♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Hashimea
Poszukujący
*

Gatunek:Lwica Płeć:Samica Wiek:Dorosła Znamiona:4/4 Liczba postów:348 Dołączył:Cze 2014

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 61
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 75
Doświadczenie: 15

#1
19-11-2017, 20:09
Prawa autorskie: Malaika4

Podążała za Vincentem, przyglądając się zmieniającemu się krajobrazowi. Rzadko kiedy bywała w tych rejonach, co w jej przypadku czyniło tutejsze okolice bardziej wyjątkowymi. Trwając w lekkim zamyśleniu nie zauważyła nawet, gdy lew się zatrzymał. Omiotła otoczenie spojrzeniem swych liliowych oczu.
- Cóż... nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. - zaczęła, po czym spojrzała na Vincenta. - Chyba nie przekonamy się, jak wygląda wnętrze tamtych czarujących jaskiń. - rzekła żartobliwie, najwyraźniej nie tracąc optymizmu pomimo niezbyt przyjemnego spotkania z hienami. Wolała nie myśleć o tym zanadto, miała w związku z tym mieszane uczucia. Nawet Srebrni, gdy ktoś przybłąka się na ich oficjalnie przejęte ziemie, nie traktują go tak oschle jak hieny, których tereny zostały zatwierdzone jedynie przez przywódcę Cesarstwa - całkiem prawdopodobne więc, że nieszczęsna przybłęda najzwyczajniej nie jest świadoma naruszania granic.
- To miejsce jest dużo spokojniejsze. - przysiadła na miękkiej trawie i na chwilę zamilkła, wsłuchując się w delikatny szum wody. - Tam niegdyś rozciągała się Lwia Ziemia. - powiedziała, ni to do siebie, ni do Vincenta, patrząc w kierunku Słonecznej Rzeki. Od Samiyi dowiedziała się, że to stado upadło. Ta wieść bardzo ją zaskoczyła i czuła lekki żal na myśl o Lwioziemcach, którzy wprawdzie istnieli tutaj od wieków. Była jednak dumna z postawy swego stada, które to zapewniło im azyl. Kto wie, być może któregoś dnia Lwia Ziemia powróci?
Vincent
Wiarus
*

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:186 Dołączył:Gru 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 75
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 65
Doświadczenie: 50

#2
19-11-2017, 20:36
Prawa autorskie: Własne

Idąc tak z kilka kroków przed Hashi zatrzymał się nad brzegiem Słonecznej rzeki, spoglądając na dżunglę po drugiej stronie. Westchnął głęboko, również nieco zrezygnowany, i zerknął na Hashimeę ze słabym uśmiechem.
-Ja również nie spodziewałem się tylu hien na raz. Z resztą... Sama widziałaś jakie miały do nas podejście. Odeszliśmy bez słowa, jakby zupełnie nie przejęci ich obecnością. Nie ma co do tego wracać.-
Uśmiechnął się do niej nieco szerzej, odsłaniając białe i zdrowe kły i mrugnął do niej w przyjaznym geście.
-Z resztą, może w dżungli też będzie coś ciekawego. Przeszedłbym się tam, brakuje mi niektórych ziół.-
Wyjaśnił i wskazał ruchem łba na gęstą, afrykańską puszczę. Potem spojrzał w kierunku, w którym patrzyła kremowa lwica. Na wieść o Lwiej Ziemi Vincent uniósł brwi.
-I już jej nie ma?-
Rzucił zaciekawiony.
-Tak właściwie... Pochodzisz z jakiegoś stada?-
Zmrużył ślepia zerkając na nią.
"जननी जन्मभूमिश्च स्वर्गादपि गरीयसी"
"One's mother and homeland are greater than even heaven"
Hashimea
Poszukujący
*

Gatunek:Lwica Płeć:Samica Wiek:Dorosła Znamiona:4/4 Liczba postów:348 Dołączył:Cze 2014

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 61
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 75
Doświadczenie: 15

#3
19-11-2017, 21:05
Prawa autorskie: Malaika4

Skinęła głową na jego wypowiedź, odwzajemniając uśmiech. Miała podobne zdanie i także nie zamierzała drążyć tego tematu. To zwykłe nieporozumienie. Jego następne słowa mocno przykuły jej uwagę.
- Ziół? Czyżbyś był medykiem? - zapytała, wyraźnie ożywiona. Zawsze ciekawiło ją jak to jest, szukać tych wszystkich ziół i medykamentów. I, oczywiście, pomagać! Czuła zachwyt, gdy ktoś oznajmiał jej, że to potrafi. Sama jednak odnosiła wrażenie, że to mogłaby być dla niej zbyt duża odpowiedzialność... Może to głupie, ale bardzo ją to ograniczało.
- Och, więc nie wiesz? Cóż, sama dowiedziałam się o tym dość niedawno, a Lwia Ziemia rozpadła się już jakiś czas temu... nie było mnie wtedy w krainie. Nie ma, niestety. - odrzekła w lekkim zamyśleniu. Na pytanie o stado, skinęła głową uśmiechając się szeroko. Wskazała pyskiem na znamię stadne wymalowane na jej ramieniu. Przedstawiało Księżyc w pełni. 
- To znak mojej przynależności. Poznałeś już wszystkie stada tej krainy? - zapytała, ciekawa czy symbol Księżyca sam nasunie w jego głowie odpowiedź. - Srebrny Księżyc. To moja rodzina. - dodała po chwili ciepłym tonem. Następnie przekrzywiła lekko głowę, wpatrując się z sympatią w lwa. - A Ty, Vincencie?
Vincent
Wiarus
*

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:186 Dołączył:Gru 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 75
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 65
Doświadczenie: 50

#4
21-11-2017, 23:41
Prawa autorskie: Własne

Przysiadł na miękkiej trawie zaraz obok rzeki i spoglądając na Hashimeę z uśmiechem kiwnął jej głową.
-Tak, jestem medykiem.-
Odparł ze swego rodzaju dumą. Nie była to jednak duma porównywalna do pychy. Vincent był świadom swoich umiejętności i swojej pracy jaką włożył w swoją naukę o znachorstwie. Jego ogon zaszurał z wolna po ziemi.
-Czemu niestety...?-
Uniósł brew, a jego uśmiech jakby z lekka zelżał. Lwia Ziemia jakoś nigdy go bardzo nie interesowała, tak więc i wieść o jej upadku nie ruszyła go w żadnym stopniu.
Potem zerknął na jej znamię, na które kremowa lwica wskazała łbem. Słysząc później nazwę stada uniósł z lekka powieki. Od razu przypomniało mu się jak go tam potraktowano, ale postanowił jej o tym nie mówić. Po co niszczyć przyjemną atmosferę?
-Rozumiem.-
Uśmiechnął się do niej ciepło.
-Ja pochodzę natomiast z Cesarstwa Doliny. To niedaleko stąd.-
Odparł ożywiony.
"जननी जन्मभूमिश्च स्वर्गादपि गरीयसी"
"One's mother and homeland are greater than even heaven"
Hashimea
Poszukujący
*

Gatunek:Lwica Płeć:Samica Wiek:Dorosła Znamiona:4/4 Liczba postów:348 Dołączył:Cze 2014

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 61
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 75
Doświadczenie: 15

#5
26-11-2017, 23:02
Prawa autorskie: Malaika4

Potwierdzenie jej domysłów bardzo ją ucieszyło. Jednocześnie uświadomiła sobie, że to już trzecia osoba, która po jej powrocie przekazała jej podobną wieść. Zbieg okoliczności, a może właśnie ta profesja jest ostatnimi czasy tak chętnie podejmowana? Tak czy inaczej, to bardzo dobrze. Coraz więcej można znaleźć osób gotowych do pomocy!
- To wspaniale! Uważam, że tacy jak Ty czynią świat piękniejszym. - odparła głosem pełnym uznania. - Coraz bardziej Cię lubię. - dodała żartobliwie. - Moja wiedza na temat ziół jest raczej dość przeciętna, ale chętnie Ci pomogę, jeśli tylko wyjaśnisz czego będziemy szukać. - zaoferowała uśmiechając się ciepło. W towarzystwie Vincenta była tak żywiołowa. Ciężko stwierdzić, czy to kwestia jej ogólnego dobrego humoru, czy sympatii, którą wzbudził w niej już na początku ich nietypowego spotkania.
- Cóż, stado to istniało na tych ziemiach od wieków. Było potęgą, dlatego też nie sądziłam, że jego upadek nastąpi tak nagle. - mówiąc to, spoglądała w zamyśleniu na rzekę. - Lwioziemcy, odkąd pamiętam, byli naszymi przyjaciółmi. Teraz zapewniamy im azyl. Być może któregoś dnia odbudują swe stado... Najważniejsze aby odnaleźli swoje miejsce. - po chwili znów spojrzała na Vincenta, a na jej jasnym licu wymalował się delikatny uśmiech. Słysząc skąd pochodzi, znowuż obudziła się jej ciekawość.
- Och, z Cesarstwa. To dość młode stado, prawda? Opowiesz mi coś o nim? - zainteresowała się, wpatrując się wyczekująco w Vincenta i uśmiechając szeroko. - Jestem bardzo cieka- Hej, czy tamta hiena nie wspominała czegoś o Twoim stadzie? - przypomniała sobie nagle, wypowiadając to pytanie całkowicie odruchowo. W istocie jednak nie zależało jej zanadto na odpowiedzi, ani też na tym, czego dotyczyła wypowiedź hieny. Najzwyczajniej... połączyła wątki, ot co.
Vincent
Wiarus
*

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:186 Dołączył:Gru 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 75
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 65
Doświadczenie: 50

#6
02-12-2017, 15:05
Prawa autorskie: Własne

Na jej pierwsze słowa Vincent uśmiechnął się do niej uprzejmie z wdzięcznością w spojrzeniu. To miłe słyszeć od kogoś takie słowa i zostać docenionym. W końcu praca medyka nie była za łatwa... Nie raz miał w swoich łapach czyjeś życie, które w większości udawało mu się z sukcesem uratować.
-Aaa dziękuję... Miło mi.-
Zaśmiał się na jej wzmiankę o polubieniu go i puścił do niej oko, wciąż się uśmiechając.
-Ooo! Z chęcią! Wszystko Ci wyjaśnię po drodze. Najpierw poszukajmy jakiegoś przejścia na drugą stronę rzeki. Nie chciałbym aby jakiś krokodyl nam przeszkodził. Wystarczyły nam już hieny, nie uważasz?-
Zaproponował i ruszył powoli przed siebie, tym samym z wolna zbliżając się do Hashimeii.
Wtedy też zaczęła mu opowiadać o sojuszu Srebrnego Księżyca z Lwią Ziemią... Vincent jedynie kiwnął jej głową i z ciepłym uśmiechem odparł:
-Zobaczymy. Być może kiedyś uda im się je odbudować... Każde stado ma swoje wzloty i upadki... Lecz tutaj nasuwa się pytanie, czy można ich jeszcze tym stadem nazwać...?-
Wzruszył lekko ramionami spoglądając znów na lwicę. Ukradkiem popatrzył też po jej jasnym, smukłym ciele.
-Co do Cesarstwa... To tak, masz rację. Jest ono stosunkowo młode. Ja pełnię rolę stadnego medyka, Cesarzem jest Haki, Cesarzową jego partnerka, Vari.-
Wyjaśnił unosząc lekko łeb z dumą.
-Jak na razie trzymamy się bardzo dobrze. Naszą główną siedzibą jest Kilimandżaro. Jak dotąd... Nie mieliśmy żadnych większych problemów, każdy potrafi dojść ze sobą do porozumienia. Mam nadzieję, że przetrwamy długi okres czasu jako zwarta grupa.
A jeśli idzie o tamtą hienę... I o to co powiedziała... Cóż. Haki nic mi o nich nie wspominał. Sam więc byłem zdziwiony, gdy usłyszałem jej słowa. Może nie miał czasu? Mógł też i zapomnieć... Każdemu może się zdarzyć, prawda?-

Spojrzał przed siebie zauważając w oddali gruby konar starego, powalonego drzewa. Tworzył on swojego rodzaju most, łączący jeden brzeg z drugim.
"जननी जन्मभूमिश्च स्वर्गादपि गरीयसी"
"One's mother and homeland are greater than even heaven"
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 02-12-2017, 15:07 przez Vincent.)
Hashimea
Poszukujący
*

Gatunek:Lwica Płeć:Samica Wiek:Dorosła Znamiona:4/4 Liczba postów:348 Dołączył:Cze 2014

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 61
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 75
Doświadczenie: 15

#7
09-12-2017, 00:18
Prawa autorskie: Malaika4

Reakcja Vincenta na jej słowa bardzo ją rozradowała. Można by pomyśleć, że jasnofutra lwica ostatnimi czasy przyciąga jak magnes medyków i innych znachorów. Bardziej jednak ją to uszczęśliwiało, aniżeli skłaniało do refleksji "wtfdlaczego tak jest". Świat pozbawiony tego typu osobistości byłby... przytłaczający. Nic nie wywołuje tak trwałej wdzięczności i serdeczności jak pomocna łapa wyciągnięta ku osobie w potrzebie.
Widząc jak Vincent puszcza jej oczko zamrugała teatralnie w tym typowym kobiecym stylu... by następnie roześmiać się wraz z nim. Jego pozytywna reakcja wzbudziła w niej jeszcze większy entuzjazm.
- Ooj no co ty, to takie potulne zwierzątka! - wyszczerzyła zęby w uśmiechu. - Na pewno nasza tajna metoda unikania problemów zadziałałaby i na gady. Czyżbyś się obawiał?  - zażartowała, przekrzywiając lekko głowę. Przyglądała mu się, gdy zbliżał się ku niej. Przedziwna to rzecz, ale w jego towarzystwie uśmiech nie znikał jej z twarzy. Czuła się tak swobodnie, jakby znali się od lat.
Słuchała jego opowieści o Cesarstwie z zaciekawieniem, nie przerywając mu. Skinęła głową, gdy jego wypowiedź zakończyła się pytaniem.
- Naturalnie, jednak tak ważne sprawy należy przekazywać natychmiast. Jak widzisz, przez brak komunikacji dochodzi do takich nieporozumień... - odparła w zamyśleniu. - Cóż, każdy uczy się na błędach! My już wiemy, że pewnego lasu, w którym z ziemi niczym drzewa wyrastają skały, a wokół urokliwego wodospadu rozciągają się bajeczne jaskinie, strzegą nieprzyjazne bestie. - zaśmiała się, po czym spojrzała w kierunku, w którym spoglądał teraz Vincent. - To... tędy przejdziemy? - zapytała zawieszając wzrok na obalonym pniu drzewa tworzącym przejście z jednego brzegu na drugi. Widziała gdzieś już coś podobnego, jednak ciężko byłoby porównać ten most tutaj z mostem przy źródle życia. Tamten bowiem niewątpliwie - porośnięty kwiatami i inną roślinnością - wzbudzał dużo większy zachwyt.


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości