♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Maisha
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Młody dorosły Liczba postów:4 Dołączył:Lis 2017

STATYSTYKI Życie:
Siła: 60
Zręczność: 90
Spostrzegawczość: 60

30-11-2017, 14:10
Prawa autorskie: OmegaLioness

Maisha z ulgą zauważyła, będąc już w połowie drogi, że woda nie jest głęboka na tyle, by musiała płynąc i bez większego oporu pokonywała niezbyt silny nurt. Nie przepadała za pływaniem, nie robiła tego zbyt dobrze i starała się tego unikać - teraz jednak sytuacja była wyjątkowa, a lwica mimo wszystko była skora do małych poświęceń i pomimo początkowej niechęci, teraz było jej nawet przyjemnie. Zauważyła, że lew oddalił się nieco, zapewne chcąc zrobić więcej przestrzeni i była z tego faktu zadowolona; po tym, jak jej łapy wreszcie stanęły na pewnym gruncie, otrzepała się nieco, nie przejmując zbytnio mokrą sierścią, ta wkrótce wyschnie, a teraz głowę zaprzątały jej myśli, co powiedzieć nieznajomemu, pierwszemu lwu od dłuższego czasu, którego spotkała i jak się przy nim zachować. Nie wiedziała tak naprawdę, czego mogła się po nim spodziewać i kim jest, ale miała nadzieję, że dowie się czegoś zarówno na temat ziemi, na której się obecnie znajdowała, jak i może na temat jego samego, w końcu, kto wie? Może dzielą podobny los, a może wprost przeciwnie, może jest częścią jakiegoś stada, a ona nieświadomie wkroczyła na jego teren? Jeśli tak, to czy będzie musiała zawrócić? Podejrzliwość ustąpiła nieco potrzebie kontaktu z kimś podobnym jej i w końcu utkwiła wzrok na jego postaci. Wydawał się młody, być może byli w podobnym wieku. I chyba równie zaintrygowany, co ona.
- Cześć - odezwała się, z uśmiechem, zachowując przy tym odpowiednią odległość i dystans, na jaki lew wcześniej zezwolił. - Mieszkasz tu? 
Zevran
Konto zawieszone

Gatunek:Lew (mieszanka tsavo i wschodnioafrykańskiego) Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Tytuł fabularny:Uczeń Medyka Liczba postów:260 Dołączył:Gru 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 67
Zręczność: 81
Spostrzegawczość: 62
Doświadczenie: 30

03-12-2017, 20:44
Prawa autorskie: Ale-Tie, nukotek

Zevran w myślach dopingował lwicy by przedarła się przez rzekę jak najszybciej mogła, a nawet lepiej, jakby pojawiła się na drugim brzegu jeszcze szybciej. Na jej szczęście, poganiał ją tylko i wyłącznie w swoich myślach. Jakoś wyjątkowo był dziś niecierpliwy, może przez to, że się odrobinę... denerwował? Ona jest niewierną, więc w razie czego musiał pokazywać się z tej dobrej strony. Ale na całe szczęście była samotną lwicą, a przynajmniej wszystko na to wskazywało. O ile się zorientował, to za drugim brzegiem rzeki nie ma żadnego stada, a przynajmniej nie takiego, które miałoby jakieś znaczenie. Albo dalej po prostu są tak niegościnne tereny, że o nich się nie wspomina. 
- Nic ci nie grozi, jeśli o to ci chodzi. 
A już na pewno nie z twojej strony. Zakpił z samego siebie. 
- Za tym lasem, albo w zasadzie w tym lesie, no może nie do końca przez cały, ale jakbyś się znalazła tam gdzie mieszkam to byś na pewno o tym wiedziała. 
Mówiąc to, obrócił głowę w kierunku z którego w zasadzie przyszedł, prawie w linii prostej. Prawie, bo przecież po drodze musiał omijać drzewa, trochę też się kręcił po okolicy, a raz nawet wystraszyła go jakas nornica wyskakująca zza całkiem sporej kupy traw. 
A ty niby skąd jesteś? Bo na pewno nie stąd, skoro nie wiesz sama gdzie jesteś. 
Już miał o to się zapytać, ale ugryzł się w język. Nie było potrzeby na siłę trzymać rozmowy tylko dlatego, że mogłaby się okazać potencjalnym wiernym. Póki co była klasę niżej i nawet jeśli jasny pan spoglądał na innych tak samo, to nie mógł jej traktować na równi z sobą. 
- Zevran.
Zmarszczył brwi. No niech przynajmniej się sobie przedstawią.
Dakai
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:6 Dołączył:Gru 2017

STATYSTYKI Życie:
Siła: 75
Zręczność: 65
Spostrzegawczość: 70

29-12-2017, 19:29
Prawa autorskie: ja

Samotność to było coś, na co Dakai nie był przygotowany. Wędrowka nie ciągnęła się nawet jeszcze zbyt długo, w lwim łbie pobrzmiewały jeszcze echem dźwięki rozmow przy wodopoju. No właśnie, echem. Niemalże niczym niezakłoconym echem.
Miało to pewne zalety - tak skupiony na ciszy, nieprzyzwyczajony do tego dziwacznego zjawiska, zwracał uwagę na każdy najcichszy szmer. Każde takie poruszenie, szelest liści czy chrupnięcie łamanego patyka przyjmował nie z obawą, a raczej z zaciekawieniem, jakąś taką nadzieją. Życie nie nauczyło go przecież, że obcych trzeba się obawiać; właściwie to nie nauczyło go nic na temat obcych. Nigdy nawet żadnego nie spotkał.
Wychylając się z nieco już przerzedzonego brzegu lasku, brązowy dostrzegł rzekę. Rzeka! Rzeka znaczy źrodło wody, a źrodło wody znaczy inne zwierzęta - przynajmniej tak było w domu, gdzie przez długi czas samotna rzeka była jedyną gwarancją przetrwania. Może tu mieli takie co kawałek, tego Dakai już nie był pewien. Zwolnił nieco, rozglądając się na wszystkie strony. 
Tak, ta okolica zapowiadała się obiecująco. Zielono, rzeka płynie, brakuje tylko śpiewu ptakow. No i może jeszcze jakiegoś- Zaraz, zaraz, czy to aby nie obcy lew?
Brązowy zamarł w poł kroku. Ktoś tu faktycznie był! A skoro tak było, to wypadało chyba się przywitać.
Podreptał radośnie przed siebie, zatrzymując się naprzeciw ciemnego samca, wciąż jednak na przeciwległym brzegu rzeki. 
- Witaj! - Posłał obcemu szeroki uśmiech, w pełni odsłaniając nieco przerośnięte kły. - Mam nadzieję, że nie przeszkadzam?
Pochylił się nad taflą wody, co mogło dla kogoś z boku wyglądać jak jakiś powitalny ukłon. Ale nie, Dakai po prostu chciał się napić - ta samotna wędrowka trochę go zmęczyła.
[Obrazek: webp_net_resizeimage_by_nukotek-dby5y1s.png]

ref |  <3
Zevran
Konto zawieszone

Gatunek:Lew (mieszanka tsavo i wschodnioafrykańskiego) Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Tytuł fabularny:Uczeń Medyka Liczba postów:260 Dołączył:Gru 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 67
Zręczność: 81
Spostrzegawczość: 62
Doświadczenie: 30

29-12-2017, 20:36
Prawa autorskie: Ale-Tie, nukotek

Lwica chyba się rozmyśliła ze spotkania z Zevranem, bo krótko po przedstawieniu się, ta znikła za rzeką z pola widzenia czarnego. Jej wybór, pomyślał, ponownie siadając na brzegu rzeki. Tym razem jednak był dalej niż na początku. Pić mu się nie chciało, więc nie było powodu by zbliżać się do brzegu. Tym bardziej, że, z tego poziomu nie straszył większości zwierząt i mógł je we względnym spokoju obserwować. A póki się nie ruszał, wyglądał jak przypadkowo postawiony, futrzany głaz. Po drodze Zevran jeszcze kichnął, przetarł nos łapą, ziewnął kilka razy i wielokrotnie zastanawiał się nad zwyczajnym położeniem się w trawie. Pogodne spojrzenie pomarańczowych oczu błąkało się po okolicy, skupiając się najbardziej na nurcie rzeki. Po minutach spędzonych nad rzeką, rozkoszujący się chłodniejszym powiewem powietrza Zevran dostrzegł sylwetkę po drugiej stronie brzegu. Odruchowo zmarszczył brwi - odbijające się słońce od rzeki nie sprzyjało przypatrywaniu się innym. Samiec, niby młody, ale jakoś nie chciał zaznaczać jego wieku na samym początku. Na światło księżyca, już chyba wolał spotkanie z tamtą lwicą, przynajmniej lwica jako tako była przewidywalna, a tak? Czego mógł się spodziewać po samotnym samcu? 
Na pewno nie wesołkowatego przywitania z drugiego krańca rzeki. Hiena by się uśmiała, ale dla Zevrana znaczyło to tyle, że nie musiał tak od razu spinać pośladów. 
- Niech księżyc oświetla twe drogi. 
No, to początek rozmowy mamy za sobą. Westchnął cicho. Na pysku Zevrana nie malowało się w zasadzie nic poza znudzeniem. 
- Nie przeszkadzasz. 
To wodopój. O ile nie zamierzał wszczynać tutaj rozróby, to ten lew mógł sobie tutaj przebywać ile chciał. Nikt mu nie broni, a tym bardziej nie Zevran.
Dakai
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:6 Dołączył:Gru 2017

STATYSTYKI Życie:
Siła: 75
Zręczność: 65
Spostrzegawczość: 70

29-12-2017, 21:16
Prawa autorskie: ja

Brązowy zamrugał, zbity z tropu nietypowym powitaniem. Księżyc? Ale przecież jest środek dnia, nie ma opcji żeby tamtemu to umknęło. Czyli to jakiś lokalny zwyczaj, tak? No dobra, nie wszystko musi mieć sens kiedy patrzy się na to z zewnątrz.
- Księżyc? To takie lokalne powiedzenie, tak? - zwrocił się do czarnego z wyraźnym zaciekawieniem na pysku. Co prawda uznał już, że jego słowa nie miały sensu, ale hej, może czegoś się dowie. Skoro już tu dotarł, to nie zaszkodzi poznać choć jednego tutejszego zwyczaju. 
Całe to rozmyślanie o księżycu, środku dnia i towarzyszącemu mu słońcu sprawiło, że lew zorientował się w końcu, że obcy zmuszony jest patrzeć na niego pod słońce. Wyprostował się i momentalnie rozpoczął przeprawę w poprzek rzeki. Woda przyjemnie otuliła na moment zmęczone łapy i nagrzane słońcem boki samca, a gdy wylazł po drugiej stronie i przysiadł nieopodal czarnego, na skorze wciąż czuł przyjemny chłod. Ktoś inny mogłby uznać, że usiadł odrobinę zbyt blisko - co prawda wciąż dzieliła ich jakaś rozsądna odległość, ale większość preferowałaby pewnie taką większą o parę krokow. Większość, ale nie Dakai, kompletnie nieświadomy typowej dynamiki między obcymi sobie kotowatymi. 
Teraz co prawda stracił nieco z tej swojej wizualnej szerokości, bo puchata grzywa kleiła się mu do ciała, jednak nawet jego "prawdziwa" sylwetka w połączeniu z dziwacznym uzębieniem mogła pewnie wydawać się jakimś drobnym zagrożeniem. Na szczęście na pysku wciąż, jakby przyklejony tam na stałe, gościł szczery uśmiech.
- Wybacz, kompletnie nie wiem gdzie trafiłem.
[Obrazek: webp_net_resizeimage_by_nukotek-dby5y1s.png]

ref |  <3
Zevran
Konto zawieszone

Gatunek:Lew (mieszanka tsavo i wschodnioafrykańskiego) Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Tytuł fabularny:Uczeń Medyka Liczba postów:260 Dołączył:Gru 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 67
Zręczność: 81
Spostrzegawczość: 62
Doświadczenie: 30

30-12-2017, 00:29
Prawa autorskie: Ale-Tie, nukotek

Lokalne powiedzenie? Zamrugał parę razy. A ten co, z baobabu się urwał? Chociaż fakt faktem, jak na logikę tutejszych terenów, to przywitanie mieli całkiem... różne. Z drugiej strony nic bardziej nie było rozpoznawalne jak ich powitanie, każdy kto się spotkał z księżycowymi, lub o nich słyszał wiedział... jacy są. 
- Można... tak powiedzieć.
No i masz, nawet nie musiał lwu podpowiadać, że zdecydowanie lepiej rozmawia się będąc po tej samej stronie rzeki, a nie wykrzykując ponad wodę jak para pawianów. Zevran zerknął na niebo, kiedy ten się przeprawiał przez rzekę - słońce trochę przypiekało, ale już nie tak intensywnie jak miesiąc temu. Deszcze powoli się zbliżały i chociaż póki co było tego zbyt mało, to jednak zawsze to był jakiś porządny początek. Po jaką cholerę słońce musi tak smażyć, to on tego nie rozumiał. Podobnież jak wiele innych rzeczy, ale stopniowo nabierał wprawy. 
Spiął się kiedy ten usiadł zdecydowanie za blisko, ale słowem się nie odezwał. Spokojnie Zevran, to w zasadzie nie pierwszy raz, a lepiej póki co nie siać niepotrzebnej paniki. Ostatnim razem przy tak bliskim spotkaniu o dziwo wytrzymałeś.
- Jesteś blisko ziem mojego stada. 
Dakai
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:6 Dołączył:Gru 2017

STATYSTYKI Życie:
Siła: 75
Zręczność: 65
Spostrzegawczość: 70

30-12-2017, 04:38
Prawa autorskie: ja

//stawiam że kolejnego posta możesz się spodziewać najwcześniej jakoś jutro wieczorem, cały dzień spędzę w pociągu :v

- Ach, czyli faktycznie żyje tu jakieś stado! - ucieszył się, a już wcześniej szeroki uśmiech zdawał się niemalże w tej szerokości podwoić. Uwaga chyba nieco minęła się z celem, a brązowemu aż się oczy zaświeciły z tej radości.
Czyli jednak znalazł lwie tereny, one tu faktycznie były. Znał to miejsce z opowieści licznych opiekunow, takich w sumie bajek na dobranoc z dzieciństwa. Co prawda tamci musieli być tu niezwykle dawno, a więc wiele mogło się zmienić, ale hej - sam fakt, że w końcu tu trafił napawał młodzika dumą. Nie znał się przecież za dobrze na wędrowce, a już tym bardziej takiej ku konkretnemu celowi. Tutaj przywiodła go chyba po prostu intuicja... Albo szczęście.
- Muszę przyznać, piękne miejsce - rzucił z tym samym dziwacznym entuzjazmem, teraz może nieco stłumionym przez liczne procesy myślowe nakładające się na siebie w kudłatym łbie. Ilu ich jest? Gdzie? Jak duże są te tereny? To jest wszystko naprawdę, czy to już jakieś okropne efekty uboczne samotnej wędrowki? - Jak daleko sięgają wasze ziemie? Idąc stamtąd nie dostrzegłem żadnej oczywistej granicy.
Łbem wskazał kierunek z ktorego przybył, jakby tamten już zdążył zapomnieć.
Z boku musiał wyglądać jak najgorszy szpieg na świecie.
[Obrazek: webp_net_resizeimage_by_nukotek-dby5y1s.png]

ref |  <3
Aurum
Samotnik
*

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:27 Dołączył:Sty 2017

STATYSTYKI Życie:
Siła: 65
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 10

30-12-2017, 16:18
Prawa autorskie: Salvathi

- Jak ją dopadnę, to zapłaci za lwią ziemię! - Wykrzykiwał młody Lew, gdy przypomniał sobie o wojnie, gdyby tylko on tam był, wszystko mogłoby się potoczyć inaczej, do tego nie zaczął nawet nauk medycznych. Jak na razie przybył tutaj zaspokoić swoje rosnące powoli pragnienie. Nie miał już stada i to ze swojej winy, został samotnikiem. Spojrzał na lwy, wstydząc się odezwać, niestety niewiele się pod tym względem zmieniło. Aurumowi ciężko zacząć znajomość. Podszedł więc bliżej rzeki i zaczął pić.
Młody lew wchodzący fazę dorosłości, o pomarańczowych oczach. Po jego wyglądzie można zauważyć, że jest zdrowy. Jego ciemnobrązowa grzywa nadal rośnie, jednak już osiągnęła pewne rozmiary świadczące, że już nie jest młodzikiem. Jego wzrost jaki i postura jest przeciętna.
Zevran
Konto zawieszone

Gatunek:Lew (mieszanka tsavo i wschodnioafrykańskiego) Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Tytuł fabularny:Uczeń Medyka Liczba postów:260 Dołączył:Gru 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 67
Zręczność: 81
Spostrzegawczość: 62
Doświadczenie: 30

01-01-2018, 21:04
Prawa autorskie: Ale-Tie, nukotek

Żyje i to nie jedno. Dokończył sobie w myślach, patrząc na niego trochę jak na wariata. Jasne, sam jak szedł z domu tutaj, to na jakieś takie dosadne stadko nie trafił, ale lwy widział. Z drugiej strony to też trochę unikał spotkania z kimkolwiek, to, że akurat tutaj dał się złapać Ines w rozmowę to był czysty przypadek. I odrobina głupoty, bo narażał swój zad dla ładnego widoku. 
Swoją drogą, ten obcy chyba też zauważył jak tutaj jest ładnie o czym oczywiście nie omieszkał poinformować Zevrana, który dalej czuł się co najmniej niezręcznie w swoim położeniu. Nie, on wcale nie stronił od obcych. Wcale. 
- A są jakieś oczywiste granice? Trafisz na zapach to będziesz wiedział, zaczynając od tej ściany lasu. 
Kiwnął mu głową na przestrzeń za nimi, która kończyła się już gęściejszą leszczyną. Fakt, po drodze było parę mniejszych i nie tak licznych drzewek, ale widać było gdzie się kończy ta ogromna polana. 
No i jeszcze w oddali majaczyły się groty i jaskinie do których nie odważył się zapuszczać, ze względu na dość jasny sygnał zapachowy, że mieszka tam ktoś, kto nie życzy sobie towarzystwa. 
Nagle gdzieś z okolic do uszu Zevrana doszedł jakiś niezrozumiały hałas. Obrócił górną częścią swojego ciała w stronę dźwięku zaciekawiony i trochę... niezadowolony. Jeszcze trochę towarzystwa? Byle nie ktoś stąd, w sensie, z tamtych grot. Bo nikt inny by się tutaj przecież nie pojawił, chyba, że przez ziemie SK... a tam na pewno ktoś takim obcym by się zajął. 
Niemniej, Zevran milczał, patrząc jak wyłania się z horyzontu lew, który najwyraźniej zignorował ich oboje.
Dakai
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:6 Dołączył:Gru 2017

STATYSTYKI Życie:
Siła: 75
Zręczność: 65
Spostrzegawczość: 70

01-01-2018, 22:03
Prawa autorskie: ja

Skinął łbem, trochę w odpowiedzi na słowa czarnego, trochę w stronę kolejnego obcego samca. A ten skąd tu się wziął? Czyżby Dakai tak podekscytował się rozmową, że aż przegapił jego nadejście? No trudno, jak już tu jest, to jest. Co prawda zdawał się tak zajęty jakimiś własnymi problemami, że jemu także umknęła obecność pozostałych, no ale hej, jeśli chciałby pogadać, to miał przed sobą bardzo entuzjastycznego słuchacza. I jednego nieco mniej.
Mam na myśli miejsca gdzie dany teren naturalnie się zamyka, tak jakby. W sensie, jakąś przeszkodę, ścianę skalną albo coś. Tutaj, przynajmniej z daleka... - zamilkł na moment, przywołując w pamięci obraz majestatycznej nieznanej krainy. - No, tu właściwie wszystko dosyć płynnie się ze sobą łączy. Nie dostrzegłem raczej miejsca, przez ktore nie dałoby się przeprawić.
Westchnął pod nosem. Pochylił się ponownie nad taflą wody, przy okazji zerkając po raz kolejny na jasnego samca. Może wypadałoby się przedstawić...?
Czemu on się w ogole zastanawia, jasne że by wypadało!
Hej, zdaje się że masz jakiś problem? - rzucił, całkiem cicho jak na siebie. - Ja jestem Dakai. Nie wiem o kim wcześniej mowiłeś ani gdzie jest ta ziemia, ale może będę w stanie jakoś ci pomoc?
Zevran mogł na moment odetchnąć z ulgą, bo teraz szeroki uśmiech młodzika był problemem tamtego.
[Obrazek: webp_net_resizeimage_by_nukotek-dby5y1s.png]

ref |  <3
Aurum
Samotnik
*

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:27 Dołączył:Sty 2017

STATYSTYKI Życie:
Siła: 65
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 10

03-01-2018, 12:56
Prawa autorskie: Salvathi

- Witaj Dakai jestem Aurum. - Piaskowy młody lew wolał zachować dla siebie swoją nieśmiałość, więc nie wspominał o niej ani słowa. - Mam problem, Lwia Ziemia to moje dawne stado, które zostało zniszczone przez Kami przywódczynie królestwa mgły i popiołu. - Wbił pazury w ziemie i przeciągnął zostawiając ślady. Żal bardzo męczył młodego Lwa.

Młody lew został najwyraźniej olany, napił się i ruszył w dalszą drogę.

// Z tematu.
Młody lew wchodzący fazę dorosłości, o pomarańczowych oczach. Po jego wyglądzie można zauważyć, że jest zdrowy. Jego ciemnobrązowa grzywa nadal rośnie, jednak już osiągnęła pewne rozmiary świadczące, że już nie jest młodzikiem. Jego wzrost jaki i postura jest przeciętna.
Zevran
Konto zawieszone

Gatunek:Lew (mieszanka tsavo i wschodnioafrykańskiego) Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Tytuł fabularny:Uczeń Medyka Liczba postów:260 Dołączył:Gru 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 67
Zręczność: 81
Spostrzegawczość: 62
Doświadczenie: 30

23-01-2018, 14:54
Prawa autorskie: Ale-Tie, nukotek

- Tak trochę na północ stąd są bagna, raczej nikt tam nie wchodzi, chyba, że lubi igrać ze śmiercią. I tam tez jest wąwóz. W sensie, obok bagien. Jeśli chodzi ci o coś takiego. 
Tylko w jakim celu było to pytanie? Czy stado lwów potrzebowało odgradzać się naturalnymi metodami od innych? Przecież, o ile dobrze kojarzył, naturalnym dla lwa terenem jest sawanna. Czyli płaski, porośnięty pożółkłą trawą teren rozciągający się na kilometry, z przecinającymi je drzewami czy innymi zaroślami. A to, o czym on mówił brzmiało, jakby każdy lew miał mieszkać w jakiś trudnych terenach, gdzie nikt nie chciałby przyjść. A co ze zwierzyną? 
Co? Lwia ziemia? Czy temu przypadkiem nie chodziło o tych co właśnie w tym momencie korzystają z uroków ziem jego stada, chroniąc się przed jakimś nieznanym zagrożeniem? Zevran zmarszczył brwi. Zanim jednak zdążył cokolwiek powiedzieć na ten temat, to tamten lew sobie już poszedł. Na szczęście, bo tłumy nie były domeną czarnego.
- Dziwne. Ale szkoda, że sobie poszedł, akurat ja już coś wiedziałem na ten temat. 
Rzucił, wzruszając ramionami. To nie była jego sprawa.
Persymona
Płomień
*

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:Podrostek Liczba postów:72 Dołączył:Gru 2016

STATYSTYKI Życie:
Siła: 20
Zręczność: 30
Spostrzegawczość: 25
Doświadczenie: 15

12-02-2018, 02:57
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Zrzęda

Przyczłapała sobie tego jakże pięknego dnia z jaskiń w pobliże brzegu rzeki, ten i tak widać całkiem dobrze z daleka jeśli wspiąć się na którąś z jaskiń. Oczywiście idąc za radą swoich wspaniałych opiekunów postanowiła wybrać nad rzeką takie miejsca by trawa nie była zbyt wysoka. Nie chciała bowiem zostać zjedzona przez krokodyla, choć dawno żadnego nie widziała w pobliżu. Znalazła idealne miejsce pokryte jedynie mięciutkim piaskiem i w odpowiedniej odległości od wody. Zaczęła się rozglądać. Nie dostrzegała dużego czarnego lwa w oddali bo znajdowała się w pewnej odległości od niego. Na razie szukała potencjalnych ofiar, to znaczy czegoś na czym mogłaby sobie poćwiczyć i jednocześnie się pobawić. Może jakaś jaszczurka? Albo myszka? Może nawet jakiś żuczek. Byłoby fajnie tak sobie trochę pobiegać za czymś bo inaczej to było bez sensu. Inaczej jej się nie chciało tak po prostu. 
Była też ciekawa czy któryś z jej braci przyjdzie tu jej śladem. Wolała uważnie nasłuchiwać bo nie chciała zostać przez któregoś zaskoczona. Nadęła swoje pucołowate policzki jak to miała w zwyczaju i obejrzała się za siebie. 
Lwiczka nie ma ogonka, został jej po nim krótki kikut.
[Obrazek: dfxcbhkxjn_by_owlyblue-dcnbmaz.jpg]
Gamoń
Iskra
*

Gatunek:Mieszaniec lwa afrykańskiego i tsavo Płeć:Samiec Wiek:Podrostek Liczba postów:16 Dołączył:Wrz 2017

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 55
Zręczność: 30
Spostrzegawczość: 45

13-02-2018, 19:33

Niech Persymona sobie nie myśli, że tak łatwo pozbędzie się towarzystwa. Choć nie wykazywał zbytnio żywotności w jaskini, wystarczyło jedno hasło "na dwór!" rzucane przez samiczkę, aby lewek niepostrzeżenie pomknął za nią. Chwilę zajęło mu gonienie siostry, a raczej na pewno nie udało mu się zaskoczyć Persy - pękaty malec wprost tupał małymi nóżkami niczym stado słoni. Usłyszałaby go z kilometra. Wyskoczył z impetem z traw i wylądował (wcale niezgrabnie) obok czarnej lwiczki, śmiejąc się wesoło - Nie myśl sobie, że będziesz wychodzić sobie beze mnie! Gdzie dzisiaj idziemy? Nad wodę? - nie przerażała go wizja krokodyli, dużo bardziej chciał się po prostu bawić - A może zobaczymy, co jest po drugiej stronie? - popatrzył na nią z błyskiem w oku, ciekaw, co też ma ciekawego w zanadrzu. To była Persy, ona zawsze miała dużo fajnych pomysłów.
Ma na imię Gamoń i tak się przedstawia, ale przez ojca nazywany Hasarą.

Jest małym lwiątkiem o beżowym umaszczeniu z jaśniejszymi znaczeniami na brzuchu i pysku. Posiada niewielką, niemalże czarną grzywkę. Czarna jest także kita ogonka. Jego cechą charakterystyczną są plamki - jest całkowicie upstrzony brązowymi, drobnymi plameczkami, które na nosku występują w większym zagęszczeniu i tworzą kształt serca. Posiada czarne "simbowe" obwódki wokół uszu. Ma jasnobłękitne oczy.
Persymona
Płomień
*

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:Podrostek Liczba postów:72 Dołączył:Gru 2016

STATYSTYKI Życie:
Siła: 20
Zręczność: 30
Spostrzegawczość: 25
Doświadczenie: 15

13-02-2018, 20:31
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Zrzęda

Dużo było racji w tym, że Gamoń poruszał się co najmniej niezgrabnie bo nie tylko tupał ale i trawa szeleściła za nim. Persymona nie oglądała się jednak bo chciała dać mu choć trochę złudzenia, że udało mu się ją podejść.
Trzy. Dwa. Jeden!
I Gamoń leżał obok Persy śmiejąc się. Piegus podskoczył natychmiast uśmiechając się wesoło.
- A gdzie ten tłuścioch Kanziru, hę? - Hyc i podskoczyła w jego stronę i stanęła nad braciszkiem. Pacnęła go łapką. - Nie mów mi, że wyleguje się po jedzeniu?
Zaczęła powoli myśleć o mięsku jakie przyniosą im Santi i Zuri. Persymona zdecydowanie wolała chudziutkie mięsko, jakąś kruchą antylopę, zebrę albo zająca! O tak, zające to ona uwielbiała. A skoro jedzeniu myślała od razu przypomniała sobie co planowała tego dnia robić. Zwłaszcza, że Gamoń sam zaczął intensywnie myśleć nad zabawami. 
Hę? Druga strona? Brzegu rzeki? Persymona obejrzała się w tamtą stronę i zaczęła się zastanawiać czy to na pewno dobry pomysł. Troszkę się bała bo przypomniało jej się, że gdy zbyt daleko oddaliła się sama to spotkała wtedy tego strasznego lwa. Chyba nie chciała tego powtarzać.
- Ja myślałam, że moglibyśmy pobawić się w polowanie albo w walkę o terytorium, co? Moglibyśmy znaleźć jakąś mysz albo jaszczurkę, co ty na to? 
Zresztą jakby tata się dowiedział o tym gdyby przeszli przez rzekę to na pewno złoił by im skóry.
Lwiczka nie ma ogonka, został jej po nim krótki kikut.
[Obrazek: dfxcbhkxjn_by_owlyblue-dcnbmaz.jpg]


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości