♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Satau
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Młoda Dorosła Liczba postów:589 Dołączył:Wrz 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 29

#61
08-04-2017, 15:45
Prawa autorskie: DeadFishEye-0 (Bjorn)

Wcale nie miała nastroju na żarty! Giza była taką irytującą osóbką, że nic na to poradzić nie potrafiła, po prostu zwykłe ignorowanie nie jest skuteczne, a teraz gdy liczy się czas nie jest ot już w ogóle nikomu na rękę. Zacisnęła wargi, widząc, że Cierń daje medyczce jakiś specyfik po czym wybywa z komnaty. No cóż widocznie będzie musiała sobie radzić sama w pojedynkę.
- Słuchaj rozumiem, że wcale nie chce ci się iść mu pomóc, ale nie pomyślałaś chyba o plusach jakie mogą z tego wyniknąć. Lepiej mieć za sobą kilka osobników niż przeciwko całe stado. A teraz proszę cię jak cywilizowaną lwicę chodźmy już, bo odwlekanie tej rzeczy nie jest zbyt rozsądne. - objaśniła spokojnie, jak gdyby nigdy się nie pokłóciły.
Satau nie była głupia i wydawało jej się, że wie jak całą tę misję zakończyć pomyślnie, westchnęła i wlepiła wzrok w brązową, podchodząc bliżej. Zatrzymała się na odległości pół metra i ponownie zabrała głos, by zmusić grzywiastą do opuszczenia kryjówki i wyruszenia na skałę, gdzie czekał pacjent.
- Może inaczej. Pomogę ci zdobyć medykamenty, które zużyjesz przy leczeniu Kaisera, zgoda? I nie myśl, że robię to dla ciebie, bo między nami nic się nadal nie zmieniło. - dodała. Wszystkie formy przekupstwa jakie znała powoli zaczęły się mieszać i znikać z głowy piaskowej lwicy, pozostała w niej zupełna pustka. Jeśli Giza nie zdecyduje się ruszyć w tym momencie Sat będzie zmuszona do poszukania Makariego i Kami.
Ema
Konto zawieszone

Gatunek:Panthera leo Płeć:Samica Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:342 Dołączył:Cze 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 69
Doświadczenie: 19

#62
09-04-2017, 01:48
Prawa autorskie: Danni-Minoptra (line-art) | Emkay-MLP (emblemat) | Bjorn (sygna)

Ach, a ci znowu swoje! Plusy, minus, kto cię lubi w stadzie, a kto cie nienawidzi... Kogo to obchodziło, skoro Em i tak praktycznie cały swój czas spędzała w samotności, siedząc w termitierze lub podróżując i zbierając zioła. Lwica siedziała wciąż tyłem do Satau, nawet nie drgnęła, kiedy Cierń zbliżył się do niej i położył obok gałązkę melisy. Melisa... tego właśnie jej było trzeba. Dobrego naparu z uspokajających ziół i nieco świętego spokoju. Jednym uchem przysłuchiwała się monologowi partnerki króla, który wypłynął z jej pyska po tym jak czarna opuściła już komnatę. Ucho grzywiastej drgnęło, oczka spróbowały zerknąć na złotą bez potrzeby obracania łba, co było niewykonalne, zatem zielonooka odwróciła głowę i przekrzywiając ją przyglądała się badawczo Satau, z dziwnym, zamyślonym wyrazem pyska. Jak gdyby faktycznie rozważała ofertę swojej rywalki. Następnie stanowczo pokręciła łebkiem na znak niezgody.
- Nie, nie, nie... Żółtodziób jedynie by przeszkadzał w zbiorze ziół.
Jednak pewien układ wykwitł w umyśle medyczki i za nic nie chciał go opuścić. Skoro ta tutaj księżnisia zna się tak na stadnych układach, to może jej w pewien sposób wyświadczyć przysługę.
- Ale... Jeżeli załatwisz pewną sprawę dla mnie... Sprawisz, żeby dobrotliwy medyczek z stada się w końcu ode mnie odpieprzył... To pójdę z tobą.
Jeżeli znienawidzona przez brązową samica się zgodziła, Em nie miała już co dłużej zwlekać. Szybko zgarnęła większy worek na zioła, wrzuciła do niego po sztuce lub dwóch sztukach każdego z medykamentu, nieco liści i lianek, które mogły posłużyć za bandaże, oraz kilka naczynek z kokosopodobnych łupinek, aby ostatecznie ruszyć za Satau, kiedy ta poprowadzi ją do "umierającego pacjenta".

//Jeżeli Satau się zgodzi to rób też Em z.t i lećmy do skały bo Kajzerka zdechnie tam jeszcze :V
[Obrazek: ema_by_deadfisheye_0-davhhm5.png]
Głosik
Nikt nie wie jak się nazywam... Czasem nawet ja zapominam...
Mówcie mi Giza.
Satau
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Młoda Dorosła Liczba postów:589 Dołączył:Wrz 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 29

#63
09-04-2017, 12:53
Prawa autorskie: DeadFishEye-0 (Bjorn)

Czekała z niecierpliwością na pozytywną odpowiedź i początkowo zaczęła tracić nadzieję, że po dobroci uda jej się zakończyć swoją misję i zaprowadzić Gizę do Kaisera, chociaż z drugiej strony nie zależało jej zbyt na pomocy temu samcowi. Od zwykłego ugryzienia w zad się nie umiera!
- Nie ma problemu, załatwię tę sprawę zaraz po tym jak obejrzysz Kaisera. - hmm prośba brązowej znacznie zbiła ją z tropu, była nietypowa.
Każda lwica chciałaby być oblegana przez szerokie grono adoratorów, a ona? Ona nie chciała jego towarzystwa. Satau powoli zaczęła dochodzić do bliskich prawdzie wniosków odnośnie grzywiastej panienki. Póki co jednak czasu nie było na to nazbyt dużo, więc natychmiast ruszyła w korytarz prowadząc medyczkę do skały.


z/t x2
Myr
Odnowiciel | Konto zawieszone

Gatunek:lew przylądkowy- P. l. melanochaita Płeć:Samiec Wiek:5 lat Znamiona:4/4 Liczba postów:1,924 Dołączył:Maj 2015

STATYSTYKI Życie: 90
Siła: 95
Zręczność: 76
Spostrzegawczość: 61
Doświadczenie: 23

#64
05-05-2017, 00:28
Prawa autorskie: ja-Dirke

Zajęło mi to dużo czasu ale w końcu dotarłem do leża i tutaj skierowałem się dalej. Nie byłem zadowolony ze swego stanu ale tak bywa.  Stąpałem po korytarzach. Nie było tutaj nikogo, pewnie albo polowania albo patrole. Machnąłem mocniej ogonem. W końcu jednak dotarłem do celu aby przekonać się, że nie ma jej tutaj? Położyłem sie pod ściana i czekałem, miałem nadzieję, że nie będzie to trwać długo.
Baqiea
Samotnik
*

Gatunek:Hiena Płeć:Samica Wiek:młoda dorosła Znamiona:1/4 Liczba postów:394 Dołączył:Maj 2016

STATYSTYKI Życie: 90
Siła: 45
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 52
Doświadczenie: 74

#65
05-05-2017, 00:45
Prawa autorskie: ja
Tytuł pozafabularny: Niezrównany Nie-lew

Hiena powoli toczyła się za lwem. Może nawet jej nie zauważył, lecz nie starała się kryć. podeszła powoli do samca i położyła się obok, by po chwili sie do niego dosunąć i przymknąć oczy. Jej też przydała by się pomoc medyka i niby znała jednego ale Jasiri... Tak to by jej nie dawało spokoju przy nim. Niby jej wybaczył ale dalej czuła się głupio jak wracała do tego myślami.
-Nie zostawiaj mnie... Proszę-
Powiedziała cicho, głosem pełnym lęku. Nie o siebie, lecz o samca. Mógł poczuć w niej mieszankę uczuć. Troskę o niego i strach o siebie. Hiena skoczyła by w ogień za Myrem lecz ufała że to on wygoni ogień jeśli ten się pojawi.
Ema
Konto zawieszone

Gatunek:Panthera leo Płeć:Samica Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:342 Dołączył:Cze 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 69
Doświadczenie: 19

#66
07-05-2017, 04:18
Prawa autorskie: Danni-Minoptra (line-art) | Emkay-MLP (emblemat) | Bjorn (sygna)

Tutejsza lokatorka nie skradała się, bo i nie miała po co. W końcu była u siebie, zatem nie spodziewała się ataków. Podczas swojego... już dość długiego pobytu w szeregach Królestwa poznała każdy zakątek naturalnej fortecy, niegdyś służącej za dom Zirze, lwicy której nienawiść do Lwiej Ziemi równa była nienawiści Em do męskiej części lwiego gatunku. Można powiedzieć więc, że bardzo wrogie uczucia do kogoś były konkretną cechą zamieszkujących tutaj niegdyś, a także i teraz osobników. No na stałe to w zasadzie jednej osobniczki, ale kto by się czepiał szczegółów. Głuche tupanie brązowej i odgłos osuwających się spod jej łap kamyczków był niesiony przez echo, wewnątrz wąskich korytarzy. Lwica niosła w pysku tłustego królika, upolowanego chwilę wcześniej. Em nie opuszczała termitiery bez konkretnego powodu, takiego jak potrzeba zdobycia pożywienia lub niezbędnych w jej fachu medykamentów. Teraz w dość dobrym nastroju wkraczała do swojej komnaty... I mina natychmiast jej zrzedła, jak tylko dostrzegła Króla i wtuloną w niego hienę. Oczywiście spodziewała się pacjentów... Jednak nie myślała, że ci wtarabanią się do jej domu i rozłożą jak na swoim. Ale... w końcu to samiec. Ta zapchlona, czarna kupa mięcha i futra pewnie uważa, iż wszystko jej wolno, bo zielonooka nie jest dość silna by zaprotestować. Tym co jeszcze bardziej rozeźliło Em było to w jaki sposób obecna tu hiena przymilała się do czarnego samca. Czy ona nie ma do siebie żadnego szacunku? Czy została zmuszona? A jeśli nie, to czemu z własnej woli godzi się na coś tak.. obrzydliwego, paskudnego jak przytulanie się do samca. Dla znachorki nie było ważne to czy Baq jest hieną, lwicą, czy lamparcicą. Spoufalała się z samcem, a to z góry sprawiało iż Em nie będzie potrafiła traktować jej... miło. Grzywiasta zrozumiała, że stoi jak wryta na progu własnych włości. Szybko więc podeszła do ściany, gdzie znajdowały się zioła i wcześniej wypakowane z torby przybory medyczne. Odłożyła na jedną z wolnych półek wciąż trzymaną w pysku zdobycz, aby następnie zacząć przygotowywać się do opatrywania rannych. Odwrócona do pacjentów plecami, zwróciła się do  nich bardzo oschłym i nieprzyjemnym tonem.
- Jedno z was musi poczekać na zewnątrz... I tak jest tu mało miejsca, a ja nie mam zamiaru operować przy dwóch pacjentach na raz. W ten sposób łatwiej jest... o błąd.
Ostatnie słowo nie zostało wypowiedziane lecz wręcz wysyczane przez lwicę, jakby ta sączyła jad z swoich kłów.
[Obrazek: ema_by_deadfisheye_0-davhhm5.png]
Głosik
Nikt nie wie jak się nazywam... Czasem nawet ja zapominam...
Mówcie mi Giza.
Myr
Odnowiciel | Konto zawieszone

Gatunek:lew przylądkowy- P. l. melanochaita Płeć:Samiec Wiek:5 lat Znamiona:4/4 Liczba postów:1,924 Dołączył:Maj 2015

STATYSTYKI Życie: 90
Siła: 95
Zręczność: 76
Spostrzegawczość: 61
Doświadczenie: 23

#67
07-05-2017, 16:18
Prawa autorskie: ja-Dirke

-Poczekaj dobrze?- Rzekłem do hieny, może i z mojej strony to egoistyczne, że chciałbym być pierwszy opatrzony ale chciałem móc jak najszybciej być w formie i zając się swymi obowiązkami. Lekko zastukałem ogonem  ziemię nie uważałem, ze wtargnął gdzieś. To był dom każdego kto tego chciał, mój też. tutaj nim przejąłem władze mieszkałem. Chciałem mieć wszystko juz za sobą.
Baqiea
Samotnik
*

Gatunek:Hiena Płeć:Samica Wiek:młoda dorosła Znamiona:1/4 Liczba postów:394 Dołączył:Maj 2016

STATYSTYKI Życie: 90
Siła: 45
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 52
Doświadczenie: 74

#68
07-05-2017, 16:37
Prawa autorskie: ja
Tytuł pozafabularny: Niezrównany Nie-lew

-Do...Dobrze-
Powiedziała hiena i wyszła na zewnątrz. Nie chciała zostawać sama, a ta lwica... zaczyna się jej bać przez jej szorstki ton głosu. Nie chciała by Myrowi stała się krzywda, więc nie protestowała lecz w momencie gdy to ona będzie opatrywana to możliwe że będzie prosiła go by jej towarzyszył mimo ryzyka. Baqiea skuliła się i czekała. Jej myśli zaczęły krążyć w około bezpieczeństwa samca. Bała się o niego i jego zdrowie jednak wierzyła że nmedyczka mimo wszystko mu pomoże.
Ema
Konto zawieszone

Gatunek:Panthera leo Płeć:Samica Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:342 Dołączył:Cze 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 69
Doświadczenie: 19

#69
08-05-2017, 02:54
Prawa autorskie: Danni-Minoptra (line-art) | Emkay-MLP (emblemat) | Bjorn (sygna)

Zręczne, od wielu miesięcy ćwiczeń, brązowe łapy szybko przesuwały kubki, miseczki i inne pojemniczki, przysuwając bliżej tylko te najbardziej potrzebne. Zagorzała feministka z dużym niezadowoleniem stwierdziła, że część medykamentów oraz trucizn stała się niezdatna do użycia, na skutek złych warunków panujących podczas pory deszczowej. Wilgotne powietrze przenikało nawet tutaj, do głębi termitiery, zapewne przez liczne okna, otwory i świetliki, jeden z nich nawet znajdował się w samej komnacie medyczki. Em szybko przygarnęła łapą to czego właściwie potrzebowała, jednak rozcapierzone pazury zawahały się nad trującymi nasionami lulka. Wystarczyłoby przecież parę, niewiele ponad nieszkodliwą dawkę i czarnosierstny król zapadnie w wieczny sen. Zielonooka uśmiechnęła się z szaleńczą satysfakcją na samą myśl o tym wspaniałym toku zdarzeń i już, już sięgała po rzeczoną roślinę... Kiedy do głosu doszła jej paranoiczna, bojaźliwa część osobowości. A co jeśli inni odkryją spisek? Przecież inni medycy z pewnością dostrzegą zatrucie! Nie... przecież ten wypłosz, parch i bękart Makari nie znał się na truciznach... Lecz co z Królową? Królową Kami... tą wielką potężną i... na swój urokliwy sposób majestatyczną samicą. Jeśli ktoś spytałby znachorkę i jakkolwiek by się z nią przyjaźnił, ta wyznałaby mu iż poniekąd jest lekko zauroczona w swojej silnej przywódczyni. Nie znała jej dobrze, nie rozmawiały praktycznie wcale, jednak ta chwila, moment na ceremonii połączenia stad, kiedy to brązowa pierwszy raz dostrzegła kudłatą samicę wystarczył. Em pragnęła takiej postawy, siły, potęgi jaka wręcz emanowała od Królowej. Gdyby ona również potrafiła taka być, gdyby mogła być tak silna! Nikt nie stanąłby na jej drodze. Stąd też wzięło się to głupie i być może całkiem bezsensowne zauroczenie. Wracając jednak do rzeczywistości zlękniona medyczka w przerażeniu stwierdziła, że Kami z pewnością rozpozna objawy zatrucia, a podejrzenia niechybnie spadną na nią, nie było co do tego wątpliwości, wszak to oczywiste że będą trzymać samczą stronę, nawet po śmierci Myra. Zrezygnowana i rozgoryczona Em zgarnęła liście szałwii, parę liści bananowca zdatnych na opatrunki oraz kilka małych lianek i miseczkę z żywicą. Marudząc pod nosem stwierdziła, iż niedługo również tej cennej w jej fachu substancje zapasy ostatecznie się skończą. Będzie więc musiała opuścić bezpieczne, ciemne tunele termitiery i wyruszyć na poszukiwanie medykamentów, a przy okazji pewnie i trucizn. W tym jednak momencie podeszła do czarnego samca i z jedynie fachowym zainteresowaniem przyglądała się jego ranom. Ta na tylnej łapie wyglądała najgorzej, lecz najwyraźniej najważniejsze ścięgna pozostały nienaruszone skoro zielonooki zdołał się doczłapać z cmentarzyska aż tutaj. Nadszarpane krawędzie powoli zaczęły już porastać nową tkanką. Rana została dokładnie wyczyszczona, zakażenie więc nie wdało się i prawdopodobnie nie dostanie szansy na udupienie samcowi życia. Szkoda. Kość była najwyraźniej nieuszkodzona i dobrze bo medyczka nie musiała w takim razie korzystać z większej ilości medykamentów niż wspomniana szałwia. Swoje oględziny Em zakończyła zamyślonym "Mhhhm", a następnie zabrała się za robienie szałwiowej papki w jednej z miseczek. Proces ten miała już dokładnie opracowany, używając tego samego sposobu przy poprzednim pacjencie uwinęła się z tym błyskawicznie, jak na kota który nie posiada przeciwstawnych kciuków. Przygotowaną maścio-papkę nałożyła na ranę, następnie obwiązała ranę bandażami z liści bananowca, mocując ją do nieuszkodzonej skóry, a raczej sierści za pomocą żywicy oraz odpowiedniego przywiązania linkami. Oczywiście Em obejrzała też resztę ran Myra jednak pozostałe były raczej zadrapaniami lub draśnięciami. Pomijając ranę na grzbiecie wzdłuż kręgosłupa, którą znachorka również wysmarowała papką. Nie widziała jednak sensu w mocowaniu tam opatrunku. Nie tylko było to cholernie utrudnione, ale wręcz prawie nie możliwe. Opatrunek najpewniej spadłby przy pierwszym mocniejszym ruchu samca, poza tym rana została odkażona a to chyba najważniejsze. Ukontentowana Em skinęła głową podziwiając cudowne efekty swojej pracy, jednocześnie cierpiąc konkretną bolączkę, iż znów musiała leczyć parchatego, niewyżytego i paskudnego przedstawiciela płci męskiej. Łapą wskazała Myrowi wyjście i powiedziała:
- Możesz już iść. Zawołaj drugą pacjentkę kiedy będziesz wychodził. Tylko uważaj na głowę. Tunele na tej głebokości są dość wąskie i niskie, jeślibyś tego jeszcze nie zauważył.
[Obrazek: ema_by_deadfisheye_0-davhhm5.png]
Głosik
Nikt nie wie jak się nazywam... Czasem nawet ja zapominam...
Mówcie mi Giza.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 09-05-2017, 14:42 przez Ema.)
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Płeć:Samiec Liczba postów:1,683 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:

#70
09-05-2017, 14:41

Myr +17 HP
Myr
Odnowiciel | Konto zawieszone

Gatunek:lew przylądkowy- P. l. melanochaita Płeć:Samiec Wiek:5 lat Znamiona:4/4 Liczba postów:1,924 Dołączył:Maj 2015

STATYSTYKI Życie: 90
Siła: 95
Zręczność: 76
Spostrzegawczość: 61
Doświadczenie: 23

#71
10-05-2017, 21:26
Prawa autorskie: ja-Dirke

-Dziękuję- Powiedziałem do Emy i skinąłem jej lekko łbem. Kiedy wyszedłem spojrzałem na hiene.
-Będzie dobrze, twoja kolej- Rzekłem spokojnym głosem. Chciałem odpocząć i zabrać się za konkretne sprawy. Tak więc ruszyłem spokojnym krokiem dalej.
Baqiea
Samotnik
*

Gatunek:Hiena Płeć:Samica Wiek:młoda dorosła Znamiona:1/4 Liczba postów:394 Dołączył:Maj 2016

STATYSTYKI Życie: 90
Siła: 45
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 52
Doświadczenie: 74

#72
10-05-2017, 21:53
Prawa autorskie: ja
Tytuł pozafabularny: Niezrównany Nie-lew

Baqiea spojrzała na Myra. Został opatrzony i poczuła ulgę lecz bała się iść do medyczki, a samiec zaczynał odchodzić
-Zaczekasz?-
Powiedziała głosem z wyraźną paniką, nie nutą lecz całą symfonia przerażenia.
-Proszę-
Dodała błagalnie i niczym na skazanie powoli weszła do miejsca medyczki. Bardzo powoli bo patrzyła na lwa, czy przypadkiem nie odchodzi. Nie chciała zostawać sama, bała się że zostanie sama. Został jej Myr i Kama. Tak "Kama powinien już podrosnąć, ciekawe jak gęstą ma grzywę. Co prawda Myrowa najlepsza lecz może i Kamie coś miłego wykiełkowało". Hiena się uśmiechnęła i usiadła mówiąc cicho
-Nie będzie boleć?-
Mówiąc Pisząc pytanie w przerażeniu
Ema
Konto zawieszone

Gatunek:Panthera leo Płeć:Samica Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:342 Dołączył:Cze 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 69
Doświadczenie: 19

#73
13-05-2017, 00:36
Prawa autorskie: Danni-Minoptra (line-art) | Emkay-MLP (emblemat) | Bjorn (sygna)

Zerknęła na hienę kątem oka, przesuwając miski i wzruszyła barkami. Nie potrafiła jednoznacznie odpowiedzieć szarej na pytanie. Trzeba jednak przyznać, iż Em czerpała niemałą satysfakcję z lęku jaki budziła w Baq. Czuła się przez to silniejsza, bardziej niezależna i dominująca, nawet jeśli zdawała sobie sprawę, iż ta obecna tutaj hiena jest w stanie przestraszyć się plamy cienia w kształcie lwa.
-Ciężko powiedzieć... Może będzie, może nie... Wszystko zależy od ran.
I od mojej woli. Tego ostatniego zdania zielonooka nie wypowiedziała już głośno, lecz ta myśl przywołała lekki uśmiech na jej pysk. Teraz to ona miała kontrolę i władzę. Nad życiem i śmiercią. Chociaż gdyby była ze sobą szczera to pewnie przyznałaby, że woli ratować to pierwsze, niż powodować drugie. W milczeniu zbliżyła się do Baq z tym samym medycznym zestawem co dla Myra i zaczęła ranną opatrywać. Uważnie przyglądała się ranom hieny, nie chcąc przegapić żadnych niepokojących zmian. Akurat Em nie miała powodów by nienawidzić Baqie, dlatego też wzrok medyczki patrzył na hienę przychylniej niż na będącego tutaj niedawno Myra. Kiedy brązowa zaczęła nakładać maść z szałwi na rany pacjętki jej ruchy były ostrożne, delikatne. Baq była samicą, miała plus u grzywiastej lwicy. To co powodowało lekką niechęć Em do tej persony było obrzydliwe przymilanie się do czarnego samca i... słabość. Bo i w mniemaniu lwicy Baq była słaba, jak na samicę, a już w szczególności samicę hieny. Medyczka zazdrościła hienom ich naturalnego porządku. Samice były tam silniejsze od samców, to one miały władzę, one miały siłę. Baqiea zdawała się tej siły nie posiadać lub usilnie ją porzucać. Em była rozczarowana i rozgoryczona taką postawą. Hiena mogła być kimś ważnym pośród swoich, miała to czego brązowej lwicy tak brakowało, siłę. Znachorka uwolniła swoją frustrację poprzez parsknięcie, kiedy zabezpieczała rany hieny liściastym bandażem, przyklejanym na żywicę.
- Gotowe. A teraz nalegam abyś opuściła moje leże. Mam medyczne obowiązki i nie życzę sobie by ktoś pałętał się tutaj pod moją nieobecność.
W tych słowach czaiła się niema groźba, lecz nie była ona tak wyraźna, jakby Em mówił do jakiegoś samca. Jak widać traktowała Baq nieco ulgowo. Nie zamierzała jednak jej tutaj zostawiać. Trącając ją łapą, wyprowadziła ją z komnaty, zabierając po drodze torbę na medykamenty. Trzeba uzupełnić zapasy. Kiedy wyszła z hieną na korytarz, rzuciła wciąż sterczącemu tutaj Myrowi wrogie, pełne nienawiści spojrzenie. Nie odezwała się jednak ani słowem i wyminąwszy go zgrabnie, mimo wąskości tego tunelu, ruszyła oficjalną drogą ku wyjściu. Przecież nie pokaże tym tutaj drogi dl jej tajnych ścieżek ewakuacji.

//z.t
[Obrazek: ema_by_deadfisheye_0-davhhm5.png]
Głosik
Nikt nie wie jak się nazywam... Czasem nawet ja zapominam...
Mówcie mi Giza.
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Płeć:Samiec Liczba postów:1,683 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:

#74
13-05-2017, 14:01

Baqiea +15 HP
Myr
Odnowiciel | Konto zawieszone

Gatunek:lew przylądkowy- P. l. melanochaita Płeć:Samiec Wiek:5 lat Znamiona:4/4 Liczba postów:1,924 Dołączył:Maj 2015

STATYSTYKI Życie: 90
Siła: 95
Zręczność: 76
Spostrzegawczość: 61
Doświadczenie: 23

#75
18-05-2017, 19:28
Prawa autorskie: ja-Dirke

Odczekałem na hienkę, trochę dalej ale za to bliże wyjścia. Kiedy ta w końcu wyszła skłoniłem jej lekko łbem.
-Odpocznijmy i jutro będzie i tak lepiej- Rzekłem do niej a sam postanowiłem przespać sie w legowiskach. Jutro zrobię patrol albo może nawet przejde się gdzieś aby trochę odpocząć i spotkać się z innymi.
skierowałem swe kroki na inny korytarz.


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości