♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Szawolcs
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Dorosły Liczba postów:32 Dołączył:Mar 2018

STATYSTYKI Życie:
Siła: 78
Zręczność: 66
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 10

#1
18-03-2018, 19:31
Prawa autorskie: Moje, Anne Sexton - wiersz

Południowa granica Stada Srebrnego Księżyca

Kiedy natrafiłem w końcu na zapach granicy, a doszedłem do niej od południa, wprost nie mogłem w to uwierzyć. Nie uniosła mnie jednak ekscytacja, której się spodziewałem doświadczyć, wielokrotnie wyobrażając sobie ten moment, ale cierpkie przeczucie, że i tym razem pójdzie coś nie tak, że aby się przed tym wybronić, muszę zachować do sytuacji odpowiedni dystans. Moją drogę znaczyły do tej pory kamienie milowe małych rozczarowań. Dobrze pamiętam, jak wyruszałem ze swojej ojczyzny w podróż, której owocem miały być mądrość i biegłość w pielęgnowanych sztukach, i mijałem ostatnie zetlałe, wysuszone przez ocean konary, znaczące zachodnią granicę terytorium mego ojca i wuja Baszira, jego brata. W tamtym momencie życia nie pozostało we mnie jednak nic z tamtego entuzjasty. Może temu miała służyć cała ta nauka, wielka idea podróży i napotykania na swej drodze mistrzów. Mnie jednak mierziło wspomnienie energii i wiary, wtedy byłem tego pewien, na zawsze utraconych. Całkiem uczciwie przed sobą samym myślałem, by powrócić do krainy dzieciństwa i zacząć żuć khat jak mój leniwy wuj, oddać się bezmyślnemu nurtowi dobrze znanych rytuałów. Już dawno wyblakły w moich oczach ojcowskie ideały, ale i to samo stało się z pomysłem na siebie, który był wobec nich opozycyjny, i trwałem w zawieszeniu między sobą przeszłym, a tym, którym dopiero miałem się stać. Patrzyłem w horyzont, jakby był miejscem, do którego da się dotrzeć, jakby tam właśnie znajdowała się jedna odpowiedź na wszystkie dręczące mnie pytania. I stało się tak, że przyłapałem się na tym. Schowane za chmurami słońce powoli się obniżało, czyniąc swoją cowieczorną powinność, a ja uświadomiłem sobie, co też najlepszego wyczyniam, rozmemłany i przede wszystkim niezdecydowany, obcy samemu sobie. Spojrzałem w przeciwnym kierunku i wypatrzywszy na poszarzałym sklepieniu połowę bladej tarczy księżycowej, wspomniałem stadnych augurów. I jakby dobry duch wspólny wszystkim istotom uśmiechnął się do mnie! Jakże mogłem nie wiedzieć, zastanawiać się, wątpić... Byłem krok bliżej celu, który zamierzyłem sobie jeszcze w ojczyźnie dobrej Kayli. Rozpościerała się przede mną chłodniejąca połać czyichś ziem, a mnie od stania się jej gościem dzieliło tylko wypowiedzenie prośby o przybycie gospodarza. Byłbym tchórzem i nie umiałbym sobie tego wybaczyć, gdybym zrezygnował ze swoich zamiarów! Napiąłem mięśnie i zaryczałem, obwieszczając swoją obecność na granicy. Później powtarzałem ten rytuał, spacerując ze wschodu na zachód i odwrotnie, a mój ryk nie był rykiem wroga, lecz przyjaciela, który przypomniał sobie, dlaczego zawlókł tutaj zarżnięte popołudniu cielę gnu, na powrót godzien samego siebie i swoich aspiracji.
Watch out for intellect,
because it knows so much it knows nothing
and leaves you hanging upside down,
mouthing knowledge as your heart
falls out of your mouth.

Inés
Jasnowłosa | Kapłanka
*

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Znamiona:4/4 Tytuł fabularny:Szamanka Liczba postów:1,076 Dołączył:Gru 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 77
Zręczność: 85
Spostrzegawczość: 83
Doświadczenie: 15

#2
20-03-2018, 16:21
Prawa autorskie: CherryColaax (Soma) | OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Profil roku / Misterium

Uczucie niepokoju wybudziło kapłankę z popołudniowej drzemki, którą ucięła sobie na drzewie akacji. Ktoś by stwierdził, że tego typu łoże przysługuje raczej lampartom i karakalom niż przedstawicielom tak szlachetnego gatunku, jakim jest lew, lecz Ines, choć zwykle poddająca się rutynie, niekiedy czerpała przyjemność z nawet tak drobnych urozmaiceń jak spanie na wysokości. Nie spodobało się jej więc, że to wspaniałe zajęcie zakończyło się szybciej niż planowała. 
Już zamierzała powrócić do objęć Księżyca, kiedy to jej uszu dobiegły lwie ryki, nieprzywodzące na myśl nikogo znajomego. Też powiedzmy sobie szczerze - okolicy nie zamieszkiwała pokaźna liczba wielkich kotów. Postawiła uszy, wsłuchując się w tę melodię. O dziwo, nie brzmiało to groźnie, a raczej jakby ktoś ją wołał.
Zwinnie zeskoczyła na ziemię i ruszyła tropem nieznajomego. Szła szybkim krokiem, ale nie biegła; gdy zaś dostrzegła grzywiastą sylwetkę, zdecydowała się wręcz zwolnić. Wtedy wyraźnie wyczuwała też zapach świeżo upolowanego gnu. Rzadko kiedy woń krwi była w stanie ją uspokoić, ale to był właśnie taki przypadek. Zresztą w miarę zbliżania się zdołała ocenić, że samiec, choć dość dobrze zbudowany, jednak ustępuje siłą jej ukochanemu. A wierzyła, że ten niewątpliwie, jak zawsze, przebywał gdzieś w okolicy i był gotów w razie czego pospieszyć jej na ratunek.
- Niech Księżyc oświetla twą drogę - przywitała jasnogrzywego swym standardowym powitaniem, bacznie lustrując całą jego osobę. - Cóż cię sprowadza na ziemie Księżyca?
Think of me, think of me waking
Silent and resigned 



[Obrazek: e61c479cd03d.png] 

Imagine me trying too hard
To put you from my mind



***  |  Głos
Szawolcs
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Dorosły Liczba postów:32 Dołączył:Mar 2018

STATYSTYKI Życie:
Siła: 78
Zręczność: 66
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 10

#3
20-03-2018, 23:06
Prawa autorskie: Moje, Anne Sexton - wiersz

Zbliżał się do mnie biały duszek. Kołysząca się pod naporem wiatru trawa rozstępowała się pod jego łapami uczynnie, resztka słońca barwiła jego jasne futro ciepłym odcieniem. Byłem zachwycony. Nie czekałem długo, a strażniczka - lwica, jak się okazało - przybyła, by powitać mnie na swoich ziemiach. Jakby tego było mało jej słowa ułożyły się w dwa krągłe zdania odpowiadające na pierwszych dziesięć pytań, które zamierzałem zadać pierwszemu, kto wyjdzie mi na spotkanie. Zadowolenie mieszało się we mnie z bezradnością, wskutek czego kiedy biała lwica zatrzymała się przede mną, krótką, acz znaczącą chwilę patrzyłem w bok, uśmiechając się jedynie z lekko rozchylonymi wargami. Postarałem się rozpocząć dialog jak najprędzej, przepełniało mnie jednak wielkie, radosne zdziwienie, i znać go było w każdym słowie, które wypowiadałem w takich chwilach niskim, głębokim i barwnym głosem.
- Na mą duszę, wydarza się tutaj właśnie sytuacja, która straciłem już nadzieję, że kiedykolwiek nadejdzie! Chciałbym od razu odpowiedzieć na twoje pytanie, ponieważ miałem dość czasu, by ją przemyśleć, wpierw jednak zaprosiłbym cię na skromny posiłek, który przygotowałem. Nazywam się Szawolcs i ziemie Księżyca były celem mojej wędrówki - przeszedłem do konkretu w spokojniejszym tempie, starałem się opanować. Pomogły mi zapraszające przechylenie głowy i zachęta do podejścia do upolowanej zwierzyny, którą miałem nadzieję zawrzeć w geście i ruchu w jej stronę. - Zamierzałem spytać o drogę w ich kierunku. Teraz pozostaje mi tylko pytanie o szlak prowadzący do Kapłana i pozwolenie na przeforsowanie go, ale gdzieżbym śmiał czynić to przed daniem ci możliwości przedstawienia się. O ile masz dla mnie czas i nie odrywam cię od obowiązków zanadto, bo to, że to robię, wiem aż za dobrze.
Biała strażniczka zapowiadała swoją postawą i lakonicznym słowem powitania dobrego partnera do rozmowy, ale po czasie jestem przekonany, że ocenę tę dyktował ogromny entuzjazm, który mną zupełnie zawładnął. Nie żałowałem go, chociaż wiedziałem, że potrafi sprowadzić na manowce. Póki jednak wymienialiśmy tylko pierwsze uprzejmości i badaliśmy grunt, przydawał mi pewności siebie i wiary we własne słowa, czego zawsze się obawiałem, że mi zabraknie, nim przystępowałem do ważnej rozmowy.
Watch out for intellect,
because it knows so much it knows nothing
and leaves you hanging upside down,
mouthing knowledge as your heart
falls out of your mouth.

Inés
Jasnowłosa | Kapłanka
*

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Znamiona:4/4 Tytuł fabularny:Szamanka Liczba postów:1,076 Dołączył:Gru 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 77
Zręczność: 85
Spostrzegawczość: 83
Doświadczenie: 15

#4
24-03-2018, 03:21
Prawa autorskie: CherryColaax (Soma) | OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Profil roku / Misterium

Emocjonalna odpowiedź obcego była dla niej niemałym zaskoczeniem. Zwykle jemu podobni ograniczali się do lakonicznego przedstawienia siebie i celów, które ich tutaj sprowadziły, a ten? Kapłanka dawno nie natknęła się na podobnie wygadaną osobę, a odnosiła dziwne wrażenie, że on dopiero się rozkręca.
Gdy wspomniał o zwierzynie, zawiesiła na niej swoje spojrzenie. Nie odczuwała ogromnego głodu, ale skoro częstuje, to żal nie skorzystać. Gnu nie były jej najczęstszym posiłkiem.
Imię przybysza nie wskazywało, by pochodził z tych stron, choć niczego nie można było wykluczyć. Na pewno zdarzało jej się spotykać z jeszcze trudniejszymi do wymówienia mianami, tylko akurat teraz nie była sobie w stanie żadnego przypomnieć.
Dalsza część jego wypowiedzi emanowała taką serdecznością, że trudno by jej było powstrzymać uśmiech. Pozostawała nieufna, ale pozytywne odczucia zaczynały brać górę. Jej samej trudno było zachować pogodę ducha, więc tym bardziej lubiła otaczać się tymi, którzy posiedli tę umiejętność.
- Nie musisz daleko szukać; wystarczy, że spojrzysz przed siebie - oznajmiła łagodnie. - Mam na imię Inés i jestem Kapłanką Księżyca. Jak mogę ci pomóc?
Zapach świeżej krwi rozpraszał ją od rozmowy - miała ochotę skubnąć co nieco mięsiwa, ale nie mogłaby potem mówić z pełnymi szczękami, toteż zdecydowała się odłożyć realizację tej chęci na później.
Think of me, think of me waking
Silent and resigned 



[Obrazek: e61c479cd03d.png] 

Imagine me trying too hard
To put you from my mind



***  |  Głos
Szawolcs
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Dorosły Liczba postów:32 Dołączył:Mar 2018

STATYSTYKI Życie:
Siła: 78
Zręczność: 66
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 10

#5
24-03-2018, 17:17
Prawa autorskie: Moje, Anne Sexton - wiersz

Złapała mnie, nabrała. Przez dosłownie mgnienie oka patrzyłem przez nią, za nią, dalej... Gdziekolwiek miał znajdować się jej zdaniem Kapłan. A stał przede mną, jak powiedziała, we własnej osobie. Biały jak lico Księżyca, z łagodnością w oczach, ale i wielką enigmą. Z chwilowej konsternacji, niewątpliwie odmalowanej na moim obliczu, wykwitło zdumienie, pogodniejące stopniowo, w miarę jak docierał do mnie sens jej słów. Inés, Kapłanka Księżyca. Zaskoczyła mnie.
- Wybacz mi to zdumienie - zacząłem powoli, nagle świadom zwielokrotnionej wagi każdego wypowiadanego słowa - ale zanim jeszcze się o tym dowiedziałem, zastanowiłem się, czy nie poprosiłem o coś zupełnie głupiego, możliwość widzenia z Kapłanem, zapewne mającym na swojej głowie rzeczy stokrotnie ważniejsze od rozmów z kandydatami do kolegium. To wielki zaszczyt zostać przywitanym przezeń osobiście. - Skinąłem głową.
Jakże mało powiedziała i jak mało zrobiła, a stawiła jawny, skuteczny opór, czyniąc swą wolę nadrzędną względem mojej. Soczysty obiad czekał na lepszy moment, a ja w żadnym z jej słów nie mogłem odnaleźć pretekstu do pokierowania dialogiem tak, by usłużył w pierwszej kolejności mnie. Wywołała mnie do odpowiedzi jak kocię, niesforne i otumanione swoją wrodzoną głupotą, ale czyż nie tego właśnie chciałem, nie po to tutaj przyszedłem?
- Dowiedziałem się o stadzie, których członków łączy wiara w opatrzność Jasnego Oka - postawiłem sprawę jasno. Wypowiedzenie tych słów dużo mnie kosztowało, lecz miałem szczerą nadzieję, że zaraz nadam sobie potrzebnego do swobodnej opowieści rozpędu i przestanę samego siebie kwestionować. Inés była trudną słuchaczką. Nic po sobie nie zdradzała. - Szczęśliwym zbiegiem okoliczności do miejsca, w którym wtedy przebywałem, przybyła grupa utrudzonych długą podróżą wędrowców, lwów poszukujących zaginionego członka swojego stada. Przywódca opowiedział mi o ich ojczyźnie. Zaskoczył mnie. - Uśmiechnąłem się lekko, zajrzałem z pogodnym wyrazem w niebieskie oczy. - Pochodzę z daleka, z nadmorskiej krainy zwanej Orpina, mało urodzajnej, lecz pięknej w swojej surowej prostocie. Nigdy nie przypuszczałem, że wywędrowawszy z niej, odnajdę gdzieś tę samą duchową cząstkę, wokół której organizowało się moje dzieciństwo i wczesna młodość. Wybacz, jeśli przykładam nieodpowiednie nazewnictwo do pełnionych w twoim kolegium, stadzie, funkcji, ale to, o czym opowiedział mi tamten wędrowiec zaskoczyło mnie właśnie dlatego, że było pierwszym spotkaniem ze śladem rodzimej wiary, odkąd opuściłem ziemie ojca... Ale proszę, przerywaj mi. Jeśli chcesz, przerywaj w każdej chwili, nie chcę cię zanudzać! - ochoczo zapewniłem Kapłankę. W istocie tak dobrze się w końcu poczułem i tak swobodnie popłynęły z mojej gardzieli słowa, że aż zatroskałem się na myśl, że mogłem przegapić ewentualne pytania, subtelne sygnały, sugerujące, że możemy usiąść, przespacerować się lub zasiąść do kolacji. Inés była tak zagadkowa!
Watch out for intellect,
because it knows so much it knows nothing
and leaves you hanging upside down,
mouthing knowledge as your heart
falls out of your mouth.

Inés
Jasnowłosa | Kapłanka
*

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Znamiona:4/4 Tytuł fabularny:Szamanka Liczba postów:1,076 Dołączył:Gru 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 77
Zręczność: 85
Spostrzegawczość: 83
Doświadczenie: 15

#6
30-03-2018, 23:06
Prawa autorskie: CherryColaax (Soma) | OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Profil roku / Misterium

Ona również skinęła mu łbem, z jednej strony odpowiadając tym na jego tożsamy gest, a z drugiej potwierdzając jego słowa. Faktycznie, nie każdemu było dane od razu natknąć się na nią; gdyby przybył tu parę godzin wcześniej, zapewne przywitałaby go ich hienia strażniczka albo inny z członków stada, który akurat przebywał w okolicy.
Potem słuchała go nawet uważniej niż z początku; nie to, żeby najpierw go ignorowała, ale teraz mówił o stadzie wyznającym właściwe wartości, toteż całkowicie skupiła się na słowach. Nieco utrudniał to jednak fakt, że tuż przed nią leżało świeże mięso, którego zapach coraz bardziej zachęcał ją do zajęcia się nim jak należy.
- Nadmorskiej...? - zainteresowała się.
Te stada położone nad oceanem, które zdążyła już poznać, w żadnym razie nie wyznawały wiary w moc Srebrnego Pana. Co ciekawe, żadne z nich już nie istniało, a Księżycowi wciąż trwali, nawet z przyjęciem do siebie uchodźców z tej legendarnej i, wydawałoby się, nieśmiertelnej Lwiej Ziemi. Przypadek?
- Cieszy mnie, że, jak rozumiem, przyjąłeś już przynajmniej część odpowiednich nauk - stwierdziła też.
Pytanie, na ile kierował nim sentyment, a na ile duchowa pustka i jaki był właściwie cel jego odwiedzin.
Jasnogrzywy mówił dużo, co normalnie zawsze by ją męczyło i teraz też częściowo tak się działo, ale wytrwale chłonęła to, co miał do powiedzenia, zwłaszcza że opowiadał ciekawie.
- W żadnym razie mnie nie zanudzasz. Pozwolisz jednak, że skosztujemy twojego daru? - zasugerowała równie pogodnie co uprzejmie. - Pachnie znakomicie.
Think of me, think of me waking
Silent and resigned 



[Obrazek: e61c479cd03d.png] 

Imagine me trying too hard
To put you from my mind



***  |  Głos
Szawolcs
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Dorosły Liczba postów:32 Dołączył:Mar 2018

STATYSTYKI Życie:
Siła: 78
Zręczność: 66
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 10

#7
31-03-2018, 19:14
Prawa autorskie: Moje, Anne Sexton - wiersz

- Naturalnie! Proszę, siadajmy! - zachęciłem Kapłankę w gorliwym spłoszeniu, bowiem w pierwszej chwili poczułem się tak, jakbym o tym posiłku zapomniał albo nieuprzejmie wzbraniał jej do niego dostępu i właśnie został za to skarcony.
Kiedy podchodziliśmy do cielęciny, zdecydowałem, że od razu wrócę do właściwego tematu naszej rozmowy, ocenę kolacji lub jakąkolwiek jej rekomendację pozostawiając na razie w zawieszeniu.
- Dalekiej, Kapłanko, Orpina leży na dalekich wschodnich rubieżach. Byłbym przybył tu za poprzednich deszczy, ale na mojej drodze stała pustynia, zupełnie nie do przebycia w czasie suszy. A i do tamtej krainy dotarłem dopiero po wielu miesiącach wędrówki ze swojej ojczyzny.
Zatrzymaliśmy się przed mięsiwem, na które spojrzałem w pierwszej chwili z niechęcią, zorientowałem się jednak prędko, że moją nietęgą minę motywują słowa Inés, nie zapach, łechcący nozdrza jak tylko młode mięso potrafi. Wstrzymawszy się jeszcze przed rozpoczęciem biesiadowania, dodałem w zamyśleniu:
- Myślę, że mieszkałbym tam nadal i nigdy stamtąd nie odszedł, gdybym został augurem, ale zdążyłem niestety poznać ich mądrość jedynie z odległości. - Uśmiechnąłem się pierwotnie raczej smutno, szybko jednak rozjaśniłem swoje oblicze iskrą dobrego pomysłu, który przyszedł mi do głowy. Nie omieszkałem zbyć go milczeniem: - Co niekoniecznie przemawia przeciwko mnie. Trudno o uprzedzenia i upór, kiedy nie ma się ku nim podstaw.
Poweselawszy tym dosyć prymitywnym sposobem, położyłem się, żeby zacząć jeść, nim jednak się do tego zabrałem (i chyba także nic w trakcie dalszej opowieści z posiłku nie uszczknąłem), kontynuowałem:
- Wtedy byłem też za młody, żeby ubiegać się o przyjęcie do kolegium. Augurowie w Orpinie potrafili odczytywać znaki nieba i ziemi, a ja przyjmowałem je na wiarę, niczego nie kwestionując. Wówczas nie myślałem o tym, by stać się jednym z nich. Panował u nas taki zwyczaj, że każdy młodzieniec, jeżeli jego ojciec miał ku temu warunki, odchodził od stada na jakiś czas, żeby zdobyć doświadczenie i pobrać nauki u krewnych lub przyjaciół jego rodziny, dalszych lub bliższych, i wrócić duchowo bogatszym. Mógł także tego nie robić, nie wracać, na co koniec końców zdecydowałem się ja. Nie będę cię zanudzać nieważnymi dykteryjkami i powodami takiej decyzji, dość powiedzieć, że natrafiłem na grupę wędrowców, która musiała przybyć z tych okolic, ich przywódca, Tosa, powiedział mi bowiem o twoim stadzie, Kapłanko. Opuścili te ziemie w poszukiwaniu jednego ze swoich. Pomogłem im na tyle, na ile potrafiłem, ale zacząłem także głęboko rozmyślać nad tym, do czego doprowadziła mnie moja wędrówka i w końcu ujrzałem swoją przeszłość, jakby leżała przede mną. Nie przypominam sobie, bym kiedyś brał pod uwagę zostanie Rozmówcą Księżyca, ale utwierdza mnie to tylko w przekonaniu, że tak mocne pragnienie mogło zrodzić się jedynie z gotowości, którą wtedy się nie wykazywałem. Czy jestem gotów teraz? Nie wiem, nikt mi tego nie powiedział, a ja powątpiewam w swoje predyspozycje. Ale mam wiarę i chęci, ogromne. Nie wiem, w jaki sposób działa twoje stado i czego oczekujesz od jego członków, więc prócz tych odczuć nie mogę deklarować niczego więcej, a poza tym to, co mówię, zdaje mi się młodzieńczą dziecinadą. - Uśmiechnąłem się do niej, a także trochę do siebie, ponieważ poczułem się prawdziwie głupi i dziecinny, jak powiedziałem, gorliwy bardzo chłopięcym entuzjazmem, na który, prócz wewnętrznej przygany, nie mogłem w żaden sposób zareagować.
Watch out for intellect,
because it knows so much it knows nothing
and leaves you hanging upside down,
mouthing knowledge as your heart
falls out of your mouth.

Inés
Jasnowłosa | Kapłanka
*

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Znamiona:4/4 Tytuł fabularny:Szamanka Liczba postów:1,076 Dołączył:Gru 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 77
Zręczność: 85
Spostrzegawczość: 83
Doświadczenie: 15

#8
15-04-2018, 23:23
Prawa autorskie: CherryColaax (Soma) | OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Profil roku / Misterium

Trudno było spodziewać się jakiejkolwiek innej odpowiedzi. Kapłanka z zadowoleniem zabrała się za pałaszowanie uda kopytnego, co bynajmniej nie znaczyło, że nie interesowała jej dalsza cześć opowieści wędrowca. Cały czas nadstawiała uszu, by nie umknęło jej żadne jego słowo.
Długa i męcząca wędrówka przez bezkresy brzmiała jak coś, z czym sama za młodu miała do czynienia. Jednak wspomnienia zacierały się, a z perspektywy lat coraz trudniej było jej przypomnieć sobie trudy koczowniczego życia, jak gdyby ta cała odległa przeszłość była jedynie nad wyraz realistycznym snem, z którego w końcu udało jej się wybudzić, by osiąść na świętych ziemiach i objąć należną jej rolę Kapłanki. Szkoda, że jej dawnego towarzysza niedoli dawno już przy niej nie było.
Lew używał słów, których znaczenia nie do końca pojmowała, acz wiele, jeśli nie wszystko, była w stanie wywnioskować z kontekstu. Nic dziwnego, że w tak odległych stronach używa się nieco innego języka, zwłaszcza w małych społecznościach.
Gdy przestał mówić, Jasnowłosa uniosła łeb znad mięsiwa i oblizała pysk z krwi. Jej oblicze pozostawało poważne.
- Wiara i chęci to bardzo wiele, o ile tylko utrzymają się one dłużej niżeli do następnej pełni - odparła. - Moje stado to jedna wielka rodzina. Różni się od większości lwich grup tym, że, jak zapewne się domyślasz, pokładamy wiarę we wszechmoc Najjaśniejszego - na wstępie wyłożyła oczywistości. - Poza tym, wiedz, że światło Księżyca oświetla tak samo każdego z nas. Moja najdroższa uczennica, kapłanka Samiya, jest serwalem.
W pewnym napięciu obserwowała reakcje młodzieńca na te rewelacje. Jeśli nowo poznany fakt sprawiłby mu problem, to byłby jasny znam, że niełatwo byłoby mu znaleźć miejsce wśród Srebrnych.
Think of me, think of me waking
Silent and resigned 



[Obrazek: e61c479cd03d.png] 

Imagine me trying too hard
To put you from my mind



***  |  Głos
Szawolcs
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Dorosły Liczba postów:32 Dołączył:Mar 2018

STATYSTYKI Życie:
Siła: 78
Zręczność: 66
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 10

#9
17-04-2018, 20:41
Prawa autorskie: Moje, Anne Sexton - wiersz

Patrzyłem z uwagą, jak je, a potem, jak spogląda na mnie, brudna od juchy. To była chwila, tylko chwila, lecz w tym krótkim momencie ciszy, która zapadła między nami, naprawdę struchlałem. Opuścił mnie na mgnienie oka entuzjazm, a bez niego zacząłem powątpiewać we własne słowa, czego miałem w przyszłości bardzo żałować — podobnego poddawania się emocjom. Wszystko, co powiedziałem, powiedziałem z porywu intelektu, nie chwili. Dawno poukładana refleksja nad sobą zakwitła jednak na moim języku w kolorach, którymi wcześniej nie spodziewałbym się jej ubarwić, żywych i optymistycznych. Zbledły one jednak w obliczu powagi Kapłanki, patrzącej na mnie, kiedy mówiła, spojrzeniem wyzbytym z jakiegokolwiek ładunku emocjonalnego. Zdało mi się, jak już wielokrotnie dotychczas, że jestem wielkim kuglarzem słowa, lecz podobny wniosek nigdy nie powodował, bym miał sobie cokolwiek za złe. I tym razem było podobnie, przydał mi się on on jednak, by z całą mocą stwierdzić, że Inés, jakiekolwiek obowiązki pełniła, będąc Kapłanką, cechowała pewność znamienna tylko prawdziwie pewnym siebie przywódcom. Była, orzekłbym nieśmiało, najwierniejszym odbiciem samej siebie, kiedy patrzyła na mnie, umazana posoką, zobojętniała, ale i pewnie brnąca przez rozmowę zgodnie ze swą wolą.
Światło Najjaśniejszego — wdrażałem odpowiednie słownictwo — pada nieomylnie na każdą istotę w ilości niepomiernie większej, niż ktokolwiek mógłby sobie wyobrazić, i niż mógłby udźwignąć, gdyby zechciał je w pełni spożytkować ku jego chwale. — Uchyliłem lekko głowę, nie patrzyłem już na nią. — Skoro Najjaśniejszy upodobał sobie twoją uczennicę serwalkę, by mu służyła, wierzę, że wyostrzyła ona swój słuch i wzrok jak nikt inny i stała się mu miłą. Deszcz pada tak samo na sawannę, która przemoknie, rzekę, która przebierze, i pustynię, która zakwitnie.
Przyglądałem się sobie pod zamkniętymi powiekami. Ważyłem niewybrzmiałe słowa w wyobraźni, w uszach, które słyszały tylko, jak w pobliżu nas swoją wieczorną pieśń zaczyna wyśpiewywać drozd.
Moim jedynym pragnieniem jest nauka rozumienia jego woli — dodałem kornie, po czym zabrałem się do posiłku.
Watch out for intellect,
because it knows so much it knows nothing
and leaves you hanging upside down,
mouthing knowledge as your heart
falls out of your mouth.

Inés
Jasnowłosa | Kapłanka
*

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Znamiona:4/4 Tytuł fabularny:Szamanka Liczba postów:1,076 Dołączył:Gru 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 77
Zręczność: 85
Spostrzegawczość: 83
Doświadczenie: 15

#10
23-04-2018, 12:01
Prawa autorskie: CherryColaax (Soma) | OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Profil roku / Misterium

Teraz lwica spoglądała na niego z uznaniem. Podobał się jej jego tok rozumowania, zwłaszcza że posłużył się metaforami, których nie powstydziłby się żaden Srebrny. Zrozumienie równości panującej w przyrodzie, a zwłaszcza pomiędzy zwierzęcymi gatunkami, było jedną z podstaw księżycowej wiary od samego początku, nie tylko ze względu na funkcję Samiyi.
- Słusznie prawisz - odrzekła, nie kryjąc zadowolenia. - Myślę, że jesteś godzien przyjmowania nauk o Najjaśniejszym.
Po tych słowach nachyliła się nad jedzeniem, by ponownie zatopić kły w świeżym mięsiwie. Przyniesienie swojej zdobyczy było zdecydowanie dobrym pomysłem, bo nic tak nie umila rozmowy jak porządny obiad.
- Po posiłku zaprowadziłabym cię pod Złotą Skałę, a po drodze opowiem ci więcej o stadzie. Jeśli nam się poszczęści, to przy okazji poznasz innych Srebrnych - oznajmiła, racząc nowego znajomego przyjaznym uśmiechem.
Wielu już przyjmowała do stada i na ogół ci, którzy się do niego dostali, wykazywali pewien podstawowy poziom obycia i wiedzy, ale ten tutaj prezentował się ponadprzeciętnie. Wiedziała jednak, że przyjęcie to dopiero początek, a do pełniejszego poznania wiary, zwyczajów i integracji ze stadem jeszcze daleka droga.
Znów zamierzała uszczknąć kęsa, gdy przyszło jej do głowy jeszcze jedno, może nie decydujące, ale wciąż istotne pytanie. Mogła się spodziewać odpowiedzi, wyrokując po przeżyciach samca, ale co do pewnych rzeczy należy się upewnić. Zawiesiła więc wzrok na brązowych ślepiach i spytała:
- Potrafisz walczyć?
Think of me, think of me waking
Silent and resigned 



[Obrazek: e61c479cd03d.png] 

Imagine me trying too hard
To put you from my mind



***  |  Głos
Szawolcs
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Dorosły Liczba postów:32 Dołączył:Mar 2018

STATYSTYKI Życie:
Siła: 78
Zręczność: 66
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 10

#11
26-04-2018, 00:52
Prawa autorskie: Moje, Anne Sexton - wiersz

Kiedy odpowiadała, jadłem, więc gdy tylko usłyszałem jej słowa, szybko przełknąłem przeżuwany właśnie kęs mięsa. Dałem sobie momencik na dojście do siebie, bo tak to, co powiedziała, jak i pospiesznie przeżuty kawałek były wrażeniami bez mała przytłaczającymi.
- To zaszczyt usłyszeć podobne słowa z usta Kapłanki - odparłem. W tamtej chwili nie zdawałem sobie sprawy z wagi słów, którem od niej usłyszał, tak mocno koncentrowałem się na tym, by wysłuchiwać i odpowiadać, i bym był z tego drugiego zadowolony. Nie poczytałem też jej odpowiedzi jako zawoalowanej zgody na przyjęcie mnie do stada w roli adepta czy jakimkolwiek mianem określano tutaj nowo przyjętych. Liczyło się dla mnie to, że pośredniczka woli Najjaśniejszego odczytała ją jako przychylną mej obecności na jego ziemi wybranej. Lakoniczną odpowiedzią mogłem dać wyraz swojej próżności, lecz nie byłem podówczas zdolny do podobnego samokrytycyzmu i w oszczędnych słowach wyraziłem tylko to, co uznałem za godne takiego jak ja aplikanta.
Poprawiłem leżącą na łopatce cielęcia łapę, poruszając całym jego niedużym ciałem, zmarszczyłem czoło, wysłuchując kolejnych słów lwicy. Zawierały dwie zagadki.
- Z wielką przyjemnością cię wysłucham, proszę, powiedz mi tylko, czy Złota Skała to jakieś ważne miejsce dla stada i kim są Srebrni. O obydwu nigdy wcześniej nie słyszałem, czy Srebrni to strażnicy waszego terytorium? - zapytałem, chociaż zaraz potem zganiłem się w myślach za wypowiadanie na głos bezpodstawnych domysłów, które mogły poskutkować wymagającym kurtuazyjnych przeprosin ośmieszeniem się. Chyba to był też powód, to delikatne niezadowolenie z siebie i podenerwowanie, że nie przemyślałem następnego ruchu i tuż przed tym, zanim usłyszałem zadane mi pytanie, zacząłem przeżuwać kawałek mięsa.
Musiałem się z nim.
Szybko uporać.
Przełknąłem kęs pospiesznie i z zatroskaniem powiedziałem:
- Kapłanko, jeżeli święte miejsca będą kiedykolwiek zagrożone lub zagrożony będzie którykolwiek członek stada, bez zastanowienia stanę w ich lub jego obronie. Lecz nie byłem szkolony na wojownika w większym stopniu, niż wymagało tego posłuszeństwo syna względem ojca, a synem byłem, nadal jestem!, któremu widok krwi jest nieznośnym. Do tej pory robiłem wszystko, by ograniczać jej rozlew. - Spojrzałem na Inés  spod zmarszczonego czoła i oczyma przepełnionymi niepewnością, z sercem niemalże zdruzgotanym z powodu tego, co zamierzałem zaraz powiedzieć. - Nie mogę odpowiedzieć, że potrafię walczyć. Zdradziłbym jeszcze przed czasem tych, za których myślałabyś, że potrafię się bić ze sprawnością wojownika.
Watch out for intellect,
because it knows so much it knows nothing
and leaves you hanging upside down,
mouthing knowledge as your heart
falls out of your mouth.

Inés
Jasnowłosa | Kapłanka
*

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Znamiona:4/4 Tytuł fabularny:Szamanka Liczba postów:1,076 Dołączył:Gru 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 77
Zręczność: 85
Spostrzegawczość: 83
Doświadczenie: 15

#12
12-05-2018, 11:52
Prawa autorskie: CherryColaax (Soma) | OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Profil roku / Misterium

Pytania samca wzbudziły w niej pewne zaskoczenie. Widać, że nie pochodził z tych okolic, skoro pewne określenia nie przychodzą mu naturalnie. Wiele jeszcze przed nim, ale przynajmniej wyraża wolę nauki, to najważniejsze.
- Srebrnym nazywamy mieszkańca Srebrnych Ziem, a więc każdego członka naszego stada - wyjaśniła cierpliwie. - Zaś Złota Skała jest miejscem, w którym przebywają kapłani, ale i inni członkowie stada mają do niego dostęp. Z kolei obcy absolutnie nie mogą tam przebywać. Tak jak całość naszych ziem jest święta, tak Złota Skała wymaga szczególnego szacunku.
Z uwagą wysłuchała dalszych jego słów, umilając sobie ten czas spożywaniem mięsiwa. Nie, żeby nie podobało jej się to, co mówił, ale przy jedzeniu wszystko wydaje się lepsze.
- Tradycja nakazuje, by lwy, jako najsilniejsze z drapieżnych zwierząt, zajmowały się obroną naszych granic - stwierdziła z powagą. - Jeśli jednak nie czujesz, by było to twoim powołaniem, z pewnością znajdziemy dla ciebie inną rolę. Można być przydatnym stadu na wiele sposobów.
Tu wpatrzyła się w samca, zastanawiając się, co też konkretnie można by mu zlecić. Prawdę mówiąc, dopóki Ghalib dbał o Ines, to strażnicy nie byli aż tak potrzebni.
Medycyna? Opieka nad młodymi? Odciążenie Samiyi mogłoby być dobrym pomysłem, zwłaszcza że ta... Córka Sadie, jak ona miała na imię? Dawno jej nie widziała, a przecież to ona miała zostać nową zielarką. Podobnie i zapach Serret, głównej mentorki, od pewnego czasu nie był wyczuwalny, co wzbudzało w Ines niepokój. Takie znikanie nie było do niej podobne. 
Liczyła na to, że Szawolcs sam coś zaproponuje, ale w razie potrzeby postara się mu coś podpowiedzieć.
Think of me, think of me waking
Silent and resigned 



[Obrazek: e61c479cd03d.png] 

Imagine me trying too hard
To put you from my mind



***  |  Głos
Szawolcs
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Dorosły Liczba postów:32 Dołączył:Mar 2018

STATYSTYKI Życie:
Siła: 78
Zręczność: 66
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 10

#13
13-05-2018, 16:31
Prawa autorskie: Moje, Anne Sexton - wiersz

- Zobaczę ją z daleka, prawda? - zapytałem spode łba, uważnie wysłuchawszy, z jakim przejęciem Kapłanka opisała Złotą Skałę. Oblizałem wargi, patrząc na nią wyczekująco, łapy trzymałem na tuszy cielęcia. Pytałem przy okazji o to, kiedy przestanę być obcym, bo gdyby serce terytorium biło dla każdego, nie musiałbym się upewniać, że nie zbezczeszczę go przypadkiem.
Gromadziłem w sobie pytania, z których zadaniem czekałem na lepszą porę. Srebrne Ziemie, jakich czasów sięgał ich początek? Kto je poświęcił? Kto wybrał? Rozsianych po świecie wyznawców Najjaśniejszego, zwanego to Jasnym Okiem, to Obliczem, to jeszcze innym wydumanym mianem, spotkałem na swojej drodze kilku, lecz po to przybyłem do tej krainy, by poznać wspólnotę polityczną. Ledwie przełknąłem kolejny kęs mięsa, kiedy Inés mówiła dalej,  a już musiałem zapamiętywać kolejne pytania, które zaczęły mnie dręczyć, lecz były albo zbyt nieokrzesane, albo nie sprecyzowały się jeszcze w dość konkretny kształt, bym śmiał wypowiadać je na głos. Układałem z nich historyjkę, jak mnie nauczono, bym przytłoczony nową wiedzą, mającą mnie przez najbliższy czas zalewać, ich nie zapomniał.
Odpowiedź Kapłanki mnie zadowoliła i na pewno przydała straconej na moment pewności siebie. Uspokoiłem ją i siebie samego, odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Nie zamierzałem biegać wzdłuż granic jak miernego intelektu osiłek, tych mieli pewnie na pęczki, tak rozkładały się w przyrodzie siły. Przybyłem po wiedzę. Szybko odebrałem jednak pierwszą ważną lekcję: gdybym spotkał wędrownego kapłana, mógłbym się o jego nauki ubiegać, oferując w zamian jednorazową przysługę, coś, co przydałoby się tylko jemu, choćby i było to moje uważne nadstawianie uszu. Wspólnota wymagała ciągłego działania na swoją rzecz, była jak wiecznie nienasycony potwór i dołączając do niej, musiałem odnaleźć się w strukturze. W porządku. Chociaż minęło wiele miesięcy, odkąd ostatni raz myślałem o stadzie jako kolektywie, szybko pojąłem, w czym rzecz.
Ściągnąłem łapy z mięsa i przeszedłem do siadu. Znalazłem się w ten sposób powyżej Kapłanki, ale nie odniosłem wrażenia, że w czymś nam to przeszkadzało. Kilka szczerych zdań, które między sobą wymieniliśmy, to, że przyznałem się do braku wprawy w wojaczce, sprawiło, że mówiłem spokojniej - nad wyrafinowaną prezencję przedkładałem już uczciwe emocje.
- Nie czuję - odparłem. - Jeżeli mowa o powołaniu, nie znam go, ale moim największym pragnieniem jest zdobycie wiedzy, która umożliwi mi rozumienie wskazań Najjaśniejszego. Wielu jest takich, którym wystarcza świadomość tego, że bóg im matkuje. Domyślam się, że takich jest w stadzie najwięcej. Dopóki i mnie najjaśniejszy z bogów będzie tylko matkował, z wielką chęcią zajmę się tym, czym i oni się zajmują - powiedziałem pogodnie - jednak nie chcę zgadywać, jakie sztuki uprawiają Srebrni. Potrafię mówić, uczyłem się rozróżniać fałsz od prawdy i umiejętnie władać słowem. Jeżeli wdrożyłbym się w sprawy polityczne, poznałbym relacje stada z innymi grupami, zamieszkującymi to terytorium i jego okolice, a wam potrzebny jest delegat lub ktoś, kto rozstrzygałby drobne spory i byłby do ich dogłębnego poznania powoływany, to myślę, że nadałbym się do tej roli. - Nie chciałem powiedzieć, że byłbym szczęśliwy jak kocię, ale nad błyskiem w oku nie miałem kontroli. Powstrzymałem się przed dalszym ciągnięcie tematu, bo bym zginął. - Trudno mi jednak powiedzieć, kogo potrzebujecie. Jestem chyba też - sięgnąłem łapą do nosa i zacząłem go delikatnie drapać pazurem, uśmiechając się do siebie - dosyć otwarty na nowe rzeczy, mogę na przykład znakować drzewa kolorowymi pigmentami, jeżeli brakuje fachowców z tej dziedziny.
Watch out for intellect,
because it knows so much it knows nothing
and leaves you hanging upside down,
mouthing knowledge as your heart
falls out of your mouth.

(Ten post był ostatnio modyfikowany: 13-05-2018, 18:43 przez Szawolcs.)


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości