♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Chikja
Poszukujący
*

Gatunek:Hydra vulgaris Płeć:Samica Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Młodszy Szaman Liczba postów:766 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 63
Zręczność: 83
Spostrzegawczość: 80
Doświadczenie: 10

07-03-2017, 20:40
Prawa autorskie: Vegava/ Koseki-L/Lioden
Tytuł pozafabularny: VIP

Uniosła wysoko brwi, acz uśmiech dalej krążył gdzieś po jej mordce. Ale się porobiło.
- Nie żeby coś. Ale żeby dawać rady w tym wypadku wpierw trzeba nie być samemu inwalidą społecznym i ignorantem. Już z samej twojej paskudnej fizjonomii aż bucha niechęć, a to że swoją wypowiedz ubierasz w kwiatuszki dodając do niej tą pseudo "prośbę", będąca właściwie rozkazem nie sprawi że całość nagle zaprzestanie śmierdzieć łajnem.- Zarechotała. Podniosła zadek i pochyliła się do uszka brata szepcząc na nie coś cichutko majtając przy tym żywo ogonem, zerknęła stalowym ślepiem w kierunku ciemnej raz czy dwa. Na koniec liznęła samca pieszczotliwie. - Miłej zabawy kochany.~ Dodała i ruszyła z tanecznym krokiem pełnym najczystszej gracji do wyjścia, kiedy mijała lwicę by dogonić Satau przystanęła odwracając łeb.
Uśmiechnęła się przeuroczo i dobrodusznie.
- Możesz być pewna że szepnę matuli o twoim gównianym zachowaniu. Miłego dnia pączusiu.- I po prostu wyszła jak gdyby nigdy nic.

ZT
Nataka
Duch
*

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:4,6 lat Znamiona:1/4 Liczba postów:371 Dołączył:Kwi 2014

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 80
Zręczność: 72
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 52

08-03-2017, 16:53
Prawa autorskie: Własne

Kiedy Chikija i Satau opuściły grotę, Nataka sapnęła ciężko, zaciskając zębiska za wargami i wbijając pazury w ziemię. Pochyliła łeb, pokiwała nim na boki, żeby się z tego wszystkiego otrząsnąć i zerknęła po chwili na Kaisera.
-Wybacz, że się wtrąciłam.-
Odparła spokojnie, powoli chowając pazury i tym samym się uspokajając. Obejrzała się jeszcze za siebie, a potem - ruszyła w stronę samca, aby przysiąść gdzieś tak z dwa metry od niego. Popatrzyła na niego i zastrzygła uchem.
-Jak noga? Lepiej trochę?-
Kaiser
Zbanowany

Gatunek:lew berberyjski Płeć:Samiec Wiek:5,8 Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:237 Dołączył:Lis 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 82
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 5

12-03-2017, 13:11
Prawa autorskie: Bjorn

Westchnął, ach te siostry, nic tylko potarmosić za te długie uszy. Machnął jedynie ogonem słysząc jej słowa, po czym odprowadził ją do wyjścia, miał nadzieję że nie pogryzą się z Satau, albo co gorsza, zostaną najlepszymi przyjaciółkami, masakra. Po chwili jego wzrok powędrował na ciemną lwicę która pozostała w grocie i kiwnął jej łbem. -W jednym miały rację Natako, wymagając od Satau spokoju, sama musisz go zachować, dać jej przykład, jakby to powiedziała moja matka.- odpowiedział, po czym oblizał pysk. On sam był jaki był, nie wymagał więc od nikogo tego, że będzie dla niego miły i przytulaśny, lubił się czasem powykłucać, jednakże wysuwanie kłów czy pazurów było już wyjściem za granicę, znów będzie musiał przedyskutować to z matką, ta złota na prawdę nie potrafiła trzymać nerwów na wodzy wśród swoich. -Znośnie.- odpowiedział, spoglądając na dupsko, póki co nic z tą raną nie robił, ani nie oczyścił, czy leczył, w końcu to było zadanie Satau, miała się nim zająć. A jak się wda zakażenie to ta dostanie po łbie od Kami, chciałby to widzieć, oj bardzo.
Nataka
Duch
*

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:4,6 lat Znamiona:1/4 Liczba postów:371 Dołączył:Kwi 2014

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 80
Zręczność: 72
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 52

14-03-2017, 22:10
Prawa autorskie: Własne

Kiedy Kaiser wypowiedział swoje pierwsze słowa, Nataka uniosła nieco łeb, nadstawiając uszy. Jedną z brwi podniosła, jakby zaskoczona.
-Przecież byłam spokojna podczas rozmowy z nimi. No... Chyba że chodzi Ci o ten chwilowy upust emocji.-
Odparła spokojnie i zerknęła na swoje łapy, chowając pazury. Potem podeszła do niego nieco bliżej, aby przysiąść tak może ze dwa metry od samca.
-Szybko się zagoi, zobaczysz.-

Po długim milczeniu ze strony samca Nataka stwierdziła, że najwyraźniej ten nie miał ochoty rozmawiać. Ruszyła więc w stronę cmentarzyska, jednego ze swoich ulubionych miejsc. Nie będzie Kaiserowi w odpoczynku przeszkadzać.
[zt]
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 27-03-2017, 17:50 przez Nataka.)
Talvedu'ul
Konto zawieszone

Gatunek:lew berberyjski Płeć:Samiec Wiek:~8 lat Tytuł fabularny:Partner Królowej / Skarbnik Liczba postów:240 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 84
Zręczność: 62
Spostrzegawczość: 65
Doświadczenie: 18

05-04-2017, 17:59
Prawa autorskie: CherryColaax, ja, Globus, mła
Tytuł pozafabularny: VIP / Mistrz Cytatów

I wreszcie dotarł do domciu, cały zmoknięty, cięższy o co najmniej tonę wody która wsiąkła w jego grzywę. Cały upaprany w burym błocie, od stóp po podbródek, po tym jak po raz kolejny wpierniczył się w zamaskowany dół z błotem na północnych ziemiach. Śmieszne, gdyby Kami takim go zobaczyła pewnie parskłaby śmiechem i nie pozwoliła do siebie podejść póki błoto nie zniknie.
Bjorn miał nadzieję znaleźć Kami właśnie tutaj, ale już na wstępie wyczuł zupełnie inny zapach, jak tylko wlazł do groty i otrzepał się z ziemi i wody.
Kaiser. I wciąż ranny. Małe ukłucie troski pchnęło go głębiej do środka by zobaczyć w jakim stanie jest jego syn.
-Salve Kaiser,- odezwał się w miarę ciepło, od razu omiatając wzrokiem sylwetkę potomka by ocenić szkody. Wczesniej nie miał okazji, zbyt wiele emocji wisiało w powietrzu.
Nie bardzo wiedział co powiedzieć. Cokolwiek by to nie było zostałoby potraktowane typowym dla Kaisera szczeknięciem i pogardą, bez względu na to czy Bjorn okazałby troskę czy próbował skarcić syna za bycie takim...jadowitym robaczkiem.
-Znalazłeś Kami? Zajmie się ktoś tym paskudztwem?- zapytał, a jego głos jakby wyprany z pewności siebie i wyniosłości. Ot, byli sami we dwójkę, może warto było spróbować w jakiś sposób otworzyć się na syna.
Kaiser
Zbanowany

Gatunek:lew berberyjski Płeć:Samiec Wiek:5,8 Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:237 Dołączył:Lis 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 82
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 5

05-04-2017, 20:25
Prawa autorskie: Bjorn

Przyglądał się Natace, po czym westchnął, bowiem cóż mógł jej powiedzieć, czasem nie rozumiał, raz się zachowywali tak, innego dnia inaczej, niby urozmaicenie to coś fajnego, ale nie w tym przypadku. On był chyba taki sam, z zewnątrz wredota, ale jak się bliżej da poznać to nawet miły kotek z niego był, ale chyba nikt jeszcze do tego wnętrza nie dotarł. Gdy lwica wyszła ten ułożył się w końcu do snu, w końcu na jakiś odpoczynek zasłużył. Następnego dnia nudził się okropnie, ale jak nie mógł wyjść to nie, co zrobić. Irytował go jednak fakt że lwicy nadal nie było, może jednak postanowiła go zagłodzić? W końcu jednak usłyszał kogoś u progu, no niestety nadal nie była to złota lwica, kurczę co matka z nim robiła, żeby wyczekiwał jej przyjścia. -Salve, Bjorn.- odpowiedział i przyjrzał się brudnemu ojcu. Co tam deszcz, Kaiser najchętniej wybiegłby i się wytarzał w tym błocie, przynajmniej nie musiałby patrzeć na te skalne ściany i się nudzić. -Owszem, znalazłem. Zakazała mi wyjścia ze skały, mało tego. Mam czekać aż Satau przekona medyczkę by mi pomogła, czyli pewnie nigdy stąd nie wyjdę i padnę z głodu.- mruknął. Ewentualnie sam się uda do jakiegoś medyka i tyle, bo cóż innego miał robić, przecież nie będzie czekał w nieskończoność na jej pomoc.
Talvedu'ul
Konto zawieszone

Gatunek:lew berberyjski Płeć:Samiec Wiek:~8 lat Tytuł fabularny:Partner Królowej / Skarbnik Liczba postów:240 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 84
Zręczność: 62
Spostrzegawczość: 65
Doświadczenie: 18

05-04-2017, 21:19
Prawa autorskie: CherryColaax, ja, Globus, mła
Tytuł pozafabularny: VIP / Mistrz Cytatów

Bjorn westchnął lekko, nieco zawiedziony że Kaiser nie zwrócił się do niego jak do ojca a raczej do znajomego. Ale co on się dziwił, w końcu nigdy nie był prawdziwym ojcem. Prawdziwym... raczej dobrym. Albo może wcale nie był ojcem. Nie dla Kaisera, w każdym razie.
Był nieco zaskoczony tym, że Kami nie zajęła się raną Kaisera od razu, ale widać miała jakiś ważny powód i nie mogła go opatrzyć osobiście. Przynajmniej młody dostał karę, to dobrze.
-A więc ty i Satau macie nauczyć się współpracy i wzajemnej tolerancji, to dobrze.- zgadzał się z taką karą, i cieszył się, że Kaiser ją respektował. Gdyby to Bjorn ją zadał... Kaiser chyba miałby to gdzieś.
-Mam nadzieję że będziecie się dogadywać. Konflikty w rodzinie osłabiają nas, jako grupę i każdego z osobna.- mruknął, po czym klapnął na tyłku i odruchowo poruszył ogonem by owinąć go wokół łap, tylko po to by przypomnieć sobie że jego bujna kita już dawno nie istniała, a jedyne co mu pozostało to bezużyteczny kikut.
-A skoro już o tym mówimy... Chciałbym wiedzieć, jak bardzo mnie nienawidzisz.-
Kaiser
Zbanowany

Gatunek:lew berberyjski Płeć:Samiec Wiek:5,8 Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:237 Dołączył:Lis 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 82
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 5

07-04-2017, 18:19
Prawa autorskie: Bjorn

Cóż mógł się innego spodziewać, zostawiając dwójkę bachorów na wychowanie wielkiej lwicy, brązowy innej opcji niż nazywanie go po imieniu póki co nie widział, jednakże nie zamykał też tego tematu, nie było to też bowiem tak tragiczne posunięcie, by Kaiser miał wykreślić go z pamięci, nie przesadzajmy. Wszystko mogło się jeszcze odmienić, pytanie czy beżowy miał na to chęć i siłę, bowiem z takim uparciuchem nie łatwe to będzie zadanie, no ale coś za coś, zostawiłeś teraz się męcz, nie?
Kaiser do teraz nie rozumiał czemu nie mogła go matula wyleczyć od razu, dać jakąś roślinę, no cokolwiek, przecież by nie uciekł ze skały, a tak teraz był skazany na łaskę i nie łaskę złotej. Co mu po tym że zostanie ukarana jeśli zadania nie wypełni? No chyba że sam w końcu będzie mógł ją solidnie zdzielić, możliwe że to udobrucha jego zszargane nerwy. -Czy ja wiem? Jej zadaniem jest przekonanie Gizy, pomoc mi i przynoszenie jedzenia póki nie wydobrzeję. Tyle.- rzucił spokojnie. Czy miał żal do Kami? Po części tak, lecz nie zamierzał mówić tego głośno, nie pozwalała mu na to jego duma, choć głupia to już taki jednak był. A o co chodziło? Dla niego siedzenie w samotności to nic nowego, jednakże nie rozumiał czemu zamiast przydzielić go do kogoś, by miał spędzić z kimś więcej czasu, przyzwyczaić się do życia w stadzie po latach wędrówki wysłała go tu, znów do samotności, by siedział sam ze sobą, no chyba że w końcu Satau przyjdzie, która pewnie da mu lekarstwo i znów wyjdzie po jakieś jedzenie, nie widział więc sensu w tej karze, choć z drugiej strony lubił wędrować więc nie dziwne że go uziemiła, dyskomfort był, lecz mimo to ulepszyłby nieco tą karę, no ale tego z pewnością na głos nie powie, choć może kiedyś, jak się nażre zepsutego mięsa... -Nie tylko ode mnie jest to zależne.- dodał po chwili zamyślenia i patrzenia w wejście do jaskini, aż w końcu obrócił wzrok na beżowego, gdyż padło dość zaskakujące pytanie, aż tak to wszystko odbierał? -Wcale.- rzucił krótko, aczkolwiek szczerze, choć jednak mało treściwie, więc westchnął i spróbował usiąść, nie było to za przyjemne doświadczenie, lecz nie taki ból już w życiu znosił, machnął też dwa razy ogonem i spojrzał mu w ślepia. -Nienawiść jest zarezerwowana tylko dla tych, którzy szczerze na nią zasługują i uwierz, z tej listy nie ma już odwrotu, lepiej więc byś na nią nie trafił.- powiedział i oblizał pysk, spoglądając znów na wyjście groty, deszcz był zmorą, która zaczynała dostawać się do środka, przynajmniej się czegoś w końcu napije, ale to po rozmowie. -To co zrobiłeś mi i Razielowi... opuszczenie własnych synów może i jest paskudne, ale nie niewybaczalne, nie sądzisz?- dodał jeszcze po chwili, by rozjaśnić nieco łeb beżowego.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 07-04-2017, 18:33 przez Kaiser.)
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Płeć:Samiec Liczba postów:1,683 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:

08-04-2017, 20:09

Ból w zadku nie był jedynym, który brązowy samiec poczuł, próbując nieudolnie usiąść. Od momentu, kiedy wstał, towarzyszyło mu delikatne pulsowanie głowy, które odzywało się co jakiś czas, głównie w momencie, gdy Kaiser próbował wykonać jakiś bardziej gwałtowny ruch. Nie odpuszczało go także uczucie gorąca, chociaż nic dziwnego. Pogoda była paskudna - uporczywa wilgoć w powietrzu bynajmniej nie pomagała, powietrze było ciężkie, wręcz przesycone wodą. Deszcz cały czas lał, niebo nad stadnymi terenami spowijały ciemne chmury. Duszno, parno. Och, tylko... Czy aby na pewno te dwadzieścia parę stopni było naprawdę GORĄCE? A może... To tylko głowa Kaisera? Zawroty?
I chociaż rzeczywiście jakoś usiadł, zadrżał. Czy to deszcz zasiekł, wywołując nieprzyjemne uczucie? Potężne łapy ponownie przeszedł dreszcz, a adept ledwo wypowiedział słowa i... Zwyczajnie nie dał rady dłużej siedzieć. Osunął się ciężko na ziemię, zarywając podbródkiem o twardą skałę. Nic poważnego, co najwyżej skończy się drobnym siniakiem. Pulsowanie w głowie wróciło ze zdwojoną siłą.

-10 hp
Talvedu'ul
Konto zawieszone

Gatunek:lew berberyjski Płeć:Samiec Wiek:~8 lat Tytuł fabularny:Partner Królowej / Skarbnik Liczba postów:240 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 84
Zręczność: 62
Spostrzegawczość: 65
Doświadczenie: 18

08-04-2017, 23:50
Prawa autorskie: CherryColaax, ja, Globus, mła
Tytuł pozafabularny: VIP / Mistrz Cytatów

Nie mógł powstrzymać uśmiechu który wkradł się na jego pysk, słysząc słowa Kaisera. A więc ten nie tylko tolerował swojego własnego ojca, wręcz wcale go nie nienawidził. To nie było to, czego Bjorn się spodziewał, był mile zaskoczony, a w klatce aż coś zadrżało z nową nadzieją i siłą do naprawiania krzywd które wyrządził.
Nie miał za bardzo doświadczenia w tych rodzicielskich sprawach, a już tym bardziej nie wiedział jak to jest zostać porzuconym przez ojca, choć z drugiej strony jego ojciec zabił jego matkę i brata na jego oczach kiedy był ledwie rocznym podrostkiem. Może i to mogło jakoś dorównać porzuceniu, a może nawet je przebić... Ale Bjorn nie chciał umniejszać szkodom swoich synów, i nie chciał licytować żalów, kto miał lepiej a kto gorzej. Jego własne dzieciństwo nie usprawiedliwiało jego postępowania, chociaż było bezpośrednim powodem dla którego Kaiser w ogóle tu był i żył bez wiedzy o Matumaini, o swojej prawdziwej matce.
-Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę. Nie wiem, czy potrafiłbym spojrzeć ci w oczy gdybyś mnie nienawidził. Już i tak zżerają mnie wyrzuty sumienia... Wiem, że jest już na to za późno, ale chciałbym być dla ciebie ojcem. Jesteś już dorosły, a jednak...wciąż jesteś moim synem, i zawsze nim będziesz. Zawsze pomogę ci najlepiej jak tylko potrafię.- oznajmił, wzdychając ciężko na sam koniec.
Wiedział, że jego gadanina była sztywna i sztuczna...ale on już taki był. Słowa od zawsze go zawodziły, i nie potrafił wyrażać uczuć i myśli z ich pomocą. Miał nadzieję, że mimo wszystko Kaiser weźmie go na poważnie.
Kiedy jego syn zadrżał i upadł, ślepie Bjorna otworzyło się szerzej i lew w niedowierzaniu przypatrywał się młodszemu lwu przez moment. Stary szybko podniósł zad i schylił łeb do Kaisera, trącając go lekko nosem w kark.
-Co się dzieje?- zapytał przejęty. Na horyzoncie nadal tylko deszcz, gdzie była Kami, gdzie Giza? Do cholery, Kaiser był ranny i potrzebował pomocy i to już!
-Pójdę poszukać Kami albo Gizy.- mruknął, ale nie odszedł od syna od razu, chciał żeby ten dał mu jakąś odpowiedź, czy wolał by z nim zostać, czy mógł zostać sam na te kilka chwil.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 08-04-2017, 23:50 przez Talvedu'ul.)
Kaiser
Zbanowany

Gatunek:lew berberyjski Płeć:Samiec Wiek:5,8 Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:237 Dołączył:Lis 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 82
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 5

09-04-2017, 08:52
Prawa autorskie: Bjorn

Nie raz czy dwa miał problemy ze zdrowiem, w końcu tyle lat musiał radzić sobie sam, do tego pomagać bratu który się za nim włóczył, był twardy przez co czasem sobie szkodził, tak było i w tym przypadku. Uczucie gorąca dawno zbagatelizował, wilgoć i te sprawy, kto by się tym przejmował, gorączka bywa i znika nie pierwszy raz ją miał. Ból głowy gdy wstał też nie wydawał mu się czymś, co powinien natychmiast zgłosić, już dupa go bolała i jakoś żył, póki potrafił mówić to jakoś sobie dawał radę. Nie czuł się na siłach, ale akurat ta rozmowa wymagała by patrzyli sobie w oczy. Niestety odpowiedź ojca usłyszał jak przez mgłę, bowiem runął na ziemię, a głowa zaczęła pulsować mu tak okropnie, że aż ryknął. Co tu się do cholery działo. -Cholerna Kami i Satau...- warknął, kładąc łapy na uszach, próbując jakoś wyciszyć hałasy, może wtedy przestanie tak pulsować? --...te baby mnie wykończą.- dodał jeszcze ciężko, sapiąc z bólu. Czy to się w końcu skończy?
Satau
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Młoda Dorosła Liczba postów:589 Dołączył:Wrz 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 29

09-04-2017, 14:14
Prawa autorskie: DeadFishEye-0 (Bjorn)

Tak jak planowała tak też zrobiła. Opuszczając termitierę natychmiast skierowała się w stronę Skały Skazy, nie odzywając się podczas podróży do swojej towarzyszki. Prowadziła medyczkę do potrzebującego, nie zbaczając z kursu. Chciała mieć już to wszystko za sobą i wypocząć gdzieś w okolicach oazy. Na dodatek dawno nie widziała Myra...
Wchodząc na skałę obejrzała się parę razy za siebie, by upewnić się, że grzywiasta nie uciekła lub się nie rozmyśliła. Skorzystała z okazji, aby rozejrzeć się dookoła i zaczerpnąć woni ziem. W mieszaninie rozpoznała zapach Bjorna, który najwidoczniej musiał być w tym momencie wewnątrz skały. Ruszyła więc w stronę wejścia i dość szybkim krokiem minęła jego próg, otaksowując środek kryjówki ognistymi oczyma. Pod ścianą dostrzegła leżącego na posadzce Kaisera i stojącego obok niego partnera Kami. Sytuacja wyglądała dość dziwnie, bo gdyby Sat nie znała więzi rodzinnych jaka łączyła samców najpewniej uznałaby, że się biją i wkroczyła by między nich aby jak najprędzej oddzielić ich od siebie. Całe szczęście nie musiała tego robić, ale zastanawiało ją dlaczego ciemniejszy leży i to w dość dziwny sposób. Podeszła bliżej.
- To jest stadna medyczka -Giza. - przedstawiła grzywiastą damulkę i przysiadła obok jaśniejszego z lwów.
W tym momencie nie mogła w żaden sposób im pomóc, więc zdecydowała się nie przeszkadzać, a jedynie obserwować przebieg akcji i ewentualnie zainterweniować, gdyby panowie utrudniali Gizie robotę.
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Płeć:Samiec Liczba postów:1,683 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:

09-04-2017, 16:16

Lew wyklinał samice, lecz... Zupełnie zbędnie? No dobra, prawie, piaskowa samica mogła powstrzymać swój temperament i nie dziabać go w tyłek. Ale jeśli już nabawia się rany, wypadałoby się nią zająć, o czym najwidoczniej zapomniał fioletowooki. A te nie wyglądały najciekawiej. O ile zostawione od pazurów prezentowały się w miarę znośnie, jeśli można nazwać w ten sposób zaczerwienioną, przeciętą krwistymi i mażącymi się szramami skórę, oblepioną zeschłą krwią i kawałkami sierści, tak... Tak rana na zadku, no cóż... Sierść dookoła niej zaczęła wypadać, a samo miejsce było bardzo zaczerwienione i nieprzyjemnie napuchnięte, każdy dotyk sprawiał ból - bardzo łatwo można też wyczuć, że skóra dookoła rany jest cieplejsza. Pod skórą także pomału zaczynała zbierać się ropa. To była niewielka rana, ale zostawiona bez jakiejkolwiek opieki, w tak ferelnym miejscu, jak okolice ogona, które do najczystszych nie należą... Czy muszę mówić coś więcej?
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 09-04-2017, 16:16 przez Mistrz Gry.)
Ema
Konto zawieszone

Gatunek:Panthera leo Płeć:Samica Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:342 Dołączył:Cze 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 69
Doświadczenie: 19

11-04-2017, 23:07
Prawa autorskie: Danni-Minoptra (line-art) | Emkay-MLP (emblemat) | Bjorn (sygna)

Bez zbędnego ociągania się biegła truchtem obok Satau. A chociaż była wytrenowana i przyzwyczajona do długich, szybkich biegów, mocniej niż złotooka, to przez ciążącą jej torbę nie mogła rozwijać pełnej prędkości. Gdyby puściła się szalonym pędem niektóre z medykamentów mogłyby po prostu wypaść. Wspinając się na skałę, węszyła nerwowo w powietrzu, kiedy do jej nosa dotarł świeży zapach nieznanych jej osobników. Lub raczej nie do końca znanych, jedynie Bjorna kojarzyła nieco ze święta zjednoczenia stada. Nijak zmieniło to jednak nastawienie lwicy do obecnej sytuacji. Miała leczyć samca, a obok miał stać drugi facet i się bacznie przyglądać, zapewne odnotowując jej każdy błąd. Te rozmyślania zatrzymały ją na chwilę w wejściu do wnętrza skały, potrząsnęła głową by otrzeźwić swój umysł i pozbyć się tych okropnych myśli. Teraz musiała się skupić na leczeniu, bo inaczej na pewno jakiś błąd popełni. Wziąwszy głęboki oddech wkroczyła pewnym krokiem do środka, z wysoko podniesioną głową. Podeszła do leżącego na ziemi Kaisera i stojącego nad nim jego ojca.
- Na bok - warknęła do jasnego lwa, chcąc brzmieć stanowczo, jednak głos jej lekko zadrżał.
Nic przy tym dziwnego, Bjorn był o wiele od niej większy, instynktownie więc wzbudzał w zielonookiej wpojony od dawna lęk. Medyczka postanowiła nie dać się opanować strachowi i przeszła obok partnera królowej, stawiając też torbę na ziemi. Już po pierwszych oględzinach wiedziała, że z młodszym samcem nie jest najlepiej. Em położyła łapę na czole fioletowookiego i od razu poczuła jak bardzo jest rozpalony. Pokręciła z zaniepokojeniem głową, kiedy to zerknęła na rozharataną ranę. Z jej pyska wydobyło się gniewne sarknięcie:
- Nie wiem czy to głupota, czy samcza duma ale zostawić nieoczyszczone zranienie... Nie... to jednak czysty kretynizm.
Nie było wątpliwości, iż wdało się zakażenie, lecz gorączka mogła także oznaczać chorobę. Delikatnie badając miejsce dokoła szramy grzywiasta zagadała do obydwu samców, wiedząc że sam pacjent może być zbyt słaby by wydobyć z siebie odpowiedź.
- Wymiotował? Skarżył się na ból brzucha?
Podwyższona temperatura zazwyczaj towarzyszyła skażeniu rany, trzeba jednak chuchać na zimne i spodziewać się także innych objawów, zwiastujących nieliche schorzenia. Lwica zabrała się do wypakowywania medycznych pomocy, rzucając przez ramię do stojących z boku członków stada:
- Woda. Potrzebuję wody, aby oczyścić ranę i to szybko!
[Obrazek: ema_by_deadfisheye_0-davhhm5.png]
Głosik
Nikt nie wie jak się nazywam... Czasem nawet ja zapominam...
Mówcie mi Giza.
Talvedu'ul
Konto zawieszone

Gatunek:lew berberyjski Płeć:Samiec Wiek:~8 lat Tytuł fabularny:Partner Królowej / Skarbnik Liczba postów:240 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 84
Zręczność: 62
Spostrzegawczość: 65
Doświadczenie: 18

11-04-2017, 23:47
Prawa autorskie: CherryColaax, ja, Globus, mła
Tytuł pozafabularny: VIP / Mistrz Cytatów

Westchnął lekko z ulgą kiedy lwice w końcu pojawiły się w grocie. Przybyły w samą porę, z Kaiserem nagle zadziało się coś podejrzanego, a Bjorn ani trochę się na tym nie znał i nie wiedział, jak synowi pomóc.
Odsunął się posłusznie chcąc zrobić Gizie miejsce i jak najmniej przeszkadzać jej w pracy. Miał nadzieję, że Kaiserowi nic poważnego nie dolegało, albo że szybko zostanie doprowadzony do normalnego stanu, jeśli jakieś świństwo się przypałętało.
-Też tak sądzę.- odparł, marszcząc lekko nos. Jak tylko tu przybył pomyślał o tej przeklętej ranie, chciał nawet zapytać syna czy pomóc mu w jej oczyszczeniu... Ale zlekceważył to, a być może Kaiser już czułby się lepiej gdyby Bjorna nie zatrzymała głupota. Głupota zrodzona z braku więzi między nim a młodszym lwem i strachem, że coś zrobi źle, tak jakby Kaiser był wciąż ledwie narodzonym oseskiem, delikatnym i kruchym i nieodpornym na szorstkie traktowanie.
Nie tylko Kaiser był w tym momencie, jak to Giza zgrabnie ujęła - kretynem, ale i jego ojciec, starszy i doświadczony. Powinien był nawet nie pytać o zgodę na wylizanie ran.
Oboje będą się tłumaczyć przed Kami, jeśli - czy raczej kiedy tylko Kaiser wydobrzeje.
-Nie, nic nie mówił. Po prostu osunął się na ziemię.- odpowiedział, kręcąc łbem przecząco.
Na wzmiankę o wodzie, na początku nie miał pojęcia jak przynieść wodę, coś takiego potrafiły tylko małpy... A może jednak? Gdzieś w kącie groty, w stercie starych kości Bjorn wypatrzył całkiem pokaźną skorupę żółwia, i od razu rzucił się by ją odkopać i rozebrać na części. Na moment położył się ze skorupą między łapami i pracował potężnymi szczękami dopóki ta nie rozpadła się na pół. Bjorn pośpiesznie podstawił tak powstałą większą misę pod strumień wody zciekającej ze stalaktytów u wejścia. Kiedy już skorupa napełniła się odpowiednio, Bjorn przyciągnął ją do Gizy, starając się zgubić jak najmniej deszczówki.
Lew nie odezwał się na razie, kuśtykając po płytszą skorupę i również ją napełniając deszczem. Podstawił ją Kaiserowi pod nos, i odsunął się znowu.
-Napij się.- mruknął, przyglądając się brązowemu z troską. Z tego co się orientował... Chory powinien dużo pić, jeśli był słaby. Tak mu się wydawało.


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości