♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Ghalib
Zmora | Płomień
*

Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 90
Zręczność: 81
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 26

#1
24-02-2017, 01:55
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku

Miejsce to znajduje się z dość sporej odległości od koryta rzeki, dlatego nie jest zbytnio narażone na zalania w czasie pór deszczowych.

U progu tejże pieczary znajduje się lejek kresowy, przez który wytworzyło się tam płytkie, niewielkie jeziorko. Należy przez nie przejść, żeby dotrzeć do wnętrza podziemnej komory, ale nie trzeba moczyć łap. Ponad powierzchnię wystaje kilka większych głazów, więc wystarczy parę susów i jest się po drugiej stronie.



Na końcu korytarza usianego stalagnatami jest skalna komora bogata w różnego rodzaju nacieki jaskiniowe, zaś w jej sercu znajduje się drugie źródło wody. Jest to szmaragdowe źródełko, które swój kolor prawdopodobnie zawdzięcza kamieniom, które wypełniają dno.

|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
[Obrazek: zalubinypasek_by_owlyblue-dbkpf1p.png]
Nigdy nie chciałem żyć jak wy
Jak wyjeżdżałem wyły psy
Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr
No blichtr 





Ghalib
Zmora | Płomień
*

Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 90
Zręczność: 81
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 26

#2
24-02-2017, 02:11
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku

Nie miał najmniejszej ochoty robić tej przyjemności swojemu byłemu wychowankowi i iść w wyznaczone przez niego miejsce na spotkanie. To nie Ghalib miał do niego interes tylko na odwrót, więc jeśli coś chciał musiał sam się fatygować i go szukać. Tymczasem były herszt robił wszystko, żeby nie chodzić ścieżkami, którymi cieniści mogli chodzić. Wystarczył mu obraz nędzy i rozpaczy jaki zobaczył u Lunatyków w postaci Iris i tego... tego Beliala. Dlatego też szedł w miejsce, które znalazł nie tak dawno, a które wydawało mu się być idealnym miejscem dla niego. Odkąd na skraju Ognistego Lasu wyczuł obecność innych samców, którzy ewidentnie należeli do stada, nie zapuszczał się do matecznika, mimo iż podobało mu się kiedyś to miejsce. Tymczasem pieczara, do której zmierzał wyglądała na omijaną szerokim łukiem. Nie bardzo mógł zrozumieć dlaczego. Może jakieś lokalne gusła albo inny czort? A może zwyczajnie w tej części krainy lwów było na prawdę mało. Dla kogoś takiego jak Ghalib, kogoś szukającego jedynie świętego spokoju jaskinie nad Źródłem Życia zdawały się być ziemią obiecaną.
Zresztą był teraz zirytowany tym towarzystwem na ognistym stepie, choć jedna postać utkwiła mu w pamięci. Ta kapłanka. Świdrowała jego myśli jak promień słońca wdzierający się ostrym szponem w ciemność. Czuł ogromny, irytujący dyskomfort w duchu i gniew rósł w nim jeszcze bardziej.
Nie bawił się w skakanie po skałkach. Woda w jeziorku u progu pieczary była na tyle płytka, że sam był w stanie ją przekroczyć zadzierając jedynie łeb ku górze. Nawet nie otrzepał się wychodząc z wody tylko poczłapał głębiej w dół korytarza. Znalazłszy się w sercu jaskini wskoczył na półkę skalną nad źródłem, którą kilka dni wcześniej wyściełał skórą antylopy i wygodnie położył się. Dookoła walały się niedbale kości obgryzione do szpiku. Lokatorowi rzadko chciało się wychodzić. Tym razem tez tak będzie.
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
[Obrazek: zalubinypasek_by_owlyblue-dbkpf1p.png]
Nigdy nie chciałem żyć jak wy
Jak wyjeżdżałem wyły psy
Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr
No blichtr 





Zenzelé
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:180 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 70
Zręczność: 77
Spostrzegawczość: 64
Doświadczenie: 25

#3
12-03-2017, 00:31
Prawa autorskie: Ragnar

Chwilę przed zapadnięciem zmroku okolicę przydymiła ulewa, na którą zanosiło się przez cały dzień. Szare powietrze wypełniał duszący zapach nadgniłej zieleni. Przez jej parne zasieki szła długim krokiem smukła, średniej wielkości lwica, szum deszczu zagłuszał jej stąpanie w rozmokłej, błotnistej ziemi.
Znowu wróciła, kiedy niebo plwało na sawannę, to będzie taka nowa tradycja - pomyślała, mnąc górną wargę w kapryśnym uśmiechu do samej siebie - wracać w porze deszczowej, szukać tych najbardziej zatęchłych stawów, bajor i jezior, które poruszone przez smagnięcia wiatru i deszczu zaczynały niemiłosiernie śmierdzieć, wykradać spod ich mętnej powierzchni truchła nieszczęśliwych zwierząt i wydłubywać ich kośćmi resztki rybiego mięsa spomiędzy zębów. Iście w stylu króla zwierząt, jego żeńskiego odpowiednika, który puszczony samopas był sobie sterem, żeglarzem i okrętem, i posiadłszy wszystkie tajniki przeżywania fantastycznego życia najmniejszym kosztem, właśnie rozszerzał nozdrza, wysysając z ohydnie gęstego powietrza samczy smród.
Ach, to nie on, nie ten czarny lew tak mocno cuchnął starym bajorem, nie jego pieczara ani śliczniusie oczko wodne przed wejściem, ale Zen, zapomniałabym dodać. Trudno nazwać jakieś jedno miejsce, w którym lwica przygarnęła do siebie ten smród, raczej był on wypadkową ostatnich nonszalanckich wojaży i sumą mentalnych zaniedbań, których Zenzele uwielbiała się dopuszczać. W tym wszystkim zapach samotnego lwa był nozdrzom wyjątkowo miły.
Obejrzawszy uważnie wejście do pieczary, skałki, po których można się było do środka dostać, Zen weszła do wody i zatrzymała się w pół wyciągniętego mocno kroku, z tylnymi łapami pozostawionymi na stałym lądzie. Polizała taflę wody jęzorem, tnąc powietrze i rozbijając krople deszczu, jakby były natrętnymi owadami, długim ogonem.
Ghalib
Zmora | Płomień
*

Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 90
Zręczność: 81
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 26

#4
15-03-2017, 05:32
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku

Nie trzeba filozofa by domyślić się, że przez ten czas lew zdążył zasnąć. Tu była jego samotnia. Gdy chciał schować się przed innymi, bardziej niż zwykle, to ta pieczara nadawała się do tego wręcz wyśmienicie. To było chyba jedyne miejsce, w którym Tsavo mógł spokojnie zasnąć, choć sen ten do spokojnych wcale nie należał. Nie to, żeby koszmary mu się śniły. Złego zło nie rusza. Jego sen zawsze był czujny i dawno pogodził się z tym, że nie zazna w pełni znaczenia relaksu.
Chyba nigdy nie miał snów. W każdym razie sam pewnie nie wiedział, kiedy ostatnio śnił coś co mogłoby utkwić mu w pamięci. Miał wrażenie, że zamykając oczy wpada w mroczną toń, w której nie ma myśli, uczuć, światła i samego świata. Potem budził się z uczuciem dziwnej pustki.
Skóra była nawet wygodna, choć czasem gdy zdarzyło mu się przebudzić na moment, stwierdzał, że potrzebuje kolejnej, nowej i świeżej. Może z większego zwierzęcia? Z gęstszą sierścią? Lada moment a jego umysł zacząłby rozważać wygarbowanie skóry jakiegoś samca lwa. Na pewno nie narzekałby na legowisko wyściełane gęstą, samczą grzywą.
W pewnym momencie jedno z jego uszu poruszyło się a wibrysy drgnęły. Usłyszał coś i poczuł jakiś zapach, ale wciąż nie otwierał oczu. Jedynie leniwie się przeciągał. Był tutaj królem i nie zamierzał przejmować się byle szmerem. Jeśli to intruz to może okazałoby się, że byłaby z niego idealna skóra na jego legowisko? Otworzył leniwie ślepia i obrócił łeb w stronę korytarza prowadzącego do światła pieczary.
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
[Obrazek: zalubinypasek_by_owlyblue-dbkpf1p.png]
Nigdy nie chciałem żyć jak wy
Jak wyjeżdżałem wyły psy
Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr
No blichtr 





Zenzelé
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:180 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 70
Zręczność: 77
Spostrzegawczość: 64
Doświadczenie: 25

#5
15-03-2017, 19:06
Prawa autorskie: Ragnar

Kiedy Ghalib tak patrzył rozespanym okiem w światło wejścia, to, zupełnie nagle, niespodziewanie, przeciął, niby smagnięcie bata, mały, ciemny kształt. Zaraz za nim drugi niemal równocześnie z poprzednim najpierw wzniósł się niemal do samego szczytu sklepienia jaskini, zawirował, roztrząsając we wszystkich kierunkach kropelki wody, po czym wylądował na ziemi z głośnym, niosącym się echem do uszu lwa, plaskiem. Ryby. Sztuki dwie.
Ghalib
Zmora | Płomień
*

Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 90
Zręczność: 81
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 26

#6
22-03-2017, 02:23
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku

Chyba zaczynał się irytować. Chyba. Jeszcze nie do końca był pewny, bo on i tak prawie cały czas chodził podirytowany. Jednak tym razem dostał wyraźne potwierdzenie tego, że ktoś tutaj był. Najpierw dostrzegł tajemniczy kształt w świetle jaskini, to zaś spowodowało, że czarny lew wydał z siebie ostrzegawczy warkot. Tak na wszelki wypadek. Nigdy nie wiadomo kto mógł się tu przybłąkać. Usłyszał dziwne plaśnięcie a zaraz potem poczuł zapach ryb. Aromat ów mieszał się z czymś jeszcze, wyraźnym zapachem wilgotnej lwiej sierści. Zapach samicy dotarł do jego nozdrzy równie szybko co pozostałe. Podniósł łeb i zastrzygł uchem. Wyraźnie spoglądał na postać, której kształt i barwa powoli zaczynały się dostosowywać do światła otoczenia. W końcu dostrzegł dziwną, szczupłą lwicę bez uszu i dwie ryby u jej łap.
- Kim. Jesteś. - Zabrzmiał wyraźnie niezadowolony.

// ten uczuć, gdy piszesz i piszesz i piszesz i jakość Twoich postów leci na łeb na ryło
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
[Obrazek: zalubinypasek_by_owlyblue-dbkpf1p.png]
Nigdy nie chciałem żyć jak wy
Jak wyjeżdżałem wyły psy
Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr
No blichtr 





Zenzelé
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:180 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 70
Zręczność: 77
Spostrzegawczość: 64
Doświadczenie: 25

#7
22-03-2017, 22:32
Prawa autorskie: Ragnar

Ciągle stała w wodzie, na zewnątrz, nasłuchując za oznakami życia w pieczarze. Od skrytego w mroku Ghaliba oddzielały ją tylko dwie śliskie ryby, kiepska zapora, a mimo to ciągle, ciągle skuteczna. Albo mieszkaniec wilgotnej jaskini cierpiał na niedowład tylnych kończyn, albo był nic nie wartym gównem - skonkludowała Zen tuż przed tym, zanim usłyszała jego lakoniczny wyrzut-pytanie... Gwałtownie cofnęła łeb i skrzywiła mordę, jakby poczuła naprawdę odrażający smród, gorszy od smrodu własnej sierści. Kolejne wnioski: przerost formy nad treścią, więc ma najpewniej bardzo małe jajka, najmniejsze w okolicy.
Jedna z ryb, a była to zupełnie nie wiadomo jakim cudem żyjąca tutaj, w przegrzanej, zatęchłej wodzie zebranej w zapadlinie lejka kresowego, latimeria, poruszyła paszczęką i drgnęła na całym ciele w ostatniej konwulsji. Potem umarła. Zgorszona tym lwica, ponieważ nie mogła już odchylić głowy bardziej do tyłu, zrobiła dwa kroki wstecz. Jej łapy oplótł poderwany z dna stawiku muł. Martwa ryba, jej dogorywająca towarzyszka i ten wszechpotężny głos dobywający się z jaskini były jak na jeden dzień aż nadto skumulowaną w jednym miejscu abstrakcją i dla stąpającej twardo po ziemi Zenzele, wbrew temu, co by mogła sama sądzić, dosyć trudną do pokonania, bo ni to ugryźć innym nonsensem, ni to uznać, że żaden nonsens nie miał tutaj miejsca... Dlatego skofundowana patrzyła na te dwie ryby, jak ocierają się o siebie śliskimi łuskami w dogasającej resztce życia, zgorszona i zmieszana, zastanawiając się, kim jest, bo zdaniem głosu z pieczary była nikim, dopóki nie odpowie. Masz babo placek!
- Zastanawiam się w tej chwili, czy to jest dobrze zadane pytanie, bo zdaje mi się, że to ty z nas dwóch - mówiła, gapiąc się jak zahipnotyzowana na podrygujące latimerie - jesteś wątpliwej jakości bytem, nie masz ani ciała, ani ducha, skoro odmawiasz przyniesionego ci posiłku i zlewasz się z głębokim cieniem tej swojej zimnej jaskini, kiedy to ja capię mokrym lwem, że aż miło - uniosła brwi i zaczęła przytakiwać sobie samej łebkiem z aprobatą, mówiąc dalej - czyli przynajmniej jedno - ciało, mam, możesz mi wierzyć na swój nos... Chociaż skoro musiałam to powiedzieć, znaczy że tym bardziej mam co do ciebie rację i tak naprawdę to ja powinnam tutaj zadawać pytania.
Ghalib
Zmora | Płomień
*

Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 90
Zręczność: 81
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 26

#8
22-03-2017, 23:43
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku

Nie miał najmniejszego zamiaru ruszać się z miejsca, choć głos, który dotarł do jego uszu prowokował go do rzucenia się z wściekłością w stronę zuchwałego tonu. Postanowił jednak na razie panować nad sobą nie dając tym samym obcemu żadnego tryumfu nad sobą. Tu nie chodziło o ego a o rzeczywistość. Nie uważał, że miał obowiązek pokazywać się jej, żeby coś jej udowodnić. Zdecydował, że poczeka aż sama go znajdzie.
- Jeśli jestem głosem, który nie ma ani ciała ani ducha, to skąd wiesz, że jestem prawdziwy? A jeśli wierzysz swoim zmysłom i uważasz, że istnieję, to czemu sama się nie przekonasz? - Odezwał się nie mniej lekceważącym głosem niż poprzednio.
W pewnym sensie wyczuł, że Zen próbowała sprytnie wyminąć temat. Nie miała konkretnej odpowiedzi. Nasunął się więc mu odpowiedni wniosek - była nikim. Jej głos, miał wrażenie, działał na niego irytująco. Nakładało się na to wszystko - barwa, ton, pogłos jaskini.
- Jedyne pytanie, które powinnaś sobie zadać to dlaczego po chamsku ładujesz się na cudzy teren? Czyżby brakowało ci rozumu? A może drwisz z niebezpieczeństwa?
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
[Obrazek: zalubinypasek_by_owlyblue-dbkpf1p.png]
Nigdy nie chciałem żyć jak wy
Jak wyjeżdżałem wyły psy
Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr
No blichtr 





Zenzelé
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:180 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 70
Zręczność: 77
Spostrzegawczość: 64
Doświadczenie: 25

#9
24-03-2017, 10:25
Prawa autorskie: Ragnar

Drgnęła na całym ciele, chcąc zaraz po zadaniu głosowi w pieczarze pytania zanurzyć się cała pod wodą, wtem on zdecydował się na odpowiedź, równie zabawną, jak całe to jego udawanie, że jest kimś ponad, kimś ważnym. Całe szczęście więc, że skwitowawszy jego słowa nieenergicznym półuśmiechem, Zen faktycznie pod tę wodę się zanurzyła, bo na drugą z jego wypowiedzi zareagowałaby już chyba, gdyby ją usłyszała, tylko zostawieniem go samemu sobie.
Na nieszczęście dla malkontenta, niezrażona jego gburowatością Jaszczurka ciągle znajdowała się u wrót jego samotni i przez chwilę brała teraz kąpiel, raz zanurzała łeb pod wodę wężowym ruchem, a raz unosiła go wysoko, wysoko, ażeby kropelki słodkiej wody spłynęły po jej karku i grzbiecie.
Ghalibie, twój mocz zwietrzał - to by ci może jeszcze powiedziała, gdyby zdobyła się na gest empatii w twą czarną stronę (mocy). Jeśli kiedyś byłeś kimś ważnym, jej by to do głowy nie przyszło, sądząc po zapachach ukrytych w okolicznych zagajnikach, spływających z delikatnym deszczem w przemokniętą ziemię z rozłożystych, ogromnych liści, czy też kradzionych z pni drzew przez zrywający się co jakiś czas podmuch wiatru... Jedyny jego ślad być może widniał jeszcze na ziemi, pamiętającej czasy twej doniosłości, w postaci żółtej plamki pod twoim ogonem, tam w pieczarze, bo może przestałeś już trzymać, ale jeśli tak, to ona by zrozumiała i wycofałaby się z ofensywy na tym polu, bo ze wszystkich religii Jaszczurce najbliższe było wyznawanie wiary w organiczną etykę fizjologii. A tak poza tym, miałeś przecież fantastyczną kryjówkę — oddzieloną od ziemi, na którą decydowałeś się co jakiś czas łaskawie zstępować, prześlicznym jeziorkiem w lejku kresowym, które trzymało pieczę nad twoim zapachem, jakbyś żyjące w jego odmęcie latimerie wziął sobie za zakładników.
Całe szczęście mieli jeszcze szanse na dialog, bo zamiast uwagi Ghaliba Jaszczurka usłyszała szum wlewającej jej się do uszu wody.
Kiedy krótka kąpiel ją usatysfakcjonowała, wyszła z wody i otrzepała się, żeby następnie ugładzić najpierw tylko policzkiem, a następnie całym ciałem piaszczystą ziemię przy linii brzegu. Tarzając się, wyczesywała z sierści resztki brudu, insektów, listków, skorup ślimaczków, i przede wszystkim nieprzyjemny zapach, który się do niej przylepił w czasie przeprawy przez jakieś gnojne bajorko wcześniej tego dnia. Skończywszy, ponownie się otrzepała, po czym w końcu legła na ziemi w wygodnej pozycji i zabrała się za intensywne wylizywanie futerka. Pochłonęła ją ta czynność bez reszty i Poparzeniec mógł w tym czasie wyjść ze swojej kryjówki, bądź co bądź Zenzele się sprzed jego lokum nie ruszyła i prawdziwie odprężyła podczas tych wszystkich zabiegów, aż w końcu powróciła myślami do chwili obecnej, podziemnej komory, z której wewnętrznym głosem miała zaszczyt przeprowadzić krótką rozmowę, i stwierdziła, niby do siebie, ale jednak na tyle głośno, żeby ją to jakieś nieszczęśliwe infernalne bóstwo usłyszało, że:
Zamieszkałabym w takiej grocie, to dobre miejsce na wróżenie. — Zatrzymała przed pyskiem łapę z wysuniętymi pazurami, których pielęgnacji się jeszcze przed momentem oddawała. Zmarszczyła brwi. — Dawno nikomu nie wróżyłam, to chyba znaczy, że jestem w tym kiepska. — Wróciła do wygryzania skórek z nasad pazurków, jakby przyznanie się do porażki nie tyle jej ulżyło, ile po prostu nic nie znaczyło.
Ghalib
Zmora | Płomień
*

Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 90
Zręczność: 81
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 26

#10
24-03-2017, 15:01
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku

Ghalib zastanawiał się nad sensem swojego jestestwa. Kiedyś. Było to na tyle dawno, że przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Jedyne co było ważne to to, że wiedział, że istnieje i jest kimś. Znał swoją wartość i to mu wystarczyło, nie potrzebował żadnej zgorzkniałej, zgniłej w środku - zapewne tak samo jak on sam - lwicy bez imienia i znaczenia. Ani jej słowa, ani jej przekonanie o swojej racji nie mogły wzruszyć Ghaliba na tyle, żeby wzbudziła jakiekolwiek znaczenie w jej oczach. Na chwilę obecną była tym samym co każdy jeden intruz - zwykłym, niepożądanym śmieciem, którego należy się pozbyć. Wyobraził sobie wręcz, że jeśli zachowanie pozostawiałoby jakikolwiek zapach, to to co robiła Zen śmierdziałoby niesamowicie.
Nadal nie za bardzo chciało mu się ruszać. Tam gdzie był było całkiem przyjemnie i wygodnie. Nie czuł żadnej potrzeby udowadniania tamtej czegokolwiek. Dopiero jej następne słowa sprawiły, że poczuł lekkie zainteresowanie. Jak do tej pory cały czas czuł irytację i rosnące zmęczenie obecnością Zenzele. Postanowił więc chociaż zobaczyć dokładnie z czym ma do czynienia. Nie zakładał żadnego wyzwania dla siebie. Nie planował wdawania się w żadne jałowe dyskusje. Jeśli go wkurzy po prostu skręci jej kark. Albo pozwoli uciec.
Zeskoczył ze swojej półeczki i choć niezadowolony, to jednak ruszył w jej kierunku. Wkrótce zatrzymał się będąc już na tyle blisko, że mogła go dostrzec.
- Nie możesz tu zostać - odparł jej jedynie.
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
[Obrazek: zalubinypasek_by_owlyblue-dbkpf1p.png]
Nigdy nie chciałem żyć jak wy
Jak wyjeżdżałem wyły psy
Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr
No blichtr 





Zenzelé
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:180 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 70
Zręczność: 77
Spostrzegawczość: 64
Doświadczenie: 25

#11
24-03-2017, 23:01
Prawa autorskie: Ragnar

Kiedyś zagrałaby w tę durną gierkę z niepodnoszeniem wzroku, wstrzymaniem wszelkiego ruchu i rzuceniem jakiegoś ironicznego haiku, cholera, aż ją połaskotało, żeby w to zagrać najlepiej, jak potrafi, obliczyć sobie potem wynik i podnieść poprzeczkę na następną okazję. Zniechęcenie i zmęczenie, które mógł zobaczyć na jej pysku Ghalib, kiedy na niego popatrzyła półprzymkniętymi ślepiami, były więc zupełnie szczere - rozlana w jej piegowatych rysach gorycz była goryczą skierowaną ku sobie samej, głosem rozsądku, do którego nienawidziła się przyznawać.
Popatrzyła na Poparzeńca, ale bez przyglądania mu się, zaintrygowana, po czym odwróciła głowę na bok. Wystarczyło. Zachowała przed oczyma wyobraźni ładny kadr, któremu mogła się teraz przyglądać bez wzbudzania czyjejkolwiek irytacji.
- Na zawsze? Nie planowałam - odpowiedziała spokojnie.
Aż musiał wyjść, żeby jej to powiedzieć? Czarny jak obmacująca go ciemność wnętrza pieczary, bezbarwny w tonie i geście jak upiór, a mimo to tak zdeterminowany, żeby ją stąd przegonić, chociaż odeszłaby za chwilę, jeszcze przed zapadnięciem zmroku, sama, a do jaskini nawet nie spróbowałaby wejść. Dwie ryby u czarnych łap poświadczały o jej ostrożności aż za dobrze... Nagle się uśmiechnęła, porzucając myśl o rybach i lśniących plackach nagiej skóry na Ghalibowym pysku, szczerze i promiennie, bo dotarło do niej, do czego się odnosił. Trudno jej było powstrzymać uśmiech, aż tak się ucieszyła, a próbowała! - poruszyła głową, naciągnęła wargi, otwarła pysk, biorąc uspakajający wdech, rozdęła nim boki, ale wszystko na nic, coś wewnątrz niej było w tej chwili szczerze uradowanym dzieckiem, nieznającym pojęcia zgrywu i ironii, a nawet spokoju, który próbowała uskutecznić. Ostatecznie spojrzała na Ghaliba spode łba, bo docisnęła brodę do piersi i wytrzymując w tej pozycji cały czas, kiedy mówiła, stwierdziła niespiesznie, niskim, zabarwionym wesołością głosem:
- Muszę znaleźć sobie swoją własną, jeśli chcę to rozkręcić. Ale tak w drodze, przypadkowo, biorę mniej. Bo ponoć to nieprofesjonalne, tak powiedzieli.
Ghalib
Zmora | Płomień
*

Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 90
Zręczność: 81
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 26

#12
26-03-2017, 22:54
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku

Wyłoniwszy się w połowie z cienia ukazał swe poparzone i obrzydzone oblicze. Wywoływało to różne uczucia u innych zwierząt. Jedne próbowały mu współczuć, inne zerkały wścibskimi oczyma a jeszcze inne nabierały lęku. Ghalib był dużym samcem, choć szczątkowa grzywa pomniejszała go w oczach innych.
Gdy zaś jemu ukazała się w pełni osobliwa lwica, miał wrażenie jakby mogła poznać go lepiej niż ktokolwiek inny. Miała w oczach to samo zmęczenie i zniechęcenie co i on. Brakowało tam jedynie tlącej się złości. Rozumiał jednak jej rozgoryczenie, w jakąkolwiek stronę nie byłoby wymierzone. On nie miał tyle uprzejmości, żeby się nie gapić. Przyjrzał się miejscom na jej głowie, gdzie powinny być uszy a potem bezceremonialnie spoglądał jej w oczy. Nawet jeśli odwracała wzrok i tak uparcie w nie celował.
- Nie chcę tu nikogo - odpowiedział wciąż pozostając przy swoim. - Samotnia przestałaby być samotnią.
Co komu by było z życia z nim tutaj? Teraz kiedy patrzył tak na Zenzele i słuchał jej niedorzecznych słów dochodził do wniosku, że nie mogła być tak głupia. Wcale taka nie była, grała tu przed nim tę cyniczną szopkę z sobie tylko znanego powodu.
- Jak ci na imię? - Rzucił równie beznamiętnie co wcześniej wcinając jej się w słowa.
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
[Obrazek: zalubinypasek_by_owlyblue-dbkpf1p.png]
Nigdy nie chciałem żyć jak wy
Jak wyjeżdżałem wyły psy
Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr
No blichtr 





Zenzelé
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:180 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 70
Zręczność: 77
Spostrzegawczość: 64
Doświadczenie: 25

#13
30-03-2017, 14:30
Prawa autorskie: Ragnar

Nie miała problemu ze zniesieniem spojrzenia Ghaliba, świdrującego jej łeb, jej oczy, jej wargi. Pozycja, którą obrała, zapewniała ochronną tarczę - uniżenie głowy i przytknięcie brody do piersi dawało złudne poczucie bezpieczeństwa, a mimowolnie przybrany na pysku wyraz, zaczepki szarżującego byczka, przydawał pewności siebie, której być może nie miałaby aż tyle, gdyby odsłaniała wrażliwe podgardle i próbowała zgrywać kogoś ważnego, zadzierając nos. Teraz patrzyła spode łba i w tym spodełbie miała na tyle dużo miejsca, by nie tracić w obliczu bezpośredniości wielkiego samca rezonu.
- Dla ciebie Jaszczurka - odpowiedziała niezrażona jego wcięciem się w swój entuzjazm - bo poza ofertą przepowiedzenia ci przyszłości, nie składam żadnej innej.
Odwróciła wzrok. Nie potrzebowała już śledzić jego ruchów, ponieważ wszystko miało się rozstrzygnąć w jednym szczeknięciu lub warkocie - spieprzaj w cholerę albo sprzedaj mi swoją sztuczkę - którym wolała delektować się, pozwalając sobie na ostatni gest lekceważenia. Powróciła do czyszczenia pazurów, przymknęła oczy. Przez wąską szparkę między powiekami wpuszczała do złotych ślepi śliskie bliki falującej wody, która oddzielała ją od Ghaliba, stwarzając złudne poczucie dzielącej ich nieskończoności. Przecież mógł się na nią rzucić, cztery wzburzone szumem wody skoki i dopadłby jej paniczną furię, może strzeliłaby go w pysk, ale on przetrąciłby jej kark, wiedziała o tym. Dała upust niepokojowi w jednym podrygu czarnego pędzelka, napięła mięśnie, przeciągnęła szorstkim językiem po ostrym szponie od szpikulca do nasady.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 31-03-2017, 02:17 przez Zenzelé.)
Ghalib
Zmora | Płomień
*

Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 90
Zręczność: 81
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 26

#14
31-03-2017, 23:31
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku

Może i była w tym jakaś przebiegłość czy inna trudna do nazwania złośliwość ze strony Zenzele, ale z jakiegoś powodu jego umysł skłaniał się do tego, żeby przystać na jej zabawę. Siedział mu diabeł na karku i kusił by skorzystać z oferty Jaszczurki.
- Skoro ty jesteś Jaszczurką, to ja jestem Zmorą - odparł jej choć wciąż bez jakichkolwiek zmian w swojej intonacji.
Przyglądał się jej jeszcze chwilę, po czym kiwnął głową. A niech jej będzie, niech straci. Wiedziała - raczej - czym ryzykuje. Już wcześniej zdawało mu się, że nie ma do czynienia z zupełną idiotką. Choć nie mógł mieć stuprocentowej pewności czy Jaszczurka ceni swoje życie?
- Niech ci będzie. Przepowiedz mi przyszłość - orzekł nieco niższym tonem niż wcześniej. Och, coś się jednak zmieniło. Sam jednak nie wiedział co. Czy to nerwy czy ekscytacja? Raczej nic skrajnego. Reakcja swojego ciała, której nie skontrolował i nie wiedział skąd się wzięła.
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
[Obrazek: zalubinypasek_by_owlyblue-dbkpf1p.png]
Nigdy nie chciałem żyć jak wy
Jak wyjeżdżałem wyły psy
Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr
No blichtr 





Zenzelé
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:180 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 70
Zręczność: 77
Spostrzegawczość: 64
Doświadczenie: 25

#15
02-04-2017, 11:46
Prawa autorskie: Ragnar

Stoi. Zmoro.
Robiła to już wiele razy, ale o ile pierwsze próby cechowała pewna jednostajność, taki sam podczas każdej sesji smród amatorszczyzny, tak każda kolejna ponad to, co Jaszczurka oferowała, kiedy półgębkiem sama z siebie kpiła, wymagała "(...) taktyki zindywidualizowanej na potrzeby każdego klienta" - jak instruowały szlaczki na dużym liściu obsługi załączonym do szklanej kuli. Wtedy wychodziło o wiele lepiej... bynajmniej nie dla niego! Dla niej, która zaczynała w to wszystko podówczas wierzyć. Nic nie mogło zastąpić tego płomyczka wiary tlącego się w oczach naprzeciwko, jego powolnego wzbierania w żar i namiętność, których ona już nie miała... A Zmora? Pewnie parsknęłaby śmiechem, gdyby usłyszała o podobnych predykcjach swojej niedoszłej wróżki, być może też była zupełnie niewrażliwa na taki rodzaj perwersyjnego uniesienia, jaki dawała wiara w czyjeś słowa wyczytane z twojej łapy... Bo przecież o samą przyszłość nie chodziło. Nie tak bardzo. Niektórzy w to wierzyli, swoją drogą Jaszczurce też się zdarzało, ale to, co interesowało ją najbardziej, było ukryte w oczach naprzeciwko, nie meandrach spękań studiowanej opuszki. Delikwent, który pojął tę właśnie sztukę wróżenia również nie ograniczał się do rozgryzania sensów skrytych w mniej lub bardziej zrozumiałym przekładzie z języka swojej zrogowaciałej skóry na łapie na kiswahili. Tacy jednak trafiali się rzadko.
Dźwignęła chude cielsko. Moszcząc się w zimnej trawie w innym miejscu, niż leżała do tej pory, Zenzele zamierzała poprosić Zmorę o zajęcie jej poprzedniego stanowiska, naprzeciwko siebie. Już zdążyła zdać sobie sprawę z tego, że Ghalib świadczy jej wielką przysługę, otwierając pysk i wydobywając z piekła swojego wnętrza jakiekolwiek słowa, niech więc ma, czego żąda - pomyślała bez pretensji, odwracając głowę w jego kierunku z nadzieją, że zobaczy go podążającego w swoją stronę. Na jej pysku malowało się odprężenie, na jakie może sobie pozwolić tylko profesjonalista przed wykonaniem jakiegoś bardzo trudnego zadania. Znać w nim było i skupienie, i pewność każdego ruchu.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 02-04-2017, 13:30 przez Zenzelé.)


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości