♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Castiel
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Wiek:Ponad trzy wiosny Znamiona:0/0 Liczba postów:17 Dołączył:Lis 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 78
Zręczność: 66
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 10

#16
23-11-2013, 13:58
Prawa autorskie: Avatar (c) Znajoma ^^; Obraz w podpisie (c) svxx; Podpis (c) Yui

Silne łapy mocno stąpały po piaszczystym podłożu, co chwila zalewanym przez kolejne przypływy morza. Spojrzenie jego bystrych oczu co chwila kierowało się na wzburzone z lekka może, które uwodziło swym nienaturalnym pięknem, wzbudzając w zwykłym, szarym osobniku niezwykle potężne uczucia. Na oczach Castiela rozgrywał się piękny taniec. Taniec nocy i morza. Noc ubrana w cudowną, granatową suknię, z przyczepionymi doń skromnymi gwiazdami i morze, w prawdziwie męskim fraku, z wpiętą w kieszonkę czerwoną różą. Wyobrażenie owej sceny było doprawdy ekscytujące. Wytrącony z transu jednak podążył za samcem pod samotne drzewo.
Usiadł niedaleko Deriona, spuszczając z lekka łeb i mrużąc oczy. Wsłuchał się w jego słowa, dokładnie je analizując i milczał, zastanawiając się nad odpowiedzią. Cóż by zrobił? Jego wargi wykrzywiły się w nieznacznym uśmiechu, kiedy podnosił łeb, aby wbić blask szmaragdów swych oczu w niebiosa.
- Trwałbym nadal w tej wierze. Powinniśmy być indywidualistami, nie sądzisz? Każdy ma swoje chwile zwątpienia. W pewnym momencie zaczynami zastanawiać się, co tak naprawdę w naszym życiu ma sens. Aż w końcu przychodzi strach, który ściska swymi chłodnymi, wyimaginowanymi dłońmi twą gardziel, nie dając szans na ucieczkę. I co wówczas pozostaje? Jedynie wiara. Tonący chwyta się modlitwy. Póki trwasz dla swej wiary... I ona będzie trwała dla ciebie. Pamiętaj, że nadzieja umiera ostatnia. Nawet jeśli jest tak złudna i tak absurdalna, że sam zaczynasz powątpiewać w jej istnienie... To ona przy tobie pozostanie. Wraz z wiarą skomponują się w całość, która pozwoli ci przeżyć w kręgu tej szarej, monotonnej codzienności, która skazuje nas na ciągłe cierpienie. Możemy się odwracać od niej. Możemy starać się ją wyprzeć ze swej jaźni... Ale pewnego dnia i tak ugościmy ją w swym wnętrzu i pozwolimy oddać się błogiemu ukojeniu.
Owszem. Castiel wierzył we wszystko co mówił. Sam był tego doskonałym przykładem. Nawet kiedy został sam, bez niczego... A co gorsza - bez nikogo fizycznie obecnego, nie bał się. Wiedział, że gdzieś czeka na niego schronienie. Że pewnego dnia ktoś zapewni mu ten obiecany Eden, o który będzie walczył do ostatnich dni swego życia. Szmaragdowe oczy rozbłysnęły.
- Jesteś silny Derionie. Widzę to w twych oczach... Jesteś zbyt silny, aby się poddać. Twoje serce nieustannie walczy z rzeczywistością. I chociaż pragnie odpoczynku, nie mówi o tym, bowiem pragnie byś jej wtórował - skąd w Castielu odnajdowała się taka pewność słów? W jaki sposób był w stanie z taką łatwością przemawiać w tak irracjonalny dla normalnego osobnika sposób?
Pozostawmy to pytanie bez odpowiedzi, bowiem... Może pewnego dnia on sam znajdzie na nie odpowiedź.
Kolejny podmuch wiatru orzeźwił jego oblicze.
- Nie sądzisz, że i my jesteśmy jak to drzewo? - rzekł w końcu po chwili straszliwego milczenia - Samotni. Pozostawieni rozmyślaniom... Nie ruszamy się właściwie z jednego miejsca. Zaczynamy zapuszczać korzenie. Ale pewnego dnia ktoś przyjdzie po nas, by nas ściąć. Ale nasze korzenie tutaj pozostaną... I chociaż zaczniemy być zdatni do użytku, nadal będziemy samotni... - jego głos nagle wypełniła dziwna nuta melancholii, kiedy wpatrzony w piękny pejzaż nocny, oddawał się rozmyślaniom oraz swym słowom, które jak potok wypływały spomiędzy jego warg, wpadając wprost do małżowin obu panów.
[Obrazek: az5i.jpg]

Czy ludzkie życie jest zbyt długie, by wymazać uczucia?
Ponieważ chciałbym od nowa spróbować
Zrobić to, co pozostawiłem nieskończone.

Powinienem ciągle gonić za swoimi marzeniami,
Potykając się na tej wąskiej, pełnej zakrętów drodze.
Szukam utraconego nieba, ale nie chcę wracać do "starych czasów".
Przestań się smucić,
Jakbym stał się ofiarą tylko po to, by móc zrozumieć.
Grzech nie kończy się tylko łzami,  
Musisz nieść ten ból na swoich ramionach przez cały czas.
Na kogo czekam w tym labiryncie uczuć, z którego nie widać wyjścia?
Zapisując je w białym notesie,
Chciałbym jeszcze więcej wyrzucić z siebie.
Od czego pragnę uciec?
Od rzeczywistości?

Żyjemy po to, by spełniać swoje marzenia.
Zamierzam to wykrzyczeć: słyszysz mnie?
Nie mam już miejsca, do którego mogę wrócić,
Dlatego nie mogę iść po linii najmniejszego oporu.
Zawsze jestem wdzięczny za życzliwość,
Dlatego chcę stać się silniejszy...  
Jestem już w drodze.
Przyjmę ten ból z rozrzewnieniem.
Derion
Duch
*

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:zdechł, miał wtedy ok. 7 lat Znamiona:Stada ZG na lewym barku Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:964 Dołączył:Paź 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 87
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 44

#17
23-11-2013, 14:20
Prawa autorskie: av - Rag, obrazek w podpisie - Szczurzysława, ref - ja
Tytuł pozafabularny: VIP

Słuchał jego słów uważnie, starając się nie uronić żadnego. Tak, powinien wierzyć, bo dlaczego nie? Przez chwilę wydawało mu się, że duch Staroone istniał tylko wśród jego starych przyjaciół, na ziemiach teraz zajmowanych przez inne stado, w ołtarzu, z którym nie wiedział, co się stało. Jeśli to byłoby prawdą, wiara nie miałaby przecież sensu. Derion nigdy nie nazwałby się wierzącym, nigdy niczego nie praktykował, jedynie żył z myślą, podobnie jak jego współplemieńcy, że Matka Natura jest duchem, według którego myśli postępować jest dobrze i słusznie. Myśl ta była jedynie tłem, na którym rozgrywała się monotonia codzienności. Dopiero w obliczu samotności w umyśle Deriona doszło do egzageracji, do której nie przypuszczałby wcześniej, że jest w stanie się posunąć. Bo jeśli wiara była ostatnią rzeczą, która wobec nieuchronnych zmian pozostała niewzruszona?
Na słowa skierowane bezpośrednio do niego nie zareagował odpowiedzią. Jedynie lekko odwrócił głowę, nie chcąc, by Castiel dostrzegł malujące się cierpienie na jego pysku. Zdobył się na odpowiedź dopiero jakiś czas po tym, jak lwisko zamilkło.
- Chciałbym zbuntować się przeciw temu drzewu i powiedzieć, że nic mnie nie trzyma, że nie mam korzeni. Marzę o tym odkąd wydostałem się na wolność, bo jeśli nie zacząć od nowa, to skisnąć we własnym smutku - wysyczał przez zęby, po czym zacisnął oczy i zgrzytnął zębami. Z jego gardła wydobył się krótki, zdecydowany warkot skierowany we własną osobę. Czy Castiel ma rację? Czy może dzieli się jedynie swoją wersją świata? Potrząsnął lekko łbem, uspokojony. - Dlatego chcę odwiedzić te miejsca, w których spędziłem najszczęśliwsze lata swojego życia. Tylko po to, żeby udowodnić sobie, że nie ma po co i do czego wracać - uśmiechnął się lekko. Ta myśli podobała mu się, stawiała przynajmniej JAKIŚ cel, jakikolwiek... Czarnogrzywy położył łeb na łapach i wymamrotał jeszcze kilka zdań: - Wydaje mi się, że jeśli za bardzo roztrząsamy pewne sprawy, to tylko się pogrążamy. Chyba nie jest nam dane wszystko zrozumieć, Castielu. Czy ty chcesz to zrobić? Ja chyba nie. Chyba wiem, że i tak bym tego nie pojął. Chyba nikt nie jest w stanie tego zrobić. Zrozumieć. Dowiedzieć się. Stado nas ratuje. Społeczność. Inni. Pozwalają odciągnąć myśli od tego wszystkiego.
Zapatrzył się na regularnie obmywające brzeg fale.
Castiel
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Wiek:Ponad trzy wiosny Znamiona:0/0 Liczba postów:17 Dołączył:Lis 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 78
Zręczność: 66
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 10

#18
23-11-2013, 16:58
Prawa autorskie: Avatar (c) Znajoma ^^; Obraz w podpisie (c) svxx; Podpis (c) Yui

- Heh. Czasem niewiedza jest lepsza. Przynajmniej nie posiadamy świadomości ogromu bólu, jaki w rzeczywistości dopadł nas psychicznie i nie chce ustąpić - odrzekł ku niemu, wzdychając ciężko, jak gdyby sprawiało mu to trud.
Spojrzał na wykrzywione cierpieniem oblicze Deriona i poczuł ucisk w sercu. Spuścił łeb, a jego ślepia zgadły. Czaiła się weń już jedynie olbrzymia, bezdenna pustka, która rozbrzmiewała żelaznym echem. Zamiótł ogonem piasek, po czym strzelił weń mocno, aż obłoki kurzu wzniosły się ku górze i poczęły robić w powietrzu piruety, natchnione niezwykłym tańcem nocy.
Pociągnął lekko nosem, jak płaczący dzieciak. Jego lico spochmurniało nieznacznie, a głos zdusiło jakieś dziwne, melancholijne uczucie lęku, albo grozy. W jego głębi czaił się wciąż ten sam niewdzięczny strach, który tak pragnął wyrwać ze swojego wnętrza. Wyzuty chwilowo z siły poczuł ten sam stan bezsilności wobec życia, jaki miewał każdej nocy. Puste, bezimienne i jakoby obce ślepia wzniosły się ponownie, zatapiając się żelaznym uściskiem wokół blednącego na ich widok księżyca. Jego blask, który padał wprost na pysk samca sprawiał, iż wyglądał niesłychanie dumnie i wdzięcznie. On - nietuzinkowy indywidualista - Castiel.
Uśmiechnął się nieznacznie, na wspomnienie słów swojej matki, która jedyny raz w życiu obdarzyła go niezwykłą miłością. "Jesteś moim małym aniołkiem... Może i ja nie zapewnię ci prawdziwej opieki, ale jestem pewna, iż strzegą cię niebiosa mój najmilszy. Wierzę, iż anioły się tobą zaopiekują lepiej niż ja." A słowa te dźwięcznym echem rozniosły się po jego jaźni, docierając do najmniejszych jej zakamarków.
Westchnął ponownie, zatopiony w niesłychanie mocnym transie. Ściągnął lekko brwi, przez co jego oblicze nabrało z lekka zabawnego wyrazu. Przechylił na bok łeb w momencie, kiedy podmuch wiatru jął przedzierać się między kosmykami jego złotawej grzywy.
- Codziennie jesteśmy buntownikami. Podejrzewam, iż taki jest nasz cel. Aby się buntować. I wychodzić światu naprzeciw. Może właśnie to jest kluczem do odnalezienia wiecznego spokoju, który tak starano nam się wpajać. Wiesz Derionie... Wierzę, że pewnego dnia będzie nam dane odpocząć - powiedział to z niezwykle ogromnym przekonaniem, jak gdyby w stu procentach był pewien swych słów.
A dlaczego?
Bowiem wierzył.

Jego oblicze rozluźniło się i przykrył je ponownie swobodny, szczery uśmiech. Niezwykle przyjacielski i niespotykany.
- Heh. Poważnie się zrobiło, nie sądzisz? - rzekł w końcu.
Jego ucho w śmieszny sposób zastrzygło, a on oblizał końcem jęzora pysk. Po długich wywodach w końcu usiadł i owinął ogon wokół tylnych łap.
- Jednakowoż, jeśli wszystko mielibyśmy traktować jako żart, wkrótce okazałoby się, że całe nasze życie jest jednym wielkim kabaretem. W sumie to czasem mam wrażenie, iż ktoś sobie robi z nas po prostu żarty, rzucając na głęboką wodę i skazując na te wszystkie cierpienia. Zadaję sobie jedynie w duchu pytanie... Jak to może bawić?
Zacisnął kły, po czym z lekka zgrzytnął nimi. Westchnienie było chwilą ukojenia nerwów. Momentem spokoju, o który błagalnym tonem prosiła jego dusza. Kurtyny powiek, powlekane zasłoną kruczoczarnych rzęs opadły na puste, obce ślepia, całkowicie niepasujące do lwa, odcinając im dostęp to oglądania świata.
[Obrazek: az5i.jpg]

Czy ludzkie życie jest zbyt długie, by wymazać uczucia?
Ponieważ chciałbym od nowa spróbować
Zrobić to, co pozostawiłem nieskończone.

Powinienem ciągle gonić za swoimi marzeniami,
Potykając się na tej wąskiej, pełnej zakrętów drodze.
Szukam utraconego nieba, ale nie chcę wracać do "starych czasów".
Przestań się smucić,
Jakbym stał się ofiarą tylko po to, by móc zrozumieć.
Grzech nie kończy się tylko łzami,  
Musisz nieść ten ból na swoich ramionach przez cały czas.
Na kogo czekam w tym labiryncie uczuć, z którego nie widać wyjścia?
Zapisując je w białym notesie,
Chciałbym jeszcze więcej wyrzucić z siebie.
Od czego pragnę uciec?
Od rzeczywistości?

Żyjemy po to, by spełniać swoje marzenia.
Zamierzam to wykrzyczeć: słyszysz mnie?
Nie mam już miejsca, do którego mogę wrócić,
Dlatego nie mogę iść po linii najmniejszego oporu.
Zawsze jestem wdzięczny za życzliwość,
Dlatego chcę stać się silniejszy...  
Jestem już w drodze.
Przyjmę ten ból z rozrzewnieniem.
Derion
Duch
*

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:zdechł, miał wtedy ok. 7 lat Znamiona:Stada ZG na lewym barku Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:964 Dołączył:Paź 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 87
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 44

#19
23-11-2013, 17:13
Prawa autorskie: av - Rag, obrazek w podpisie - Szczurzysława, ref - ja
Tytuł pozafabularny: VIP

Lwu widocznie ulżyło, gdy Castiel zauważył, że powietrze wokół nich nasyciło się powagą. Derion czuł się przez nią zduszony, przygnieciony. Nie w jego naturze leżały podobne rozmyślanie i mógłby uczciwie stwierdzić, że Castiel po raz pierwszy naprowadził jego umysł na podobne tory rozumowania. Jak słabo znał sam siebie, skoro zerknięcie w te newralgiczne miejsca powodowało aż tak duży dyskomfort! Lew łypnął oczyma w górę, opierając wzrok na nosie szmaragdowookiego. Nie unosząc łba z łap, wybełkotał:
- Ha, no trochę poważnie. Ale czemu by tego unikać? - spytał bardziej samego siebie, niż Castiela, po czym uniósł łeb i zamarł w pozie kamiennego lwa-posąga-strażnika wrót. Końcówka jego ogona spoczywała spokojnie na piasku, od czasu do czasu dając się potarmosić przez igraszki nocnego wiatru.
Robiło się coraz chłodniej, temperatura spadała, a okolica jakby ożywała. To czas, gdy roślinożerne zbierały się w większe gromady, by uniknąć rozdzielenia, czas wyjścia lampartów na połów, czas lwich przegrupowań. Na pysk Deriona wlazł szeroki uśmiech. Oczy lwa zmrużyły się, a czarnogrzywy dał się porwać lubieżnemu ziewnięciu. Wyciągnął przed siebie łapy, wcisnął łeb między barki i przeciągnął się.
- Nie wydaje mi się, żeby było nam aż tak źle - zamiauczał, zamykając pysk i przewalając się na bok. - Ja chyba nie cierpię. Tak, raczej na pewno. Nie wiem, co we mnie dziś wstąpiło. Uszy do góry, Cas! - podniósł głos, unosząc głowę i uśmiechając się z zębiskami na wierzchu. - W ten sposób się umiera, a ja chcę jeszcze trochę pożyć. Nie myślałeś, żeby przyłączyć się do jakiegoś stada?
Castiel
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Wiek:Ponad trzy wiosny Znamiona:0/0 Liczba postów:17 Dołączył:Lis 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 78
Zręczność: 66
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 10

#20
24-11-2013, 23:31
Prawa autorskie: Avatar (c) Znajoma ^^; Obraz w podpisie (c) svxx; Podpis (c) Yui

- Racja. Nie powinno się unikać poważnych, życiowym tematów, bowiem szybko jesteśmy w stanie rozbawić tłum tudzież przełożyć wszystko na żart, a boimy się powagi i spraw istotnych - westchnął ciężko, po czym z lekka się uśmiechnął i legł na piasku.
Obłogi kurzu wzniosły się ku górze i dotarły do jego nozdrzy, wywołując lekkie prychnięcie. Drobinki kurzu osiadły na jego sierści i grzywie, po czym schowały się gdzieś między złotymi kosmykami.
Cas wsunął głowę między barki, po czym wysunął przed siebie łapy i ułożył nań wygodnie swój ociężały pysk. Przymknął swe ślepia, dając upust myślom, które tak domagały się rozpatrzenia przez jego umysł. Zastrzygł lekko uchem, ściągając brwi. Miał wrażenie, że zapomniał o czymś niezwykle istotnym, ale za cholerę nie był w stanie sobie przypomnieć, czym była owa ważna sprawa.
Doszukiwał się gdzieś w zakamarkach jaźni jakiś szczegółów, tudzież wskazówek, które naprowadziłyby go chociaż na najmniejszy trop, jednakowoż z rozmyślań wytrącił go Derion. Szmaragdy jego oczu wzniosły się lekko ku sklepieniu. Wysłuchał jego słów z głębokim, melancholijnym westchnieniem.
- Stado powiadasz... - dziwne westchnienie wydobyło się z jego wnętrza, w momencie akcentowania dwóch słów - Zjawiłem się na tych ziemiach ledwo kilka dni temu. Nie znam tutaj niczego, ani tym bardziej nikogo. No oprócz dwóch person, wśród których jesteś ty, Derionie. Nie chcę na razie nigdzie dołączać. Podoba mi się dotychczasowe życie. Co oczywiście nie znaczy, iż nie przejdę się po stadnych terenach i nie rozeznam się wśród różnych person. A nuż pewnego dnia stanę w szeregach jednego ze stad... - mówił soczyście barwnym głosem, a jednak nadal w dziwny, nienaturalny sposób ochrypłym, wzdychając od czasu do czasu. W pewnych momentach jego głos przeradzał się jakby w ciągłą, ciekawie brzmiącą melodię, do której można było nawet tańczyć.
Jednakowoż cały urok pryskał w momencie, kiedy milknął.
Kto nie zrozumie twojego milczenia, prawdopodobnie nie zrozumie też twoich słów.
W zakątkach jaźni rozbrzmiały żelazne słowa, obejmując go swych chłodem. W ślepiach znowu zagościła pustka.
- A ty? Masz zamiar wstąpić w szeregi któregoś ze stad, czy jednak pozostaniesz przy koczowniczym i samotnym trybie życia? - mruknął w jego stronę, szybko maskując ponury wyraz jego oblicza.
Skierował go towarzyszowi swój psyk, a wargi wykrzywiły się w ciekawym uśmiechu. Po jego ciele przeszedł niemiły dreszcz, spowodowany mroźnym podmuchem wiatru. Jego ciało silnie zadrżało pod jego wpływem, jednakowoż Castiel szybko odzyskał trzeźwość umysłu i zwinąwszy się z lekka, pozwalał ciału na ogrzanie.
[Obrazek: az5i.jpg]

Czy ludzkie życie jest zbyt długie, by wymazać uczucia?
Ponieważ chciałbym od nowa spróbować
Zrobić to, co pozostawiłem nieskończone.

Powinienem ciągle gonić za swoimi marzeniami,
Potykając się na tej wąskiej, pełnej zakrętów drodze.
Szukam utraconego nieba, ale nie chcę wracać do "starych czasów".
Przestań się smucić,
Jakbym stał się ofiarą tylko po to, by móc zrozumieć.
Grzech nie kończy się tylko łzami,  
Musisz nieść ten ból na swoich ramionach przez cały czas.
Na kogo czekam w tym labiryncie uczuć, z którego nie widać wyjścia?
Zapisując je w białym notesie,
Chciałbym jeszcze więcej wyrzucić z siebie.
Od czego pragnę uciec?
Od rzeczywistości?

Żyjemy po to, by spełniać swoje marzenia.
Zamierzam to wykrzyczeć: słyszysz mnie?
Nie mam już miejsca, do którego mogę wrócić,
Dlatego nie mogę iść po linii najmniejszego oporu.
Zawsze jestem wdzięczny za życzliwość,
Dlatego chcę stać się silniejszy...  
Jestem już w drodze.
Przyjmę ten ból z rozrzewnieniem.
Derion
Duch
*

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:zdechł, miał wtedy ok. 7 lat Znamiona:Stada ZG na lewym barku Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:964 Dołączył:Paź 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 87
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 44

#21
25-11-2013, 20:37
Prawa autorskie: av - Rag, obrazek w podpisie - Szczurzysława, ref - ja
Tytuł pozafabularny: VIP

Derion westchnął króciutko, by bez głębszego namysłu odpowiedzieć:
- Wróciłem tu by znaleźć przyjaciół i wdrożyć się w życie. W ogóle. Zacząć żyć. Jakkolwiek... jednak ciężko tak zdecydować, jakby się miało wybierać zebrę na obiad. Stada się... nie wybiera - wyszeptał jakoś tak zniesmaczony na samą myśl o tym. - W sumie nie wiem, czego chcę. Nie, nie nadaję się na samotnika, bo zbyt cenię sobie przyjaciół, inicjatywę, zaangażowanie. Życie samemu dla siebie? Nie wyobrażam sobie.
Westchnął raz jeszcze, tym razem dłużej, chwilę zastanawiając się. Już chciał się zbierać. Już mierziło go rozmyślanie.
- Prędzej czy później - mruknął nie wiadomo a propos czego.
Zamknął pysk i podniósł głowę.
Castiel
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Wiek:Ponad trzy wiosny Znamiona:0/0 Liczba postów:17 Dołączył:Lis 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 78
Zręczność: 66
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 10

#22
04-12-2013, 19:23
Prawa autorskie: Avatar (c) Znajoma ^^; Obraz w podpisie (c) svxx; Podpis (c) Yui

Blask ślepi na chwilę wpijał się krwawo w rozlewający się nad nimi blask księżyca, który swą istotą starał się zatopić oboje. Kiedy zaś ów blask zaczął drażnić jego źrenice, firanki powiek opadły na ślepia, dając swobodę ukojenia.
- Ja natomiast zbyt długo żyłem w samotności i przygnębieniu, aby w tej chwili wkroczyć wśród innych. Nie ufam innym. Co lepsze... Mam wrażenie, iż wszystkie persony, które mnie otaczają... Po prostu zaczynają mnie przerażać. Chcę oczywiście zaznaczyć, iż dzieje się tak w gronie wielu osób. Wówczas zaczynam się dusić ich obecnością. Co gorsza... Nie jestem sam w stanie znaleźć odpowiedzi na pytanie: dlaczego? - mówił, czując jak coś w jego wnętrzu zaczyna się przewracać... Aż po chwili zdawało mu się, jakoby ktoś przykładał rozżarzone żelazo do jego żołądka, pozostawiając nań znamię.
Otworzył machinalnie ślepia, czując enigmatyczne ukłucie, po czym spojrzał na piasek pod swymi łapami, który w blasku nocnego nieba, rozświetlanego przez księżyc i skromne gwiazdy, przybierał niebieskawozłocistej barwy. Przechylił lekko łeb, a ogon obił się o podłoże z mocnym, porywistym hukiem.
- Masz całkowitą rację. Do stada nie można należeć. Nie można również do niego wstąpić... Tą duszą stadną się jest, lub nie. I na tym polega cała ta paranoja. Ty, czując, że musisz znajdować się wśród przyjaciół, odnajdziesz się w stadzie, bowiem będziesz jego częścią. Jednakowoż ja - można by teraz rzecz wór pełen gówna, bowiem tak się nieraz czuję - jestem całkowicie wyzuty z jakiejkolwiek empatii oraz zaufania względem innych. Boję się. Tak. Ogarnia mnie strach, wraz ze świadomością, iż miałbym zaegzystować wśród innych lwów... Kto wie. Możliwie, iż z czasem to się zmieni. Aczkolwiek na tę chwilę... Po prostu ogarnia mnie przerażenie. Czuję dziwny ucisk w żołądku. Samotność prawdopodobnie zbyt długo była mi towarzyszką, bym teraz mógł ja opuścić - każde słowo, które wypowiadał, posiadało niezwykłą impresywność, dziwną dokładność, której nie szło wytłumaczyć.
Kiedy mówił, było widać po nim, iż przeżywa te słowa gdzieś we wnętrzu. Można zadawać sobie pytania: po co ta cała gadka o jakiejś samotności? Przecież przyjaciół można znaleźć zawsze i wszędzie. Jednakowoż on nie czuł do tego... Pociągu. Tak samo jak ludzie mogą nie czuć pociągu do alkoholu, do narkotyków, tytoniu czy też stosunków seksualnych, tak samo on nie czuł tego pociągu wobec przyjaźni. Było to dla niego uczucie, a właściwie wartość, tak obca, iż nie potrafił wprowadzić jej w swoje życie. Chociaż próbował wielokrotnie, ona za każdym razem wydawała mu się bardziej nieznajoma, bardziej tajemnicza...
Bardziej brzydka.
Czyż był mu zatem pisany los wiecznego samotnika?
- Tak bardzo boję się stracić coś co kocham, że nie chcę kochać niczego...
[Obrazek: az5i.jpg]

Czy ludzkie życie jest zbyt długie, by wymazać uczucia?
Ponieważ chciałbym od nowa spróbować
Zrobić to, co pozostawiłem nieskończone.

Powinienem ciągle gonić za swoimi marzeniami,
Potykając się na tej wąskiej, pełnej zakrętów drodze.
Szukam utraconego nieba, ale nie chcę wracać do "starych czasów".
Przestań się smucić,
Jakbym stał się ofiarą tylko po to, by móc zrozumieć.
Grzech nie kończy się tylko łzami,  
Musisz nieść ten ból na swoich ramionach przez cały czas.
Na kogo czekam w tym labiryncie uczuć, z którego nie widać wyjścia?
Zapisując je w białym notesie,
Chciałbym jeszcze więcej wyrzucić z siebie.
Od czego pragnę uciec?
Od rzeczywistości?

Żyjemy po to, by spełniać swoje marzenia.
Zamierzam to wykrzyczeć: słyszysz mnie?
Nie mam już miejsca, do którego mogę wrócić,
Dlatego nie mogę iść po linii najmniejszego oporu.
Zawsze jestem wdzięczny za życzliwość,
Dlatego chcę stać się silniejszy...  
Jestem już w drodze.
Przyjmę ten ból z rozrzewnieniem.
Derion
Duch
*

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:zdechł, miał wtedy ok. 7 lat Znamiona:Stada ZG na lewym barku Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:964 Dołączył:Paź 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 87
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 44

#23
05-12-2013, 18:50
Prawa autorskie: av - Rag, obrazek w podpisie - Szczurzysława, ref - ja
Tytuł pozafabularny: VIP

A ten jak długo zamierza taplać się w swoich słabościach? - skrzywił się lew. Eh... Na pysk Deriona wszedł grymas niesmaku, gdy Castiel po raz kolejny powtórzył te same, lecz tylko ubrane w nieco inne frazesy wynurzenia. Chłopie, twój problem zaczyna cuchnąć - zdawał się mówić zmarszczony nos czarnogrzywego. Raz można, drugi też, ale kolejny wywód o samotności zdawał się być nie do przełknięcia. Więc stanąwszy kością w gardle, zaczął po prostu uwierać. Szafirowooki położył uszy nieco do tyłu i postarał wysłuchać do końca słów rozmówcy.
- To błędne koło. Cierpisz z powodu samotności i jednocześnie uważasz się za nieprzystosowanego do życia w stadzie. Bzdura - ocenił zdecydowanie Derion. - Nie neguję twoich odczuć, ale masz straszliwie babskie podejście.
Lew odwrócił łeb i patrząc w oczy Castiela, dokończył myśl:
- Wiesz, mógłbym długo się z tobą zgadzać, ale to wszystko zmierza do niczego. Dobrze jest stwierdzić pewne rzeczy, ale trzeba wziąć się w garść i coś z tym zrobić, a nie zapędzać siebie w kozi róg.
Być może reakcja lwiska była zbyt brutalna w stosunku do tak delikatnych słów Castiela i zbyt prostacka, mogąca spowodować, że złoty pożałuje tego, że otworzył przed Derionem serce. Niemniej jednak szkopuł tkwił w tym, że czarnogrzywemu zdało się, jakby lew powierzał mu wszystkie sekrety swojej duszy akurat jemu tylko dlatego, że nawinął mu się po drodze - zupełnie bezpodstawnie. Niestety Derion nie należał do osób mogących z kimkolwiek pocierpieć. Chwila słabości minęła. Z pewnością dzięki Castielowi. I być może wyglądało to teraz tak, jakby Derion odbił się od łba tego drugiego, który z tego powodu pójdzie teraz na dno.
Czarnogrzywy zarzucił łbem odwracając się. Wydał z siebie warkot, zmarszczył. Jego ogon omiótł ziemię.
- Dlaczego mi to wszystko mówisz? - zawarczał. Gorszyła go ta wylewność.

[ Dodano: 2014-01-08, 19:02 ]
Z racji braku reakcji ze strony Castiela czarnogrzywy wstał i skinął w stronę smutnego towarzysza głową. Byłby coś powiedział, cokolwiek... ale nie miał pomysłu. Koniec końców wyrzucił treściwe i uprzejme:
- Bywaj. Goni mnie do własnych spraw.
... po czym zniknął w mroku nocy.


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości