♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Destiny
Gość

 
23-09-2012, 14:01

Zadrżała delikatnie, gdy poczuła dotyk samca, zastanawiając się, czy odebrała go odpowiednio. Doooobra, to w sumie i tak mało ważne. Przynajmniej w oczkach Destiny. Czarna delikatnie podskoczyła do góry przednimi łapkami i jedną z nich przerzuciła przez grzbiet samca jednocześnie drugą opierając się na jego słabiźnie i ocierając się o pyskiem wzdłuż jego kręgosłupa. Przymknęła oczyska i zaczęła pomrukiwać delikatnie (szczegół, że lwy nie potrafią). Ojjj Desti, nie za dużo Ci przygód? Żeby tak co miesiąc kogoś zaczepiać?
Nahuel
Gość

 
23-09-2012, 15:08

Nahuelowi różnicy to nie robiło - dopóki Destiny nie zamierzała czynić z jego osoby osi i sensu swojego życia, uprzykrzając mu tym samym egzystencję, nie widział powodu, dla którego nie miałby spędzić z nią kilku chwil, teraz czy za miesiąc. Nie musiał być pierwszy ani jedyny. Dawno wyrósł z takich zabobonów.
Dlatego odpowiedział podobnie na jej zaloty, zbliżając łeb do brzucha samicy i lekko, z czułością liżąc jej listwy mleczne. Jeśli dojdzie do zbliżenia, już wkrótce będzie czuła ten dotyk często. Powinna się przyzwyczajać. Jednocześnie przygotowywał się już do samego aktu, co dobrze czuła pod łapą - jedną i drugą - gdyż także grzbiet naprężył się, owocując przebiegnięciem fali dreszczy po plamiastej skórze.
Destiny
Gość

 
23-09-2012, 15:21

Lubiła takie czułości. Nawet bardzo. A jeszcze bardziej, gdy miała ruję. Samica chwilę jeszcze się "poprzytulała" do samca, po czym stanęła na ziemi już wszystkimi czteroma łapami. Zrobiła krok do przodu i odwróciła nieco głowę zerkając na Nahuela kątem oka. To nic, że nie znała nawet jego imienia. To nic, że tak niewiele dla niej znaczył, że dopiero co go poznała. Samiec zainteresował ją, co było jedynie delikatnym popchnięciem. Tyle najwyraźniej wystarczyło. Ogon jej chodził miarowo na boki, a długa kita zamiatała śnieg pod sobą.
Pyk.
Zmiana planów. Samica uszczypnęła samca zębami, nieco pod kręgosłupem. Po czym ruszyła przed siebie wymijając go i oddalając się na jakiś metr. Odwróciła łeb i uśmiechnęła się delikatnie, uroczo. Po chwili ponownie się odwróciła i udała się gdzieś, gdzie byłoby cieplej. Co chwila zerkała kątem oka na samca zastanawiając się, czy za nią pójdzie.

[zt]
Nahuel
Gość

 
23-09-2012, 15:54

A szkoda, podobałoby mu się w śniegu... Otoczeni zimnem białego puchu, musieliby być blisko, bliżej niż normalnie, by nie zmarznąć. Śnieżny las miał niewątpliwe zalety dla Nahuela.
Bo ani przez chwilę nie zastanawiał się, czy Destiny czasem nie zrezygnowała. Nie chodziło tu o to, że znał ją lub widział przyszłość - po prostu nie wierzył w to, że mógłby być nieatrakcyjny jako samiec. Oślepiony wizją oddającej mu się lwicy był pewien, że to, co sobie wyobraża, już wkrótce stanie się prawdą.

Dlatego bez namysłu podążył za nią, wyciągając krótkie łapy w szybkim truchcie. Szedł blisko, na wysokości jej zadu, co jakiś czas kołyszącym łbem trącając ją w udo. Żeby wiedziała.
On poczeka.

z/t
Ingo
Gość

 
03-10-2012, 18:49

No i wreszcie dotarli. Ingo, a na jego grzbiecie Serret i Duma.
W powietrzu błyszczał nieśmiało śnieg, panowała niespotykana nigdzie indziej cisza.
-Zawsze gdy tutaj jestem mam od razu zupełnie inny humor.- powiedział niby do siebie, niby do Serret.
I ten humor był zbyt dobry, bowiem Ingo dla zabawy padł w wielką, puszystą zaspę z zamiarem "utopienia" w białym pyle swych pasażerek.
Zaśmiał się i przewrócił na grzbiet, cieszył się niczym małe lwiątko, które po raz pierwszy widziało takie cuda jak śnieg.
Serret
Mistyk
*

Gatunek:Karakal Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Znamiona:3/4 Tytuł fabularny:Mentor Liczba postów:618 Dołączył:Wrz 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 36
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 65
Doświadczenie: 18

04-10-2012, 22:34
Prawa autorskie: Trollberserker (Askari) / AltairSky

Zdążyła zeskoczyć z Ingo, zanim ten wpadł w zaspę. Dzięki temu udało się jej wpaść w zaspę bez niczyjej pomocy. Zamrugała kilkakrotnie. Śnieg. Zimny śnieg. Dookoła niej.
Ale fajnie!
Wyskoczyła jak strzała, by zatrzymać się tuż przed Ingo. Pufff! Zamaszystym ruchem łapy karakalka skierowała grudkę śniegu wprost na pysk mieszańca. Szkoda, że nie umie lepić śnieżek, byłoby prościej, ale rzucanie samego śniegu też spełnia swoje zadanie.
Teraz to ona zaniosła się śmiechem, ciesząc się z własnego geniuszu. Zaraz jednak zamilkła, zdawszy sobie sprawę z pewnego faktu.
Tu było pięknie.
Cofnęła się o krok, otworzyła pysk, lustrując wzrokiem okolicę. No, no. Widziała w życiu wiele miejsc, ale takiego - jeszcze nigdy. Miała do czynienia ze śniegiem, ale nie w takich ilościach. Miała dom, ale nie tak cudowny...
[Obrazek: chibi_serret_by_altairsky-d9vtdmc.png]
Duma
Konto zawieszone

Gatunek:Laine Płeć:Samica Wiek:6 miesięcy. Liczba postów:117 Dołączył:Wrz 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 20
Zręczność: 25
Spostrzegawczość: 15

06-10-2012, 20:25
Prawa autorskie: av; l - Malaika4, col - ComicScribe, obr - Cynek :3/Maciej Balcar

A Duma? Niestety, nie zdążyła przewidzieć ruchu Ingo - wylądowała w zaspie, pośród zimnego puchu który prędko ją otoczył i nawet dostał się do wrażliwego nosa. Nie spodziewała się takiego zachowania po tacie! Owszem, bawili się nie raz, ale młoda przywykła bardziej do pogawędek na temat różnych, interesujących ją wiadomości niż nagłych napadów zabawowego humoru. Dorośli...potrafili prawdziwie zaskakiwać! Ale, takie to dziwne nie było. Tata przecież też mógł lubić się bawić! I pewnie był zadowolony, że ją są Brzasko...Północnymi. Wypadła z zaspy z bojowym okrzykiem godnym Indianina. Małego, ale jednak! Zrzuciła się i rozejrzała - trzeba ocenić sytuację! Byli w Śnieżnym Lesie - pełnym iglaków, które zawsze były pokryte białym puchem. Piękne iglaczki, jej ulubione drzewa. Miały wspaniałe szpilki, zawsze zielone i ładny odcień kory...
Zaraz! Idealne do nauki wspinaczki! Rzuciła okiem na ojca i karakalkę, której obecność nie była też już dlań niczym dziwnym. Bezproblemowo zaakceptowała jej towarzystwo, ba, wręcz nalegała by z nimi została. Coś w rodzaju...e, ciotki? Tak czy siak, będzie ciekawie jak odkryją że mają wspólne poglądy. Na razie nie było okazji do pogadania a Dum - jak każdy kociak - czuła że za długo nic nie robi. A iglaczki korciły!
Ee, Ingo i Serret sobie poradzą, prawda? Wystarczy że będą się obrzucali śniegiem to ich zadowolenie nie minie. Nie zauważą że młoda gepardzica pozwoliła by trochę białego puchu przykleiło się do sierści i skrada się w stronę okazałego drzewka, wysokiego. Takiego, że nawet Serret gdyby spadła nie skończyłoby się dla niej to dobrze. Ale...ale jej nie może spotkać porażka! Prawda?
Brązowooka dobiegłwszy do pnia, przysiadła na tylnych łapach. Potrzebowała podpórki, punktu zaczepienia. Wyciągnęła łapki, kładąc je na pniu i starając się wbić weń pazury. Poszło łatwo. Ale czy to był mocny chwyt? Jakby nie było, jej pazury były trochę inne od większości pazurów - czy nadają się do wczepiania? Pewnie! Kto by się tam przejmował. Oparła tylną łapę o wystającą gałązkę, znalazła i podpórkę dla drugiej. To teraz...jedną łapę odczepić i przyczepić wyżej? Nie było to takie trudne...
Światło księżyca
Ten wiatr, co trawy gnie
Te wody wzburzone...
To właśnie cały świat wokół mnie,
to wszystko czego chce,
co pragnę mieć, mam tu...
Kerra
Gość

 
07-10-2012, 16:36
Prawa autorskie: av; l - Malaika4, col - ComicScribe, obr - Cynek :3/Maciej Balcar

Kerra biegła z Storm w pysku. Sprintowała, a śnieg uciekał spod jej łap. Nie zatrzymała się na granicy terenu, ale pobiegła dalej, w głąb. Minęła niedawno poznane zwierzęta z Nowej Północy, czyli Inigo z córką oraz Serret. Biegła dalej, aż znajdowały się w głębokiej puszczy, a otaczały je jedynie drzewa przykryte śniegiem. Tu zatrzymała się i wypuściła Storm z pyska, od razy przytulając ją.
-Bezpieczna... Jesteś bezpieczna.-wydyszała ciężko.
Biała nawet nie zauważyła jak bardzo się zmęczyła, zależało jej jedynie na malutkim kłębku futra, który przytulała. Odpoczęła chwilę, aż jej oddech się uspokoił. Teraz już spokojnie odezwała się do małej
-Nie pozwolę cię skrzywdzić, rozumiesz? Zaopiekuję się tobą.
Popatrzyła na Strom, a jej myśli szalały. Jej pysk otworzył się ponownie
-Ten lew będzie cię szukał. Muszę cię ukryć.-stwierdziła. -Możemy poszukać pomocy u kogoś z Nowej Północy, albo uciec. Ja bym radziła szukać pomocy, będzie lepiej, ale ty zdecyduj.
Nieważne co ma się stać, Kerra nie pozwoli skrzywdzić szarej. Patrzyła na nią, czekając na odpowiedź.Nowa Północ na pewno nam pomoże.
Akilian
Gość

 
07-10-2012, 17:28
Prawa autorskie: av; l - Malaika4, col - ComicScribe, obr - Cynek :3/Maciej Balcar

Z początku wystraszyła się, kiedy Biała złapała ją za skórę i uciekła znad Jeziora. Serce bębniło w piersi, będąc przekonane, że to jego ostatnie minuty. Sama młoda nie miała siły; z początku szarpnęła tylko raz, czy dwa, ale nie została wypuszczona. Przed oczami stanęły jej mroczki, nie wiedzieć czemu obraz zaczął zanikać. Aksamit powiek z wolna opadał, chcąc, by lwiątko zapadło w sen. Nie potrafiła już dłużej walczyć, była zbyt słaba. Przynajmniej nikt nie ucierpi.. Zważywszy na słowa Szarego, mówił on dość poważnie. Czyli to już koniec – skończy, jako przekąska dla tego brutala.
Tylko nie płacz.
Ale jak? Gdyby umarła jeszcze poprzedniego razu, to przynajmniej dla kogoś. Dla tak bliskiej jej osoby... A teraz była sama. Nikt nawet nie spróbuje jej obronić, bo nie ma po co. Jej sens życia znikł, pękł niczym bańka mydlana. Nikt się o nią nie będzie bił, nawet nie spróbuję.
Tylko nie płacz…
Łebek opadł, mięśnie przestały się napinać. Zasnęła.
Przez całą drogę nawet nie drgnęła. Nie była w stanie. Zdziwił ją tylko fakt, dlaczego tak długo to trwa, dlaczego jeszcze żyje? Nawet, gdy jej kruche ciało zostało położone na zimnym puchu nie otworzyła oczu. Czekała na śmierć, albo jakieś tortury.
Wtem do jej uszu doszło słowa, głosem podobne do Kerry. „Bezpieczna... Jesteś bezpieczna. Nie pozwolę cię skrzywdzić, rozumiesz? Zaopiekuję się tobą.”Były one jak miód dla zszarganej duszy, ukoiły ją, pozwoliły oddychać. Więc to ona ją zabrała..? O tyle dobrze. Szara rozchyliła nieco usteczka, by wypowiedzieć coś, co od początku chciała jej zakomunikować.
- Dziękuję. – szepnęła cicho, po czym, zmęczona ciągłym stresem i cierpieniem zapadła w głęboki sen.
„A póki co śpij słodka […], śnij o krainach których nie zobaczysz, rzeczy jakich nie wyjaśnisz. Bo sen jest twoim światem”
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Płeć:Samiec Liczba postów:1,683 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:

07-10-2012, 18:10

Niestety, lwice zostawiając za sobą ślady na białym puchu nie mogły uciec zbyt daleko, a tak właściwie to nawet chyba im na tym nie zależało.
Już po chwili do ich uszu dotarły wściekłe pomruki i odgłosy łamanych gałązek, jednak nim zdążyły pomyśleć, z tego samego kierunku skąd i one przybyły, wypadło pięć rosłych samców. Cztery z nich okrążyły Kerrę i Akilian, a piąty, ten sam który w pojedynkę próbował załatwić sprawę, zachichotał niczym hiena, gdy zbliżał się do samic.
-Niezła próba, słonko.- zachrypiał z zalotnym uśmieszkiem na pysku. Zbliżył się do lwic, wchodząc do kręgu najeżonymi kłami i pazurami. Wtedy Kerra poczuła na swoim podbródku ostry ból, tak jakby zanurzyła pysk w lodowatej wodzie. To Szary złapał ją za brodę, lekko wbijając przy tym smoliste pazury w jej usta.
-Ale mnie to nie bawi.- przekręcił lekko jej łeb, jakby oglądał właśnie jakiś towar. -Wolę inny rodzaj zabawy, wiesz, kochanie?- dodał szeptem wprost do jej ucha, co wywołało u lwicy dreszcze. Każdy gwałtowniejszy ruch mógł spowodować wyłamanie szczęki, dlatego Szary był spokojny co do jej ataku. Chyba nie zaryzykuje aż tak, prawda?
-Dawałem wam szansę, mogłaś zwiać. Ale tobie zależy na Rogue, jakby była twoją córką. Wiesz... teraz już nie będzie tak łatwo. Ktoś będzie musiał wynagrodzić moim braciom wysiłek jaki włożyli w to by dotrzeć na tę zabawę... I chyba nawet wiem kto to zrobi, a nawet w jaki sposób. I oczywiście uczyni to z przyjemnością, moja Biała piękności.- Szary liznął lubieżnie Kerrę w nos, cały czas w szponach mając jej podbródek. Uśmieszek jaki malował się na jego pysku zniknął nagle, lew kiwnął na jednego ze swoich kompanów, a ten zbliżył się do lwicy i bez większego problemu przygwoździł ją do ziemi, jedną z łap przyciskając jej łeb do chłodnego podłoża.
-Nie ruszaj się, piękna, bo będzie boleć. Leż spokojnie albo wyrwę ci uszy.- usłyszała nad sobą.
Oczywistym było to, co w każdej chwili mogło nastąpić- brutalny gwałt albo trwałe okaleczenie i w najlepszym wypadku śmierć. Chyba w tym wypadku, po takim obrocie spraw lepiej będzie zachować pokorę, prawda Kerro?

Szary odwrócił się od Biało-czarnej lwicy chichocząc cicho. Taak, nie dość, że dziś dorwą Rogue, to jeszcze trafiła im się szansa na chwilę przyjemności. Ach, życie jest piękne.
-No, Rogue.- odezwał się, nieśpiesznie zbliżając się do Szarej. Młoda nie miała szans na ucieczkę, pilnowały ją wciąż trzy dorosłe lwy, podczas gdy czwarty trzymał Kerrę. Piąty, przywódca, złapał nagle Szarą za skórę na karku i uniósł na wysokość oczu.
-Będziesz grzeczna? Na twoim miejscu bym nie próbował żadnych głupich sztuczek, bo inaczej może zaboleć.- banda zachichotała.
-Wreszcie to zakończymy... Myślałaś, że tak łatwo ujdzie ci zadzieranie z nami? Ze mną? Potencjał to ty masz, ale rozumu ani za grosz... Wybieraj... szybko i bezboleśnie, czy powoli i jak najbardziej w cierpieniu. O, albo czekaj... Ta druga opcja bardziej mi pasuje. Najpierw połamiemy ci łapki, a potem zobaczymy czy potrafisz chodzić, dobrze?-
Szary na razie wciąż trzymał lwiczkę w powietrzu, do niczego nie przystąpił.
-Pozwolę ci powiedzieć coś przed śmiercią.-
Akilian
Gość

 
07-10-2012, 21:02

Mała dalej spała, nie zważywszy na głosy, czy trzaskanie gałązek. Ona spała i miała przy sobie Kerrę. Wiedziała, ze nie musi się bać. Ale czyżby..? Było to tylko naiwne myślenie dziecka, małego z resztą dziecka. Nie myślała do końca racjonalnie – żyła w świecie bez brutalności i śmierci. We śnie, także z Bratem. Przez sen na nowo zauważyła jego twarz, uśmiechniętą mile i błękitne oczy z takim opiekuńczym wyrazem. Ze ślepek pociekły jej łzy, nawet nie wiedziała, iż płacze. Tak przecież tęskniła… Wtem z błogiego stanu wyrwało ją szarpnięcie Szarego. Wystraszona otworzyła szeroko ślepka, a ich kryształ błysnął niepewnością. Przed sobą zauważyła pysk wypełniony bliznami, z szyderczym uśmiechem i oczami pragnącymi krwi.
Śmierć.
Ale czyżby? Może jeszcze uda jej się wyswobodzić… Zaraz, a gdzie Biała?! Młoda obróciła łebek w stronę ryków – tam, pod łapami jednej z sióstr okrutnika leżała lwica. Przygwożdżona do ziemi, nie mogła się ruszyć, w każdej chwili mogli ją zabić. Ale przecież ona nic nie zrobiła! Ona była niewinna… Musiała coś wymyślić i to szybko. Do głowy wchodził jej tylko jeden pomysł, był on jednak niezwykle ryzykowny i… ohydny. Akillian była niezwykle wystraszona, jako młoda osóbka. Nie wiedziała co robić, nie potrafiła myśleć trzeźwiej. Z początku, mimo wszystko trzeba było zapytać. Kto pyta, nie błądzi jak brzmi pradawne przysłowie. Odwróciła więc łebek w stronę łba lwa i otworzyła usteczka, z gardła zaś wydarło się kilka słów.
- Czemu to robisz? – zapytała, niemal z wyrzutem. Trudno było się jej powstrzymać od zrobienia krzywdy samcowi, ale to by tylko sprawę pogorszyło. Byleby wyszły z tego cało…
Alaina
Konto zawieszone

Płeć:Samica Wiek:dorosła Liczba postów:250 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 68
Zręczność: 74
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 29

08-10-2012, 02:36
Prawa autorskie: malaika4//

//wybaczcie że tak długo, marny miałam wczoraj dostęp do komputera ==" i dopiero dziś mogłam przysiąść na tyle by do kończyć pisać posta//

Przyśpieszone kroki, skrzyp śniegu zatapiając brąz futra, jaki miał uwalniać się ze śnieżnej niewoli za każdym razem gdy wykonywała kolejny sus, a który miał przybliżyć ją do dwójki lwic,ale i ich grupki oprawców.
A przecież powinna zatrzymać się, odwrócić się, i uciec, a co najważniejsze i zapomnieć. Bo jaką wartość mają słowa, skoro nie była wstanie ich spełnić. Jak wygrać bitwę o życie młodej Storm do dyspozycji mając już jedynie białą która nie wspominając juz została unieszkodliwiona i ją, młódkę która większość sił przeznaczyła na gonitwę, by zasapana nareszcie dotrzeć na miejsce kolejnego dramatu.
Szala zwycięstwa stała po stronie szarego. A prócz Kerry nikt nie bronił Strom, całe wcześniejsze wsparcie rozeszło się, ratując własne cztery litery...
No tak, każdy odważny jest gdy wie że ktoś stoi za nim.
Rozsądek?
Egoizm...

Brązowa oddychała ciężko, zmęczona pokonując ostatni kawałek. Nie analizowała sytuacji jaką zastała gdy głębiej wbiegła do śnieżnego lasu odnajdując lwy. Nie było nad czym się roztrwaniać. Rachunek był prostu. Dwie obite mordy w najlepszym wypadku lub kolejny anioł do kolekcji, a Al posiadała świadomość, że jeśli teraz wtrąci się w to całe gówno, równo się w nim ubabra, lecz- może pchała ją dumą, ale nie umiała zerwać słowa, nie wspominając o uczuciu obowiązku.
Obiecała jej pomóc.
I może jeszcze nie wiedziała jak jej pomoże, puki co, zatrzymała się, rezygnując z pomysłu wpadania do środka i prób taranowania przywódcy bandy, aby wyrwać z jego łap szarą.
[Obrazek: al_zpsc33a0f47.png]

"...Jestem hipokrytą...
Nie bój się, nieustanie powtarzałam do siebie, wierząc że te drobne słowa dodadzą mi odwagi abym mogła iść przed siebie...  
A jednak nie umiem, nie ważne ile  postaram się uczynić korków, kajdany strachu już dawno skuły moje łapy.
Boje się was, boje się bliskości , boje się straty.
Gdyż kiedy spróbuje się do kogoś przywiązać, ta osoba odchodzi, zbyt daleko aby móc ją odnaleźć..."
Erina
Gość

 
08-10-2012, 17:32
Prawa autorskie: malaika4//

Szara, samotna lwica starała się wywęszyć czarną, która zabrała jej pociechę. Mnóstwo myśli przychodziło młodej matce do głowy, a ta nic nie mogła poradzić dopóki nie znajdzie Destiny i Sheridana. Samotniczka nie chciała zgubić tropu tamtej, choć nie było to wcale takie proste, jak się domyślała Erina, kidnaperka przez jakiś czas szła rzeką pod prąd, gdyż co kilka, kilkanaście metrów dało się wyczuć jej zapach na brzegu. Tamta chyba nie zdawała sobie sprawy co może wyrządzić jedynemu synkowi szarej. Chyba nigdy nie była matką i nigdy nie opiekowała się lwiątkiem. Niestety niektóre lwy są naprawdę wredne i do tej grupy na pewno zaliczała się czarna. Erina zbliżała się z każdym krokiem w stronę Śnieżnego Lasu, modliła się w duchu, aby przypadkiem nie znaleźć tam swojego dziecka zakopanego gdzieś w śniegu. Już tyle złego spotkało ją w życiu, a teraz los nie był po jej stronie skoro Destiny przebiegała tą drogą. W śniegu dało się zauważyć mnóstwo torów uwydatnionych w śniegu, samotniczka poruszała się nimi, żeby znaleźć nareszcie porywaczkę i lwiątko.
Kerra
Gość

 
08-10-2012, 22:47
Prawa autorskie: malaika4//

Właśnie gdy czuła się bezpieczna, choć na chwilę, jej spokój znowu został przerwany. Co innego gdy miała wsparcie jeszcze dwóch samic, a co innego gdy była sama ze Strom i tym bydlakiem. Gdy samiec złapał ją za pysk, poczuła ukłucie strachu równie bolesne jak pazur na jej szyi. Jego słowa wywołały dreszcze strachu. Szary liznął ją w nos, a ona przybrała zniesmaczoną minę. I właśnie wtedy jego towarzysz przygwoździł ją do podłoża, przyduszając ją. Zamiary lwów nie pozostawiały wątpliwości, a tak właściwie to nie to ją najbardziej raniło. Bała się o małą Strom. Głupia jestem, głupia! Po co ja się tak narażałam? Dla marnego kłębka futra? Kerra próbowała się przekonać tymi myślami by już nigdy więcej nie pomagać małej, ale niestety nie umiała walczyć ze sobą. Nawet jej niezbyt ruszał gwałt, co będzie to będzie, okaleczania już choć trochę ją trwożyły, ale... Wciąż chodziło o Storm. Biała wciąż nie wiedziała co ją skłoniło do zaopiekowania się lwiczką. Gdy szary podniósł brutalnie mała, Kerrę przeszył strach.
-Nieeee... Nie ona...- jęknęła z bólem.
Towarzysz szarego powoli ją dusił. Jeśli chciał jeszcze coś jej zrobić albo musiał spieszyć, albo lekko zwolnić uścisk. Przynajmniej tak myślała Kerra.
Biała poczuła mała ulgę widząc Alaine. Spojrzała na nią, modląc się, by ta ją zrozumiała. Pokazała na Storm oczami.
-Zaopiekuj się nią... Nie mną. Jej pomóż...- charczała, czując ból na klatce piersiowej. Siedziała spokojnie, na razie.

// Przepraszam za to porwanie, serio (chodzi mi o zabranie Akilian...)
Hofu
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Wiek:2 lata 9 miesięcy Liczba postów:393 Dołączył:Lip 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 78
Zręczność: 67
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 42

08-10-2012, 22:52
Prawa autorskie: MadKakerlaken ll Malaika4 ; kolor: Aiden

//Kerra to nie o tobie
Nie ma zbyt wiele cza­su, by być szczęśli­wym.
Dni prze­mijają szyb­ko. Życie jest krótkie.

W księdze naszej przyszłości wpi­suje­my marzenia, a ja­kaś niewidzial­na ręka
nam je przek­reśla.

Nie ma­my wte­dy żad­ne­go wy­boru. Jeżeli nie jes­teśmy szczęśli­wi dziś,
jak pot­ra­fimy być ni­mi
jutro?

[Obrazek: avatarniahofukopiakopia.png]
Głos


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości