♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Kami
Kanibal | Abajifo
*

Gatunek:Panthera spelaea+ Płeć:Samica Wiek:Antyk Znamiona:5/5_{1} Tytuł fabularny:Znachor Zezwolenia:Cechy Panthera spelaea 500kg/ 350cm(bez ogona) / Postać Specjalna Liczba postów:1,637 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 80
Siła: 95
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 74
Doświadczenie: 15

#1
26-06-2012, 17:07
Prawa autorskie: ~KamiLionheart/ *jollyjack/ bethesda
Tytuł pozafabularny: VIP

Cóż... prawie cały Skrawek Sawanny służy za teren do polowań. Nie jest to rozległy teren, jednak w zupełności starcza stadu. Zwierzyna niechętnie tu chodzi, jednak jest jej wystarczająco, by wykarmić większość drapieżnych gęb... sprawa zmienia się w trakcie pory suchej, gdzie roślinożercy schodzą się stadami w okolice Rzeki, która nigdy nie wysycha- i jest to jedno z niewielu takich miejsc. Większość członków Stada Szkarłatnego Świtu poluje właśnie tutaj, żeby napełnić brzuszki, bo to właśnie w tym miejscu można spotkać większe, jadalne ssaki.
My Lioden Den 

~X~
A co jeśli życie jest zbyt krótkie, 
by poddać się mądrości milczenia? 


[Obrazek: Fuck_Stamp_by_Voltaira.gif] [Obrazek: 3k8uyjj_by_kamilionheart-d9q7uas.png]
MÓJ GŁOS!                                                       
Twój koszma                                     Moje Rozmiary

[Obrazek: trollface.png]
Felija
Administrator

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5,5 roku Liczba postów:4,347 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 84
Zręczność: 88
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 14

#2
14-08-2012, 22:36
Prawa autorskie: Malaika, tło: Disney | AtomicIceCream

Felka zdała sobie sprawę, że ze względu na ostatnie wydarzenia w ogóle nie ma czasu na załatwienie tak fundamentalnych spraw jak upolowanie sobie czegoś jadalnego. Właściwie to ona w ogóle dawno polowała. Dawno zaspokajała głód. Najwyższy czas to nadrobić.
Szła na Lwią Ziemię, ale że zahaczyła o ten teren, uznała, że właściwie to nie udawać się aż tam, skoro może zapolować tutaj. Jeszcze by się niechcący natknęła na Mako... Jak miałaby teraz spojrzeć mu w oczy? Z jednej strony bardzo tęskniła za przyjacielem, a z innej czuła ogromny wstyd, wstyd przez nim i przed wszystkimi innymi. Shelotha też jej trochę brakowało, chociaż przyznawała to z ciężkim sercem.
Teraz jednak wolała pobyć sama. Za bardzo burczało jej w brzuchu, zbyt była słaba, zmęczona, śpiąca. Żeby tylko coś upolować, coś małego, taki fast food dla zregenerowania choć części sił... Zaczaiła się więc w trawie, nadstawiła uszu i poczęła nasłuchiwać, marszcząc przy tym nos. Oczy też zmrużyła, choć przy jej wzroku mogła spokojnie tego zaniechać - i tak na wiele jej się to nie zda, i tak nie dostrzeże niczego, co wcześniej nie dałoby znać o swej obecności poprzez wydanie jakichś odgłosów.
Moran
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Wiek:2 lata i 8 miesięcy Liczba postów:899 Dołączył:Lip 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 88
Zręczność: 73
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 29

#3
14-08-2012, 23:16
Prawa autorskie: avatar: MadKakerlaken, edit by Ragous/sygnatura: Disney, edit by MadKakerlaken

Nocny wiatr nie tylko mierzwił długą grzywę na karku Kudłacza, ale też przywiódł do jego nozdrzy czyjś zapach. Zamarł w bezruchu, a jego źrenice zwężyły się lekko w geście wściekłości. Na terenach Świtu ktoś jest. Ktoś mu nieznany. Trzeba to zbadać. Była noc, a to idealna pora na atak. Kto wie, czy jakiemuś idiocie się tego nie zachciało? Cicho i ostrożnie ruszył więc do przodu, gotów do ataku. Wytężał morski wzrok, polegał na swoich pędzelkowatych uszach. Mając takich "kompanów" szybko zauważył intruza. Lew, rodzaj żeński, raczej młody, acz dorosły. Nic wielkiego. Wyprostował się i w końcu wylazł zza krzewu, by stanąć Lwioziemce na drodze.
- Cześć. Zgubiłaś drogę? - rzucił do niej mocnym głosem. Ton jego głosu nie przejawiał wrogości czy stanowczości, ale czynił to jego wzrok i brwi. Stał twardo na ziemi, a końcówka ogona miotała się niespokojnie na boki.
Arto
Konto zawieszone

Gatunek:Genus ducis Płeć:Samiec Wiek:Siedem susz. Znamiona:1 Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:444 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 84
Zręczność: 68
Spostrzegawczość: 59
Doświadczenie: 10

#4
15-08-2012, 00:03
Prawa autorskie: RagDrawer
Tytuł pozafabularny: VIP

A los postanowił, że i Arto się tu zjawi. Czempion zahaczył o te tereny w czasie zwyczajnego, nudnego patrolu. Patrolu, którym winien trudzić się ktoś niższy rangą. I najlepiej lwica. Ale że nikogo nie było w pobliżu... Kroki musztardowego zatrzymały się wśród traw, kiedy do jego nozdrzy dobiegły dwie przeplatające się wonie, obie znajome. Z czego tylko jedna dobrze kojarzona. Przez łeb przemknęła mu nieprzyjemna myśl, a grzywa poczęła się powoli jeżyć. Zwilżył ozorem nosi ostrożnym krokiem ruszył w kierunku zapachów. W końcu dotarł do ich źródła i przyczajony za kępą krzaków przez chwilę obserwował sytuację z ukrycia. Hm, na razie nie wyglądała jakoś groźnie, ale chyba nie było co zwlekać. Chociaż... Felija. Dotknął łapą blizny na nosie, nieco mrużąc oczy. Zdradziecka suka. Jedyna, której udało się go zranić na płaszczyźnie fizycznej, nie wspominając już o sercu. Nawet jeśli miała ku temu powody. Suka. Ale czy to właśnie ona, bez względu na przeszłość nie stanowiła najlepszego materiału? Silna, uparta i zawzięta. Wizualnie niczego sobie. Czasem porywcza... Poruszył nosem i uniósł brew do góry. Ruja? A to sobie wybrała moment... Wypłosz kilkakrotnie mlasnął, wciąż czując na ozorze nutę towarzyszącą podniebieniu Sgaida... Szkoda ją tracić, ale spróbuje, teraz nadarzyła się idealna okazja ku temu. Niech z pozoru błaha sprawa osądzi, czy Fel warta jest jego zainteresowania. Wypełzł zza krzaka i swobodnym krokiem podszedł do lwicy, ignorując obecność własnego dzieciaka. Przez chwilę patrzył w oczy tamtej i jego pysk delikatnie się uchylił, jakby miał coś powiedzieć. Niedoczekanie. Wypłoszowa łapa wystrzeliła do przodu i pochwyciła Fel za dolną szczękę, szarpnięciem przyciągając ją ku sobie. Tamta nie miał zbytnio sposobu na jakikolwiek opór, chyba że wyrwanie, tudzież złamanie tak ważnej części pyska nie było dla niej straszne. Nie czekając aż lwica zdobędzie się na jakąkolwiek reakcję, Arto zadziałał w sposób, jakiego ta raczej się nie spodziewała, chyba podobnie jak Moran. Pyski obojga połączyły się, kły zadźwięczały od impetu niespodziewanego manewru. Łapa piast uciskać, powędrowała ku prawemu ślipiu tamtej, delikatnie je zakrywając. No, mała, nie opieraj się, jeszcze nie przyszła na to pora. Po chwili opuścił masywne łapsko na ziemię, nie przestając kosztować lwicy, chyba zbyt oszołomionej, by w pełni zdać sobie sprawę, z tego co się tu wyrabia... A może jej się spodobało? Nieprzerwanie drażniąc wnętrze pyska tamtej puścił Moranowi kok. No popatrz, tata umie nie tylko z facetami!
Felija
Administrator

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5,5 roku Liczba postów:4,347 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 84
Zręczność: 88
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 14

#5
15-08-2012, 03:10
Prawa autorskie: Malaika, tło: Disney | AtomicIceCream

Podniosła uszy. Aha, wygląda na to, że ktoś ją zauważył. Niedobrze. Wolałaby szybko coś przekąsić i zaraz udać się do domu, na Lwią Ziemię. Ewentualnie w jakieś zaciszne miejsce na wolnych terenach... Tylko już nie do żadnych jaskiń! Ma ich dość na najbliższe dni.
Podniosła się, łeb również znalazł się nieco wyżej. Nieznajomy nie wydawał się beżowej zbytnim zagrożeniem. Był od niej młodszy i po prostu słabszy. Mimo to wolała się specjalnie nie narażać, bo jeszcze zawołałby jakichś kolegów, a wtedy nie będzie już tak różowo...
- Nie, po prostu tędy mi bliżej. Ale nie masz się co burzyć, i tak już miałam iść - oznajmiła dość chłodnym tonem; od razu rzucało się w oczy, że lwica była zupełnie nie w humorze i ledwo powstrzymywała się przed wyrzuceniem z siebie jakiejś wredniejszej odzywki.
I istotnie, już miała wybyć, kiedy to dostrzegła tego, na którego widok mimowolnie cała zadrżała.
Arto.
Jej zmora, jej koszmar, jej... Najskrytsze pragnienie. Żadne słowo nie wzbudzało w niej tak wielkich emocji jak imię tamtego. A pamiętała go jeszcze jako Szperacza... Jednak to dopiero Arto ją zauroczył, owinął sobie wokół palca, by później zniknąć z jej życia, wydawałoby się, raz na zawsze. A teraz powraca, a Feliję ogarnęła taka niemoc, takie bezbrzeżne zdumienie, że nie byłaby w stanie zareagować nawet na zwykły jego widok, a co dopiero na to, co właśnie się wyprawiało...!
Dotknął ją! Bezczelny... Czego chce? Jego ziemie, prawda, lecz ona do nich nie należy. Niech ją wygoni, jak tamten, ale do czego potrzebne mu zranienie jej po raz kolejny, tym razem fizycznie? Wbiła w niego nadal zszokowane spojrzenie. O, blizna. Jakby znajoma...
Wysunęła pazury. Brakowało... Dwóch? Chyba. Naszyjnik Mirry. Pamięta...
Wtem jednak owe tak wyraźne wspomnienia zostały brutalnie zastąpione czymś zupełnie innym, żywym, niepojętym. Lekko otworzyła pysk, raczej z powodu jakichś instynktów czy innego wewnętrznego głosu niż z rzeczywistej ochoty. Zresztą ciężko byłoby tego nie zrobić, skoro język jednookiego tak natarczywie domagał się owego gestu. I jeszcze oko jej przysłonił... Na szczęście to mniej sprawne. Chociaż teraz to nie miało większego znaczenia. Ba!, wręcz żadnego.
Zamknęła też drugie oko. Jeśli już jest sobie na terenach stada Arto, przez którego to właśnie jest całowana, to dlaczego miałaby się opierać? To i tak nic nie da. Ma nadal spoglądać z przestrachem, skoro może w zamian za to wzruszyć barkami i oddać się chwili, jakkolwiek absurdalna by ona nie była?
Nawet kiedy oba ślepia były uwolnione od lwich łap, Lwioziemka nadal nie zmusiła się do otwarcia ich, jakby ten jeden prosty czyn mógł zburzyć całą magię chwili, której nie do końca pojmowała. Posłusznie poddawała się woli Arto, nie śmiąc wykonać choćby najmniejszego gestu, który świadczyłby o jej sprzeciwie. W pewnym momencie zaczęła nawet nie tylko się opierać, ale wręcz... Podjęła współpracę?
O chory losie!, że też nie raczysz oszczędzić i tak już przecież zanadto zwichrowanej psychiki Feliji...
Moran
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Wiek:2 lata i 8 miesięcy Liczba postów:899 Dołączył:Lip 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 88
Zręczność: 73
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 29

#6
15-08-2012, 17:43
Prawa autorskie: avatar: MadKakerlaken, edit by Ragous/sygnatura: Disney, edit by MadKakerlaken

Moran był totalnie zszokowany tym, co zobaczył. Matko jedyna... ciekawe, co powie na to Shaid? Chyba nie będzie zbytnio zadowolony. Podobnie zresztą jak on sam. Zdenerwowanie szybko jednak ustąpiło miejsca rozbawieniu. Oj, panie tato, jaki z pana amant! Lwica wydawała się poddać woli lwa, co było bardzo interesujące. Pies... tfu, lew na baby. Ciekawe, czy i Moran będzie miał w przyszłości taki magnetyzm. Się zobaczy. Tymczasem postanowił zostawić tą dwójkę w spokoju. Co ma być, to będzie. A kto wie, może zyska nową matkę? Przydałaby się. Wybył.

zt
Arto
Konto zawieszone

Gatunek:Genus ducis Płeć:Samiec Wiek:Siedem susz. Znamiona:1 Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:444 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 84
Zręczność: 68
Spostrzegawczość: 59
Doświadczenie: 10

#7
15-08-2012, 19:26
Prawa autorskie: RagDrawer
Tytuł pozafabularny: VIP

Odprowadził Morana ostatnim spojrzeniem i skierował je na powrót ku obliczu Feliji. Jego ofensywa była coraz skromniejsza, w końcu zupełnie znikła. Arto totalnie poddał się dominacji lwicy, która to widocznie nie zauważyła postawy samca, teraz to ona prowadziła. I szło jej całkiem dobrze. W końcu jednak odkleił się od beżowej z ciężkim westchnieniem.
-Dość, wystarczy. -sapnął, cofając się o krok. Kilkukrotnie oblizał pysk i mlasnął jęzorem, skupiając swe myśli na smaku Feliji. No tak, nie miała co się równać z Shaidem, ale ogólnie to dawała radę. Kurczę no... Lwica spełniała wszelkie warunki, była bezsprzecznie najlepszą kandydatką na matkę jego hipotetycznych dzieci. Dzieci, których oczekiwało od niego tak wiele osób... Tylko czy Fel i tym razem nie wyrządzi mu krzywdy? Nie udusi wszystkich dzieciaków we śnie od tak, żeby zrobić mu na złość? Aaaaa zresztą, najpierw musiał zadbać o to, żeby zechciała pozwolić mu się spełnić właśnie z nią, gwałt nie wchodził w grę, niczego nie rozwiązywał. Bez zobowiązań, to tylko inwestycja. Prawda? Podniósł masywne łapsko do góry, żeby podrapać ją po brodzie. A to suka...
-I jak ci się podobało, lwico? -zapytał zalotnie, jednakże jego spojrzenie jasno zdradzało, że uczucia nie było w tym zbyt wiele. Samiec nie miał zamiaru jej oszukiwać, rzucać czaru idealnego partnera, szkoda mu było na to czasu i siły. Tym razem miał być zupełnie szczery.
Felija
Administrator

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5,5 roku Liczba postów:4,347 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 84
Zręczność: 88
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 14

#8
15-08-2012, 20:48
Prawa autorskie: Malaika, tło: Disney | AtomicIceCream

Gdyby nie okrywa sierści, oblicze Felki z pewnością pokryłoby się czerwienią. Och, czyżby ona przypadkiem, nieświadomie dla samej siebie, przejęła inicjatywę? Ciężko było jej to przyznać. Głos, tak uwielbiony i znienawidzony zarazem, miast otrzeźwić, jeszcze bardziej pogrążył ją w otępieniu. Patrzyła niepewnie, z wpółotwartym pyskiem, wprost w ślepia Szkarłatnego. Zamknęła go dopiero po jego drugiej wypowiedzi, wtedy też zamrugała kilkakrotnie, by zmarszczyć nieco brwi. Uwaga, beżowa właśnie zaczęła myśleć.
To słowo, jakiego on użył na jej określenie... 'Lwico'... To budowało ogromny dystans między nimi, a przy tym nieco otrzeźwiło tę, do której zostało ono skierowane.
- Może być - uznała, acz czyny mówiły co innego.
Tak, ona również nie mogła się powstrzymać od oblizania pyska. Ach, to jest to! Sheloth tak nie całuje, Lucas też nie... Ale zaraz, czy ona się z Lucasem w ogóle całowała? Nie, chyba nie. To może jednak on umie całować? Lwioziemce jakoś nie spieszyło się do sprawdzania tego. Jakby nie patrzeć, Arto wygrywał na całej linii.
Zamrugała kilkakrotnie. Dziewczyno, obudź się, o czym ty w ogóle tu rozmyślasz?! Miałaś iść do domu, zjeść coś, później odpocząć, poukładać myśli, a nie poddawać się chorym żądzom... Jego. Uch.
- Czego chcesz? - spytała więc, tonem pełnym wahania, lecz również pewnej wcale nieskrywanej ciekawości.
Arto
Konto zawieszone

Gatunek:Genus ducis Płeć:Samiec Wiek:Siedem susz. Znamiona:1 Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:444 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 84
Zręczność: 68
Spostrzegawczość: 59
Doświadczenie: 10

#9
15-08-2012, 22:55
Prawa autorskie: RagDrawer
Tytuł pozafabularny: VIP

Może być? Hohoho, ale wybredna suka. Jakoś przed chwilą okazała znaczne większe zaangażowanie. Samiec poruszył nosem, nim zdecydował się odpowiedzieć na pytanie tamtej.
-Lwicy dla siebie. Już. A lepszej niż ty nie spotkałem. A nawet jeśli, nie mam ochoty jej teraz szukać. Chcę ciebie, na własność. A ty chcesz mnie. Chcesz być jedyną lwicą, jakiej poświęcę uwagę. I nawet nie zaprzeczaj, właśnie przed chwilą dałaś na to dowód. -rzucił pewnym tonem, patrząc prosto w oczy tamtej. Szybkim krokiem okrążył lwicę, nie omieszkując pyrgnąć brązową kitą jej nosa. Obdarzył jej tył krytycznym spojrzeniem, przejechał łapą nieco powyżej ogona samicy. W końcu wrócił na swoje poprzednie miejsce, wlepiając w Feliję wyczekujące spojrzenie.
-A lwica na to co? -zapytał, zaś na jego parszywą mordę wpełzł cień łobuzerskiego uśmiechu.
Felija
Administrator

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5,5 roku Liczba postów:4,347 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 84
Zręczność: 88
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 14

#10
15-08-2012, 23:37
Prawa autorskie: Malaika, tło: Disney | AtomicIceCream

Jej szczególną uwagę zwróciło jedno krótkie słowo.
- Już? Teraz? Natychmiast? - przekrzywiła lekko łeb, odwzajemniając jego specyficzny uśmiech swoim, nieco figlarnym.
Zabawnie odchyliła łeb i zmarszczyła nos, kiedy został on muśnięty przez artową kitkę. Dotyk nad ogonem również wydał się jej niespodziewany. Nie, to nie było ani bolesne, ani nieprzyjemne, po prostu nieco dziwne. Powinna przywyknąć, czy może lepiej uważać, by się za bardzo nie przyzwyczajać?
Znów zmieniła wyraz swego oblicza, tym razem poprzez uniesienie brwi. Błękitnooki miał rację, oboje doskonale to wiedzieli. Oczywistym też było, że ona nie zdoła mu się oprzeć. Każdemu innemu, ale nie jemu. Nie jest w stanie. Zagryzła wargi w wyrazie niemego zastanowienia, na chwilę odwróciła wzrok. Dobra, odpowiedź była jasna, jednakże musiała trochę to przeciągnąć, żeby nie wyszło na to, że daje się uwieść pierwszemu lepszemu...
Cóż za herezje! Toż to jej ideał, jak ona może w ogóle okazywać jakiekolwiek wątpliwości? Co jej szkodzi? Stado olewało ją mniej więcej w równym stopniu jak ona je. Shelotha nie widziała od wieków. Lucas? Ten, mimo całego swego uroku, nie dorasta Arto do pięt. Dla kogo miałaby się powstrzymywać?
Dla Mako? Dla swego jedynego prawdziwego przyjaciela...?
Zacisnęła powieki, oddech znacznie przyspieszył. Kiedy uniosła je z powrotem, w jej kolorowych ślepiach szkliły się łzy. Mako nie widzi. Mako nie widzi jej upadku... A może ten nastąpił już dawno, kiedy odpowiedziała na pierwszy niedwuznaczny uśmiech szarogrzywego...? Zawiodłam. Już wcześniej zawiodłam, już nie zasługuję na wybaczenie. Jestem na dnie, gorzej już być nie może.
Znów zamrugała kilka razy, by pozbyć się tych kilku słonych kropli, które na ten krótki moment jeszcze bardziej rozmyły jej wzrok.
- Lwica jest oczarowana i doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Ale nie chce tego zmieniać. Lwica nie potrafi odmówić lwu.
Uśmiechnęła się słabo. Głód, zmęczenie i tak niespodziewany obrót wydarzeń sprawiły, że już było jej wszystko jedno, czy to, co robi, ma sens i zachowuje choć krztynę moralności. Ważne, że teraz dałoby jej to chwilowe, acz z pewnością niezapomniane ukojenie.
Arto
Konto zawieszone

Gatunek:Genus ducis Płeć:Samiec Wiek:Siedem susz. Znamiona:1 Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:444 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 84
Zręczność: 68
Spostrzegawczość: 59
Doświadczenie: 10

#11
15-08-2012, 23:49
Prawa autorskie: RagDrawer
Tytuł pozafabularny: VIP

No. I po sprawie. Całkiem szybko.
-Więc niech lwica wkroczy do Jaskini lwa. Tylko wcześniej się posil, jak w połowie zabawy zemdli cię z głodu, cały czar pryśnie. -mruknął i uszczypnął swą zdobycz zębami w ucho, by następnie skierować swe kroki przed siebie. w pewnej chwili się zatrzymał i rzucił do lwicy.
-A. I witamy w Świcie!- i już go nie było.
Felija
Administrator

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5,5 roku Liczba postów:4,347 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 84
Zręczność: 88
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 14

#12
16-08-2012, 13:48
Prawa autorskie: Malaika, tło: Disney | AtomicIceCream

Lwica zrobiła wielkie oczy. W Świcie? Co do... Dobra, może na razie nie będzie się w to wgłębiać, bo jeszcze jej psychika siądzie jeszcze bardziej niż zazwyczaj.
Hej, ale ta uwaga była słuszna. Felka nadal była głodna - zapomniała o tym, gdy Arto rozpoczął swe umizgi, ale teraz to uczucie zaczęło na powrót ją dławić.
Zaczaiła się więc, tak jak uprzednio. Jednak zanim zdążyła dostrzec czy usłyszeć jakąkolwiek potencjalną ofiarę, wstrząsnął nią cichy, pełen bezradności szloch. Uch, chyba jeszcze chwila minie, zanim beżowa pozbiera się na tyle, by być w stanie coś upolować...
Sheloth
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:5 lat Liczba postów:186 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 78
Zręczność: 68
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 39

#13
16-08-2012, 22:44
Prawa autorskie: (c) nukotek
Tytuł pozafabularny: VIP

Sytuacja już nie mogła się bardziej spieprzyć... A gówno, pewnie że mogła. Dowodem na to było pojawienie się Beżowego. Szedł, rozglądając się na boki, kompletnie pozbawiony nadziei, że znajdzie ją akurat tutaj. Gdyby nie łzy przesłaniające jej zapewne widok w znacznym stopniu, lwica pewnie dostrzegłaby go z daleka - odcinał się od falujących traw sawanny. Chudy jak patyk, z wyrośniętą, długą jak cholera grzywą i grzywką wpadającą do oczu. Błękitnymi oczyma, dziwnie swoją drogą lśniącymi, wnikliwie badał okolicę, nie chcąc przegapić choćby najmniejszego śladu bytności Feliji. Miał dosyć szukania jej, tęsknoty, wyrzutów do samego siebie. Chciał porozmawiać, to wszystko.
Dlatego też, gdy natknął się na nią w wysokich trawach, zareagował w najprostszy sposób, na jaki wpadł. Radosnym uśmiechem. Pełnym, cholera, ulgi.
- Felija...!
Jednak nim zdążył do końca wypowiedzieć jej imię, dostrzegł w jakim jego partnerka (?) jest stanie. Oczy rozszerzyły się w zdumieniu, uśmiech znikł równie szybko, jak się pojawił, a on w mgnieniu oka pochylił się przy niej. Z wahaniem wyciągnął łapę ku jej pyskowi, delikatnie muskając jej policzek, niepewnym gestem usiłując ją pocieszyć. Wiedział dobrze, że mimo dziwacznej sytuacji w jakiej na nią trafił, zapewne nie może sobie pozwolić na żaden inny gest. Przytulić jej nawet nie śmiał.
Patrzył tylko zmartwionym, nieswoim wzrokiem, czekając na jakąś reakcję z jej strony. Albo przynajmniej na informację, co też jej się stało.
Felija
Administrator

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5,5 roku Liczba postów:4,347 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 84
Zręczność: 88
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 14

#14
17-08-2012, 00:29
Prawa autorskie: Malaika, tło: Disney | AtomicIceCream

Już kompletnie zarzuciła owe czajenie się na zwierzynę. Głód, jak wcześniej jej doskwierał, tak robił to nadal, ale ona już nie zwracała na to najmniejszej uwagi. Żałość i desperacja, jakie wyrażała, wylewając istne morze zasnuwających jej wzrok łez, skutecznie przyćmiły ową pierwotną potrzebę. Nawet nie wyczuła obecności samca, nie usłyszała, nie dostrzegła... Dopiero, kiedy zwrócił się do niej po imieniu, zdała sobie sprawę z jego obecności. Odchyliła uszy do tyłu, prędko odchyliła łeb. On ją dotyka. A kilka chwil wcześniej to samo robił kto inny...
Ale zaraz, to przecież niemożliwe. Świeżo po spotkaniu z Lucasem natrafiła na Arto, a teraz jeszcze nagle napatoczył się tu Sheloth? Ale jak!?
Wstała, spojrzała na przybysza wejrzeniem tak zagubionym, że aż serce krwawi.
- Mam haluny - stwierdziła poważnie, po czym zaczęła kiwać łbem, by przekonać do tego samą siebie.
Zamknęła oczy, policzyła do pięciu (dziesięć to już wyższa matematyka...) i otworzyła je z powrotem. A Sheloth jak był wcześniej, tak był nadal.
Niepewnie otworzyła pysk. Nie, to się nie dzieje naprawdę...
Dotknęła łapą jego grzywy. I wtedy doznała olśnienia.
- Nie mam halunów...? - rzekła z pewną trwogą, głos jej drżał podobnie jak ta łapa, która właśnie dała znać swej właścicielce, że tak!, to właśnie on, nikt inny, tego się nie da pomylić...
Spuściła łeb, przyspieszyła oddech. Zapomniała powrócić łapę na właściwe jej miejsce. Po co? Jej umysł był teraz zasnuty takim ogromem niepozbieranych myśli, że akurat tego typu przyziemne sprawy niewiele ją w tym momencie interesowały.
Sheloth
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:5 lat Liczba postów:186 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 78
Zręczność: 68
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 39

#15
17-08-2012, 00:45
Prawa autorskie: (c) nukotek
Tytuł pozafabularny: VIP

Przez cały czas pochylał się nad nią ze zmartwionym wyrazem pyska, usiłując domyślić się tego, co właściwie zaszło. Jej słowa jednocześnie go zdziwiły i cholernie rozczuliły. Tęsknił za nią jak pojebany, a ona pierwsze co, to obwieszcza, że jej się coś przywidziało. No i jak tu się nie wzruszyć.
Właściwie to bardzo łatwo, wystarczy nie być Shelothem... Ale on nim był i jakoś tak lekko się uśmiechnął, pomimo ciągłego zmartwienia nad stanem swojej towarzyszki.
- Nie masz... Cholera.
Zanim zdołał dokończyć zdanie, poczuł łapę lwicy wplatającą się w jego grzywę. No cudnie. Efekt jaki to na nim wywierało nie zmienił się ani o jotę. Odruchowo, nie do końca nawet tego świadomy, Sheloth zbliżył się odrobinę, poddając się temu drobnemu dotykowi - tęsknił za nim i łatwo było to po nim poznać. Kiedyś dziwiło go to, jak Felka uwielbia grzywy, nawet jeśli sprawiało mu to w jakiś dziwny sposób przyjemność, a teraz... chyba stęsknił się na tyle, że kompletnie nie dostrzegał dziwnej strony całej tej sytuacji. Chciał po prostu czuć jej łapę w swojej grzywie, jak dawniej. Blisko jego głupiego, głupiego serca, któremu jej przecież tak brakowało.
Oj, biedaku, jak dobrze, że nie wiesz co tu zaszło...
- Co... co Ci się stało? Ja... Przepraszam, że mnie nie było. Spierdoliłem na całej linii, wiem o tym. Ale... Cholera, po kolei. Co się stało? Ktoś Ci coś zrobił?
Plątał się i gadał trochę od rzeczy. Wiedział to. Ale gówno go to obchodziło, jeśli miałby być szczery. Chciał tylko wszystko naprawić, a to, czy przy okazji zrobi z siebie debila, to już zupełnie inna sprawa.


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 7 gości