♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Kahawian
Dwugrzywy | Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:1,101 Dołączył:Kwi 2013

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 17

#1
16-08-2013, 13:42
Prawa autorskie: MadKakerlaken

Skacz!
Ceglaste cielsko śmignęło w powietrzu, by po chwili znaleźć się na całkiem sporej skale. Samiec dyszał ciężko, a jego łapy lekko drżały. Znalazł wreszcie teren, idealnie spełniający jego wymagania do ćwiczeń. Pofalowana powierzchnia, pełna zdradliwych zagłębień, kilka starych drzew i mnogość skał o różnych kształtach. W niewielkiej odległości oczko z wodą. Można by powiedzieć- raj na ziemi. Dopiero chwilowa przerwa uświadomiła mu, jak bardzo zatracił się w ćwiczeniach. Ile on tu jest? Na pewno kilka ładnych godzin...
Jego oddech i tempo bicia serca po chwili wracały do normy. Poczekamy jeszcze chwilę i idziemy nad wodę.
Usiadł na szczycie głazu i pozwalał, by wiatr szarpał jego grzywą.
Przyjemnie tu.
Nigdzie mu się nie spieszyło, nikomu nie był potrzebny. Już spokojny, obserwował słońce wędrujące po niebie. Było już późno, a jemu niezbyt już chciało się wracać. Jego cień wydłużał się powoli, zniekształcając się na nierównościach podłoża. Gdy słońce schowało się za linią ziemi, Kahawian zeskoczył na ziemię i skierował się do wodopoju. Ciszę przerywały pojedyncze, ostrzegawcze krzyki stada zebr. Nawoływania pasiastych obudziły głód Dwugrzywego- przecież nie samą wodą się żyje.
Ostrożnie wybierając trasę, skierował się w stronę, z której nadbiegały odgłosy. Starał się poruszać w ciszy i cieniu... dźwięk dziś rozchodził się zbyt dobrze.
Znalazł.
Uważnie wybrał cel- młody ogier. Źrenice zwężyły się minimalnie, a mięśnie zagrały pod skórą. Ruszył.
Kopytne odbiegły wrzeszcząc w panice, nie orientując się nawet, że brakuje jednego z nich.
Zwierzak przygnieciony ciężarem samca, z jego kłami i pazurami werżniętymi głęboko w gardło, starał się jeszcze odrzucić kopnięciami drapieżnika. Na darmo. Chwilę później, ognistooki rozpoczął swój późny posiłek. Rzucił okiem na teren wokół niego- otoczenie było odpowiednie- obecność krzaków zapewniała całkiem niezłe schronienie.
Moran
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Wiek:2 lata i 8 miesięcy Liczba postów:899 Dołączył:Lip 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 88
Zręczność: 73
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 29

#2
16-08-2013, 22:11
Prawa autorskie: avatar: MadKakerlaken, edit by Ragous/sygnatura: Disney, edit by MadKakerlaken

//Stwierdziłam, że to idealny moment na zakończenie wątku Asantego Sany.

Gnała przed siebie ile tylko sił pompowała w jej jasne łapy czerwona krew. Miejscami miała wrażenie, że serce zaraz wyrwie się jej z piersi. Czasem w wielkiej swej rozpaczy aż błagała Wielkich Królów, by tak się wydarzyło. Tym razem przodkowie pozostawiali ją bez odpowiedzi. Słabła z każdą sekundą, więc odpoczynek był konieczny. Padła na ziemię niemal nieprzytomna. Zasnęła.
Tętent kopyt zlęknionego stada wybudził ją ze snu. W panice podniosła się i ruszyła, by uniknąć ich morderczego pędu. Nic z tego - rozwścieczone stado wpadło na nią i tylko przypadek sprawił, że nieświadoma swego położenia skryła się akurat pod mocnym, wyrastającym ponad ziemią konarem drzewa.
Wszystko ucichło tak szybko, jak się działo. Lwica wysunęła różowy nosek na zewnątrz i odetchnęła z ulgą. Była bezpieczna. Przynajmniej tak na razie to wyglądało. Z wciąż szybciej bijącym sercem wysunęła się ostrożnie z kryjówki, by potem na chwiejących się łapach sunąć powoli w znanym tylko sobie kierunku.
Odgłos kruszonej kości zwrócił jej uwagę. Stado nie mogło tak gnać bez podstaw - zapewne uciekało przed gromadką lwich samic, które teraz dopadły jedno ze zwierząt i posilały się jego martwym ciałem. Od wielu dni nie miała nic w pysku. Może więc poczęstują ją skrawkiem zdobyczy? Wiedziona nadzieją, poszła ku domniemanym łowczyniom. Bursztynowe oczy zmęczonej wędrówką (a może raczej ucieczką?) samicy oszukiwały ją samą.
Kahawian
Dwugrzywy | Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:1,101 Dołączył:Kwi 2013

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 17

#3
16-08-2013, 23:00
Prawa autorskie: MadKakerlaken

Moment. Coś jest nie tak.
Ubabrany krwią pysk podniósł się znad truchła. Wzrok omiatał krzaki, uszy postawione w sztorc szukały jakiegokolwiek dźwięku. A nos...
Znieruchomiał na moment. Tam ktoś jest...
Skradając się ruszył do źródła zapachu. Gdy wyczuł odpowiedni moment przystanął i nasłuchiwał. Instynkt mówił mu, że była to lwica. Ale było tu też coś jakby znajomego? Nie, raczej coś mu się ubzdurało.
W każdym razie, dopiero po kilku spokojnych oddechach, skurczył się w sobie i skoczył.
Już sam ten widok mógł wystraszyć potencjalnego przeciwnika- ciężkie cielsko śmignęło tuż nad nią, by wylądować prawie na jej ogonie.
Nie okazywał agresji- po prostu stał i patrzył. I jeśli wzrok go nie mylił, to będziemy mieli do czynienia z ciekawą rozmową. I wyraźnie można było zobaczyć jego zdumienie w oczach. A to dopiero.
Moran
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Wiek:2 lata i 8 miesięcy Liczba postów:899 Dołączył:Lip 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 88
Zręczność: 73
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 29

#4
17-08-2013, 17:53
Prawa autorskie: avatar: MadKakerlaken, edit by Ragous/sygnatura: Disney, edit by MadKakerlaken

Oczy lwicy "zaskoczyły" dopiero po dłuższej chwili. Po niewyraźnych konturach rozpoznała nie gromadkę łowczyń, a muskularnego, wielkiego samca. Obserwował ją, czuła na sobie jego czujny wzrok. Była w śmiertelnym niebezpieczeństwie. W takiej sytuacji obrona nie miała sensu. Jeśli chciała przeżyć, musiała albo uciec, albo przejść do ofensywy. Nigdy nie dawała za wygraną. Ruszyła z impetem ku lwu, obnażając groźnie kły.
Nagle coś poszło nie tak, jak powinno. Bursztynowe oczy nie zauważyły kamiennej przeszkody leżącej na drodze i samica padła jak długa na dwa skoki przed nosem lwa.
Zamknęła oczy, by nie widzieć jego szyderczego śmiechu i pazurów, które, jak się spodziewała, miały rozerwać jej kawowe ciało na strzępy. To był jej niechybny koniec. A jednak przemogła się i spojrzała na swojego "oprawcę". Kalani wstrzymała oddech.
- Kahawianie? Czy to ty, skarbie?
Kahawian
Dwugrzywy | Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:1,101 Dołączył:Kwi 2013

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 17

#5
18-08-2013, 11:25
Prawa autorskie: MadKakerlaken

Jej próba ataku nie zrobiła na niego większego wrażenia.Była za słaba, żeby zrobić mu jakąkolwiek krzywdę, a poza tym... znali się za długo, by nie była w stanie go rozpoznać.
Jednakowoż jego ślepiom nie umknął pewien szczegół, stojący na jej drodze. Nos zmarszczył się, a z pyska wydobył się mimowolny jęk, gdy Kalani zaliczyła bliskie spotkanie z ziemią. Zbliżył się do niej na odległość wyciągniętego łba, także gdy samica podniosła głowę, musiała natknąć się na jego wzrok. W jego głowie krążyło kilka pytań, ale wśród nich jedna wiodła prym:
Dlaczego mi nie powiedziałaś, że mam syna?!
Zamiast bezpośredniego ataku, dał jej jeszcze jedną szansę. Może gdy będzie miała okazję...
- Ja, chyba że jeszcze znasz innych o takiej grzywie. Bo wtedy nie wiem.- mruknął cicho.
Szybko ocenił jej wygląd- kiepsko wyglądała.
- Chodź, musisz coś zjeść. Kilka kroków stąd masz zebrę. Niewiele zdążyłem zjeść, więc będziesz miała wybór.
Wyciągnął łeb i różowym jęzorem przesunął po łbie Kalani. Może i się pożarli, ale przecież nigdy nie przestał do niej czuć tego "czegoś". Uczucie spało, ale nie znikło. Dopiero po chwili ruszył powoli w stronę truchła, jakby wskazując drogę.
Moran
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Wiek:2 lata i 8 miesięcy Liczba postów:899 Dołączył:Lip 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 88
Zręczność: 73
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 29

#6
18-08-2013, 15:01
Prawa autorskie: avatar: MadKakerlaken, edit by Ragous/sygnatura: Disney, edit by MadKakerlaken

Nie, nie znam. Ale znałam.
Na samo wspomnienie poczuła ukłucie w sercu i mimowolnie zacisnęła mocno powieki, spod których wylały się gorzkie łzy zrozpaczonej matki. Jasne oblicze lwicy zamokło od płaczu. Jej synek odszedł i już nigdy nie wróci. Uciekała, biegła przed siebie, żyjąc nadzieją, że to, co przeżyła i zobaczyła, to tylko sen, że tak naprawdę Asante Sana jest gdzieś w pobliżu i zaraz wróci, niosąc w pysku zdobycz dla swojej matki.
Gdy tylko spróbowała podnieść się na łapach, te natychmiast się pod nią ugięły i znów padła na ziemię. Zawyła żałośnie i ponownie zamknęła oczy, by potem przetrzeć je wierzchem łapy.
- Nie należy mi się - wyrzuciła smutno z siebie - Nie po tym, co ci zrobiłam, Kahawianie.
Położyła uszy wzdłuż głowy, a spojrzenie jej bursztynowych oczu, które spoczęło na rozmówcy, wyrażało trwogę, ból i żal. Dwugrzywy za długo żył w nieświadomości, by mogła teraz bezkarnie milczeć.
Tylko czy on będzie chciał mnie wysłuchać?
Kahawian
Dwugrzywy | Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:1,101 Dołączył:Kwi 2013

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 17

#7
18-08-2013, 16:44
Prawa autorskie: MadKakerlaken

Coś tu nie pasuje.
Odwrócił się, a widok który ujrzał spowodował szybsze bicie jego serca. Co się stało? Z rosnącym przerażeniem obserwował niemoc lwicy.
- Nic mi nie zrobiłaś. Co ci w ogóle przyszło do głowy?- spytał cicho.
Widząc stan w jakim znajdowała się jego pierwsza partnerka, porzucił jakiekolwiek wyrzuty, jakimi miał zamiar ją obarczyć. Dobrze, że w końcu znów się spotkali.
Bezszelestnym, miękkim krokiem, skierował się do Kalani i ułożył się przy jej boku. Chwilę tylko zajęło mu podjęcie decyzji, czy to co zamierzał zrobić jest dobrym pomysłem, czy też nie. Jego łapa przyciągnęła kawową szyję, a rdzawa głowa lekko dotykała łba samicy. Pozwalał jej schować się w swojej grzywie. Jak za starych lat, gdy byli parą.
Teraz nic innego nie interesowało Kahawiana. Chciał ją jedynie uspokoić i dowiedzieć się, o co chodzi. Przy odrobinie szczęścia, dowie się też coś więcej.
Moran
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Wiek:2 lata i 8 miesięcy Liczba postów:899 Dołączył:Lip 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 88
Zręczność: 73
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 29

#8
18-08-2013, 18:11
Prawa autorskie: avatar: MadKakerlaken, edit by Ragous/sygnatura: Disney, edit by MadKakerlaken

Zrobiłam. I to nawet nie wiesz, jak bardzo.
Nic nie powiedziała ani na jego słowa, ani na jego posunięcie. Miło było znów czuć ciepło jego ciała i smugę oddechu na swej szyi. Każda normalna lwica, przynajmniej w jej stronach, nie miałaby wyrzutów sumienia, lecz ona nie potrafiła się ich pozbyć. Kochała Kahawiana - chociaż nie była pewna, czy nadal to czyni - więc nie mogła sobie wybaczyć wieloletniego milczenia. Musiała mu powiedzieć całą prawdę, chociaż to nie ten fakt powodował u niej tak wielką rozpacz.
Kalani odwróciła się tak, że z łatwością mogła oprzeć głowę na końcu grzbietu Kaha, tuż przy pośladku. Przewiesiła przezeń głowę i smutnym spojrzeniem bursztynów obdarowała samca. Nie miała siły, by stać, a to, co miała do powiedzenia, wymagało kontaktu wzrokowego – zarówno z szacunku, jak i powagi informacji.
Pierwsza próba skończyła się na niemym otworzeniu pyska. Nie była w stanie nic z siebie wydobyć, nawet najmniejszego dźwięku. Jego ogniste spojrzenie, tak przez nią uwielbiane i tak majestatyczne, onieśmielało ją nawet po tylu latach rozłąki. Odwróciła więc wzrok, kiedy z jej ust padły pierwsze słowa:
- Mój syn… – zaczęła i zapewne powiedziałaby więcej, gdyby nie łzy, które znów zaczęły moczyć futro na jej policzkach. Tym razem wybuchła głośnym szlochem, który obijał się echem po okolicznych drzewach. Milczenie Kahawiana przerwała dopiero po długim czasie, kiedy otrząsnęła się z płaczu.
- Mój mały Asante… on odszedł, by szukać Ciebie. Szukał swojego taty. Nie mogłam go powstrzymać, tak bardzo chciał poznać prawdę o sobie… i o tobie.
Tym razem odwróciła całą swoją głowę w zupełnie innym kierunku. Zdawała sobie sprawę z tego, że mówi bez ładu i składu, lecz w jej stanie trudno było się spodziewać czegoś innego. Wzięła głęboki oddech, by się uspokoić. Znów minęło wiele minut, nim ponownie zabrała głos:
- On nie żyje, Dwugrzywy. Asante Sana zmarł na mych łapach nim zdążył osiągnąć swój cel.
Kahawian
Dwugrzywy | Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:1,101 Dołączył:Kwi 2013

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 17

#9
18-08-2013, 18:35
Prawa autorskie: MadKakerlaken

Cierpliwość zawsze popłaca. Nie komentował tego co robi, nie popędzał jej. No bo po co? Po prostu patrzył jej prosto w oczy, czekając, aż zbierze się wystarczająco, by wytłumaczyć sytuację.
Mój syn...
Echo jej słów odbiło się echem w jego umyśle. Z trudem stłumił w sobie chęć poprawienia tej wypowiedzi.
Nie tylko twój Kalani... nasz.
Całe szczęście ( lub nieszczęście ) lwica ponownie zaczęła mówić. Tą część już słyszał od samego Sany, więc nie reagował na nią.
Ale gdy odwróciła głowę, wiedział, że nie czeka go nic dobrego. Za często widział ten ruch, by nie wiedzieć. Jednak to co usłyszał, kompletnie go rozbroiło. Aż tak złych wieści się nie spodziewał.
Nie zdołał zagłuszyć jęku bólu, tak samo jak nie zdołał zapanować nad łzami, które zalały jego ślepia.
Los dał mu nadzieję. I znów ją zabrał. Ile tak można?!
Tym razem on długo zbierał się do odpowiedzi.
- Mylisz się, zdążył... Spotkaliśmy się jakiś czas temu. Wpadł na mnie, tak naprawdę przypadkiem.- starał się panować przynajmniej nad głosem i w większej mierze mu się udało. Gdyby ktoś inny tego słuchał, nie wyczułby nic, zupełnie jakby Kahawiana niezbyt interesowała ta informacja. Ale nie Kalani.
Nie był pewien, czy chce znać odpowiedź na drugie pytanie. Ale w jego mniemaniu byłaby to obraza dla syna, gdyby nie spytał.
- Co się... stało?- tym razem się nie udało. Głos złamał mu się w połowie zdania.
Moran
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Wiek:2 lata i 8 miesięcy Liczba postów:899 Dołączył:Lip 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 88
Zręczność: 73
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 29

#10
19-08-2013, 01:06
Prawa autorskie: avatar: MadKakerlaken, edit by Ragous/sygnatura: Disney, edit by MadKakerlaken

Pierwsza jego reakcja zaskoczyła ją, chociaż nie dała tego po sobie poznać. Miał być wściekły, a tymczasem zalewał się łzami. Dopiero dalsza część przyniosła jej odpowiedź. Uśmiechnęła się w głębi duszy. Asantemu przynajmniej dane było ujrzeć tatę na własne oczy. Należało mu się to za te trzy lata niewiedzy.
Teraz, kiedy już wszystko zrzuciła z serca, mogła w końcu skierować spojrzenie wprost w zalane łzami ogniste oczy dawnego partnera. Cierpiał tak samo mocno jak ona. Spośród płaczliwej powłoki zasnuwającej bursztyny Kalani zaczęły wydobywać się nikłe promyki nadziei. Straciła syna, ale wieść o spełnieniu jego największego marzenia przyniosła jej wielkie ukojenie.
- Nie wiem - odparła w końcu - Był bardzo chory. Nasz medyk nie wiedział, co mu jest... Nie miałam czasu z nim porozmawiać. Całe stado się zaraziło. Tylko ja, Jurigo, Nyeupe i Nkosiani uszliśmy z życiem.
Zastrzygła kawowym uchem. Nie wiedziała, czy ulgę przynosiło jej jedynie szczęście zmarłego syna, czy też fakt, że miała przy sobie kogoś kochanego. Nie czuła już potrzeby ucieczki. Mogła zostać tutaj i cieszyć się Kahawianem. Westchnęła głośno, gdy zdała sobie sprawę z tego, że to nieprawda.
- Jurigo na pewno mnie już szuka.
Spojrzała ponownie w dal, na zachodzące słońce. Partner z pewnością złapał już jej trop i nie będzie zachwycony, gdy ujrzy ją z Dwugrzywym. Zawsze był o niego zazdrosny nawet wtedy, kiedy Sana był jeszcze mały, a oni nie byli już parą. Za każdym razem, kiedy opuszczała rodzinne stado na parę dni, podejrzewał, że robi to w celu schadzki z dawnym ukochanym. Wiele razy korciło ją, by to uczynić, ale wiedziała o jego nowym życiu. Nie chciała niszczyć jego nowej, długo wyczekiwanej rodziny.
Powinna już iść, jednak nie była w stanie oderwać się od drogiego jej samca. Czy los sam zdecyduje, którą ścieżką ją pośle, czy zostawi ją sam na rozstaju dróg?
Kahawian
Dwugrzywy | Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:1,101 Dołączył:Kwi 2013

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 17

#11
19-08-2013, 01:23
Prawa autorskie: MadKakerlaken

Skinął łbem, sygnalizując że odpowiedź lwicy do niego dotarła.
Uspokajał się powoli, a do niego wracało jego zwykłe opanowanie. Przez długi czas wpatrywał się w jakiś nieokreślony punkt i myśląc nie wiadomo o czym. Do zamglonego umysłu dopiero po chwili dotarły słowa Kalani. Coś w środku korciło go, by namówić ją by została... jednak rozsądek mówił mu, że to zły pomysł. Jakby na potwierdzenie niemej konwersacji, pokręcił łbem.
Zwrócił wzrok z powrotem na kawową.
- Będzie się martwił o ciebie. A w jego wieku to już nie jest takie bezpieczne. Zwłaszcza po tym, co się ostatnio z waszą rodziną stało... Nie będę cię zatrzymywał.- szepnął
Z resztą, do głowy mu przyszło to samo co lwicy. Zazdrosny samiec byłby wściekły, widząc tą dwójkę w objęciach. Nie chcąc przeciągać chwili, wysunął się spod niej delikatnie i zniknął w krzakach, licząc się z jej zaskoczonym spojrzeniem. Wrócił chwilę później, ciągnąc za sobą ciało zebry. Upuścił ją tuż przed różowym nosem.
- Jak mówiłem, powinnaś coś zjeść...- dodał, gdy już wypuścił ogiera ze szczęk.
Moran
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Wiek:2 lata i 8 miesięcy Liczba postów:899 Dołączył:Lip 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 88
Zręczność: 73
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 29

#12
19-08-2013, 01:45
Prawa autorskie: avatar: MadKakerlaken, edit by Ragous/sygnatura: Disney, edit by MadKakerlaken

Gdy zniknął, odniosła wrażenie, że ją pozostawił bez pożegnania. Byłoby to dziwne jak na niego, lecz w tej sytuacji było to wyjściem rozsądnym. Już zamierzała się podnieść i odejść, kiedy z zarośli wyszedł Kahawian z akompaniamentem uciekających z krzewów pustynnych ptaków. Gdy tylko wbiła zęby w przyniesione jej mięso i odgryzła pierwszy kęs, przyjemne ciepło rozlało się po jej ciele. Tego jej było trzeba. Wkrótce po resztce zebry zostały tylko gołe kości.
Wstała i spojrzała mu prosto w oczy. Nie sądziła, iż jeszcze kiedykolwiek go ujrzy. Cieszyła się, że ta chwila nastąpiła, że Wielcy Królowie postawili jej go na drodze - szkoda tylko, że musiała za to spotkanie zapłacić bardzo wysoką cenę.
- Masz rację. Był bardzo przywiązany do Sany. W końcu ocalił mu życie...
...tak jak ty mi teraz czynisz. Tym, że każesz mi od siebie odejść.
- Wierzę, że to twój syn mnie do ciebie sprowadził. Uwierz w Zmarłych, Kahawianie. Gdyby o nas zapomnieli, nie dotarłabym do ciebie.
Przeciągłe liźnięcie spoczęło na ognistym licu Szkarłatnego. Nadszedł czas. Ostatni pocałunek poprzedził ostatnie spojrzenie, które wyrażało wszystkie uczucia. Miłość. Troskę. Przywiązanie. Wieczną tęsknotę.
Kalani odeszła, by spocząć u boku tego, któremu nigdy nie potrafiła oddać swego serca.
Odeszła.

"Der letzte Kuss ist so lang her
Der letzte Kuss
Er erinnert sich nicht mehr"
Kahawian
Dwugrzywy | Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:1,101 Dołączył:Kwi 2013

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 17

#13
19-08-2013, 02:27
Prawa autorskie: MadKakerlaken

Trwał nieruchomo, dopóki kawowa lwica nie skończyła posiłku. Widać było, że samiec odzyskał już zwykłą dla siebie zimną krew. Nie kontynuował wątku Jurigo- sprawa była już przesądzona. A Kahawian nie zwykł zmieniać zdania.
- Nigdy nie zapominam, Kalani. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby imię któregokolwiek z nich umknęło mej pamięci. A co do młodego...- zaciął się na chwilę, by spojrzeć w niebo -to jestem dziwnie przekonany, że maczał w tym łapy.
Zdążył jeszcze na chwilę dotknąć nosem jej karku, nim się cofnęła.
Bez trudu odczytał emocje w jej oczach. Z resztą, co tu mówić... kawowa wiedziała, że to samo i on czuł. Jednakże lata przeżyć zmieniły samca i samo jego spojrzenie wiele o tym mówiło.
Powolne mrugnięcie.
Gdy już otworzył ślepia, lwica już ruszyła w drogę powrotną. I nie ruszył się stamtąd dopóki nie zniknęła z pola jego widzenia.

Dopiero wtedy odwrócił się i ruszył dalej. Dziś potrzebny jest mu dodatkowy, wybitnie wyczerpujący trening...


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości