♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Ua
Weteran
*

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Tytuł fabularny:Posłaniec Liczba postów:283 Dołączył:Cze 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 50
Zręczność: 96
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 35

31-05-2017, 11:35
Prawa autorskie: ja
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry

- Z Lwiej Ziemi?!
Moje oczy zabłysły z podniecenia, by zaraz znowu przygasnąć. Niektórzy to mają szczęście. Jakoś tak ostatnio odnosiłam wrażenie, że mają je wszyscy prócz mnie. Westchnęłam.
- Zawsze sobie wyobrażałam, że jestem zaginioną księżniczką, która zostanie odnaleziona po latach. I że będę władać na Lwiej Skale.
Uśmiechnęłam się lekko. No bo przecież to nie było wykluczone, prawda?
Wyobrażałam sobie, dokąd oni pójdą. A raczej pójdziemy. Troszkę się obawiałam, czy to będzie dobry dla mnie kierunek. Ale sama też nie bardzo wiedziałam, gdzie iść powinnam. Zastanawiałam się nad tym, patrząc na brązową. Pewna myśl zaświtała mi w głowie.
- A dlaczego sobie stamtąd poszłaś?
Poczułam nadzieję. Może ona ma taki sam cel podróży? Byłoby cudownie!
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Płeć:Samiec Liczba postów:1,683 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:

01-06-2017, 19:36

Vari poczuła silny ból gdy tylko samiec poruszył jej łapą, a jeszcze większy, gdy kończyna została wsadzona do miski z wodą. Resztki piachu i brudu rozpuściły się w płynie, tworząc dość nieciekawą zawiesinę.
Ach, szkoda, że Vincent nie poświęcił chwili, by przyjrzeć się dokładniej niewielkiej ranie skrytej pod gęstym, brązowym futrem. 
Sok szałwii miał utrudnione zadanie, by dostać się przez kępki sierści do celu, ale gdy już to zrobił, zapiekło jak jasna cholera. Lwica nie mogła powstrzymać jęku bólu, jednak gorsze było to, że natychmiast zakręciło jej się mocno w głowie - tak mocno, że trudno jej było utrzymać obecną pozycję, zwłaszcza, że jedna z jej łap nie nadawała się do podparcia. Vari zachwiała się, lecąc ku ziemi.
Vari
Cesarzowa
*

Gatunek:Lwica Płeć:Samica Wiek:Dorosła Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:458 Dołączył:Mar 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 16

01-06-2017, 20:54
Prawa autorskie: owlyblue / Malaika + KamiLionheart
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry

Już miała się odezwać, już miała wszystkim odpowiedzieć... Nagle poczuła okropnie silny ból, zawyła i zagryzła wargi. Nie mogła nawet utrzymać się na łapach, zaskoczona i obolała opadała na ziemię bardzo gwałtownie i szybko, uroniła kilka łez.
- To tak cholernie boli! - powiedziała i zacisnęła z bólu zęby.
[Obrazek: Dulw2MX.png]
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 02-06-2017, 15:36 przez Vari.)
Haki
Cesarz
*

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:485 Dołączył:Cze 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 84
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 67
Doświadczenie: 9

03-06-2017, 01:58
Prawa autorskie: Askari

Zamiast rzucić jakimś ckliwym, oklepanym tekstem, Haki skomentował pytanie Vari szerokim uśmiechem.
Co ja bym bez Ciebie zrobił?- zapytał sam siebie w myślach. Pewnie siedziałbym sobie teraz na Lwiej Ziemi, w ciepełku, nie obawiając się napaści ze strony jakiś nadpobudliwych lampartów.
Przecież takim zachowaniem sami się proszą by traktować ich jak robactwo...- urwał myśl, gdy zdał sobie sprawę, że podobne sformułowania słyszał kiedyś z ust swojego ojca.
I właśnie dlatego od tamtego pamiętnego dnia, stary Tib budził w nim niepokój. Metamorfoza jaką potrafił przejść w przeciągu zaledwie kilkunastu sekund była dal młodego lwa była czymś niesamowitym, a zarazem strasznym.
A miałem przestać o nim myśleć...- skarcił sam siebie.
Zachowanie młodej lwiczki, która próbowała "za kumplować się" z Vincentem, nie specjalnie zaabsorbowało uwagę zielonookiego toteż nie specjalnie odczuł jej zniknięcie. Swoją uwagę koncentrował teraz na swojej ukochanej, przez cały czas bacznie obserwując poczynania znachora, a w myślach prosił Wielkiego Stwórcę, by rana okazała się tylko powierzchownym zadrapaniem i wszystko skończyło się dobrze. W końcu, lwy chyba nie umierają od pierwszego lepszego skaleczenia i odrobiny brudu? A przynajmniej taką miał nadzieję.
Na jego pysku ponownie zagościł uśmiech, gdy Ua zaczęła zamęczać ranną lwicę swoimi pytaniami.  Kiedy przysłuchiwał się ich rozmowie, przed wejściem do jaskini pojawiła się kolejna postać.
Artysta, geniusz, albo po prostu pospolity świr...-pomyślał, po czym powitał nieznajomego lekkim skinieniem łba i nieco nerwowym uśmieszkiem.
-Witaj, niestety nikogo takiego nie widziałem, ale...-urwał gdy jego uszu doszedł mrożący krew w żyłach, krzyk.
Vari!
Obrócił łeb w stronę ukochanej i widząc, że ta lada moment runie na ziemię, rzucił się by swoim ciałem zamortyzować jej upadek.
Chwilę potem poczuł jak Vari uderza o jego grzbiet, ale że w przeciwieństwie do jego ojca, lwica nie miała problemów z nadwagą, to obyło się bez większych uszkodzeń.
-Czy to aby na pewno miało tak wyglądać?!- rzucił lekko poirytowany w stronę znachora.
Nie miał na celu urazić czarnego lwa, gdyż wierzył w jego dobre intencje, ale w tej chwili nie był w stanie zdobyć się na inny ton.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 04-06-2017, 17:21 przez Haki.)
Vincent
Wiarus
*

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:186 Dołączył:Gru 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 75
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 65
Doświadczenie: 50

04-06-2017, 22:33
Prawa autorskie: Własne

-...!-
Vincent widząc reakcję Vari momentalnie sam chciał wsunąć się z ciemną i puszystą grzywą pod łeb lwicy, aby nie upadła, ale na szczęście uprzedził go Haki. Może to i lepiej, gdyż nie chciałby potem scen zazdrości. Na jego uwagę odetchnął ciężko i przyłożył łapę do pyska, zakrywając oczy w geście zawstydzenia. Pokręcił po chwili głową, otrząsając się.
-Przepraszam, Vari, Haki...- Otrzeźwiał z zamyślenia i po chwili znów wziął misę w zęby.
-Przepraszam was na chwilkę, zaraz przyniosę więcej wody. Będzie trzeba tą ranę niestety dokładniej przemyć...-
Odparł i tak jak powiedział - zrobił. Wyszedł z groty, wylał wodę zmieszaną z piachem i sierścią, napełnił deszczówką misę na nowo, płucząc ją, wylał zmieszaną z resztą zawiesiny wodę na ziemię i nabrał wody jeszcze raz, znów czystej. Wrócił się do groty i znów się położył na brzuchu przed Vari. Teraz pochylił się nad jej łapą, aby dokładniej ocenić stan rany i efekt szałwii. Jeśli będzie musiał użyć kolejnej - poprosi najwyżej Hakiego o znalezienie owej rośliny, bo Vincent w zapasach jej już niestety nie posiadał.
-Teraz będę delikatniejszy, obiecuję.-
Zapewnił lwicę i jej partnera. W jego głosie wciąż dało się usłyszeć nutę wstydu i jakby niepewności.
"जननी जन्मभूमिश्च स्वर्गादपि गरीयसी"
"One's mother and homeland are greater than even heaven"
Vari
Cesarzowa
*

Gatunek:Lwica Płeć:Samica Wiek:Dorosła Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:458 Dołączył:Mar 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 16

12-06-2017, 18:33
Prawa autorskie: owlyblue / Malaika + KamiLionheart
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry

Na całe szczęście w porę reakcja Hakiego uratowała ją od niechybnego upadku na skalną posadzkę groty, obolała podniosła się szybko i przeprosiła ukochanego, liżąc go po pysku. Ponownie uniosła ranną łapę i powierzyła ją medykowi, który przecież medykiem był od nie dziś i na fachu się swoim zna lepiej niż niejeden młokos. Swoje miał na karku, a tego nikt zdjąć nie mógł.
- Spokojnie nic się nie stało... kontynuuj. - wymamrotała zaciskając wargi zębami.
[Obrazek: Dulw2MX.png]
Haki
Cesarz
*

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:485 Dołączył:Cze 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 84
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 67
Doświadczenie: 9

14-06-2017, 23:22
Prawa autorskie: Askari

Haki cierpliwie poczekał aż Vari podniesie się o własnych siłach. W sumie nie przeszkadzało mu to zbytnio i nie miałby nic przeciwko gdyby lwica zdecydowała się poleżeć na nim troszkę dłużej. Na jej gest odpowiedział szerokim uśmiechem, po czym sam dźwignął swoje ciało z ziemi.
Zaraz potem jego wzrok powędrował na  Vincenta. Grymas gniewu szybko ustąpił z jego pyska, gdy zachowanie czarnego  dało mu do zrozumienia, że był to tylko błąd a nie celowy sabotaż.
-Dobrze- odparł na jego zapewnienia, i nawet zdobył się na lekki uśmiech.
Kiedy znachor zajmował się łapą Vari wzrok Hakiego spoczął na misce w której znajdowała się woda, identycznej jak ta, którą Vincent pożyczył tamtej lamparcicy. Swoją drogą już dawno powinna była tutaj wrócić, no chyba że...
Haki szybko ogarnął wzrokiem resztę zebranych.
-Musimy się stąd zabierać, i to szybko-ogłosił pozostałym- tamte lamparty, jesteśmy na ich terenie i w każdej chwili mogą się tutaj zjawić- rzekomo miały być tylko dwa, ale zielonooki nie miał żadnej gwarancji, że Anahel mówiła prawdę.
-Vincent, przemyj ranę i zabezpiecz ją przed zabrudzeniami- słowa Hakiego zabrzmiały jak rozkaz, co nawet jego lekko zdziwiło. Dobra teraz nie będziemy się tym martwić.
W końcu jego wzrok spoczął na obcym lwie.
-Mówiłeś, że kogoś szukasz panie nieznajomy i myślę, że możemy Ci w tym pomóc ale wpierw musimy znaleźć nieco bezpieczniejsze miejsce do rozmowy- przemówił, po czym wyszedł z jaskini by rozejrzeć się po najbliższym otoczeniu. Wyglądało na spokojne, przynajmniej na razie.
Moyo
Wiarus
*

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:203 Dołączył:Lis 2016

STATYSTYKI Życie: 77
Siła: 76
Zręczność: 66
Spostrzegawczość: 71
Doświadczenie: 37

15-06-2017, 21:29
Prawa autorskie: Angelo, disney
Tytuł pozafabularny: Marzyciel

Widząc zachwianie lwicy odruchowo podszedł kilka kroków w przód, lecz cofnął się widząc reakcje samca. Najwyraźniej Ci dwoje byli partnerami. No i lamparty?
- Mi lamparty nie straszne mości panie!
Walka to chleb powszedni dla mie.
- dziarsko zakrzyknął.  Kiwnął głową na propozycję lwa i wyszedł za nim.
[Obrazek: iTJUvVI.png]
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 15-06-2017, 21:29 przez Moyo.)
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Płeć:Samiec Liczba postów:1,683 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:

16-06-2017, 00:24

Minęła chwila, nim Vincentowi udało się wreszcie dostrzec ranę pośród gęstego, brązowego futra. Była naprawdę niewielka, ale o poszarpanych, nierównych krawędziach, częściowo oblepiała ją zaschnięta krew, ale też i sączyła się z niej ropa. W dodatku skóra wokół niej była wyraźnie zaczerwieniona. Była też wilgotna, pytanie tylko, od wody, czy od soku z szałwii? Jednak skoro Vari tak bardzo zabolało, znaczy, że to medykament musiał ją podrażnić.
Ujmując łapę lwicy, Vincent nie mógł też zignorować tego, że była ona wyraźnie ciepła.
Vincent
Wiarus
*

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:186 Dołączył:Gru 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 75
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 65
Doświadczenie: 50

19-06-2017, 01:02
Prawa autorskie: Własne

Po dokładniejszym obejrzeniu rany Vincent skrzywił się i pokręcił głową, wciąż jeszcze nie dowierzając w swoją wcześniejszą nie ostrożność. Tym razem będąc bardzo dokładnym i sumiennym oczyścił ranę Vari z zaschniętej krwi, ropy i brązowej sierści z pomocą wody, której kolejną porcję nabrał przed chwilą do misy. Zaniepokoił go fakt, że łapa lwicy była bardzo ciepła...
Będąc zajęty przemywaniem rany nie zwrócił uwagi nawet na to, co powiedział do niego Haki, usłyszał jedynie to, aby się pośpieszyć. Może to i dobrze, bo Vincenta z pewnością rozdrażnił by fakt w jakim tonie odezwał się do niego młodszy samiec.
-Dobrze... Haki, będziesz musiał pomóc jej iść.-
Zwrócił się do niego spokojnie, potem popatrzył na brązową lwicę.
-Obwiąże Ci teraz ranę i bardzo prosiłbym Cię o to, abyś starała się na niej nie stawać. Podtrzymuj się Hakiego. Musisz wysuszyć tą ranę. Potem się nią zajmę, kiedy znajdziemy dogodne miejsce, w porządku?-
Polecił ciepłym tonem i wyszedł na chwilę na zewnątrz, aby zerwać spory liść o gładkiej teksturze. Wymył go dokładnie w deszczu i kiedy ponownie pojawił się w grocie - wysuszył go, aby rana nie dostawała wilgoci.
Podszedł do Vari i bardzo ostrożnie obwiązał jej łapę, wsuwając łodygę liścia pod resztę warstw na przodzie jej łapy, aby prowizoryczny opatrunek tak łatwo się nie rozwiązał.
-Gdzie zamierzacie iść? Będę musiał zdobyć nowe zioła... Większość z tego co miałem zgniło przez tą porę deszczową... Dogonię was, gdy tylko znajdę to, czego potrzebuje.-
Zapewnił, odwracając się przodem do brązowego samca. W międzyczasie pomógł wstać Vari.
"जननी जन्मभूमिश्च स्वर्गादपि गरीयसी"
"One's mother and homeland are greater than even heaven"
Ua
Weteran
*

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Tytuł fabularny:Posłaniec Liczba postów:283 Dołączył:Cze 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 50
Zręczność: 96
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 35

19-06-2017, 07:49
Prawa autorskie: ja
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry

Lwica mi nie odpowiedziała, co zbyt miłe nie było. Nie miałam jednak czasu się nad tym zastanawiać. Gdy Vari krzyknęła, ja aż podskoczyłam ze strachy i omal sama jej nie zawtórowałam. Ale tym razem siedziałam cicho. Nawet bardzo cicho. Odwróciłam się do ściany, by nie patrzeć na ranę, krew i takie tam. Siedziałam tak, aż Vincent powiedział, że opatrzy ranę. Zerknęłam wtedy w tamtą stronę i upewniwszy się, że nie jestem już narażona na drastyczne widoki, podeszłam do lwicy. Usiadłam koło niej i posłałam jej pocieszający uśmiech.
Vari
Cesarzowa
*

Gatunek:Lwica Płeć:Samica Wiek:Dorosła Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:458 Dołączył:Mar 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 16

19-06-2017, 19:39
Prawa autorskie: owlyblue / Malaika + KamiLionheart
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry

To prawda, nie odpowiedziała młodszej, ale wszystko to było wywołane bólem, który wybił brązową z tematu dość skutecznie, przez co z łba jej wyleciało i pytanie jak i odpowiedź na nie. Nie chciała zasmucić Uy, mała wydawała się być naprawdę przyjazna i widać było, że potrzebuje czegoś na kształt rodziny.
- Tak Haki, musimy się zmywać, widać było iż ta lamparcica nie była zadowolona naszą obecnością w dżungli. Długo nie wraca, więc mogła udać się po wsparcie... - dodała do wypowiedzi ukochanego, po czym dała się zająć swoją łapą medykowi.
- Oczywiście, nie ma problemu! - odrzekła uprzejmie.
W międzyczasie podeszła do niej biała lwiczka. Morskooka czule owinęła ją ogonem i puściła jej coś na kształt "oczka". Zdawała sobie sprawę z tego, że młódka może być nieco przerażona, dlatego starała się jak mogła by pokazać jej, że wszystko jest okey.
- Proponowałabym abyśmy udali się w kierunku Doliny Spokoju, to tereny wolne i wydają się być o wiele bardziej bezpieczne niż ta dżungla.
[Obrazek: Dulw2MX.png]
Haki
Cesarz
*

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:485 Dołączył:Cze 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 84
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 67
Doświadczenie: 9

21-06-2017, 00:35
Prawa autorskie: Askari

Haki nie potrafił powstrzymać uśmiechu, słyszac kolejną rymowankę. Sposób w jaki przemawiał Moyo poprawiał mu humor, chociaż sam nie potrafił stwierdzić, dlaczego.
-Czasem lepiej unikać niepotrzebnej walki, by mieć dość siły na tą decydujcą- cytując ojca, Haki trwał w uśmiechu, by jego słowa zostały odebrane jako przyjacielska rada a nie złośliwy docinek. 
-A tak właściwie jak Ci na imię, panie...?- zapytał, gdy wnet jego uszu doszły instrukcje Vincenta.
-Wybacz na moment- przeprosił rudogrzywego po czym ruszył w strone Vari. Przystanął przy ukochanej i cierpliwie poczekał aż znachor skończy zakładać opatrunek. Jej słowa potwierdził skinieniem łba, po czym dodał coś od siebie:
-Tak to dobry pomysł. Myślałem by zatrzymać się przy Kilimandżaro. W pobliżu powinno być sporo wolnych jaskiń. Po drodze zahaczymy o Samotny Pień, tam się spotkamy- postanowił i przeleciał wzrokiem po zebrany w poszukiwaniu jakichkolwiek oznak sprzeciwu. Następnie ustawił się tak by Vari bez problemu mogła się na nim wesprzeć.
-Jeśli będziesz zmęczona, albo rana zacznie Ci doskwierać, daj znać, myślę, że postój w jedną czy w drugą stronę nie zrobi nam wielkiej różnicy-powiedział z wyraźną troską, po czym zerknął na pechową łapę. 
Jak to jest, że taka mała ranka potrafi sprawić tak wiele bólu?
-Szerokiej drogi przyjacielu-skinął Vincentowi po czym jego wzrok powędrował na Uę. 
-Trzymaj się blisko nas, tutejsi tylko czekają, aż się rozdzielimy...- przestrzegł białą, by na powrót swoją uwagę skupić na rudogrzywym.
-Chyba jestem zmuszony prosić Cię o przysługę przyjacielu- rzucił lekko się przy tym uśmiechając- poprowadzisz nas na zachód? Potrzebuję kogoś kto pójdzie przodem i wybada drogę na wypadek jakiś ewentualnych przeszód. Jak widzisz ja nie za bardzo mogę- Haki nie lubił prosć nieznajomych o pomoc, ale cóż, mus to mus...
-To jak będzie, możemy na Ciebie liczyć?-
Moyo
Wiarus
*

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:203 Dołączył:Lis 2016

STATYSTYKI Życie: 77
Siła: 76
Zręczność: 66
Spostrzegawczość: 71
Doświadczenie: 37

22-06-2017, 13:27
Prawa autorskie: Angelo, disney
Tytuł pozafabularny: Marzyciel

Moyo uśmiechnął się szeroko do Hakiego.
- Ja mam drogi panie trochę inne zdanie- powiedział. Nie chciał broń boże obrazić lwa, a jedynie zaznaczyć różnice zdań. Przecież każdemu przysługuje prawo do kontemplacji zasad życia i przedstawiania swojego zdania.
- Zwą mnie Moyo mocium panie.
Szlachcic lwi, wojownik w stanie,
bronić, walczyć i pomagać
za cne cele życie składać.
- odparł kłaniając się po kawalersku. Skinął lekko głową i cierpliwie poczekał aż lew skończy. Dumnie wypiął pierś i stanął ,,na baczność".
-Zaszczytem będzie pomóc zacnemu gronu. 
Co prawda jestem daleko od domu. 
Teren ten jest obcy 
co nie oznacza 
że jako gość nie mogę pomóc.
- odparł. Pytanie Hakiego nie zostało długo bez odpowiedzi. Lew odpowiedział prawie bez wahania:
-Zawsze.
[Obrazek: iTJUvVI.png]
Haki
Cesarz
*

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:485 Dołączył:Cze 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 84
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 67
Doświadczenie: 9

24-06-2017, 01:39
Prawa autorskie: Askari

Jak to dobrze, że nie ma z nami mojego ojca…- pomyślał, gdy Moyo zakończył pierwszą część swojej rymowanki. Już widział oczyma wyobraźni, jak stary Tib robi rudogrzywemu  wykład z zakresu sztuki wojennej i przy okazji serwuje mu kilka soczystych uderzeń w pysk. Na samo wspomnienie metod wychowawczych swojego ojca, Haki potarł łapą lewy policzek, ten sam na który tak wiele razy spadła potężna tibowa łapa.
W milczeniu odczekał aż jego rozmówca zakończy swoją mowę. Przez cały czas zielonooki zastanawiał się, czy kunszt Moya bierze się z talentu, czy może jego źródłem jest jakaś straszna, nieuleczalna choroba. No nic, ważne że zachowuje się jak cywilizowany osobnik i robi ogólne dobre wrażenie.
Na brzmienie słowa „zawsze”, Haki natychmiast zareagował szerokim uśmiechem.
-W takim razie w drogę panie Moyo, na zachód!-
 
z/t 5x


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości