♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Tirune
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:5 lata Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:139 Dołączył:Gru 2014

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 87
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 58
Doświadczenie: 10

#16
08-12-2016, 15:08
Prawa autorskie: Lineart - Malaika4, Kolor - Tirune

Tirune gdy tylko wszyscy zaczęli wchodzić do wody wycwanił się i wszedł do rzeki odchodząc około 10 metrów w stronę, z której szedł nurt, dzięki czemu nawet jeśli ten by go nieco wyniósł, to i tak wylądowałby przy paskowanym. Poza tym płyną zamiast bezpośrednio prosto do brzegu, to płynął na skos, dzięki temu prąd stawiał mu mniejszy opór. Gdy tylko znalazłby się nieopodal Sotha, popłynąłby tak, aby odgrodzić mu drogę do brzegu. Gdyby mieszaniec skierowałby się na Tirune, ten od razu zacząłby działać, starając się wyjść z pola rażenia łap paskowanego, spróbowałby wskoczyć mu na grzbiet gdzie zębami mocno wbiłby się w szyję paskowanego. Usłyszał kątem ucha słowa młodego lwa, który najwidoczniej był synem Vasanti, ale na razie nie mógł odwrócić wzroku z paskowanego, bo ten na pewno by to wykorzystał. Mimo iż Tirune był dość blisko brzegu po przeciwnej stronie niż ta, w której weszli do rzeki, to i tak jego pazury były wysunięte by lepiej trzymać się dna, zaś nogi były lekko ugięte dla lepszego utrzymania pozycji i w razie gdyby miał okazję, z tej pozycji mógłby szybko skoczyć na Sotha.

//wybaczcie za opóźnienie, wypadł mi krótki, nieplanowany wyjazd//
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 08-12-2016, 15:08 przez Tirune.)
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Płeć:Samiec Liczba postów:1,683 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:

#17
08-12-2016, 18:18

Pomysł strącenia królowej kopniakiem był całkiem niezły, jednak ruda okazała się szybsza i prędko znalazła się na grzbiecie paskowanego. Pazury wszystkich łap wbijały się w jego ciało, pozwalając Vasanti utrzymać równowagę. Jednak zębami zdążyła ledwie złapać grzywę, gdy ten ugiął się pod jej ciężarem, a prąd zepchnął zad lwicy i teraz była uwieszona na szyi hybrydy tylko przednimi łapami. Nie była to komfortowa pozycja, zwłaszcza, że nurt wciąż napierał naginając stawy jednej z łap do samych granic. Soth podniósł się znów na równe łapy.
Pozostali w głównej mierze jedynie przyglądali się tej walce, by włączyć się w odpowiedniej chwili. Haki chciał powtórzyć manewr królowej, z tą różnicą, że zrobił to z wyskoku. Skutek był taki, że odbił się od oponenta i wpadł do wody po przeciwnej stronie niż lwica, a pasiasty stracił równowagę i razem z Vasanti został poniesiony przez prąd kilkanaście metrów dalej. Po drodze wydostał się z jej uchwytu i oboje zachłysnęli się wodą zanim stanęli na równe łapy. Za sobą zostawili plamę krwi, która obmyła głównie Maru. Pewnie dlatego to on został obrany na cel przez tajemniczy cień, przed którym ostrzegał Soren. Długie, obślizgłe szczęki zatrzasnęły się na jego udzie. Stało się jasne, że do czynienia mają z krokodylem. Nie był specjalnie długi, gdyż razem z ogonem ledwie przerastał lwa, ale w wodzie to on miał przewagę. Wciągnął grzywiastego pod powierzchnię i zaczął się z nim okręcać, stopniowo kalecząc nogę. Szło to dosyć opornie, bo gad miał do czynienia ze sporym ciężarem. Jako, że woda nie była aż tak głęboka, Maru zdołał co jakiś czas się wynurzyć, by nabrać powietrza, ale z pewnością dotleniłby się bardziej, gdyby nie ryczał z bólu. Lwioziemcy stanęli właśnie przed koniecznością podziału sił.

Soth -16 HP
Maru -10 HP


Lwioziemcy ---> Soth
Maru
Wiarus
*

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:5,5 roku, dorosły Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:543 Dołączył:Lis 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 75
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 64
Doświadczenie: 57

#18
08-12-2016, 18:28
Prawa autorskie: Sambirani & Inn

Jakoś się to wszystko szybko działo. Już miał rzucić się na pasiastego, gdy jeden z samców wskoczył doń, odpijając się przy tym jak piłka. Hybryda i Vei odpłynęli kawałek.Chciał odpłynąć w tamtym kierunku, ale poczuł spory ból, dodatkowo poleciał pod wodę. Nie trzeba było być geniuszem, że to coś krokodylowego. Dodatkowo zaczęło nim kręcić. Mimo tej sytuacji starał się zachować spokój i przeciwdziałać kolejnym ranom. Głupotą byłoby przeciwstawić się obrotom, więc z tym nic nie robił. Jedynie obracał głowę w kierunku powierzchni by wypluwać wodę z pyska i nabierać hausty powietrza. Ale to tylko rozwiązanie na chwilę. Przeszło mu przez myśl, żeby zaatakować krokodyla łapą, ale pysk był za daleko, poza tym woda skutecznie amortyzowałaby uderzenie. Nie ulega wątpliwości, że sam sobie nie poradzi.
Prawie wszyscy to robią, więc... głos Maru.

[Obrazek: maru_by_salvathi_dayrvm3_by_artur1989-dazdvl0.png]
Vari
Cesarzowa
*

Gatunek:Lwica Płeć:Samica Wiek:Dorosła Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:458 Dołączył:Mar 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 16

#19
08-12-2016, 18:59
Prawa autorskie: owlyblue / Malaika + KamiLionheart
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry

Widząc niezwykłe problemy pobratymca brązowa nie czekała już ani chwili dłużej na drugim brzeki i twardo stąpając wkroczyła szybko do wody, aby móc pomóc pobratymcowi, którego dopadł dziwny ciemny punkt. Dookoła rozeszła się barwa krwi, jego i hybrydy. Vari nie wiedziała już co jest ważniejsze i postanowiła pomóc Maru, bo była po prostu bliżej miejsca w jakim się znajdował.
Gdy już będzie obok niego natychmiast zaatakuje krokodyla w cienką warstwę skóry na podbrzuszu swoimi kłami, a pazurami uczepi się jego paszczy, uniemożliwiając mu złapanie jej w pysk, aby zrobić to co planowała była gotowa na chwilę zanurzyć się w chłodnej wodzie. Liczył się czas i jak najszybsza reakcja z strony zgromadzonych tutaj kotów.
[Obrazek: Dulw2MX.png]
Haki
Cesarz
*

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:485 Dołączył:Cze 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 84
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 67
Doświadczenie: 9

#20
08-12-2016, 23:32
Prawa autorskie: Askari

No dobra, nie wszystko poszło zgodnie z planem. Właściwie to nic. Haki przeklinał w myślach swój los, kiedy odbijając się od cielska Sotha gnał na spotkanie z wodą. Zaraz po wyądowaniu, najszybciej jak tylko potrafił zieloooki odzyskał rówagę i rozejrzał się dookoła. Do walki włączył się krokodyl... świetnie. Lew stanął przed trudnym wyborem: pomóc Maru czy może królowej? Podjęcie decyzji ułatwiła mu Vari, która natychmiast pośpieszyła na ratunek lwioziemcowi. Poza tym, na brzegu była jeszcze jedna lwica, która zapewne nie zawaha się ruszyć na pomoc Maru. Nie zastanawiając się dłużej, niesiony siłą prądu, zbliżył się do Vei i Sotha, którzy właśnie odzyskali równowagę. Haki mógłby teraz zaatakować paskowanego, ale jako że nie należał do najodważniejszy samców, to postanowił zaprzeć się w miejscu i być gotowy by uderzyć na Sotha, jeżeli ten rzuci się na królową. Jeżeli hybryda postanowi obrać za cel zielonookiego, ten będzie starał się zachowa dystans, jednocześnie licząc na jakieś wsparcie ze strony reszty lwioziemców. Jeżeli Vei albo Tirune postanowią zaatakować intruza, lew ruszy razem z nim starając się zaatakować gardło albo brzuch jednookiego.
Vasanti Vei
Zgryźliwa | Iskra
*

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:2,979 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 82
Zręczność: 88
Spostrzegawczość: 82

#21
09-12-2016, 02:30
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano

Vasanti miała jeden cel: utrzymać równowagę. Próbowała dopomagać sobie ruchami ogona i, oczywiście, wykorzystywała też siłę łap. Cokolwiek by się nie działo, nie mogła sobie pozwolić na utratę kontroli nad własnym ciałem... Niestety, prąd okazał się silniejszy niż przypuszczała. Lwica próbowała stanąć na równe łapy, jednocześnie pozbywając się wody z pyska. Ledwo co poczuła dno, od razu napięła mięśnie i odbiła się od niego, by z całej siły rzucić się na bok stojącego obok tyglewa. Nie szczędziła przy tym zębów ani pazurów, którymi to pragnęła uczepić się samczego grzbietu i zarazem bez krzty litości rozorać wcześniej zadane rany.
Usłyszała rozpaczliwe wołanie Sorena, ale nie zdążyła już na nie zareagować. Jako że znajdowała się w wirze walki, to podobnie nie miała sposobności do bliższego zorientowania się w sytuacji Maru; sama ścierała się ze znacznie przecież potężniejszym przeciwnikiem niż byle gad. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że odczuła pewną ulgę na myśl, że to tamten stał się celem wodnego drapieżnika, a nie, chociażby, jej syn.
O ile wcześniej w pewnym stopniu łudziła się, że poradzi sobie sama, to teraz coraz wyraźniej zaczynała sobie uświadamiać, że bez pomocy reszty stada może nie być to takie proste. Jak by nie patrzeć, Soth był przebrzydłą kupą mięśni, która ani myślała łatwo się poddać.
Tirune
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:5 lata Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:139 Dołączył:Gru 2014

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 87
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 58
Doświadczenie: 10

#22
10-12-2016, 21:53
Prawa autorskie: Lineart - Malaika4, Kolor - Tirune

Widząc co się dzieje Tirune zostawił ratowanie Maru dla Vari, która miała dobrą strategię na gada. Sam pognał za królową i pasiastym, którzy przepłynęli kawałek z biegiem rzeki. Gdy tylko Tirune znalazł się nieopodal nich od razu wyskoczyłby w stronę pyska Sotha, by zatopić kły w jego krtani. Skacząc jednocześnie jedną łapą zamachnął się na zdrowe oko hybrydy, a pyskiem wycelował w miejsce gdzie tyglew miał szyję. Jeśli by się do niej dostał, od razu zatopiłby w niej kły starając się przedrzeć do tętnicy, tak aby pasiaty szybko umarł, a nawet jeśli nie ze szczęk Tirune, to po prostu ze względu na utratę krwi. To że pasiasty w międzyczasie zdążył zachłysnąć się wodą, powinno zadziałać na jego korzyść, ponieważ woda która wdarła mu się do nozdrzy i pyska z pewnością na chwilę odwróciłaby jego uwagę. Jeśli zaś z ataku kłami na szyję nic nie wyszło, to Tirune po prostu wykorzystując to że Soth jest zajęty królową, starałby się pozbawić go wzroku poprzez drapanie go pazurami po pysku i oczach.
Venety
Rekrut
*

Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Liczba postów:1,177 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 72
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 69
Doświadczenie: 105

#23
11-12-2016, 19:15
Prawa autorskie: Bjorn | BaxiaArt
Tytuł pozafabularny: Administrator / Pomoc Techniczna

Z niepokojem obserwowała potyczkę między siostrą a Sothem. Vei miała niewielką przewagę, ale... Nie była pewna, na ile da radę utrzymać się sama na linii frontu, jeśli nikt jej nie pomoże. Widziała poczynania kolejnych osobników stada, ale nie wyglądało to najlepiej. Weszła pewniej do wody, nadal nie będąc pewna, co powinna zrobić. Nie chciała walczyć, ale trochę zaczęła się bać, co będzie, jeśli nikt na czas nie pomoże Vei, a ona nic nie zrobi. Kolejny krok, kolejny... Wyszło jednak inaczej.
Zbyt bardzo była skupiona na obserwowaniu hybrydy, by zauważyć kształt w wodzie. Dopiero ryk Maru poprzedzony krzykiem młodego lwa zmusił ją, by spojrzała w tamtą stronę. Nie miała nawet czasu, by racjonalnie pomyśleć, bo z wściekłym rykiem rzuciła się w kierunku gadziny. Vari była pierwsza, bo próbowała wcelować w brzuch krokodyla. Nie miała pojęcia, jak chciała to zrobić, ale ok... Ona natomiast spróbowała wcelować z drugiej strony w tylną łapę bydlaka. Konkretniej, próbowała się wgryźć tuż obok pachy. Skóra tam była cienka i ból powinien rozproszyć samca na tyle, by puścił Maru... Oby zadziałało. Miała nadzieję, że w międzyczasie Vari zrobi swoje.
Sören
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młodzik Znamiona:1/1 Liczba postów:177 Dołączył:Paź 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 60
Zręczność: 65
Spostrzegawczość: 55
Doświadczenie: 23

#24
13-12-2016, 01:38
Prawa autorskie: Salvathi, podpis Dirke(Myr)
Tytuł pozafabularny: VIP

W napięciu obserwował walkę między Sothem i Lwioziemcami, wstrzymując oddech szczególnie wtedy gdy mama znajdowała się w centrum akcji. Wciąż jednak miał oko na ciemny kształt w wodzie, który okazał się być krokodylem. Mimo, że w rzeczywistości krokodyl nie był jakiś wyjątkowo duży jak na swój gatunek, dla młodego lwa była to jednak ogromna bestia. Na długość był nieco dłuższy od Maru, jednak w porównaniu z Sörenem byłby ze dwa razy dłuższy.
Kiedy szczęki gada zacisnęły się na łapie lwa, czuł potężne bicie serca w klatce piersiowej. O mało nie rzucił się do przodu na "ratunek", na szczęście jednak Vari i Venety ruszyły lwu z pomocą, a on sam wiedział, że sprawiałby tam tylko problem, więc pozostał przy obserwowaniu całej sytuacji z krokodylem, jak i walki z tyglewem.
[Obrazek: sorepod_by_salvathi-dat1jo1.png]
Falaris
Konto zawieszone

Gatunek:Lew. Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni (9 lat) Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:77 Dołączył:Lis 2014

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 88
Zręczność: 64
Spostrzegawczość: 58
Doświadczenie: 17

#25
17-12-2016, 09:55
Prawa autorskie: awatar - Dirke, sygnatura - ja

Kiedy lew tutaj dotarł, prawie wszyscy walczyli z Sothem. Szybko dojrzał Maru, a przy nim dwie lwice, a kiedy przyjrzał się lepiej zobaczył, że zmagają się z krokodylem. Falaris nie był pewny czy dadzą sobie radę w dwójkę z krokodylem, dlatego od razu postanowił ruszyć im na pomoc. Wskoczył do wody, podpływając do krokodyla od tyłu i starał się go złapać jego ogona i miał nadzieję, że kiedy gad zobaczy cztery lwy, które go otoczyły, da za wygraną i ucieknie. Starał się być czujny żeby zareagować na ruchy krokodyla.
Soth
Bestia z Bagien | Duch
*

Gatunek:Pół lew, pół tygrys i wszycho na ten temat Płeć:Samiec Wiek:5,5 lat. Towarzysz:Dzięcioł duży Liczba postów:331 Dołączył:Lut 2013

STATYSTYKI Życie: 38
Siła: 88
Zręczność: 69
Spostrzegawczość: 58
Doświadczenie: 7

#26
18-12-2016, 21:31
Prawa autorskie: Ja/gokcegokcen
Tytuł pozafabularny: Cnotliwy Woj

/ Dziubki, Soth musi wracać zaraz do roboty, więc odpis będzie krótki :*

Jeden lew, drugi lew... za dużo ich tutaj! W dodatku ta ruda sucz nie chciała się od niego odczepić. A gdyby bardziej miła to by nie musiała się w ogóle fatygować. A Soth w ogóle by nie planował mordować jej dzieci... mimo, że sam nie wiedział, że to jej dzieci są. Skoro jednak rzuciła się ze stadem na niego, to coś w tych jego rozważaniach musi być. Szkoda tylko, ze nie zdążył myśli dokończyć, bo jakiś debil postanowił być herosem i rzucić się z pazurami (jakże oryginalnie) na jego szyję (też oryginalny pomysł), jednak chyba coś mu nie pykło, bo nagle poczuł jak grunt się pod łapami przesuwa i chwila potem, wylądował obok królowej, razem krztusząc się wodą. Jakże romantycznie.
Soth nie miał zamiaru dawać komukolwiek szansy na doskoczenie do niego, dlatego mimo bolących od nadmiaru wody płuc, skorzystał z tego, że chwilowo jest wolny. Zanurzył się całkiem w wodzie i jak zawodowy pływak, odbił się łapami by z nurtem popłynąć jak najdalej od lwów. Nawet jeśli te lwi wyjątkowo lubiły wodę i będą próbowały za nim płynąć, to jednak Soth przez bagna miał większe doświadczenia w pływaniu, w dodatku był cięższy i z nurtem mógł przepłynąć szybciej.
Nie miał pojęcia o krokodylu. Z chęcią by mu podziękował, gdyby nie fakt, że strasznie mu się śpieszyło.
Sycophants on velvet sofas
Lavish mansions, vintage wine

I am so much more than Royal
Snatch your chain and mace your eyes

If it feels good, tastes good
It must be mine

Heroes always get remembered
But you know legends never die


[Obrazek: 7YwHHkJ.jpg]


Mortal kings are ruling castles
Welcome to my world of fun
I'm taking back the crown
I'm all dressed up and naked

I see what's mine and take it
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Płeć:Samiec Liczba postów:1,683 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:

#27
19-12-2016, 20:02

Maru był bezsilny w obliczu krokodyla. Jedyne, co mógł zrobić, to próba wyszarpania się ze szczęk, ale to mogłoby go kosztować łapę. Na szczęście nie był zmuszony do wyboru między sprawną kończyną a życiem, bo z pomocą przyszły mu lwice. Żeby użyć szczęk, musiały zanurzyć głowy. Dostanie się do brzucha gada było wręcz niemożliwe. Dlatego kły Vari ześlizgnęły się po jego płytowym uzbrojeniu. Już bardziej efektywne było zadrapanie jego nosa, ale to chyba go tylko rozjuszyło, a szczęki wciąż zaciskał na udzie lwa. Venety udało się schwytać gada za nogę w odpowiednim miejscu. Zmusiło go to do zaprzestania wirówki, ale wciąż nie puszczał ofiary. Falaris przybył w samą porę. Gdy złapał napastnika za ogon, uniemożliwił mu poruszanie się. Razem z Venety pociągnęli jego tył ponad powierzchnię wody, a przód został na dnie. Maru czuł tylko narastający ból, ale teraz przynajmniej mógł oddychać ze względną swobodą. Być może lwy tego nie planowały, ale zaczęły podtapiać krokodyla. W końcu musiał odpuścić, by użyć szczęk do oswobodzenia się. Gdy wierzgnął, wyrwał się ze szczęk lwów i popłynął z powrotem w górę rzeki do swoich zarośli. Skapitulował, ale na jak długo? Tymczasem Maru nie potrafił ustać na łapach, zwłaszcza targany przez prąd. Z zaatakowanego uda sączyło się sporo krwi, ale trudno było ocenić jego stan, póki znajdował się w wodzie. Ale przynajmniej było na swoim miejscu.

Tymczasem w pewnej odległości toczyła się właściwa walka. Rzeka nie była na tyle głęboka, by zwierzę pokroju Sotha mogło w niej swobodnie nurkować. Mimo to spróbował ukierunkować się tak, by prąd pomógł mu w ucieczce. W tej chwili naskoczyła na niego Vei, co skończyło się tak, że kolejne parę metrów podryfowali sczepieni kłami i pazurami lwicy, które wdarły się do mięśni grzbietu pasiastego. Po drodze poobijali się o przypadkowe podwodne skały, z czego jedna z nich nacięła nieco stopę królowej. Zatrzymali się na sporym głazie wyrastającym pośrodku rzeki. Haki i Tirune nadrabiali dystans. Pierwszy z nich zatrzymał się w pewnej odległości, a drugi podpłynął bliżej, rzucając się na Sotha. Łapą celował w oko, jednak szpony obsunęły się, żłobiąc kilka szlaków wzdłuż szyi hybrydy. Rozpęd spowodował, że ciemnogrzywy nie mógł utrzymać równowagi. Wpakował się bokiem na królową uczepionej do paskowanego, a ona z kolei przycisnęła swoją ofiarę do skały. Wszyscy mieli teraz ograniczone pole manewru.

Maru -10 HP
Soth - 20 HP
Vasanti Vei - 5 HP


Soth ---> Lwioziemcy

Jeśli ktoś postanowi wycofać się z walki, to może odpisywać poza kolejką.
Maru
Wiarus
*

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:5,5 roku, dorosły Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:543 Dołączył:Lis 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 75
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 64
Doświadczenie: 57

#28
19-12-2016, 20:16
Prawa autorskie: Sambirani & Inn

Bolało jak diabli. Słyszał i czuł, że coś się zaczyna dziać. Chyba zaatakowali gada, bo trochę się wierzgał. Ale w końcu puścił go. Chciał dopłynąć do brzegu, ale jednak nie dał rady. Łapa bolała go za bardzo, nie mógł nią za bardzo ruszyć. Wystawił jedynie łeb nad powierzchnię wody i płynął z prądem.
Prawie wszyscy to robią, więc... głos Maru.

[Obrazek: maru_by_salvathi_dayrvm3_by_artur1989-dazdvl0.png]
Soth
Bestia z Bagien | Duch
*

Gatunek:Pół lew, pół tygrys i wszycho na ten temat Płeć:Samiec Wiek:5,5 lat. Towarzysz:Dzięcioł duży Liczba postów:331 Dołączył:Lut 2013

STATYSTYKI Życie: 38
Siła: 88
Zręczność: 69
Spostrzegawczość: 58
Doświadczenie: 7

#29
20-12-2016, 00:47
Prawa autorskie: Ja/gokcegokcen
Tytuł pozafabularny: Cnotliwy Woj

Uch, bolało. Ta jędza nie mogła się odczepić w końcu? I tak już był na tyle pokiereszowany, że jedyne co mógł zabić to mrówkę na drzewie. O ile w ogóle miał szansę na początku, tak powoli zaczynał wątpić. Szczególnie kiedy prawie, dwa zwaliste cielska, połamały mu wszystkie żebra. No, jeszcze tylko tego brakowało, żeby zaczął pluć krwią. Chociaż, jak zgadywał, nie zostało mu dużo czasu. Woda za bardzo wszystko wypłukiwała z licznych już ran.
Akurat leżał bokiem lewym na skale, więc nie mógł zobaczyć co się dzieje. Niewielka przestrzeń jaką widział prawym okiem zasłaniała z jednej strony skała. Och, kiedy ostatnim razem tak się czuł? Nigdy nie walczył na taką ilość przeciwników, sam już się gubił w swoich czynach. Chciał się usunąć na bagna. Najwyżej tam dogorywać, skoro nie dane upuszczać mu krwi w sensownej walce.
- No dalej - Wycharczał, krztusząc się resztkami wody jakie osiadały mu się na płucach - Zabijcie niewinnego. Poczujcie jego krew - Znów kaszel - Widzę, że wam równie dobrze idzie zabijanie.
Splunął krwią naleciała gdzieś skądś w wodę.
- Ciekawe czy ci cali mgliści cieszyliby się równie dobrze jak wy teraz.
Mentalnie szykował się na to, że nie podarują i od razu go zagryzą, szczególnie, kiedy praktycznie nie mógł się ruszyć. Ale jak każdy, chyba bał się śmierci. Jakaś jego część, która nie spłonęła wraz z ogniem, który pochłonął jego matkę.
Może też dlatego dalej starał się wyślizgnąć spod lwów i uciec. Mimo wszystko.
Sycophants on velvet sofas
Lavish mansions, vintage wine

I am so much more than Royal
Snatch your chain and mace your eyes

If it feels good, tastes good
It must be mine

Heroes always get remembered
But you know legends never die


[Obrazek: 7YwHHkJ.jpg]


Mortal kings are ruling castles
Welcome to my world of fun
I'm taking back the crown
I'm all dressed up and naked

I see what's mine and take it
Haki
Cesarz
*

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:485 Dołączył:Cze 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 84
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 67
Doświadczenie: 9

#30
20-12-2016, 01:17
Prawa autorskie: Askari

Z bezpiecznej odległości obserwował, jak Vei wraz z Sothem zderzają się ze skałą , a po chwili dołącza do nich Tirune. Hybryda była unieruchomiona,  przyciśnięta do skały przez resztę lwioziemców i Haki miał teraz idealną okazję do ataku. Lecz mimo to, przeciwstawiając się prądowi rzeki, tkwił na swoim miejscu. Stał jak sparaliżowany, przyglądając się rozpaczliwej walce hybrydy.
"Poczekaj na właściwy momen i uderz"-w głowie zabrzmiały słowa ojca, ale...nie potrafił. Obserwując całe to starcie, poczuł się jak w jakimś koszmarze.
-Co tu się dzieje?-zielonooki czuł się, jakby dosłownie przed chwilą został tutaj przeniesiony z jakiegoś odległego miejsca.
Widząc cierpienie hybrydy i na chwilę zapominając o ewenualnych konsekwencjach, młody lew postanowił działać.
-Wasz wysokość, już mu wystarczy- wrzasnął w stronę walczącychi i starając się nie stracić równowagi, ruszył przed siebie.
-Nie stanowi już zagrożenie, lepiej będzie zachować go żywego, w końcu czy możemy wymagać od niego dobrych manier jeżeli za każdym razem traktuje się go jak potwora?- krzyknął, starając się przebić przez panującą wrzawę. Haki nie potrafił dokładnie określić, czym się teraz kieruje. Współczucie? Niechęć do przemocy? A może zdiagnozowany przez jego ojca syndrom pierdoły?


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości