♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Vanthi
Konto zawieszone

Gatunek:Lef Płeć:Samica Wiek:Podrostek Liczba postów:66 Dołączył:Maj 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 60
Zręczność: 60
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 15

13-10-2017, 11:01
Prawa autorskie: Lineart (c) Malaika4, reszta moja

Oczy małej błyszczały tak mocno jakby co najmniej właśnie dostała od losu najpiękniejszy prezent o jakim tylko mogłaby sobie śnić. Było w tym wyimaginowanym bractwie coś tak niebywale ekscytującego, że na samą myśl o tworzeniu kolejnych elementów tej dziecięcej układanki, wyobraźnia Vanthi eksplodowała od nadmiaru zachwytu nad nowymi pomysłami. Spojrzała na Shikobę z nieukrywanym zachwytem, kiedy wymyślił te fantastyczne tytuły dla niej i dla Coli, a z kolei samica dodała jeszcze coś od siebie. Vannie postawiła wysoko fioletowe uszka.
- Tak! Zgadzałoby się idealnie! Słońce i Księżyc! Brzmi prawie jak jakieś wspaniałe i potężne kapłanki! Krwawe Słońce zachodzi, by pozwolić Księżycowi zasiać zimny niepokój. Ten zaś pozwoli znów Słońcu zawitać na niebie, aby dopomóc zagubionym podczas nocy. - wyszczerzyła ząbki i po chwili wypięła dumnie pierś jakby to bractwo istotnie zostało właśnie założone. I jakby istotnie cały świat miał zaraz paść przed nimi na pyski i oddawać pokłony. 
- Ha! I nikt ale to nikt nie da rady nam podskoczyć! - rzuciła nagle wesoło, a jej ogon podrygiwał w powietrzu zadowolony z takiej perspektywy wspólnego życia w Bractwie Pazura. - Bo będziemy kiedyś zbyt silni i zbyt potężni by ktokolwiek mógł się nam sprzeciwić! - charakter to chyba miała po samej Ate, skoro tak pewnie odnosiła się do tego pomysłu i chciała sobie zjednać wszystko co istnieje. No a jeśli nie zjednać to zmusić do swoistego poddaństwa. 
Doprawdy... byli dziwną trójką. I na dobrą sprawę ledwie się znali. Ale w tym krótkim czasie potrafili znaleźć ten wyimaginowany wspólny cel, który z pewnością nie miał nawet racji bytu w tym otaczającym ich świecie. Chociaż... kto wie? Przyszłość jest nieodgadniona. A wszystkie plany i marzenia potrzebują jedynie solidnej wytrwałości do ich realizacji.
[Obrazek: cho_by_choiicho2_by_fileera-d91don1.png]

Sweet home Alabama, 

Where the skies are so blue, 

Sweet homa Alabama 

Lord, I'm coming home to you.



 







Sprike
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Liczba postów:102 Dołączył:Lip 2017

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 60
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 20

13-10-2017, 15:33
Prawa autorskie: ChubNarwhalBases, Disney, Angelo, ja

// Pomyślałam, że Sprike do Was pasuje :)

Po tym, jak opuścił szalonego poetę, nawiedzonego węża i lwicę w opałach, Sprike dążył przede wszystkim do jak najszybszego opuszczenia terytorium Cesarskich. Szedł wytrwale przed siebie, a że był wytrawnym wędrowcem, w ciągu paru godzin dotarł tutaj.
Obecnie przemiarzał sawannę leniwym krokiem, na pozór całkiem zrelaksowany. Jednak pozory mogą mylić i Bezgrzywy był cały czas czujny. Doprawdy trudno się dziwić, że szybko wyczuł woń lwa i dwójki innych kotowatych, a po chwili także ich usłyszał.
Zatrzymał się raptownie i ukucnął w wysokiej trawie, gdzie na długą chwilę zamarł w bezruchu. Dopiero po co najmniej minucie doszedł do wniosku, że trio mogło go nie spostrzec, i zaczął się ku nim skradać. Postanowił, że zaszyje się niedaleko, wybada sytuację, i albo ich podsłucha, albo się przywita.
Pełzł przed siebie, ustawiony pod wiatr, oddychając szybko, lecz cicho. Uważał, gdzie stąpa, nie chciał nadepnąć na jakąś gałązkę, i ostrzec przedwcześnie trio.
Wreszcie jego oczom ukazała się najdziwniejsza grupka, jaką w życiu widział: leopon, cętkowana kocica podobna trochę do lamparta a trochę do lwa, i lwica o białej sierści oraz fioletowych uszach. Wszyscy wyglądali na bardzo młodych, żadne nie było w pełni dorosłe. Chyba mógł się już ujawnić.
- Dzień dobry! - rzekł serdecznie, wstając i podchodząc nieco bliżej. - Piękny mamy dzień, prawda?
Idealny na małą kradzież. Może mają przy sobie coś jadalnego?
Shikoba
Konto zawieszone

Gatunek:leopon- hybryda lamaprta i lwa Płeć:Samiec Wiek:młody dorosły Liczba postów:19 Dołączył:Paź 2017

STATYSTYKI Życie:
Siła: 60
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 5

14-10-2017, 18:21
Prawa autorskie: lioden

Byliśmy coraz bliżej oazy czas w rozmowie szybko nam leciał. Nie mogłem jednak na to narzekać. Był to czas bardzo przyjemny i miły. Od co.
-To są świetne pomysły- Potwierdziłem słowa samic. Miały ciekawe pomysły a zebrane razem i przemielone przez nasze potężne umysły dawały świetne efekty.
-Jasne, że nikt nam nie podskoczy!- Byłem tego bardzo pewny. Byłem tego pewny i może za bardzo? E tam będę ich bronił, bo to rola lidera przecież nie? Bronic reszty stada i byc dla niego oparciem! Tak taki bedę miał cel. No i spotkał nas dziwny osobnik. Spojrzałem an niego swymi jasnymi oczkami.
-Hejka- Przywitałem się- Jesteś na terenie Bractwa Pazura- Powiedziałem te słowa z widoczna dumą i aż pierś do przodu postawiłem robiąc przy tym dumna pozę.
[Obrazek: wwwwwer_by_dirke-dbpx1wl.png]
Głos
[Obrazek: divider_i_by_rbsrdesigns-d353f7e.png]
"W życiu nie chodzi o to, by przeżyć burzę, ale o to, by tańczyć w deszczu."



Cola
Konto zawieszone

Gatunek:lipard Płeć:Samica Wiek:Młodzik Liczba postów:43 Dołączył:Lis 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 35
Zręczność: 35
Spostrzegawczość: 25
Doświadczenie: 10

15-10-2017, 16:12
Prawa autorskie: moje

Więęęęc - powiedziała wychodząc nieco naprzód a potem dreptała przed nimi by nadążyć być nieco przed nimi - od dziś jestem Słońcem, prawdziwą Kapłanką ognia, a Vanthi jest Księżycem, najwyższą kapłanką wody! A Pazur? Pazur jest wojownikiem wybranym przez Słońce i Księżyc i przez to wybór jest jedyny i słuszny. Odtąd tak możemy mówić innym - mówiła cały czas idąc ruchem nieco krabowym i starając się nie przewrócić. - Zresztą to brzmi naprawdę pięknie Vanthi. Wszyscy będą wiedzieć, że jesteśmy super. 
Wyszła nieco do przodu ale mimo iż cały czas odwracała się w ich stronę jej krok wyrównał się. Wtedy usłyszała obcy głos. Zatrzymała się i odwróciła. 
A to kto? 
Wyglądał dziwnie. Może to też lampart? Chociaż wyglądał dziwnie jak na lamparta... cóż, może i ona nie była wzorcowa ale ten tutaj nie miał ani jednej cętki. I budowę miał jakąś inną... A może to lwica? Jednakże gdy się odezwał Coli wydawało się, że głos miał całkiem męski. Może jednak był lampatem? Jednakże słysząc harde słowa Shikoby Cola nabrała pewności siebie więc uśmiech znów zagościł na jej pyszczku. Posłała pewne siebie spojrzenie nieznajomemu. 
Słońce jest dziś w dobrym nastroju - odpowiedziała mu.
Vanthi
Konto zawieszone

Gatunek:Lef Płeć:Samica Wiek:Podrostek Liczba postów:66 Dołączył:Maj 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 60
Zręczność: 60
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 15

17-10-2017, 17:26
Prawa autorskie: Lineart (c) Malaika4, reszta moja

Było w tym wszystkim coś niebywale majestatycznego. Pełnego tak ogromnej dumy, że małej Vanthi najzwyczajniej w świecie zapierało dech w piersiach. Jak to dumnie brzmiało! Księżyc! Najwyższa Kapłanka Wody! Aż zachichotała pełna entuzjazmu dla tego wszystkiego co właśnie stworzyli. 
- Tak! Ogień i Woda! Dwa żywioły, które nie mają racji bytu bez siebie. Skopiemy wszystkim zadki! Nikt nam nie podskoczy. - przyznała z wesołym uśmiechem na tym śnieżnobiałym pyszczku i machnęła wesoło ogonem, kiedy ich uwagę odwrócił nieznajomy, który to przypałętał się tutaj. Złożyła nieco uszka, spoglądając na niego mało ufnie, chociaż pewnie. No proszę. Była ich tutaj trójka najpotężniejszych kotowatych na tym świecie! Pociągnęła noskiem, a jej ogon poruszył się zaraz po tym jak opadł na podłoże.
- Ciekawe czy księżyc będzie równie szczodry... - wymamrotała i stanęła pomiędzy Shikobą a Colą, unosząc podobnie jak ona dumnie pyszczek. No przecież idzie się przestraszyć tej trójki, nieprawdaż? - Czego szukasz na terenach Bractwa Pazura? - jej brew wysoko wystrzeliła ku górze a białą grzywkę rozwiał lekki podmuch wiatru. Pewien swoisty grymas pojawił się na jej pyszczku, a w oczach cień nieufności do wyraźnie starszego... No właśnie. To był on? Czemu nie miał grzywy? Zamrugała zaskoczona.
[Obrazek: cho_by_choiicho2_by_fileera-d91don1.png]

Sweet home Alabama, 

Where the skies are so blue, 

Sweet homa Alabama 

Lord, I'm coming home to you.



 







Aname
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młodzik (19 miesięcy) Liczba postów:10 Dołączył:Paź 2017

STATYSTYKI Życie:
Siła: 40
Zręczność: 55
Spostrzegawczość: 75

18-10-2017, 16:59
Prawa autorskie: Nukot

Ze szczytu skał górujących nad Skrawkiem młody lew koloru baobabu przyglądał się badawczo rozpościerającej się pod nim feerii zielonych barw, składających się na roślinność sawanny. Odetchnął kilkukrotnie, po czym zaczął wodzić wzrokiem za końcówkami liści akacji, usiłując przyswoić sobie wszystkie detale. Zamarł kilkukrotnie w paru miejscach. Stworzenia, niebezpieczne stworzenia, ich ślady. Punkciki. Odgłosy. Trwał w czujnej pozie, jakby gotowy do skoku z klifu, i wpatrywał się tym uważniej w co bardziej charakterystyczne elementy otoczenia. Niewielki przebłysk wody na horyzoncie, widoczny wyłącznie przez prześwit słońca między rozłożystymi gałęziami akacji. Nieco dalej... w końcu stworzenia.
Zachęcony, ale wciąż ostrożny zsunął się odrobinę ze swojego klifu i do jego słuchu dotarł gwar i ogólne rozweselenie. Natychmiast poczuł ulgę - miejsce to nie mogło przecież być tak straszne.
Trochę bliżej... jest ich paru. I to... swoich.
Aname przystanął na chwilę, po czym zawrócił w kierunku swojej małej, puchatej towarzyszki.
- Hej, Niyami - zaczął, tknięty wyraźną ulgą - chcesz się z kimś przywitać? - wskazał pyskiem za siebie, po czym wzrokiem spoczął pytająco na Niyami. Oczy mu błyszczały.
[Obrazek: syg_by_nukotek-dbqct3s.png]
Niyami
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Podrostek Liczba postów:27 Dołączył:Paź 2017

STATYSTYKI Życie:
Siła: 40
Zręczność: 50
Spostrzegawczość: 40

18-10-2017, 17:25
Prawa autorskie: ja/tła wzięte z TLK, czyli disney

//no witam :v

Zza tylnej łapy Aname wystawał napuszony brązowy ogon. Kołysał się na boki, co chwilę uderzając o lwią piętę - jednak bardzo nieregularnie, jakby jego właścicielka bez przerwy pozostawała w ruchu.
Dla Niyami wszystko było ciekawe. Ktoś inny w jej sytuacji rozglądałby się nieco ostrożniej, mając na uwadze swoje położenie, starając się pozostać niezauważonym. Choć mała rozumiała, jak istotna jest dokładna obserwacja otoczenia i jak często jej rezultaty mogą uratować komuś życie, nie wyglądała na zbyt przejętą. Po części dlatego, że zwykle to jej towarzysz zajmował się takimi rzeczami - głowny powod był jednak inny: Niyami była niesamowicie wręcz podekscytowana tym, że może wreszcie na kogoś wpadną. Co prawda dopiero co dotarli na te tereny, jednak zdecydowanie nie wyglądały na opustoszałe. Miała serdecznie dość opustoszałych terenow.
Kitka na końcu jej ogona coraz częściej trącała łapę samca, zaś sama Niyami, z nosem niemal przy samej ziemi przyglądała się... wszystkiemu. Kamyki były ciekawe, drzewa i trawa też były ciekawe. Ba, nawet ta skała na ktorą wleźli! Wszystko było nowe, świeże i nieznane. Brakowało tu tylko-
Aha! A więc nie brakowało. Podskoczyła i momentalnie znalazła się przy boku Aname. Zmrużyła oczy, wpatrując się w grupkę obcych.
- Myślisz, że możemy? - spytała, zerkając na samca.
Właściwie nie musiała nawet czekać na odpowiedź, wystarczyło tylko spojrzeć na wyraz lwiego pyska. Nie było mowy, żeby odpowiedział "nie". Mimo to dała mu jednak parę sekund na decyzję, po czym posłała mu szeroki uśmiech i zaczęła rozglądać się za najwygodniejszym zejściem z kamiennego wzniesienia. Już i tak gęsta sierść na jej karku aż się napuszyła z ekscytacji.
Ogonem pacnęła Aname po boku, dając mu jasno do zrozumienia, że ma się pospieszyć i zejść stąd razem z nią, teraz natychmiast.
***moj laptop się rozpada, więc nie działa mi przycisk o, a nie zawsze chce mi się wklejać ó, w dłuższych postach pewnie będzie go czasem brakowało

[Obrazek: sygn_t_by_nukotek-dbr3c9h.png]

pełna wersja avka | ref
Sprike
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Liczba postów:102 Dołączył:Lip 2017

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 60
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 20

18-10-2017, 18:20
Prawa autorskie: ChubNarwhalBases, Disney, Angelo, ja

Sprike westchnął cicho. Słońce jest dziś w dobrym nastroju? Błagam, niech to całe Bractwo Pazura nie będzie kolejnym stadem świrów.
Uśmiechnął się, maskując swe obawy.
- Bractwa Pazura? - powtórzył. Nie wiedział, jak traktować tę dziwną sytuację. Czy te młodziki jedynie się bawią w Bractwo? A może tu naprawdę żyje jakieś stado?
Zdecydował się grać ostrożnie.
- Przykro mi, że zakłóciłem wasz spokój - rzekł, schylając pokornie głowę. - Nie miałem takiego zamiaru. Jestem nowy w tej krainie i nie zdążyłem jej zbyt dobrze poznać. Trafiłem na wasze terytorium przypadkiem. Wybaczcie mi. Jeśli chcecie, niezwłocznie się oddalę. - Poruszył lekko ogonem.
Raptem do jego uszu doleciał odgłos kroków, a gdy odwrócił łeb w kierunku hałasu, w wysokiej trawie mignęła mu postać jakiegoś lwa. Świetnie. Otaczają mnie.
Napiął mięśnie, węsząc i nasłuchując, starając się jednocześnie nie spuszczać ze swoich rozmówców oka. Był gotów uciekać, bądź stanąć do walki, w ostateczności. Znowu wpadłem.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 22-10-2017, 21:11 przez Sprike.)
Tumaini
Samotnik
*

Gatunek:Serwal Płeć:Samica Wiek:Młoda Dorosła Liczba postów:12 Dołączył:Wrz 2017

STATYSTYKI Życie:
Siła: 32
Zręczność: 62
Spostrzegawczość: 64

24-10-2017, 00:12
Prawa autorskie: Wikimedia.com

Słońce pogrzewało przyjemnie nad tym fragmętem sawanny, a młoda serwalka wędrowała się raźnym krokiem w kierunku grupy różnych kotowatych. Z tego co widziała, to zebrani byli mniej więcej w jej wieku. Co znaczy, że pewnie będzie się tu działo coś ciekawego, choć w nieco inny sposób, niż bawili się ci, których spotkała nieco wcześniej. 
Sama mieszanina też była całkiem ciekawa: młody lew i lwica, karakal, jakiś inny cętek i jeszcze jeden lwiopodobny.
Gdy podeszła dosyć blisko, powiodła po zebranych wzrokiem raz jeszcze i wypaliła:
Hejka ! Coooo ciekawego robicie?
Shikoba
Konto zawieszone

Gatunek:leopon- hybryda lamaprta i lwa Płeć:Samiec Wiek:młody dorosły Liczba postów:19 Dołączył:Paź 2017

STATYSTYKI Życie:
Siła: 60
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 5

25-10-2017, 11:10
Prawa autorskie: lioden

-Tak Bractwo Pazura i ta sawanna jak tamto tam- Wskazem kierunek oazy- To nasze tereny- Tak przynajmniej aj uważałem i lekko machnąłem ogonem. Ten osobnik był spoko nie wydawał sie agresywny a to i tka w moich oczach było dużo.
-Co z nim zrobimy- Skierowałem pytanie do Coli i kuleczki. Jeszcze nie dostrzegłem dwójki która był nieopodal nas. No odeszła kolejna osoba
-Hej, jesteś na ziemiach Bractwa Pazura- Rzekłem teraz do karakala. Zrobiło się nas tutaj dużo ale to może dobrze? To może oznaka nowego początku!
[Obrazek: wwwwwer_by_dirke-dbpx1wl.png]
Głos
[Obrazek: divider_i_by_rbsrdesigns-d353f7e.png]
"W życiu nie chodzi o to, by przeżyć burzę, ale o to, by tańczyć w deszczu."



Vanthi
Konto zawieszone

Gatunek:Lef Płeć:Samica Wiek:Podrostek Liczba postów:66 Dołączył:Maj 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 60
Zręczność: 60
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 15

30-10-2017, 20:22
Prawa autorskie: Lineart (c) Malaika4, reszta moja

Vanthi pomału zaczęła gubiś się w liczbach. Boziu jedyny. Ile ich tutaj już było? Zaczęła podskakiwać w miejscu, aby wyłapać wszystkich. I znowu ktoś dochodził! Mieli jakiś ukryty wewnętrzny magnes, że tak wszyscy tutaj się nagle zjawiali? Ale było w tym coś wyjątkowo fajnego! Szafirowe ślepia młodej białej lwiczki zamigotały uszczęśliwione nagłym zwrotem akcji. A pomyśleć, że przed chwilą byli tutaj tylko ona i Shikoba! Rozejrzała się po wszystkich. Na każdego spojrzała wesoło i uśmiechem każdego przywitała. Ten niebywale wielki dziecięcy entuzjazm... Ciekawe jak szybko wygaśnie? Podobnie jak w przypadku matki? 
- Tak! Jesteście wszyscy na terenie najlepszego, najwspanialszego super hiper Bractwa Pazurrra! - zaakcentowała groźnie to rrr jakby chciała wzbudzić w nich te same odczucia, które tkwiły w założycielach nowego stada. - To jest Shikoba, nasz przywódca - Krwawy szpon. To Cola, Słońce. A ja jestem Vanthi, Księżyc. Jesteśmy prawymi łapami naszego przywódcy, a zarazem kapłankami! - wyszczerzyła wesoło zębiska w szerokim uśmiechu i machnęła swoim puchatym ogonkiem. Nic dziwnego, że Shiki wołał na nią kulka. Wyglądała trochę jak mała puchata kulka, chociaż już do najmniejszych nie należała. 
- A wyyy? Jak się nazywacie? - pytanie było oczywiście skierowane do wszystkich tych, którzy dopiero co się tu zjawili. Pociągnęła noskiem i znowu zerknęła na Sprike'a, który jakoś dziwnie budził jej nieufność. Ale może nie należy oceniać po pozorach? - Jeśli chcecie tutaj pozostać, musicie stać się prawowitymi członkami Bractwa Pazura. - oświadczyła z dumą i położyła łapkę na swojej dumnie wypiętej piersi i powiodła zupełnie poważnie tym szafirowym spojrzeniem po obecnych.
[Obrazek: cho_by_choiicho2_by_fileera-d91don1.png]

Sweet home Alabama, 

Where the skies are so blue, 

Sweet homa Alabama 

Lord, I'm coming home to you.



 







Cola
Konto zawieszone

Gatunek:lipard Płeć:Samica Wiek:Młodzik Liczba postów:43 Dołączył:Lis 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 35
Zręczność: 35
Spostrzegawczość: 25
Doświadczenie: 10

02-11-2017, 19:09
Prawa autorskie: moje

Jeszcze nie zwróciła uwagi na te dwa młode lewki, które czaiły się dodatkowo, na razie skupiała się na przybyszach. Nie umknęło jej uwadze pojawienie się serwala, natomiast żadnego karakala nie dostrzegła. Czujnym ale i trochę surowym okiem spoglądała na obcym chcąc wyglądać poważniej i doroślej. Wypięła dumnie pierś kiedy Vanthi tak wspaniale ich przedstawiała. Słońce! To brzmiało tak godnie i tak dorośle!
- Właśnie, musicie do nas dołączyć albo stąd odejść! Inaczej narazicie się na nasz gniew! Grr! - Powiedziała dość donośnie. Potem postanowiła podejść do Sprike i przyjrzeć mu się dokładnie jakby patrzyła na jakiegoś rekruta
- Nadałbyś się na wojownika - oznajmiła rzeczowym tonem a potem skierowała swoje kroki w stronę małego serwala. 
- A ty... - zamyśliła się na chwilę i nawet zerknęła pytająco na Vanthi i na Shikobę. Kim może być ktoś tak mały jak ten kot tutaj? - Ona mogłaby być tropicielem albo szpiegiem! Bo patrzcie - podekscytowała się - jak jest taka mała mogłaby podchodzić do zwierzyny i ją znajdować łatwiej alboooo - nabrała powietrza w płuca - szpiegowałaby naszych wrogów!
Aname
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młodzik (19 miesięcy) Liczba postów:10 Dołączył:Paź 2017

STATYSTYKI Życie:
Siła: 40
Zręczność: 55
Spostrzegawczość: 75

02-11-2017, 22:11
Prawa autorskie: Nukot

Aname w zasadzie sam był skłonny wyruszyć w stronę najbliższej gromadki lwów jaką mógł spotkać - po dłuższej tułaczce jakakolwiek bardziej swojska twarz wydawała się lepszą alternatywą dla nieuprzejmych pawianów, łapczywych padlinożerców i innych groźnych zwierząt stadnych. Tym bardziej, że mina towarzyszki oznaczała tyle, że Niyami nie zniesie sprzeciwu. Jej samej pewnie już nie uśmiecha się dalej tak tłuc. Wziął głęboki oddech, by odpowiedzieć twierdząco, ale ta już była w drodze, smagnięciem ogona podkreślając swoją decyzję o szybkim zbiegnięciu z tej góry. Aname ze śmiechem podjął za nią pogoń i po przyjacielsku zainicjował małą gonitwę z górki. Znaleźli się na dole bardzo szybko, zziajani; stare kłopoty wydawały się być bardzo daleko. Odetchnęli sekundę, po czym ostrożnie zbliżyli się do zbiorowiska. Było bardzo gwarne, dyrygowały nim najmniejsze z lwów. Aname rozejrzał się po każdej osobie w tym gronie. Każdy z nich zdawał się mieć swoistą zadziorność w oczach - a co najmniej jeden przybyły charakteryzował się swoistą złowieszczością. Na domiar złego, to właśnie ten był największy z grupki. Aname wlepił wzrok w grunt przed "wodzem" Bractwa Pazura, spychając takie myśli w tył głowy.
- Uhm... - a niech to, jak w sumie się rozmawia w takiej sytuacji? W sumie jestem tu gościem... - ...Kłaniam - Skłonił się.
- Jestem Aname, a to moja towarzyszka, Niyami. Wiele przeszliśmy. Bardzo, bardzo poszukujemy schronienia. Ja z chęcią... wesprę... jakikolwiek... przyczynek. - Długo szukał odpowiednich słów, chciał brzmieć oficjalnie. - Mam dobre oczy i uszy. - skwitował czymś, co przypominalo lwie wzruszenie ramion, po czym kontynuował bycie czołobitnym.
[Obrazek: syg_by_nukotek-dbqct3s.png]
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 02-11-2017, 22:13 przez Aname.)
Niyami
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Podrostek Liczba postów:27 Dołączył:Paź 2017

STATYSTYKI Życie:
Siła: 40
Zręczność: 50
Spostrzegawczość: 40

02-11-2017, 22:50
Prawa autorskie: ja/tła wzięte z TLK, czyli disney

Biegła tak szybko, jak tylko pozwalały jej na to łapy, jednak nie miała szans w wyścigu z przyjacielem - z całej tej ekscytacji nie zwracała uwagi na otoczenie, co chwilę trafiała a to na jakiś kamyk, a to na splątane źdźbła trawy. Wzrok stale skupiała na grupie nieznajomych, jej uwagi nie przykuł nawet mijający ją Aname. W miarę jak sylwetki obcych rosły, a dystans malał, gdzieś z tyłu głowy zagnieździła się jednak niepokojąca myśl, a uśmiech, choć wciąż obecny na brązowym pysku, zdecydowanie zbladł.
Ale ich tu dużo. Aż za dużo.
Przekrzywiła łeb, przyglądając się stadku. Uszy, gdy tylko dotarło do nich warknięcie jednej z samic, położyła po sobie. A więc to jakieś zebranie, tak? Jakiś nabor do... stada? Zmarszczyła czoło. Jej rodzice nigdy nie zdecydowali się na życie w stadzie, więc nikt nie wyjaśnił jej za dobrze, na czym takie stado właściwie polega. Wiedziała tyle, że potrzebują jakieś znaleźć, że stado to gwarancja bezpieczeństwa. Do tej pory zakładała, że to taka trochę większa rodzina, albo może dwie rodziny złączone w jedno. A tu proszę, stoją i rekrutują - i czasami warczą, jak widać.
Rozejrzała się, teraz mając nieco lepszy widok na pyski wszystkich zebranych. Wyglądali na młodych, pewnie z grubsza w wieku Aname, może ciut starszych. Wyciągnęła łapę w stronę przyjaciela.
- Hej, Ana-
Zamilkła, bo jej towarzysz już zdążył się przywitać. Niyami zaś stała za nim, z lekką obawą wyraźnie wypisaną na pysku. Tak się cieszyła na ten moment, a teraz nagle jej się odwidziało. 
Zastrzygła uszami, słysząc jego słowa. Ale zaraz, jak to? Nie zapytał o nic, tylko od razu jest gotow się przyłączyć?! Co to, to nie. Strach strachem, ale to się może źle skończyć. A ona na to nie pozwoli!
Przepychając się obok towarzysza, podeszła bliżej do pozostałych. Nawet nie przyszło jej do głowy się kłaniać. Zamiast tego zwrociła się z odważnym uśmiechem do tych, na ktorych skupionych było najwięcej par oczu.
- Cześć, ja jestem Niyami! Ja i... - tu machnęła łapą w stronę tamtego, zupełnie ignorując fakt, że przed chwilą właściwie wepchnęła mu się w bok. - Ja i Aname nie jesteśmy stąd.
Tu nastąpiła przerwa na głęboki oddech.
- Ale zanim zdecydujemy się do was dołączyć, możecie nam powiedzieć gdzie właściwie trafiliśmy? Żyją tu inne stada? Albo może możecie powiedzieć nam coś więcej o waszym?
Przez cały ten czas na brązowym pysku utrzymywał się szeroki uśmiech. Pewności siebie było za nim niewiele, ale instynkt podpowiadał jej najwyraźniej, że w tej sytuacji należy nadrabiać miną.
***moj laptop się rozpada, więc nie działa mi przycisk o, a nie zawsze chce mi się wklejać ó, w dłuższych postach pewnie będzie go czasem brakowało

[Obrazek: sygn_t_by_nukotek-dbr3c9h.png]

pełna wersja avka | ref
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 02-11-2017, 22:54 przez Niyami.)
Tumaini
Samotnik
*

Gatunek:Serwal Płeć:Samica Wiek:Młoda Dorosła Liczba postów:12 Dołączył:Wrz 2017

STATYSTYKI Życie:
Siła: 32
Zręczność: 62
Spostrzegawczość: 64

12-11-2017, 22:14
Prawa autorskie: Wikimedia.com

Bractwo? Fajnie brzmiało. I jeszcze te wszystkie superowe tytuły. Ewidentnie zapowiadało się na coś ciekawego. Więc wypadało by się zachowač jak przystoi, i się przedstawić. Zwróciła się więc do lwicy:
Tumaini, Tumi, tak mnie możecie nazywać. A w sumie chętnie do was dołącze, fajnie to wszytko brzmi. - powiedziała swobodnie. Podniesione głosy i warknięcia nie zrobiły na niej żadnego wrażenia. Może tylko dodawały całej sprawie charakteru. Ale na pewno nie brzmiały zbyt groźnie. Bo jeśli nie chcieliby jej tu,to nie zapraszali by jej, aby do nich dołączyła, prawda?
Potem dotarł do niej kolejny głos, odwróciła się więc i zaczęła słuchać... no właśnie, czego? Lamparta?  Pantery? Jakiegoś innego nieznanego jej gatunku kota? Miała nawet zapytać, ale kolejne słowa kotowatej odsunęły pytanie na dalszy plan. Tropiciel i szpieg. Tak, to przypadło jej do gustu. Nieomieszkała tego przyznać na głos:
Jak dla mnie brzmi świetnie, wchodzę w to. I jako wasz szpieg i tropiciel chce być wiatrem.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 12-11-2017, 22:15 przez Tumaini.)


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości