♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Płeć:Samiec Liczba postów:1,683 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:

#46
07-05-2017, 16:36

Biały młodzik został dodatkowo przyciśnięty do ziemi przez silne łapy oprawcy i oberwał, gdy ośmielił się go kopnąć. Chyba zrozumiał swoje położenie i wiedząc, że sam nie da rady się uwolnić, poddał się całkowicie. Szarpnięcie spowodowało ogromny ból, ale potem przyszedł moment ulgi, gdy czarne wargi oderwały się od jego skóry. Kama wciąż był unieruchomiony i krwawił obficie,
 ale przynajmniej odzyskał zmysły. 
Jego sojusznicy zrezygnowali z walki o niego, gdy pojawił się kolejny lew, który wyraźnie określił swoje stanowisko w tej sytuacji. Biegającym w kółko Shirikim nikt się nie zainteresował, ale ciężarna samica stała się celem jednego z samotników. Dosyć szybko zorientowała się, że pora się wycofać,
 ale wolała szukać drugiego wyjścia niż skorzystać z tego samego. Gdy udało jej się trafić na obluzowany kamień, było już za późno. Tohuvabohu był już w grocie i dopadł lwicę w momencie,
 gdy zamierzała wyjść. Po drodze zawadził o stalagmit, który rozciął mu płytko skórę na lewym ramieniu. Co prawda nie zdołał przewrócić Satau na grzbiet, ale skutecznie przycisnął ją do ziemi swoim ciężarem. Nie miał jednak sposobności, żeby ją przydusić łapami.

Kama -16 HP
Satau -5 HP
Tohuvabohu -5HP
 

Kama, Satau ---> Ghalib, Tohuvabohu
Kama
Duch
*

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:2 lata Liczba postów:449 Dołączył:Cze 2016

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 77
Zręczność: 57
Spostrzegawczość: 55
Doświadczenie: 14

#47
07-05-2017, 16:41
Prawa autorskie: Dirke

No i co tu dużo pisać? Kama leżał, przyciśnięty przez samca i... w sumie to tyle. Pomijając to, że próba wyzwolenia się nie miała wiele sensu, to przy każdym drgnięciu wszystko cholernie go bolało. No i Ghalib skutecznie zmniejszył jego pole manewru.
Satau
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Młoda Dorosła Liczba postów:589 Dołączył:Wrz 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 29

#48
07-05-2017, 18:11
Prawa autorskie: DeadFishEye-0 (Bjorn)

Chciała czmychnąć bez wiedzy innych, dlatego też nie wyszła głównym wyjściem, ale niestety ten plan spalił na panewce, gdy tylko poczuła na sobie ciężar obrzydliwego samca. Był zdecydowanie za blisko i dotykał jej ciała ! Nie było to przyjemne doświadczenie, nikt poza Myrem nie powinien być aż tak blisko... Jedyne co zrobiła spadając na ziemię, to postarała się zamortyzować upadek łapami i nie uderzyć się przy upadku, szczególnie w jamę brzuszną. Co prawda nie była pewna, ale jeśli nosi w sobie następców tronu to powinna na siebie uważać. Dotarło do niej jakim głupim posunięciem było wbicie się w całe te zamieszanie.
W głowie wirowała jedna myśl przeżyj dla ukochanego i tego co prawdopodobnie nosisz w sobie. Nie mogła przecież zawieść oczekiwań partnera, a i na opuszczenie tego świata się jej nie śpieszyło. Szczerze wątpiła w to, że jej oprawca znajdzie choć odrobinę litości i ją wypuści, ale nie zamierzała się poddawać. Problemem był też fakt, że pomysłu na oswobodzenie brakowało, postanowiła więc pójść na żywioł.
- Ładnie to tak atakować damę przy nadziei? - powiedziała. - Gdybyś pomyślał to zorientowałbyś się, że moja śmierć nie będzie ci na rękę... należę do silnego stada. Odszukają cię i zemszczą w moim imieniu. Puść mnie, pokaż odrobinę szacunku do płci pięknej. Nie zrobiłam ci przecież zupełnie nic, a ty z zaskoczenia na mnie naskakujesz... - pomysły się jej skończyły. Zagadując samca chciała zyskać przewagę, wykorzystać chwilę rozproszenia.
Wiedziała, że rana na ramieniu nie zrobiła na nim zapewne wielkiego wrażenia, dlatego energicznym ruchem postara się wysunąć spod jego cielska, by szybko wymsknąć się przez otwór. Jeśli jednak to się nie powiedzie zacznie się wyrywać i atakować w miarę możliwości, byleby tylko samiec się do niej nie zbliżył, nie za blisko.
Ghalib
Zmora | Płomień
*

Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 90
Zręczność: 81
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 26

#49
07-05-2017, 18:53
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku

Biały lewek był teraz na jego łasce i nie łasce, a on... no cóż. W tym całym zamieszaniu zapomniał o litości. Litość. Litość to słabość. Zresztą wypuszczenie zarówno młodego jak i pozostałych wiązało się z możliwością zwołania większej ilości pomocników zarówno jego ofiary jak i lwicy i temu krótkogrzywemu samcu. Zerknął kątem oka na Kamę i jednym zdecydowanym uderzeniem łapy spadł z impetem jak kamień z wysokości na czaszkę młodzika przeszywając skórę, oczy i wszystko co było po drodze pazurami. Drugą łapą smagnął prosto na kręgosłup. Jeśli jeszcze żył, powinien stracić czucie. Ostatecznie dla pewności nachylił się by coraz to kruchszy kark białego lewka otulić ostrymi kłami i zgnieść kręgi potężnym ugryzieniem. Szczęki jak i imadło trzymały kark i zakleszczone na nim szarpały w górę. Szarpały kark, skórę i młodą ledwie wyrośniętą grzywę. Ten atak powinien zakończyć żywot białego lewka. Kark powinien zostać skręcony.
Był zadowolony z reakcji obcego jasnego samca. Z satysfakcją obserwował jak ten rzuca się do groty za ciężarną samicą. Tnące spojrzenie i złowieszczy uśmiech dodawały całemu zdarzeniu jeszcze bardziej upiornej atmosfery. Krew. Był w swoim żywiole. W ferworze walki czuł się wyzwolony i wiedział, że urodził się właśnie po to by walczyć, by zwyciężać. I wiedział bez strachu przed przyszłością, że skoro zrodził się w walce to i w walce umrze.
Skąpany we krwi młodego lwa pysk uniósł się a stalowe ślepia przeniosły się na tchórzliwego samczyka, który zamiast ratować swoich salwował się ucieczką. Ghalib splunął krwią. Na Huntress nie spojrzał, ale wiedział dokładnie co powinna zrobić. Skinął na sępicę. Niech robi z ciałem młodego co do niej należy.
- Zostaw mi biały skalp - odezwał się do padlinożercy nie odrywając spojrzenia od Shikieriego.
Jednocześnie nie patrząc na lwicę, której pomógł postanowił również ją poinstruować. Była młoda i nie miała doświadczenia w walce, uważał więc, że powinna posłuchać kogoś, kto jak widać w bitwie był zrodzony.
- Pomóż temu szaleńcowi, ja się zajmę tym drugim - powiedział powoli puszczając truchło młodego lwa. Zrobił parę powolnych kroków w stronę Shikieriego. Był gotów go ścigać w razie potrzeby.
- Skakałeś do mnie a teraz tchórzysz? - Fuknął zbliżając się do młodszego samca. - Wiesz, że nie powinienem cię puszczać. Za dużo widziałeś. 
Zbliżał się powoli licząc, że Shikiri nie zorientuje się na tyle szybko w ucieczce. Zresztą gdyby Ghalib chciał go zaatakować już dawno by to zrobił. Nie wdawałby się z nim w dysputy.
- Ale może wcale nie muszę cię zabijać. Nie atakujesz pierwszy, oceniasz swoje możliwości - syczał przez zakrwawione zęby - umiesz korzystać ze swojej głowy.
Skinął brązowemu, krótkogrzywemu samcowi na grotę, do której posłał obcego szaleńca i Huntress.
- Pomóż im, a ja pomogę tobie.
I jeszcze jeden samiec lwa, ale tym razem inny niż pozostali przybysze. Odgrodził jego i jego ofiary od tych, którzy chcieli im pomóc. Fantastycznie. Uśmiech na pysku Ghaliba zrobił się szerszy i nieco bardziej upiorny. Posłał spojrzenie rudogrzywemu i skinął mu na Shikiriego. Niech młodemu nie wydaje się, że tak łatwo było uciec z gehenny walki.
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
[Obrazek: zalubinypasek_by_owlyblue-dbkpf1p.png]
Nigdy nie chciałem żyć jak wy
Jak wyjeżdżałem wyły psy
Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr
No blichtr 





Huntrees
Duch
*

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:młodzik Liczba postów:212 Dołączył:Wrz 2016

STATYSTYKI Życie:
Siła: 65
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 30

#50
07-05-2017, 18:57
Prawa autorskie: lineart: Malaika4, kolory: Fileera, cienie: Salvathi

Stoję i coś się we mnie rozrywa. Szalony skoczył na ciężarną mocniej niż myślałam, że skoczy. Nie mogę pozwolić aby zabił lwicę w ciąży miał ją tylko przytrzymać. A z drugiej strony mimo że biały próbował mnie zabić nie będę mogła patrzeć na jego śmierć. No cóż czekam co się stanie dalej. Zobaczę gdzie się bardzie przydam. Ale przecież to wszystko nie ma sensu! To ja się biłam z białym. Trzeba go pogonić i tyle! Nie wiem co robić stoję więc i czekam na rozwój sytuacji.
Smukła, mała lwica. Zielone  oczy.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 07-05-2017, 18:58 przez Huntrees.)
Shiriki
Duch
*

Gatunek:hybryda lwa Płeć:Samiec Wiek:2 latka i 5 miesięcy Liczba postów:244 Dołączył:Cze 2016

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 70
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 50

#51
07-05-2017, 19:05
Prawa autorskie: Dirke

Nie byłem może rozsądnym za bardzo ale głupim też nie i trzymałem dystans do samca. Nie pozwalałem temu zbliżyć sie na tyle aby mnie dopadł. Czyli kiedy ten się zbliżał ja się oddalałem. Niech strefa bezpieczeństwa zostanie.
-Jestem tchórzem i nikogo nie słucham i chadzam własna drogą.
No  tyle mi wystarcza. Nie ingeruje ale co widziałem i słyszałem to moje. Machnąłem kikutem ogona i ruszyłem z dala od tego miejsca. Nikt nie zainteresował się moja osobą. Tak więc hulaj duszo i w w nogi. Co przekazać będę miał na pewno.

zt.
(niech se poleci za mną do innego wątku xD potencjalnie niech mg cos tam rzeczy.)
[Obrazek: shiri_by_dirke-dao2bh2.png]

GŁOS | MŁODY JA| Tragiczna miłość
Tell me would you kill to save your life?
Tell me would you kill to prove you’re right?
Crash, crash, burn let it all burn

Do you really want?
Do you really want me?
Do you really want me dead?
Or alive to torture for my sins?
Tyrvelse
NAJSEKSOWNIEJSZY | SAMOTNIK

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:365 Dołączył:Kwi 2014

STATYSTYKI Życie: 90 :I
Siła: 78
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 23

#52
07-05-2017, 19:36
Prawa autorskie: Salvathi

Ogon ozdobiony brązowymi paskami przeciął ze świstem powietrze, kiedy Velse poruszył nim gniewnie.
-Pytałem o coś - głuchy warkot rozległ się pośród walki.
Nie obchodziło go, kto by mu odpowiedział, jednak wybitnie nie przypadło mu do gustu to, że został zwyczajnie olany. A ktoś tu po zachodnich ziemiach wędrował, był tego pewien - znał je niczym własne łapy, były jego ukochanym domem, spędził na nich tyle czasu...
Cahian zaśmiał się głośno, radośnie, w jego wnętrzu, gdy rosły samiec rzucił się do jaskini, atakując lwicę kryjącą się tam. Reszty akcji mógł się już domyślać tylko po hałasach, lecz nie wróżyły one dobrze samicy.
Niemal się uśmiechnął.
Skąpogrzywy, brązowy samiec wyraźnie nie chciał zająć żadnego stanowiska, a to błąd. Kto nie jest z nami, ten przeciwko nam! W tym bitewnym zamęcie - wróć, to zaczyna powoli przypominać masakrę, nie bitwę - nie ma czasu do namysłu, kto nie jest wyraźnie twoim sojusznikiem, ten może oberwać.
A on, cholera, chce swoich odpowiedzi.
Odwrócił się w kierunku czarnego, obserwując, jak ten dokańcza swe dzieło. Z białego można było już sobie najwyżej zrobić dywan czy obiad, i bardzo dobrze. Panował tu zupełny chaos, ale Velse miał silny instynkt przeżycia - wiedział, czyją stronę obrać.
Na pewno nie tych, którzy śmierdzieli jego domem.
Na pewno nie tych, którzy zwiewali i próbowali desperacko ratować swoją skórę.
A czy ten, który był silny i w pojedynkę poradził sobie z jasnym młodzieńcem, ten, który nawet z pyskiem skąpanym we krwi potrafi racjonalnie przekonywać swego potencjalnego wroga, nie był doskonałym sojusznikiem?
Velse odwzajemnił uśmiech Ghaliba, i raźnie ruszył w tę samą stronę co on. Jeszcze nie biegł, marszowym, prędkim krokiem zbliżał się do Shirikiego, jednocześnie lekko oddalając się od czarnosierstnego - najlepiej by było, gdyby udało im się go złapać w pułapkę.
Szkoda, że brązowy postanowił ratować się ucieczką.
Gdy tylko Tyr spostrzegł, że obcy zrywa się do biegu, sam spiął swoje mięśnie i rzucił się w pościg - nadal obserwując poczynienia Ghaliba, chcąc współgrać z nim w tej zabawie. Velse zaczął sprintować, choć nie był wybitnym biegaczem, był całkiem wytrzymały. Idealną sytuacją byłoby gdyby udało mu się prześcignąć Shirikiego i wtedy poczekać na Ghaliba - bądź odwrotnie, jeżeli to czarny byłby szybszy. Jeżeli nie, spróbuje zwyczajnie go zabiec od drugiej strony niż Ghalib - w ten sposób mogliby go złapać w potrzask. No i zawsze jeszcze pozostaje wykorzystanie środowiska... Jeżeli zauważy, że ma szansę na przyparcie Shirikiego do jakiejś skały bądź krawędzi urwiska, osuwiska, wykorzysta to.

O jak ja kocham to miejsce!
Tu jest tyle policji i czuję się bezpiecznie
Kochanie, czemu szepczesz?
Możemy być spokojni
Opuśćmy ręce
Opuśćmy ręce

Ale najważniejsze, to że kiedy zamkniesz oczy
że kiedy zamkniesz oczy
nic nie zaskoczy cię
.


Shiya
Samotnik
*

Gatunek:Gepard Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:520 Dołączył:Maj 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 64
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 3

#53
07-05-2017, 20:31
Prawa autorskie: Zimnaya / Xenia

Shiyi zdarzało się wędrować samej bez celu, jak za dawnych czasów, zdarzało się jej też spacerować z Zephem, a niekiedy po prostu zmierzała tam, gdzie z różnych powodów uznawała swoją obecność za niezbędną. Tak było i tym razem. Trudno było nie zwrócić uwagi na odgłosy walki, podobnie jak i niełatwo byłoby zignorować smród tego, kogo obecności tak bardzo tutaj nie dzierżyła. 
Tyrvelse.
Gepardzica warknęła pod nosem na samą myśl o tym parszywcu.
A propos nosa i zapachów, gdzieś tutaj, w tej nieprzyjemnej mieszance zachodu, krwi i brudu, dało się też wyłapać najprzyjemniejszą woń na świecie. Ach!
Szara podtruchtała do swego lubego, by jak gdyby nigdy nic zasiąść obok, zwróciwszy nań spojrzenie błyszczących złotem ślepi, i uśmiechnąć się tym swoim beztroskim uśmiechem, ot, z rozpędu, tak zwyczajnie ciesząc się, że go widzi. Nie trwało to jednak długo, bo i sytuacja wymagała powagi. Przysunęła się więc nieco bliżej, a zwłaszcza zwróciła pysk ku jego uchu, odruchowo podniosła drżącą łapę i oparła ją o jego bark i wyszeptała z przejęciem:
- Co się tu dzieje?
***
[Obrazek: 1roYWZZ.png] 
Zephyr
Samotnik
*

Gatunek:Gepard grzywiasty Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:642 Dołączył:Cze 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 66
Zręczność: 90
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 46

#54
07-05-2017, 20:57
Prawa autorskie: av: Kahawian, podpis: DemiReality (lineart)
Tytuł pozafabularny: Junior Admin / Mistrz Gry / Meteorolog / Mistrz Kalamburów

/Ale nie można tego też nazwać polowaniem, Moreno ;P/

Dwa lwy zniknęły w grocie, ukrywając się przed wzrokiem geparda. Jedynie po dźwiękach niesionych echem mógł się domyślić, że nie dzieje się tam nic przyjemnego. Ale chyba ciekawsze rzeczy działy się na zewnątrz. Zephyr wytężył wzrok.
Czarny lew znęcał się nad młodzikiem nie powstrzymywany przez nikogo. Biały leżał bez ruchu, jedynie jęki bólu świadczyły o tym, że jeszcze żyje. Najwyraźniej pogodził się z losem. Młoda lwica stała przy wejściu do groty, spoglądając raz w jej głąb, raz na ciemną bestię, jakby nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Grzywiasty znajomy... nadal żył. Morena zdawała się raz czy dwa spojrzeć bezpośrednio na niego, ale nie uciekła. W pewnym momencie brązowy lew zaczął sobie hasać po okolicy i prawdopodobnie również go zauważył. Gepard patrzył na niego ostrzegawczo, wcale nie speszony tym, że został wykryty. Niby-lew nie poinformował nikogo, ani nie zaatakował. I dobrze, Zephyr nie zamierzał się mieszać w tę ich jatkę.
Chwilę potem obserwował, jak ów zwiadowca jest ścigany przez błękitnookiego i nie wiedział, komu kibicować. Prawie było mu żal tych wszystkich bezbronnych lwów, ale tylko prawie. Starał się zapamiętać jak najwięcej szczegółów.
W pewnym momencie usłyszał dźwięk przesuwających się kamieni za sobą. Obejrzał się gwałtownie, spodziewając się ataku znienacka. Z ulgą stwierdził, że to jedynie Shiya. Nie wyczuł jej zapachu, bo sam ustawił się pod wiatr. Ale czy na pewno chciał, by szara mu towarzyszyła? Bądź co bądź to dosyć niebezpieczne.
- Lwy. Walczą między sobą - odpowiedział szeptem. -Nie wiem, o co poszło, ale na wyrównaną walkę to nie wygląda. Jest tam też nasz znajomy... Ale stoi po stronie tych silniejszych.
Oderwał wzrok od pola bitwy i spojrzał na partnerkę. Domyślał się, że ten lew budzi w niej gniew większy niż u niego. Miał nadzieję, że nie zrobi niczego głupiego.
- Nie wtrącamy się w to. A jeśli za bardzo się nami zainteresują, wycofamy się, jasne? - Syknął dobitnie patrząc prosto w złote ślepia. Wolał dmuchać na zimne, by zapobiec niechcianym konsekwencjom.
Tohuvabohu
Samotnik
*

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:4 lata (Młody dorosły) Liczba postów:75 Dołączył:Mar 2017

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 85
Zręczność: 63
Spostrzegawczość: 63
Doświadczenie: 13

#55
07-05-2017, 21:27
Prawa autorskie: Trollberserker (Askari)

Gdy tak biegł, nie zdążył ominąć jakiegoś wystającego z podłoża ostrego badyla z kamienia i rozciął sobie lekko ramię. Phi, miał się niby tym przejmować? Skądże! Biegł dalej w kierunku swej ofiary, pewien tego że jego plan się powiedzie. Co prawda udało mu się ją powalić i jakoś zatrzymać, lecz nie leżała ona na grzbiecie, tak jak sobie zachciał. Co teraz? Trzeba szybko wymyślić jakiś plan, by jak najszybciej wykończyć świadka. Jednak lwica zaczęła coś tam pierdzielić, westchnął głęboko i starał się wysłuchać zbędnej paplaniny, jeszcze jeden wykład przed śmiercią? Musi uwielbiać je robić. Wysłuchał uważnie słów lwicy, nadal przygniatając ją swym ciężarem. Pod koniec pięknego przemówienia parsknął głośno, wyraźnie rozśmieszony tym co usłyszał.
- O madame, w mych czterech literach mam to, skąd pochodzisz, do jakich należysz. Lwy Północy nie czują nic, gdyż uczucia są słabością, którą powinno się tępić. - Po swych słowach miał zamiar wyciągnąć pazury i je wbić tak głęboko jak potrafił w brzuch lwicy, potem przyciągając łapę do siebie tak, by rozerwać brzuch. Jeśli to by się nie udało, to postarałby się tak zrobić z bokiem piaskowej lwicy.
- Żądza krwi jest silniejsza niż kiedykolwiek. Och madame, selekcja naturalna jest niedocenianym pięknem, nieprawdaż? - Zarechotał w upiorny sposób, a echo w jaskini tylko spotęgowało ten dźwięk. Uwielbiał to uczucie. Zadawać komuś ból. Ooo, tak, lepsze uczucie według niego nie istniało. Jeśli lwica spróbuje zaatakować, przyciśnie ją jeszcze bardziej do ziemi. Jeśli postara się uciec, co jest dość wątpliwe, postara się ją dogonić i znów powalić.
Huntrees
Duch
*

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:młodzik Liczba postów:212 Dołączył:Wrz 2016

STATYSTYKI Życie:
Siła: 65
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 30

#56
07-05-2017, 21:38
Prawa autorskie: lineart: Malaika4, kolory: Fileera, cienie: Salvathi

Obserwując ciężarną zauważam, że próbuje uciec, a lew śmieje się. W jego oczach migocze szaleństwo i dopiero zdaję sobie sprawę co ja takiego zrobiłam. Pozostawiłam na pastwę losu lwicę, która była w ciąży i która na początku w sumie miała rację. Niewinną lwicę. Nie zwlekając ani chwili biegnę w kierunku lwicy, uważając na wszelkiego rodzaju stala-jak-im-tam chcąc z impetem wbić się barkiem w zranioną cześć lwa i zepchnąć go z lwicy. Jeśli mi się uda zamierzam odpędzić go od niej nieważne w jaki sposób. Wydrapię mu oczy, odgryzę ucho byle tylko odwrócić jego uwagę od niej.
Smukła, mała lwica. Zielone  oczy.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 07-05-2017, 21:58 przez Huntrees.)
Athastan
Radca
*

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Posłaniec / Młodszy Szaman Liczba postów:384 Dołączył:Paź 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 61
Zręczność: 76
Spostrzegawczość: 81
Doświadczenie: 8

#57
08-05-2017, 01:44
Prawa autorskie: Subi-cub(generator) Ja (edycja)
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry / Przodownik pracy

Kiedy zbliżał się do groty, jego do jego uszu dobiegły dźwięki walki która niewątpliwie miała miejsce w środku. A bynajmniej nie brzmiało to zbyt dobrze, bo było słychać też głosy lwic, i nie brzmiały wcale wściekle czy wyzywająco. Przed grotą zaś przebywali Cahian i jakiś inny lew o niezbyt przyjemnej facjacie. O ile o tym pierwszym wiedział, że choć jest skory do walki, to raczej nie będzie się oddawał jakimś czysto sadystycznym skłonnością, o tyle o tym drugim nie wiedział nic, ale jego wygląd nie budził przyjemnych uczuć. Ugiął więc lekko łapy i nieco przyspieszył, starając się dostać bokiem do wejścia, jak naj mniej pozostając w polu widzenia lwów i na tyle szybko, by mieć szansę, korzystając z szybkości i wysoce prawdopodobnego lekkiego zaskoczenia samców, dostać się do środka, nawet jeśli zostanie zauważony.

//Do MG: Ath chyba już dość się należał, nawlizywał i nawypoczywał pod Lwią Skałą, więc chyba można by uzupełnić resztę HP.//
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Płeć:Samiec Liczba postów:1,683 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:

#58
08-05-2017, 19:26

Rany zadawane przez Ghaliba nie były tak skuteczne, jak się spodziewał, ale przez to Kama został skazany na ciągnącą się agonię pełną bólu. Dojrzałe już ciało białego dzielnie opierało się wysiłkom ciemnego. Nie tak łatwo było naruszyć jego kości. Jednak mimo tego nie próbował walczyć o życie, choć nie miał nic do stracenia. Pozwolił Zmorze podziurawić i rozszarpać jego tkanki kłami i pazurami. Szkarłatna ciecz wylewała się w dużych ilościach. Nadszedł moment, w którym nic nie miało już znaczenia, w którym Kama zaczął tracić kontakt ze światem. Zamiast bliznowatego pyska widział jedynie światło. Jego życie upłynęło wraz z krwią.
W grocie odbywała się dramatyczna scena. Tohuvabohu bezlitośnie znęcał się nad ciężarną lwicą. Satau desperacko próbowała się wydostać spod ciężaru lwa i nawet jej to wychodziło, ale oprawca odzyskał kontrolę nad sytuacją, gdy wbił pazury w jej bok. Do brzucha miał ograniczony dostęp z powodu przybranej przez lwicę pozycji. Ale rozcinając skórę tuż za łokciami skutecznie utrzymał ją na ziemi. Wycięcie długich pasów nie było takie łatwe, zwłaszcza, gdy na szaleńca rzuciła się młoda lwiczka. Zapiekło go, gdy podrażniono jego świeżą ranę i zakołysał się, ledwo łapiąc równowagę. Huntrees zamachnęła się pazurami na jego pysk, ale udało mu się uniknąć pokiereszowania.
Jednak Shiriki w końcu ściągnął na siebie zainteresowanie. Nie przystał na propozycję Ghaliba, lecz postanowił się wycofać. Szybko się zorientował, że jest ścigany. Jednak oglądając się na kudłatego samca, przeoczył ten istotny moment, w którym na jego drodze znalazła się sterta kamieni. Przeskoczenie jej nie stanowiłoby problemu, ale lew w nią wdepnął, przez co potknął się (ale nie upadł) i stracił prędkość. Dało to szansę Tyrvelse na dogonienie brązowego i odcięcie mu drogi. Teraz pozostała kwestia tego, jak to rozegrają. 
Ghalib, który obserwował ten pościg, kątem oka mógł dostrzec jasną sylwetkę, która chyłkiem przekradła się do groty. Athastan znalazł się tuż za Tohuvabohu walczącym z dwoma lwicami, ale tylko Huntrees mogła go zobaczyć.

Kama[*]
Satau -11 HP
Tohuvabohu -3 HP
Shiriki -3 HP



Ghalib, Tyrvelse, Tohuvabohu ---> Satau, Shiriki, Athastan, Huntrees
 
Tyrvelse
NAJSEKSOWNIEJSZY | SAMOTNIK

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:365 Dołączył:Kwi 2014

STATYSTYKI Życie: 90 :I
Siła: 78
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 23

#59
08-05-2017, 20:12
Prawa autorskie: Salvathi

Uśmiechnął się, widząc, że ścigany przez niego lew pakuje swe łapy prosto w stertę kamieni. O takie pułapki tu nie trudno, ha! Wytężył swe siły, już będąc świadkiem tego, że jego ofiara zgubiła rytm biegu, oraz prędkość.
Cahian wył triumfalnie, kiedy beżowemu udało się wyprzedzić skąpogrzywego.
Kiedy tylko miał możliwość odcięcia drogi Shirikiemu, skoczył w bok, dokładnie na tor jego biegu, jednocześnie starając się obrócić chociaż bokiem, jeżeli nie uda mu się frontem - chodziło mu o to, by móc z nim porozmawiać. Miał tylko nadzieję, że lew nie postanowi w niego wbiec, bo byłoby to średnio przyjemne. 
Wysunął pazury, próbując wyhamować pęd, ale i tak powinien być w niewielkiej odległości od obcego samca. Trzymał bojową postawę, gotowy na przyjęcie ewentualnego ataku, ale też na skoczenie, by jeszcze raz zagrodzić tamtemu drogę, jeżeli próbowałby go wyminąć. 
Obniżył głowę i uniósł wargi, ukazując rząd ostrych kłów.
-Jesteś ze stada? Znałeś tego białego, albo tę drącą się lwicę? Gadaj. - warknął głucho.
Mierzył błękitnymi ślepiami obcego, próbując ignorować podszepty Cahiana - skocz na niego, rozszarp, przyduś, niech poleje się krew!.
A on, on przecież chciał tylko odpowiedzi! Jeżeli brązowy był tylko i wyłącznie przypadkowym przechodniem - jednak czemu się w takim razie próbował angażować, skoro sam później stwierdził, że jest tchórzem? - to Velse wolał nie tracić sił na potyczkę z nim.

O jak ja kocham to miejsce!
Tu jest tyle policji i czuję się bezpiecznie
Kochanie, czemu szepczesz?
Możemy być spokojni
Opuśćmy ręce
Opuśćmy ręce

Ale najważniejsze, to że kiedy zamkniesz oczy
że kiedy zamkniesz oczy
nic nie zaskoczy cię
.


Kama
Duch
*

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:2 lata Liczba postów:449 Dołączył:Cze 2016

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 77
Zręczność: 57
Spostrzegawczość: 55
Doświadczenie: 14

#60
08-05-2017, 20:39
Prawa autorskie: Dirke

Najpierw był ból. Ból tak straszliwy, że Kama myślał, że dłużej tego nie wytrzyma. A potem, powoli, powoli ból ustępował, a na jego miejsce przychodziło odrętwienie i zimno. A obok tego było coś jeszcze. Coś, czego nie czuł od dawna, co prawie w nim umarło.
- Tib...
Najdroższe mu imię było teraz zniekształcone, przypominało bardziej stęknięcie niż słowo. Na krótką chwilę przypomniało mu się jeszcze jedno imię, ale ciało przestało się go słuchać. Obrazy, dźwięki, zapachy, wszystko było rozmyte, zamieniało się w rzeczy, których nikt z żywych nie widział. A potem nie było już nic.


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości