniają swoje humory. Pewnie kiedy znów się skupi przypomni sobie o tym całym zajściu i podejmie pewne kroki by taka sytuacja się nie powtórzyła, może nawet będzie używała mamy zamiast taty jako wierzchowca.
Ziemniaczek jeszcze przez chwilę siedział sobie na grzbiecie tatka póki ten nie uznał że trzeba brutalnie zakończyć zabawę. Prychnęła zła stawiając drobne łapki na ziemi. Nawet spojrzała z wyrzutem na ojca by ten mógł się dobrze przyjrzeć jaką jej przykrość sprawił. Tak, dalej nie zdawała sobie sprawy z ograniczeń Firraela.
- Ale ja nie chce na drzewo. - Powiedziała przyglądając się wielkiemu drzewu przed nią i trochę mniejszemu lampartowi. A ten lampart był jednak za duży by tak po prostu obejść go i zacząć włazić na drzewo.
- Te drzewo mi się nie podoba, chce inne.


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości