♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Firrael
Samotnik
*

Gatunek:Złotokot afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Towarzysz:Pustułka ciemna Liczba postów:152 Dołączył:Mar 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 55
Zręczność: 55
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 35

#46
30-04-2017, 21:07
Prawa autorskie: Vei, Inn, Ate/podpis (lineart): Lady-Tzi

Gwar rozmów wciąż narastał, a Firrael zaczął się zastanawiać, na czym właściwie polega to święto, skoro wszyscy gawędzą od rzeczy. Czekał, aż zacznie się coś dziać. Po to tutaj przyszedł.
Starał się śledzić każdy ruch Samiyi, przez co musiał ignorować szczebiot Serret i spiski lwiątek. Serwalka wciąż rozmawiała z lwicą, która nazwała ją Kidiri. Słuch złotokota wyczulił się podwójnie, gdy usłyszał swoje imię. Serce uderzyło mu gwałtowniej, gdy został nazwany partnerem, a nie towarzyszem, jak poprzednio. Jednak większą sensację wywołało inne słowo. "Kapłanko". Czyli po raz pierwszy miał do czynienia z przywódczynią tego stada. Co prawda nie bezpośrednio, ale jakoś nie kwapił się, żeby się jej przedstawiać. Zresztą, chyba nie był tu przez nią mile widziany, dopóki nie zgodzi się do nich przyłączyć. Oczekiwał trochę większej wyrozumiałości. Miał nadzieję, że swoim niezdecydowaniem nie narobi żadnych problemów Samiyi. W napięciu czekał na rozwój tej rozmowy i był gotowy odejść, gdyby coś poszło nie tak. Na szczęście temat szybko się urwał. A przynajmniej tak przez chwilę myślał przybysz z dżungli.
Rozpoczęła się ta oficjalna część. Firrael czekał na jakieś ciekawe obrzędy, ale nie spodziewał się, że Kapłanka zacznie od inicjacji. Zaniepokoiło go słowo "każdy". Chyba jednak będzie musiał opuścić to miejsce.
Nie zwrócił nawet uwagi na tak drobny szczegół w wypowiedzi lwicy, który zaraz potem uzasadniła. To uzasadnienie przerwało na chwilę obmyślanie drogi ewakuacji. Wyglądało na to, że Samiya miała zostać Kapłanką. Wystarczyło, że się na to zgodzi, a Firrael był przekonany, że nie odmówi. W końcu od dawna się do tego przygotowywała. Był z niej dumny. Jeszcze pamiętał, gdy powątpiewała w swoją przydatność. Rudzielec od początku wiedział, że jest warta więcej niż niejeden lew.
Przez ułamek sekundy czuł wielką radość. Chętnie by jej pogratulował, przytulił... Ale nie pośród tego tłumu. Nie pod okiem lwicy, która wygna go stąd, gdy tylko przyzna, że nie jest gotowy, by stać się jednym z nich. Zdobył się jedynie na to, by usiąść prosto i posłać uzdrowicielce uśmiech pełen aprobaty. Co prawda, trwało to krótko, ale był pewien, że Samiya zdążyła w tym czasie na niego spojrzeć. W końcu wstał i przestąpił z łapy na łapę, czekając na najmniejszy sygnał, który zmusi go do odwrotu.
[Obrazek: t2LmOVE.png]
THEME || VOICE
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 01-05-2017, 10:49 przez Firrael.)
Ua
Weteran
*

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Tytuł fabularny:Posłaniec Liczba postów:283 Dołączył:Cze 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 50
Zręczność: 96
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 35

#47
30-04-2017, 22:51
Prawa autorskie: ja
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry

Ojej, to była taka ważna osobistość... Czy to naprawdę możliwe, byśmy były spokrewnione? Ale byłoby fajnie! Byłabym księżniczką, miałabym służbę i...
- Hm?
Skierowałam wzrok na te kolorowe coś, co zupełnie jak błoto nie wyglądało. Spojrzałam ze zdziwieniem na Siri.
- Ale... po co?
Lerato
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młodzik Liczba postów:57 Dołączył:Mar 2016

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 70
Zręczność: 60
Spostrzegawczość: 40
Doświadczenie: 10

#48
02-05-2017, 17:20
Prawa autorskie: Lioden

W sumie spóźnił się nieco ale miał nadzieję, ze nie oberwie za to. Starał sie jak mógł ale nieco pogubił drogie. Niepewnie rozejrzał się po zebranym towarzystwie i usiadł gdzieś mając nadzieję, ze wzrokiem wyłapie kogoś znajomego. Tak dawno z nikim nie miał kontaktu, że bał się iż zapomniał.
Wzrokiem wypatrzy swoją siostrzyczkę do której podejdzie nieco i uśmiechnie sie pogodnie. wierzył, że nie będzie na niego zła. Nie chciał mieć z nią złych relacji.
Sirisa
Poszukujący
*

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Znamiona:1/4 Towarzysz:Krogulec krótkonogi Liczba postów:113 Dołączył:Maj 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 30

#49
05-05-2017, 09:22
Prawa autorskie: Orginał: dukacia, przeróbka: Chawa

Lwiczka szybko myślała. Plan podpuszczenia lwiczki nie wypalił. Się nie szkodzi. W łebku Siri już się tworzył nowy.
-Ua lubisz legendy i przygody?- spytała szeptem białej. - Jest taka legenda, że Ines czyli ta białka lwica ma duży problem. Podobno ceną tego ze została kapłanką, jest noszenie w grzywie kolca. Który ją całymi dniami kłuje i w ten sposób nabiera mocy. Kiedy juz zbierze moc nastanie Koniec Księżycowego ludu.- powiedziała dostojnie i niemal ze strachem. Musiala przekonać Ue o szczerości jej słów.
- Ale jest światełko w tunelu. Podobno przyjdzie kiedyś białe dziecię, które nie będzie pochodziło stąd, z odwagą Simby i mądrością Nali i wyciągnie kolec mocy. Wszyscy czekamy na ten dzień.- Siri otarla z oczu aktorską łzę i popatrzyła ukradkiem na lwiczke aby przekonać się czy jej historia zrobiła wrażenie.
[Obrazek: sirisa_eyes_by_lulubabulu-dc5igzl.png]
Ua
Weteran
*

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Tytuł fabularny:Posłaniec Liczba postów:283 Dołączył:Cze 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 50
Zręczność: 96
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 35

#50
05-05-2017, 17:08
Prawa autorskie: ja
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry

Słuchałam słów Siri z zafascynowaniem. Ojej, ale super legenda! Już sobie wyobrażałam, że to ja jestem tą dzielną lwicą i że ratuję kapłankę, i że wszyscy mnie szanują... Nagle coś zaświtało mi w głowie. Przecież ja jestem biała! I wiecie co jeszcze? Byłam najbielszym lwem jakiego kiedykolwiek widziałam (no dobra, oprócz mamy i Ines, ale one są dorosłe i się nie liczą), więc o kogo mogło chodzić, jeśli nie o mnie? Tak, to na pewno ja muszę uratować kapłankę!
Z bijącym sercem poczołgałam się w stronę ołtarza. Wzięłam głęboki oddech, a potem wskoczyłam na niego. Skłoniłam z szacunkiem głowę.
- Dzień dobry, proszę się nie bać, pomogę pani!
Po tych słowach stanęłam na tylnych łapach, a przednie zanurzyłam w białej grzywie. Och, jaka ona była mięciutka! Szybko przeszukiwałam ją w poszukiwaniu czegoś ostrego, co mogło być owym kolcem.
Samiya
Niezłomna | Kapłanka
*

Gatunek:Serwal Płeć:Samica Wiek:Dorosła Znamiona:4/4 Tytuł fabularny:Medyk / Młodszy Szaman Liczba postów:2,003 Dołączył:Gru 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 50
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 67
Doświadczenie: 15

#51
06-05-2017, 20:30
Prawa autorskie: Owlyblue (Ghalib) / LeftDuality
Tytuł pozafabularny: VIP / Maskotka Felki / Mistrz Cytatów

Przytułkiem.
Na te słowa Samiya skrzywiła się ledwo zauważalnie, ot, delikatne wygięcie warg, zmrużenie oczu, zmarszczenie brwi. Grymas ten równie dobrze można by przeoczyć.
Ciekawe więc, skąd tu te wszystkie sieroty, opuszczone zwierzęta, kalecy na umyśle bądź fizycznie. Jakby wcale nie było tak, że pół stada to osobniki szukające pomocy, wymagające jej, bądź też po prostu pragnące bezpiecznego miejsca, domu.
A jednak, Ines miała też rację. Nie byli zwykłym przytułkiem - Księżyc prowadzi wszystkich, każdemu daje równą szanse na odpoczynek, złapanie oddechu, chwilę do namysłu. Zaś wszyscy, którzy szukali pomocy u Srebrnych, musieli mieć umysły na tyle otwarte, by móc to zrozumieć - by pojąć istotę świętości Księżyca. Bo stąd brała się ich siła, ich jedność.
Nie było tu miejsca dla tych, którzy tego nie pojmowali. Nie szanowali.
Cały czas miała czujnie postawione uszy, jednak gdy Ines odezwała się do wszystkich tu zgromadzonych, nie tylko do niej, jeszcze bardziej wyczuliła swój słuch. I już gdy po raz pierwszy Kapłanka użyła imienia jej totemu, odwróciła pysk w jej stronę. A gdy zrobiła to po raz drugi, zielone ślepia serwalki zrobiły się okrągłe ze zdumienia, a ona sama otworzyła niemo pyszczek, wpatrując się w Jasnowłosą.
Jasne, wiedziała, że ten dzień kiedyś nadejdzie, powinien, wręcz musi! Że cały czas zbliża się ku tej chwili, pilnie się szkoląc, poznając tajniki kapłańskie, legendy, zgłębiając wiarę tak, jak nigdy wcześniej. Sięgając nawet do sfery duchowej. Biorąc na siebie coraz to więcej obowiązków. I wręcz marzyła już o tej chwili, kiedy mogłaby z dumą nazwać się kapłanką.
Lecz dziś? Właśnie teraz?
Bez namysłu przekrzywiła lekko łeb, by choćby na ułamek sekundy spojrzeć na Firraela, dojrzeć jego szeroki, aprobujący uśmiech. I dzięki temu ułamkowi sekundy sama uśmiechnęła się nieśmiało, nabrała odwagi, śmiałości. Równie krótko i przelotnie zerknęła na Serret, tą, dzięki której w ogóle była w tym stadzie. Dzięki temu była pewna swej decyzji.
-Oczywiście, Kapłanko. - odezwała się, kierując swój pyszczek w całości ku Jasnowłosej -Jestem gotowa przyjąć wszelkie obowiązki i całą odpowiedzialność.
Ach, jakże się starała, by jej głos ani drgnął! I chyba nawet jej się udało? Ważne było, że szybko na jej pysku pojawił się szeroki uśmiech, a w ślepiach zajaśniała pewność siebie.
Serce biło jej mocniej, niemal nie mogła uwierzyć, że to działo się naprawdę - a jednak. Przepełniała ją radość i duma, choć gdzieś tam w środku wciąż żyły obawy, czy sobie poradzi.
Sweet Crescent Moon, up in the sky
Won't you sing your song to Earth as she passes by?
Your sweetest silver melody, a rhythm and a ryme
A lullaby of pleasant dreams as you make your climb.

[Obrazek: fA02y7o.png]

Send the forests off to bed, the mountains tuck in tight
Rock the ocean gently, and the deserts kiss goodnight.
Sweet Crescent Moon, up in the sky
You sing your song so sweetly after sunshine passes by.

Amai
Wtajemniczony
*

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:młoda dorosła Znamiona:1/4 Liczba postów:306 Dołączył:Sty 2014

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 65
Zręczność: 87
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 20

#52
06-05-2017, 20:58
Prawa autorskie: ja

Amai uśmiechnęła się słysząc że Samiya przyjęła zaszczyt i po lwiemu kilka razy zaklaskała dając wyraz swojej aprobaty i podziwu. Za razem też gratulując serwalce. Powodziło się jej i miała nauczycieli. To dobrze. 
Następne co dostrzegła to Ue zbliżającą się do Ines. Co prawda nie znała imienia białej ale z chęcią zobaczy reakcje Ines. W końcu ona często naruszała przestrzeń osobistą kapłanki lecz nigdy jako dziecko nie wadziła reakcji na to. Może dowie się czegoś o swoim dawnym postępowaniu i to podpowie jej czemu nigdy tak naprawdę nikt się nie opiekował tak głupią lwiczką jak była. No może do teraz niewiele się zmieniło i bardzo wielu rzeczy nie rozumiała i nie umiała, jednakże wiedziała że dziś jest ważny dzień i albo dostanie ten totem albo ją wywalą. Co prawda w to pierwsze wątpiła lecz liczyła że chociaż czasem pozwolą jej przespać się na terenach stada. No chociaż jeśli by ją wygnali to nie bardzo to wchodzenie na tereny stada było by opłacalne. Może udała by się do lwioziemców wtedy? Tylko czy przez sojusz... Ech pewnie pozostało by jej iść gdzieś w dal. No ale zawsze Ines może stwierdzić że potrzebuje kogoś do czyszczenia Złotej Skały z kurzu. Z tym Amai powinna sobie poradzić
Azim
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samiec Wiek:Młodzik Znamiona:1/4 Liczba postów:192 Dołączył:Mar 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 62
Zręczność: 52
Spostrzegawczość: 56
Doświadczenie: 55

#53
09-05-2017, 11:07
Prawa autorskie: Ja

Nie podobało mu się że jego siostra dzieli się planem tylko z Uą, sam też chciał zrobić z nimi ten kawał, uznając to za świetną zabawę. Przez chwilę był pewien że siostra zdradzi mu wszystko zaraz jak wyjawi plan Ui, a tu taki zawód. Już miał zaprotestować, ale za bardzo się skupił na Kapłance, a raczej na jej słowach. Przypominając sobie o swojej chwili tego wieczoru, nie mógł się już doczekać, a tym bardziej przegapić, kiedy będzie mógł znaleźć się w centrum uwagi, zabłysnąć przed wszystkimi, a był pewien że mu się to uda. W końcu miał zostać oficjalnym członkiem stada. Ucieszył się że ciocia Samiya, będzie teraz kimś jeszcze ważniejszym, a co za tym idzie on będzie ważniejszy, bo w końcu uznawał ciocie za rodzinę. Ale, będzie miała też więcej obowiązków, a więc mniej czasu dla niego i jego rodzeństwa, jak tylko się zorientował uśmiech prawie zszedł mu z pyszczka, przesunął się ukradkiem bliżej siostry i Ui, jak mu się zdawało, bo nie odrywał wzroku od swojej cioci i Kapłanki, nie mógł tego przecież przegapić. Zerknął szybko za resztą rodzeństwa, gdzieś jeszcze w środku tęsknił za rodziną, za pełną rodziną, z mamą, z tatą i z całym rodzeństwem, nie mógł też zapomnieć o Hakim, którego szkoda że tu nie było, ale jego kumpel przynajmniej będzie go odwiedzał, tak jak mu obiecał, a jak nie to sam go poszuka, przecież jest już wystarczająco duży, prawda? W takich chwilach jak ta doceniał że była przy nim Ua i siostra, że wypatrzył dawno niewidzianego brata i drugą z sióstr, nie zapominając o cioci Serret. I miał nadzieje że jego brat Asura też się pojawi. Nagle zobaczył Ue obok Kapłanki, otwierając pyszczek w szoku i wybałuszając ze zdumienia oczy, nie miał pojęcia co ona tam robi i to w takiej chwili. Słowa Sirisy mu umknęły, zwłaszcza że szeptała, a samczyk był nazbyt zamyślony i pochłonięty uroczystością. Poderwał się z ziemi stawiając jeden krok ku przodowi i patrząc to na siostrę, to na Ue. Nie wiedział co powinien teraz zrobić, nie chciał żeby Ua miała problemy, ale sam też ich nie chciał, a na pewno nie w takim dniu. 
- Ej, co jej powiedziałaś? - spojrzał z lekka zły na siostrę. I jak jeszcze nigdy zestresowany, choć bardziej było mu głupio, pobiegł w ślad za Uą. Po prostu nie mógł jej tak zostawić.
- To... Ten... - wydusił ledwie z siebie zatrzymując się już przed Kapłanką, serce jeszcze nigdy mu tak szybko nie waliło, próbował coś usilnie wymyślić, zająć czymś Ines, a do łebka nic konkretnego nie chciało mu teraz przyjść: - Bardzo mi się podoba ta uroczystość, jest... Super - uśmiechnął się niewinnie, czując jak zalewa go rumieniec wstydu, szturchnął tym razem bardzo delikatnie, miał też nadzieje że ukradkiem, Ue, nie dopuszczał do siebie myśli że wszyscy najprawdopodobniej to i tak widzieli: - To my może już zajmiemy swoje miejsce - samczyk miał nadzieje że Ua zrozumie jego przekaz, mimo że swoje słowa kierował do Kapłanki, to jednak chciał ratować sytuacje i pomóc uciec Ui od ewentualnych konsekwencji, bo sam trochę znając Kapłankę, a przynajmniej ze słyszenia, w końcu tu mieszkał, nie zrobiłby czegoś podobnego.
Iris
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Znamiona:1/4 Liczba postów:221 Dołączył:Lis 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 60
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 75

#54
09-05-2017, 11:10
Prawa autorskie: Ja

Słowa Kapłanki dały jej do myślenia, czy aby na pewno tu pasuje? Wątpiła by czułaby się gdziekolwiek lepiej niż tutaj, pokładała też nadzieje w samym Księżycu, a skoro już w niego wierzyła to powinna zostać. Pomimo wątpienia w samą siebie i wahania. 
Zestresowała się kiedy już miała przyjść kolej na właściwą uroczystość, dlatego też trochę jej ulżyło, kiedy Kapłanka odwlekła to nieco w czasie, zajmując się nadaniu totemu serwalce, to chyba oznaczało że będzie teraz równie ważna co Ines, albo że zajmie jej miejsce. Iris nie była tu na tyle długo by wiedzieć która z możliwości jest trafna. Trójłapa lwica miała już obawę że po zmianie władcy, zechcą ją wyrzucić, w końcu była tylko nic nie wartą kaleką. Już sama nie wiedziała czy nie lepiej byłoby mieć już uroczystość za sobą, i pewność, chociażby odrobinę pewności że pozostanie się w stadzie, choć i tego nie potrafiła być pewna, czy lepiej prosić Księżyc by odwlekł to jak najdłużej w czasie? Nie czuła się nawet że zasługiwała by o cokolwiek Go prosić. Jakby nie pomyślała to i tak nachodziły ją liczne obawy i powody do ciągnącego się za nią, od momentu w którym tu przyszła, stresu.
[Obrazek: hshhAbo.png]
Sadie
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Liczba postów:291 Dołączył:Maj 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 64
Zręczność: 76
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 40

#55
26-05-2017, 20:11
Prawa autorskie: Lineart - Malaika4 - kolor - ja/witam (DeviantART) | The Fray

Minęło sporo czasu odkąd jej łapy stąpały po tych ziemiach. Turkusowe oczy, w których ktoś zamknął głębię wszystkich oceanów, wiodły z wolna wzrokiem po terenach Srebrnego Księżyca, które obserwowała przeszło rok temu ostatnim razem. Dlaczego właściwie uciekła? O ile to można było ucieczką nazwać... Może to brak Otieno wyrył w jej jeszcze dziewiczym poczuciu godności pewne piętno, które piekło każdego kolejnego dnia. A przecież miała jeszcze obowiązki względem swoich berbeci. Ciekawe, czy będą chciały oglądać taką matkę po tym wszystkim? Miała nadzieję i wierzyła głęboko w to, że jej dzieci - wiedzione istotnie łagodną naturą - wybaczą jej drobne potknięcie. Drobne a jednak ogromne w swej niewielkości. Ciche westchnienie wydobyło się z jej wnętrza, kiedy stanęła nieopodal Złotej Skały, skąd - z Barwnego Ołtarza - dobiegały ją dźwięki. Poruszyła niepewnie swoim ogonem i zastrzygła czekoladowym uchem, przechylając z wolna łeb na bok w zamyśleniu. Sporo osobników zebrało się tutaj w jednym czasie. Czyżby wszyscy Księżycowi? Długo jeszcze stała chłonąc rześki przyjemny wiatr, który otrzeźwiał jej umysł, nim zmusiła swoje truchło do ruchu i pokazania się Księżycowym. Przywołała na wargi lekki, przyjemny uśmiech, który niósł ze sobą matczyne ciepło i tęsknotę do ukochanej ziemi. Cóż. Najwyżej zostanie przegoniona... chociaż nie wierzyła w to. To nie było takie stado. Powiodła turkusowymi oczyma po wszystkich i z wolna skłoniła przed nimi grzbiet, bojąc się przerwać przyjemną atmosferę święta.
Be still and know that I'm with you 
Be still and know I am.
[Obrazek: 34ngl5v.png]
Nymeri
Zbanowany

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:12 miesięcy Znamiona:1/4 Tytuł fabularny:Uczennica Medyka Liczba postów:139 Dołączył:Kwi 2016

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 38
Zręczność: 41
Spostrzegawczość: 41
Doświadczenie: 30

#56
30-05-2017, 14:55
Prawa autorskie: DestinyBlue / Lioden

Przyglądała się świętu nieco na uboczu, cały czas zamyślona. Podobały się jej tereny Lwich, ich rodzinna atmosfera, miała tam znajomych, ale nadal czuła w sercu że to co chce zrobić jest złe, w końcu to Księżycowi ją wychowali, zapewnili dom, ciotki zastąpiły jej matkę, mało tego, wzięto ją na poważnie i wcześnie zaczęli uczyć na medyka, powinna być im wdzięczna, a myślała o odejściu. Westchnęła i wyszła na chwilę na dwór, by spojrzeć na niebo, gdyby tylko księżyc pomógł jej w decyzji, dał jakiś znak. Nawet rozmowa z Asurą jej za dużo nie pomogła. Westchnęła ponownie, po czym wróciła do środka, w końcu zbliżał się ten czas, gdy to musiała przed wszystkimi podjąć decyzję. Jej brata nadal nie było, co jeszcze bardziej ją dobijało, przecież prosiła go by przyszedł, nawet jeśli chciał odejść. Gdy weszła usłyszała słowa Azima, no tak, powinni zająć miejsca skoro ciotka zgodziła się zostać nową kapłanką. Kurczę powinna się cieszyć, ale miała w sercu zbyt wielki ciężar. Zamierzała więc zając swoje stanowisko, lecz po chwili usłyszała za sobą kroki, czyżby ukochany braciszek zaszczycił ich w końcu swą obecnością? Obróciła się po czym zamarła. Pamiętała ją, nie zmieniła się nic a nic. -Mama?!?- nie powinna tak głośno, była w świętym miejscu, ale w tym momencie to wszystko było nieistotne, ona wróciła, żyła, stała tu jak kiedyś, jak to możliwe? Rozejrzała się jeszcze za tatą, nie było go, ale może zaraz też przyjdzie. Stała tak jeszcze chwilę, patrząc, po czym podbiegła do lwicy by się przytulić, w końcu mogła to zrobić, zachować się jak małe lwiątko widzące tylko swą mamę która najbardziej na świecie się liczyła. Dorosłość nieco ją przytłoczyła, lecz teraz czuła że będzie tylko lepiej. Zastanowiło ją teraz tylko to, czy księżyc jej wysłuchał i dawał coś do zrozumienia? Już chyba wiedziała co zrobić.
Sadie
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Liczba postów:291 Dołączył:Maj 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 64
Zręczność: 76
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 40

#57
30-05-2017, 18:21
Prawa autorskie: Lineart - Malaika4 - kolor - ja/witam (DeviantART) | The Fray

Z pewnością nie istnieje nic bardziej prawdziwego od miłości, którą darzą się matka ze swymi dziećmi. Obserwowała ją nieco z ukrycia. Przyglądając się młodej, która z drobnego bąbla dość mocno wyrosła. Uśmiech spowił matczyne wargi, kiedy patrzyła uważnie na Nym, błąkającą się przed wejściem. Czujne spojrzenie turkusowych oczu dostrzegło w licu młodej pewne strapienie, które najwidoczniej musiało zżerać ją od środka. Poczuła mocne ukłucie winy, kiedy tak obserwowała ją czujnie niczym złodziej. Czyżbyś bała się podejść do własnej córki...? Istotnie. Bała się. Odrzucenia przez własne dzieci. I liczyła się z tym. Zniknęła bez słowa. Z dnia na dzień. A dziś powracała w pokorze z lękiem ale i z dumą spoglądając na jedno ze swoich dzieci, które w końcu ją dostrzegło. Wzniosła nieco brwi i uśmiechnęła się do Nym w ten ciepły matczyny sposób, który potrafił roztopić wszystkie lody. Chociaż w uśmiechu tkwiła niepewność, która zniknęła chwilę potem jak jej córka przybiegła do niej, tuląc się jak za dawnych lat. Nie wykluczała oczywiście tego, iż mogła to być tylko chwilowa reakcja, będąca następstwem chwilowego poruszenia i wzruszenia. Mimo obaw jednak, zagarnęła córkę łapą do siebie, przytulając ją z pewnym utęsknieniem w tym geście. Przymknęła swoje ślepia i westchnęła z pewną ulgą, czując jak strach powoli puszcza chwytaną przedtem gardziel, pozwalając Sadie odezwać się.
- Nymeri… - wyrzuciła z siebie cicho, nie pozwalając córce uciec ze swych objęć. Chwila wzruszenia przedłużała się. A ona nie chciała aby nadszedł jej kres. Otarła się o nią łbem z cichym pomrukiem i przejechała wrednie po jej łebku różowym językiem, mierzwiąc nieco sierść. – Wyrosłaś, szkrabie. – dodała przechylając na bok głowę i przyglądając się jej. Trąciła pyskiem jej polik i przymknęła na moment te turkusowe ślepia. 
Be still and know that I'm with you 
Be still and know I am.
[Obrazek: 34ngl5v.png]
Sirisa
Poszukujący
*

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Znamiona:1/4 Towarzysz:Krogulec krótkonogi Liczba postów:113 Dołączył:Maj 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 30

#58
30-05-2017, 19:11
Prawa autorskie: Orginał: dukacia, przeróbka: Chawa

Siri obruszyła się na słowa brata
- Ja tylko powiedziałam, że tamta lwica jest kapłanką i tyle. To ty masz nienormalną znajomą.-powiedziała oburzona. W głębi jej czarnej duszyczki jednak nie mogła pohamować się ze śmiechu. Jaka ta Ua jest głupia! Chciała pobiec do Ines i Uy kiedy usłyszała głos Nymerii. Odwróciła się szybko i zobaczyła... mamę. Osłupiała całkiem a gdzieś w głębi niej się wszystko zakotłowało. Przecież mam znikła! Tyle jej nie było! Czemu?! Odepchnęła w głąb siebie wściekłość i przybrała szczęśliwą minkę.
- Mamusiu! Azim! To mama!- krzyknęła do brata. Podbiegła do mamy i przytuliła się tak jakby chciała ją zmiażdżyć. Inna sprawa, że naprawdę chciała. Ale nie chciała dać tego po sobie poznać.
[Obrazek: sirisa_eyes_by_lulubabulu-dc5igzl.png]
Inés
Jasnowłosa | Kapłanka
*

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Znamiona:4/4 Tytuł fabularny:Szamanka Liczba postów:1,076 Dołączył:Gru 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 77
Zręczność: 85
Spostrzegawczość: 83
Doświadczenie: 15

#59
01-06-2017, 00:19
Prawa autorskie: CherryColaax (Soma) | OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Profil roku / Misterium

Kapłanka nie skupiała się już na pozostałych tu obecnych. Nie interesowała jej ani nieco już wyrośnięta dzieciarnia, ani stosunkowo nowi Srebrni, ani ci nieco starsi - teraz całą uwagę poświęcała Samiyi.
Zanim jednak zdążyła oficjalnie nadać serwalce tę szlachetną funkcję, do objęcia której tamta tak długo się przygotowywała, ktoś postanowił im przeszkodzić. 
Czemu Ines nie posłuchała swojego przeczucia, które mówiło jej, że z tą obcą mogą być problemy...? Nie tracąc poważnego wyrazu pyska, podniosła łapę i średnio ostrożnie, flegmatycznym ruchem, odepchnęła od siebie lwiczkę.
Szkoda, że nie posiadała umiejętności zabijania wzrokiem, tak bardzo przydatnej, zwłaszcza gdy pełniło się rolę przywódcy! Niestety, ona musiała poprzestać jedynie na pełnym żalu, niezrozumienia i pewnej niechęci wpatrywaniu się w oblicze samiczki.
- Nigdy. Więcej. Tego. Nie rób - wypluła z dezaprobatą, po czym, jak gdyby nigdy nic, na powrót skupiła się na tym, na czym skupiać się powinna.
- Samiyo, niniejszym mianuję cię Kapłanką Księżyca, dzielącą ze mną totem Irbisa! Reprezentuj nas godnie.
Uśmiechnęła się do niej lekko, pewnie, a potem odwróciła się do zebranych i mina od razu jej zrzedła. Nigdy nie przepadała za przemawianiem do dużych grup osób, ale duch matki skutecznie przekonał ją do tego, że taka właśnie jest konieczność.
- Moi drodzy Srebrni!, od teraz znajdujecie się pod wodzą nie tylko moją, ale i dobrze wam wszystkim znanej Samiyi. Ona, wychowywana na tych ziemiach od kocięcia przez szanowną Serret, wytrwale wzrastająca w naszej wierze, wreszcie dotarła do momentu, w którym będzie ze mną współdzielić kapłańskie i zarazem przywódcze obowiązki. Słuchajcie jej słów, tak jak i słuchacie moich, a i tak jak my wszyscy wsłuchujemy się w głos Najjaśniejszego.
Po tych słowach zamilkła, zmrużyła ślepia i powiodła wzrokiem po każdym po kolei.
- Teraz chciałabym - ponownie podjęła wypowiedź. - By każdy, kto ukończył rok, a nie składał jeszcze przysięgi na wierność stadu i Księżycowi, zbliżył się tu do nas. Chciałybyśmy wiedzieć, kto chce pozostać w naszej rodzinie, a kto jednak zdecyduje się na samotne życie... Azim, Nymeri, Lerato, Sirisa, Night... - Z niemałym wysiłkiem przypomniała sobie wszystkie imiona. - Ty... - Tu zawiesiła wzrok na białej.
Firraela postanowiła chwilowo zignorować. Nie chciała psuć Sami chwili.
Podniosła błękitne spojrzenie w samą porę, by dojrzeć kogoś jeszcze - kogoś, kogo nie dane jej było widzieć od wielu, wielu księżyców.
- ...Sadie? - Zdziwiła się.
Nie zeszła z ołtarza. Wciąż stała tu, ponad innymi, z serwalką u boku, ale przyglądając się beżowej bez żalu, a raczej z niemym niedowierzaniem. Jeszcze nie była pewna, jakie uczucia powinny nią targać.
Think of me, think of me waking
Silent and resigned 



[Obrazek: e61c479cd03d.png] 

Imagine me trying too hard
To put you from my mind



***  |  Głos
Azim
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samiec Wiek:Młodzik Znamiona:1/4 Liczba postów:192 Dołączył:Mar 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 62
Zręczność: 52
Spostrzegawczość: 56
Doświadczenie: 55

#60
01-06-2017, 11:21
Prawa autorskie: Ja

Wciąż stał blisko Kapłanki i Uy, i umierał prawie że ze wstydu. Dziwnym trafem stało się coś czego by się nie spodziewał i na co już w ogóle nie był przygotowany. Najpierw krzyk Nymeri go rozproszył i skłonił by obejrzał się za siebie, i już tylko patrzył zaszokowany, w bezruchu, nie zwracając uwagi na nic innego jak matkę. Nie poznał jej od razu, chyba jako jedyny. To co usłyszał od Sirisy było mu potrzebne, by wyrwać go z pierwszego szoku i uświadomić mu co się dzieje. Już zaczął ją kojarzyć, już nawet czuł że to ona. Usiadł aż na ziemi z wrażenia, nie wiedząc czy chce się teraz przytulić w ślad za siostrami, do długo wyczekiwanej matki, za którą tak bardzo tęsknił, czy jednak się stąd nie ruszy... Już nawet zwątpił by kiedykolwiek znów ją zobaczył, czy odnalazł. Nie wiedzieć dlaczego czuł dziwny żal, w końcu zniknęła, zostawiła ich, ale wróciła. Samczykowi napłynęły łzy do oczu, bo nie wiedział jak poradzić sobie ze skrajnymi emocjami jakie go ogarnęły. Jednak wstał, zbliżając się po woli, by w końcu pobiec najszybciej jak tylko mógł i mocno wtulić się do futra mamy, tak jakby miała za chwilę rozpłynąć się w powietrzu, to było silniejsze niż jakiś żal czy złość że zniknęła. Marzył by znów poczuć matczyne ciepło i zapach, i usłyszeć jej głos. Wręcz pragnął by teraz zajęła się tylko nim, zapominając o swoim rodzeństwie.
- Dlaczego zniknęłaś? - zapytał z lekką złością, by dodać desperacko: - Obiecaj że już nie znikniesz... Obiecaj... - trzymał się mocno i nie zamierzał przez najbliższy czas przestać tulić się do futra Sadie. Przez tyle miesięcy było to nie możliwe. Wszystko wokół zeszło na dalszy plan, Azim nawet nie starał się by zwracać uwagę na otoczenie, ani na słowa Kapłanki, które docierały do niego z opóźnieniem, a i tak mu uciekały, bo w ogóle na nie nie słuchał. Wyczekiwał tylko odpowiedzi od mamy, próbując z całych sił się nie popłakać, lwy przecież nie płaczą, co innego lwice, ale on był lwem i chciał być silny i odważny, żeby wszyscy byli z niego dumni.
- Tata też wróci? Wróci, prawda? - dodał jeszcze z ogromną nadzieją, chciał by byli tu oboje, zwłaszcza go to już w ogóle nie pamiętał, nie chciał zapomnieć, jedyne co kojarzył to dwukolorowe oczy taty, był taki mały gdy widział go po raz ostatni...


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości