♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Soth
Bestia z Bagien | Duch
*

Gatunek:Pół lew, pół tygrys i wszycho na ten temat Płeć:Samiec Wiek:5,5 lat. Towarzysz:Dzięcioł duży Liczba postów:331 Dołączył:Lut 2013

STATYSTYKI Życie: 38
Siła: 88
Zręczność: 69
Spostrzegawczość: 58
Doświadczenie: 7

#91
01-09-2016, 12:21
Prawa autorskie: Ja/gokcegokcen
Tytuł pozafabularny: Cnotliwy Woj

Sam był rozczarowany, nie tyle co zakończeniem, co swoimi zasobami siły. Normalnie to już powinien lwicę dobić, a ta ledwo miała pokiereszowany brzuch. Widząc tempo w jakim się poruszała mimo zadanych ran, wywnioskował, że do zadania jej śmiertelnych ran był jeszcze daleko. Zdecydowanie za wolno mu to poszło. Ale cóż, raz mu się zdarzyło i miał nadzieję, że ostatni, bo przy trochę ostrzejszej walce mógłby nie zdążyć kogoś zabić przed własną śmiercią.
Mniejsza z tym.
- Dzięki. Mam nadzieję, że się podobało.
Soth przywitał nadchodzącą znajomą mordkę wzrokiem nienaturalnie spokojnym. Tylko i wyłącznie dlatego, że troszkę się zmęczył. Taki wysiłek fizyczny mimo małych obrażeń poniesionych w potyczce był jednak wymagający, tym bardziej, że niewiele odpoczął po tym, jak uciekał przed starciem z dwoma lampartami gotowymi go zabić za śmierć obcego im zupełnie lwiątka. Rany. Zrozumiałby, gdyby to był mały lampart. Ale co im do jakiegoś lwa. No nic, tamtego samca wytropi i tym razem, w przeciwieństwie do tej lwicy, zostawi trupa na miejscu. Albo zabierze na bagna i zrobi ozdobę grody, w której kiedyś często przesiadywał.
- Ja tylko wyręczam szanowną ewolucję w przeprowadzaniu procesów selekcji naturalnej.
Uśmiechnął się, lekko pokazując swoje ząbki. Potem zaś na moment odwrócił głowę w bok, naciągając ranę na karku, chcąc w ten sposób ocenić stan i jak mocno go ta lwica dziabnęła. Nie było źle, trochę piekło i będzie musiał uważać by nie odwracać głowy w tamtą stronę.
- Przeszłaś niezły kawałek z tamtej skały. Chyba mnie nie śledziłaś?
Spytał, łypiąc na nią okiem z uniesioną lekko brwią. Jeśli faktycznie tutaj za nim przyszła... no cóż, na jego mało przyjaznej duszy pojawiłoby się ukłucie ciepła. Małe, nic nie znaczące, ledwo wyczuwalne jak ukąszenie upierdliwej muchy. No cóż, nawet mordercze bestie mogą docenić takie rzeczy.
Może to był zbieg okoliczności, ale miał wrażenie, że Poison przyszła z terenów, z których niedawno uciekał. Ale najwyraźniej tylko mu się tak zdawało.

A skąd to Twoja postać zna teorię ewolucji? :v

No bez joj, bawicie się w duchy, szamanów, lwy które leczą chwastami, a mnie się czepiacie o teorię ewolucji D:
Sycophants on velvet sofas
Lavish mansions, vintage wine

I am so much more than Royal
Snatch your chain and mace your eyes

If it feels good, tastes good
It must be mine

Heroes always get remembered
But you know legends never die


[Obrazek: 7YwHHkJ.jpg]


Mortal kings are ruling castles
Welcome to my world of fun
I'm taking back the crown
I'm all dressed up and naked

I see what's mine and take it
Yasumu
Duch
*

Gatunek:Lew Berberyjski Płeć:Samica Wiek:Trup :v Liczba postów:266 Dołączył:Maj 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 69
Spostrzegawczość: 63
Doświadczenie: 10

#92
03-09-2016, 11:26
Prawa autorskie: Levis/Lioden

// No jak skąd :v z dziada pradziada jest to przekazywana mądrość wszystkich mądrych zwierząt :D

Właściwie czy podobało? Sama do końca ni była pewna, czegoś tam brakowało jeszcze.. może trupa? Potrząsnęła łbem, z pewnością młoda samica teraz będzie miała urazę do Belzebuba, a kto wie.. może i do dżungli? A właśnie dżungla.
- Może być.- Całkiem bez zachwytu i przejęcia, mogłaby stać, ale że nieszczególnie odczuwała głębszy lęk przed Tyglwem cupnęła sobie na miękkiej kępce mchu. Rozejrzała sie po okolicy, chociaż dżungla podobnie jak las rzadko bywała cicha żaden z odgłosów wydawanych przez ożywioną i nieożywiona naturę nie zdradzał obecności niczego, co zwiastowałoby kłopoty. Na razie.
- Syzyfowa praca Bezlebubie. Jedna mała lwica, to jak kropla wody w wodach bezkresnego słonego jeziora.- łeb szarej na powrót skierował sie w kierunku rozmówcy, oblizała różowy nos by nie tracić na nim wilgoci pomagającej w wyłapywaniu zapachów. Rany Sotha w porównaniu do tej które otrzymała lwica to pikuś, jednak kark, to też nieciekawe miejsce, zwłaszcza że znajdują się gdzieś tam mięśnie odpowiedzialne za siłę nacisku szczęk. Samiec jednak nie wyglądał na takiego dla którego walka byłaby czymś nowym, już wcześniej zauważyła że jest cały wytarmoszony i ma kilka blizn.
- Oh, no niestety muszę rozwiać twe nadzieje.. byłam bardzo ciekawa czy udasz się na swoje bagna jak obiecałeś.- Posłała mu bystre spojrzenie opuszczając lekko białą kurtynę na szkarłaty, w tym spojrzeniu kryło się coś zadziornego. Cmoknęła cicho.
- I byłam na miejscu zbrodni, ja, dwa lampart, lwiątko, hiena i dorosły kawowy lew. To całkiem ładna sumka świadków brutalnego terroru. Masz prawdopodobnie na karku całkiem sporą grupkę mścicieli i niestety, w zależności od tego w co są skłonni uwierzyć, będą ścigać właśnie ciebie.- Muwiła tak, jakby zbytnio ją to nie obchodziło, w sumie każdy był kowalem własnego losu, a Tyglew nie należał do Cinis, w żaden sposób nie czuła z nim więzi, ani tym bardziej odpowiedzialności. Więc co to było?
Może chodziło o fakt, że myśleli dość podobnie?
[Obrazek: evil_kopia_by_koseki_leonheart-dao14lh.png] 
Soth
Bestia z Bagien | Duch
*

Gatunek:Pół lew, pół tygrys i wszycho na ten temat Płeć:Samiec Wiek:5,5 lat. Towarzysz:Dzięcioł duży Liczba postów:331 Dołączył:Lut 2013

STATYSTYKI Życie: 38
Siła: 88
Zręczność: 69
Spostrzegawczość: 58
Doświadczenie: 7

#93
03-09-2016, 15:12
Prawa autorskie: Ja/gokcegokcen
Tytuł pozafabularny: Cnotliwy Woj

Na razie i tak nie miał siły by atakować, wiec Poison mogła być jeszcze spokojniejsza niż na skale.
Faktycznie, mogłoby się więcej świadków nazbierać. Zresztą, co go to obchodzi, że jakaś lwica naplotkuje swoim kolegom, że poharatał ją tyglew. Pod warunkiem, że jej ktoś uwierzy. Tak sprawa z małą lwicą była o tyle bardziej problematyczna, że nazbierało się jej kumpli po śmierci. I pewnie jeszcze do jakiegoś stadka należała.
Och, czym ja się przejmuję. Jak będzie trzeba to wyrżnę całe stado do nogi, chyba, że prędzej sam zginę.
Zginąć w walce, och, chwilo trwaj. Na razie jednak wciąż był przy życiu. I tamta lwica też. W zasadzie powinien ją odszukać i dobić, ale wizja lwa gnijącego gdzieś w męczarniach była bardziej obiecująca. No i jak przeżyje jednak, to następnym razem jej nie odpuści. Na przypadki jednak nie liczył, więc jakoś nie kalkulowało mu się to, że by ją ponownie spotkał. Wracając jednak do spotkania, którym raczyła go szara lwica.
- Coś trzeba robić w życiu. A obijanie mord głupim lwom to sama przyjemność. Szkoda, że od dłuższego czasu nie natrafiłem na nikogo swojej siły.
Wzruszył ramionami. Ktoś z boku mógłby stwierdzić, że ma doprawdy hobby godne psychopaty. To, że był drażliwy... cóż, nie każdy jest potulnym barankiem z lwiej ziemi, ani jakimś super opanowanym stoikiem, który najlepiej przypatrywałby się jak mu świat pod łapami niszczeje. Brak walk u lwa sugerował Sothowi jedno - lew po prostu skapcaniał. Do nich miał chyba jeszcze mniejszy szacunek niż do lwic, o ile w jego przypadku można mówić o szacunku do lwów w ogóle.
- Ach tak. Chciałem jeszcze z kimś się spotkać przy złotej skale, ale jak widać, nie wszystko poszło po mojej myśli.
Zmarszczył brew, dowiadując się o relacji z minionego przestępstwa. W takim tempie to zaraz wszyscy będą ubolewać nad jakimś lwiątkiem zagryzionym nad wodospadem. Czy oni wszyscy mają nierówno pod sufitem? Ale o lwie nic nie wiedział. Może to jakiś ojciec? Trudno powiedzieć. Poison najwyraźniej przyszła niewiele później po tym jak Soth stamtąd uciekł.
- Będę wtedy przygotowany. O ile całe stado mi się na raz na łeb nie zrzuci.
Wywrócił oczami.
- Czy większość którą napotkam nażarła się sfermentowanych owoców? Wasz gatunek to jedno, ale żeby lamparty się na mnie rzucały, którym gówno do lwów, to już przechodzi jakiekolwiek pojęcie. A tego gnoja, który mi nos poharatał dorwę jak tylko wyjdzie poza teren tych księżycowych fanatyków.
Widoczne było gołym okiem, że się wkurzył. Oraz to, że próbował się uspokoić biorąc większy wdech. Ni stąd ni zowąd zaśmiał się pod nosem, kierując swój wzrok tam gdzie były tereny księżycowych.
- Wytępię ich wszystkich. Ach, gdybym tylko miał jakieś stadko do pomocy, byłoby łatwiej. Ale samemu też da radę.
Sycophants on velvet sofas
Lavish mansions, vintage wine

I am so much more than Royal
Snatch your chain and mace your eyes

If it feels good, tastes good
It must be mine

Heroes always get remembered
But you know legends never die


[Obrazek: 7YwHHkJ.jpg]


Mortal kings are ruling castles
Welcome to my world of fun
I'm taking back the crown
I'm all dressed up and naked

I see what's mine and take it
Yasumu
Duch
*

Gatunek:Lew Berberyjski Płeć:Samica Wiek:Trup :v Liczba postów:266 Dołączył:Maj 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 69
Spostrzegawczość: 63
Doświadczenie: 10

#94
04-09-2016, 12:34
Prawa autorskie: Levis/Lioden

Łatwowierność w tej krainie była plagą, podobnie jak plotkarstwo, ale o tym Poison jeszcze dobrze nie zdążyła się przekonać. Przyjdzie jeszcze na to pora.
Postawa Sotha wydawała się jej dość.. no był cholernie pewny siebie, a może po prostu nie bał się zginąć w walce? Sama osobiście wolałaby jeszcze pożyć trochę, może doczekać sie potomstwa, chociaż jej ród miał zapewnioną ciągłość to nie umiała stłumić instynktu, przecież to naturalne, lwica rodzi i odchowuje młode. Tyglew był dość zagadkowym stworzeniem pod tym względem, może to tygrysie geny?
Niewiele wiedziała o tych paskowanych stworzeniach.
- Z tym jak już mówiłam możesz mieć problem, zwłaszcza wśród drapieżników.- Gabarytami hybrydzie dorównywał chyba tylko lew berberyjski i to taka serio wypasiona sztuka, odniosła wrażenie że samiec jest znużony brakiem wyzwań. Może więc czas obrać inną drogę z innymi wyzwaniami, skoro temat wyczerpał sie na poprzedniej?
Mogła spytać mu sie czy ma ochotę byc w stadzie, jednak szarej zależało na tym by Cinis było względnie bezpieczne, a gwałtowna natura Belzebuba mogła im przysporzyć pewnych problemów.
- Złotej Skale mówisz, czy to nie dom stada z Złotej Gwiazdy?- Pamięta coś na ich temat, mgliste wspomnienia usiłowały pod wpływem hasła dopchać się do umysłu lwicy, jednak nic nie rozwiewało tej gęstej jak mleko mgiełki, kufa nie pamięta.
- Wiesz.. skoro ty zapierdoliłeś tego smarkacza, wątpię czy w zemście będą chcieli honorowego pojedynku jeden na jednego.- Trochę ją to bawiło, parsknęła.
- Może to woda. Pora deszczowa dopiero co sie skończyła, wiele zwierząt utonęło w rzece, ja bym z niej nie piła na twoim miejscu. Bóle brzucha, krwawa biegunka raczej nie pomogą ci wrócić do formy. Eh.. lubię Lampartów, karłowate gnidy, chociaż to fakt.. dziwne że stanęły w 'obronie' lwiatka.- Dumała nad tym kilka sekund na miejscu zbrodni, prędzej uwierzyłaby że zabiły smarkacza, z zemsty na silniejszym gatunku i konkurencji. Popatrzyła na niego unosząc jedną brew wyżej, niby co go tak bawiło.
- Hm.. bez urazy, ale prędzej zginiesz próbując, w kupie siła kupy, nikt nie tyka. A byłoby trochę szkoda, bo przedstawiasz sobą wartości które są w cenie...- Zrobiła jedną małą pauzę. - .. a podołałbyś życiu w grupie?
[Obrazek: evil_kopia_by_koseki_leonheart-dao14lh.png] 
Soth
Bestia z Bagien | Duch
*

Gatunek:Pół lew, pół tygrys i wszycho na ten temat Płeć:Samiec Wiek:5,5 lat. Towarzysz:Dzięcioł duży Liczba postów:331 Dołączył:Lut 2013

STATYSTYKI Życie: 38
Siła: 88
Zręczność: 69
Spostrzegawczość: 58
Doświadczenie: 7

#95
04-09-2016, 16:38
Prawa autorskie: Ja/gokcegokcen
Tytuł pozafabularny: Cnotliwy Woj

// Usilnie się staram nie walnąć teraz tak długiego posta, możesz to docenić kamulcu XDDDD

- Na pewno jest ktoś gdzieś lepszy ode mnie. Walka z kimś takim byłaby wręcz jak zaszczyt.
Mruknął. Trudno powiedzieć, ale Soth chyba najzwyczajniej w świecie już miał taką porywczą naturę. Uwielbiał walczyć, pojedynkować się, ale jeszcze ani razu mu się nie zdarzyło by był bliski śmierci. Zawsze wychodziło tak, że pokiereszowany prędzej czy później wylizywał się z ran, a potem szedł dalej. Tutaj było akurat tyle lwów, że może w końcu trafiłby na kogoś. A co z tą lwicą o której kiedyś tam mówiła Poison? Ta dziarska samica, co niby na jej widok samcom jajka odpadają od dupy.
Ale to innym razem. Na razie to nie był w pełni sił. A zresztą, nawet mu się nie chciało. Ale kobitkę by z przyjemnością spotkał, jak to już raz wspomniał.
- Nie słyszałem o Złotej Gwieździe, tam są... e... wierzą w księżyc i traktują jak boga.
Parsknął śmiechem. Na samą myśl o nich śmiać mu się chciało. Nie to, żeby ich wybitnie potępiał, bo fajnie jest wierzyć w siły wyższe, ale w coś takiego jak księżyc, który każdy widzi i nigdy niczego dobrego nie zrobił? To tak jakby nagle wierzyć w pana drzew, bo są drzewa i dobrze, że one dają cień, roślinożercy mają co jeść i przez to lwy też mają co wrzucić na kolację. A jemu akurat się spodobała sama głowa tej wesołej rodzinki.
- Raczej nie będą chodzić ciągle parami, a może i nawet specjalnie nie rozbiegną się we wszystkie strony, żeby mnie wytropić. Jak będzie za gorąco, to najwyżej się gdzieś ukryję.
Fakt, rzucanie się na wszystkich to głupota, a nie odwaga, więc w razie czego też może wrócić na pustynię, albo znów odejść gdzieś daleko i wrócić za rok, dwa. Jak spostrzegł, to tutaj na tyle często się zmienia sytuacja wśród lwów, że kto wie, czy to stado za rok by jeszcze w ogóle istniało. Ale też nie zamierza się kulić jak szczur po kątach. Kiedy trzeba będzie to stanie do walki. To było bardziej niż pewne.
- Nie mniej jak pół roku temu, hen daleko stąd, myślałem o jakimś stadzie. Może to wina lwich genów, ale czasem zdarzyło mi się pomyśleć o tym, że dobrze byłoby mieć jakiegoś towarzysza. Może nawet kilku, jakbym się dogadał. Tylko podejrzewam, że jakbym miał gdzieś być, to musiałby być tam też ktoś nade mną, kto byłby ode mnie lepszy. A to, żebym nie uciekł, albo przypadkiem komuś ze swoich nie przywalił, bo się... zdenerwuję.
Sycophants on velvet sofas
Lavish mansions, vintage wine

I am so much more than Royal
Snatch your chain and mace your eyes

If it feels good, tastes good
It must be mine

Heroes always get remembered
But you know legends never die


[Obrazek: 7YwHHkJ.jpg]


Mortal kings are ruling castles
Welcome to my world of fun
I'm taking back the crown
I'm all dressed up and naked

I see what's mine and take it
Yasumu
Duch
*

Gatunek:Lew Berberyjski Płeć:Samica Wiek:Trup :v Liczba postów:266 Dołączył:Maj 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 69
Spostrzegawczość: 63
Doświadczenie: 10

#96
05-09-2016, 21:51
Prawa autorskie: Levis/Lioden

//doceniam X"D

- Lepszy.. owszem.- Skwitowała, wcześniej była mowa o kimś równym samcowi, szara nie znała lwów z tej krainy na tyle by wiedzieć, czy mieszka tutaj ktoś podobny do niego?Samce z Cinis.. nie dorastały mu raczej do pięt, albo przynajmniej tego nie dostrzegała.
Może kiedyś Poison się z nim spróbuje? Kiedyś, nie teraz. Była dość daleko od "domu" i pewnie będzie musiała się gęsto tłumaczyć czemu zaniedbała swoje obowiązki polegające na strzeżeniu terytorium stada. Cóz, będzie wtedy szczera.
- Zanim sie stąd wyprowadziłam było tam stado które miało bzika na punkcie gwiazdek. Może to Ci sami, tylko zmienili guru.- Zabawne, wierzyć w coś tak odległego i nienamacalnego, ciekawe co im dawała ta wiara, oprócz wizerunku pomyleńców. Jedno jednak było zastanawiające. Bo jak widać nadal trzymali się całkiem nieźle na tych ziemiach. aż poczuła mało przyjemne ukłucie w dumę, Zła Ziemia się nie utrzymała.. dobry humor po prostu spłynął z jej mordy pozostawiając zimną szarą ekspresję. Niczym niewzruszona stal. Oblizała zniesmaczona kieł unosząc lekko górną wargę.
- To byłaby zbyt piękna wizja, chociaż całkiem możliwa zważywszy na ich mierny iloraz inteligencji.- Tak pół na pół wiec, zależy jeszcze od tego ile szczęścia miał Soth. Jednak było też coś co musiała mu jasno oznajmić, coś zgoła bardziej istotnego niż koleżeńskie śmieszki z debilizmu. - Osobiście nie potępiam twoich działań, jednak wolałabym, żeby nie łączono ich z Cinis. Nie wiem jakie plany ma moja Pani względem Księżyca, ani właściwie nawet czy tamto lwiatko było od nich. - Mówiła mu to by w razie czego był świadomy, że jeśli będzie szukał w ostatniej chwili azylu w okolicy ich terytoriów, żeby się nie zdziwił że może go tam nie otrzymać. Działał na własna łapę więc i tylko na nie mógł liczyć. Nie nakłaniała go do niczego, choć mogła byc to pewna sugestia dla prążkowanego.
- .. potrzebujesz Pana?- Właśnie tyle wywnioskowała z jego słów, kogoś kto ujarzmi bestię. Więc takim typem kota był Belzebub, władca żab. Coś przyszło jej do głowy i aż parsknęła odchylając łeb do tyłu.
Demony, nie wierzyła w nie, właściwie nie wierzyła w żadne nadprzyrodzone rzeczy, stała twardo na ziemi na wszystkich 4 łapskach. Jednak słyszała na czym polega piekielna hierarchia, coś na kształt tego co było w dawnej Złej Ziemi, bandą dzikich bestii mógł rządzić tylko najdzikszy z nich.
- Koniecznie powinieneś więc poznać Kami...- Dodała podnosząc zadek z ziemi. Zasiedziała się. Czas wracać.
[Obrazek: evil_kopia_by_koseki_leonheart-dao14lh.png] 
Soth
Bestia z Bagien | Duch
*

Gatunek:Pół lew, pół tygrys i wszycho na ten temat Płeć:Samiec Wiek:5,5 lat. Towarzysz:Dzięcioł duży Liczba postów:331 Dołączył:Lut 2013

STATYSTYKI Życie: 38
Siła: 88
Zręczność: 69
Spostrzegawczość: 58
Doświadczenie: 7

#97
07-09-2016, 17:33
Prawa autorskie: Ja/gokcegokcen
Tytuł pozafabularny: Cnotliwy Woj

- Tylko po co im nagle wierzenie w księżyc? Gwiazdy i ta wielka biała plama to praktycznie to samo, różnią się jeno rozmiarem.
No, banda dziwadeł nie wzięła się znikąd, musieli mieć wcześniej kogoś, kto był równie popaprany, więc właściwie wszystko by się jakby zgadzało. Przydałoby się trochę nastraszyć tamte kotki, ale wtedy straciłby jakiekolwiek zaufanie u Ines, gdyby tylko ta się dowiedziała co Soth robi ze swoim czasem wolnym. Mniejsza już o lwicę, jak się domyślał, to pewnie już o tym się dowiedziała, albo z plotek, albo ktoś z tych księżycowych durniów pojawił się znacznie później na miejscu zdarzenia. Jeszcze później niż poszła stamtąd Poison, a więc szmat czasu. Ile to minęło, ze trzy dni?
- Nie martw się na zapas, nawet jakby mnie powiązano z wami, to ty czy ta twoja przywódczyni się mnie wyprzecie. W sensie, znajomości jakiejkolwiek ze mną. Normalne. Nawet bym się nie zdziwił, gdyby ktokolwiek z was mnie skojarzył i powiedział, że ten wielki, paskowany lew błąka się gdzieś między ziemiami czterech stad.
Wzruszył ramionami. Gdyby go mimo wszystko przygarnęli to pewnie by jakoś starał się wyjść na zero, chociaż prawdę powiedziawszy, to ktoś musiałby mu dać naprawdę ogromne wotum zaufania i jeszcze więcej cierpliwości, bo ot tak pewnie wszystkiego by nie naprawił. Pod warunkiem, że jeszcze by mu się chciało cokolwiek pod tym względem robić. Ale z drugiej strony, za oddanie mu bagien i zagwarantowanie jakiejś ochrony nad nim, zrobiłby dużo.
Musiał coś wykombinować z tym fantem. Na razie jednak wolał pozostać anonimowym Belzebubem, królem żab, mieszkającym na bagnach, gdzie było jego królestwo. Może ześwirował, ale miało to więcej sensu, niż uciekanie przed potencjalnymi mścicielami. No i fakt, że Cinis miałby koło siebie nie poprawiało jego nastroju. Jeszcze trochę i zechcą przejąć całkiem jego kochane bagno.
- W zasadzie to nie do końca o to mi chodzi.
Zaśmiał się pod nosem.
- Mam własny rozum i nie potrzebuję, żeby ktoś mną kierował. A wy pewnie macie swoje zasady, jak każde stadko. Żeby mnie do nich przekonać to albo musiałbym się zakochać w jakiejś ślicznej panience jak ty, albo trzeba by było raz na jakiś czas trzepnąć mnie łapą po mordzie, jakbym za bardzo sobie pozwalał. Bądź co bądź samotnicze życie we krwi odziedziczyłem po tygrysach, a w dodatku jestem dość wybuchowy jak zauważyłaś... myślę, że coś w tym guście.
Mlasnął zębami. Trzeba wrócić na bagna i skończyć posiłek, zanim muchy i padlinożercy zaczną mu wszystko wyjadać do kości. Bo prawda, zostawił sobie mięsko na gałęziach, ale nic nie stało na przeszkodzie, by coś wygłodzonego próbowało się do niego dostać. No i na muchy nic nie mógł poradzić, a nie chciałby wrócić i zastać mięsko w tych obrzydliwych larwach. Akurat w sam raz Poison wstała.
- Odprowadzę Cię trochę, a potem odbiję na bagna. Jakieś obiekcje?
Soth ruszył do przodu zostawiając lwicę w tyle, ale nie biegł od razu, by już nie mogła go dogonić. Wręcz liczył na to, że zgodzi się odprowadzić.

zt.

+2 hp :I
Sycophants on velvet sofas
Lavish mansions, vintage wine

I am so much more than Royal
Snatch your chain and mace your eyes

If it feels good, tastes good
It must be mine

Heroes always get remembered
But you know legends never die


[Obrazek: 7YwHHkJ.jpg]


Mortal kings are ruling castles
Welcome to my world of fun
I'm taking back the crown
I'm all dressed up and naked

I see what's mine and take it
Yasumu
Duch
*

Gatunek:Lew Berberyjski Płeć:Samica Wiek:Trup :v Liczba postów:266 Dołączył:Maj 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 69
Spostrzegawczość: 63
Doświadczenie: 10

#98
08-09-2016, 18:44
Prawa autorskie: Levis/Lioden

- To chyba bezcelowe pytanie..- Nijak nie szło ogarnąć tego logicznym tokiem myślowym, więc lepiej było to zostawić i nie roztrząsać dalej. To jak pytać o to czemu niebo jest niebieskie, a nie dajmy na to zielone jak trawa.
Jeden rzecz jednak była ciekawa, ci cali Księżycowi, jako stado. Trzeba będzie chyba poinformować o tych młotkach Kami, może są nieszkodliwymi dziwakami, ale nie jej oceniać będzie, co z tym fantem zrobić.
- Tak zapewne zrobimy.- Rzuciła bez cienia wahania, dla niej było to oczywiste, stado ponad resztę. wychowanie Poison dawało o sobie znać, ta niezbyt uczuciowa samica była typem żołnierza, służba liczyła się dla niej bardziej niż cokolwiek innego, nie dla niej miłostki i zauroczenia, a może po prostu nie trafiła jej jeszcze strzała amora? Pokręciła głową, bzdury.
Tak długo jak Belzebub mieszkał na swoich bagnach trzymając się z daleka od Cinis nie przeszkadzał jej.
- Zasady, zasady są tylko po to by trzymać różne osobniki w kupie, nic wyszukanego.- Były przejrzyste jasne i nie wymagały bóg wie czego od członków, bez nich grupa pewnie nie umiałaby zgodnie funkcjonować, tym chyba najbardziej różniło się życie stadne, od samotniczego. Resztę jego wypowiedzi skwitowała dość wymownym spojrzeniem, jakby miała takiego nieposłusznego samca koło siebie to trzepałaby mu futro aż kurzyłoby się równo.
Nie mogła się z nim nie zgodzić, był impulsywny, niekoniecznie rozważny. No ale rozwaga to raczej domena starszych, kojarzyła się jej z mędrcami, a nie samotnymi rozrabiakami.
- Właściwie jest mi po drodze, więc, żadnych.- Ruszyła za nim, bez problemu go doganiając, w końcu to nie ona chwil kilka temu miała ostre spięcia i była raczej wypoczęta.

zT
[Obrazek: evil_kopia_by_koseki_leonheart-dao14lh.png] 
Kifo
Konto zawieszone

Gatunek:lampart Płeć:Samiec Wiek:22 miesiące Liczba postów:246 Dołączył:Kwi 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 60
Zręczność: 65
Spostrzegawczość: 55
Doświadczenie: 44

#99
22-10-2016, 00:23
Prawa autorskie: Salvathi (szkic), Fileera (kolor) | Dirke
Tytuł pozafabularny: Mistrz Zgadywanek

Powolnym krokiem przez dżunglę kroczył lampart. Złote futro przetykane czarnymi cętkami mieniło się w słońcu, idealnie wpasowując się w otaczającą go scenerię. Nawet najmniejszy podmuch wiatru nie zakłócał sielanki. Panowała cisza, rzadko zakłócana odgłosami ptaków. 
Kifo lubił dżungle. Były pełne życia i wygodnych gałęzi. Można się było relaksować i obserwować, co dzieje się dookoła. Ba, mógłby nawet w ogóle nie schodzić na ziemię, tylko przechodzić po gałęziach z jednego drzewa na drugie. 
Tym razem zamiast oddawać się swojej ulubionej czynności, czyli spaniu, przedzierał się przez ten okropny upał. Futro miał już chyba całe mokre, a do tego było nieprzyjemnie duszno. Miał już tego wszystkiego dosyć i chętnie zaszyłby się w jakimś chłodnym miejscu, by przeczekać ten najgorszy skwar. Powstrzymywała go już tylko myśl, że jest już niedaleko. Minął już kamień w kształcie pochylonej zebry, więc zostało mu znaleźć tylko zwalone drzewo. Drobiazg. Znaleźć zwalone drzewo w dżungli pełnej drzew w takim czy innym stanie. Kifo prychnął. Wiać stara małpa go pięknie wyrolowała. Ty darujesz mu życie, a on w zamian co? Namawia cię do wędrówki w nieznośny upał z powodu kilku nie znaczących słów. Ech, olać to. Co się odwlecze, to może nie uciecze. Kifo położył się, gdzie popadło, obok jakiegoś zwalonego drzewa.

Lampart obudził się kilka godzin później, kiedy zaczęło już zmierzchać. Wstał niezadowolony i zastanowił się przez chwilę głęboko. W końcu podjął widocznie jakąś decyzję, bo odszedł w stronę zachodzącego słońca.
Gdyby przyjrzał się bliżej, zauważyłby kawałek czegoś wystającego z ziemi niedaleko...
<zt>
 
[Obrazek: logo_by_fkpl-datxnfm.png]
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 23-10-2016, 20:30 przez Kifo.)
Haki
Cesarz
*

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:485 Dołączył:Cze 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 84
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 67
Doświadczenie: 9

24-02-2017, 22:43
Prawa autorskie: Askari

Dość!-  rozpaczliwie wrzeszczały kończyny Hakiego, który z coraz to większym trudem stawiał kolejne kroki. Pomimo obolałych łap, wysiłek fizyczny miał na młodego lwa dobroczynny wpływ. Głos oskarżający go o morderstwo zniknął z jego głowy, podobnie jak pisk i zawroty głowy, które dręczyły zielonookiego nad rzeką.
-Dalej już nie dam rady, połóżmy go tutaj- rzucił  w stronę Vari, po czym zrzucił z grzbietu paskowany balast.
Niemal od razu, wzrok Hakiego powędrował wprost na szyję hybrydy, ranę jaką zostawiły po sobie lwie zęby. Jego własne…
Nie mogąc dłużej znieść tego widoku, wstał z miejsca i nerwowym krokiem zaczął krążyć wokół trupa.
-Jak ja mogłem to zrobić, przecież  jestem inny, nie jestem potworem, to wszystko nie tak, miało być  zupełnie inaczej…-  nieświadomie mamrotał pod nosem, kręcąc przy tym łbem, jakby próbował zaprzeczyć oczywistym faktom. Na dodatek w jego głowie zalęgła się jeszcze jedna myśl, obawa, że zapomniał o czymś istotnym, jednak w tym momencie nie był w stanie sobie przypomnieć o czym. Mając  świadomość, że stopniowo zatraca się w obłędzie, Haki zdecydował się zastosować pewną metodę, której autorem był jego ojciec, dziwny trik, który pozwoli mu na odzyskanie jasności myślenia i wyrwie z błędnego koła obłędu.
Zbliżył się do Vari, spojrzał jej prosto w oczy, uśmiechnął się delikatnie, po czym nastawił prawy policzek.
-Uderz- poprosił, jednocześnie wskazując pazurem w odpowiednie miejsce.
-Wiem, że brzmi to niedorzecznie, ale uwierz mi, pomoże- dodał, lekko poszerzając uśmiech.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 25-02-2017, 20:16 przez Haki.)
Vari
Cesarzowa
*

Gatunek:Lwica Płeć:Samica Wiek:Dorosła Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:458 Dołączył:Mar 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 16

26-02-2017, 11:59
Prawa autorskie: owlyblue / Malaika + KamiLionheart
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry

Brązowa kierowała się w nieznanym jej do końca kierunku. Całkowicie powierzyła się Hakiemu, sama była zbyt rozbita i wściekła na kuzynkę, która łamała zasady Lwiej Ziemi. Mufasa, Simba i ich następcy na pewno nie postąpiliby w tak okropny sposób. Hybryda dostała nauczkę, więc po co było ją dalej ranić i skazywać na pewną śmierć jeśli nie przez nich, to albo przez wykrwawienie, albo zakażenie, które z pewnością by się w rany wdało.
- Dobrze, ja też mam już dość. -odrzekła stanowczo, jęcząc z bólu gdy ciężar spadł z jej barków.
Wzrok wykończonej samicy spoczął na towarzyszącym jej samcu. Widać było, że jest jeszcze młody i brak mu cennego doświadczenia, pewnego rodzaju twardości. Vari była jednak pewna, że przez całe zajście młodzik przejdzie przyśpieszony kurs stawania się w pełni dorosłym osobnikiem odpowiedzialnym za innych. Lwica nie zamierzała już nigdy rozstawać się z przyjacielem. Razem zostali wypędzeni, to i razem będą żyć i jeszcze kiedyś pokażą Vei jaki błąd popełniła wyganiając wiernego sługę i prawowitą spadkobierczynię lwioziemskiego tronu. W końcu to w żyłach zielonookiej płynie krew dawnych władców...
- Wiem... nie jesteś zły, nie jesteś potworem jak Vasanti. To co zaszło jest tylko i wyłącznie jej winą! Obiecuję przy tobie, że zemszczę się na niej za to w jaki sposób postąpiła. Nie nadaje się na królową tak wielkiego stada.. Szkoda, że nie dostrzegłam tego wcześniej i nie wspierałam Mako. - wybełkotała ze złością i żalem w głosie.
Mimo wszystko była twarda. Nie uroniła żadnej łzy, nie poddała się. Chciała wesprzeć kompana, ale co mogła? Banicja nie jest dobra... nie w ich sytuacji. Podeszła do samca i wtuliła się w jego bok, po czym odsunęła i zerknęła kątem oka na paskowane zwierzę.
- Jesteś pewien? Nie powinnam używać siły wobec rodziny.. od małego uczono mnie i inne lwiątka podczas naszych zabaw, że nie wolno robić sobie krzywdy i należy trzymać się razem. Zawsze słuchać się dorosłych. - podsumowała i westchnęła ciężko.
W końcu za namową uderzyła go w policzek, dość mocno, ale nie na tyle, by wyrządzić mu jakąkolwiek krzywdę, nie chciała tego.
[Obrazek: Dulw2MX.png]
Haki
Cesarz
*

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:485 Dołączył:Cze 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 84
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 67
Doświadczenie: 9

26-02-2017, 18:25
Prawa autorskie: Askari

Haki przyjął cios z zamkniętymi oczyma, taki odruch. Jego łeb odchylił się w lewo, po czym powrócił do pozycji wyjściowej. Co prawda uderzenie Vari było słabsze od tych serwowanych przez starego Tiba, jednak dostatecznie silne by klepki znajdujące się pod gdzieś pod czerepem Hakiego, zaczęły powracać na swoje miejsce.
-Dzięki- powiedział śląc lwicy miły uśmiech, jednocześnie prawą łapą masując promieniujący słabnącym bólem, policzek. Wziął głęboki wdech i przez chwilę zdawał się delektować smakiem lokalnego powietrza, które dopełniło procesu „powrotu do normalności”. Spojrzenie zielonych oczu spoczęło na lwicy. Lew zbliżył się do swojej towarzyszki jedną łapą delikatnie przesunął ją w swoją stronę. Mimo, że z zewnątrz wyglądał na spokojnego, to w środku wciąż  targały nim emocje. Zabójstwo, banicja, jak dla niego to wszystko działo się trochę za szybko. Młody lew potrzebował teraz czyjejś bliskości, kogoś kto go zrozumie. I na jego szczęście ten ktoś znajdował się tuż obok, a przynajmniej taką miał nadzieję. Hakiemu wystarczyła krótka chwila, by w głowie przeanalizować słowa lwicy. Zemsta, władza, spiski… czy aby na pewno tego potrzebowali? Z miłym uśmiechem na pysku spojrzał prosto w zielone oczy Vari.
-Zanim wyruszysz na poszukiwanie zemsty, wykop dwa groby- zacytował zasłyszane kiedyś słowa ojca.
-Jesteś pewna, że tego właśnie chcesz, zemsty? Mamy siebie, możemy być szczęśliwi, razem- powiedział uśmiechając się jeszcze szerzej, po czym czule liznął lwicę w policzek.
-Chcesz ryzykować stratę tego wszystkiego dla jakiejś głupiej Vei? Nie jest tego warta.-
Dał lwicy moment na przemyślenie jego słów. Chciał jej powiedzieć coś jeszcze, ale…
Zielonooki wahał się jeszcze przez chwilę, po czym znów wbił spojrzenie w swoją towarzyszkę.
-Wtedy przy wodopoju…- zaczął spokojnie-… kiedy się pokłóciliśmy, nie mówiłem prawdy. Uważam, że świetnie nadjesz się na matkę i nigdy nie miałem innego zdania ale…- urwał i spuścił łeb. Cały czas miał wyrzuty przez to jak potraktował tamtą małą lwiczkę. Odebrał jej nadzieję. Westchnął po czym podniósł wzrok-… zachowałem się jak egoista i okłamałem tamtą małą bo…- to jest trudniejsze niż z początku sądził-… chciałem mieć Cię tylko dla siebie- wypalił jednym tchem i odwrócił zakłopotane spojrzenie-…chociaż na początku, tylko ty i ja- jego wzrok nieśmiało powędrował do góry a końcówka ogona zatoczyła okrąg w powietrzu. Oczywiście Haki chciał mieć młode, ale to w przyszłości, teraz…
Zaraz, zaraz, młode…
-O kur…- wypalił na głos, jednak w porę pohamował się przed dokończeniem przekleństwa.
Powoli odsunął się od lwicy i skierował łeb ku górze by za pomocą słońca ustalić gdzie znajduje się cel jego podróży.
-Vari, muszę wrócić na Lwią Ziemię, obiecałem Azimowi i Asurze, że zabiorę ich do domu, nie mogę ich tam zostawić, nie po tym wszystkim!- w głosie lwa pobrzmiewała lekka panika pomieszana z gniewem wymierzonym w samego siebie. Jak on mógł o nich zapomnieć, jak?!  Chyba rzeczywiście jest do niczego.
-Zaczekasz ma mnie tutaj?- zwrócił się do brązowej z nadzieją w głosie. Dla Azima był gotów zaryzykować własnym życiem, jednak nie chciał w to mieszać Vari. Wolał unikać niepotrzebnych ofiar.

z/t
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 27-02-2017, 02:46 przez Haki.)
Vari
Cesarzowa
*

Gatunek:Lwica Płeć:Samica Wiek:Dorosła Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:458 Dołączył:Mar 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 16

26-02-2017, 19:19
Prawa autorskie: owlyblue / Malaika + KamiLionheart
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry

Pragnienie zemsty było silniejsze od trzeźwości umysłu. Brązowa pragnęła tego najbardziej na świecie, w końcu wygnano przedstawicielkę rodu, do którego ów ziemie należały, a tego się nie wybacza. Mimo wszystko powstrzymała się z tym na chwilę obecną. Najpierw muszą się wzmocnić i odszukać sojuszników, później wrócą po głowę Vei.
- Zaryzykuję, ale póki co nie nadeszła odpowiednia pora... - odpowiedziała również wtulając się w samca.
- Spokojnie... Ja też powiedziałam o kilka słów za dużo, to... to wszystko wina emocji i impulsywności jaka w nas tkwi. Niestety tacy już jesteśmy. - objaśniła pokrótce.
Nagle gdy tylko Haki się zerwał poczuła niepokój. Od razu domyśliła się o co mu chodzi, zresztą w pewnym sensie czuła się winna temu iż zostawił młode same sobie. W końcu ona wezwała pomoc, a on jak prawdziwy samiec ruszył w jej obronie. To pokazało jej jak bardzo jest dla niego ważna i jak bardzo potrzebują siebie nawzajem.
- Dobrze, zaczekam. Pamiętaj, że jeśli coś ci się stanie ja nie dam sobie rady sama.. nie po tym wszystkim. - dodała.
[Obrazek: Dulw2MX.png]
Omara
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:844 Dołączył:Gru 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 74
Zręczność: 79
Spostrzegawczość: 71
Doświadczenie: 36

26-02-2017, 19:52
Prawa autorskie: Dukacia, obróbka: Fileera (Vei) :*

Tymczasem tędy nieopodal przechodziła Ayumi, która właśnie była zajęta szukaniem swojego partnera w duchu modląc się by nic mu się nie stało. Niespodziewanie do nozdrzy lwicy dotarł nieprzyjemny zapach, wręcz smród. Jakby padlina...
W pierwszej chwili złota odruchowo cofnęła głowę i zmarszczyła nos, nie chcąc dalej czuć tego odoru, po czym popchnięta ciekawością postanowiła pójść by poszukać źródła.
To co zobaczyła wprawiło ją w osłupienie. Oczom jej ukazał się martwy paskowany przedstawiciel kotowatych, oraz będąca przy nim lwica.
- Mój Boże! Co się stało? - zapytała z przerażeniem w głosie oczekując wyjaśnień brązowej. Może oboje zostali napadnięci, a samiec nie przeżył? Albo co innego...
Vari
Cesarzowa
*

Gatunek:Lwica Płeć:Samica Wiek:Dorosła Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:458 Dołączył:Mar 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 16

26-02-2017, 20:57
Prawa autorskie: owlyblue / Malaika + KamiLionheart
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry

Vari stała jak słup soli nad ciałem martwej hybrydy, przyglądała się jego ranom jednocześnie ogólnie badając całe jego ciało, które było niezwykle wielkie i dobrze umięśnione. Jak taki bydlak mógł się dać takiej chudej Vei! W sumie może i lepiej, że nie zrobił jej krzywdy, ale niestety rozlew krwi z którejkolwiek ze stron był zbędny.
Nagle do uszu brązowej dotarł znany głos. Podniosła ślepia i wlepiła je w kremową lwicę, którą okazała się być bliska jej niegdyś Ayumi. Morskooka doskonale pamiętała dni gdy pomagała jej się zająć lwiątkami i bawiła się z nimi, gdy były jeszcze bardzo malutkie.
- Ayu, czy to ty!? - wydobyła z siebie resztkami sił głośniejsze zawołanie. - Widzisz dzisiaj miało miejsce zbyt wiele złych rzeczy.. Wróciłam do stada z podróży i miałam zamiar zostać tam już na stałe. Spotkałam Vasanti, która przyjęła mnie kolejny raz i dała kolejną szansę. Niestety chwilę później pod akacją nad rzeką pojawiła się ta bestia... - wskazała gestem głowy na leżące truchło - Wezwałam na pomoc lwy z okolicy, sprawa przybrała zły obrót, paskowany zagroził, że zabije Sigrun. Wtedy zaczęła się pogoń za nim, która widzisz jak się skończyła.. a na dodatek ja zapłaciłam za to najwyższą cenę, zostałam wygnana już na zawsze. - streściła znajomej lwicy historię, z którą się zmagała i po chwili opadła na ziemię.


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości