♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Solovar
Konto zawieszone

Gatunek:Goryl Płeć:Samiec Wiek:23 lata Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:87 Dołączył:Gru 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 90
Zręczność: 59
Spostrzegawczość: 64
Doświadczenie: 10

#61
08-03-2017, 19:53
Prawa autorskie: Nataka

Dogadanie się z niemową było krępującą sprawą nawet dla tak cierpliwej i wyrozumiałej postaci jak Mulungu. Uśmiech niewiele mu wyjaśniał, ale postanowił zaryzykować stwierdzeniem, że Sigrun jednak nie ma nic przeciwko jego towarzystwu.
Podążył wzrokiem za lwiczką i zorientował się, że Fiołek gdzieś zniknął. Może już znudził się ich towarzystwem, a może znalazł sobie jakieś chwilowe zajęcie i dołączy do nich później. Albinos postanowił nie zawracać sobie tym głowy.
- Chodźmy w takim razie. Twoja rodzina pewnie się martwi - rzekł i ruszył wzdłuż wstęgi wody, podążając za jej biegiem. Dostosował tempo do młodej, by mogła iść tuż u jego boku. Bacznie obserwował okolice, od czasu do czasu zawieszając dłużej wzrok na intrygujących roślinach.

/zt
Sigrun
Konto zawieszone

Gatunek:Lwica Płeć:Samica Wiek:1 rok i 7 miesięcy Liczba postów:300 Dołączył:Sie 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 40
Zręczność: 50
Spostrzegawczość: 92
Doświadczenie: 40

#62
13-03-2017, 10:01
Prawa autorskie: Ragnar, Ki-Re, Venety, Inn, Askari, ja.
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry

Podążyła za gorylem, w jego obecności czuła się całkowicie bezpiecznie. Również mogła napawać się niesamowitymi widokami, szczególnie refleksami słońca odbijającymi się w tafli czystej wody.

z/t



(Ten post był ostatnio modyfikowany: 13-03-2017, 10:01 przez Sigrun.)
Nyarai
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:2 lata i 2 miesiące Liczba postów:27 Dołączył:Cze 2017

STATYSTYKI Życie:
Siła: 70
Zręczność: 60
Spostrzegawczość: 80
Doświadczenie: 5

#63
29-06-2017, 21:50
Prawa autorskie: Moje | Tło - Disney

Łapy piekły już ją jak cholera.
Mijała kolejna godzina jej wędrówki, a lwica z każdą sekundą coraz bardziej uświadamiała sobie jak długo już idzie. Wpatrywała się pusto w ziemię pod jej łapami, która robiła się coraz wilgotniejsza. To mogło oznaczać tylko jedno: woda. Woda oznaczała chłód, a chłód oznaczał złagodzony ból łap. Ta myśl jakby ponagliła jej łapy do stawiania kroków. Wypuściła powietrze nosem z wielkim sapnięciem i wyprostowała szyję teraz głowę trzymając w górze. Rozejrzała się wokół siebie. Był już późny wieczór, a słońce prędko chyliło się za horyzontem przez co widać było już tylko jego ostatnie promyki. Piekący żar dnia ustępował. Obraz z oddali falował, ale nie ze względu na przemęczenie samicy, lecz na rzecz ciepła oddawanego przez podłoże. Przejechała językiem po wąsach, aby minimalnie się rozbudzić. Mruknęła czując delikatny chłód na swoim pysku. Mogłaby przysiąc, że już czuje chłód wody w gardle. Jej naszyjnik dumnie migotał w świetle zachodzącego słońca, kocica pilnowała go jak oka w głowie. Machnęła ogonem niczym biczem, gdy poczuła, że już się zbliża. Podłoże zamiast wilgotnego robiło się bardziej kamieniste. Wreszcie do jej fiołkowych oczu wpadł błękit wody, a uszy usłyszały charakterystyczny szum. Leniwie i ociężale stawiała ostatnie kroki, po czym z chrzęstem opadła na ziemię. Nachyliła się nad taflą płynącej wody i zaczerpnęła kilka głębokich łyków. Z nozdrzy buchało przegrzane powietrze niczym para, a lwica rozkoszowała się chłodem rzecznej wody. Gdy skończyła się poić wydała z siebie głębokie westchnięcie i dokładnie się przeciągnęła. Słyszała jak strzela jej kilka kości grzbietowych oraz kostki w łapach. Stęknęła z satysfakcją, gdy poczuła, że jej mięśnie relaksują się po wyczerpującym pochodzie. Delikatnie zanurzyła czubek prawej łapy w wodzie, po czym lewą przytuliła do swojej piersi. Brodziła kończyną po tafli wody zaginając fragment jej nurtu wedle własnego uznania. Jeszcze chwilę powpatrywała się w wodę, po czym położyła głowę na łapach i zamknęła oczy. Nie zasnęła, ale weszła w stan podobny medytacji, tyle że towarzyszył temu bujający się ogon. Chwila przerwy wędrowcze.

/zapraszam chętnego ~
[Obrazek: tumblr_osm0457tYL1vzv85do1_400.png]
Naszyjnik:

 Na splecionym sznurku zawieszone są trzy ptasie pióra (dwa czerwono-carne oraz jedno błękitno-czarne) oraz cztery płaskie szare kamienie. Dwa kamienie po każdej stronie, a w środku pióra.
~ o ~
Jest to spora, silna młoda lwica. Jej piaskowe futro przechodzi w bardziej rdzawe odcienie tuż przy grzbiecie, na uszach, stopach oraz końcówce biczowatego ogona. Jej futro jest gładkie w dotyku, lecz jest bardzo gęste. Pod futrem zarysowywują się prężne mięśnie. Wyraz twarzy ma zazwyczaj poważny albo skupiony, natomiast jej ciało jest zazwyczaj albo ostrożnie schylone albo dumnie rozprostowane. Posiada fiołkowe, uważne oczy.



Tyrvelse
NAJSEKSOWNIEJSZY | SAMOTNIK

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:365 Dołączył:Kwi 2014

STATYSTYKI Życie: 90 :I
Siła: 78
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 23

#64
02-07-2017, 14:01
Prawa autorskie: Salvathi

I co on miał zrobić z tym trupem, który aktualnie broczył krwią na cały jego grzbiet? Nie mógł go nosić niczym szykownego płaszcza przez resztę swojego życia. Choć ciało teraz było na wpół zjedzone, aż spomiędzy czerwieni wyzierały kości, pysk nie do poznania, wszystkie te resztki nadal świadczyły otwarcie o tym, co zaszło. Cóż, najwygodniej by było, gdyby ciało zostało po prostu zjedzone do końca, lecz pozostawienie go przypadku byłoby zbyt ryzykowne. Dobrze by było, gdyby chociaż trup znalazł się jak najdalej stąd.
Nurt rzeki był kuszący. 
Zwłaszcza, że żaden krokodyl nie wzgardziłby darmowym posiłkiem. 
Więc skierował swe łapy tutaj, dobrze wiedział, gdzie znajduje się rzeka. W końcu często bywał w tych okolicach. Uszy miał postawione na sztorc, błękitne ślepia czujnie obserwowały okolicę. Nie chciał kolejnych świadków. Zwłaszcza, że to mogłoby się skończyć większą ilością trupów. 
W porę dojrzał jasną sylwetkę lwicy w oddali, i zawahał się na moment. Akurat lwa teraz chciał spotkać najmniej, zdecydowanie. Skrzywił się lekko, ale przecież nie mógł poczekać, aż samica łaskawie sobie pójdzie? Nie. Cóż, może go zignoruje? 
Skręcił, by obejść obcą szerokim łukiem, lecz nadal zbliżał się do koryta rzeki. Utkwił w niej swe czujne spojrzenie, i starał się stąpać cicho, by nie zwracać na siebie uwagi.

O jak ja kocham to miejsce!
Tu jest tyle policji i czuję się bezpiecznie
Kochanie, czemu szepczesz?
Możemy być spokojni
Opuśćmy ręce
Opuśćmy ręce

Ale najważniejsze, to że kiedy zamkniesz oczy
że kiedy zamkniesz oczy
nic nie zaskoczy cię
.


Nyarai
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:2 lata i 2 miesiące Liczba postów:27 Dołączył:Cze 2017

STATYSTYKI Życie:
Siła: 70
Zręczność: 60
Spostrzegawczość: 80
Doświadczenie: 5

#65
02-07-2017, 21:04
Prawa autorskie: Moje | Tło - Disney

I była zrelaksowana.
Pomimo wcześniejszej, długiej, mozolnej u końca wędrówki, teraz mogła już na spokojnie sobie poleżeć w ciszy, otoczona zaledwie akompaniamentem szumu wody. Teraz jednak nawet i dźwięk wody nie docierał do jej uszu, bo musiała wyciszyć swoje burzliwe myśli dnia dzisiejszego. Nie dość, że zaniosła się w to miejsce kilka dni temu, to jeszcze błądziła, to jeszcze było ciężko ze znalezieniem miejsca na sen w międzyczasie. Dlatego cieszyła się każdym spokojnym oddechem, bo przyjmowała chłodniejące powietrze pełną piersią. Jednak gdzieś z tyłu głowy nadal musiała mieć na uwadze to, że powinna planować swoją dalszą trasę. Zawsze mogła po prostu iść z nurtem rzeki i zobaczy co ją tam czeka. Co prawda narażała się na niepotrzebne spotkania z innymi zwierzętami, ale jednak miałaby stałe źródło wody na okres suszy. Co byłoby niezłym fantem biorąc pod uwagę to, jak bardzo ta zeszłoroczna dała jej popalić gdy była tylko dwumiesięcznym lwiątkiem. Na samą myśl tych nieprzyjemnych, zamglonych wspomnień z dzieciństwa wzdrygnęła się w głowie.
Z zamyślenia wyrwał ją nikły, ale drażniący, gryzący wręcz zapach, który parzył jej czarny nos. Z początku go nie czuła dokładnie, ale gdy woń doniosło jej gorące powietrze, wiedziała, że coś tu umarło, a przynajmniej jest już martwe. To odczucie było jednocześnie odległe, ale jakby się zbliżało. Sprawa zostałaby może zignorowana, gdyby nie był to zapach lwiego mięsa. Jeszcze nie była na takim skraju, aby szukać sobie padliny. Tak, nazywano ją sępem, ale miano tego padlinożercy przysługiwało jej z zupełnie innych powodów. Pomimo zmęczenia, które nadal osadzało się w jej mięśniach - podniosła się. Nie gwałtownie, ale pewnie. Ani trochę ta sytuacja się jej nie podobała. Stała tak na ugiętych łapach oglądając się uważnie. Nie szukała sobie guza, wiedziała, że być może odbywa się w pobliżu siarczysta rzeź. A to nie widniało na jej planie wycieczki.  Mimo wszystko wolała się jak najprędzej dowiedzieć, czy to wypatroszone "coś" się ku niej nie kierowało. Spięła mięśnie w pogotowiu i raz jeszcze zaciągnęła się metalicznym zapachem krwi.
[Obrazek: tumblr_osm0457tYL1vzv85do1_400.png]
Naszyjnik:

 Na splecionym sznurku zawieszone są trzy ptasie pióra (dwa czerwono-carne oraz jedno błękitno-czarne) oraz cztery płaskie szare kamienie. Dwa kamienie po każdej stronie, a w środku pióra.
~ o ~
Jest to spora, silna młoda lwica. Jej piaskowe futro przechodzi w bardziej rdzawe odcienie tuż przy grzbiecie, na uszach, stopach oraz końcówce biczowatego ogona. Jej futro jest gładkie w dotyku, lecz jest bardzo gęste. Pod futrem zarysowywują się prężne mięśnie. Wyraz twarzy ma zazwyczaj poważny albo skupiony, natomiast jej ciało jest zazwyczaj albo ostrożnie schylone albo dumnie rozprostowane. Posiada fiołkowe, uważne oczy.



Kuro
Samotnik
*

Gatunek:Dicrurus paradiseus Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Liczba postów:100 Dołączył:Paź 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 20
Zręczność: 50
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 10

#66
03-07-2017, 01:39
Prawa autorskie: Gyda/Moni 158

Jeeeestem... ptakiem o wielu głosach,
tak to ja!
Ptakiem, co tysiące głosów ma!

Przedstawić się rzecz jasna chcę,
Kuro dziwogon imię me.
Ptak o tysiącu głosach tak to ja!

Wesoła, choć może nieco narcystyczna przyśpiewka, ale cóż... jestem artystą dla mnie rozgłos to źródło życia! Moje imię powinno zatem być rozgłaszane, nawet jeżeli robiłem to ja sam. Z resztą przecież poza moimi ptasimi krewniakami nikt mnie pewnie nie usłyszy tutaj w górze. Szybując tak pośród chmur, w świetle zachodzącego słońca. Nastrój był iście bajeczny, a gdyby towarzyszyła mi jakaś miłą dusza, szczerze mógłbym powiedzieć, że poczuć można było romantyzm przywoływany przez tę całą scenerię. Jednak ciągłe fruwanie zmęczy kiedyś takiego obieżyświata jak ja, a skoro latałem tak już przez parę dni, jedynie z niewielkimi przerwami na odpoczynek i występy, zmęczenie zaczynało kłuć swoimi igiełkami coraz dotkliwiej, zaćmiewając umysł, osłabiając skrzydła. Westchnąłem cicho i obniżyłem lot. Szybowałem nad rzeką, co było dość kłopotliwym miejscem na odpoczynek. Dookoła brakowało drzew, na których mógłbym się schronić. Bystrym, rubinowym oczkiem dostrzegłem jednak zupełnie inne, w miarę bezpieczne lądowisko. No dobrze, bezpieczne to trochę nad wyrost powiedziane. Rzeknijmy słówko, iż przynajmniej duże drapieżniki nie mogły mnie tam dostać. Małe w sumie też. Jedyne zagrożenie, które było rzeczywiste to zabójczy pikujący atak z powietrza. Lecz tym nie miałem teraz zamiaru zawracać swojej głowy. Ależ, gdzie było to "częściowo-lecz-jednak-nie-całkiem-bezpieczne" lądowisko? A mianowicie pośrodku rzeki, na jednym z płaskich, dużych kamieni wystających ponad powierzchnię, zwłaszcza podczas pory suchej. Los niestety bywa zdradliwy i miał dla mnie własne plany. Przeklinam siebie za swoją ciekawość i chęć poznania nowych historii! Czy jednak mój wzrok nie został zmącony? Czyż to nie ten młodzieniec waleczny, który to pojedynkował się z dwoma przeciwnikami na raz? Zaiste zapadł on w mojej pamięci. Może i brakowało mu nieco ogłady lub manier, jednakowoż może właśnie dzięki tej swojej zadziorności zajął specjalne miejsce w moim ptasim serduszku. No i zagapiłem się... Zapatrzyłem się na błękitnookiego lwa, jak to próbował obejść daleko inną przedstawicielkę swojego gatunku. Więcej dostrzec nie zdążyłem, gdyż podczas całej tej obserwacji dalej podchodziłem do lądowania i chociaż spostrzegawczy jestem, a i oczy także ponad przeciętnie sprawne, to zaabsorbowany widokiem znajomego pyska, delikatnie mówiąc miast zgrabnie wylądować na skałce uderzyłem w nią i przetoczyłem się po jej powierzchni, nieomal wpadając do wody! Ach jaki wstyd, hańba i upokorzenie! Szybko podniosłem się z pozycji ptasiego naleśnika i otrzepałem się, układając piórka, których perfekcyjny układ ucierpiał podczas tego feralnego lądowania. A gdy już zrobiłem wszystko co tylko się dało, w bezskutecznej próbie uratowania resztek honoru, wróciłem w milczeniu do dalszej obserwacji dwójki lwów, jakich dostrzegłem już z wysoka.
Ehstho
Samotnik
*

Gatunek:Gepard Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Zaklinacz Liczba postów:31 Dołączył:Kwi 2017

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 53
Zręczność: 64
Spostrzegawczość: 63
Doświadczenie: 5

#67
04-07-2017, 00:32
Prawa autorskie: FlashW

Maszerował koło rzeki już od pewnej chwili, właściwie było to miejsce, w które jako pierwsze skierował się po opuszczeniu Kilimandżaro. Doprowadziło go tu przekonanie, że nad tak uczęszczanym miejscem jak rzeka, coś się powinno dziać. I rzeczywiście coś się działo. Najpierw zaobserwował ostre lądowanie jakiegoś ptaka, potem zaś dotarło doń wrażenie, że znajduje się tam coś ciekawego, częściowo powodowane przeczuciami, a częściowo szamańskim zmysem. Nie widział jeszcze nikogo, a i miejsce lądowania było jeszcze poza zasięgiem wzroku. Zaczął jednak szybciej, choć bacznie obserwując otoczenie, okrążać zakole rzeki, by co rychlej się tam dostać.

//Topicie tego trupa, czy raczej nie mam co na to liczyć przez kolejne kilka postów.//
Tyrvelse
NAJSEKSOWNIEJSZY | SAMOTNIK

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:365 Dołączył:Kwi 2014

STATYSTYKI Życie: 90 :I
Siła: 78
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 23

#68
04-07-2017, 21:18
Prawa autorskie: Salvathi

Gdy lwica, która przedtem wydawała się być nieruchoma niczym głaz, poruszyła się nagle - on, będący w ruchu, zamarł. Zupełnie jakby na moment zamienili się rolami. Odległość między nimi nie sprzyjała obserwacji siebie, lecz Tyr mógł zauważyć, że samica zaczęła się rozglądać. Cóż, jeżeli on widział ją, ona mogła też dostrzec i jego. Choć miał nadzieję, że zajmie się swoimi sprawami.
Chociaż...
Gdyby tak ją poczęstować tym sztywniakiem na grzbiecie? Przynajmniej by się przydał do czegoś. 
Ale nie, on za nic w świecie nie zagai do obcej lwicy: "Hej, chcesz trochę świeżego lwa? Wyglądał na zdrowego"
Ach, nieważne. Niesmak pojawił się na jego pysku, lecz wtedy dostrzegł ciemną plamę, która zaryła w kamień na rzece. Ptaki zazwyczaj tak nie robiły, prawda? Może ten miał coś nie tak ze skrzydłami? Albo łepetyną. Tyrvelse nie miał pojęcia, że to on sam był przyczyną tego, zresztą nie miał jak rozpoznać Kuro, nie z tej odległości! Dla niego ptaki wyglądały niezwykle podobnie. A nie mógł mu się przypatrzeć uważniej, bowiem wzrokiem cały czas śledził ruchy lwicy.
I tak doszedł aż do samego koryta rzeki, gdzie spojrzał na jej nurt i wodę, zastanawiając się, jakie są szanse na bytowanie w niej krokodyli. Rzeki już zaczynały podsychać, więc kto wie? Zresztą, czy w tej mętnej wodzie nie błysnęła mu jakaś łuska? 
Zrzucił swój mięsny balast na trawę koło siebie. Wolał nie ryzykować rzucenia go prosto do wody, zwłaszcza jeżeli zgodnie z jego nadziejami naprawdę żyły tu krokodyle. Jakiś żarłoczny gad mógłby z rozpędu chapsnąć i jego, a wolał zatrzymać swą skórę w całości. Jeszcze raz spojrzał czujnie na lwicę, zerknął kątem oka i na ptaka siedzącego na kamieniu, po czym trącił nosem trupa. Przymierzał się do tego, by pożegnać go już na zawsze... No, dobra. Szybki ruchem szczęk wyrwał sobie jeszcze jeden kęs, ot tak, by odzyskać siły stracone na taszczenie tego grubasa.

O jak ja kocham to miejsce!
Tu jest tyle policji i czuję się bezpiecznie
Kochanie, czemu szepczesz?
Możemy być spokojni
Opuśćmy ręce
Opuśćmy ręce

Ale najważniejsze, to że kiedy zamkniesz oczy
że kiedy zamkniesz oczy
nic nie zaskoczy cię
.


Nyarai
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:2 lata i 2 miesiące Liczba postów:27 Dołączył:Cze 2017

STATYSTYKI Życie:
Siła: 70
Zręczność: 60
Spostrzegawczość: 80
Doświadczenie: 5

#69
05-07-2017, 00:28
Prawa autorskie: Moje | Tło - Disney

Dobra, koniec zabawy w chowanego.
Nawet gdyby jakieś gnijące ścierwo na nogach miałoby do niej podejść - była gotowa. Była gotowa w tym westernowskim milczeniu jako pierwsza wyciągnąć spluwę i strzelić. Może i jeszcze nic nie widziała, ale dochodziło do niej znacznie zbyt dużo odgłosów. Nie wiedziała nawet, że na imprezę pogrzebową zbierało się aż tak dużo osób. Nerwowo stała w miejscu nawet nieświadoma tego, że koroner trzymający trupa aktualnie już ją widzi. Nawet nie zauważyła, że już w pewnym momencie nie słyszała swojego oddechu, a może wstrzymała go na tak długo? Cokolwiek to było, na pewno w uszach słyszała tylko dudnienie swojej krwi, która gorączkowo przelewała się przez jej całe ciało. Na jej pysku tak jak i wokół niej widniała wymalowana grobowa cisza. Nawet trzepot skrzydeł w oddali, nie odwrócił jej uwagi od oglądania się w stronę przeciwną rzece. O dziwo niefortunne lądowanie też nie wymusiło u niej reakcji odwrócenia się, za co akurat ptak o tysiącu głosach mógłby być wdzięczny. Już nawet nie wspominając o sunącym tu gepardzie, który był najbardziej poza zasięgiem jej zmysłów. Wtem jeden dźwięk zmienił wszystko.
Łubud. 
Gwałtownie ruszyła w jego stronę posuwając się coraz szybciej, Wystarczyło tylko zrzucenie truchła na ziemię, aby w ten cichy wieczór poderwać lwicę z łap. Dopiero teraz w jej oczach zarysowywał się kształt ni to lwi, ni to karykaturalny. Dopiero gdy wieczorne światło położyło na postaci swoje promyki mogła stwierdzić co to. Oh. Jej oczy błysnęły jak kocie latarki, w które wpadł promień słoneczny. Miała wrażenie, że jednocześnie powinno i nie powinno jej tu być. Patrzyła właśnie na coś tak niepoprawnego moralnie, a tak poprawnego naturalnie, że sama nie wiedziała co o tym sądzić. Rewolwer wystrzelił:
- Co TO tak właściwie jest - zimny, spokojny głos przedarł wieczorną ciszę sprawiając, że wszystkie świerszcze i żaby ucichły. Najprawdopodobniej przerwała samcowi w momencie, gdy resztki tego drugiego wlatywały mu do żołądka. Twarz miała kamienną, lecz z oczu wylewało się obrzydzenie. Mięśnie miała cały czas napięte. Czyżby była świadkiem czyjejś dziennej rutyny? Może jednak mrocznego sekretu, który nie powinien ujrzeć światła dziennego? Nie widziała jeszcze aktu kanibalizmu, ale bardziej była przerażona faktem, że nie poruszyło jej to tak bardzo, jak by się tego spodziewała. Chyba trafiła do tej gorszej dzielnicy.
[Obrazek: tumblr_osm0457tYL1vzv85do1_400.png]
Naszyjnik:

 Na splecionym sznurku zawieszone są trzy ptasie pióra (dwa czerwono-carne oraz jedno błękitno-czarne) oraz cztery płaskie szare kamienie. Dwa kamienie po każdej stronie, a w środku pióra.
~ o ~
Jest to spora, silna młoda lwica. Jej piaskowe futro przechodzi w bardziej rdzawe odcienie tuż przy grzbiecie, na uszach, stopach oraz końcówce biczowatego ogona. Jej futro jest gładkie w dotyku, lecz jest bardzo gęste. Pod futrem zarysowywują się prężne mięśnie. Wyraz twarzy ma zazwyczaj poważny albo skupiony, natomiast jej ciało jest zazwyczaj albo ostrożnie schylone albo dumnie rozprostowane. Posiada fiołkowe, uważne oczy.



Kuro
Samotnik
*

Gatunek:Dicrurus paradiseus Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Liczba postów:100 Dołączył:Paź 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 20
Zręczność: 50
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 10

#70
06-07-2017, 21:52
Prawa autorskie: Gyda/Moni 158

Siedziałem tak i przyglądałem się z zainteresowaniem rozwojowi sytuacji, chociaż z mojej pozycji było to nieco utrudnione. Już wcześniej widziałem z góry, że mój znajomy młodzieniec coś ze sobą targał, jednak nie mogłem konkretnie powiedzieć co to dokładnie było. Cokolwiek to miało być lwica nie wyglądała na zachwyconą widokiem i wcale tego nie kryła. Przekrzywiałem na bok głowę, zastanawiając się szczerze, czy aby nie podlecieć, powitać wielkie koty. Lecz wtedy wydarzyło się coś, czego w zasadzie mogłem się spodziewać, gdybym tak pochłonięty nie był przysłuchiwaniem się kociej rozmowy. Kątem oka dostrzegłem w ostatniej chwili drobny ruch w mętnej wodzie i z piskiem natychmiast wystartowałem w górę, w ostatniej sekundzie unikając smutnego końca w krokodylej paszczy. A chociaż moje serce biło jak oszalałe to nie miałem teraz czasu na strach, gdyż gadzina nie odpuszczała i cały czas przypuszczała ataki, aby mnie dopaść! Przez zmęczenie ledwo unikałem śmierci, mimo to wciąż parłem do przodu w stronę lądu, a w sumie również w kierunku lwów. Machając skrzydłami jak oszalały dopadłem w końcu ziemi. W normalnej sytuacji nie pozostałbym na lądzie a wręcz poleciał wyżej, tam gdzie byłem bezpieczny... Teraz nie mogłem. Skrzydła zbyt bolące by dalej machać, płuca palące od szybkich oddechów, znużenie przytłaczało mnie całą swoją mocą, przenikało każdą moją kość, każdy mój mięsień, od czubka szponów po pierzasty grzebień na głowie. To lądowanie, podobnie jak poprzednie nie było idealne, choć tym razem przynajmniej nie zrobiłem z siebie pośmiewiska. Zahamowałem ostro, wbijając pazury w ziemię, zatrzymując się tuż przy Cahianie. Krokodyl mógłby wypełznąć na ląd i gonić mnie dalej ale miał pecha i złego cela. Próbując wyskoczyć na brzeg uderzył pyskiem w kamienny brzeg i z ponurym mamrotaniem wrócił w rzeczne odmęty. I dobrze! Potrzebowałem chwili na uspokojenie oddechu, gdyż brzmiałem teraz jak szarżujący nosorożec. Pióra także miałem w nieładzie, wyglądałem jak nastroszony struś! Och jaki wstyd, jaki wstyd! Strzepując resztki ziemi z skrzydeł, obróciłem się w stronę brązowogrzywego i lwicy, która niedawno się do niego zbliżyła. Uśmiechnąłem się zakłopotany, na tyle, na ile pozwala ptakowi dziób się uśmiechać i odchrząknąłem próbując wydobyć z siebie głos.
- Witaj młodzieńcze... Ekhem dawno żeśmy się nie widzieli.
Rubinowy kryształek mojego oczka zerknął również na tajemniczą rzecz, dźwiganą wcześniej przez młodziana. Tak jak podejrzewałem był to dość świeży trup, chociaż myślałem raczej iż będzie to truchło normalnej zwierzyny łownej wielkich kotów, rogate, kopytne zwierzę, jak te konie w paski, albo skaczące smukłe, zaraz jak się one nazywały, ach tak gazele! Cóż bez bicia przyznam się do pomyłki, jednak daleko mi było od zaskoczenia. Drapieżniki często ze sobą walczą i rzadko tolerują konkurencję. Nie znałem wielu mięsożernych gatunków, które by potrafiły się zebrać w większą grupę i działać razem ku wspólnym celom. No może z wyjątkiem wilków, wielkich majestatycznych psów wyjących w stronę księżyca. Swoją drogą ciekawe czy tutaj też są jakieś dzikie psy. Zaraz co ja robię!? Rozwodzę się nad swoja chęcią eksploracji w chwili, kiedy moje życie dalej jest w pewnym sensie zagrożone. No cóż kiedy się denerwuję gadam, bardzo dużo gadam, nawet jeżeli gadam sam do siebie w myślach, co czynię właśnie teraz. Kłopotliwie grzebałem szponem po wilgotnej ziemi, pocierając skrzydłem tył mojego łebka. Miałem szczerą nadzieję, iż lew mnie pamięta... No i że nie da mnie zjeść tej zacnej pani. Przecież ja się z nią nie przywitałem. Uderzyłem skrzydłem w głowę, chcąc się ukarać za ten brak manier. Natychmiast odwróciłem ku niej wzrok i kłaniając się ładnie, jak to miałem w zwyczaju jedno skrzydło przy piersi drugie rozłożone na całą szerokość.
- Wybacz Pani mój brak manier. Powinienem się przecież przywitać skoro już tak niespodziewanie wtargnąłem. Jestem Kuro, bard i pragnę zapewnić, że przerwanie waszej konwersacji absolutnie nie leżało w moich zamiarach. To wszytko tylko nieszczęśliwy zbieg okoliczności.
Tyrvelse
NAJSEKSOWNIEJSZY | SAMOTNIK

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:365 Dołączył:Kwi 2014

STATYSTYKI Życie: 90 :I
Siła: 78
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 23

#71
06-07-2017, 23:29
Prawa autorskie: Salvathi

Nagły plus wody, a łuski już nie migały pośród mętnych wód, lecz w pełnym słońcu, nurkując w powietrzu. Tyrvelse natychmiast przeniósł swe błękitne spojrzenie na sprawcę tego zamieszania, z podziwem zauważając, że czarny ptak wyszedł z tego bez szwanku. Ale przynajmniej miał rację. Tu zdecydowanie są krokodyle.
Ptak bez lęku ruszył w jego stronę, co lekko go zaskoczyło - lecz zaraz, on przecież znał takiego czarnopiórego, czerwonookiego, co to się lwów nie bał! A gdy mały samiec odezwał się, brązowogrzywy nie miał już żadnych wątpliwości.
- Kuro? - wypowiedział ze zdumieniem imię ptaka.
I masz, nie pilnował jej raptem przez minutę czy dwie, a lwica już zmierzała w jego kierunku. Gdy jej chłodny ton przerwał atmosferę, beżowy drgnął wyraźnie, natychmiast odwracając się ku jasnej. Błękitne, zimne ślepia wbijały się w nią, a on sam wyglądał tak, jakby przez chwilę zapomniał o leżącym koło niego ciele. 
- Podwieczorek - Cahian poruszył jego szczękami, nie dając mu ani sekundy na reakcję. Do tego uśmiechnął się jeszcze, ukazując cały rząd ostrych zębów drapieżnika. Grymas ten był całkiem uroczy i sympatyczny, szkoda tylko, że przy tym wyraźnie ostrzegający. Że z tym panem trzeba ostrożnie.
Inaczej skończysz jak ta mielonka obok.
Lecz niech go szlag trafi, wcześniej taki zmarnowany, zlękniony i nie pozwalający na nic, bojąc się o własną skórę, Cahian wyraźnie się ożywił, widząc obcą samicę. Za. Każdym. Razem.
Tyr nawet nie miał siły go powstrzymywać, wymęczony świeżymi jeszcze wydarzeniami.
- Może zechcesz, o pani, posilić się wraz ze mną?
Ten uśmiech nie schodził z jego ust, ba, wręcz stał się nagle zapraszający i przymilny. No, minus kły. Kły ciągle błyskały w słońcu, a jego pysk był ubabrani we krwi tylko trochę.

O jak ja kocham to miejsce!
Tu jest tyle policji i czuję się bezpiecznie
Kochanie, czemu szepczesz?
Możemy być spokojni
Opuśćmy ręce
Opuśćmy ręce

Ale najważniejsze, to że kiedy zamkniesz oczy
że kiedy zamkniesz oczy
nic nie zaskoczy cię
.


Ehstho
Samotnik
*

Gatunek:Gepard Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Zaklinacz Liczba postów:31 Dołączył:Kwi 2017

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 53
Zręczność: 64
Spostrzegawczość: 63
Doświadczenie: 5

#72
07-07-2017, 13:48
Prawa autorskie: FlashW

Gdy wyszedł zza zakrętu, przystanął na chwilę lustrując zgromadzenie, które utworzyło się kawałek dalej. Lwica - nic specjalnego, jakoś niezbyt się różniła od tych, które znał, zaś że z tutejszych widział tylko tą białą kapłankę i szamankę, ciężko było mu porównać. Trup - też nic, ot trup jak trup, niezbyt ruchliwy, świeży jeszcze, bo pełgały po nim resztki manifestencji osoby, patrząc na pysk, to chyba rywal pojedynkowy tego samca, ducha w okolicy brak.  
Co do ptaka, to wbrew pierwszemu wrażeniu był to autonomiczny, inteligentny i dosyć rozmowny osobnik, a nie jakś tam żywa maskotka tego lwa. Zaś sam lew, (tu aż przysiadł na chwilę z wrażenia) stanowił okaz i osobliwość, jakiej po prawdzie nigdy nie widział. Bowiem w obszarze zajmowanym przez  ciało tego osobnika kłębiły się dwie (niemal) kompletne jaźnie. Wedle jego wiedzy, coś takiego po prostu nie miało prawa mieć miejsca. A tymczasem stało sobie jak gdyby nigdy nic tuż przed nim. Na logikę biorąc, nie mogło to być rozdwojenie jaźni, bo pomimo swojej nazwy nie powodowało rzeczywistego rozdwojenia delikwenta. Całoś komplikował fakt, że obie jaźnie były żywe. W innym przypadku można by po prostu założyć opętanie albo nawet tylko chwilowe wniknięcie ducha w materię, ale tak... dwa umysły wprasowane w jedno ciało. To się w głowie nie mieści.
Po chwili wstał jednak i z jak najzwyklejszą miną pomaszerował w ich stronę. Doszedł bowiem do wniosku, że nie wiadomo, jak taka hybryda zareaguje na poruszenie tego tematu przy postronnych, a żadnej agresywnej reakcji na prawdę nie pragnął. Podszedł więc spokojnie i powiedział:
- Witam towarzystwo. - I choć bynajmniej nie przepadał za lwiną zapytał - Cóż to za apetyczny kąsek tu macie? - wskazując pyskiem na trupa.
Nyarai
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:2 lata i 2 miesiące Liczba postów:27 Dołączył:Cze 2017

STATYSTYKI Życie:
Siła: 70
Zręczność: 60
Spostrzegawczość: 80
Doświadczenie: 5

#73
07-07-2017, 15:23
Prawa autorskie: Moje | Tło - Disney

Aha, definitywnie zła dzielnica.
Zanim dostała upragnioną odpowiedź do stołu przysiadł się jeszcze jakiś ptak. Jego nagłe przybycie sprawiło, że ogon Nyarai przeciął nerwowo powietrze i smagnął ją w bok. Co prawda obecność pierzastego była ciekawym doświadczeniem, bowiem jeszcze nie widziała takiego gatunku ptaka, to jednak warunki spotkania były dość niekorzystne na swobodą rozmowę. Przynajmniej według jej rozumowania. Jeszcze przed chwilą była zastraszana w swojej chwili spokoju, jeszcze przed chwilą nie widziała potencjalnego napastnika, jeszcze przed chwilą była świadkiem aktu kanibalizmu. Co. Jeszcze. Dobra, spójrzmy na to z innej strony, to jedynie zwykły trup, już padł i nie będzie w stanie zrobić nikomu krzywdy, przynajmniej nie tobie. Dobra. Gdyby czerwonogrzywemu jegomościowi zachciałoby się pokąsać i jej szyjkę, była zawsze szansa, że uda jej się uciec. Ptaszysko nie stanowiło żadnego problemu, no chyba, że ono też posiada jakieś zboczenie i będzie miało chrapkę na kawałek lwa. Bogowie, gdzie ja trafiłam. Wciąż jednak była pewna siebie, w końcu nie znała tego co tam teraz leżał i gnił, po co więc mieliby się do niej przyczepić. Ale gdzie jest do cholery kręgosłup moralny tych zwierząt. Fiołkowe oczy starały się dyskretnie przeskanować danie dnia, które... nie przypominało jej żadnego zwierzęcia. Cóż, może część jego członków już trawiła się w sokach czerwonogrzywego, ale nie zmienia to faktu, że wyglądał jak mieszanka lwa z... no właśnie z czym. Szczerze mało ją obchodziło, czy w tej dzielnicy grasowały jakieś rasistowskie bandy, ona przynajmniej nie wyglądała tak groteskowo. Całą jej uwagę przykuł teraz czerwonooki ptak, który wydawał się być trochę poruszony jej obecnością. Zdawał się być bardzo elokwentny i oczytany, przez co łatwiej mu było sobie zaskarbić uwagę samicy. No co, Nyarai ma prostą zasadę: jak słyszy raz na jakiś czas bardziej rozbudowane zdanie padające z męskich ust, dzioba, czy trąby - to słucha. W końcu nie można marnować okazji.
- Miło mi cię poznać drogi Kuro. Jestem Nyarai i z kolei ja mogę zapewnić ciebie, że ta konwersacja również była efektem zbiegu okoliczności, więc nie masz się czym przejmować. - posłała mu delikatny uśmiech, kątem oka łypiąc na wciąż obecnego tu samca. Już miała coś powiedzieć do niego, ale usłyszała, że zbliża się ktoś jeszcze. Ten ktoś w końcu sam poinformował o swoim przybyciu, chociaż jeden. - Witaj - mruknęła do geparda, który mimo, że nie przejawiał żadnej agresji, to i tak był obiektem zainteresowania ostrożnych oczu lwicy. Plan z ucieczką chyba teraz również poszedł w odstawkę. - Najwyraźniej podwieczorek - mruknęła z kamiennym wyrazem twarzy do szamana. Znowu spojrzała na lwa, który przed chwilą proponował jej dołączenie się do posiłku. O tyle o ile odmowa byłaby niegrzeczna i mogła równać się ze śmiercią, to jej godność nie pozwalała jej zaczepić kłów w innym lwie w celu posilenia się, w dodatku już po części skonsumowanym. Musiała więc grzecznie odmówić.
- Niestety, ale podziękuję, nie jestem głodna. Ale być może nasi goście mieliby chęć na tak... - zrobiła krótką przerwę w poszukiwaniu adekwatnego słowa - wyjątkowy posiłek? Hmm? - przeleciała wzrokiem po wszystkich tu zgromadzonych. Cały czas jednak miała na oku błękitnookiego samca, którego spojrzenie mówiło samo za siebie. Nie miała zamiaru z nim zadzierać, i tak znalazła się tu jedynie z powodów obrony własnej. Tym bardziej, że ów kanibal miał teraz dwóch kolegów do pomocy. Ale bez obaw, Nyarai preferowała walki słowne od tych fizycznych. Na pewno uda im się wszystkim poprowadzić cywilizowaną rozmowę. Prawda?
[Obrazek: tumblr_osm0457tYL1vzv85do1_400.png]
Naszyjnik:

 Na splecionym sznurku zawieszone są trzy ptasie pióra (dwa czerwono-carne oraz jedno błękitno-czarne) oraz cztery płaskie szare kamienie. Dwa kamienie po każdej stronie, a w środku pióra.
~ o ~
Jest to spora, silna młoda lwica. Jej piaskowe futro przechodzi w bardziej rdzawe odcienie tuż przy grzbiecie, na uszach, stopach oraz końcówce biczowatego ogona. Jej futro jest gładkie w dotyku, lecz jest bardzo gęste. Pod futrem zarysowywują się prężne mięśnie. Wyraz twarzy ma zazwyczaj poważny albo skupiony, natomiast jej ciało jest zazwyczaj albo ostrożnie schylone albo dumnie rozprostowane. Posiada fiołkowe, uważne oczy.



Kuro
Samotnik
*

Gatunek:Dicrurus paradiseus Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Liczba postów:100 Dołączył:Paź 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 20
Zręczność: 50
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 10

#74
09-07-2017, 22:58
Prawa autorskie: Gyda/Moni 158

Miałem w zamiarze poczekać na odpowiedź młodej panny, jednak wtedy przyszedł ten gepard. Nie znałem go wcale, więc chociaż zazwyczaj jestem nad wyraz towarzyski i śmiały w rozmowach, to obecność takiej liczby dużych drapieżników, otaczających mnie zewsząd, poruszały struny instynktu przetrwania, który namawiał mnie do jak najszybszej ucieczki. Postanowiłem zwalczyć to pierwotne i dość prymitywne odczucia, lecz mimo to przysunąłem się trochę bliżej błękitnookiego młodzieńca. Uprzejmość uprzejmością ale trochę ostrożności nie zaszkodzi. Strosząc lekko swój pierzasty grzebień, by dać upust temu zwariowanemu miksowi emocji odwróciłem się do Cahiana, wciąż mając na dziobie wymalowany ptasi uśmiech.
- Tak to ja drogi chłopcze, we własnej osobie. Trochę poturbowany i przemęczony ale żywy, a co najważniejsze w jednym kawałku! Ha nie sądziłem, że w tak krótkim czasie mogę przeżyć tak wiele ciekawych przygód i spotkań! Jak widzę ty też spędziłeś czas... ciekawie. - tutaj zerknąłem kątem oka na leżącego trupa, zimną, martwą pozostałość po niegdyś żyjącej istocie - Nie chcę się wykazać wścibskością ale czy twoje poczynania, które w konsekwencji zakończyły się śmiercią tego osobnika były celowe, czy może to kwestia przypadku? Oczywiście nie musisz odpowiadać, a nie pytam by cię osądzać! Zwyczajnie interesują mnie takie historie, ciekawe które można potem ubarwić, przerobić i opowiadać innym jako kompletną wręcz fikcję, choć przecież tkwi w niej ziarno prawdy.
Utkwiłem wzrok w nie tak jeszcze starym truchle i nieśmiałymi ptasimi podskokami zbliżyłem się do niego chcąc przyjrzeć mu się bliżej. Niech muzy mnie bronią, żebym czasem miał tego skosztować, nie żywię się mięsem tylko owadami i nektarem z kwiatów, zatem danie podane w tutejszym bufecie z pewnością nie było dla mnie. Jednak w celach czysto badawczych pacnąłem szponem zimną łapę trupa, aby od razu od tego odskoczyć, z lekkim przestrachem, jakbym obawiał się iż umarły powstanie i rzuci się na mnie z swoim zniekształconym od obrażeń pyskiem, rozbryzgując krew i resztki wnętrzności na wszystkich i wszystko w okół. Wzdrygnąłem się na samą myśl takiej groteskowej wizji. I wtedy odezwała się lwica. Ach! Jak ładnie przemawiała! Zatem nie tylko była istotą cudownej kociej urody ale też posiadała dość rozwinięty dar elokwencji. No a przynajmniej tak mogłem stwierdzić, porównując tę oto damę z innymi samicami jej gatunku, które miałem nieprzyjemność spotkać. Krótko mówiąc tą damą tutaj byłem wręcz zachwycony, gdyż w końcu był ktoś kto mógł pojąć moją kwiecistą mowę. Nie żebym chciał w tym miejscu urazić mojego wcześniej poznanego towarzysza Cahiana, lecz jemu wyraźnie brakowało tej ogłady którą ta tutaj panienka posiadała. Lecz czy była to wada? Ależ skądże każdy ma jakiś swój urok. Potarłem skrzydłem moje żółte gardziołko i z błyszczącymi z entuzjazmu oczami zwróciłem się do Nyarai.
- Jakże panienka cudownie się wysławia! Zaprawdę podczas całego mojego pobytu w tej krainie nie spotkałem jeszcze nikogo, kto potrafiłby operować słowami w podobnej mi manierze. Lub przynajmniej nikogo panienki pokroju, znaczy się większego ode mnie, co przecież nie powinno być tak trudne, prawda? Wszak przyznać muszę, iż jestem dość drobny, choć braki w posturze staram się nadrabiać rozumem. Muszę powiedzieć, że cudownie jest spotkać kogoś kto nie tylko potrafi sklecać coś ponad podstawowe zdania ale też jest ślicznej urody. I niech panienka nie myśli, iż to tylko puste słowa, czy nijakie komplementy! Zapewniam na swą poetycką duszę, że to co mówię jest szczerą prawdą.
Zerknąłem na młodego lwa o brązowej grzywie, jak gdybym szukał u niego poparcia, lecz w prawdzie nie czułem się abym go potrzebował. Mówiłem prosto z serca, a jeśli fioletowooka panienka nie uwierzy, to chociaż z ciężkim sercem, zaakceptuje jej osąd. Teraz jednak przyglądałem się uważniej Cahianowi i niemalże nie jęknąłem ze zgrozy. Jego cudowne beżowe futro było całe utytłane we krwi, a na grzbiecie czujnym oczkiem dostrzegłem mniejsze i większe kawałki padlin zaplątane w co dłuższe kosmyki sierści. Aż korciło mnie żeby wskoczyć na jego grzbiet i wyciągnąć wszystkie brudy, wyczyścić go niby przykładna kocia mama swoje młode, gdyż taka prezentacja młodzieńca była dla mnie niedopuszczalna i moje wewnętrzne poczucie estetyki cierpiało na tym niemiłosiernie. Nie wyrzekłem jednak słowa tylko krzywo spoglądałem na lwi grzbiet.
Ehstho
Samotnik
*

Gatunek:Gepard Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Zaklinacz Liczba postów:31 Dołączył:Kwi 2017

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 53
Zręczność: 64
Spostrzegawczość: 63
Doświadczenie: 5

#75
10-07-2017, 20:37
Prawa autorskie: FlashW

Słuchając rozmowy, zastanawiał się nad stanem trupa nad rzeką. Prawdopodobnie był on efektem jakiejś potyczki, ale nie tłumaczyło to, czemu jego pysk był tak zmasakrowany, o ile to był 'on'. Wedle jego doświadczeń, trup powinien mieć bardziej zdewastowany grzbiet, łapy i inne elementy, choć tu rozpoznanie było utrudnione, a to ze względu na brak niektórych części, a to zapewne przez uznanie tego tu obiektu za podwieczorek. Rozejrzał się do okoła w poszukiwaniu ducha, ale najwyraźniej oddzielił się już od ciała na dobre.
Słyszał pytanie ze strony ptaka i postanowił się doń przyłączyć:
Sprawa, którą poruszył imć Kuro, nurtuje również i mnie. Podobnież jak chęć upewnienia się co do gatunku tego tu osobnika włączonego do menu jak i przyczyn jego mizernego stanu.
Wygłaszając te zapytania pozostawał na wszelki wypadek poza zasięgiem łap grzywiastego.


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości