♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Makari
Konto zawieszone

Gatunek:Lef Płeć:Samiec Wiek:Młody Dorosły Znamiona:1/4 Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:434 Dołączył:Maj 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 105

20-06-2016, 14:34
Prawa autorskie: Nukooooooooooteeek podpis:DeadFishEye-0

Wbiegł praktycznie do groty medyka, swojej groty medyka. Położył delikatnie swoją pacjentkę, była przegrzana głodna i obolała. Zaczął wstępne oględziny. Przyłożył łapę do nosa aby sprawdzić czy oddycha. Potem sprawdził bicie serca i czy nie ma żadnych skaleczeń przez, które mogła wdać się infekcja. Na końcu otworzył jej pyszczek i okazało się, że miała suchy język, była odwodniona. Przysunął do siebie połówkę owocu tykwy, w której znajdowała się woda. Namoczył palec i przetarł nim delikatnie po języku Jasiri, potem gdy lwiczka załapała zaczął lać ciurkiem wodę do jej pyszczka. Nie chciał, aby się zakrztusiła więc robił to powoli.
- Hej mała, jak się czujesz - powiedział gdy skończył
Jasiri
Duch
*

Gatunek:lwiątko Płeć:Samica Wiek:w momencie śmierci 8 miesięcy Liczba postów:227 Dołączył:Maj 2016

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 30
Zręczność: 15
Spostrzegawczość: 15
Doświadczenie: 10

20-06-2016, 16:45
Prawa autorskie: Ssak

Jasiri nie bardzo ogarniała to, co się w okół niej działo. Wszystkie dźwięki, zapachy i obrazy zlepiały jej się w jedną niewyraźną mgłę. Straciła nawet pojęcie o tym, co się z nią dzieje. Nie zauważyła nic, gdy obcy samiec wziął ją do pyska, ani gdy robił oględziny. Pierwszy raz wystąpiła u niej jakakolwiek reakcja, gdy poczuła wodę na swoim języku. Nie wiedziała co się dzieje, ale teraz ważna byłą dla niej tylko woda. Przymknęła oczy ograniczając mętlik w jej głowie i oddała się smakowaniu pysznego płynu. W końcu picie się skończyło, a ona usłyszała nad sobą głos. Nie rozróżniała dokładnie słów, ale przynajmniej nie bijały się one w jedną wielką masę z której zupełnie nic nie wynika. Otworzyła oczy i... wow! Wreszcie potrafiła mniej więcej rozróżnić kształty! Woda działa cuda! Rozejrzała się ostrożnie. Wyraźnie odróżniła rozmazaną jeszcze dla niej sylwetkę lwa. Brązowego lwa. Instynkt przetrwania dał o sobie znać. Chciała odruchowo cofnąć się, ale ledwo spięła mięśnie poczuła straszny ból. Długa wędrówka dała teraz o sobie znać. Przypomniała sobie wszystko po kolei. Zimny las, pustynia, cień, kości... Na samo wspomnienie robiło jej się na przemian zimno i gorąco. Przypomniały też o sobie otarcia i zadrapania pilnie kolekcjonowane w ostatnim czasie.
- Kim... kim... jesteś... - wydusiła a z siebie zachrypniętym głosem. Sama nie wiedziała dlaczego, ale brązowe lwy wywoływały u niej większy strach niż inne. Jakoś lwicy znad rzeki łatwiej jej było zaufać niż temu tutaj. Spróbowała się podnieść, lecz przeszyła ją fala bólu i tylko się skuliła.
- Wody... - pisnęła cicho.
Pamiętaj że
nigdy nie ulegnę wam, nie...
Baqiea
Samotnik
*

Gatunek:Hiena Płeć:Samica Wiek:młoda dorosła Znamiona:1/4 Liczba postów:394 Dołączył:Maj 2016

STATYSTYKI Życie: 90
Siła: 45
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 52
Doświadczenie: 74

21-06-2016, 21:34
Prawa autorskie: ja
Tytuł pozafabularny: Niezrównany Nie-lew

Mały żuk wleciał do jaskini i nagle było słychać łupniecie i szczęk zębów. Po chwili za żukiem wpadła hiena i zaczęła polować na owada. Dopiero mając do w pysku rozejrzała się i przeszły ją ciarki... Lew!!! I to taki wyglądający na silnego. Jasny zad jednobarwnej zebry!
-Aaaaloha-
Głos jej zadrżał gdy patrzyła na lwa i potem jej wzrok padł na małą lwiczkę i potem na lwa... Chwila coś jej w tej całej sytuacji nie pasowało, a może pasowało.
-Ja przepraszam że zakłócam spokój...-
Głos nieco mniej się łamał i przyglądała się im uważnie
-Medyk?-
Zapytała jakby nigdy nic. Warto by znać medyka na przyszłość ale czemu akurat musi być lwem?!
Jasiri
Duch
*

Gatunek:lwiątko Płeć:Samica Wiek:w momencie śmierci 8 miesięcy Liczba postów:227 Dołączył:Maj 2016

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 30
Zręczność: 15
Spostrzegawczość: 15
Doświadczenie: 10

21-06-2016, 22:47
Prawa autorskie: Ssak

Jasiri uniosła szybko głowę słysząc nowy głos. Zakręciło się w niej, więc położyła ją na łapach obróconą w stronę, z której dochodził. Głos nie wiadomo dlaczego spodobał jej się. No, a przynajmniej dużo bardziej przypadł jej do gustu, niż głos brązowego lwa. Postać była jednak na tyle daleko, że lwiczka nie mogła jej odróżnić od innych rzeczy.
- Możesz... po.. dejść?
Chciała lepiej przyjrzeć się, kto jest właścicielem tego głosu. Normalnie by tak nie zareagowała, ale ten głos z niewiadomych przyczyn ją uspokajał i niósł jej ukojenie. Musi koniecznie poznać jego właściciela!
Pamiętaj że
nigdy nie ulegnę wam, nie...
Runa
Konto zawieszone

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:3 lata Liczba postów:68 Dołączył:Cze 2014

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 65
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 4

22-06-2016, 03:20
Prawa autorskie: lineart: Malaika4 kolor: Salvathi, podpis: Salvathi

Lwica powoli wkroczyła do jaskini medyka, stawiając niepewne kroki. Po drodze nie spotkali nikogo, a teraz dziwnie się czuła, wchodząc do tego miejsca. Tak w końcu dobrze jej znanego, teraz jednak jakby kompletnie obcego.
Rzuciła krótkie spojrzenie na hienę, po czym bez słowa ją wyminęła, kierując swoje kroki w stronę Makariego i jego pacjentki. Zatrzymała się wpół kroku.
- Jak mogę pomóc? - zapytała samca, uciekając wzrokiem. Przeniosła swoje spojrzenie na Jasiri, która była już przytomna. - Co jej jest? - dodała jeszcze po chwili, po czym już zamilkła, oczekując odpowiedzi.
I don't ever want to let you down  
I don't ever want to leave this town  
Cause after all  
This city never sleeps at night  
It's time to begin, isn't it?  
[Obrazek: runa_by_chotara-d7lhrd5.png]
I get a little bit  
bigger but then I'll admit  
I'm just the same as I was  
Now don't you understand  
That I'm never changing who I am
Makari
Konto zawieszone

Gatunek:Lef Płeć:Samiec Wiek:Młody Dorosły Znamiona:1/4 Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:434 Dołączył:Maj 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 105

22-06-2016, 18:05
Prawa autorskie: Nukooooooooooteeek podpis:DeadFishEye-0

To był pierwszy sprawdzian, tego czego nauczyła go Laja. Sam musi się zająć tym przypadkiem, sam musi jej pomóc. W pewien sposób był podekscytowany, lecz nie okazywał tego.
- Jestem Makari, pomogę ci - powiedział do niej spokojnym tonem. Jego głos był uspokajający i miły. Chciał spełnić jej prośbę, ale gdy tylko sięgnął po miskę z cieczą okazało się, że jest pusta. Wypuścił powietrze z płuc w geście niezadowolenia.
- Powiedz mi, czy coś cię boli? - zapytał. To było istotne pytanie, nie mógł niczego wyczuć, podczas gdy ona była nieprzytomna. Nie było żadnego złamania, ani opuchlizny. Obrażenia nie były wielkie. Badanie przerwała mu hiena. Nie lubił hien, miał do nich uprzedzenie, ale nie było to zbyt profesjonalne.
- Tak, Medyk. - powiedział nieco oschle. Zaraz jednak pojawiła się Runa, co sprawiło, że się nieco uspokoił.
- Mogłabyś przynieść trochę wody z rzeki - powiedział podając jej miskę.
- Jest wychudzona, zmęczona i odwodniona. Zje coś, napije się, prześpi i będzie mogła iść do rodziców. - powiedziała. Starał się ignorować obecność hieny, ale sprawiała, że nieco się stresował. Zaczął sobie przypominać dzień, w którym zmarła jego matka.
Baqiea
Samotnik
*

Gatunek:Hiena Płeć:Samica Wiek:młoda dorosła Znamiona:1/4 Liczba postów:394 Dołączył:Maj 2016

STATYSTYKI Życie: 90
Siła: 45
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 52
Doświadczenie: 74

22-06-2016, 20:44
Prawa autorskie: ja
Tytuł pozafabularny: Niezrównany Nie-lew

Ta mała ją zawołała? To dziwne i Hiena już miała podejść parę kroków gdy pokazała się lwica i niemal doprowadzając ją do zawału, minęła ją... Miała racje to był medyk i tamta lwica znów ją za chwile minie po wodę... Łata podeszła kawałek, tak by być w polu widzenia małej i cicho powiedziała.
-Przepraszam że tak wpadłam, nie chciałam przeszkadzać.-
Spojrzała na lwiczkę-pacjentkę i powiedziała do małej
-Hej mała, medyk nie pozwoli mi podejść bliżej i nie powinnam. Jestem Baqiea-
Coś jej mówiło że rozmowa może pomóc małej pozostać przytomna, a to z kolei jeść. No źle by było jakby nie jadła, mogła by zdechnąć, a jak to mówiła jej opiekunka "nikt nie zasługuje na śmierć". Spojrzała na medyka nieśmiało pytając
-Może też pomogę jakoś...Jeśli mogę-
Jasiri
Duch
*

Gatunek:lwiątko Płeć:Samica Wiek:w momencie śmierci 8 miesięcy Liczba postów:227 Dołączył:Maj 2016

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 30
Zręczność: 15
Spostrzegawczość: 15
Doświadczenie: 10

23-06-2016, 23:20
Prawa autorskie: Ssak

Jasiri coraz lepiej rozumiała poszczególne słowa ze zbitej masy dźwięków docierających do jej uszu. Zobaczyła kształt kremowej lwicy podchodzącej do niej. Czy to ona miała ten uspokajający głos? Nie. Jak tylko przemówiła, Siri zrozumiała, że to nie ona. Halo! Zdecydujcie się! Po co tu niby tyle osób?! Jak raz chce być w czyimś towarzystwie, to czemu akurat wtedy muszą złazić się wszyscy, oprócz tej osoby. Lwiczka westchnęła głośno ze złością. Czemu wszyscy muszą ją tak traktować?! "O jejciu! Co cię boli? Może opatrzyć ci tę zdartą skórkę na twej delikatnej łapce?" Phi! Nie raz była w gorszych tarapatach i nikt się nad nią nie litował! Co prawda nie umiała sobie przypomnieć, kiedy i gdzie to było, ale była przekonana, że na pewno było. Spojrzała ze złością na lwicę. Nie miała w sumie konkretnego powodu o złości akurat na nią, ale co z tego. Na kogoś musiała się złościć, a ta najbardziej jej nie pasowała. Przynajmniej na razie. Potem odezwał się lew. Super. Po co jej ta wiedza?! Może by łaskawie jej powiedział na przykład gdzie są, albo co niby robi w tej dziwnej grocie. Pomoże jej?! Niby w czym?! Czy coś ją boli? Ba! A jego by nie bolało, gdyby przeszedł się na niekończący się spacer po zimnym lesie i gorącej pustyni?! Choćby spalona skóra. A także głowa, w której do tego jej się kręciło. Ponad to miała zakwasy i mnóstwo zadrapań i drobnych ran. A, no i poduszki łap, które najpierw prawie sobie odmroziła, a potem przypaliła. I też prawa przednia łapa. Raczej nie było to żadne złamane, raczej porządnie ją sobie obiła przy spadaniu po kościach w dół zbocza. Nie były to jakieś wielkie rzeczy, ale gdy ciało miała wątłe i ociężałe od niepicia i niejedzenia, wydawały się jej dwa razy poważniejsze. Nie, nie... Nie jest taka głupia. Po co ma mówić co ją boli komuś, kto mógłby się okazać wrogiem? To byłoby ujawnienie przeciwnikowi swoich słabych stron. Parsknęła rozzłoszczona i poirytowana.
- A po co ci niby to wiedzieć?! - W ciąż było to powiedziane słabym głosem, ale złość dodawała jej umiejętności logicznego formułowani zdań. Po chwili podeszłą kolejna osoba. Ile ich tu jeszcze się przypałęta?! Postać przemówiła. była to właścicielka tego głosu. Uspokoiła się i spojrzała w jej stronę. Nie była lwem... Ale czym?... Jasiri uśmiechnęła się trochę słabo.
- Nie przeszkadzasz. - powiedziała do postaci, patrząc jednocześnie dobitnie na Makariego. Jej wzrok mówił: tylko spróbuj jej tu nie wpuścić!



//Mam postarzyć Jasiri o 1 miesiąc?//
Pamiętaj że
nigdy nie ulegnę wam, nie...
Makari
Konto zawieszone

Gatunek:Lef Płeć:Samiec Wiek:Młody Dorosły Znamiona:1/4 Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:434 Dołączył:Maj 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 105

24-06-2016, 22:53
Prawa autorskie: Nukooooooooooteeek podpis:DeadFishEye-0

Jego tętno przyśpieszyło i oddychało mu się ciężej. Przed oczami przemykały mu różne sceny z jego życia, to jak ojciec go wyrzucił, to jak umierała jego matka.
- Nie przeszkadzasz, tylko proszę nie podchodź do mnie - powiedział powoli, zdenerwowany. Nie chciał jej nic zrobić, bo ona sama w sobie nie była niczemu winna, tym bardziej, że ona wtedy była w jego wieku.
- Nie chcę Cię skrzywdzić - wyjaśnił patrząc na ziółka leżące pod ścianą. Wdech, wydech, wdech, wydech. Uśmiech na pysk i do przodu. Tak też zrobił. Wrócił do swojej małej pacjentki. Odwrócił się i obadał ją wzrokiem.
- Jeśli mi nie powiesz czy coś Cię boli, nie będę mógł cię wyleczyć. Gdybyś miała skręconą kostkę jakiś tydzień temu i opuchlizna by już zeszła to choćby Cię bolała jak wyrywane ścięgna, a mi nie powiesz to się tego nie dowiem. Teraz po naciskam lekko niektóre części twojego ciała takie jak łapy czy żebra a ty mi powiesz czy cię boli, dobrze? - powiedział powoli kątem oka zerkając na hienę. Najpierw lekko nacisnął na bark, potem zszedł niżej aż doszedł do nadgarstka.
- I jak? - zapytał
Myr
Odnowiciel | Konto zawieszone

Gatunek:lew przylądkowy- P. l. melanochaita Płeć:Samiec Wiek:5 lat Znamiona:4/4 Liczba postów:1,924 Dołączył:Maj 2015

STATYSTYKI Życie: 90
Siła: 95
Zręczność: 76
Spostrzegawczość: 61
Doświadczenie: 23

25-06-2016, 09:05
Prawa autorskie: ja-Dirke

podczas patolu skierowałem swoje łapy do jaskini medyka. tutaj poczułem trochę zapachów i wszedłem do środka. to co zobaczyłem sprawiło, że waz warknąłem pod nosem.
-Makari co tu sie dzieje?- Zapytałem młodzika. widać było, że zajmuje się jakimś lwiątkiem ale skąd to lwiatko tu się wzięło?
-Kim ona jest?- Zapytałem mając na myśli Jasiri. No i hiena, na te warknąłem i od razu zagrodziłem jej możliwość ucieczki.
-A ty co tu robisz i kim jesteś- Rzekłem stanowczym tonem. Jeśli nie zaspokoi moich pytań, to źle dla niej to się skończy a i nie wypuszczę jej od tak z naszych ziem, niech nawet nie myśli. Powinna się cieszyć, że jej nie zaatakowałem. Tak bezczelnie wkroczyła do miejsca medyka.
Jasiri
Duch
*

Gatunek:lwiątko Płeć:Samica Wiek:w momencie śmierci 8 miesięcy Liczba postów:227 Dołączył:Maj 2016

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 30
Zręczność: 15
Spostrzegawczość: 15
Doświadczenie: 10

25-06-2016, 10:05
Prawa autorskie: Ssak

Chciała się odsunąć, lecz była za słaba. Wzdrygnęła się, gdy jej dotknął. W tym momencie była zdenerwowana do granic możliwości. Prawda, jeśli mu nie powie, co ją boli, to nie będzie tego wiedział. Tym lepiej. Po co ma to wiedzieć? W sumie to bolała ją cała łapa. Przede wszystkim od poparzeń i drobnych ran, również od długiego marszu i poobijania. Przeczekała kontrole jedynie z cichym burczeniem. Gdy Makari dotknął przedramienia, jej ciało przeszył okropny ból. Miała ochotę krzyknąć, ale stłamsiła to w sobie jak tylko mogła. Wydała tylko pisk, którego nie udało jej się ukryć. Do oczy napłynęły jej łzy. Lew skończył dotykać i zadał pytanie.
- Nie boli... - odpowiedziała zduszonym głosem. Wciąż powstrzymywała krzyk i płacz. Wszystkie mięśnie miała napięte. Może by tak zamiast sprawiać jej ból, przyniósł wreszcie trochę wody?! To by jej o wiele bardziej pomogło. Wtem do jaskini wkroczył duży, szary lew. Jasiri skuliła się ze strachem. Przez głowę przeleciały jej wspomnienia, których jednak nie potrafiła sobie przypomnieć. Zalała ją bardziej fala uczuć. Wiedziała jedno. Ten lew jest dla niej zagrożeniem. Coś w niej pękło. Teraz była gotowa powiedzieć, co ją boli, oraz wiele innych rzeczy. Lew widocznie miał coś do hien. Nie wiedziała, dlaczego, ale poczuła, że musi stanąć w obronie hienki. W końcu sama ją tu przetrzymała.
- Nie! Ona mi pomogła. - Powiedziała lekko przestraszonym głosem, dość głośno, by ją szary lew usłyszał. Zakaszlała po tym, czując, jak bardzo sucho ma w gardle. Miała nadzieję, że w końcu pozwolą jej się napić.
Pamiętaj że
nigdy nie ulegnę wam, nie...
Baqiea
Samotnik
*

Gatunek:Hiena Płeć:Samica Wiek:młoda dorosła Znamiona:1/4 Liczba postów:394 Dołączył:Maj 2016

STATYSTYKI Życie: 90
Siła: 45
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 52
Doświadczenie: 74

25-06-2016, 10:55
Prawa autorskie: ja
Tytuł pozafabularny: Niezrównany Nie-lew

Cętkowana kiwnęła lekko głową mówiąc.
-Wiem, wiem. Może nie jestem nsjmądrzejsza ale wiem żeby nie podchodzić do lwa od tyłu lub jak jest zajęty bo wtedy może być źle-
Hiena zaśmała się lekko przyjacielsko i popatrzyła uważnie na małą lwice.
-Wiesz jak to medyk to powiedz mu nawet o zawrotac głowy jeśli...-
Nowy gość, kolejny lew. Lecz ten sprawił że po jej ciele przebiegł dreszcz. Odwróciła się powoli by nie prowokować go nagłymi ruchami.
-Barqiua jak widać hiena. Za to nie widać samotniczka. Wpadłam tu za strzydlatym deserem-
Postarała się zrobić przyjazną mine i nie tak wystraszoną. Mała jej broniła więc mogła iść za ciosem
-No a ta lwiczka pozytywnie zareagowała na mój głos. Opiekunka zawsze mówiła że najważniejsze to by ktoś u medyka nie stracił przytomności więc zaczęłam z nią rozmawiać nie wiedząc nic na temat jej stanu-
Łata lekko się ukłoniła. Lew był władczy w swych słowach więc wolała przyjąć pokorną ppstawe by znowu nie wyjść na idiotke jak to było przy poprzednim lwie... Lwicy która okazała się władcą
Myr
Odnowiciel | Konto zawieszone

Gatunek:lew przylądkowy- P. l. melanochaita Płeć:Samiec Wiek:5 lat Znamiona:4/4 Liczba postów:1,924 Dołączył:Maj 2015

STATYSTYKI Życie: 90
Siła: 95
Zręczność: 76
Spostrzegawczość: 61
Doświadczenie: 23

25-06-2016, 11:15
Prawa autorskie: ja-Dirke

Machnąłem mocniej ogonem spoglądając to an lwiczke, to an hienę.
-dobrze wiec tak... Ty młoda damo jesteś lwem wiec inaczej cie potraktuje ale ty hieno- Skierowałem spojrzenie na nią.
-Nie powinnaś tutaj byc jednak...- przerwałem na chwilę- Dam wam obu wybór- Tu rzekłem stanowczym głosem.
-Panno Barqiua i ty lwiczko jeśli dołączycie tu i teraz do tego stada, to tej hienie nic się nie stanie, jednak jeśli któraś z was odmówi...- Moje spojrzenie było ostre i pewne- To ta hiena pożałuje wkraczania tam gdzie nie trzeba- Dodałem w końcu spokojnym ale pewnym siebie głosem. Nadal torowałem ów hienie możliwość ucieczki.
-Obie złożycie przysięgę i do końca swych dni będzie cie członkami Mglistego Brzasku- może to było dość niespodziewane ale byłem tego pewny.
-Odmowa będzie tez miała swoje skutki...
Uważałem ze taka oferta będzie dla nich dobrym wyjściem z tej sytuacji dla nich.
Makari
Konto zawieszone

Gatunek:Lef Płeć:Samiec Wiek:Młody Dorosły Znamiona:1/4 Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:434 Dołączył:Maj 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 105

25-06-2016, 14:29
Prawa autorskie: Nukooooooooooteeek podpis:DeadFishEye-0

Zauważył wykrzywienie na pysku Jasiri, mała nie umiała kłamać. Zrobił zatroskaną minę, była taka młoda, a taka pokiereszowana.
- Nie kłam - powiedział spokojnie przyglądając się łapie. Odsunął trochę futra i zauważył liczne oparzenia i siniaki. Westchnął. Udał się do kąta po leżące tam różnej miary liście i wziął jeden liść bananowca, rozłupał owoc tykwy i ku jego oczom ukazał się sok tego owocu podsunął jedną połówkę - tą napełnioną sokiem - Jasiri.
- Napij się tego zanim Runa przyniesie wodę. - powiedział do niej. Między opuszki chwycił kamyk i zaczął rozcierać liść w misce, aż nie zrobiła się z niego papka. W międzyczasie w grocie pojawił się Myr.
- Salve, Myrze - przywitał się dokańczając trzeć liść.
- Ta lwiczka zemdlała przed moimi łapami na Cmentarzysku, nie mogłem jej tam zostawić. Widzisz jakie obrażenia są rozległe, jest poparzona od słońca, głodna i odwodniona. Nikomu nie należy się taki bół, tym bardziej takiemu berbeciowi - opowiedział. Na myśl przyszła mu sytuacja, gdy on tutaj trafił, był pokiereszowany i głodny, a zaraz za nim podążały hieny. Znowu hieny. Pomogli mu tutaj i się nim zaopiekowali, sytuacja różniła się paroma szczegółami, ale dalej była podobna.
- Baqiea przyszła tutaj zaraz po naszym przybyciu. Nie wygoniłem jej pomimo moich uprzedzeń ponieważ pomaga pacjentce i nie zrobiła nic złego - wytłumaczył również obecność hieny. Wziął miskę i przysunął się bliżej Jasiri.
- Teraz może lekko piec - ostrzegł małą i powoli zaczął nakładać papkę na jej przedramię. Gdy tylko skończy sprawdzi czy nie jest poparzona jeszcze gdzieś indziej.
- Z całym szacunkiem Panie, ale według mnie mała powinna wrócić do rodziców... chyba że jej ojciec jest takim samym dupkiem jak mój - dorzucił drugą część ciszej jakby do siebie.
- A poza tym zmuszając kogokolwiek do dołączenia do stada sprawiasz, że nie wierzy on w nasze ideały i zamiast rozwijać się tutaj, będzie on szukał okazji by odejść - wytłumaczył. Miał doświadczenie w takich sytuacjach, nieraz słyszał jak jego ojciec stawiał takie ultimatum lwom, które wkraczały na ich teren, poskutkowało to tym, że gdy nadeszła pora sucha, a jego ojciec nie chciał emigrować odeszła połowa stada.
Jasiri
Duch
*

Gatunek:lwiątko Płeć:Samica Wiek:w momencie śmierci 8 miesięcy Liczba postów:227 Dołączył:Maj 2016

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 30
Zręczność: 15
Spostrzegawczość: 15
Doświadczenie: 10

25-06-2016, 15:02
Prawa autorskie: Ssak

Jasiri pokiwała głową na znak, że hiena mówi prawdę. Lew wysunął dziwną propozycję. Szczerze mówiąc, lwiczka nie bardzo rozumiała o co chodzi. Nie znała się na stadach, a nie lubiła podejmować decyzji o czymś, o czym nie ma pojęcia. Gdy Makari ją oglądał, mógł dostrzec na całym ciele o wiele drobniejsze oparzenia. Także na poduszkach łap, które poparzyła sobie od gorącego piasku. Jednak tylko te na łapie ją jakoś specjalnie ograniczały. Z wdzięcznością przyjęła napój. Nie miała już siły, by się zastanawiać nad tym, czy przypadkiem nie jest zatruty. Teraz wreszcie przejaśniło jej się w głowie. Dobrze. To teraz kwestia stada... Nie chciała by hienie coś się stało, ale podejmować tak pochopną decyzję? Decyzję na całe życie? Rozmyślania przerwał jej głos brązowego. Nie zdążyła się dostatecznie odsunąć, gdy poczuła pieczenie na przedramieniu. Super! Fajny mi medyk! Zamiatała niezadowolona ogonem. Wróciła do rozmyślań. Co ma odpowiedzieć szaremu? Na szczęście z pomocą przyszedł Makari. Z drugą połową się zgadzała, natomiast pierwsza... No, zawsze to jakieś wybawienie. Postanowiła więc trzymać się wersji brązowego. Nie rozumiała, o co szaremu chodziło. Czemu niby ona, jako lew, ma być inaczej traktowana niż ta hiena. Powiedziałaby nawet odwrotnie. Hiena pomogła jej bardziej niż te cały medyk. Bała się jednak o to zapytać, bo by się pewnie ten wielki lew wkurzył. W sumie, to nawet nie było kogo zapytać. Jedyną alternatywą był medyk. No cóż, lepsza mysz niż nic.
- Kto to jest? Czemu mam być lepiej traktowana niż Baqiea? Czy to przez tą łapę? - zapytała się cicho medyka. Na tyle cicho, by szary nic nie usłyszał. Była bardzo zmęczona. Chciała po prostu zasnąć. Ledwo powstrzymywała zamykające się oczy. Nie może przecież spać w takiej chwili. W obliczu potencjalnych wrogów. Nie zasnęła, lecz wyraz twarzy miała bardziej nieobecny. Nie mogła się doczekać, aż wreszcie sobie pójdą i dadzą jej spokojnie odpocząć. Jeśli tak się nie stanie, to pewnie długo nie wytrzyma i w końcu mimo usilnych starań znajdzie się w objęciach Morfeusza.
Pamiętaj że
nigdy nie ulegnę wam, nie...


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości