♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Cheka
Samotnik
*

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:Podrostek Liczba postów:16 Dołączył:Lip 2017

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 25
Zręczność: 25
Spostrzegawczość: 25
Doświadczenie: 0

#16
08-08-2017, 18:20
Prawa autorskie: Ja

Obecność dwóch ogromnych niepachnących mamą lwów było ponad wytrzymałość nowonarodzonej lwiczki. Darła się w niebogłosy, a jej piskliwy krzyk słychać było chyba aż na Cmentarzysku Słoni.
Co się dzieje?! Mamo, ratunku!
[Obrazek: KlKlXwC.png]                       

Cellophane flowers of yellow and green
Towering over your head
Look for the girl with the sun in her eyes
And she's gone
Bahati
Samotnik
*

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Podrostek Liczba postów:28 Dołączył:Lip 2017

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 40
Zręczność: 45
Spostrzegawczość: 45

#17
08-08-2017, 19:14
Prawa autorskie: Disney + moje przeróbki // Ghalib
Tytuł pozafabularny: Sknerus

Ulga związana z uwolnieniem cieczy była chwilowa. Potem znów rozległa się fala donośnych dźwięków, które budziły przerażenie małego brzdąca. Przewrócił się znów na brzuch, próbując jakoś odczłapać, ale drobne łapki nie chciały ze sobą współpracować. Wówczas znowu stracił grunt. Coś go złapało. Piszczał wołając o pomoc. Ale mama była daleko. W końcu wylądował na czymś. Było bardziej miękkie i ciepłe niż ziemia, na której wcześniej leżał. Trochę przypominało mamę. A skoro tak, to gdzieś musi być jedzenie. Malec już nieco spokojniejszy zaczął przemierzać nieznany teren. Finał był taki, że zaplątał się w grzywie i mimo wszelkich wysiłków nie potrafił się wyswobodzić. Pisnął bezradnie.
Xenia
Samotnik
*

Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Towarzysz:Pliszka siwa Liczba postów:226 Dołączył:Gru 2015

STATYSTYKI Życie: 95
Siła: 60
Zręczność: 72
Spostrzegawczość: 82
Doświadczenie: 10

#18
10-08-2017, 14:59
Prawa autorskie: Avatar - ja, obrazek w podpisie - Vasanti Vei
Tytuł pozafabularny: Mistrz Pióra

- Hejka! - odparła na przywitanie Ima. Obserwowała co też oba lwy robią z jej lwiątkami z lekkim uśmiechem, bo według niej to było całkiem urocze, gdy nagle...
Zielonooka wpadła w niepohamowany śmiech, na widok strumienia, który tak niespodziewanie wystrzelił z jej synka na Banjo, szybko zakryła łapą pysk, wciąż nie mogąc opanować rozbawienia tą sytuacją. Po prostu się nie dało. O powadzę można już było zapomnieć, zresztą na co ona komu? 
Nowo upieczona matka, po zaśmianiu się jeszcze kilkakrotnie, już miała odetchnąć z ulgą, słysząc że ojcem malców jest... Prawdopodobnie Imbali, nie, poprawka, to Banjo, albo?... Obaj?... Co?
- To... Yyy... Nie pozostaje nic innego jak... No właśnie? - zastanowiła się: - Będziemy losować? Albo nie, nie... Możecie być obaj tatusiami, chyba... Nie wiem, jeszcze nie widziałam czegoś takiego, ale co tam, jak tam nawet lubię nowości - powiedziała z szerokim uśmiechem. Słysząc zawodzenie córki, instynkt macierzyński znów dał o sobie znać, ułożyła się na powrót przy małych kulkach, otaczając je swoim ciepłem i zapachem mleka, które tylko czekało na małe głodomorki. Złapała ostrożnie małą Cheke w pysk, bardzo delikatnie, by przenieść ją w swoje przednie łapy, polizała ją czule językiem, chcąc ją w ten sposób uspokoić i pokazać że jest bezpieczna.
- Wyleciało mi z głowy - powiedziała po chwili: - Jeszcze wam nie przedstawiłam naszej małej gromadki - i z uśmiechem wskazała na lwiątko w jej łapach, by potem wskazać kolejne, w trakcie wymieniania imion: - To Cheka, córeczka, Cecezelela synek, Jester, kolejna córeczka i... - nagle zdała sobie sprawę że brakuje jednego z lwiątek.
- Chwila, a gdzie Bahati? - popatrzyła po lwach i całej jamie, mogłaby przysiądź że mały był przed chwilą na brzuchu Banjo, a teraz zniknął.
- No gdzie się schował?... Bahati - tak, zaczęła go wołać, bez względu na to jak bardzo nie miało to sensu. I jak łatwo zgadnąć mamusia czterech kuleczek nie zauważyła że jej zguba zaplątała się w grzywie brązowego lwa.
[Obrazek: SLSoZK4.png] 


Ma malunek na prawej łopatce przedstawiający jak na razie tylko dwie żyrafy, młoda i dorosła, stojące naprzeciwko siebie.
Bahati
Samotnik
*

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Podrostek Liczba postów:28 Dołączył:Lip 2017

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 40
Zręczność: 45
Spostrzegawczość: 45

#19
13-09-2017, 20:37
Prawa autorskie: Disney + moje przeróbki // Ghalib
Tytuł pozafabularny: Sknerus

Dobra, biorę sprawę w swoje łapki. Robimy skip. Lwiaki przechodzą w etap Szkrabów, a Imbali i Banjo znikają z tematu.
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _


Szczęśliwie Bahati został wyplątany z gęstej grzywy zanim obaj "tatusiowie" chyłkiem wymknęli się z nory, a także jej okolicy... no i w ogóle wymknęli się z życia kociaków na bardzo długo. W tym czasie najciemniej ubarwiony malec otworzył oczy, co związane było z kolejną falą nowości, porównywalną z samym momentem narodzin. Wszystko, co dotąd mógł badać jedynie innymi zmysłami nabrało kształtu i formy. Mógł zobaczyć własne łapki, a także rodzeństwo i mamę. Tajemnicze piski nabrały kształtu dwunożnego, bardzo skocznego stworzenia o spiczastym pyszczku. Dostanie się do źródła pokarmu stało się znacznie łatwiejsze, zwłaszcza, że niedługo po oswojeniu się z nowymi widokami, Bahati postawił pierwsze kroki. Rodzeństwo wcale nie ustępowało mu w postępach. Można by nawet stwierdzić, że radzili sobie lepiej od niego. Gdy inne maluchy biegały po jamie i usiłowały wyjść na zewnątrz, brunatny pozostawał przy matce, ciesząc się jej ciepłem. Najgorsze były godziny, gdy zostawali sami. Za każdym razem w Bahatim kwitła niepewność i strach, że nie zobaczy więcej matki. Jednak jak dotąd zawsze wracała.
Xenia
Samotnik
*

Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Towarzysz:Pliszka siwa Liczba postów:226 Dołączył:Gru 2015

STATYSTYKI Życie: 95
Siła: 60
Zręczność: 72
Spostrzegawczość: 82
Doświadczenie: 10

#20
14-09-2017, 17:45
Prawa autorskie: Avatar - ja, obrazek w podpisie - Vasanti Vei
Tytuł pozafabularny: Mistrz Pióra

Czas mijał, a zielonooka coraz bardziej oswajała się z myślą że jest teraz matką. Przez pierwsze kilka dni, gdy się budziła, ogarniało ją zaskoczenie i swego rodzaju ekscytacja na widok małych kulek, bo niekiedy myślała że to co się wydarzyło to dziwny, ale przyjemny sen, jak widać było to dla niej wciąż czymś niesamowitym. A jeszcze bardziej niesamowitym było jak te kulki szybko rosły i coraz bardziej i bardziej przypominały kształtem lwy. Otworzyły oczka, a Xenia miała wrażenie że teraz są jeszcze bardziej słodkie i urocze, zwłaszcza gdy zaczęły stawiać pierwsze kroki. Więź między nią i lwiątkami też mocniej się zacieśniła. Nie szczędziła im ani pieszczot, ani ciepła, ani swobody, mogły bawić się i biegać kiedy chciały. Nie było też niczym dziwnym że lwica nie miała problemu by rozmawiać z dziećmi, chociaż bardziej było to zasypywanie ich słowami, prowadzenie długich, zwykle wesołych monologów, częste opowiadanie o własnych podróżach i odkryciach. Nie mogła się doczekać kiedy lwiątka zaczną już coś mówić. Obserwowała maluchy z nieodłączną ciekawością, chyba że spały, wtedy ogarniała ją nuda i najczęściej w takich momentach opuszczała jamę. Codziennie wychodziła, raz, czasami dwa razy, a wraz z dorastaniem malców na coraz dłużej, nie mogąc się oprzeć by nieco powędrować i jak miała szczęście, odkryć nowe miejsca i ścieżki w pobliżu, ponieważ nie oddalała się zanadto od jamy, by móc z łatwością wrócić do lwiątek. Nie chciała ryzykować zgubieniem się lub co gorsza zostawieniem ich na dłużej niż kilka godzin. Oczywiście szukała też jedzenia, przy okazji, wraz z ptasim towarzyszem, a ten znacznie jej to ułatwiał, tak, nie zrezygnowała z robakowej diety, a karmiąc lwiątka mlekiem musiała jeść o wiele więcej larw i innych bezkręgowców. 

Wracała właśnie z jednej ze swoich, jak na razie krótkich wycieczek, po głowie krążyła jej myśl by zabrać dzieci w taką porządniejszą podróż, ale chyba były jeszcze na to za małe? Weszła do środka z kilkoma robakami w pysku. Najwyżej, gdyby było na to za wcześnie, albo ona, albo samiec pliszki je zjedzą, więc tak czy siak się nie zmarnują. 
- Mamusia przyniosła wam co nieco - zawołała wesoło, kładąc jeszcze wijące się robaki na ziemi, takie przecież były ciekawsze i maluszki będą mogły się nimi dodatkowo pobawić: - Kto ma ochotę spróbować czegoś nowego? Są przepyszne - popatrzyła po szkrabach z uśmiechem na pysku i nie małą ekscytacją, bo zdawała sobie sprawę że może wychować całą czwórkę na lwy, które nie zabijają innych zwierząt, a to był pierwszy krok do sukcesu. Może nawet jak matka będą próbowały się przyjaźnić z innymi gatunkami? To by było coś! Koniecznie musi ich tym zarazić.
[Obrazek: SLSoZK4.png] 


Ma malunek na prawej łopatce przedstawiający jak na razie tylko dwie żyrafy, młoda i dorosła, stojące naprzeciwko siebie.
Banjo
Konto zawieszone

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Zezwolenia:Może zbierać kocimiętkę i lulka. Liczba postów:62 Dołączył:Kwi 2017

STATYSTYKI Życie: 91
Siła: 60
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 15

#21
15-09-2017, 10:26
Prawa autorskie: Vari rysunek, ja obróbka ;)

- No i git- stwierdził Banjo i zaczął się zastanawiać nad pytaniem Xeni  o malucha. Już miał odpowiedzieć ze maluch jest tutaj ale łypnął okiem na swój brzuch i stwierdził ze malucha juz nie ma. Gdzie ten mały pędrak sie zawieruszył? Na odpowiedź zresztą nie czekał zbyt długo ponieważ poczuł coś w swojej grzywie.  Ze śmiechem wyplątał malucha i położył go znów na brzuchu tym razem ogradzając go łapami.



Czas mijał a Banjo i Im to pojawiali sie w norze to znikali.  Nie bronili nieczego lwiątkom zresztą traktowali je jak kumpli i dzieci jednocześnie.Choć Xanie była teraz przez chwilę sama, szybko ( i głośno ) się to zmieniło. Banjo wpadł z krzykiem do nory po czym poślizgnął się i wpadł na ścianę. Z lekja obolały potrząsnął głową i zaczął chichotać tak intensywnie że rozbolał go brzuch. Gdy zabaczył robaki skrzywił się. No cóż tolerował jedzenie insektów ale jak nie było nic innego.  Ale maluchy się jeszcze o tym dowiedzą. Wciąż rozchichotany podszedł do maluchów i wykrztusił
- Dzieci, uwa, uwa uważajcie na ściany. To podstępne bestie - i klapnął koło Xeni wciąż chichocząc
[Obrazek: fae.gif]
"Przed spotkaniem skonsultuj się z katechetą lub egzorcystą, gdyż każdy lew niewłaściwie stosowany może zaszkodzić twojej moralności  i/lub cnocie"
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 15-09-2017, 10:27 przez Banjo.)
Imbali
Konto zawieszone

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Zezwolenia:Może zbierać kocimiętkę i lulka. Liczba postów:63 Dołączył:Kwi 2017

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 85
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 25

#22
19-09-2017, 10:51
Prawa autorskie: avatar: ja, sygnatura: Teatr Muzyczny Capitol

Tak jak można było to przewidzieć, Im nie był najlepszym materiałem na ojca. Zdawał się nie zauważać, że lwiątka są od niego mniejsze, słabsze, mniej rozumne... No dobra, co do tego ostatniego można mieć wątpliwości. W każdym razie traktował je jak równych sobie i to naprawdę cud, że nikomu jeszcze się nic nie stało. Razem z Jo odwiedzali co jakiś czas Xenię i maluchy, a poza tym dużo podrużowali. Im nie rozumiał, czemu niby dzieciaki nie mogą iść z nimi. Była to chyba jedyna wada tych małych klusek.
Zaraz za Jo do nory wpadł z nie mniejszym rozpędem wielki, czarny lew. Przeżył doprawdy szok, gdy zorientował się, że to nie jest wolna przestrzeń i otacza go kilka ziemistych ścian. Zaparł się łapami, próbując wychamować, czego skutek był taki, że wleciał w brązowego towarzysza. Zaczął się głośno śmiać i tak się śmiał, że aż przewrócił się na plecy. O dziwo przewracając się nie przygniótł żadnego lwiątka.
[Obrazek: img_2801.jpg]
Jester
Rekrut
*

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Podrostek Liczba postów:57 Dołączył:Lip 2017

STATYSTYKI Życie:
Siła: 40
Zręczność: 50
Spostrzegawczość: 40
Doświadczenie: 5

#23
19-09-2017, 11:29
Prawa autorskie: Salvathi
Tytuł pozafabularny: Papużki nierozłączki (+ Cecezelea)

Było to doprawdy bezproblemowe dziecko. Jester nigdy nie płakała, nie krzyczała, nie leciała z piskiem do mamy i nie robiła tym podobnych rzeczy. Przewróciła się? Trudno, wstała i biegła dalej. Mama wyszła? Kiedyś wróci? Do nory wpadły dwa wielkie stwory drąc się w niebogłosy? Spoko, wreszcie jakieś urozmaicenie. Nie było rzeczy, która mogłaby ją zmartwić, za to wszystko ją ciekawiło i śmieszyło. Otworzenie oczu było dla niej istną ucztą wrażeń. Świat, który wydawał jej się znajomy nabrał zupełnie nowego wymiaru. Z każdym dniem odkrywała nowe szczegóły otaczającego ją ziemnego świata, ale w krótce przestało jej to wystarczać. Za wszelką cenę próbowała wyleźć na zewnątrz. Tam to dopiero były nowości!
Z osób ją otaczających najbardziej lubiła Cecezelelę. Od początku jakoś bardziej ciągnęło ją do samców niż samic, choć jeszcze nie widziała między nimi konkretnej różnicy, i oddzielała te dwie grupy bardziej intuicyjnie. Drugim samcem był Bahati, ale on był jakiś taki mniej ciekawy. Nawet nie chciał wychodzić na zewnątrz! Byli oczywiście jeszcze Im i Jo, którzy zawsze ją rozśmieszali. Niestety, oni pojawiali się dość rzadko. A mama... Jester traktowała ją jako coś niezbędnego. Dawało jedzenie, mleko, ciepło... Lwiczka uwielbiała słuchać jej długich monologów, z których z każdym dniem zdawała dię więcej rozumieć. Niemal w każdej chwili próbowała naśladować te długie szeregi dźwięków, choć w jej ustach brzmiało to bardziej jak "blałagudanunu" i tym podobne. Coraz częściej jednak udawało jej się względnie poprawnie wypowiadać niektóre słowa.
Lwiczka zajęta była niezdarnym skradaniem się ku ogonowi ulubionego brata, gdy do nory wkroczyła mama i położyła na ziemi kolorowe coś, co skutecznie odwróciło uwagę małej. To kolorowe coś to było bardzo dziwne coś. Było duże, choć nie tak duże jak mama, i się ruszało. Zaintrygowany szkrab podpełz do najbliższego robaka i pacnął go łapą. Ale to było śmieszne! Takiej konsystencji nie miała ani ziemia, ani trawa, ani rodzeństwo, ani mama... Dwukolorowa łapa po raz wtóry powędrowała ku tłustej larwie, tym razem przyciskając ją nieco mocniej. Miejsce, w którym przycisnęła się zapadło, a reszta jakby się powiększyła! Z wesołym gaworzeniem Jester objęła robala i przyciągnęła go do siebie. Przytuliła larwę, i nie wiedząc, co dalej z nią zrobić, wzięła ją w swe dziecięce usta. Nie pogryzła jej, bo nawet gdyby chciała, chyba nie umiałaby tego zrobić, poprzestała więc na zapalczywym ślinieniu zdobyczy. W tym momencie do nory wpadli Im i Jo. Lwiczka obserwowała ich z zaciekawieniem, uśmiechała się i cośtam mamrotała, ale nie zamierzała wypuścić z ust tłustej larwy.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 19-09-2017, 11:30 przez Jester.)
Bahati
Samotnik
*

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Podrostek Liczba postów:28 Dołączył:Lip 2017

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 40
Zręczność: 45
Spostrzegawczość: 45

#24
22-09-2017, 03:16
Prawa autorskie: Disney + moje przeróbki // Ghalib
Tytuł pozafabularny: Sknerus

Pod nieobecność matki Bahati spędzał czas na grzebaniu w ziemi. Czasem znajdował jakiś ciekawy kamień albo ruchliwe żyjątko. Tych drugich trochę się bał, zwłaszcza, kiedy miały nóżki, twarde, groźne skorupki, były szybkie i do wszystkiego się lepiły. Jakiś czas temu wykopał sobie dołek, który spełniał rolę kryjówki. Nie był nawet tak głęboki, żeby pomieścić go całego, ale pozwalał ciemnemu wtopić się w otoczenie i był ciepły. To wystarczyło.
Właśnie próbował się zdrzemnąć w swojej małej fortecy, ale wrzaski rodzeństwa mu w tym przeszkadzały. Zanim zaczął płakać z bezsilności, wróciła mama. Bahati przeciągnął się i od razu pognał do niej, by otrzeć się o jej łapy. Zainteresowało go to, co przyniosła. Były to żyjątka podobne do tych, które zdarzało mu się czasem wygrzebać w ziemi. Na szczęście większość z nich nie miała skorupek ani nóżek.
Brązowy przyglądał się niespodziance z pewnego dystansu. Skoro jednak mama zachęcała, a siostrze nic się nie stało, gdy spróbowała, to chyba wypadało to zbadać. Niepewnie podszedł do ślimaka bez skorupy, który wydawał się najmniej ruchliwy ze zbioru. Ze skulonymi uszami dotknął go opuszkami łapy i od razu odskoczył, zdumiony kleistą mazią.
Zanim odważył się na drugie podejście, do nory wbiegli tatusiowie. Bahati od razu popędził do swojej kryjówki. Nie lubił, kiedy przychodzili. Byli więksi od mamy, straszniejsi i dziwnie pachnieli. Przy nich wszystko się trzęsło, a hałas był nieznośny. Kilka razy już prawie został przez nich zmiażdżony. A mama im na to pozwalała. Najmłodszy szkrab wolał więc przeczekać ich wizytę w swoim małym bunkrze, na uboczu nory. W panującym półmroku świetnie się tam maskował. Zdradzało go tylko światło odbijające się w źrenicach.
Xenia
Samotnik
*

Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Towarzysz:Pliszka siwa Liczba postów:226 Dołączył:Gru 2015

STATYSTYKI Życie: 95
Siła: 60
Zręczność: 72
Spostrzegawczość: 82
Doświadczenie: 10

#25
26-09-2017, 18:15
Prawa autorskie: Avatar - ja, obrazek w podpisie - Vasanti Vei
Tytuł pozafabularny: Mistrz Pióra

Uśmiechnęła się ciepło do synka, który przeszedł się z nią przywitać, odwzajemniając się czułym liźnięciem i otarciem się łbem o Bahatiego. Dobrze wiedziała skąd przybiegł, często tam przebywał, więc to musiało być takie jego ulubione miejsce, a zielonooka nie miała ku temu nic przeciwko. 
Z zadowoleniem patrzyła jak zainteresował się ślimakiem i z lekkim rozczuleniem: - To ślimak synku, jest ich sporo, ja tam się za bardzo nie znam, ale to na pewno ślimak, mają takie śmieszne czułki, i okrągłe skorupy, choć ten jest z tych co ją zgubił, też niczego sobie i nie trzeba się męczyć żeby je wyciągać, chociaż to też miłe urozmaicenie w sumie, a smak prawie ten sam... - mówiłaby za pewnie jeszcze dłużej, gdyby Bahati nie uciekł do swojej kryjówki. Nie zamierzała zdradzać Imbaliemu i Banjo małego sekreciku Bahatiego, potrafiła dochować tajemnic, a coś jej mówiło że Bahati wolał żeby jego tatusiowie nie wiedzieli gdzie jest, pewnie bawi się z nimi w chowanego.
Przyzwyczaiła się już do wpadania Imbaliego i Banjo od czasu do czasu, ale nie spodziewała się dziś dosłownego wpadnięcia ich do środka. Uśmiechnęła się rozbawiona widokiem zderzenia Banjo ze ścianą, po czym zaśmiała się gdy zrobił to lew o kręconej grzywie, wstrzymała wcześniej śmiech, nie chcąc się naśmiewać z czyjegoś nieszczęścia, ale skoro sam uznał to za zabawne nie było już przeciwwskazań do ujawnienia swojego rozbawienia. Oczywiście zauważyła skrzywienie Banjo na widok robaków, ale trochę tego nie pojmowała i nie przejęła się tym zbytnio, przecież to nie mięso, nie widziała w tym nic złego, robaki nie wyglądały jej na istoty myślące, trochę jak rośliny, tyle tylko że się ruszały, więc według niej nie cierpiały. Śmiech zielonookiej zwiększył się nieco po pojawieniu się Ima, który też zaliczył zabawne wpadnięcie do środka. Nie wiele brakowało by sama znalazła się na ziemi śmiejąc się do rozpuku, ale wtem jej ciekawość sprawiła że zainteresowała się jak reszta jej maleństw zareagowała na małe co nieco, które im przyniosła. 
- Brawo Jester - pochwaliła córkę, klepiąc ją bardzo delikatnie łapą: - Spójrzcie tylko jak ślicznie zajada się tą larwą, a to jedna z najlepszych, wiem bo sama ją lubię, przepyszna - zwróciła się do Ima i Banjo, do głowy jej nie przyszło że będą mieć coś przeciwko robakom: - Nasze maluszki szybko rosną, co? To niesamowite jak taka mała kulka staje się powoli dużym lwem - dodała po chwili wesoło, nie mogła się doczekać, kiedy będzie mogła im pokazać calutki świat. Ile przed nimi ciekawych rzeczy do poznania, a ile do odkrycia. O, i koniecznie musi ich przedstawić swojej przyjaciółce.
- Już wiem! Wiem już dokąd ich zabierzemy jak już będą mogli wędrować, na ziemie Srebrnego Księżyca, koniecznie - odezwała się rozentuzjazmowana: - Byliście tam kiedyś? - ciekawe czy znają Ines.
[Obrazek: SLSoZK4.png] 


Ma malunek na prawej łopatce przedstawiający jak na razie tylko dwie żyrafy, młoda i dorosła, stojące naprzeciwko siebie.
Tumaini
Samotnik
*

Gatunek:Serwal Płeć:Samica Wiek:Młoda Dorosła Liczba postów:12 Dołączył:Wrz 2017

STATYSTYKI Życie:
Siła: 32
Zręczność: 62
Spostrzegawczość: 64

#26
26-09-2017, 23:24
Prawa autorskie: Wikimedia.com

Wędrowała sobie, wciąż po lesie, choć nieco już mniej gęstym. i nie zawierającym wężów. Bo tamten, to jednak odpowiednim towarzystwem nie był. Sssmakowita kotka, też coś. Zjeść ją, dziad chciał. No ale teraz była tu, wąż już należał do przeszłości, jego ponury, nocny kolega też, a ona była tu i teraz. Mniejsza o to gdzie się to tu znajdowało. Ważne że było. 
I było coś jeszcze. Jejście, do jakiejś jamy. Z której dobiegały wesołe głosy i chichoty. A że zazwyczaj ci weseli bywają też rozmowni i mili, to może znalazła kogoś ciekawego. Wstawiła łebek przez otwór wejściowy i zapytała zgromadzone w środku lwy.
Hejka. Można tu do was?
Cecezelela
Samotnik
*

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Podrostek Liczba postów:34 Dołączył:Lip 2017

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 50
Zręczność: 40
Spostrzegawczość: 40
Doświadczenie: 5

#27
27-09-2017, 18:07
Prawa autorskie: Disney, filtry Ja
Tytuł pozafabularny: Papużki nierozłączki (+ Jester)

A Cec rósł i żarł. Z przerwami na gonienie wszelkich ruszających się rzeczy i pacanie czegoś łapą. Lubił zabawę ale najfajniejszy był dźwięk wydawany przez pacnięte lwiątko. Chętnie sprawdzał czy inne rzeczy na przykład kamienie, też wydają jakieś dźwięki ale niestety często był rozczarowany. Zresztą przy piciu mleka rozpychał się jak tylko mógł i aby przypadkiem któreś z rodzeństwa nie dostało więcej dla pewności co jakiś czas kogoś odepchnął.Tatusiowie już nie raz wpadali do jaskini z rumorem a jemu to nie przeszkadzało  Czasami było fajnie. Ale przedewszystkim nie bylo nudno. Cec był też lekko mówiąc zaborczy. Wypatrzywszy ze siostra ma cos ciekawego podszedł do Jesterkowej( którą śmiesznie się atakowało,bo pacnięcie łapą w tym przypadku nie równało się oburzeniu tylko kończyło się chichotem, )zrobił swą ,,groźną" minę i wydając odgłos podobny do warknięcia, próbował wybić siostrze jedzenie z pyszczka. Jednak do jaskini wszedł jakiś dziwny stwór. Mama i tatusiowie byli w środku, więc to żadne z nich. Ani nawet podobny nie był! Więc po co tu przyszedł. To oczywiste że na pewno chciał zabrać robala! Ej nieznajomy! To moja mam, moja jaskinia i mój robal! Nie wachał się ani chwili. Z tylko sobie znanym wojennym okrzykiem pognał szkrabowym krokiem by wyprosić intruza. Kolebiąc się na boki dopadł jedynej rzeczy jakiej mógł dosiegnąć czyli łapy i zaczął ją pacać, ślinić i taranować.
[Obrazek: cec_sygnatura_png_by_lulubabulu-dc5aa8c.png]
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 12-10-2017, 07:17 przez Cecezelela.)
Xenia
Samotnik
*

Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Towarzysz:Pliszka siwa Liczba postów:226 Dołączył:Gru 2015

STATYSTYKI Życie: 95
Siła: 60
Zręczność: 72
Spostrzegawczość: 82
Doświadczenie: 10

#28
28-09-2017, 23:52
Prawa autorskie: Avatar - ja, obrazek w podpisie - Vasanti Vei
Tytuł pozafabularny: Mistrz Pióra

Nie zdawała sobie sprawy że ktoś jest przy jamie, nawet gdyby wiedziała że ktoś się tam kręci to i tak by się tym nie przejęła, a wręcz wyjrzała z ciekawości. Gość sam jednak postanowił się ujawnić, a ciekawość zielonookiej tym razem skłoniła ją by odwrócić wzrok ku serwalce.
- Jasne, wchodź śmiało - odpowiedziała wesoło: - Zapraszamy, jestem... - już chciała się przedstawić, ale nie dało się nie zauważyć jak jej synek... No, według Xenii miał ochotę się bawić z nieznajomą.
- No proszę, już zyskałaś czyjąś sympatie - oznajmiła z uśmiechem: - Jestem Xenia, a to mój... - popatrzyła po Banjo i Imbalim: - Nasz synek... Śmieszna historia, nie mamy pojęcia który jest tatą, także są nimi obaj... A, zapomniałabym, ma na imię Cecezelela - wskazała na szkraba, atakującego cętkowaną łapę: - Reszta maluszków też nasza, co pewnie łatwo się domyśleć, to Jester - wskazała na córeczkę, wciąż mającą w pyszczku larwę, ku uciesze mamy: - I Cheka - tym razem wskazała na drugą córeczkę: - I gdzieś tutaj powinien być Bahati - udała że nie ma pojęcia gdzie może być jego kryjówka, w dalszym ciągu nie chciała psuć zabawy w chowanego, przynajmniej według niej. Tak, zielonooka była przekonana że doskonale rozumie własne dzieci.
- A to Imbali i Banjo - zdecydowała się przedstawić także i ich, skoro już przedstawiała wszystkich, wskazując odpowiednio którego ma na myśli: - Całkiem sporo imion do zapamiętania, ale nie martw się, najwyżej będziemy ci przypominać... A ty?
[Obrazek: SLSoZK4.png] 


Ma malunek na prawej łopatce przedstawiający jak na razie tylko dwie żyrafy, młoda i dorosła, stojące naprzeciwko siebie.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 28-09-2017, 23:53 przez Xenia.)
Banjo
Konto zawieszone

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Zezwolenia:Może zbierać kocimiętkę i lulka. Liczba postów:62 Dołączył:Kwi 2017

STATYSTYKI Życie: 91
Siła: 60
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 15

#29
12-10-2017, 07:39
Prawa autorskie: Vari rysunek, ja obróbka ;)

Nawet nie zuważył swojego synka. Zareagował widząc ze Xenia gdzies idzie. Wciąż chichotając podszedł więc i poklepał gościa który no niestety byl od Banja mniejszy i mógł poczuć dość silne uderzenie zamiast przyjacielskiego klepnięcia.

-Cześć. Jak nie chcesz mówić imienia to nie mów imie jest nie ważne. Najwyżej bede nazywał Cię plamiastą pyrką - powiedział po czym ryknął śmiechem. Gdy łzy które pociekły mu po brodzie przestały lecieć zaczął nucić pod nosem coś co leciało mniej wiecej tak:
-Gościem bądź,
Gościem bądź,
Sprawdź jaskinie naszą siądź.
Pobawimy się i zaraz,
Bedziesz tu w śmiechu sie giąć.
Dzieciak tam 
dzieciak tu
Hej nie przemuj sie tym już.
Tylko zabaw sie, rozluźnij,
Bo my tu jesteśmy różni.
Czuj sie jak,
Jeden z nas 
Bo na wolność przyszedł czas
Przecież nikt nie jest nastawiony źle!
Zostań już przy nas i
Sie nie spiesz isc do drzwi,
Gosciem bądź
Gosciem bądź
Gosciem bądź!-
[Obrazek: fae.gif]
"Przed spotkaniem skonsultuj się z katechetą lub egzorcystą, gdyż każdy lew niewłaściwie stosowany może zaszkodzić twojej moralności  i/lub cnocie"
Tumaini
Samotnik
*

Gatunek:Serwal Płeć:Samica Wiek:Młoda Dorosła Liczba postów:12 Dołączył:Wrz 2017

STATYSTYKI Życie:
Siła: 32
Zręczność: 62
Spostrzegawczość: 64

#30
12-10-2017, 22:04
Prawa autorskie: Wikimedia.com

Cóż, tym razem chyba trafiła dobrze. Wężów zero, mrocznych fanatyków księżyca zero, innych osobników, które śmiały by oceniać jej walory smakowe też chyba zero. No poza tym maluchem, który zaczął obgryzać jedną z jej łap. Odwrócła go delikatnie, i tak ustawiła łapę, by przy kolejnym 'ataku' lwiątko minęłó się z celem i poleciało spowrotem do mamy. Jak się okazało, w samą porę, bowiem jeden z samców, śpiewając, klepną ją po grzbiecie. Nie miała wątpliwości, co do jego przyjaznych zamiarów, ale chyba jednak źle wyliczył siłę. W końcu dorosły lew i młoda serwalka trochę się masą różnią. W każdym razie, jakoże nie stała chwilowo pewnie na wszystkich czterech łapach, i pod wpływem tych przyjacielskich gestów, rozjechała się i klapnęła na podłogę.
Zaraz jednak wstała, otrzepała się, przygładziła co trzeba i odpowiedzała:
Ja jestem Tumaini, Tumi, tak jest krócej. Szlajam się ostatnio po okolicy, szukając jakiegoś towarzystwa, ciekawszego niż gad z miejsca oceniający wartości smakowe nowoprzybyłych i smętny fanatyk księżyca. Może was tu trochę jest, ale chyba zapamiętam, a dzieciaki są prześliczne.
Lwica co prawda mówiła w nieco chaotyczny sposób, ale dało się ją zrozumieć. Natomiast Banjo wyrażał się jeszcze osobliwiej, śpiewem, i choć zrozumienie go zajmowało jej nieco więcej czasu niż normalnie, to wiedziała, że nie trafiła raczej na smętnych osobników.
Zwracając się do lwa dodała:
Pewnie, jak wpadłam, to chwilę zostanę. Ale ciebie, to trzeba by nauczyć witania gości, chyba, że tu jest zwyczaj sadzania ich od razu po wejściu. - ostatnie zdanie wypowiedziała już z pełnym wyszczerzem zębów i sprzedałą mu sójkę w bok, ciekawę, czy coś poczuje? Nie żeby była na kogoś zła, bynajmniej, ale jakoś trzeba było nawiązać znajomjość.


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości