♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Tib
Samotnik
*

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Znamiona:1/4 Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:387 Dołączył:Sie 2016

STATYSTYKI Życie: 73
Siła: 91
Zręczność: 66
Spostrzegawczość: 65
Doświadczenie: 14

#1
11-07-2017, 19:04
Prawa autorskie: tigon
Tytuł pozafabularny: Świrus

Ciężko wzdychając, stary wkroczył do do jednej z upatrzonych za w czasu jaskiń. Ta była dość przestronna, spokojnie zmieściłaby się tutaj połowa Królestwa, chociaż mając na uwadze ostatnie wydarzenia, to może nawet trochę więcej niż połowa. Kamienne podłoże nie przeszkadzało staremu Tibowi, a przynajmniej nie do tego stopnia, by odwieść go od chęci ucięcia sobie krótkiej drzemki, a przynajmniej taki miał na początku zamiar, bo gdy tylko lew ułożył się wygodnie i pozwolił swoim myślom płynąć te natychmiast powędrowały w stronę ostatnich wydarzeń jakie miały miejsce podczas zebrania. Najpierw Nataka, później Kama i Shiriki, a teraz jeszcze ta przeklęta wojna...
Na dobrą sprawę pół krainy chce nas zamordować, a drugie pół będzie się z radością przyglądać jak powoli zdychamy...
Stary zdawał sobie sprawę w jak ciężkiej sytuacji się znaleźli i co gorsza, czuł się wobec tego kompletnie bezradny. Przez kilkanaście minut przewalał się z boku na bok, w nadziei, że zmiana pozycji umożliwi mu przegnanie natrętnych myśli. Nic z tych rzeczy...
W końcu ułożył się pyskiem w stronę wyjścia i delikatnie mrużąc oczy oddał się rozmyślaniom. Kto wie możne rozwiązanie problemu jest na wyciągniecie łapy?
Tene
Samotnik
*

Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:133 Dołączył:Sty 2017

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 77
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 55
Doświadczenie: 22

#2
11-07-2017, 21:09
Prawa autorskie: Ja
Tytuł pozafabularny: Nieszczęśnik

Na zewnątrz było wyjątkowo gorąco, co skłoniło Tene do szukania chłodniejszego miejsca. Oglądała się wciąż za Arvo, nie chcąc zostawić go w tyle i upewniając się że podąża za nią. Myślami powracała do stadnego spotkania, chcąc możliwie na wszystko być przygotowana, już teraz snuła w głowie plany na wypadek kryzysowych sytuacji. A tych z tego co usłyszała, było już sporo przedtem. Wtem zauważyła wejście do jaskini, uznając że ta będzie doskonałym schronieniem przed słońcem, ruszyła w jej kierunku, znów oglądając się za synem. Przystanęła przy samym wejściu by dostać się do środka wraz z Arvo, albo nawet puścić go tam przodem i wejść dopiero za nim. Chciała już się znaleźć wraz z nim w chłodnym miejscu i nie bardzo się zastanawiała czy ktoś tam już może być. Zaskoczył ją widok lwa, ze stada, od razu go poznała, tego którego widziała już na zebraniu. Zapamiętała wszystkich, którzy tam byli by z łatwością odróżnić ich od obcych. Mimo to pozostawała czujna, bo tak czy inaczej znała go jedynie z widzenia.
- Chyba nie przeszkadzamy? - zapytała Tiba, widząc jak obszerna jest jaskinia i nie mając ochoty szukać innej.
[Obrazek: 9mZeEiZ.png]

Tib
Samotnik
*

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Znamiona:1/4 Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:387 Dołączył:Sie 2016

STATYSTYKI Życie: 73
Siła: 91
Zręczność: 66
Spostrzegawczość: 65
Doświadczenie: 14

#3
11-07-2017, 23:45
Prawa autorskie: tigon
Tytuł pozafabularny: Świrus

Czyjeś kroki wyrwały starego lwa ze świata własnych rozmyślań. Tib leniwie uniósł powieki, z początku będąc przekonanym, że jego wyobraźnia znów płata mu figle, jednak gdy tajemniczy osobnik zbliżył się do wejścia stary poderwał łeb i delikatnie przygładził łapą rozczochraną grzywę.
Dobre pierwsze wrażenie czy jakoś tak?
Kiedy jego oczom ukazała się Tene, stary powitał ją delikatnym skinieniem łba.
-Kein Problem mein Lieber- odpowiedział wywołując na pysku miły uśmiech-miejsca jest sporo, czuj się jak u siebie- dodał nie schodząc z uprzejmego tonu.
-I jak wrażenia po pierwszym stadnym spotkaniu?- zagadnął a uśmiech na jego pysku nieco zmizerniał. Tib zdawał sobie sprawę, że to nie powinno było tak wyglądać, jednak...no cóż, stało się. Szefowi po prostu puściły nerwy.
 Po chwili jego wzrok powędrował w stronę Avro. Staremu szkoda było dzieciaka, widział że tamten źle znosił całą tą awanturę. Niepotrzebny stres, tak na dzień dobry...
-Swoją drogą, ich heiße Tib...- wykonał lekki ukłon łbem, po którym nastąpiła chwila ciszy podczas to której stary zorientował się, że tamci zapewne go nie zrozumieli-...co po waszemu oznacza, nazywam się Tib- wytłumaczył z lekkim uśmieszkiem zakłopotania malującym się na jego pysku, po czym z automatu powtórzy gest powitania.
Tene
Samotnik
*

Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:133 Dołączył:Sty 2017

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 77
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 55
Doświadczenie: 22

#4
12-07-2017, 14:11
Prawa autorskie: Ja
Tytuł pozafabularny: Nieszczęśnik

Również skinęła nieznacznie łbem, w ramach spóźnionego przywitania. Na pysku lwicy wymalowało się niezrozumienie i gdyby nie uśmiech Tiba, pomyślałaby że jej grozi, albo przeklina w jakimś obcym i dziwnym języku, co zasugerował jego akcent. Najwyraźniej był to jakiś stary zwyczaj, tradycja, moda lub cokolwiek innego.
- A co to za dziwne słowa? - zapytała bezpośrednio, dodając w myślach nieco złośliwą uwagę "i jaki sens jest ich używać, skoro zapewne nikt cię nie rozumie?", powstrzymała się by wypowiedzieć to na głos, nie chciała złych relacji z członkami stada, nie miałoby to sensu. Na kolejne pytanie miała ochotę przewrócić oczami: - Wspaniałe - odpowiedziała ironicznie, nie mogąc się powstrzymać. Machnęła w chwilowej irytacji ogonem na samą myśl o tamtym dniu, wystarczająco ją zniechęcił do czegokolwiek, pewnie Arvo też, zresztą widziała jak to wszystko go przeraziło. 
- Mam nadzieje że nie wszystkie spotkania tak wyglądają - dopowiedziała jeszcze, spoglądając z troską na syna. 
- Tene, a to mój syn Arvo - wypowiedziała dosyć obojętnie, zapamiętując na przyszłość obce słowa jakich użył lew, by przekonać się czy oznaczały dokładnie to co powiedział. Tak, Tene należała do dość podejrzliwych osób.
[Obrazek: 9mZeEiZ.png]

Tib
Samotnik
*

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Znamiona:1/4 Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:387 Dołączył:Sie 2016

STATYSTYKI Życie: 73
Siła: 91
Zręczność: 66
Spostrzegawczość: 65
Doświadczenie: 14

#5
13-07-2017, 16:57
Prawa autorskie: tigon
Tytuł pozafabularny: Świrus

-Pamiątka po rodzicach- skłamał, szeroko się przy tym uśmiechając. W rzeczywistości rodzice Tiba nie mieli z tym nic wspólnego. Znajomość tej dziwnej mowy związana była z innym etapem w życiu starego, fragmentem żywota, którego urywki po dziś dzień prześladowały Tiba w koszmarach.
Lew uśmiechnął się lekko, gdy w słowach lwicy zabrzmiała ironia.
-Zazwyczaj jest nieco spokojnie, chociaż...- urwał nie mogąc odnaleźć właściwych słów na wyrażenie swoich myśli. Na moment jego uwaga skoncentrowała się na Arvo-
-Guten Tag, der Junge- skinął młodemu łbem, jednocześnie śląc mu przyjacielski uśmiech.
-Zgaduję, że wdał się w ojca...-zwrócił się do Tene tonem, jakby do końca nie dawał wiary jej słowom.
W rzeczywistości stary był tylko ciekaw jak na taką zagrywkę zareaguje lwica. Po prawdzie nie obchodziło go to, czy Avro jest jej biologicznym synem, czy został przygarnięty. Rodzina to rodzina.
-Wracając do kwestii stada...-stary podają się wskrzeszenia tematu-...zapewne byłaś już indoktrynowana na szkoleniach, ja? Jedna wielka rodzina i te sprawy...- stary pokręcił łbem-...posłuchaj, wyglądasz mi na konkretną osobę, ale wolę zapytać: wolisz słodkie kłamstwo, czy gorzką prawdę?
Tib sam nie był już do końca pewien, co ma  o tym wszystkim myśleć. Z jednej strony nie powinno się obgadywać własnej "rodziny", ale czy przymykanie oczu na wszystkie jej wady może prowadzić do czegoś dobrego?
Arvo
Samotnik
*

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Tytuł fabularny:Młodszy Zaklinacz Zezwolenia:Może zbierać kocimiętkę i lulka. Liczba postów:134 Dołączył:Sty 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 62
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 21

#6
13-07-2017, 22:16
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | lineart - TheSiubhan, kolory - Salvathi

Widok starszego lwa w jaskini zaskoczył go jeszcze bardziej niż Tene. Spotkanie kogokolwiek ze stada było ostatnią rzeczą, o jakiej mógł teraz marzyć... A może w ogóle? Na razie trzymał się tylko swojej przybranej matki, i nie śpieszno mu było do nawiązywania kontaktów ze stadem. Nieważne, co mu kładli do głowy. Wystarczyło mu spotkanie stadne, by wyrobił sobie opinię, która przecież była dla niego tak bardzo wygodna.
Od razu położył po sobie uszy i zamarł, wpatrując się w rosłego samca w głębi groty. Bełkot, który wydobył się z jego pyska, wcale go nie uspokoił, lecz pozwolił skojarzyć go z tym jedynym samcem, który wypowiadał się na spotkaniu stada i nie próbował krzyczeć ani grozić innym. A to pozwoliło Arvo nieco się rozluźnić. Mimo to, ciągle wpatrywał się badawczym wzrokiem w owego Tiba, i z początku nie wypowiedział ani słowa, lecz postąpił parę kroków w głąb jaskini. Pozwolił dorosłym ze sobą rozmawiać. Przynajmniej dopóki nie oswoił się choć trochę z istnieniem samca, i dopóki on nie odezwał się do niego. Tak mu się wydawało, choć kto wie, co tak naprawdę on przekazywał tą dziwnie brzmiącą, szorstką mową po rodzicach?
Przyjacielski uśmiech.
Arvo skinął łbem Tibowi i nieśmiało odwzajemnił uśmiech, lecz grymas ten szybko zniknął, gdy tylko młodzik wyłapał u starszego ten ton. Ten, który sugerował coś dziwnego.
- Tak, w ojca. Oraz dziadków - wreszcie się odezwał, tonem zaskakująco pewnym jak na niego - Ale wszyscy już nie żyją.
Kłamstwa, kłamstwa, kłamstwa. Wypowiadane bez mrugnięcia okiem, bez zająknięcia, bez wahania. No dobra, nie wszystko było kłamstwem - tylko lekkim naciągnięciem prawdy. Bo przecież jego ojciec żyje, prawda?
Tylko czemu go tu nie ma.
Chyba już dziwniejsze było to, że taki dzieciak jak on potrafił zupełnie bez emocji stwierdzić, że jego rodzina była martwa. Ale gdyby musiał opowiedzieć o tym, że jego rodzeństwo nie żyje, lub jego matka... Lecz to przecież było tajemnicą, tak? Cicho. Sza.
Postawił uszy, wysłuchując kolejnych słów Tiba. To go szczerze zainteresowało - indoktrynacja, szkolenia? Stary mógł poczuć na sobie ciężar dwukolorowych oczu młodzika, gdy ten skupił na nim całą swoją uwagę.
- A nie lepiej znać i to, i to? - znów odezwał się tak nagle, niepytany, lecz wyglądał jakby natychmiast tego pożałował. Stulił lekko uszy, ale zacisnął zęby i utrzymał swe spojrzenie na Tibie.
[Obrazek: arvo_pod_by_fileera-dbegn1b.png]
Tene
Samotnik
*

Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:133 Dołączył:Sty 2017

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 77
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 55
Doświadczenie: 22

#7
16-07-2017, 22:15
Prawa autorskie: Ja
Tytuł pozafabularny: Nieszczęśnik

Nie wyglądała na taką co by nie dowierzała, mimo to ciekawa była na ile było w tym prawdy. Niby to tylko język, ale mogło się go wykorzystać, do przekazywania tajnych informacji lub do mówienia co się chce, bo skoro nikt nie zna znaczenia słów to nie trzeba się powstrzymywać. Choć rzeczywiście mógłby być tylko niegroźną pamiątką, ale ten akcent temu zaprzeczał, albo rodzice Tiba mieli dziwne upodobania. 
Kolejne słowa przyjęła już nie do końca przekonana, coś musiało się kryć za tym "chociaż", machnęła lekko ogonem, na nagłą zmianę tematu. Coś było na rzeczy, a sama nie zamierzała drążyć dalej tego tematu. Zwłaszcza że trzeba było rozwiać podejrzenia Tiba, już chciała odpowiedzieć, na co zresztą przygotowała się już dawno, nie chcąc dać się zaskoczyć, ale uprzedził ją Arvo.
- Sam słyszałeś - poparła słowa syna, nie miała mu za złe że ją wyręczył, wręcz przeciwnie, w końcu lwiątkom niekiedy bardziej się wierzy niż dorosłym. Przytaknęła na zapytanie o szkoleniu, ciekawa do czego zmierzał Tib, na wzmiankę o "rodzinie" znów miała ochotę przekręcić oczami. "Tak, po prostu idealny wzór rodziny, powtarzany aż do znudzenia, jakby na siłę próbowali to wcisnąć do łba..." skomentowała w myślach, z nutą ironii. Już otwierała pysk, kiedy znów wszedł jej w słowo Arvo. Tym razem z lekka się zirytowała, okazując to jedynie nieco mocniejszym machnięciem ogona, nie zamierzała się denerwować na syna, był dla niej najważniejszy.
- Lepiej znać prawdę - stwierdziła, odpowiadając tak jakby na dwa pytania równocześnie, resztę słów kierując bardziej do syna niż Tiba: - Nie ważne jak bardzo bolesną - zdała sobie sprawę że to nie najlepszy pomysł tak mówić, mogła skłonić Arvo do zdradzenia ich sekretu, dlatego dopowiedziała dla pewności: - Choć czasami i kłamstwo jest konieczne... 
- Ale tak, wolę gorzką prawdę - zwróciła się do Tiba patrząc mu w oczy i zastanawiając się co też skrywa Królestwo, czy jest coś co powinna wiedzieć, czego z własnych obserwacji i przypuszczeń nie mogła zauważyć?
[Obrazek: 9mZeEiZ.png]

Tib
Samotnik
*

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Znamiona:1/4 Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:387 Dołączył:Sie 2016

STATYSTYKI Życie: 73
Siła: 91
Zręczność: 66
Spostrzegawczość: 65
Doświadczenie: 14

#8
17-07-2017, 16:15
Prawa autorskie: tigon
Tytuł pozafabularny: Świrus

Tib nie widział sensu w kwestionowaniu słów młodzika, tym bardziej że zostały one poparte przez Tene.
-W takim razie współczuję...-delikatnie skinął w stronę swoich rozmówców. Nie miał zamiaru wypytywać ich o przyczyny śmierci pozostałych członków rodziny, z autopsji doskonale wiedział, że pomimo upływu czasu, niektóre rany nigdy się nie zabliźnią.
Na kolejne słowa Arvo, na pysku Tiba zagościł, szeroki uśmiech.
-Już Cię lubię młody...- rzekł nie kryjąc przed resztą swojego zadowolenia, jakie wynikało z postawy dzieciaka. Był dociekliwy, i to się staremu bardzo podobało. Oczywiście Tib dostrzegł gest lwicy i skomentował go jedynie nieco szerszym uśmiechem. Następnie wysłuchał jej do końca, po czym samemu zabrał głos.
-Otóż z założenia, jesteśmy jedną wielką kochającą się rodzina, wszyscy są dla siebie bardzo milutcy a nasz kochany i bardzo wyrozumiały król pilnuje by jego "dzieciom" żyło się tutaj dobrze- Tib specjalnie tak tonował głos, by całość zabrzmiała jak jedna z bajek opowiadanych grzecznym lwiątkom na dobranoc.
-Jeśli zaś chodzi o gorzką prawdę...-stary momentalnie sposępniał -...osobiście zostałem wcielony tutaj siłą, Myr zaprowadził mnie do jaskini i dał prosty wybór, albo dołączam do stada, albo cóż...kaputt- Tib westchnął na wspomnienie dawnych czasów-...razem ze mną wcielono także lwiątko które nie miało na karku nawet dwunastu księżyców. Tą samą metodą...- urwał gdy przed oczyma mrugnął mu obraz małego Kamy. Wychudzonego, przestraszonego, pozostawionego na pastwę losu. W jego oku pojawiła się malutka łezka.
-Zaopiekowałem się dzieciakiem i pokochałem jak rodzonego syna...-Tib czuł jak powoli wzbierają w nim emocje, ale nie, nie będę płakać przy obcych.
-...szkoliłem go, poświęcałem mu swój czas, był ostatnim powodem dla którego potrafiłem zmobilizować się do działania...-Tib pociągnął nosem a pozostali mogli usłyszeć, że jego głos zaczął delikatnie drżeć-...a kiedy go zatłukli nie usłyszałem od Myra nawet zasranego "przykro mi"...-stary nie był już mówić dalej, z jego oczu gęstym strumieniem polały się łzy.
-Tak właśnie działa nasza "rodzina"-wycedził próbując powstrzymać się od płakania .
Tib potrzebował dłuższej chwili by nieco się ogarnąć. Kiedy jego stan pozwolił mu na zabranie głosu, kontynuował:
-Jeśli chodzi o awantury na zebraniach, to te nie będą miały już miejsca, bo zgodnie z nowym prawem, każde zakwestionowanie słów Myra postrzegane będzie jako zdrada. Co więcej młode mają być odpowiednio indoktrynowane by wiedzieć za kogo należy oddać życie...- stary niemal zacytował jedno z nowych praw, samemu nie mogąc dać wiary w to co właśnie mówił.
Po tym wszystkim nie był już w stanie wytrzymać spojrzenia Tene. Spuścił łeb, jednocześnie wbijając wzrok w ziemię.
-Czym my się staliśmy...-
Tene
Samotnik
*

Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:133 Dołączył:Sty 2017

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 77
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 55
Doświadczenie: 22

#9
19-07-2017, 15:12
Prawa autorskie: Ja
Tytuł pozafabularny: Nieszczęśnik

Spuściła na moment wzrok, chcąc "pokazać" że choć trochę przeżywa mniemaną stratę bliskich, potem ponownie przeniosła swe spojrzenie na Tiba. Podobało jej się to że jej syn zdobył sympatie lwa, może dawniej wywołałoby to lekki uśmiech na jej pysku, teraz jednak pozostawał bez emocji. Żałowała że czasami jej nerwowość daje o sobie znać. Miała z tym problem, spory problem, choć od momentu dołączenia, właściwie bardziej porwania Arvo, nie zdarzyło jej się nie zapanować nad sobą jak to bywało wcześniej, wybuchnąć, pracowała nad tym kontrolując i tłumiąc własne emocje. Nie zamierzała też okazywać słabości, także nie pozwalała sobie na rozpacz czy innego typu "słabych" emocji, na przeżywanie tego co przynosił okrutny los, na skutek takich działań emocje kumulowały się w niej, niekiedy nie do końca przez nią kontrolowane, odnajdywały ujście w gniewie. I nie miała nawet pojęcia jak silny ładunek emocjonalny będzie musiała za chwilę przyjąć. Słuchała słów Tiba wydawałoby się że nie wzruszona, na początku na prawdę tak było, znała sytuacje w stadzie dosyć dobrze. Aż tu nagle dowiedziała się że Myr wcielał siłą, Tene po części tego chciała, chciała być częścią stada, bo taka już była lwia natura, przynajmniej według niej lew powinien żyć wśród pobratymców, tworząc razem lwie stado, traktowała taką wspólnotę nie jak rodzinę, ale jak lwy, które ze sobą współpracują dla własnego dobra i korzyści. Choć, nie mogła wiedzieć co by było gdyby się nie zgodziła na propozycje Króla. Dalej ogarniało ją coraz większe zdziwienie i niepokój, nie miała pojęcia o tym że Tib miał podopiecznego, szybko dostrzegła że coś było nie tak, coś się stało. I kiedy się dowiedziała, aż otworzyła pysk ze zwykłego szoku, doskonale wiedziała jak to jest stracić lwiątko, ona nawet nie miała szansy go niczego nauczyć, urodziło się martwe, gdzieś w środku sama odczuła dawny ból, coś podobnego musiał przeżywać Tib, skoro już nawet płakał. Sama miała ochotę teraz przygarnąć do siebie syna, by nie myśleć o tym co było kiedyś. Zacisnęła zęby, machnęła nerwowo ogonem, uderzając przy nim tym lekko o ziemie. Za nic nie chciała dać się pokonać własnym emocją. Popatrzyła na Arvo z troską, upewniając się czy nic mu nie grozi, nie ważne jak bardzo było to teraz irracjonalne.
- Za to mi... - urwała nie wiedząc czy dobrze robi, czemu tak mocno mu współczuje? 
- Przykro mi, mogę tylko sobie wyobrazić co przeżywasz, nie chciałabym tego czuć... - mówiła szczerze, mimo że skłamała w kwestii że nie wiedziała jak to jest, bo przecież wiedziała, wiedziała na tyle by móc zdawać sobie sprawę jak bardzo cierpiał. Próbowała go pocieszyć? O to samej siebie by nigdy nie podejrzewała, co ją obchodził obcy lew? W gruncie rzeczy zbyt dobrze się nie poznali. Usiadła na ziemi, czekając aż emocje opadną. Kolejne słowa dały jej do myślenia, czyli nie tylko jej się to nie podobało.
- I do czego to wszystko doprowadzi? - tym razem wyraziła swe myśli na głos, kontynuując: - Ale, czy musi tak być? Król nie powinien mieć władzy absolutnej i ja się na to nie godzę, przysięga przysięgą, ale znając życie, jeśli nikt tego nie przerwie, będzie jeszcze gorzej, ale co ja, albo ty możemy? Ktoś musiałby nas poprzeć, chcieć próbować coś zmienić... W grupie siła, osobno nic się nie zdziała, bo przecież, tak jak sam powiedziałeś, uznają za zdrajce tego kto się sprzeciwi - powiedziała, zdając sobie sprawę że robi się nie ciekawie w Królestwie i należałoby coś z tym zrobić, sama jednak nie zamierzała się narażać, albo wtrącać, nie była tu zresztą nikim ważnym, jeszcze, o ile w ogóle jej się uda wspiąć się wyżej w hierarchii. Poza tym Król mógł nawet nie posłuchać kogoś na wysokim stanowisku, co więcej, chcieć go zdegradować. Już teraz wiedziała czemu Myr dawał szanse na odejście ze stada, nie chciał nikogo kto by mu się sprzeciwiał. Odejście jednak nie leżało w jej interesie, tu mimo wszystko póki co było bezpieczniej, niż poza stadem, musiała myśleć o Arvo, bała się że tam za granicami szybciej jej go odbiorą niż tutaj.
[Obrazek: 9mZeEiZ.png]

Arvo
Samotnik
*

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Tytuł fabularny:Młodszy Zaklinacz Zezwolenia:Może zbierać kocimiętkę i lulka. Liczba postów:134 Dołączył:Sty 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 62
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 21

#10
20-07-2017, 02:07
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | lineart - TheSiubhan, kolory - Salvathi

Szeroki uśmiech na pysku lwa i ta drobna pochwała wpierw go zaskoczyły, a następnie nieco onieśmieliły. Młody zamrugał kilkakrotnie, jakby nie do końca rozumiał, bądź nie do końca przyjmował to do siebie, lecz ostatecznie wygiął usta w podobnym grymasie co stary, choć mniej wyrazistym.
Pozwolił sobie na jeszcze jeden, jeszcze dwa kroki w stronę Tiba, machając niemrawo ogonem. Odwrócił pysk w kierunku Tene, gdy to ona odpowiedziała konkretniej na jego pytania. Nie miał pojęcia, że te słowa o prawdzie... W gruncie rzeczy były kłamstwem, gdyby ktokolwiek znał ostatnie czyny Tene. Że jej kłamstwa oplatały go niczym sieć, i tylko małego ułamka był świadom, choć w tym małym ułamku jej dopomagał. 
I wysłuchiwał słodkiego fałszu, stadnej propagandy uważnie, bo sam przecież pojawił się w stadzie całkiem niedawno i nikt nie zdążył go nim tak naprawdę nakarmić. A nawet jeżeli próbował, mógł spotkać się najwyżej z milczeniem i pytającym spojrzeniem dwukolorowych ślepi, które przecież widziały kłótnie na spotkaniu. Kiedy to po raz pierwszy spotkał wielu członków stada.
Choć gorzka prawda okazała się być o wiele, wiele ciekawsze. Jego oczy powiększyły się w zdumieniu, gdy Tib opowiadał swą historię. Kaputt.... Przeszył go dreszcz. Mógł się tylko domyślać, co to znaczyło, lecz twarde brzmienie słowa było jednoznaczne.
Młody lew, nie gorszy ni lepszy od niego samego, wychowany, przygarnięty przez starego, wypuszczony na śmierć.
Arvo cały zesztywniał, przybity pełnym ciężarem historii, ale i emocji Tiba. Smutkiem, bólem, żalem, wyrzutami sumienia. Zupełnie tym samym, co już kiedyś przecież widział - u zrozpaczonej Ayumi, targanej przeżyciem śmierci własnej córki. 
Zwyczajnie nie potrafił na to patrzeć, lecz chęć jakiegokolwiek pocieszenia samca walczyła w nim z nieśmiałością, lękiem przed zbliżeniem się do niego, ogromnym dystansem, który Arvo od jakiegoś czasu miał do każdego napotkanego zwierzęcia. Lecz jak, jak mógłby nie zareagować na płacz starego, rosłego lwa?
Miękkie poduszeczki jego łap wyciszyły kroki na chodnej, kamiennej podłodze, gdy bezszelestnie, bez słowa ruszył w kierunku Tiba. Powoli, bo nadal nieśpieszno mu było i tak bardzo dziwnie złamać ten dystans między nim a obcym w gruncie rzeczy lwem, podszedł do niego, znalazł sobie miejsce między starymi łapami, które tak wiele zła i dobra wyrządziły, i wtulił się w pierś oraz grzywę lwa. Obdarzając go ciepłem, a zaraz po tym, jak otarł łbem o starego, także i dwukolorowym spojrzeniem młodych, dziecięcych właściwie oczu.
- Ale w całym tym stadzie on miał ciebie - odezwał się głosem niezbyt głośnym, lecz wybrzmiewającym pewnie i szczerze. I chyba każdy doskonale wiedział, kim był on. - Więc dzięki temu, że i ty tu trafiłeś... Pomyśl, o ile lepsze stało się jego życie.
Powiedziawszy to, nie odstąpił Tiba, lecz ułożył się przy nim, właściwie w jego łapach, wciąż częściowo przytulony do starszego, lecz tak, by móc spoglądać i na Tene. 
Bacznie słuchał wymiany zdań dorosłych, samemu nie do końca rozumiejąc ich sens. 
- Nie wiedziałem, że król ma całkowitą władzę nad członkami stada. Bo przecież zawsze można z niego odejść, prawda? Więc czemu ktokolwiek miałby zechcieć dać się komuś tak podporządkować? - odezwał się, nawet nie wiedząc, jak bardzo się myli. Bo choć w jego stadzie rodzinnym władcy tytułowali się królami, daleko im było od takiego despotyzmu.
[Obrazek: arvo_pod_by_fileera-dbegn1b.png]
Tib
Samotnik
*

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Znamiona:1/4 Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:387 Dołączył:Sie 2016

STATYSTYKI Życie: 73
Siła: 91
Zręczność: 66
Spostrzegawczość: 65
Doświadczenie: 14

#11
20-07-2017, 22:51
Prawa autorskie: tigon
Tytuł pozafabularny: Świrus

Zajęty rozmową z Tene i próbami opanowania targających nim emocji, Tib nawet nie zdał sobie sprawy, kiedy to dopiero co poznany malec, zbliżył się do niego i wtulił w jego grzywę. Gdyby nie fakt, że od dłuższego czasu starego od wewnątrz trawiła depresja, to ten zareagował by jedynie zdziwieniem. W końcu było to ich pierwsze spotkanie a dzieciak traktował go już jak członka swojej rodziny. Jednak stan w jakim znajdował się obecnie stary Tib, wymusił na nim nieco inne zachowanie. Nie zastanawiając się, lew objął młodzika łapą i delikatnie(jak na niego) przycisnął do siebie. Przez te kilka chwil Tib doświadczył czegoś, czego przez ostatnie dwa miesiące szwendania się po terenach Królestwa nie mógł znaleźć. Czyjejś bliskości, poczucia, że jest jeszcze komuś potrzebny, że ma dla kogo żyć. Kilka ciepłych łez rozbiło się na sierści Avro, ale stary odzyskiwał już nad sobą  kontrolę. Zwolnił uścisk i uśmiechając się popatrzył na Avro i wnet uświadomił sobie jedną rzecz. To nie jakiś dziwny, obcy lew był faktycznym zabójcą Kamy, czy nawet ci cholerni księżycowi… Kamę zabił Myr. Wyprał mu mózg, swoją ideologią wypaczył wszystko co było w młodziku dobre, ubezwłasnowolnił, czyniąc z niego swojego pionka, marionetkę. Avro…ten dzieciak nie był tym jeszcze skażony, jego da się uratować!
Tib oderwał od malca wzrok i spojrzał na Tene. Przez te kilka chwil jego wyraz mocno się odmienił. W spojrzeniu lwa znów odbijało się zdecydowanie i pewność siebie.
-Posłuchaj mnie, mein Lieber…-rzekł głosem w którym nie było już śladu po wcześniejszej słabości…- wszyscy którzy mieli odmienne zdanie od Myra są już  martwi albo opuścili to stado. Obecnie w Królestwie zostały same pionki, marionetki pozbawione własnego zdania i jakichkolwiek przejawów wolnej woli. Nie liczyłbym na żaden nawet najmniejszy znak  sprzeciwu z ich strony, nawet jeżeli Myr od tak sobie postanowiłby wymordować ich rodziny…-cóż, może troszkę przesadził, chociaż patrząc na takiego Edena czy Baq…
-Jeżeli odejdziemy ze stada, zostaniemy uznani za zdrajców i będziemy ścigani, bo jak widać nasz „kochający opiekun” woli wzbudzać strach niż szacunek-rzekł do Avro.
-Zdaję sobie sprawę, że boisz się o swojego syna, wiem jak to jest bo  przed Kamą sam miałem jeszcze piątkę młodych, ale…-urwał gdy poczuł na sercu bolesne ukłucie. Na moment spuścił wzrok, po czym westchnął ciężko.
-Mniejsza z tym, w młodości przeszedłem przez podobne piekło i wiem, do czego zmierza Myr. Zrobią z niego potwora, pozbawią go tego co w nim dobre, a kiedy przyjdzie odpowiedni moment, bez skrupułów poślą by zginął za swojego króla- Tib bazował teraz na swoich własnych wspomnieniach. Doskonale pamiętał metody stosowane przez jego dawne stado, w końcu doświadczył ich na własnej skórze. Patrząc na ostatnie wydarzenia jakie miały miejsce w Królestwie, Myr zmierzał w tym samym kierunku.
-Życie poza stadem byłoby dla waszej dwójki jak wyrok śmierci, ale pamiętajcie, że królewscy mają wielu wrogów. Z informacjami które posiadam, będę w stanie zapewni sobie wśród nich byt, a wam bezpieczeństwo- grunt to mieć plan. Kończąc, zdanie poczochrał Avro po jasnej grzywce.
W trakcie tych kilku chwil spędzonych wspólnie, stary zdążył polubić swoich gości. Młodzika za jego ciekawość i wewnętrzne dobro a Tene... cóż stary dostrzegł w jej zachowaniu kilka ciekawych objawów.
Już na samym początku lwica wydała mu się dziwnie zamknięta w sobie. Może po prostu taka już była, albo swego czasu została porządnie skopana przez życie? Kto wie, może są do siebie bardziej podobni niż mogłoby się to wydawać? No dobra, Tene nie miała lekkiej nadwagi, ale pod względem doświadczeń, mogła być bliższa Tibowi niż którykolwiek z członków jego obecnej "rodziny".
-Prawdę mówiąc, polubiłem was moi drodzy i nie chciałbym zostawiać was na pastwę Myra...- spojrzał na Tene i posłał jej lekki przyjacielski uśmiech.
-...jednak postanowiłem już, że ja dłużej tutaj nie zostanę. W młodości popełniłem wiele błędów i nie zamierzam powtarzać ich na starość- zakończył, jednak nie podniósł się z zajmowanego przez siebie miejsca. Jego spojrzenie wędrowało pomiędzy jego rozmówcami. Cóż, mimo że Tib wielokrotnie  próbował temu zaprzeczyć, posiadał w sobie cząstkę dobra, która w tym momencie kazała mu zaczekać na reakcję ze strony jego rozmówców, by w razie czego spróbować dalej przekonywac ich do opuszczenia terenów Królestwa.
Tene
Samotnik
*

Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:133 Dołączył:Sty 2017

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 77
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 55
Doświadczenie: 22

#12
23-07-2017, 20:00
Prawa autorskie: Ja
Tytuł pozafabularny: Nieszczęśnik

Przepełniło ją coś w rodzaju zazdrości o Arvo, gdy jej przybrany syn znalazł się przy Tibie, zdawała sobie sprawę dlaczego to zrobił, chciał po prostu go pocieszyć, podobnie jak ona przed chwilą, lecz nie tak skutecznie jak Arvo. Choć w lwicy obudziło się pragnienie by mieć samczyka tylko na wyłączność, a irracjonalny strach przed jego stratą, podpowiadał jej że każdy, nawet Tib mógłby jej go odebrać to musiała się otrząsnąć, zignorować to. Z zewnątrz się udało, ale w środku dusiła w sobie te nie wygodne uczucia, sierść lekko zjeżyła się jej na karku, a ogon znów w wyrazie podenerwowania machnął raz dosyć energicznie, zdawała sobie sprawę że może to po prostu zostać odebrane za nerwy o to co dzieje się w stadzie i częściowo nimi nawet były, przez co nie przejęła się zbytnio swoją mową ciała. 
Słuchając na Tiba, narastał w niej niepokój i ten postanowiła dusić w sobie, w jej wyrazie pyska pojawił się gniew na tyle silny że nie mogła go całkowicie zdusić, zacisnęła kły i przymrużyła oczy, na wzmiankę o marionetkach, sama nie uznawała się za taką, ale czy kiedykolwiek wyraziła jakikolwiek sprzeciw? Nie, póki co nic nie kłóciło się z jej interesami, była zbyt krótko w stadzie, by trafić na tej jeden szczególny moment, ale czy by nawet wtedy gdyby nie chciała czegoś zrobić, odmówiłaby? Przecież nie ryzykowałaby stratą Arvo. Odwróciła na chwilę głowę, wysłuchując następnych słów, tym razem skierowanych do jej syna, gdy Tib ponownie zwrócił się do niej popatrzyła na niego już bardziej neutralnym spojrzeniem. 
- Masz rację, nie chcę by coś mu się stało - powiedziała w chwili przerwy jaką zrobił sobie Tib, patrząc na syna, jednak wahając się by dodać "nie będę ryzykowała". To co usłyszała dalej, mocno ją wstrząsnęło, jak bardzo by to chciała ukryć, to i tak patrzyła wręcz w szoku na Tiba. Czy miała temu wierzyć, czy to po prostu tylko plotki, wyolbrzymianie? Ale to spotkanie stadne... Te nowe prawa... To wszystko skłaniało by wierzyć w wersje Tiba. Wszystko nasuwało myśl że to prawda, właśnie do tego dążyło Królestwo. Nie chciała takiego losu dla Arvo, nie chciała by stał się marionetką i służył Królowi, podczas gdy zamierzała zapewnić mu rodzinę, dać sobie szanse na rolę matki, inaczej sobie to wszystko wyobrażała. Z drugiej strony nie mogła wierzyć tak na ślepo zapewnieniom Tiba, co jeśli próbował ich oszukać? Czuła się wręcz jakby stała między młotem, a kowadłem, to co wybierze zdecyduje o ich przyszłości, pozostanie w Królestwie przynosiło za sobą ryzyko, tak jak i przyłączenie się do Tiba, cokolwiek nie wybierze nie może być pewna przyszłości. Milczała, poważnie myśląc nad tym co teraz zrobić, w którą stronę podjąć ryzyko, nic nie wydawało jej się pewne. Wrogowie to przecież też lwioziemcy, więc i z nimi Tib mógłby pójść na umowę, czy powinna aż tak ryzykować? 
- Pytanie, czy możemy ci zaufać? - odezwała się patrząc prosto w oczy Tibowi. Zbliżyła się, po to by znaleźć się całkiem blisko, usiadła obok Tiba, nie żeby się spoufalać, a pilnować Arvo: - Znasz wrogów Królestwa na tyle by wiedzieć czy mogą nam pomóc? Przecież mogą wykorzystać informacje, które masz, a potem w najgorszym wypadku nas zabić, jeśli poszlibyśmy z tobą. Pewnie nie zdradzisz im wszystkiego od razu i to może być twoim gwarantem, ale co potem? Czy uznają cię za sojusznika, a może zmuszą do walki przeciw Królestwu? Wiem już do czego zmierza Myr i jeśli to prawda to wolałabym odejść, ale musiałabym mieć pewność że nic nie będzie nam zagrażało, albo że będzie można to ryzyko skutecznie zmniejszyć - zagarnęła do siebie łapą syna, przytulając go do siebie, nie bez powodu, tutaj tylko ona miała świadomość że go porwała i przez to równie dobrze mogłaby stracić, gdyby na przykład ktoś z jego bliskich nagle ich spotkał. Zdała sobie sprawę że tak czy inaczej nie pozbędzie się tego ryzyka, w Królestwie namieszają młodzikowi w głowie, poza Królestwem lwioziemcy mogą przyczynić się do poznania prawdy przez Arvo. 
- A gdyby... Znaleźć inne stado, dołączyć do niego, podać im inne imiona niż mamy na prawdę... Nie, to nie wyjdzie, mogą po samym opisie wyglądu dowiedzieć się że to my... - wyraziła swe myśli na głos, uderzyła ogonem o ziemie, jak tu z tego wybrnąć? Jaką decyzje podjąć? Coraz bardziej ją to frustrowało.
[Obrazek: 9mZeEiZ.png]

Arvo
Samotnik
*

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Tytuł fabularny:Młodszy Zaklinacz Zezwolenia:Może zbierać kocimiętkę i lulka. Liczba postów:134 Dołączył:Sty 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 62
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 21

#13
26-07-2017, 16:58
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | lineart - TheSiubhan, kolory - Salvathi

Czuł na swoim ciele dużą, samczą łapę i wiedział, że nie należy ona do jego ojca. Choć gdyby zamknął oczy, czy mógłby udawać, że jest inaczej? Że jakimś cudem wrócił do tych czasów, kiedy mógł być w objęciach swego taty, nie starszego lwa w obcym stadzie, miejscu, które powinien nazwać domem, lecz z jakiegoś powodu nie chciał? Zacisnął mocno powieki i przytulił się mocniej do Tiba, tym razem to on potrzebował ciepła w krótkiej chwili słabości. A łzy samca boleśnie mu przypomniały, że jego ojciec pozostał tylko w przeszłości. Przecież tata by nie płakał. 
Ale gdy Tib już zdjął łapę z jego pleców, Arvo zdołał już odegnać od siebie wspomnienia ojca, schować je gdzieś głęboko w siebie, jak zawsze. Słuchał słów samca z niepokojem, bo choć był dzieckiem i może nie był w pełni świadom, z czym to wszystko się wiązało, na pewno nie brzmiało dobrze. Zmarszczył lekko nos. To wszystko brzmiało tak, jakby członkowie stada w jakiś dziwaczny sposób oddawali władcy swą wolność... Tylko co dostawali w zamian?  Zostali zmuszani do wykonywania czyjejś woli, a gdyby się sprzeciwili... Skończyliby źle.
Kolejny dreszcz przeszedł młodzika. Stary mówił o tym tak, jakby to była najszczersza prawda, lecz najwyraźniej była ona skrywana, skoro Tene nic o tym nie wiedziała. Sama mówiła, że niedawno stała się członkiem tego stada.
Ale jedno zdołał wyciągnąć z tej rozmowy. Najwyraźniej Tene nie miała ochoty pozostawać w Królestwie na dłużej, a Tib chciał im pomóc. Tak szybka zmiana miejsca niezbyt podobała się Arvo, ale jeszcze mniej podobało mu się Królestwo, które wcale nie zrobiło na nim dobrego wrażenia. 
Pozwolił się przygarnąć do siebie Tene, ale tym razem wyjątkowo nie odwzajemnił żadnego jej gestu, intensywnie zastanawiając się nad słowami dorosłych.
- Przecież tu jest dużo lwów, a opis wyglądu nie jest na tyle pewną informacją, by móc od razu kogoś po nim rozpoznać - mruknął. Szara lwica z błękitnymi oczami? Jak widać, nie tylko jego siostra tak wyglądała, a i pierwsza lepsza napotkana samica z tego stada. Kątem oka zerknął na własną, szarą łapę, wzdychając cicho. Ta-ak, akurat on jednak potrafił wyjątkowo się wyróżniać, jeżeli chodziło o wygląd. Złotych lwów było wiele, szarych też nie mało. Ale szaro-złotych? O dwukolorowych ślepiach? Mógł najwyżej wierzyć w to, że reszta członków nie przypatrywała mu się uważnie. Przecież jedynie mignął im na spotkaniu, kiedy to zajmowali się przede wszystkim krzyczeniem na siebie, poza tym spotkał tylko tamtą szarą. 
- Ale... - odezwał się nagle, po czym zacisnął usta, jakby w niepewności. Odetchnął głębiej. Nie, jednak warto. -... jeżeli w Królestwie ostatnio tyle się działo, śmierci, odejścia, stado zostało poważnie osłabione, prawda? Więc jeżeli my też, po prostu byśmy odeszli... Nie muszą tego zauważyć od razu. I czy będą mieli siłę, by nas ścigać? Czy nie powinni się zająć umocnieniem własnego stada?
Położył lekko po sobie uszy, spoglądając niepewnie na dorosłych. To tylko jego spostrzeżenia i przemyślenia, kto wie, jak bardzo głupie. Tylko że... On nie chciał tu zostawać. I nadal ściganie tych, którzy zechcieli odejść, wydawało mu się zbyt abstrakcyjne - zwłaszcza, że na tamtym spotkaniu chyba na to zezwolono?
[Obrazek: arvo_pod_by_fileera-dbegn1b.png]
Tib
Samotnik
*

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Znamiona:1/4 Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:387 Dołączył:Sie 2016

STATYSTYKI Życie: 73
Siła: 91
Zręczność: 66
Spostrzegawczość: 65
Doświadczenie: 14

#14
26-07-2017, 23:12
Prawa autorskie: tigon
Tytuł pozafabularny: Świrus

Tib rozpoznał w zachowaniu Tene objawy, które świadczyły że jego słowa odcisnęły na niej swoje piętno, nawet jeżeli później próbowała to przed nim ukryć. Wyraz Arvo nie wymagał dłuższej analizy. Dzieciak najzwyczajniej w świecie się bał i stary doskonale rozumiał dlaczego. Nie rozumiał za to, dlaczego chce im pomóc. Na dobrą sprawę powinien się troszczyć o własną skórę, a nie rozczulać nad samotną matka i jej dzieciakiem. 
Może nie jestem takim sukinsynem za jakiego sam siebie uważam?- pomyślał a kąciki jego ust delikatnie drgnęły.
Tib wytrzymał spojrzenie zielonych oczu i nie spuszczając wzroku udzielił odpowiedzi.
-Cóż, dobrze że pytasz, w końcu dopiero co się poznaliśmy, a ja na samym początku znajomości proponuję wam ucieczkę- Tib uśmiechnął się lekko na myśl o niedorzeczności sytuacji, w jakiej się znaleźli- jeżeli chodzi o to co wam powiedziałem, to nie jest to tajemnicą. Jeśli jeszcze nie poznałaś nowych praw, to wkrótce to nastąpi, a wtedy wystarczy chwila byś doszła do podobnych wniosków co ja. Jeśli zaś mówimy o ucieczce, to powiedz jaki miałbym cel w oszukiwaniu was?- jego spojrzenie przybrało pytający wyraz.
-Ciekawi was pewnie, dlaczego próbuję wam pomóc, ja?- uprzedził pytanie, którego w gruncie rzeczy i tak się spodziewał.
-Po prostu na własnej skórze doświadczyłem tego, co zmierza wam zrobić  Myr i wiem...-w tej chwili Tib niepotrafił znaleźć odpowiednich słów. Zamilkł by wysłuchać Tene. Nim samemu zdążył zabrać głos, do rozmowy ponownie włączył się Arvo. Tib wysłuchał go, po raz kolejny nie mogąc powstrzymać wschodzącego na pysku uśmiechu.
-No proszę, mamy tutaj małego geniusza- rzekł nie kryjąc swojego zadowolenia i korzystając z bliskości malca, poczochrał go po szarej grzywce.
Dalsze słowa, jakie padły z ust objga jego rozmówców, komentował krótkimi skinięciami łba a kiedy nadeszła jego kolej, spojrzał wprost na Tene.
-Avro ma rację, teraz jest najlepszy moment na ucieczkę. Z tego co wiem, to w Królestwie panuje obecnie małe zamieszanie i upłynie trochę czasu, nim zorientują się, że nas nie ma- powiedział, jednocześnie zdając sobie sprawę,  co było dla Tene największym problemem.
-Nie pójdziemy prosto do pierwszych lepszych wrogów Królestwa. Planowałem zatrzymać się na terenach wolnych. Dla was znalazłbym jakieś bezpieczne lokum a sam zająłbym się zbieraniem informacji. W końcu w młodości byłem szkolony by radzić sobie w takich sytuacjach- Tib nie potrafił się powstrzymać przed pochwaleniem się swoimi umiejętnościami. Zwykle nie wychodziło mu to potem na dobre. Pewnego razu złamał sobie przez to łapę.
Już chciał zalać swoich rozmówców kolejnym potokiem słów, jednak prędko porzucił ten zamiar. Westchnął i nie spuszczając wzroku z zielonych ślepi Tene, delikatnie nakrył swoją dość pokaźną łapą, mniejszą łapę samicy.
-Pozwólcie mi sobie pomóc- powiedział łagodnie, i  zerknął na Avro. Nim upłynęła dłuższa chwila, na powrót trwał wpatrzony w oczy lwicy. Chociaż bał się do tego przyznać, zaczęło mu na nich zależeć.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 26-07-2017, 23:20 przez Tib.)
Tene
Samotnik
*

Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:133 Dołączył:Sty 2017

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 77
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 55
Doświadczenie: 22

#15
29-07-2017, 20:48
Prawa autorskie: Ja
Tytuł pozafabularny: Nieszczęśnik

Chciała by jej wybór był jak najbardziej korzystny i bezpieczny, można by powiedzieć że słowa Tiba ją przekonały, przynajmniej połowicznie, bo wciąż nie do końca mu ufała, ale lepiej było zaufać jemu niż Królowi, który wprowadzał zbyt surowe prawa, jakby chciał mieć pod kontrolą każdy ich ruch, jakby myślał że nie potrafią myśleć samodzielnie, dążył najwyraźniej do władzy absolutnej. Trzeba było odejść w czas, choć i to nie przyniosłoby korzyści, a wręcz problemy, kiedy na karku Królestwo miało tylu wrogów, a ona sama musiała być ostrożna by to co zrobiła nie wyszło na jaw. Dlatego wciąż tu była. Ale nie zamierzała być niczyim pionkiem w grze, poświęcać życia dla wyższego dobra, dla ideałów, Króla czy dobra większości, obchodziło jej jedynie własne dobro i Arvo. Już zastanawiała się po co Tib miałby chcieć im pomóc, gdy właśnie sam wypowiedział to pytanie na głos, jakby czytał w jej myślach. Wyglądało na to że było mu po prostu ich szkoda, w końcu nie chciał by przeżyli tą samą nieprzyjemność co on, prosty powód, aczkolwiek sposób myślenia Tene, nie pozwalał jej naiwnie wierzyć że ktoś tak bezinteresownie im pomoże. Na pewno oczekiwał coś w zamian, coś co nie zostało jeszcze wypowiedziane. Gdy syn zaczął mówić, popatrzyła na niego w skupieniu i w zamyśleniu. Uważnie obserwując to co robił Tib, nie chciała przesadzać z nadmierną ostrożnością, to zwykły miły gest i pochwała dla Arvo, z którego była dumna.
- Masz rację synku, to mniej pewna informacja niż imię, ale prawie u każdego można niestety znaleźć jakieś znaki szczególne - dodała, nie wysilając się na dłuższe tłumaczenie, Arvo był pojętny i na pewno zrozumiał o co jej chodzi, co więcej sam doszedł do podobnych wniosków, ale o tym już lwica nie mogła wiedzieć. 
- Tak, to dobry moment - przyznała, tym samym także stwierdziła że Arvo ma racje. "Choć lepszy byłby wtedy na spotkaniu, cóż, nie myślałam sobie że to wszystko aż tak źle się potoczy" swe myśli zachowała dla siebie, nie lubiła przyznawać się do błędów i nie zamierzała powiedzieć tego na głos, nie miałoby to i tak sensu, nikt nie potrafi podróżować w czasie i zmieniać tego co już się wydarzyło, po co więc do tego wracać? Kolejna wypowiedź Tiba nieco ją uspokoiła, ufając jego słowom nie będą mieli kontaktu z wrogami, a więc też z lwioziemcami, ryzyko wciąż istniało, ale wiedziała że po tym co zrobiła nigdy się go nie pozbędzie, prawda zawsze wychodzi na jaw, musi więc ten moment jak najbardziej odwlec. Na razie wolała o tym nie myśleć, ważniejsze było to co zrobić teraz, decyzje już po części podjęła, ale wciąż wahała się, nie chcąc popełnić błędu. Nie podobała jej się wizja że będą się wiecznie kryć albo i uciekać, ale czy było lepsze wyjście? W Królestwie będzie coraz to gorzej...
Trwała tak w zamyśleniu, analizując za i przeciw, próbując przewidzieć co mogłoby się stać, w obie strony, w najlepszym i najgorszym wypadku. Aż nagle na jej pysku pojawiło się zmieszanie, gdy zorientowała się że ją dotknął i to jej łapę, jakby chciał...
- Nie pozwalaj sobie - warknęła, zabierając w pierwszym odruchu swoją łapę i mierząc gniewnie w jego oczy, sierść na karku miała jak kolce u jeża, całe jej opanowanie szlag trafił i nawet ogon przeciął powietrze jak bicz. Objęła syna łapą, jak gdyby chciała go chronić. Po chwili się otrząsnęła, odwróciła wzrok by powrócić nim już bardziej obojętnym do Tiba, wstała na chwilę, nie odstępując przy tym Arvo.
- Czego oczekiwał byś w zamian za pomoc? - zapytała wprost, bez zbędnych emocji, ignorując to co stało się przed chwilą i jedynie podirytowana kręciła ogonem, być może odczytała to opacznie i wcale nie szukał z nią bliskości, a chciał jedynie udzielić wsparcia?
[Obrazek: 9mZeEiZ.png]



Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości